x
Tanuki.pl korzysta z plików cookie w celach prowadzenia
reklamy, statystyk i dla dostosowania wortalu do
indywidualnych potrzeb użytkowników, mogą też z nich korzystać współpracujący z nami reklamodawcy.
Korzystając ze strony wyrażasz zgodę na używanie cookie zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki.
Szczegóły dotyczące stosowania przez wortal Tanuki.pl
plików cookie znajdziesz w
polityce prywatności.
Re: Weźcie pokasujcie wszystkie recenzje z tej strony i napiszcie je od nowa, co?
...ty zdajesz sobie sprawę z tego, że na samym Tanuki‑Anime jest teraz tak ok. 1700 recenzji? 60% z 1700 to 1020. Tysięczny tytuł (i 1026 recenzji) Tanuk świętował 15 grudnia 2007 roku, po przeszło trzech latach działalności. I nikt recenzentom za pisanie nie płaci.
Re: ach!
Krew, nagość i tak dalej
Krew i nagość występuje w EL w nadmiernej ilości, to prawda, ale zdecydowanie nie jest to największy z grzechów tego anime. Pierwszym i, moim zdaniem, najgorszym są koszmarnie kretyńscy bohaterowie. Nawet nie chodzi o to, że schematyczni, schematy nie są aż tak dużym złem. Ale ich się kompletnie nie dało lubić. Ich zachowanie było skrajnie nieracjonalne – i należy tu zwrócić uwagę na słowo skrajnie. Ok, ludzie nie są stworzeniami w stu procentach racjonalnymi, ale bohaterowie EL przekraczają wszelkie granice. Właściwie trudno tu mówić o bohaterach – mamy tu raczej do czynienia z bandą ciężko upośledzonych papierowych kukiełek zachowujących się w najbardziej idiotyczny możliwy sposób. Najlepiej na tle reszty wypada Nana – wydała się najbardziej „żywa” z całej ferajny. Pozostali nie dają się lubić choćby w najmniejszym stopniu.
Wielu mówi, że EL opowiada o ważnych problemach współczesnego świata. Owszem, próbuje – tu dyskryminacja, tu molestowanie, przemoc w rodzinie i takie tam. Problem polega na tym, że robi to wręcz przeraźliwie nieudolnie. Za dużo grzybków w barszcz, zbyt pobieżne ich potraktowanie, część umieszczona tylko po to, by widz mógł się wzruszyć nad niedolą biednego moebloba. Choćby cała sprawa z molestowaniem – tak naprawdę nic z tego nie wynika. Potrzebne jest tylko po to, żeby kolejna słodka dziewczynka mogła zamieszkać u bohatera. I żeby widz się wzruszył, oczywiście. Przy czym uwierzcie mi – nie mówię tego, bo nie lubię dramatów. Uwielbiam dramaty, zwłaszcza takie nasycone emocjami pod sam sufit. Ale emocje w EL są koszmarnie sztuczne. A w momencie, w którym cała intryga w gruncie rzeczy bazuje na uczuciach różnego rodzaju, to wszystko zaczyna się sypać.
Zasadniczo uważam, że z EL dałoby się zrobić coś sensownego – sam pomysł na dicloniusy jest ok. Ale został on przeraźliwie skopany i w swojej obecnej formie nie nadaje się do niczego.
Re: Straszne?
Mówię za siebie – nie nazwałabym tego anime „przerażającym”, raczej „wstrząsającym”. Drobna różnica, ale w tym przypadku dość istotna. Największe wrażenie w trakcie oglądania Higurashi wywołał na mnie ogrom negatywnych emocji, wręcz wylewających się z ekranu. Wyjątkowo przekonująco pokazane szaleństwo i cholernie dużo ludzkiej tragedii. Strach jako taki… Nie, raczej nie. W moim przypadku było to raczej dużo… niepokoju. Wiem, że to pojęcia bardzo bliskoznaczne… Ale istnieje między nimi subtelna różnica, która znowu, w tym konkretnym przypadku jest bardzo istotna.
Straszliwie żal zmarnowanego potencjału...
Doprawdy, gdyby tylko to trochę inaczej poprowadzić, mogłaby by być seria pamiętana przez lata… Straszliwie żal zmarnowanego potencjału. Bo w obecnej postaci „Hamelin” to przeraźliwie przedramatyzowana chała. Zwłaszcza na początku co bardziej dramatyczne momenty bardziej śmieszą niż wywołują jakieś głębsze emocje. Straszliwie żal niskiego budżetu – te pokazy slajdów zamiast niektórych odcinków to naprawdę przegięcie… Wprawdzie mniej więcej w połowie serii widać, że ktoś sypnął groszem i zdarzają się nawet kawałki całkiem dynamicznej animacji, ale nadal…
Nic tylko siąść i zapłakać. Po pierwsze nad zmarnowanym potencjałem, a po drugie, to jednak nad bohaterami, bo powiedzmy sobie szczerze, wszelkie Tragedie (koniecznie przez duże T) na końcu wypadły wyjątkowo przekonująco…
Re: Jest jakiś ciąg dalszy?
Innych anime spod tego tytułu brak.
Nieco gorsze niż część pierwsza, ale nadal dobre
Dużego plusa seria zgarnia u mnie za bohaterów – kij z głównymi (Emma faktycznie była raczej bierna, a William… No ok, niby dojrzał, ale droga do tego była wyboista), ale drugoplanowi! Zaskakujące, że przy całkiem sporej ich liczbie żadnego nie można określić jako postać „papierową”. Moją szczególną sympatię zaskarbiła sobie służba pani Moelders. Natomiast siostrę Eleanor mogę określić tylko jednym słowem – przerażająca.
Generalnie – świetna seria. Ma swoje wady, ale nadal stoi na bardzo wysokim poziomie. Zdecydowanie polecam i idę się jeszcze trochę pozachwycać klimatem.
Powalające. I krew latająca pod sufitem NIE jest tutaj najbardziej "rozbijającym" elementem...
Świetne po prostu. Na więcej się nie zdobędę, idę się odtruwać czymś pozytywnym…
Re: ma u mnie 3 miejsce
kliknij: ukryte Nie została. Nie wiem jak w anime, ale w mandze zostało to bardzo dosadnie powiedziane, a że odgrywało dość istotną rolę w scenariuszu, to i w anime pewnie tego nie pominęli. Nakago zdążył „przed”... Natomiast wmawiania Yui, że do gwałtu jednak doszło było wyjątkowo dobrym sposobem na manipulację dziewczyną…
To chyba nie tak...
A mnie się podobało...
Nie sądziłam, że kiedyś to powiem...
W zasadzie trudno jest znaleźć słowa, które oddałyby moje wrażenia. W tej chwili pochlipuję sobie radośnie ze wzruszenia i karmię się tym ciepłem bijącym z końcówki. Urzekła mnie pozorna prostota opowieści, kryjąca naprawdę ważne i głębokie (nie mylić z „guębokimi”) treści. Wcale nie potrzeba wielkich słów czy pokręconej symboliki, żeby przekazać coś istotnego… Oczywiście, Haibane nie jest symboliki pozbawione – ale jest ona nienachalna, prosta, niemal nie rzucająca się w oczy – a mimo to przekazująca to, co ma przekazać. Bohaterowie są niezwykle realistyczni i wzbudzający sympatię. I nawet w tych co bardziej nieprzyjemnych momentach miało się nadzieję, że „to nie tak, przecież ona nie może tak”... A gdy do świetnej opowieści dodać jeszcze oprawę techniczną na naprawdę wysokim poziomie, otrzymujemy perełkę jakich mało.
Zdecydowanie polecam osobom lubiącym myśleć…
Nie zdzierżyłam
A mnie się nie podobało
Niemniej jednak, nie twierdzę, że jest to seria zła. Jest w porządku, ale zdecydowanie nie każdemu musi się podobać.
Wzruszające, poruszające, po prostu dobre
kliknij: ukryte Boli tylko fakt, że w zasadzie od początku wiadomo było „jak się skończy”. I boli nawet pomimo wiedzy, że gdyby skończyło się inaczej seria nie byłaby już tak dobra.
Dobre, choć miejscami... dziwne
Podsumowując: niezły pomysł, niezłe wykonanie, anime całkiem niezłe, wybijające się nieco ponad przeciętność. ALE nadal posiada wiele wad. Sukcesem jest to, że POMIMO tych wielu wad ogląda się całkiem przyjemnie. Dałam 7 i moim zdaniem jest to ocena dokładnie oddająca „miodność” tegoż anime.
Ciepłe, lekko narwane
Re: ale ...
1. Wyskoczeniu 4 metry w góre
2. Zatrzymaniu się na tej wysokości i robieniu salt
3. Podawaniu sobie w tym czasie piłki między sobą, tak że przeciwnik nie wiedział, gdzie piłka znajduje się w danej chwili
4. W Najmniej Spodziewanym Momencie (TM) potężnym wykopaniu piłki (z połowy boiska naturalnie) prosto do bramki
Potrafili się tak kręcić cały odcinek. W porównaniu z tym Shoot to wręcz wzorzec realizmu…
Oj tak, oj tak...
Piękne. Nie da się inaczej określić.
Trochę sobie pospoileruję…
kliknij: ukryte Przyznam, że na etapie 13 odcinka nieco oklapł mój zachwyt – cała tajemnica wydawała mi się „zbyt mało tajemnicza”. Nawet nie potrafię określić, czego się spodziewałam, w każdym razie czegoś innego… Nie mogłam też przestawić się na myślenie o Dzieciach z Befort jak o dorosłych w dziecięcych ciałach. Cóż, ale zaraz po tym przyszła retrospekcja na cztery i pół odcinka, która na nowo rozbudziła zaciekawienie. Bohaterowie wreszcie zaczęli wzbudzać sympatię (Thomę z początku chciałam udusić, Helgę odesłać na leczenie, a dzieci nieco straciły w moich oczach po ujawnieniu, że w rzeczywistości są dorosłe). Sam wątek romansowy był bardzo interesujący… Po odkryciu kim jest Thoma (cały czas myślałam, że to jednak będzie Soran! Zresztą, przypuszczam, że to celowy zabieg twórców – młody Soran wyglądał niemal identycznie jak Thoma, więc…) miałam spore wątpliwości jak to się potoczy. Z zakończenia jestem szaleńczo zadowolona, moja rhomantyczna dusza też. Podsumowując… Nie, obejdzie się bez podsumowania. Po prostu to należy obejrzeć, kropka.
Po pierwszym odcinku...
Pierwszy odcinek wręcz przykuł mnie do ekranu i wprowadził w krótką histerię z gatunku „o co tu, pani dziejaszkowa, chodzi!” Grafika owszem, specyficzna, ale w niczym mi nie przeszkadza… Kojarzy mi się nieco ze starymi seriami typu „Sara mała księżniczka” etc. No i te tła… Te piękne, cudowne tła…
Muzyka morduje na samym wstępie i mam dziwne wrażenie, że w tanukowej skali musiałabym jednak wykroczyć ponad 10… Podobnie jak Zegarmistrz – obawiam się, że już więcej nie wystawię 10/10 za muzykę.
A to dopiero pierwszy odcinek!
Jedna z najlepszych komedii fantasy, jeśli nie najlepsza
Humor owszem, nie zawsze wysokich lotów… Ale mimo wszystko nie raz i nie dwa spadałam z krzesła ze śmiechu…
Ogólnie rzecz ujmując, polecam bardzo gorąco! Świetna komedia, w wielu miejscach dość oryginalnie podchodząca do tematu ;)
Zabawne...
Re: My opinion
Ja sobie odświeżyłam i nadal uważam, że to całkiem niezłe anime…
A, jakby ktoś był zainteresowany, od mangi się różni BARDZO.
Niesamowite, szalone, makabryczne....
Dziwny film. Bardzo.