x
Tanuki.pl korzysta z plików cookie w celach prowadzenia
reklamy, statystyk i dla dostosowania wortalu do
indywidualnych potrzeb użytkowników, mogą też z nich korzystać współpracujący z nami reklamodawcy.
Korzystając ze strony wyrażasz zgodę na używanie cookie zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki.
Szczegóły dotyczące stosowania przez wortal Tanuki.pl
plików cookie znajdziesz w
polityce prywatności.
Rebuildy sie przydaja
Serial byl bardziej klimatyczny(ciezszy, mroczniejszy i z bardziej nastrojowa muzyka), ale bylo w nim znacznie mniej widac, a wiele scen bylo po prostu still frame'ami.
Wole jednak ta nowa grafike, ktora jest wystarczajaco imponujaca jak na nasze czasy, nie idac skrajnie w strone FF7: Advent Children czy tym podobne.
Ponadto jak ktos jeszcze Berserka nie zna, to moze obejrzec pierwsze dwa filmy, serial od 20 do 24 odcinka i dopiero 3 film(+ewentualnie 1. odcinek serialu na koniec) – w ten sposob historia bedzie pokryta w animowany sposob bez wielkich strat dla fabuly i przy zachowaniu optimum czasowego, jesli starsza wersja jest dla kogos zbyt ciezko strawna;)
Pozostaje sie cieszyc, ze producenci interesuja sie Berserkiem i wypuszczaja nowe filmy, a manga bedzie zbierala kolejnych fanow dzieki tym produkcjom.
Technokonkret
Niewatpliwą jakosc zdradza dynamicznie animowana „brzydka kreska”, ktora w polaczaniu z muzyka(Plaid!) tworzy niesamowita atmosfere.
Jak ktos obejrzy to sobie raz to pewnie wroci do tej produkcji chocby dla samego onirycznego klimatu, bo to najsilniejszy atut „technokonkreta” :)
Re: Straszny przeciętniak
Kradne powyzsza wypowiedz dodajac tylko poprawki kontekstowe, bo sam bym tego lepiej nie ujal:) rzeczywiscie w porownaniu do DW, EL bylo podane bardzo subtelnie – salceson vs kielbasa w sloiku;)
Tylko pytanie: dla kogo takie anime zostalo zrobione?
Dla gimnazjalistow otrzaskanych z przemoca i glodnych wrazen podobnej jakosci czy dla infantylnych doroslych, ktorzy wielbia shoneny?
Dysonans totalny. A taki mogl byc fajny, szorstki temat gdyby konwencja byla wlasciwie dobrana… ale ja tam sie na rynku nie znam, w koncu Freezing to podobno sukces, wiec cos w tej polityce jest.
Podsumowujac odleglym skojarzeniem: ta seria to jak niemiecki film „Eksperyment” w konwencji PG‑13 ;)
1/10 (nawet nie chce mi sie tego dodawac do obejrzanych)
"Show, don't tell"
Niezly mash‑up, ktory z miejsca zarobil u mnie kredyt zaufania.
Nie ma watpliwosci, ze forma w tej serii bedzie wiodla prym, ale kryje sie w tym wszystkim jakis prosty, ale interesujacy pomysl.
Montaz chaotycznych wstawek z roznych epok sprawia wrazenie jakby wszystko dzialo sie jednoczesnie w kazdej z nich. Wiele wydarzen z poczatku niezrozumialych zostaje predzej czy pozniej zaadresowanych, czasami jedno‑zdaniowa wskazowką, innym razem obszerniej, ale ogolnie oszczednie dawkujac informacje, pozostawiajac wiele miejsca na domysly. Wlasnie w tym bym sie dopatrywal zrodla suspensu tej serii – owszem tworcy prowadzac historie przechodza od A do Z pomijajac wiele liter, ale alfabet przeciez znamy, wiec mozna pominac oczywistosci i wcale nie traktowac tego jako fabularnych dziur (do wiekszosci 'przeskokow' mozna dopasowac kilka podanych wskazówek lub dowymyslic sobie cos samemu, why not?).
Kazdego bohatera, ktory sie pojawia mozna okreslic nawet jednym zdaniem, ale kazdy w tej historii ma swoja rolę. A ze sie wewnetrznie nie zmieniaja? A dlaczego mieliby sie zmieniac, jesli sa determinowani wewnetrznie lub zewnetrznie do bezwzglednego realizowania swojej roli az do samego konca. Mimo ze kazdy nastepny krok zbliza do celu to jest okupiony coraz wiekszym kosztem, dotyczy to przede wszystkim glownego bohatera (niesmiertelny, ale nie taki znowu niepokonany, ponadto kazdego mozna szantazowac dostepem do informacji). Szkoda w tym momencie miejsca na spojlery, ale każda postac, ktorą Kuro spotyka ma swoj udzial w calym procesie.
Owy determinizm sam w sobie niesie tragizm – prosta, dobrze podana rzecz podstawą dramatu:)
A podanie to jest okraszone „dobrej jakosci krwia”, czyli przemoca bezpretensjonalna, ale nie wulgarną. Jak ktos walczy to over the top, ale w stylu, ktory jest przyjemny w odbiorze – nasycony postmodernistycznymi, ale roznorodnymi dodatkami ala np. Matrix czy nieraz milo zaskakujace kolejne instancje przeciwnikow. Muzyka ladnie ilustruje wydarzenia na ekranie, chociaz poza wejsciowka niewiele z niej zostaje w pamieci. W calosci przyjemnie sie te formy pochlania, a niewiele jest takich w sam raz ostrych anime‑acji.
Ostatnią rzeczą jest kompozycja tej serii – obejrzalem calosc jednym ciagiem i bylem pod wrazeniem. Nielinearnosc fabuly przebijala sie w pozniejszych odcinkach juz tylko niesmialo, ale za to juz w pelniejszym kontekscie i nadajac wydarzeniom nowy sens. Nie pamietam wielu 'przeblyskow' Kuro, ktore zostalyby zapomniane w pozniejszych odcinkach.
Do tego autor zinkorporowal na koniec intro(majace przypominac co bylo w poprzednim odcinku) klamrujace wydarzenia w jednym miejscu, pozostawiajac jeszcze miejsce na epilog, ktory byl bardzo satysfakcjonujacym finalem.
Tetsuro Araki doskonale wiedzial co chce przekazac:)
Nie musze sie silic na obiektywizm, zeby doszukac sie ew. wad tej produkcji – ich wiekszosc ujeta zostala w recenzji podniesiona przy tym do kwadratu negatywnymi, subiektywnymi odczuciami autorki (znowuż to właśnie te skrajne recenzje są najbardziej zachęcające).
Poza tym jeden odcinek byl wyraźnie mętny i nie pasowal do reszty (9ty).
Anime jest tak dobre, ze gdybym umial napisalbym do niego recenzje;)
Zdecydowanie moge polecic te serie fanom Shigurui, Afrosamuraja, 100 stories, Vampire Hunter D, Hellsinga czy nawet Sin City Franka Millera.
Odliczanie w dół...
Prostota troche jak w Kaiba, kreska naiwna, ale ze swietna animacja. Wedrowka obiecujaca klimat conajmniej jak w Ergo Proxy z ciekawymi epizodoami.
Intrygujace intro dokladajace maly kawalek puzzli do historii, wiec chce sie ogladac dalej i tak powiedzmy do 10 odcinka.
I co potem? Powtorka z Soul Eatera – robi sie z tego zwykla przygodowka, dopiero od 21 odcinka dzieje sie jeszcze cos interesujacego, wszystko posrodku serii jest do bólu przewidywalne i śmierdzi sztampą.
Trzeba mi było doczytać reckę do końca, bo do tej serii potrzebna jest instrukcja obsługi;)
Gdyby przycieto odcinki do istotnych rzeczy to byloby calkiem niezle.
O tym jak shounen/shoujo wkradlo sie...
W porownaniu do powyzszych Natsume wypada prostacko i banalnie, ale podkreslam ze „w porownaniu”.
Mnie osobiscie zniechecila forma podania, ktora leci schematami, np. wymuszony humor sytuacyjny tak charakterystyczny m.in. dla shounenow.
Nie dziwie sie ze moze to sie podobac, bo historyjki sa ciekawe, ale skierowane do okreslonej grupy wiekowej(14‑16 lat?), stad na pewno nie mozna polecic tego kazdemu.
Re: "Previously on Fate/Stay Night..."
A bohaterowie ucierpieli, bo tworcy woleli zrobic wyciag z oryginalu ograniczony czasowo do dlugosci pojedynczego filmu – tej historii nie da sie wystarczajco dobrze przedstawic w tak krotkim czasie, nie korzystajac z wlasciwych metod adaptacji, w tym przypadku problem nie lezy w oryginalnej historii, tylko wlasnie w formie jej pokazania.
Dobre kino rzadzi sie wlasnymi prawami, o ktorych tworcy tego anime postanowili zapomniec, czyli bardzo dobra historia zostala zgwalcona nieudolną konstrukcją scenariusza ;)
Mozna o tym dyskutowac, anime jest na tyle efektowne ze wielu ludzi sie nim zainteresuje i cos znajdzie w nim dla siebie, ale ja jako fan FSN(seria anime+VN) bylem zawiedziony.
Tyle.
"Previously on Fate/Stay Night..."
W tumulcie wyrwanych z kontekstu, ale wiernych oryginalowi(VN) sytuacji i wielu fajnych walk zabraklo miejsca na typowo filmowe zbudowanie bohaterow, przez co wszystkie postaci sprawiaja wrazenie płaskich i nieprzekonywajacych.
A ów zbior powiązanych na slowo honoru efektownych sekwencji, skladajacych sie na ten „film”, tworza wrazenie najdluzszego streszczenia „ostatniego odcinka” jakie kiedykolwiek widzialem (gwoli porownania identycznie bylo w dziurawym FSN TVReproduction co jeszcze jest zrozumiale, bo ten mial tylko przypomniec co bylo w serialu).
Oby jak najmniej adaptacji o takiej formie.
Masa watpliowsci...
Poczatkowe zażenowanie animowo‑lajwakszonowym przedstawieniem swiata zostalo wyparte przez wrazenie, ze taka forma nie byla podyktowana biedą w budzecie(a nawet jesli…), a celowo tworzy taki neurotyczny, zakrecony styl, gdzie chory rzeczywisty swiat przeprowadza inwazje na normalny, animowany ;)
Do tego absorbujacy bohaterowie luzno ze soba powiazani, ale w bardzo interesujacy sposob, najlepszym przykladem jest yakuza w narciarskich goglach absurdalnie wrecz zestresowany podczas sciagania haraczu z cyrkowcow w pierwszym odcinku, owemu yakuzie dr Irabu poswieci odrebna sesje, ktora jest jednoczesnie najfajniejszym wg mnie odcinkiem :).
Autorzy nie daja gotowych receptur, watków cwano nie podomykali, a przezabawny dr Fukuichi, jak kukulka w zegarze, dba, by widz nie traktowal tej serii zbyt powaznie wyjasniajac dewiacje w bardziej „naukowy” sposob ;)
Taki kontakt z klasykami...
Za to ostatnie trzy historie to, w porownaniu do poprzednich, zwykly szajs.
Jesli ktos zechce obejrzec te dzielka to nie polecam zmuszac sie do „Run, Melos” i pozostalych dwoch historyjek o jakims dziwnym krolestwie, ktore psuja ogolne wrazenie serii.
x - wrazenia z filmu...
wyszło mi, że x = 4 w skali Tanuki ;)
Zmeczylem ten film, bo bylem ciekaw jaki bedzie mial przekaz(a jest on calkiem nieglupi), ale piosenki, pomidorowa krew itd. wcale mi w tym nie pomagaly ;)
School Days...
Seria jest groteskowa, ale o dziwo, pozbawiona sztuczności i bardzo konsekwentna – każda postać zawiera w sobie autentyzm – widz może nie lubić takich bohaterów(nawet powinien ich nie lubić!), ale nie można odebrać im wiarygodności, czym byłem zupełnie zaskoczony.
Natomiast nie wiem za bardzo komu można by ją polecić – ja trafiłem na nią szukając twardego, w miarę realistycznego dramatu… i ostatecznie się nie zawiodłem.
Najslabsze z "Nasuverse"
Wg mnie plusy tej serii dotycza cech Nasuversum w ogole, czyli przede wszystkim tworcze i interesujace podejscie do mitow, a w tym przypadku wszystko poza wampirza mitologia jest zwyczajnie przecietne. Owszem ksztalt relacji bohaterow jest nienachalny, ale brakuje w tym jakiegos „kopa”.
Do tego jest w tym kilka niekonsekewencji – drobne sa nawet zabawne, np.'engrish' w postaci napisu „Keap out”, a wieksze sa juz drazniace: kliknij: ukryte od poczatku wiemy, ze zeby zabic tam wampira trzeba go conajmniej poszatkowac, a potem nagle wystarczy dziabnac go ręką, litości.
Bez rewelacji, lepiej poswiecic ten czas na FS/N albo Kara no Kyoukai.
Evangelion Gaiden
była to dla mnie najważniejsza różnica w kwestii fabularnej – wszystko dzieje się niesamowicie szybko, do tego stopnia, że widzowie nie zaznajomieni z pierwowzorem mogą mieć problemy z odbiorem filmu do stopnia, gdzie część rozmów jest pozbawionym punktu odniesienia bełkotem (np. rozmowy Fuyutskiego i Gendou oraz to co dotyczy Selee). Za to detale wzbogacające pojedynczych bohaterów są zrozumiałe i w filmie dowiadujemy się o nowych aspektach ich osobowości, jak widać „coś za coś”.
Inna kwestia, że tak jak motywem przewodnim pierwowzoru był „dylemat jeża” tak 'gaiden' funkcjonuje na bazie „dylematu odważnego jeża” i otoczka psychologiczna, mimo że zmarginalizowana, wciąż w anime jest.
BTW bawi mnie okrutnie jak łatwo niektórzy szufladkują Shinjiego do zagródki dla Emo. Postać ta nie spełnia warunków przynależności do tej subkultury, a w czasach serialu taki termin nawet nie funkcjonował.
Bardzo ryzykowną rzeczą jak dla mnie było wprowadzenie nowej postaci, pytanie: po co? jak się okazuje w 2.22 Mari miała swoją rolę i z mojego punktu widzenia była częścią sytuacji skierowanej bezpośrednio do widzów świadomych jednego z bardziej dramatycznych momentów z serialu i mangi, czyli kto będzie pilotował Evę „trójkę”? (zamiast jednego mieliśmy trzech kandydatów, no ja byłem zaskoczony rezultatem). kliknij: ukryte Ponadto Mari jeszcze nie skończyła, a skoro i tak poruszamy się w świecie równoległym to niech się dzieje;)
Ponadto pojawiają się w filmie dwa typy fanserwisu: standardowy, bazujący na wdziękach bohaterek i sytuacyjny, skierowany do fanów dobrze pamiętających sceny, postaci i same evy. Ten pierwszy momentami razi oko na zasadzie: „Uuuu, patrzcie zboczuchy, to dla was!” i na dodatek twórcy jeszcze się tymi momentami chwalą <lol> i jeden jedyny raz autokrytykują głosem Asuki.
Ten drugi fanserwis to np. Eva 05, scenka z pingwinem w łazience, wspomniane pilotowanie Eva 03 i inne odniesienia „Patrzcie jakie fajne rzeczy zrobiliśmy ze starym stuffem!”.
W tej kategorii mieści się też przepiękna animacja o bezdyskusyjnej jakości, co samo w sobie jest jednym wielkim fanserwisem. Z muzyką wyszło im już trochę słabiej: zaledwie kilka klimatycznych motywów muzycznych z oryginału, „In my spirit” i ewentualnie Utada Hikaru w napisach końcowych.
Podsumowując dla mnie to była uczta i myślę, że będzie też dla każdego fana Evangeliona – ta grupa ma szansę cieszyć się Rebuildem najbardziej, aż szkoda, że w Polsce nie ma tradycji pokazywania takich anime w kinie.
Miłego oglądania!
PS> powtórka z winy Tanuki ;)) wylogowało mnie podczas pisania ;)
Po weryfikacji...
Znacznie przyjemniej sie oglada jak wiadomo czego sie spodziewac – trzeba zwracac uwage na szczegoly i dac sie poniesc na fali abstrakcji (nieraz niemal irytujacej;)
Muzyka dalej rzadzi no i do tego opening i ending, ktore sa jakoscia same w sobie.
Obiecujaca recenzja...
To anime wg mnie jest poprostu slabe.
Podoba mi sie porownanie do „Nowych szat krola”: w tym wypadku krol JEST nagi.
Nic sie tu nie trzyma kupy i do momentu, do ktorego obejrzalem nie bylo niczego co by mnie przy tej serii zatrzymalo. Co z tego ze ten swiat podobno jest tak niezywkly skoro ani bohaterowie, ani to co robia wcale nie jest niezwykle/intrygujace – jedzenie truskawkowych placków, machanie kijem albo noszenie bielizny to za malo zeby bylo ciekawie;)
O innych irytujacych bzdurach nie wspominajac.
Szkoda czasu.
Za oryginalna forma...
W tym wypadku tak zdecydowanie jest – grafika mimo ze z poczatku ciezko strawna swietnie oddaje specyfike swiata serii, wiec trzeba dac jej szanse.
Osobiscie odpuscilbym sobie to anime z powodu takiej kreski gdyby nie FENOMENALNA budujaca nastroj muzyka. Ad personam zarzucilbym ignorancje autorowi recenzji dotyczaca soundtracku – muzyka zyje wlasnym zyciem rowniez poza serialem(zdecydowanie elektronika z wyzszej polki) i de facto tworzy przyciagajacy klimat(na pewno wroce do tego anime i po weryfikacji pewnie dodam do ulubionych;)
btw Yoshida tworzyl tez sciezke dzwiekowa do Shigurui z rownie udanym efektem.
Bylaby to idealna magiczna opowiesc na pograniczu narkotycznych wizji i nieco bardziej hardcorowych basni, gdyby nie spadek poziomu pod koniec, jak to zauwazylo rowniez kilka osob w poprzednich komentarzach – moge tylko to potwierdzic.
Ostatecznie czas poswiecony na te 12 odcinkow nie byl stracony, a zakonczenie mozna sobie „dowymyslic” samemu, bo fabula na to pozwala mimo jednoznacznego zakonczenia.
Baśń...
Sklada sie na to kilka rzeczy.
Przede wszystkim chyba najlepszy angielski dubbing jaki mialem okazje uslyszec w anime, jest to o tyle wazne ze rzadko kiedy jest on wystarczajaco dobry, a w tym przypadku jest lepszy od japonskiego(dobor glosow, wtopienie ich w srodowisko, cyniczny angielski Muta jest poprostu przezabawny).
Ponadto swiadome igranie z postmodernistyczna konwencja – wiele z dzialan bohaterow bedacych dzialaniami „pod gorke” zostaje skomentowana przez inne postacie najczesciej w niezwykle zabawny sposob.
Wiele w tym wszystkim wdzieku i jest nawet kilka krotkich, ale bardzo dynamicznych i efektownych momentow.
Moze nie bede do tej produkcji wracal zbyt czesto, ale napewno bede ja mile wspominal.
Katsuhiro Otomo...
to perfekcjonista.
Potrafil wyciagnac ile sie dalo z owczesnych mozliwosci realizacyjnych, zeby grafika dotrzymala kroku niecodziennemu pomyslowi na film, co razem powoduje wolne starzenie sie anime jego (współ)autorstwa.
Podejrzewam, ze wiele osob kreci nosem, bo nie ma w tym filmie „fajnych lasek”, ale taka juz jest ta „nieladna” kreska K.O. – przynajmniej postaci plci meskiej nie da sie pomylic z kobieta, tak jak to bywa w wielu innych anime;)
Visual Novel
Ciekawy pomysl na zrobienie „animacji” – obejrzalem z ciekawosci raczej niz ze szczegolnego zainteresowania, nie da sie tego ocenic.
Przy tej serii mozna...
Poczynajac od formy (ktora juz na poczatku wybierze sobie widza, odrzucajac fanow cukrowej waty;)) az po historie, ktora zawiera wiele naprawde nietypowych perspektyw, a ja doceniam proste historie przedstawione w nietypowy sposob, to jest wlasnie sztuka w filmie:)
Jak ktos mysli podobnie to wciagnie sie w te serie.
Ale to brzydkie :)
Fabulka jest niezla, niezle powiazani ze soba bohaterowie, jest w tej historii cos innego niz w innych;)
Chyba warto dac szanse na przynajmniej trzy odcinki i dopiero potem sie zdecydowac czy warto pojsc dalej.
Guren Lagan->FLCL->Dead Leaves
Bardzo widowiskowy, ze skojarzen to tak jakby animowany Lobo;)
DL ma tez wspolna ceche z Afro Samurajem – swiat, ktory skonstruowany jest w ten sposob zeby kazda kolejna konfrontacja wygladala jak najefektowniej:)
Mowiac oszczednie to...
kliknij: ukryte
I jeszcze raz nudy:)
Afro 2
Mega przyjemne anime, na pewno nieszablonowe mimo prostoty.