Tanuki-Anime

Tanuki.pl

Wyszukiwarka recenzji

Forum Kotatsu

Komentarze

Nanashi

  • Avatar
    A
    Nanashi 30.10.2015 15:29
    Komentarz do recenzji "God Eater"
    Szkoda że nie pokierowali się historią użytą w grze, była wystarczająco dobra dla jakielkolwiek adaptacji. Wciąż, w openingu użyto dość ciekawych snapów/flashbacków, które potencjalnie powinny pojawić się w anime, więc… wystarczy uzbroić się w cierpliwość i poczekać. A ta seria na to zasługuje. Dochodzi też fakt, że na MALu ukazana jest postać Shio, co dodaje trochę nadziei względem końcówki.
  • Avatar
    A
    Nanashi 7.09.2015 18:07
    Bardzo strawne
    Komentarz do recenzji "Yuri Kuma Arashi"
    Co prawda przez większość czasu nie miałem zielonego pojęcia, co się dzieje na ekranie, ale zawsze jakieś pozytywne uczucia ta seria wywoływała. Jak dla mnie, anime jest czysto symboliczne, choć ta symbolika nie jest dość klarowna czy jednoznaczna. Co, oczywiście, nie musi być brane pod uwagę podczas seansu, można się zadowolić całkiem ładnie wyglądającym pączkiem wypełnionym smacznym musem shoujo ai. W niedźwiedziej polewie. Oczekiwałem czegoś zgoła innego, a zostałem uraczony miłą historią z przyjemnym rozwiązaniem. 8/10.
  • Avatar
    Nanashi 21.07.2015 22:02
    Komentarz do recenzji "Mirai Nikki"
    ayu-chan napisał(a):
    Tylko on tak chamsko potrafi wykorzystać cudze uczucia.

    Widać, kto nie oglądał School Days. ^^ Po seansie wyżej wymienionego Yukki jest po prostu marnotą, która sama nie potrafi sobie poradzić, a takich w shounenach pełno. Powiem w ten sposób, Yukki jest jedną z najgorszych rzeczy które przytrafiły się temu anime, ale koniec końców, dzięki niemu anime toczy się właśnie w ten sposób, a i najgorszą postacią kiedykolwiek też nie jest.

    Co do zakończenia, polecam OVA. Dodaje zakończenie kompletne z mangi, które ma o wiele mniej sensu… ale wyjaśnia zachowanie Yuno tak czy siak.
  • Avatar
    A
    Nanashi 26.06.2015 17:58
    Przecudne anime. Wprost palce lizać.
    Komentarz do recenzji "Triage X"
    Gdybym napisał ten komentarz świeżo po seansie, moderacja musiałaby go w dużej mierze zmienić lub po prostu usunąć. Z tego względu postanowiłem ochłonąć parę dni… i za dużo to nie pomogło.
    Pokrótce: Triage X to z założenia anime sensacyjne z elementami ecchi. Już pierwszy odcinek dowodzi, że jedyną sensacją w tym jest to, że wielkość biustu przedstawicielek płci żeńskiej prawdopodobnie nie ma limitu. Poza tym widzimy tutaj sporawą ilość aktów na podłożu seksualnym wcale a wcale nie cieszących oko widza. Dodajmy do tego kompletnie denną 'fabułę', decyzje bohaterów, które nie mają najmniejszego sensu, historie poboczne, które się nie trzymają żadnej logiki… i cenzurę, która zaprzecza całemu sensowi istnienia tego anime.
    Ode mnie tyle. Jedna z gorszych produkcji, z jakimi miałem do czynienia.
  • Avatar
    Nanashi 23.04.2015 16:36
    Re: Pomocy
    Komentarz do recenzji "Absolute Duo"
    Zaawansowana matma. Zamiast 0/10 to za bazę dałem 10/10. Tak czy siak, absolutna racja. xD

    Jedyne w czym ta seria była pomocna to pewne typo (Dio zamiast Duo) które zaowocowało chęcią obejrzenia JoJo… czego nie żałuję.
  • Avatar
    A
    Nanashi 22.04.2015 23:11
    Puszczenie oczka do czytelników mangi
    Komentarz do recenzji "Tokyo Ghoul √A"
    Drugi sezon Tokyo Ghoula zapowiedziany, hype.
    Ma być alternatywną historią do tej przedstawionej w mandze, napisaną w dodatku przez twórcę. Mieszane reakcje, ale głównie hype.
    Pierwszy odcinek wyemitowany, historia przedstawiona, PLOT TWIST, większy hype.
    A co dalej? „Ale to było w mandze!”

    Pociągnęli wątki z pierwszego sezonu, doprawili je trochę, a na całość położyli soczystę historię z mangi. Jakby kto pytał, miodzio. W teorii. W praktyce to trochę inna para kaloszy… Początek opowiedziany z prędkością TGV, a końcówka zwolniła jak Pendolino na polskich torach. Serio,  kliknij: ukryte  Ale po kolei.

    Jako ktoś, kto już przeczytał mangę, mam do tej serii mieszane uczucia. Z jednej strony większość wątków została przynajmniej poruszona, co zalicza się na plus. Z drugiej… samo osadzenie historii w alternatywnym uniwersum nie pozwoliło na ekranizację paru szczegółów, które w mandze akurat przypadły mi do gustu.  kliknij: ukryte 
    Graficznie poziom nie spadł, soundtrack wciąż się trzyma (chociaż openingu znieść nie mogłem, ending wyszedł na plus). A co do samej historii, mam wrażenie, że Ishida zrobił to celowo. Co prawda, nie dostaliśmy wytłumaczenia, dlaczego  kliknij: ukryte  i generalnie to kupy się nie trzyma, ale przez ten jeden szczegół można było historię poprowadzić tak, że stanowi ona przeciwieństwo wydarzeń z mangi.

    Jeśli kto czytał mangę lub jest zainteresowany co tam się dzieje bez przymusu sięgnięcia po nią (niemała strata, ale tacy ludzie też są), czytajcie dalej, jeżeli nie, przeskoczcie na sam koniec.  kliknij: ukryte  Alternatywne zakończenie wydarzeń z mangi, jakże typowe dla postaci Kanekiego przed transformacją.

    Swoją drogą, ciekawią mnie dwie rzeczy. Druga część anime, pomimo oczywistego faktu w pierwszym odcinku, również pod koniec nieco odbiega od mangi.  kliknij: ukryte 
    Drugą rzeczą jest to, jak rozwiążą kwestię możliwej trzeciej odsłony Tokyo Ghoula, biorąc pod uwagę te rozbieżności i fakt, że w ostatniej scenie 12 odcinka można zobaczyć  kliknij: ukryte 

    Koniec końców… 7/10. Albo nie, +1 za oshiete~ w spokojniejszej wersji w ostatnim odcinku. Czyli 8/10. Mogło być lepiej, ale całkowitego rozczarowania również nie było.
  • Avatar
    A
    Nanashi 17.04.2015 12:06
    Pomocy
    Komentarz do recenzji "Absolute Duo"
    Proste ostrzeżenie: obejrzenie tej serii grozi rakiem oczu. I nie, nie dlatego że grafika jest zła, bo koniec końców nie jest, ale cała reszta jest co najmniej tragiczna. Widząc opening po raz pierwszy miałem pewien rodzaj nadziei na całkiem rozgarniętą serię – shounen bo shounen, ale zawsze coś. Niestety, te nadzieje zostały rozwiane po pierwszym odcinku, a już po drugim odcinku zostałem utwierdzony w przekonaniu że to nie może się udać – i poniekąd miałem rację.
    Porównać tą serię można do Seirei Tsukai no Blade Dance. Tyle, że tam twórca miał po prostu wielką miłość do wszelkich tsundere i na tym się skupił; w tym przypadku twórca albo cierpiał na kompletne zacofanie albo po prostu nie skończył jeszcze podstawówki.
    Absolute Duo to po prostu kupa typowych dla tego gatunku stereotypów, wstrząśnięta, wymieszana i doprawiona kolejną porcją stereotypów i wszelkiej głupoty. Oto mamy naszego głównego bohatera z Tragiczną Przeszłością podejmującego gorsze niż złe decyzje, jego niemrawą partnerkę z nie mniej Tragiczną Przeszłością, arch­‑nemesis z jeszcze bardziej Tragiczną Przeszłością, dyrektorkę gothic loli, nauczycielkę z poważnym przypadkiem rozdwojenia osobowości, starego przyjaciela głównego bohatera który wszystko rozumie, jego partnera (którego rola ogranicza się do napinania mięśni niczym Johnny Bravo), niezdarną, Cycatą uczennicę z ogromnym lanco­‑mieczo­‑cotojest i jej partnerkę, której nade wszystko zależy na bezpieczeństwie Cycatej… jedyną błyskotką w tym morzu gruzu jest Lilith, która sama jedna wniosła trochę smaku w seans.
    O fabule nie będę się rozpisywał. Pisana na kolanie między przerwami w podstawówce, łącząca większość stereotypowych shounenów w jeden niestrawny miks.
    Generalnie… 1/10. +1 za opening, +1 za Lilith, -11 za całokształt.
  • Avatar
    A
    Nanashi 12.04.2015 09:51
    The pick that will pierce the heavens
    Komentarz do recenzji "Saenai Heroine no Sodatekata"
    Dwunasty odcinek, dziewiąta minuta, gitara zaczyna grać, całkiem przyjemna melodia, wchodzi wokal… chwila chwila, gdzieś to już słyszałem. Cover Sorairo Days, openingu z Gurren Laganna. Tego to ja się nie spodziewałem.
    Za ogół 7/10, założenie świetne i poprowadzenie historii przyzwoite, otwarte zakończenie, pozostaje tylko czekać na drugi sezon.
  • Avatar
    Nanashi 6.03.2015 17:13
    Re: Jak się wyłączy mózg...
    Komentarz do recenzji "Aldnoah.Zero [2015]"
    Przyznał się tylko do tego, że stworzył Aldnoah i pisał od pierwszego do trzeciego odcinka. Co do reszty… wspomniał raz, na swoją obronę, cytuję: „In my original outline, Inaho and the princess have fallen in love, and Slaine takes her away, ending the season!”. Co znaczy mniej więcej tyle, że nie on odpowiada za końcówkę pierwszego sezonu, ale zostawił (najprawdopodobniej) jakiś zarys fabuły. Tak czy owak, samo jego nazwisko wystarcza, by studio odpowiadające za tą produkcję starało się naśladować jego styl.
  • Avatar
    A
    Nanashi 6.03.2015 13:04
    Jak się wyłączy mózg...
    Komentarz do recenzji "Aldnoah.Zero [2015]"
    Ciekaw jestem, ile z tego było zamierzone przez Urobuchiego. A przecież zostały jeszcze cztery odcinki…

    Wracając do pierwotnej myśli. Jak się wyłączy mózg, można oglądać z niemałą przyjemnością. Ot, jeden superoverpowered pilot przeciwko drugiemu, mniej superoverpowered a bardziej scienceb*tch, pilotowi. I to jest całkiem spoko. Nie oglądałem zbyt wielu serii z mechami, ale z tego co spostrzegłem, trójkąty/tragedie miłosne są na topie. Popraw mnie ktoś, jeżeli się mylę.

    Co do tymczasowego rozwoju wydarzeń… szczerze mówiąc, nie mogę się doczekać zakończenia.  kliknij: ukryte 

    Chociaż Urobuchi, lub studio imitujące jego styl, dał nam niemało plot twistów, co mnie trochę martwi.  kliknij: ukryte 
  • Avatar
    A
    Nanashi 28.01.2015 01:03
    Tak ciężko wymyślić temat
    Komentarz do recenzji "Cudowny Park Amagi"
    Pomysł w sumie był. Ot, podupadający park rozrywki, potrzebujący menedżera by wyciągnął biznes z dołka. No i… maskotki…
    Amaburi to całkiem luźna seria, którą można potraktować jako dość miły sposób na zabicie czasu. Niestety, po drodze zdarzyło się parę potknięć, które mogły – i pewnie skutecznie to robiły – zepsuć trochę seans. A mianowicie… cliché. Zrozumiem wszystko, ale takiego natłoku utartych stereotypów, gdzie połowę z nich można by spokojnie odpuścić, za Chiny Ludowe nie pojmę. No i ten felerny wątek…  kliknij: ukryte .

    No cóż, wracając do pierwotnego toku myślenia… Amaburi to luźna seria dla odprężenia. Jeden czy dwa zimne wieczory i kończy się równie pięknie co zaczyna. Nie wiązać szczególnych nadziei ale i nie odrzucać od razu.
    A co do oceny? Sento/10.

    //koniec bezproduktywnego komentarza
  • Avatar
    Nanashi 18.12.2014 22:07
    Re: Ghoul
    Komentarz do recenzji "Tokyo Ghoul"
    W sprawie blond­‑włosego chłoptasia, czyli Nishio… Chodzi tutaj o jego przetrwanie po starciu z Kanekim? Ghoul na jednym porządnym posiłku może przetrwać około miesiąca, więc o samo przetrwanie nie musiał się martwić, ale o te rany, które nie chciały się zagoić. Z tego co wiem, przynajmniej raz odgryzł jej płytki kawałek ciała na ramieniu. Nie jestem w stanie stwierdzić, ile razy to robił, ale z pewnością nie mogło mu to wystarczyć do funkcjonowania w pełni, chociaż pozwoliło mu jako­‑tako się poruszać. (uproszczone wytłumaczenie z mangi:  kliknij: ukryte  To tak w skrócie.) Więcej informacji w mandze <tu wstaw „Polecam, Imię Nazwisko”>.

    Przynajmniej trwałoby to krócej, niż pięć minut Friezy zajmujące parędziesiąt odcinków. A pierwiastek kwadratowy z A to może być całkiem interesująca seria… zależy jak Ishida to rozegra. Tak czy siak, został już tylko miesiąc!
  • Avatar
    Nanashi 18.12.2014 18:05
    Re: Ghoul
    Komentarz do recenzji "Tokyo Ghoul"
    Inna kwestia to przemilczenie kwestii,  kliknij: ukryte . Ta informacja zupełnie zmienia patrzenie na problem współżycia dwóch ras.

    No nie do końca. Nie wystarczy im trochę krwi, by odzyskać pełnię sił. Jeżeli chodzi o sprawę Touki w trakcie walki z Tsukiyamą, to odgryzła mu co nieco z barku, a dostała tyle siły dlatego, że Kaneki był pół­‑ghoulem. Nie bez powodu Tsukiyama szalał na jego punkcie, Kaneki łączył w sobie krew człowieka z funkcjonalnością ghoula. A jeśli ghoul zacznie kanibalizować, to zarówno jak Jason, 'wespnie się na wyżyny'. W tym wypadku musiało to jakoś zadziałać na Toukę.

    A jeśli chodzi o Kanekiego, dostał power upa w ostatnim odcinku, ale niepokonanym koksem nie jest. Przynajmniej w mandze, bo w drugim sezonie nie wiadomo jak będzie. Jeżeli jednak Kaneki podzieli los takich sław jak Naruto, Truskawka czy Son Goku… będzie płacz i zgrzytanie zębów.
  • Avatar
    A
    Nanashi 18.12.2014 14:12
    Flaki z olejem
    Komentarz do recenzji "Tokyo ESP"
    Pomysł ciekawy, historia spartolona, a wykonanie… pozostawiam bez komentarza. Jakoś przebrnąłem przez te 12 odcinków, ale to była mordęga. Ryby nadające ludziom specjalne moce, złoczyńcy używający ich do bliżej nieokreślonych celów, zgraja 'tych dobrych' chcących powstrzymać 'tych złych' poprzez użycie tych samych mocy i latający pingwin… Okej, spoko, może być. Tylko dajcie mi trochę zapierającej dech akcji, a nie ciągnijcie to tempem żółwia, jak gdyby ta seria miała 26 odcinków zamiast 12.
    Po pierwszym odcinku byłem optymistycznie nastawiony. Okej, powolna akcja, niejasne wydarzenia, jako takie wprowadzenie do świata przedstawionego. Zazwyczaj po czymś takim akcja powoli zaczyna przyśpieszać, jest więcej wyjaśnień, po czym wbija piąty bieg i przeprowadza nas przez całą resztę wydarzeń w godnym tempie, w sposób, przez który nie można się doczekać następnego odcinka. Tutaj tego zabrakło. Tokyo ESP ciągnie się ślimaczym tempem od początku do końca. Szczerze mówiąc, miałem uczucie podobne do czasu, kiedy oglądałem ChaoS;HEAd. Nie idzie oglądać więcej niż jednego odcinka podczas jednej sesji, bo po prostu można przespać większość 'akcji'.
    Za to zakończenie było jednym z najgorszych, jakie widziałem. Deus Ex Machina, na widok którego widz zadaje sobie pytanie 'że co?' i nie dostaje na nie odpowiedzi. Co gorsza, zostawia dość dużo miejsca dla ewentualnej kontynuacji.
    Jak dla mnie 2/10. Punkt za pingwina, drugi za Yousei Teikoku.
  • Avatar
    A
    Nanashi 9.12.2014 17:12
    Tak trochę... dwojako.
    Komentarz do recenzji "Tokyo Ghoul"
    Tokyo Ghoul to anime nie rażące zbytnio wybitnością, choć naprawdę przyjemnie się je oglądało. No, może pomijając cenzurę, bo jej nadmiar był naprawdę irytujący.
    Pokrótce, po seansie miałem taki niedosyt, że od razu wziąłem się za mangę. I nie żałuję. W anime zostało pokryte około 70 chapterów mangi liczącej ich 143, więc nic dziwnego, że adaptacja zakończyła się cliffhangerem. Niestety, nie dane nam jest zobaczyć ekranizacji pozostałych chapterów – ponieważ kontynuacja anime, zapowiedziana na styczeń 2015 (24 odcinki) nie będzie opierać się na mandze, a opowie historię w alternatywnej rzeczywistości, czyli oryginalną historię napisaną przez nie kogo innego jak samego Ishidę Sui, twórcę Tokyo Ghoula. Może pójść zarówno dobrze jak i źle, ale wiem jedno – tych, którzy mangi nie przeczytali, omija naprawdę interesująca i wciągająca historia.

    Pomijając mangę i różnice między nią a jej adaptacją ( kliknij: ukryte ), anime to dość solidny kawałek roboty. Soundtrack był naprawdę dobry, tak jak i animacja i graficzne aspekty. Niestety, gorzej prezentuje się to od strony fabularnej. Wątki zostały pomieszane, przez co anime rozwija się w tempie, bądź co bądź, ślimaczym, zaś ostatnie odcinki zostały opowiedziane z prędkością, jakby to powiedzieć, karabinu maszynowego, przez co widz ma po seansie sporo pytań.
    Pokrótce, na plus jest generalnie wszystko, jest to oryginalna pozycja na jeden czy dwa wieczory, która oferuje naprawdę wiele, między innymi rozwój postaci, który, w przypadku Kanekiego, jest wręcz biegunowy (co, niestety, nie zostało bardziej rozwinięte, ale to przez brak pozostałego czasu antenowego na takie rzeczy). Na minus cenzura i nie do końca dobrze opowiedziana historia – to tak, jakby wczesne odcinki przygotowywały nas powoli na to, co dzieje się w ostatnim.

    Koniec końców. Anime na 8/10. I, na miłość boską, dajcie mandze szansę. W tej historii dzieje się dużo, dużo więcej niż pozornie widać.
  • Avatar
    Nanashi 10.11.2014 11:28
    Re: Szacunek dla Slovy
    Komentarz do recenzji "Aldnoah.Zero"
    Ciekaw jestem, jak wiarygodna jest ta anegdota (@spider_jerusalem)... Bo jeśli się nie mylę, zdania zaczyna się od dużych liter, zbędne przecinki się wywala a powtórzeń się unika. A do tej pory spotkałem tylko jeden typ ludzi popełniających takie błędy – gimnazjalistów – choć i u nich to rzadkość.
    Co do faktycznego sensu wypowiedzi: „brown nosing”, jak to sprytnie ująłeś, to nie jest, bo niby co miałbym na tym zyskać; recenzja jest jak najbardziej rzetelna – ale skoro nawet jej nie czytałeś to nie masz prawa tego wiedzieć.
  • Avatar
    R
    Nanashi 9.11.2014 21:21
    Szacunek dla Slovy
    Komentarz do recenzji "Aldnoah.Zero"
    Blok komentarzy wypełniony nienawiścią… jak tak można? Przyznam bez bicia, że wszystkich komentarzy od początku do końca nie przeczytałem, bo się nie da, ponieważ nie są ani błyskotliwe, ani ciekawe…
    Rozumiem, podobało wam się anime. Rozumiem, nie zgadzacie się z oceną. Sam również uważam, że 2/10 to mało dla produkcji takiej jak Aldnoah.Zero, jak również przyznaję się, że seria ta mi się podobała – ot, dość miłe dwunastoodcinkowe coś dla zabicia czasu. Nie będę się rozpisywał, bo nie o to mi w tym momencie chodzi. Porównajcie sobie recenzję Aldnoah.Zero do jakiejś innej recenzji ocenionej na 2. Jest różnica? I owszem. Nie śmiem zapytać, ile recenzentowi zajęło napisanie tego imponującego w rozmiarach bloku tekstu. „Ale zaraz”, powiecie, „każdy może napisać referat na parę kartek A4 jak bardzo czegoś nienawidzi bez większego wysiłku”. Może i racja. Ale na pewno nie każdy zrobi to tak skrupulatnie jak Slova. Ów recenzent, obiekt waszej nienawiści, poświęcił, jak wierzę, naprawdę dużo czasu, przygotowując recenzję, która wyjaśnia wszystko odnośnie oceny. A wystarczy przeczytać, by zrozumieć.

    W skrócie. Nie wiecie dlaczego wystawił 2, to zanim zaczniecie się mądrzyć, przynajmniej przeczytajcie jego wypociny. Dokładnie do tego samego zachęca was recenzent w pierwszym akapicie. Jeżeli chodzi o mnie, po przeczytaniu recenzji mam naprawdę duży szacunek dla Slovy. Niewielu dałoby radę napisać tak pokaźną recenzję, a co dopiero recenzję dwunastoodcinkowego anime, które na zbyt dużą ocenę nie zasłużyło.
  • Avatar
    A
    Nanashi 27.10.2014 08:52
    Ile można
    Komentarz do recenzji "Seirei Tsukai no Blade Dance"
    To jedyne pytanie, które mam ochotę zadać po seansie – ile można? Tsundere zazdrosna nie wiadomo o co (gdzie tą zazdrość, zazwyczaj motyw komediowy do uzupełnienia obrazu tsundere, tutaj rozciągnięto do praktycznie melodramatu), garstka dziewczyn skupiająca się wokół protagonisty (żeby wkurzyć tsundere, a jakże), retrospekcje nie wprowadzające praktycznie nic do fabuły… nie wiem jak w ogóle to wytrzymałem.

    Żeby zbytnio nie przeciągać – dla mnie ta seria straciła cały potencjał w momencie, gdy nasz protagonista, Kamito,  kliknij: ukryte . W miarę, jak w Zero no Tsukaima taka postać rzeczy działała, a Louise z odcinka na odcinek stawała się mniej nieznośna, tutaj to jakby zadziałało w drugą stronę. Overly attached tsundere? Pewnie, wsadźmy motyw „Mój Kamito” co odcinek. Dramat? Będzie nudno, rozdmuchnijmy to do rozmiarów melodramatu bez żadnego powodu. Historia innych bohaterek? Proszę bardzo, pod warunkiem że w momencie, w którym zaczyna robić się interesująco, wsadzimy tsundere i zrobimy z „w końcu jakiegoś fajnego odcinka” taki bardziej przeciętny i wiejący dramatem.  kliknij: ukryte 

    Szczerze mówiąc, odniosłem wrażenie, że scenariusz do tego został napisany przez osobę mającą obsesyjne wręcz zainteresowanie wszelkiego rodzaju tsundere, lub osobę, która zbytnio utożsamiła się z postacią Claire. I tylko przez to ta seria dostałaby ode mnie jakieś 2­‑3/10. Jednakże, po przeczytaniu wcześniejszych komentarzy, postanowiłem zapoznać się z LNką wspomnianą przez Kamiyana i Genzerum. Jeżeli gdzieś znajdzie się wytłumaczenie, to tylko tam. I w zależności od tego, jakiej jakości to wytłumaczenie będzie, podejmę decyzję, czy dać tej serii drugą szansę i czekać, mając nadzieję na ekranizację dalszej historii.
  • Avatar
    Nanashi 21.08.2014 20:39
    Komentarz do recenzji "Toradora!"
    Jak masz z początkiem problem, to daj sobie spokój. Nie wytrzymasz napięcia pod koniec serii. W miarę jak przez większość serii mamy komedię, trochę random humoru, cukier, słodkości i różne śliczności z budującymi się uczuciami między protagonistami… to pod koniec tak ślicznie nie będzie.
    Jeżeli chcesz pociągnąć to dalej, to spróbuj zignorować irytującą Taigę i szukać powodu do śmiechu w różnych sytuacjach, miejąc nadzieję na lepsze jutro. Jak nie dasz rady, po prostu się nie zmuszaj i odstaw na półkę – może kiedyś z ciekawości po to znów sięgniesz?

    Sam miałem problemy z niektórymi seriami. Jak na przykład Code Geass (które okazało się jednym z lepszych jakie kiedykolwiek oglądałem). W takich przypadkach po prostu odstawiam, mija jakieś pół roku a ja jestem ciekawy czemu to odstawiłem, więc odpalam i kończę.
  • Avatar
    Nanashi 21.08.2014 18:13
    Re: zakonczenie - kotlina
    Komentarz do recenzji "Danganronpa: Kibou no Gakuen to Zetsubou no Koukousei The Animation"
    Przy tak małej ilości odcinków trudno o ominięcie niedomówień. 5 chapterów z gry, w której przejście jednego zajmuje od 3 do 6 godzin, upchnięto w 13 odcinkach – w dodatku tak nieudolnie, że akcja leci na łeb na szyję aby tylko dotrzeć do zakończenia. W grze, na szczęście, aż tak wyraźnych niedopowiedzeń nie było, wszystko było spójne, a jeśli poświęciło się wystarczającą ilość czasu niektórym postaciom w czasie wolnym, można było dowiedzieć się o wiele więcej, niż pytaliśmy.
  • Avatar
    Nanashi 21.08.2014 18:02
    Komentarz do recenzji "Danganronpa: Kibou no Gakuen to Zetsubou no Koukousei The Animation"
    Gra leci jednoliniowo. Jeśli coś po drodze przegapisz lub źle wywnioskujesz, to po prostu na Class Trialu wybiorą Ciebie i game over (poza tym, samo założenie gry nie pozwala na nieliniowość – przy wybraniu złej osoby giną wszyscy). Jedyne, co można w tłumie uznać za jakiś ułamek odmienności, to czas wolny – wtedy sam wybierasz, co robisz, z kim rozmawiasz, gdzie idziesz itd. Tyle, że w anime tego czasu wolnego fizycznie nie ma. Gna tempem karabinu maszynowego i zanim dobrze skończy się jedna część zagadki (chapter w grze), od razu mamy następną.

    Według mnie ekranizacja jest w sumie głównie dla osób, które z grą styczności nie miały – mnie osobiście wynudziło na śmierć, jako że nie ma w tym zbyt wiele tego, co mogłoby zwrócić uwagę widza. Ot, postaci narysowane trochę inną kreską, przyspieszone wydarzenia, reszta to kalka z gry (nawet wykorzystano elementy UI!). Wiem, narzekam, ale miałem niestety przyjemność zapoznać się z grą.

    Jedyne, co uznałem tu za plus, to ending. Hero Chiryouyaku to utwór przyjemny i chwytliwy, a i pomysł na wizualne upiększenie napisów końcowych wypalił.
  • Avatar
    Nanashi 17.08.2014 09:01
    Re: Wywalić tych pseudo recenzentów
    Komentarz do recenzji "Hidan no Aria"
    *Odpuścić, ale jesteś na dobrym tropie. ^^ Chociaż czasami wystarczy potraktować recenzję z przymrużeniem oka, i od razu lepiej się czyta.
    Poza tym: recenzja, to, mimo że względnie obiektywna, zawsze jednak opinia jednej osoby, więc radziłbym poczytać komentarze zamiast recenzji i kierować się nimi przy wyborze następnego anime do oglądania. Lepiej na tym wyjdziesz.
  • Avatar
    Nanashi 12.08.2014 17:05
    Komentarz do recenzji "Sword Art Online"
     kliknij: ukryte 
  • Avatar
    Nanashi 11.08.2014 11:46
    Re: Yyy...
    Komentarz do recenzji "Tokyo Ravens"
    Strike the Blood aż tak złe nie było. Prawda, to gniot, i nie należy go traktować aż tak serio, aż sama seria sugeruje by go traktować, ale nie był na tyle zły, by mieszać go z błotem. Na 8/10 nie zasłużył (tym bardziej za muzykę, endingi były do bani – całkowicie nie pasowały do klimatu serii, opening numer 1 prawdopodobnie został potraktowany ulgowo, tylko dlatego że wykonywała go Kishida Kyoudan – ale nawet jeśli, to wizualnie jest po prostu zerżnięty z Highschool of the Dead, wykorzystując podobne elementy do podobnych momentów w utworze. O drugim openingu, który próbuje być tym, czym nie jest, nawet nie wspomnę), ale poniżej solidnej piątki bym nie schodził.

    Co do Tokyo Ravens, obydwa zestawy utworów mi się podobały. X­‑encounter wizualnie na kolana nie rzuca, ale utwór jest przyjemny dla ucha – to samo można powiedzieć o ~Outgrow~. Pierwszy ending jest trochę dobijający, próbując wywołać pozytywne emocje na siłę, ale drugi to czysta poezja – Kawada Mami znów pokazuje, na co ją stać. Sama fabuła nie jest jakoś szczególnie ambitna, ale oparta na dobrym pomyśle, co się ceni, to samo można powiedzieć o postaciach – każda spełnia powierzoną jej rolę, no, może oprócz okularnika, który po prostu przewijał się między kadrami, nie wiadomo czego szukając. Zakończenie boli, bo jest napisane na kolanie. Nagłe przyspieszenie akcji, seria próbuje wszystko zamknąć na łeb na szyję, a faktyczny koniec to tak praktycznie nie koniec, a jedno z dwóch – reklama mangi albo zapowiedź kontynuacji. Lub obydwa. Naciągnę na 7.5/10, bo całkiem zgrana całość.

    Co do samego Tanuki, mój kolega parę lat temu wyraził się dość trafnie – Polacy nie powinni brać się za recenzjowanie czegoś, czego nie rozumieją. Więc i same recenzje biorę nie tyle na poważnie, co po prostu jako opis anime, sugerując się bardziej komentarzami, czy powinienem wziąć się za oglądanie, czy może nie. I w większości przypadków moje oceny rozmijają się z ocenami recenzenta o przynajmniej dwa oczka – co może być przyczyną albo tego, że mam niskie standardy, albo po prostu tego, że Tanuki uważa się za dużą korporację i musi rozebrać każdą serię na czynniki pierwsze, zamiast być skromnym serwisem, który ma za zadanie pomóc widzowi w wyborze, które anime warto, a którego nie warto zobaczyć.
  • Avatar
    A
    Nanashi 11.08.2014 01:26
    Otokonoko!
    Komentarz do recenzji "Ryuugajou Nanana no Maizoukin"
    Seria całkiem pozytywna. 11 odcinków, czyli akurat na jeden/dwa wieczory – co jednak nie wystarcza na wyczerpanie tematu, co wiąże się z niemałym niedosytem. Ale to akurat norma. Przyjemny dla ucha i oka opening, gdzie mimo ostrego nadużycia engriszu utwór wpadł mi w ucho i nie sposób go przewinąć. Historia na kolana nie powala, aczkolwiek wystarcza na przełknięcie serii w całości. Postaci, niektóre kompletnie bezbarwne, inne natomiast aż nazbyt kolorowe to dość zgrana mieszanka. Protagonista, poza popędem, ma również mózg i potrafi go użyć, Nanana, poza uwielbieniem do puddingu i gier, ma drugie dno, meitantei Tensai nie jest geniuszem tylko z imienia, Yukihime, choć trochę szkoda, że nie dostała się do grona pierwszoplanowych bohaterów, robi dobrą robotę jako cliche wypełniacz do tła… a co do trapa, to nie jestem nawet do końca przekonany czy to rzeczywiście jest trap.

    Generalnie rzecz biorąc, główną bolączką jest sam fakt, że seria jest tak krótka. Niektóre postaci nie dostały nawet połowy czasu antenowego, na jaki zasłużyły, pewne wątki wręcz krzyczą o dokończenie a i pomysł z dungeonami moim zdaniem wypalił – więc można by i przedłużyć serię choćby dokładając ich trochę.

    Miła seria, zostawia niedosyt, a mimo to jest naprawdę solidną porcją lekkiej, przyjemnej rozrywki na nudny wieczór.
    Za sam przyjemny charakter serii (co od obejrzenia Mikakunin de Shinkouhei naprawdę rzadko mnie spotyka), dam solidne 8/10. Naprawdę, można przeboleć wszystkie niedociągnięcia i czerpać dużą przyjemność z seansu.