x
Tanuki.pl korzysta z plików cookie w celach prowadzenia
reklamy, statystyk i dla dostosowania wortalu do
indywidualnych potrzeb użytkowników, mogą też z nich korzystać współpracujący z nami reklamodawcy.
Korzystając ze strony wyrażasz zgodę na używanie cookie zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki.
Szczegóły dotyczące stosowania przez wortal Tanuki.pl
plików cookie znajdziesz w
polityce prywatności.
a) chaotyczne
b) znośnie, acz tylko znośnie, zanimowane
c) urwane
d) poszatkowane fabularnie
Czyli taka sobie reklamówka powieści, która zupełnie się nie sprawdza jako samodzielna produkcja. Co prawda główny bohater miał jak na mój gust potencjał (choć, jednocześnie był sztampowy, ale przynajmniej była to zapomniana od kilku sezonów sztampa), podobnie jak mało oryginalny świat przedstawiony, ale nie było możliwości by to się rozwinęło. Jedyny wyraźny plus jaki widzę, to przewijająca się przez tą produkcję piosenka – sztandarowy j‑popik ale z pazurem i melodyjny. Nie polecam.
Jeżeli przestraszyłeś się cienia po obejrzeniu Ringu, Yami Shimbai powinno ci się spodobać. Ja jestem bardzo zadowolona i zachwycona oprawą audiowizualną. Dla tego, choć powinnam obniżyć ocenę za tych kilka słabszych odcinków, wyciągam ją na 7/10 i daję rekomendację. Na mroczny wieczór jak znalazł.
Czy polecam? Nie. Nie jest to tragiczne anime, miłośnikom brutalności może się nawet spodobać, ale jednocześnie nie ma nic, co by je wyróżniało na plus. A i w tym okresie powstawały dziesiątki lepszych wariacji na ten temat. Moja rada? Poszukajcie czegoś innego, na Baoha szkoda czasu.
Animacja, jak to w Anime Mirai, piękna, cudowne tła i przyjemna piosenka przewodnia. Do tego brat pożyczył mi swój sprzęt do odtwarzania filmów, a ma naprawdę przyzwoity, i mogłam się w pełni rozkoszować oprawą. Pewnie, gdybym była recenzentem oceniłabym to niżej, a tak mogę mieć w nosie obiektywizm i dać tej krótkiej produkcji tyle ile chcę. I szczerze polecić.
Re: Kurczaki
No, ale wracając do Crystal, źle nie było, choć część moich obaw się potwierdziła. Po pierwsze czuję niezbyt duży budżet – statyczne, choć śliczne, i niezbyt szczegółowe tła, brak statystów, chwilami nienajlepsza animacja. Trochę razi też plastikowość postaci i ogólna sztruczyzna – jak określiła to moja przyjaciółka, wygląda to jak gra na androida.
Za to podobała mi się muzyka, nawet opening wpadł mi w ucho. Podobały się motywy kwiatowe i plansze – z tytułowa, eye catch. Były bardzo klimatyczne i naprawdę piękne. Również taki drobiazg, jak nieznaczna zmiana kroju sukienki Serenity – wreszcie nie wygląda jak w koszuli nocnej. Miłym ukłonem jest zatrudnienie Kotono, podziw jak jej się udało, zagrać 14‑latkę. Może trochę momentami przeszarżowała, ale ogólnie było lepiej niż się spodziewałam. Co jeszcze? Jedite wreszcie wyglądający jak bizon, a nie prosię w blond peruce. I ta radocha, jak Mamoru stał we fraku przed sklepem (krzyk „Sebastian” mimowolnie wyrwał się z mych ust). No i Ami w ostatnim ujęciu (ulubiona czarodziejka mojej innej przyjaciółki). Ogólnie jest na plus, ale z oceną wstrzymam się tak do 10 odcinka. Zbyt wiele niepokoju wzbudziły we mnie wymienione wyżej elementy.
Re: Kurczaki
Co do samego „Inugami‑san to Nekoyama‑san” to jest to sympatyczna, głupiutka i prościutka historyjka, a właściwie zbiór historyjek, z uroczymi bohaterkami i słodką grafiką. Shoujo‑ai, wbrew tagom, nie jest tutaj jakoś zbyt wiele (choć, paradoksalnie, stanowi główną oś większości gagów), humoru oceniać się nie podejmę, bo to indywidualna sprawa. Mnie dość bawił, ale raczej na „lekki uśmiech” niż szczery śmiech. Nie jest to seria wybitna, ale niezła na odstresowanie. Taka sympatyczna głupotka, o której za pół roku pewnie nie będę pamiętała. Może poza idiotyczną, ale chwytliwą piosenką z endingu.
Wracając do Jeża, to naprawdę dobra OVA. Nawet bardzo dobra. Pozbawiona prostego podziału na dobro i zło, trochę nawet kontrowersyjna i bardzo wciągająca. Szczerze polecam, choć wiem, że większości współczesnych fanów się nie spodoba. W końcu czym są problemy przedstawionych tu postaci, wobec nastolatków ratujących kolejny świat i gromadzących kolejny harem?
Re: Rurouni Kenshin
Biorąc pod to wszystko pod uwagę, nie znajduję w Cyclops Shoujo Saipuu żadnych zalet. Nie polecam, bo ani to zabawne, ani ładnie narysowane, za to zupełnie niesmaczne.
P.S.
Czy tylko mi koleś z kośćmi przypomina Giovanniego z Dogsów? Podobna fryzura, okulary i wywołuje podobną chęć dania mu po mordzie.
Co do samej „Pupy” – podobały mi się tła, opening był po prostu cudny – użyte w nim grafiki były piękne, pomysł z misiami psychodeliczny i ciekawy. Zaś cała reszta – jak pisałam wyżej, na śmiech i wzruszenie ramionami. Do tego z dziwną i niepotrzebną cenzurą. Ja wiem, niektóre sceny były bardzo mocne, ale w horrorze takie właśnie powinny być. Miały straszyć! A do tego nie potrzeba cenzury.
Nie polecam, nie odradzam, ale więcej niż 3/10 przy całej dobrej woli dać nie mogłam. I zostaję z postawionym na początku pytaniem.
to było... głupie
Dałam aż 3/10 bo mimo wszystko widziałam dużo gorsze rzeczy. Ale na prawdę, te 25 minut jest po prostu straconych. Nawet nie miałam frajdy z oglądania podłego anime. Nic nie miałam.
Kolejny zarzut jest bardziej osobisty – i odnosi się też do seriali – po prostu wszystkie trzy części przygód załogi z Black Lagoona są dokładną kopią mangi. Tak się złożyło, że właśnie skończyłam czytać komiks i wtórność po prostu razi. Wiem, dla wielu będzie to zaleta, zobaczyć znane przygody w ruchu, ale ja od kina sensacyjnego wymagam, by choć trochę mnie zaskakiwało, a przy takich założeniach jest to niemożliwe. Poza tym świat wykreowany jest tak bogaty, że bez trudu można by wymyślić nowe przygody/ zmienić częściowo stare / dać jakiekolwiek nowe sceny.
Lubię Black Lagoona, lubię filmy sensacyjne, lubię końską dawkę animowanej przemocy i przerysowania, ale jakoś Krwawego Szlaku Roberty nie polubiłam. Był zbyt poważny, jak na przyjętą konwencję, i zbyt przewidywalny. Ale to tylko moje prywatne zdanie i każdy widz może mieć zupełnie inne odczucia. I mimo narzekania proponuję sprawdzić samemu, czy ostatnia (?) część przygód wesołej trójki piratów się spodoba czy nie. Ja daję 6/10 ale zachęcam do obejrzenia. Bo jedno trzeba przyznać – widowiskowe to to było.
Bohaterki są niesamowicie naturalne i mimo krótkiego czasu trwania sprawiają wrażenie dużo bardziej żywych i naturalnych postaci niż w niejednym serialu.
Jedynym minusem jaki zauważyłam był projekt postaci – zwłaszcza u tej rudej raził mnie sposób rysowania oczu. Ale poza tym, jestem jak najbardziej na tak – mi jako miłośniczce starych anime ani animacja, ani tła, ani stylistyka postaci nie przeszkadzały, choć zdaję sobie sprawę, że mogą razić przyzwyczajonych do współczesnych produkcji.
Pierwotnie dałam 7/10, ale po namyśle podwyższam do 8. Za przeuroczy, ciepły klimat, ciekawą fabułę, żywe postaci i maskotkę SailorMoon z drugiego odcinka.