Tanuki-Anime

Tanuki.pl

Wyszukiwarka recenzji

Dango

Komentarze

thorn

  • Avatar
    thorn 9.01.2016 23:43
    Re: Nie rozumiem, ale nie muszę.
    Komentarz do recenzji "Hyouka"
    To ja tylko dorzucę mały kamyczek do ogródka Hyoki (bo przy serii wymiękłem w połowie, a robiłem dwa podejścia). Strasznie mnie irytował rozstrzał pomiędzy atmosferą budowaną wokół rozwiązywania zagadek a tym jakich spraw one dotyczyły. Bo wokół tajemnic dość błahych tworzono taki klimat, jakby bohaterowie tropili co najmniej seryjnych morderców albo pojedynkowali się na intelekty z geniuszami zła, a nie szkolnym złodziejaszkiem.

    No i poza tym dla mnie osobiście momentami mocno wiało nudą przy co większym natężeniu scen gadanych. No, ale to już bardziej indywidualny zarzut, nie wszystkich musi ciekawić to samo :>
  • Avatar
    A
    thorn 8.01.2016 19:40
    Komentarz do recenzji "Miasto beze mnie"
    Ależ to było ładne. Nie wiem jak długo utrzymają taki poziom oprawy, ale oby jak najdłużej.

    A poza tym to fajny odcinek wprowadzający, zaskakująco sporo konkretnej akcji, nie przegadany. Jedyne co mnie nieco uwierało to dość flegmatyczne podejście głównego bohatera do swojej mocy. Jakby chodziło o szybkie obieranie ziemniaków a nie podróże w czasie :v
  • Avatar
    thorn 5.01.2016 14:04
    Re: dlaczego dycha
    Komentarz do recenzji "Toradora!"
    Romantyczność tej sceny była tak przytłaczająca, że dla wszystkich perspektywa złamania nóg zeszła na dalszy plan :vv

    A serio, to nawet mi to trochę zgrzytnęło. Ot, taka tam ryska.
  • Avatar
    thorn 3.01.2016 22:38
    Re: dlaczego dycha
    Komentarz do recenzji "Toradora!"
    Czyli postać Taigi, która ma zadatki na psychopatkę to minus serii, a obsada SD, gdzie można by rozdać parę kompletów legitnych „żółtych papierów” to już „charaktery postaci jak najbardziej prawdopodobne pod względem psychologicznym”? ;d

    Ale abstrahując od tego- Ciebie drażnią charaktery, które innym się podobają. Kwestia gustu, nie ma tu raczej pola do dyskusji.
    Analogicznie, jeżeli te braki w realizmie widzisz w Twoim zdaniem słabo skonstruowanych postaciach, to też raczej nie pogadamy (chociaż zabij mnie, nie wiem gdzie tego brakującego realizmu szukać).

    PS. Moim zdaniem School Days miało potencjał na naprawdę dobrą serię z mrocznym twistem. Ale niestety niepohamowana chuć głównego bohatera przykryła absolutnie wszystko.
  • Avatar
    thorn 3.01.2016 22:15
    Komentarz do recenzji "Kill La Kill"
    No przynajmniej samo zakończenie i tu i tu pociągnięte podobnie,  kliknij: ukryte 

    A soundtrack też propsuję. A jeszcze bardziej bym propsował jakby sobie dali spokój z rapem w „Don't lose your way”.
  • Avatar
    thorn 3.01.2016 20:17
    Komentarz do recenzji "Kill La Kill"
    Potwierdzam. KlK to taki pozytywny mózgotrzep- jak ktoś nie da się porwać, tylko zacznie rozkładać odcinki na czynniki pierwsze, to nie będzie miał z tej serii frajdy. Podobnie jak z No Game No Life albo TTGL.

    A jeszcze odnośnie tego ostatniego. Chociaż nie sposób uciec od porównywania z KlK, to wydaje się, że obie serie uderzają do trochę innej widowni, nawet jeśli bazują na mega zbliżonym schemacie: TTGL ma w przerwach między radosną rozwałką więcej dramatyzmu, którego w KlK aż tak się nie odczuwa.
  • Avatar
    thorn 29.12.2015 17:37
    Re: dlaczego dycha
    Komentarz do recenzji "Toradora!"
    Dobry hejt nie jest zły, o ile zasłużony i w odpowiednich proporcjach :>
  • Avatar
    A
    thorn 28.12.2015 17:51
    dlaczego dycha
    Komentarz do recenzji "Toradora!"
    Toradora to jeden z tych kilku obejrzanych tytułów, które odgrzewam sobie przynajmniej raz do roku. Za każdym razem, gdy znowu odpalam pierwszy odcinek myślę sobie, że tym razem na pewno obędzie się bez hype’u. Że teraz na chłodno wyłapię wszystkie błędy serii i zakończę mierny żywot fan boya.

    Cóż, niedawno skończył się ostatni odcinek, a wraz z nim moje złudzenia. Werdykt pozostaje, jak co roku, ten sam- Toradora broni się absolutnie na wszystkich frontach i praktycznie nigdzie nie daje sobie nigdzie wetknąć szpili.

    Zasługuje na wysoką ocenę za bohaterów, ani jakoś specjalnie skomplikowanych ani złożonych, ale naturalnych i wiarygodnych w swoich poczynaniach, reakcjach i emocjach. Przy całej swojej „normalności” główni protagoniści serii zostali jednocześnie wyposażeni w unikatowe dla nich problemy, spojrzenie na świat, systemy wartości. Dzielą się nimi z widzami i między sobą w licznych dialogach i wewnętrznych monologach, których naprawdę w żadnym momencie nie chce się przewijać albo pomijać.

    Zasługuje na wysoką ocenę za historię, która zabiera widza na przejażdżkę po wszystkich możliwych scenach z życia szkolnej bandy znajomych. Zawartość fillerów- minimalna. Bywa wesoło, smutno, poważnie, refleksyjnie. Z całą pewnością nie jest to historia jednej emocjonalnej barwy albo jednego głównego motywu. Przy tym wszystko w Toradorze ładnie się ze sobą klei w logiczną fabularną całość.

    Zasługuje na wysoką ocenę za to, że jest doskonałą komedią, z szerokim wachlarzem gagów. A to nie zawsze udaje się osiągnąć, z główną bohaterką jako modelową tsundere, która lubi często gęsto wyżywać się na innej pierwszoplanowej postaci. Ale tutaj takie sytuacje nie ściągają na siebie przeważającej części żartów.

    Zasługuje na wysoką ocenę za to, że wszędzie gdzie było trzeba, seria kładzie kawę na ławę. Żadnych niedopowiedzeń, wątpliwości boleśnie zawieszonych w powietrzu. Koniec końców w zasadzie każdy wie, kto do kogo czuł/czuje mięte. Za tym idzie kolejna, sympatyczna zwłaszcza dla „zachodniego” widza rzecz.  kliknij: ukryte 

    Zasługuje na wysoką ocenę za to, że reżyser i scenarzyści naprawdę wiedzą jak dobrze podać plottwisty lub wyjątkowo emocjonalne momenty z fabularnej karuzeli. Poziom tychże sztuczek- Houdini łamany przez Copperfielda.

    Zasługuje na wysoką ocenę za to, że jest serią pełną dyskretnego ciepła i mądrości, przemyconych zwłaszcza w końcowych odcinkach.

    Zasługuje na wysoką ocenę za to, że to wszystko co wymieniłem powyżej podaje w świetnej oprawie audio­‑wizualnej. Wspaniale oddano zwłaszcza emocje bohaterów, a animacja poradziła sobie także z co bardziej dynamicznymi scenami (postacie nabiegały się przez 25 odcinków tyle, jakby próbowały rzucić rękawicę Forestowi Gumpowi). Openingi i endingi raczej wpadają w ucho, pierwszy zestaw bardziej żywiołowy i beztroski, drugi- uderzający w poważniejsze, nostalgiczne tony. Pomiędzy nimi kilkanaście melodii tła- wszystkie co najmniej porządne, a niektóre nawet bardziej niż to („Lost my pieces” chociażby)

    Zasługuje na wysoką ocenę za pracę seiyuu, która sprawia, że zdawanie się na dubbing powinno być poczytane jako grzech, co najmniej ciężki.

    Na koniec zaś, dla mnie, zasługuje na najwyższą możliwą ocenę, ponieważ Toradora kupiła mnie całkowicie: zżyłem się z bohaterami, ich przeżyciami i kłopotami a sama historia, nie odrywająca się specjalnie od dość przyziemnych tematów i wydarzeń, które każdy pamięta ze szkolnych lat, zabrała mnie jak zwykle w fantastyczną podróż.

    Szczerze współczuję tym, którzy z wrodzonej alergii na tsundere odbili się od Toradory, bo moim zdaniem naprawdę tracą kawał dopieszczonego w najdrobniejszych szczegółach anime.
  • Avatar
    A
    thorn 15.12.2015 15:36
    Komentarz do recenzji "Gakkou Gurashi!"
    Po pierwszych odcinkach- łączenie ognia z wodą, nie wiem czy to wypali.
    Po połowie- w sumie nie jest tak źle.
    Po ostatnim epku- dajcie wincyj!

    W trakcie oglądania zaskakująco szybko znikło u mnie poczucie, że coś mi przy tej serii „zgrzyta między zębami”, które wynikało z faktu  kliknij: ukryte 

  • Avatar
    A
    thorn 23.11.2015 00:19
    Komentarz do recenzji "Shigatsu wa Kimi no Uso"
    Historia prosta jak drut i obficie grająca różnymi schematami, ale przy tym ciepła i w przyjemny sposób nostalgiczna. Szczerze myślałem, że na koniec będę miał ochotę doczepić się do wielu rzeczy: momentami przeciągniętych scen koncertowych, nadmiaru postaci (każda z obowiązkowym background story) czy czegoś tam jeszcze innego.

    Ale koniec końców jakoś mi się to wszystko ładnie złożyło do kupy. Nie rzucałem się co prawda na każdy kolejny odcinek z niewiadomo jakim zapałem,  kliknij: ukryte . Ale było bardzo sympatycznie. Pewnie na moją korzyść zadziałał też sposób w jaki podano tematykę związaną z muzyką klasyczną, ćwiczeniami, koncertami- romantycznie i emocjonalnie, w sam raz dla laika w tych kwestiach. Ominęło mnie zgrzytanie zębami na to, czy jakieś kwestie nie zostały nadmiernie uproszczone albo wykrzywione.

    PS: OP1- genialny, moja prywatna ścisła topka.
  • Avatar
    thorn 5.10.2015 23:39
    Komentarz do recenzji "Non Non Biyori Repeat"
    Chyba właśnie „stare konie” (no offence ;d), dla których beztroskie dzieciństwo to już tylko mniej lub bardziej odległe wspomnienie, docenią tę serię przede wszystkim. Lekka, przyjemna, spokojna, ale też bardzo nostalgiczna i melancholijna (w taki ciepły sposób). U mnie na pewno zadziałała jak mini wehikuł czasu.
  • Avatar
    thorn 13.07.2015 22:42
    Re: Rozmowa
    Komentarz do recenzji "Yahari Ore no Seishun Love Come wa Machigatte Iru. Zoku"
    Dzięki. No to się naczekamy.
  • Avatar
    thorn 13.07.2015 14:26
    Re: Rozmowa
    Komentarz do recenzji "Yahari Ore no Seishun Love Come wa Machigatte Iru. Zoku"
    A jest ktoś na bieżąco z LN? Są jakieś oznaki rozstrzygnięcia tego trójkąta?
  • Avatar
    thorn 3.04.2015 20:16
    Komentarz do recenzji "Yahari Ore no Seishun Love Come wa Machigatte Iru. Zoku"
    No nie obraziłbym się gdyby wątek romantyczny dostał jakieś jednoznaczne rozstrzygnięcie. Ale na razie to wróżenie z fusów.
  • Avatar
    A
    thorn 14.02.2015 23:33
    Komentarz do recenzji "Sword Art Online II"
    No i w końcu zmęczyłem. Anime potwierdziło tylko to, co dało się wyczuć w nowelce- MR to paradoksalnie najlepszy arc z tych wszystkich trzech.
  • Avatar
    A
    thorn 21.12.2014 01:36
    Muzyka
    Komentarz do recenzji "Shiki"
    Bardzo dobra seria z fenomenalną, moim zdaniem, ścieżką dźwiękową. Op i ed dają radę, ale dopiero to co wnoszą kompozycje Yasuharu Takanashiego wgniata w fotel. Może i powtarzalne to i oparte w gruncie rzeczy na jednym motywie, ale nadal niebywale klimatyczne i świetnie wpasowujące się w klimat serii.

    Nawet tym, którzy nie zamierzają się za Shiki zabierać polecam poświęcić kilka minut i przesłuchać sobie z ost'a np. „Day and Night” albo „Shi­‑ki”. Dla mnie eargasm.
  • Avatar
    thorn 20.12.2014 18:18
    Re: Idealne pod każdym względem.
    Komentarz do recenzji "Shiki"
    Z Another problem jest taki, że ciężko jest dać mu jednolitą ocenę, bo poszczególne części znacząco różnią się od siebie poziomem. Moim zdaniem najlepsze były pierwsze odcinki, do momentu wplecenia schematu " kliknij: ukryte , najsłabsze zaś finałowe odcinki z wycieczki klasowej.

    Wspomniane pierwsze odcinki odpowiadają na Twoje pytanie „gdzie w Another przytłaczający i ciężki klimat”. Pojawia się zarys tajemnicy, dziwna zmowa milczenia wśród uczniów, atmosfera jest ponura i niepokojąca. Gdyby tylko całość utrzymana była w takim klimacie, zamiast pod koniec wysuwać do przodu przede wszystkim  kliknij: ukryte , to na pewno wyszłoby to Another na dobre.

    A co do „efekciarskich zgonów” to i w Shiki znalazłoby się takich więcej niż kilka :>
  • Avatar
    thorn 3.11.2014 08:54
    Komentarz do recenzji "Gekkan Shoujo Nozaki-kun"
    No to najwyraźniej miałem tego farta, że do tej pory trafiałem na te porządniejsze serie :)
  • Avatar
    A
    thorn 2.11.2014 23:26
    Komentarz do recenzji "Gekkan Shoujo Nozaki-kun"
    Gekkan Shoujo Nozaki­‑kun nie zapowiadał się na hit lata 2014, przede wszystkim dlatego, że pierwowzorem była yonkoma. Cóż można wycisnąć z krótkich historyjek, będących właściwie zbiorem gagów?


    Toć już przecież wcześniej w Seitokai Yakuindomo i Nichijou udowodniono, że na serię opartą na yonkomie można sobie zwykle ostrzyć zęby.
  • Avatar
    thorn 15.10.2014 20:10
    Komentarz do recenzji "Nisekoi"
    Cóż, chciałem sobie zaspoilować ostateczny wybór Raku, ale nic nie mogłem znaleźć. Więc tak to raczej wygląda. Choć podobno im dalej, tym coraz bardziej zaczyna punktować  kliknij: ukryte . Trochę szkoda, bo o ile mało kiedy zdarza mi się shippować kogoś w jakiejś serii, tak tutaj nie obraziłbym się gdyby autor wyłamał się ze schematu i postawił na  kliknij: ukryte . Oh well.
  • Avatar
    thorn 15.10.2014 17:49
    Komentarz do recenzji "Nisekoi"
    Cóż,  kliknij: ukryte  ciężko chyba policzyć twórcom serii jako błąd. Pierwszy sezon Nisekoi pokrywa plus minus 50 pierwszych rozdziałów mangi. Ta co prawda dobija już prawie do rozdziału 150, ale z komentarzy rozsianych po necie wynika, że wątek  kliknij: ukryte 
     kliknij: ukryte 
  • Avatar
    thorn 6.10.2014 21:06
    Re: A ludzie padają jak muchy…
    Komentarz do recenzji "Another"
    To ciekawe jak różnie można odbierać poszczególne elementy danej serii. Ja akurat fakt, że  kliknij: ukryte Taki myk i tyle. Zwłaszcza, że pierwsze odcinki Another podobały mi się z całej serii zdecydowanie najbardziej, a klimacik współtworzony przez tajemniczą dziewczynkę, urywane telefony cz wspomniane przez Ciebie kruki, chmury i strugi deszczu uważam za pierwszorzędny i naprawdę niepokojący. Ale jasne, że nie każdemu musi się to podobać :>

    Ja przeżyłem przy oglądaniu serii zasadniczo dwa zgrzyty- pierwszy gdy twórcy załączyli  kliknij: ukryte  i drugi, większy- przy zakończeniu. Jak to szło?  kliknij: ukryte  :D A i tym bardziej całkiem fajnej serii przy okazji.

    Odnośnie tego, że  kliknij: ukryte pełna zgoda. Spektakularny strzał w stopę.


  • Avatar
    A
    thorn 6.10.2014 09:24
    Komentarz do recenzji "Grisaia no Kajitsu"
    Majtki i skaczące cycki all the way. Ale  kliknij: ukryte 

    W sumie jestem też ciekawy, czy główny bohater dysponuje jakąś szerszą paletą zachowań i emocji czy już zawsze będzie zachowywał się jak robot.
  • Avatar
    thorn 5.10.2014 00:34
    Re: War-maiden.
    Komentarz do recenzji "Madan no Ou to Vanadis"
    Standardowo- obstawa war­‑maiden zakuta w zbroje od stóp do głów, za to u niej więcej odkrywa niż zakrywa :D

    Ale fakt, oglądało się przyjemnie.
  • Avatar
    A
    thorn 4.10.2014 23:30
    "Oglądalne" Nisekoi
    Komentarz do recenzji "Nisekoi"
    Amatorzy piw z nieco wyżej półki niż VIP z Biedry mawiają czasem, że ten czy inny złocisty trunek jest „pijalny”. Czyli, że piwo samo się prosi o każdy kolejny łyk, mięciutko spływa do gardła i sprawia, że w niebezpiecznie krótkim czasie, zamiast na pełny kufel, będziemy patrzeć się na puste dno, jednocześnie gorączkowo szperając po kieszeniach w poszukiwaniu kasy na kolejną porcję specjału. Odnosząc się w tym wstępie tylko do pozytywnej strony Nisekoi powiedziałbym, nawiązując do piwnej dygresji, że seria ta była dla mnie ogromnie „oglądalna”.

    Odnosząc się zaś do całości, muszę przyznać, że nabiła mi ona całkiem niezłego ćwieka.

    Z jednej strony nie sposób przejść obojętnie obok wszystkich słabości Nisekoi, sypiących się hojnie jak z rękawa, a które wszystkie wychodzą z jednego grzechu głównego: schematyczności. Stosunkowo łatwo zdzierżyć można jeszcze wszystkie obowiązkowe dla szkolnej komedii romantycznej checkpointy (wycieczka szkolna­‑checked!, gorące źródła­‑checked!, festiwal kulturowy­‑checked!), a nawet delikatne zrzynki z innych serii  kliknij: ukryte . Samo w sobie nie jest to może i jakaś straszna tragedia, bo każda kolejna seria obracająca się wokół szkolnej tematyki zwykle poza ten stateczny kanon po prostu nie wychodzi. Niestety jednak sytuacji nie ratują zachowania głównych bohaterów, to w jaki sposób wchodzą oni między sobą w interakcję oraz jakie gagi i żarty z tego powstają. Tutaj też bowiem wieje nudą.

     kliknij: ukryte  Wspomniana koleżanka, wiotka, delikatna i równie strachliwa jak on sam. Koleżanka druga, wersja tsundere, dla odmiany nadpobudliwa i złośliwa. Plus jeszcze parę innych osób. Wszyscy oni popychają opowieść wyłącznie od jednego zaczerwienienia się Raku i Kosaki do następnego czy od jednego ciosu Chitoge w gębę Raku do kolejnej kłótni między wspomnianą dwójką. W międzyczasie całość przeplatana jest jeszcze szeregiem zbiegów okoliczności (rzecz jasna całkowicie niespodziewanych),  kliknij: ukryte  czy różnorakich nieporozumień, które plączom losy bohaterów w momencie, gdy wszystko zaczyna się im jako tako układać. Cała historia z każdym kolejnym odcinkiem wygląda jak tworzona z tych paru wymienionych elementów metodą kopiuj­‑wklej. Traci na tym również humor- w Nisekoi niewątpliwie jest zabawnie, co nie znaczy, że dla widza śmiesznie.

    Po tej całej litanii utyskiwań muszę jednak przyznać, że, o dziwo, przy Nisekoi bawiłem się naprawdę dobrze. Między innymi za sprawą owych schematycznych bohaterów, których po prostu ciężko nie polubić, mimo, że czasem irytują. Do kolejnych odcinków przykuwał też interesujący motyw  kliknij: ukryte , wokół której koncentrowała się znaczna część wydarzeń w Nisekoi. Z monotonią skutecznie pozwala także walczyć klasyczna „shaftowska” grafika, z wykorzystująca wiele różnorodnych sposobów pokazywania postaci, nieszablonowych projektów pomieszczeń itp.

    Wątkiem dobrze pokazującym jak nierówne jest Nisekoi jest dla mnie kwestia „głębszych uczuć” pomiędzy bohaterami. Z jednej strony sprawę potraktowano tu zdecydowanie powierzchownie: bohaterowie w szczątkowy sposób tłumaczą czemu swoje uczucia lokują w tej a nie innej osobie, a szczytem rozważań nad istotą ich namiętności jest niekontrolowane czerwienienie się i niepokojące pytania „dlaczego moje serce bije tak szybko?”.Nie ukrywam, że lubię gdy pod tym względem dana seria wolna jest od niedopowiedzeń a odpowiedź na pytanie „kto z kim” jest jasna i czytelna. Tym bardziej frustrujące więc było obserwowanie jak  kliknij: ukryte  Jednocześnie jednak z jakąś masochistyczną przyjemnością śledziłem dalsze ich losy, licząc, że może autorzy choć raz pozwolą Raku zachować się jak facetowi z minimum odwagi.

    Sorry za tl;dr, ale za wątłe te uwagi aby ubierać je w alternatywną reckę. Co oszczędza mi też kłopotu z wystawianiem oceny dla potworka, którego obejrzałem z pełną świadomością jego wad i równie świadomą, niekłamaną przyjemnością.