Tanuki-Anime

Tanuki.pl

Wyszukiwarka recenzji

Otaku.pl

Komentarze

thorn

  • Avatar
    A
    thorn 1.10.2014 23:33
    Komentarz do recenzji "Nichijou"
    Wygląda na to, że adaptacje yonokomy zyskają u mnie opinię najlepszego źródła prostej, fajnej i niezobowiązującej rozrywki. Najpierw trafiłem na bardzo dobre Seitokai Yakuindomo, a teraz na Nichijou. A, że zarówno tematyka jak i sposób podawania gagów w obu seriach zdecydowanie różny, więc nie miałem szansy się wynudzić.

    Oczywiście co do samych gagów, to przy nich jest pies pogrzebany: Nichijou to jedna z tych serii, które można pokochać albo znienawidzić, raczej bez kompromisów. Wszystkie te porąbane scenki, głupie dialogi i masa sytuacji z serii klasycznego „WTF?” albo przypadną do gustu od razu albo też widz odbije się od nich, a zarazem i od całej serii, jak od ściany.

    Mnie osobiście Nichijou kupiło zdecydowanie, mimo, że nie od pierwszego wejrzenia: początkowo odniosłem podobne wrażenie, co przy Bakemonogatari- że bez znajomości języka japońskiego część żartów i aluzji będzie mi przez cały czas umykała bokiem. Ale wraz z kolejnymi odcinkami seria robi się jednak coraz mniej „hermetyczna” (albo po prostu ja przyzwyczaiłem się dopiero wtedy do jej absurdalnego charakteru), dlatego też po 26 odcinkach nadal z chęcią oglądałbym kolejne. W opiniach często przewijało się określenie, że Nichijou to „ciepłe” anime. I w sumie ciężko się nie zgodzić, bo przebitki na „normalne życie” bohaterów i ich rodzin, oprócz tego że stanowią kanwę dla wszystkich absurdów są też po prostu całkiem fajnie poprowadzone. I często nad wyraz realistycznie (Profesor- najlepszy i najbardziej trafny portret rozkapryszonego kilkulatka, jaki kiedykolwiek widziałem :D).

    Błędy? Moim zdaniem za mało czasu antenowego dostały całkiem fajne postaci drugoplanowe- scenki z ich udziałem spokojnie mogły by zastąpić niektóre przeciągnięte gagi z udziałem głównych bohaterek.
  • thorn 30.09.2014 22:24:32 - komentarz usunięto
  • Avatar
    A
    thorn 8.09.2014 15:00
    Komentarz do recenzji "Sword Art Online II"
    24 epki? Czyli jednak wcisną  kliknij: ukryte 
  • Avatar
    A
    thorn 7.07.2014 22:34
    Komentarz do recenzji "Akuma no Riddle"
    Szeroki wachlarz naprawdę ciekawie pomyślanych postaci,z różnorodnymi charakterami, stylami walki i background'owymi historiami (albo przynajmniej zaczątkami historii) trochę podciąga tę serię z fabularnej mizerii. Bo Cthulhoo w swojej recenzji dobrze wypunktowała, jak cały koncept przedstawionej historii wraz z założeniami dla kolejnych wydarzeń oraz czasem też logiką zachowań bohaterów wyraźnie trzeszczą w szwach.

    Za spory minus uważam też fakt, że jakakolwiek próba zespolenia fabularnego miszmaszu kliknij: ukryte  następuję dopiero w ostatnich odcinkach (wprowadzając zresztą więcej pytań niż odpowiedzi:  kliknij: ukryte . O zakończeniu była już mowa w komentarzach poniżej- jeśli to faktycznie samowolka twórców, to trzeba liczyć, że manga przyniesie na tym polu coś bardziej strawnego (poprzeczka zbyt wysoko zawieszona raczej nie jest).

    Co ciekawe, mimo wszystkich swoich wad serię naprawdę ogląda się przyjemnie, epki zlatują błyskawicznie, co jest zasługą wspomnianych wcześniej zabójczyń, z których przynajmniej kilka naprawdę zapada w pamięć(Nio, Banba, Isuke), jak i również wartkiej akcji i dynamicznych, przyjemnych dla oka scen walk.

  • Avatar
    A
    thorn 6.07.2014 23:47
    Komentarz do recenzji "Wieczność, której pragniesz"
    Pozytywne zaskoczenie w finale tej historii. Niby można się go było domyśleć w toku serii  kliknij: ukryte , ale parę razy już się machnąłem przy obstawianiu „zwyciężczyni” w trójkątach.
    Parę scen naprawdę konkretnych, stanowiących sól melodramatów, jak  kliknij: ukryte 
    Całość psuje tylko dość bezmyślny i bezpłciowy główny bohater.
  • Avatar
    thorn 24.06.2014 22:19
    Komentarz do recenzji "Toradora!"
    Fakt, podałem może nie najlepszy przykład. Trochę mnie po prostu mierzi przy wypowiedziach, w których osobisty brak sympatii dla bohatera tego czy innego typu/osobowości otrąbiany jest jako wielka wada serii ;)
  • Avatar
    thorn 20.06.2014 19:49
    Re: Idealne pod każdym względem.
    Komentarz do recenzji "Shiki"
    Nie żebym obejrzała jakąś zatrważającą ilość anime, ale jestem w stu procentach w stanie stwierdzić, że jest to moja ulubiona seria i na pewno nią pozostanie przez bardzo długi czas, jak i nie na zawsze.


    To w takim razie w kolejce do obejrzenia powinny już czekać u Ciebie Another i Higurashi no naku koro ni. Obie serie mają swoje mankamenty, ale to podobna liga co Shiki (w Anther świetnym, ponurym i przytłaczającym klimatem nacieszyć się można raptem do połowy serii, potem króluje już gore, a w Higurashi w każdym arcu trzeba przebrnąć przez kilkanaście minut słodziutko­‑lukrowanych dialogów, aby w końcu przejść do sedna sprawy- niemniej naprawdę warto wytrzymać).
  • Avatar
    A
    thorn 16.06.2014 16:29
    Komentarz do recenzji "Toradora!"
    Wiele tu widzę osób, którym osobiście postać Taigi wyjątkowo działała na nerwy. Nie ma co dyskutować rzecz jasna z faktem, że każdy ma pewnie taki typ postaci, na który ma, powiedzmy, obniżoną tolerancję. I pewnie nawet typ rozwrzeszczanej, agresywnej złośnicy znalazł by się w takim „nope­‑rankingu” dość wysoko. Co nie zmienia mimo wszystko faktu, że najprawdopodobniej Taiga taka po prostu miała wedle twórców być (a przynajmniej na początku): dziecinna, nieporadna, nadpobudliwa i agresywna. I abstrahując od poziomu tolerancji widza na takie cechy, to w realiach przedstawionej historii wszystko działa jak w zegarku: ci, którzy doświadczają jej ciemnej strony w naturalny sposób reagują strachem/poirytowaniem/krytyką.

    Idąc takim tokiem rozumowania, krytykować można by i postacie typowych schwarz­‑charakterów, bo przecież „oni tacy źli i niedobrzy są, strasznie nie lubię jak innymi się robi takie brzydkie rzeczy :<".

    A co do samej serii: w swojej wadze to myślę, że absolutnie bezkonkurencyjna (a w moim prywatnym rankingu- ogólnie ulubiona seria. Ale co ja tam wiem :<). W recenzji ładnie rozbito wszystko na czynniki pierwsze, więc dodałbym tylko dodać, uogólniając, że mnie za każdym razem urzeka w Toradorze zrównoważony, logiczny i naturalny bieg całej historii, ze szczególnym uwzględnieniem rozwoju relacji między bohaterami.
  • Avatar
    A
    thorn 29.05.2014 22:54
    Rozrywka w stanie czystym
    Komentarz do recenzji "Kill La Kill"
    Za słaby zawodnik ze mnie, abym się bawił w głębszą analizę tej serii. Nie wiem jakie znane motywy się w niej parodiuje, z jakich czerpie pełną garścią, a które zmienia całkowicie, przystosowując do własnych potrzeb. Wiem natomiast na pewno, że sam efekt końcowy jest rewelacyjny.

    Razem wymieszano gnającą na złamanie karku akcję, charakterystycznych bohaterów,epickie walki (określenie nadużywane aż do przesady, ale tutaj pasujące idealnie), a przy okazji niezłą, wciągającą i pełną zwrotów akcji historię, a wszystko podlane jeszcze zwariowanym i absurdalnym humorem.

    Absurd tu zresztą wychodzi na pierwszy plan prawie na każdym polu: w głównym wątku ( kliknij: ukryte , bohaterach (Nui, rodzinka Mankanshoku, Mikisugi i w zasadzie 3/4 pozostałych drugo i trzecioplanowych postaci) nieoczekiwanych scenach łączących dowcipy z walką na śmierć i życie. Wszystko to jest tak szalone, dzikie i różnorodne, a jednocześnie tak „płynne” w odbiorze, że nie ma w zasadzie czasu, aby wyłapać jakiś zgrzyt, niedociagnięcie czy niespójności. Bo lecimy do przodu z zabawą i nikt nie zostaje w tyle :D

    PS.
    Jestem w połowie Gurren Lagann i nie zanosi się, aby z mojego punktu widzenia przebiło KlK.
  • Avatar
    A
    thorn 14.03.2014 21:15
    Komentarz do recenzji "Monogatari Series: Second Season"
    Żadna z odsłon sagi nie powaliła mnie w ogólnym rozrachunku na kolana, ale muszę przyznać, że mają rękę do muzyki. Z Bake zarówno Kimi no shiranai monogatari jak i Staple stable- miodzik. A teraz Sono koe wo oboeteru też bardzo wpadające w ucho.
  • Avatar
    thorn 13.02.2014 14:29
    Re: nawet nawet
    Komentarz do recenzji "Corpse Party: Tortured Souls -Bougyaku Sareta Tamashii no Jukyou-"
     kliknij: ukryte 
  • Avatar
    thorn 13.01.2014 20:52
    Komentarz do recenzji "Monogatari Series: Second Season"
    tyle argumentów, wow wow
  • Avatar
    thorn 10.01.2014 00:10
    Re: nawet nawet
    Komentarz do recenzji "Corpse Party: Tortured Souls -Bougyaku Sareta Tamashii no Jukyou-"
    Fakt, jest to horror. A twórcy wręcz postarali się o jak najwierniejsze odwzorowanie gatunkowych prawideł- jak w każdym szanującym się współczesnym dreszczowcu bohaterowie stoją możliwie jak najdalej od wszelkiej logiki i zasadności działań.
  • Avatar
    A
    thorn 8.01.2014 18:38
    Komentarz do recenzji "Higurashi no Naku Koro ni Kaku ~Outbreak~"
    Mogli by już sobie dać na wstrzymanie z dalszym eksperymentowaniem na szacownych zwłokach Higurashi i pozwolić im w spokoju zalec w grobowcu :/

    Aczkolwiek niewątpliwym (a może nawet jedynym) plusem Kaku jest fakt, że w ramach endingu stworzyło szansę na oficjalny debiut dla „Dear you”. Dodatkowo w fajnej, orkiestrowej aranżacji.
  • Avatar
    A
    thorn 8.01.2014 14:45
    Komentarz do recenzji "Seitokai Yakuindomo"
    SYD ze swojego podstawowego i w zasadzie jedynego zadania wywiązuje się świetnie: każdy odcinek to solidna dawka rozrywki w stanie czystym i konkretnej śmiechawy. Mikstura idealna do zaaplikowania sobie na koniec długiego i ciężkiego dnia. Gagi mają co prawda wąską i jasną do przewidzenia tematykę, ale za to szeroki wachlarz form i wykonania: od standardowych i łatwych do przewidzenia numerów, po takie naprawdę mocno abstrakcyjne, z serii klasycznych „wtf?!”.

    Medal ma jednak, jak to zwykle bywa, dwie strony: to, co bawi przez 60% serii, pod koniec zaczyna zwyczajnie nudzić. Łatwo i przyjemnie łykało się żarty wtrącane w oparciu o jakiś ciąg fabularny: wycieczkę, zawody judo czy szkolny festiwal. Gdy pod koniec fabułek zaczyna brakować, rwana konstrukcja serii potrafiła nieco zirytować. Odcinki składające się niemal w całości z niepowiązanych ze sobą gagów, nie posplatane żadną fabularną nicią ogląda się ciężej niż te z samego początku. A powtarzające się schematy żartów również tracą świeżość.

    Sądzę więc, że niezłym rozwiązaniem jest oglądanie jednego, w porywach dwóch odcinków na dzień. Żarty nie znużą nas tak szybko, a z samej serii wyciśniemy maksimum rozrywki.
  • Avatar
    A
    thorn 30.12.2013 22:42
    Kapitanie, mielizna na horyzoncie.
    Komentarz do recenzji "Sword Art Online"
    Ciężko mieć pretensje do autorów za stworzenie sympatycznej i zasadniczo całkiem wciągającej serii przygodowej, okraszonej różnymi smaczkami dla fanów gier MMO, doprawionej jeszcze uczuciowymi rozterkami i  kliknij: ukryte . Bo wyszła z tego rzecz całkiem strawna i przy okazji dość oryginalna. Nie mogę się jednak oprzeć wrażeniu, że takie sformułowanie historii jest dla niej w rezultacie najmniej korzystne. Zamiast zwyczajnego odklepania wątku  kliknij: ukryte  momentami aż prosi się o chwilę przerwy w akcji i jakąś głębszą refleksję.

    Jaka jest rzeczywista wartość życia „w realu”, w sytuacji, gdy postęp techniczny oferuje tak wygodne formy ucieczki ? Czy dokonania w obu wymiarach można w ogóle ze sobą porównywać? Do czego to może prowadzić? Co z rzeczy i doświadczeń niedostępnych w realu może nam zaoferować VR? I na odwrót- czego nigdy nie uda się tam stworzyć/przenieść? Naprawdę nie obraziłbym się, gdyby twórcy, choćby i topornie, spróbowali odrobinę wciągnąć widza w metafizyczne rozkminy i zostawić w jego umyśle bodaj najmniejszą zadrę, która nie dałaby mu tak łatwo przejść do porządku dziennego i prowokowała do myślenia „A gdyby?” . Odbiło by to się na pewno na klimacie całej historii, który stałby się nieco poważniejszy. Ale serii, jak sądzę, wyszło by to w rezultacie na dobre. Niby Kirito stara się snuć na boku jakieś ogólnikowe porównania obu „wymiarów”, ale dzieje się to wyłącznie na użytek tworzenia jego postaci.

    Teoretycznie można by też i pójść w drugą stronę: olać delikatną próbę stawiania widza przed dylematami moralnymi i skoncentrować się na tym, aby świat przedstawiony był jak najbardziej MMO­‑like. Skoncentrować całą historię w świecie jednej gry, zadbać o jak najwierniejsze przeniesienie różnych gierkowych schematów i smaczków, lepsze posplatanie ze sobą wątków pobocznych, więcej czasu antenowego przeznaczyć na prawdziwe eksploatowanie Aincradu. W tym była by już głowa twórców, aby całość wyszła na tyle różnorodna i wciągająca, żeby widz nie musiał zerkać na zegarek czekając na finał.

    Nie dostaliśmy więc ani poważniejszej interpretacji tematu ucieczki w wirtualną rzeczywistość, ani też serii przenoszącej realia gier MMO na grunt anime w sposób całościowy i kompletny (choć pewnie co zatwardzialsze nerdy dorzucą do ostatecznej oceny serii punkcik albo dwa w górę). Taktyka „trzeciej drogi” średnio tutaj wyszła.
  • Avatar
    thorn 21.09.2013 21:56
    Re: Yusuke Kishi
    Komentarz do recenzji "Shin Sekai Yori"
     kliknij: ukryte 
  • Avatar
    A
    thorn 20.09.2013 22:17
    Yusuke Kishi
    Komentarz do recenzji "Shin Sekai Yori"
    Ok, to ja może trochę z innej beczki.

    Nie wchodząc już w po wielokroć opisywane tu szczegóły: o serii mam wrażenie zdecydowanie pozytywne. Podobał mi się bardzo ten niepokojący klimacik, czający się gdzieś na początku serii i stopniowo wychylający łeb spod pozornej sielanki. Jak również maksymalne wyobcowanie bohaterów.

    Złapałem trochę smaka na taki ponuro­‑dystopijny klimat, więc zacząłem się przyglądać, czy być może pana Yusuke Kishiego nie postanowił ktoś wydać po angielsku (papierowo- nie jestem wielkim fanem czytadeł online)

    Otóż postanowił, całą jedną pozycję. Rzecz nazywa się „Crimson labyrinth”. I generalnie jeśli ktoś liczyłby na powtórkę z klimatu „Shin Sekai Yori”, to się srogo rozczaruje. Bo historia, mimo, że nawet dość wymyślna (przypadnie chyba do gustu fanom Mirai Nikki i SAO) jest prosta jak konstrukcja cepa,zasobna w płaskie postaci oraz ogólną bylejakość (o klimacie nie wspominając). W dodatku pisana strasznie łopatologicznie, momentami wręcz infantylnie. OK, moje dotychczasowe kontakty z literaturą japońską ograniczały się jak na razie wyłącznie do Murakamiego. I tam też da się zauważyć pewną prostotę i lapidarność w opisach(nie jest to może po prostu cecha literatury samurajów i jej przekładów?). Ale różnica między tym jak pisze Murakami, a jak Kishi jest kolosalna.

    Tak więc przebrnął ktoś może przypadkiem przez fanowskie tłumaczenie Shin Sekai Yori (wisi gdzieś w necie)? Bo nie wiem, czy pochwały za serię należą się głównie twórcom, czy też może sam pan Kishi doznała kurat wtedy zwyżki formy i przedstawił do obróbki całkiem niezły materiał.

    P.S.
    Co do samego CL- jeśli komuś by jednak strasznie zależało, to mogę zaspoilerować o czym jest to dzieło ;)
  • Avatar
    thorn 16.08.2013 23:59
    Re: Cudowne
    Komentarz do recenzji "Shin Sekai Yori"
    Cóż, Mamoru to wybitnie najmniej wyrazista postać z całej grupy nr 1, zarówno pod względem charakteru jak i udziału w całej historii.  kliknij: ukryte 
  • Avatar
    A
    thorn 20.02.2013 01:15
    Komentarz do recenzji "Higurashi no Naku Koro ni"
    Cały czas żyję nadzieją, że może kiedyś komuś przyjdzie do głowy pozbierać dobre pomysły z Higurashi i Another, wyciągnąć wnioski z popełnionych tamże błędów i powołać do życia twór, który stanie się nowym punktem odniesienia dla horroru rodem z anime. Sądzę, że schematowo nie trzeba by nawet daleko odbiegać- topos „przeklętego miejsca” nie jest raczej do końca wyczerpany.
    Najprędzej powalczyć chyba może Corpse Party. Bo w Kaku jakoś nie bardzo wierzę, mając w pamięci to, co twórcy zrobili z serią Higurashi na sam koniec.
  • Avatar
    thorn 26.01.2013 23:23
    Komentarz do recenzji "Toradora!"
    Ami jest generalnie ciekawie pomyślaną postacią:  kliknij: ukryte 
  • Avatar
    thorn 25.01.2013 21:16
    Komentarz do recenzji "Toradora!"
    Powiedziałbym, że sprawa jest nawet poważniejsza, bo moim zdaniem  kliknij: ukryte 
  • Avatar
    A
    thorn 23.11.2012 08:49
    Komentarz do recenzji "Ef – a tale of memories"
    Kurczę, wreszcie jakiś pełnokrwista i konkretna historia o miłosnej rywalizacji.  kliknij: ukryte 

    A co poza tym? Seria mi się spodobała. Dramatyzm w większości scen podany był w idealnej ilości. Eksperymenty z ujęciami, uzupełnianie scen o „elementy dodane”- zdecydowanie na plus. Wyszło świetnie- taki lekki powiew artyzmu ładnie przysłużył się podkreślaniu dramatyzmu niektórych momentów (rozmowy Miyako i Hiro) albo plastycznemu przedstawianiu emocji i uczuć bohaterów. Widać moim zdaniem różnicę w stosunku do „Bakemonogatari”, gdzie sporo dziwnych efektów poszło zwyczajnie parą w gwizdek i było raczej sztuką dla sztuki.

    Seria musiała pomieścić dwie różne opowieści i generalnie wyszło to nieźle. Ale wydaje mi się, że nie uniknięto przy tym syndromu „Jeszcze­‑Paru­‑Odcinków”. Zarówno historia Chihiro jak i wątek przeszłości Miyako powinny chyba dostać trochę więcej czasu antenowego.

    Muzycznie wyróżniłbym klimatyczny, dobrze oddający charakter serii opening (plusik również za stronę wizualną tegoż) i naprawdę mistrzowską piosenkę z endingu wersji Miyako ( „I’m here”).

    All in all – 8/10.
  • Avatar
    A
    thorn 28.08.2012 01:29
    Komentarz do recenzji "Bakemonogatari"
    Fajnie jest wpaść czasem na coś, co zdecydowanie odbiega od utartych schematów. W Bakemonogatari udaje się to w zasadzie na dwa sposoby. Raz dzięki specyficznemu montażowi a dwa, dzięki jeszcze bardziej specyficznej relacji pomiędzy Araragim a Senjougaharą.

    Eksperymentując z taką różnorodnością ujęć udało się twórcom uzyskać coś nieszablonowego i intrygującego. Może faktycznie momentami odnosiło się wrażenie, że ktoś tam trochę przekombinował (czerwone i czarne tło z napisem „scena nienumerowana’- o co kaman? :/), ale w ogólnej ocenie powiedziałbym ,że majstrowanie z ujęciami i ogólna ich różnorodność wyszły serii na dobre. Dodatkowo ciekawi mnie co twórcy chcieli przekazać przez to, że w serii nie widać niemalże zwykłych przechodniów a samochody, ulice i budynki wyglądają praktycznie tak samo?  kliknij: ukryte 

     kliknij: ukryte 

    Co do reszty: humor niezły, choć jeżeli faktycznie oparty jest przede wszystkim na gierkach słownych, to pewnie wiele z niego straciłem. Postaci drugoplanowe dają radę (Sengoku wypada trochę blado).

    Szczerze mówiąc, to mimo swoich momentów, Bakemonogatari nie zapadło mi jakoś szczególnie w pamięć i nie zmusiło do długiego rozpamiętywania poszczególnych scen. Choć może nie do końca. Zdecydowanie oczarował mnie ending z piosenką Supercell i ciekawą animacją. Katuję ten utwór nadal parę razy dziennie, a lepszego motywu kończącego/otwierającego serię nie widziałem chyba od Elfen Lied i i Lilum.

    No więc, ten tego. 7/10
  • Avatar
    A
    thorn 20.08.2012 00:07
    dobrze, choć nie powalająco
    Komentarz do recenzji "Clannad After Story"
    Pierwsza część to w moim odczuciu przede wszystkim całkiem zgrabnie podana historia o ludzkiej determinacji, dzięki której, mając przy okazji wsparcie oddanych i życzliwych przyjaciół, można dokonywać najprawdziwszych cudów. W tle zaś opowieść o dwójce głównych bohaterów  kliknij: ukryte , do smaku wymieszana z typowym szkolnym klimatem i mnóstwem naprawdę dobrego, momentami ciętego humoru (nieco chyba niedoceniany element tej serii). Całość może nie piorunująca, ale całkiem przyjemna.

    „Afterstory” do przedostatniego odcinka włącznie można by po prostu opisać jednym słowem: życie. Wraz ze wszystkimi odcieniami jego blasków i cieni.  kliknij: ukryte  Ok, rozumiem, że tak najprawdopodobniej było w grze, na której całą serię oparto, a twórcy dołożyli wszelkich starań aby jak najlepiej wyjaśnić i wyeksponować związek pomiędzy światem, w którym toczy się zasadnicza akcja a tym, który jest niczym innym niż pozbawioną życia pustynią. I byłoby to dla widza nawet znośne, gdyby  kliknij: ukryte 

    Nie zmienia to jednak faktu, że „Afterstory” z całą pewnością nie pozostawia widza biernym wobec przedstawionych wydarzeń,. Do diabła, we mnie coś delikatnie tąpnęło, gdy  kliknij: ukryte  Trochę to jednak zmusza do dokonania małego przewartościowania tego, co my sami uważamy za „problemy”.

    Z innych drobniejszych spostrzeżeń: openingi zdecydowanie lepsze od endingów. A opening z „Afterstory” wraz z naprawdę PRZE­‑ŚWIET­‑NYM utworem zapadnie mi w pamięć na bardzo długo.

    Za cały dwupak daję 8/10