Anime
Oceny
Ocena recenzenta
6/10postaci: 6/10 | |
fabuła: 6/10 | muzyka: 7/10 |
Ocena redakcji
brakOcena czytelników
Kadry
Top 10
Initial D [2005]
- Tau man ji D [2005]
- 頭文字D [2005]
Chińscy Szybcy i wściekli na podstawie kultowych w pewnych kręgach mangi i anime o wyścigach samochodowych.
Recenzja / Opis
Na początku była manga, a manga była u Japończyków. Wszystko przez nią się stało, a bez niej nic by się nie stało, co się stało. A na dobrą sprawę stało się sporo – kilka serii telewizyjnych, OAV, gry komputerowe, rzesza sympatyków… Skoro Initial D, bo o nim właśnie mowa, zdobyło sobie sporą popularność, nie mogło zabraknąć i filmu aktorskiego o takim tytule. Z tym, że za realizację filmu z aktorami zabrali się Chińczycy, a nie Japończycy. Czy nasi skośnoocy bracia stworzyli coś na miarę Szybkich i wściekłych? Trudno jednoznacznie odpowiedzieć…
Film bardzo luźno bazuje na pierwszym sezonie serialu, Chińczycy przechrzcili jednak bohaterów, w recenzji będę więc używał nazwisk chińskich. Głównym bohaterem jest Tuò‑hǎi Téng‑yuán, który każdej nocy rozwozi tofu ze sklepu swojego ojca – starą toyotą trueno przemierza górskie szlaki, wykorzystując przy tym różne driftingowe sztuczki. Od roku ma prawo jazdy, ale jakoś niespecjalnie afiszuje się ze swoimi zdolnościami kierowcy; prawdę mówiąc, prawie każdy myśli, że od tego czasu w ogóle nie dotykał kierownicy. Zdecydowanym przeciwieństwem Tuò‑hǎia jest jego przyjaciel, Shù Wŭ‑nèi, któremu wydaje się, że jest wyśmienitym kierowcą rajdowym. Któregoś wieczoru bierze on udział w wyścigu, co jednak kończy się wypadkiem. Tymczasem pojawiają się ludzie zainteresowani plotkami o „bogu szos” rzekomo mieszkającym w okolicach. Wtedy właśnie ujawniają się zdolności Tuò‑hǎia – poniekąd zmuszony przez ojca staje do wyścigu i wygrywa z profesjonalnym kierowcą. W ten sposób rozpoczyna się seria niebezpiecznych i ekscytujących wyścigów.
Pierwszym, co rzuca się w oczy osobom zaznajomionym z serią telewizyjną, poza oczywiście zmianą imion i nazwisk, jest „przerobienie” niektórych postaci. Na przykład ojciec głównego bohatera, który w anime był praktycznie jego kumplem, tutaj zamienia się w tłukącego go od czasu do czasu alkoholika, a ojciec Itsukiego (tutaj Shù) jest właścicielem stacji, na której pracują obaj młodzikowie. Takich zmian jest więcej, ale nie ma sensu wymieniać ich wszystkich – kto widział serial, na pewno je wyłapie, a innych zapewne niewiele to interesuje.
Film jest jakby skondensowaną wersją serialu, zdecydowanie krótszą, dlatego bardziej wyraźny wydaje się tutaj wątek romansowy. Nie taki, jak w większości amerykańskich filmów tego typu, gdzie główny bohater – zazwyczaj jakiś przystojniak – znajduje sobie superlaskę, z którą zdaje się go łączyć jedynie to, że chodzi z nią do łóżka. Tuò‑hǎi na poważnie zakochuje się w swojej koleżance, Xià‑Shù Máo‑mú, co twórcy wyraźnie zaakcentowali przez jego zachowanie (wyszło to nawet dość komicznie), ale finału tego zauroczenia oczywiście nie zdradzę. Pominięto także wiele wątków pobocznych, czemu trudno się dziwić. Ogólnie jednak pod tym względem film wydaje mi się nieco lepszy od serialu.
Bohaterowie, podobnie jak w anime oraz innych filmach tego typu, nie odznaczają się niczym szczególnym. Ot, większości w głowie tylko samochody, chociaż i tak – moim zdaniem – azjatyccy bohaterowie są bogatsi uczuciowo i psychicznie od tych z amerykańskich filmów. Twórcy postarali się także, aby główny bohater wyszedł na jeszcze większego wafla niż w serialu, co im się nawet udało – przez większość filmu chodzi „przymulony”, nie wiedząc dokładnie, czego tak naprawdę chce.
Dobrze sprawują się aktorzy, swoją drogą wyglądający zdecydowanie lepiej niż postaci w serialu. Grają oni na przyzwoitym poziomie i nawet nowemu w zawodzie Jayowi Chou, wcielającemu się w głównego bohatera, nie mogę nic zarzucić. Wręcz przeciwnie – moim zdaniem należy mu się pochwała za dobre oddanie postaci, jaką jest Takumi Fujiwara. I chociaż nie przepadam szczególnie za tym bohaterem, to i tak pochwała powinna być. Z ciekawostek warto wspomnieć o tym, że – poza Jayem Chou – prawie każdy z obsady ma na swoim koncie już sporo ról. Jeśli prześledzi się filmografię wszystkich aktorów (i twórców) występujących w tym filmie, można zobaczyć, że sporo z nich spotkało się już wcześniej na planie trzech filmów z serii Infernal Affairs: Piekielna gra.
W takim filmie nie mogło oczywiście zabraknąć scen z samochodami. Epizody z wyścigami są bardzo dobre, chociaż nie zaprezentowano żadnych superbryk – ograniczono się do tych, które wykorzystano w serialu. Mimo to sceny wyścigów mogą się spodobać, bo robią nawet dobre wrażenie. Mnie przede wszystkim spodobała się scenografia do nich – opuszczona, kręta górska droga. Nie zabrakło również użycia komputerów, np. do przedstawienia pracy silnika czy dodania różnym scenom większego dynamizmu. W moim odczuciu wyszło to dobrze, chociaż zaryzykuję stwierdzenie, że jednak Amerykanie tworząc Szybkich i wściekłych bardziej na tym polu się popisali. Mimo to wyścigi uważam za zdecydowanie lepsze, bardziej emocjonujące i lepiej przedstawione niż w serialu. Jako ciekawostkę można dodać, że zakończenie jednego z wyścigów w Initial D oraz powstałym rok później filmie Szybcy i wściekli: Tokio Drift jest niemalże identyczne.
Ważnym elementem w takich filmach, podkreślającym sceny akcji i nadającym im odpowiedniego klimatu, jest oczywiście muzyka. W Initial D usłyszymy przede wszystkim rock, hip‑hop (śpiewany po angielsku) oraz techno, co jest praktycznie niezastąpione w tego typu produkcjach. Tutaj postanowiono jednak rozgraniczyć muzykę – w scenach wyścigowych usłyszymy wyżej wymienione gatunki, w innych natomiast, np. przedstawiających jakieś wydarzenia pomiędzy bohaterami, zdecydowano się na pop, czy nawet flet, skrzypce albo fortepian. Czasami może się to kłócić z klimatem filmu, ale ogólnie nie uważam tego za błąd.
Pod względem technicznym Initial D można chyba uznać za chiński odpowiednik amerykańskich filmów w stylu Szybkich i wściekłych. W moim odczuciu film jednak dominuje nad nimi, jeśli chodzi o bohaterów i ogólną fabułę. I chociaż nadal elementy te prezentują się co najwyżej na średnim poziomie, chiński film zbiera pod tym względem więcej punktów niż amerykański. Miłośnikom filmów samochodowych polecam, chociaż radzę się chwilę zastanowić przed sięgnięciem po tę produkcję – tempo akcji jest tutaj trochę słabsze niż w amerykańskich masówkach, a blisko dwie godziny seansu poświęcono nie tylko na wyścigi, więc osobom przyzwyczajonym do produkcji amerykańskich może się w pewnym momencie znudzić. Osobiście uważam wersję aktorską za odrobinę lepszą od anime – jest zdecydowanie lepiej zrealizowana, a mimo że krótsza, moim zdaniem w niczym nie ustępuje temu, co widzieliśmy w serialu.
Recenzja opublikowana pierwotnie na Azunime, przeniesiona na Tanuki za zgodą autora.
Twórcy
Rodzaj | Nazwiska |
---|---|
Autor: | Shuuichi Shigeno |
Reżyser: | Siu Fai Mak, Wai Keung Lau |
Scenariusz: | Felix Chong, Shuuichi Shigeno |
Muzyka: | Kwong Wing Chan |