Tanuki-Anime

Tanuki.pl

Wyszukiwarka recenzji

Otaku.pl

Anime

Oceny

Ocena recenzenta

8/10
postaci: 8/10 grafika: 8/10
fabuła: 8/10 muzyka: 8/10

Ocena redakcji

7/10
Głosów: 18 Zobacz jak ocenili
Średnia: 7,39

Ocena czytelników

8/10
Głosów: 1713
Średnia: 8,2
σ=1,54

Kadry

Zrzutka
Zrzutka
Zrzutka
Zrzutka
Źródło kadrów: Własne (Mitsurugi)
Więcej kadrów

Wylosuj ponownieTop 10

Angel Beats!

Rodzaj produkcji: seria TV (Japonia)
Rok wydania: 2010
Czas trwania: 13×24 min
Tytuły alternatywne:
  • エンジェルビーツ
Gatunki: Przygodowe
zrzutka

Dwa zdania o: „Życie po życiu”. Walka uczniów z Bogiem i Aniołem. A pod tym wszystkim opowieść o przyjaźni, rozstaniach, drugiej szansie i utraconym szczęściu.

Dodaj do: Wykop Wykop.pl
Ogryzek dodany przez: Piotrek

Recenzja / Opis

Czasami trzeba spojrzeć troszkę głębiej. Zgodnie z taką maksymą piszę dla was tę recenzję. Są serie, które na początku mogą wydawać się czymś nieszczególnie specjalnym, jednakże po sięgnięciu pod zewnętrzną warstwę można w serii trafić na coś dla siebie, coś do przemyślenia. Nie trzeba zaraz doszukiwać się filozofii rodem z dzieł Friedricha Nietzschego czy Fiodora Dostojewskiego. Wystarczy odnaleźć coś ludzkiego, codziennego i nieskomplikowanego, potrafiącego do nas przemówić.

Yuzuru Otonashi przebudził się wśród czerni nocy, znajdując się w nieznanym sobie miejscu. Skonfundowany zdaje sobie sprawę, że nie pamięta, kim był, jak się tu znalazł ani co się wydarzyło, zanim tu trafił. Po chwili orientuje się, że jest przed budynkiem nieznanej mu szkoły, tuż przy szkolnym boisku. Ciszę nocy przerywa dziewczęcy głos. Zdezorientowany Otonsahi natrafia na dziewczynę w szkolnym mundurku, Yuri Nakamurę, która dzierżąc w ręce potężny karabin snajperski, treściwie wyjaśnia mu zaistniałą sytuację. Otóż Otonashi umarł, teraz zaś znajduje się w świecie „życia po życiu”. Otonashi, co jest kompletnie zrozumiałe, nie wierzy w ani jedno słowo. Niezrażona tym Yuri nadal celuje z karabinu w stronę swojego celu, będącego drobną, srebrnowłosą dziewczyną, która, według słów Yuri, jest Aniołem i ich śmiertelnym wrogiem. Otonashi uznaje Yuri za niepoczytalną i podchodzi do bezbronnej dziewczyny, żądając wyjaśnień (a także pragnąc udać się do szpitala). Srebrnowłosa odpowiada mu, że nie ma tutaj żadnych szpitali, gdyż wszyscy są już martwi. Zirytowany Yuzuru domaga się w takim razie, by udowodniła mu, że nie żyje i nie może umrzeć. Zaskoczony odnajduje po sekundzie wbite w swoje serce półmetrowe ostrze.

Scenariusz od pierwszego odcinka jawił mi się jako co najmniej intrygujący. Zapewne niektórzy widzowie stwierdzili, że oto znowu nastolatki będą ganiać z karabinami, snute będą denne rozmyślania na temat Boga i Aniołów, a do tego wrzucony zostanie harem. Cóż, pudło, moi drodzy. Angel Beats! pokazuje, że są jeszcze w japońskich głowach oryginalne i ciekawe pomysły, które potrafią przemienić serię szkolną w bardzo dobre, interesujące anime. Ale zacznijmy od początku. Otonashi pojawia się w świecie, nazwijmy to, szkolnym. Ośrodek nauki, zwany „Czyśćcem”, znajduje się w nieokreślonej przestrzeni, wymiarze, czy jak inaczej to nazwać. Otoczenie wydaje się normalne. Budynek szkoły, boisko, drzewa, hala, dużo przestrzeni i ganiających uczniów. W oddali, na tle całego kompleksu, wydaje się istnieć jakieś życie. Jednakże okazuje się to tylko ułudą, albowiem „Czyściec” jest miejscem, do którego trafiają niespełnione dusze młodych ludzi wciąż związane ze swoim poprzednim życiem, przez co nie będące w stanie „udać się dalej”. Większa część uczniów nie zdaje sobie jednak z tego sprawy, a zwłaszcza Otonashi, który nie pamięta swojego poprzedniego życia.

Otonashi próbuje przywyknąć i odnaleźć się w nowej rzeczywistości. Pomocą służy mu oczywiście Yuri, energiczna dziewczyna o duszy rebeliantki, a przy okazji założycielka i dowódca szkolnego oddziału SSS (jap. Shinda Sekai Sensen), który został powołany, by toczyć wojnę z Bogiem, a także robić wszystko, by przypadkiem nie stać się wzorowymi uczniami. Yuri wierzy bowiem, że każdy, kto zachowuje się zgodnie z zaleceniami Anioła, znika. Wobec tego wszyscy członkowie SSS starają się jak mogą na zajęciach nie uważać, przeszkadzać, zajmować się czymś innym, a najlepiej w ogóle być nieobecnymi. Z oddziałem czynnie współpracuje dziewczęcy szkolny zespół rockowy, Girls Dead Monster, który ma za zadanie przeprowadzać dywersje. Inaczej rzecz ujmując, daje czadu w szkolnej hali podczas swojego występu. Wszystko po to, żeby zarówno normalni uczniowie, jak i NPC znaleźli się poza obszarem działań (najczęściej zbrojnych) członków SSS. Zaraz, a kim są ci NPC? Ci z was, którzy mieli kontakt z grami komputerowymi, zapewne kojarzą ten termin. NPC – non­‑playable character. Inaczej mówiąc, postać w grze sterowana przez komputer i skrypty, a nie przez gracza. Tym terminem Yuri ochrzciła wszystkich uczniów i uczennice, którzy są tylko i wyłącznie „programami” imitującymi zachowania uczniów i wypełniającymi przestrzeń szkolną. Aby zrealizować te cele, planowane są najróżniejsze akcje parodiujące prawdziwe bojowe misje oddziałów specjalnych, co dodaje humoru. Naszym bojownikom nie brakuje broni – od pistoletów, przez karabiny maszynowe i snajperskie, granaty, na halabardach i mieczach skończywszy. Wszelkie uzbrojenie zapewnia Gildia, podziemna organizacja produkująca broń, do której inspirację czerpią ze wspomnień z poprzedniego życia. I tak oto w cały ten obraz wpasowuje się Otonashi. W trybie natychmiastowym przyjęty do SSS, na dzień dobry obdarowany pistoletem Glock, szybko wytrenowany w jego używaniu i wysłany na pierwszą misję bojową przeciwko Aniołowi. W ten sposób grupa wraz z nowym członkiem znów rusza do walki.

Anime może jawić się jako przeciętna szkolna seria z dodatkiem w postaci supermocy, lecz już po pierwszym odcinku łatwo się przekonać o mylności tej tezy. Przede wszystkim bardzo spodobały mi się świeże pomysły twórców dotyczące Czyśćca, życia po życiu, reinkarnacji, jak również połączenie ciekawej i przyjemnej fabuły z najlepszymi cechami anime o szkolnym życiu. Fabuła na początku wydaje się być zbyt ogólna, a główny cel bohaterów, czyli walka z Bogiem, zbyt abstrakcyjny. Mimo lekkiej atmosfery i humoru, bałem się, że w pewnym momencie zapachnie mi tutaj Evangelionem, w słuchawkach zaś będą rozbrzmiewać japońskie dywagacje teologiczne (z którymi wyrobieni widzowie mieli już okazje się spotkać w innych anime). Na szczęście okazało się, że w dalszych odcinkach fabuła trzyma równy, bardzo dobry poziom. Historia okazuje się mniej skomplikowana, niż się zapowiadało. Pominięto tematykę Boga, aniołów, wielkich egzystencjalnych dylematów i mistycznego bełkotu, dzięki czemu seria stała się przystępna w odbiorze. Dodatkowymi zaletami jest brak przestojów w fabule i przedramatyzowanych wydarzeń. Kolejne misje SSS ujawniają więcej tajemnic związanych z tym światem, my zaś powoli dochodzimy do prawdy, jaka kryje się za całą historią. Wszystko jest bardzo przejrzyste, dobrze wytłumaczone, a widz z łatwością zrozumie wątek fabularny. Kiedy trzeba, dzięki strzelaninom i walkom wręcz wszystko nabiera tempa. Seria nie rezygnuje jednak przy tym z humoru. No, może nie licząc ostatnich odcinków. Ale o tym później. Twórcy postawili na korzystające ze znanych schematów gagi i humor tworzony na bazie absurdalnych scen, nieporozumień, konfliktu charakterów oraz przerysowanych reakcji bohaterów. Wszystko to razem tworzy komedię na dobrym poziomie. Choć przyznam, że rzadko się śmiałem, to jednak anime potrafi wywołać chichot i uśmiech zadowolenia. Pod względem klimatu i charakteru serię mógłbym nazwać poniekąd szkolną komedią. Całość ma atrakcyjny, lekki charakter, pełny elementów najbardziej rozpoznawalnych i lubianych w anime (szkoła, przyjaźń, wspólne przygody, mistycyzm i romans), co czyni z serii idealnego kandydata na przebój. Poszczególne elementy są wyważone i umiejętnie dobrane, a przy tym okraszone czymś nowym i pomysłowym. Jednakże anime nie zapomniało, że dobra seria to coś więcej niż tylko humor, wypróbowane motywy i nowy scenariusz. To także emocje, zżycie z bohaterami, odpowiednie zakończenie i umieszczenie w serii „czegoś więcej”. Czegoś, co wzruszy lub wywoła burzę uczuć. Być może znajdzie się nawet pewien morał? A może to tylko ja go odnalazłem? Poza tym anime to, co godne podziwu, unika fanserwisu, nie próbując podwyższyć swoich notowań ujęciami z bielizną albo golizną.

Anime w pewnym momencie umiejętnie przechodzi z akcji i humoru do melancholii i dramatu. Wcześniejsze odcinki i wydarzenia (np. zniknięcie Iwasawy, mecz baseballowy) powoli wprowadzają nas do sedna fabuły, wraz z którym przychodzą momenty poważne i smutniejsze. Pod szatą szkolnej opowieści ukryła się trochę głębsza historia. Może niekoniecznie najwyższej klasy egzystencjalny melodramat o utraconym sensie istnienia, pełen pytań o życie i skomplikowanych metafor. Nie, to nie to. Już bardziej widziałbym w tym coś w rodzaju baśni (nawet jeśli niektórych zdziwi mój punkt widzenia). Brakuje pytań o Boga, ale wydźwięk serii jest taki, że Bóg istnieje i o nas pamięta. Tak naprawdę okazuje się, że nie o karę chodziło, ale o drugą szansę dla młodych ludzi, którzy tragicznie odeszli z tego świata, wiele poświęcając w swoim życiu dla innych. Nie dano im spełnić marzeń, snów ani odczuć pełni życia. W ramach zadośćuczynienia za utracone chwile wynagrodzono im to kolejnym życiem, może nie idealnym, ale pełnym przyjaźni, miłości, kłótni, uczuć, wspólnej zabawy, łez i chwil bólu. A wśród tego wszystkiego cały czas tkwi recepta na ponowne szczęście, na spełnienie marzeń. Trzeba tylko trochę dojrzałości i zrozumienia, determinacji i pogodzenia się z rozstaniem, a wszystko da się jeszcze naprawić. Każdy z bohaterów niesie w sobie piętno wydartego im szczęścia. Gdy nadchodzi w anime czas na zajrzenie do ich przeszłości, człowieka nachodzi jedna myśl: to niesprawiedliwe. Takie właśnie było ich życie. Zakończenie jest naprawdę dobre, ładnie poprowadzone, wzruszające. Szczerze pisząc, nie wiedziałem w jakim stopniu na końcu płakałem ze szczęścia, a na ile ze smutku. Bohaterowie musieli zostawić za sobą coś wspaniałego, by otrzymać coś jeszcze piękniejszego w nagrodę. A na epilogu kompletnie się rozkleiłem, mimo że było to tylko parę sekund.

Bohaterowie stanowią bardzo zakręconą paczkę postaci. Zróżnicowani, reprezentujący w atrakcyjny sposób lubiane, znane schematy i typy charakterów. Przyznam, że nie należą oni do głębokich, wielowarstwowych postaci, podlegających wewnętrznym przemianom, ale i tak wszyscy błyskawicznie zyskują sobie sympatię widza (choć w rzeczywistym świecie taka zbieranina nie wytrzymałaby ze sobą więcej niż kilka godzin). Wszystkie postaci są komediowe, choć otrzymują „poważniejsze chwile”. Brak w serii antagonisty, złego bishounena, zimnego drania, wcielenia zła. Dobrze, bo w ogóle by nie pasował tutaj. Owszem, pojawiają się postaci negatywne, ale epizodycznie lub też przechodzą szybko na Jasną Stronę mocy. Każda postać ma własną przeszłość (często bolesną) i wyzwanie, z którym musi się zmierzyć, czyli marzenie do spełnienia albo cel do zrealizowania. Zazwyczaj to coś mniej lub bardziej błahego, jednakże z ich punktu widzenia wyjątkowo ważne. Postarano się, by większość bohaterów miała swoje 5 minut, co przy takiej liczbie nie jest rzeczą prostą…

Otonashi okazuje się najbardziej racjonalną i normalną postacią, a jako że jest z natury ostrożny, nie działa bez wcześniejszego przemyślenia sytuacji. Wydaje się być przeciętny, ale po części w tym tkwi cały jego urok i wyjątkowość. Dla odmiany Yuri to energiczna (wręcz zbytnio) dziewczyna, która starannie planuje swoje następne posunięcia, ciągle chce mieć rację i żąda od wszystkich wokół posłuszeństwa. Jest także pewna siebie i odrobinę zarozumiała. Zupełnie słuszne są zarzuty mówiące, że jej charakter jest bliźniaczo podobny do usposobienia tytułowej bohaterki popularnego anime Melancholia Haruhi Suzumiyi. Całość SSS liczy sobie 14 członków. To całkiem sporo postaci, ale każda jest wyraźnie zarysowana. Hideki Hinata to typ radosnego lekkoducha o złotym sercu, który szybko staje się najlepszym przyjacielem Otonashiego. Takamatsu, honorowy student, zazwyczaj w charakterystyczny sposób dla intelektualistów w anime poprawia okulary, lecz się tylko zgrywa, bo tak naprawdę nie ma nic inteligentnego do powiedzenia. Za to dba o muskulaturę i pamięta o częstym zrzucaniu koszulki w celu eksponowania swojej rzeźby. Noda to zazdrosny o Yuri, nieszczególnie bystry chłopak, który nie zawaha się unicestwić wszystkiego, co wchodzi w drogę przywódczyni grupy. Shiina jest milczącą, obsesyjnie dbającą o swój trening dziewczyną­‑ninja, a przy tym wyjątkowo wrażliwą na punkcie słodkich (kawaii) rzeczy. I wszystkim powtarza, że są tępi. Yusa to bitewny koordynator SSS – spokojna, nieokazująca emocji dziewczyna, a przy tym całkiem przerażająca. Matushita, zwany „Matushita 5­‑dan”, jest mistrzem judo, a przy okazji człowiekiem o dużej masie i złotym sercu. TK, raper i tancerz, okazuje się mistrzem komentowania dowolnego wydarzenia trafnymi angielskimi (czyli „cool”) tekstami. SSS nie obejdzie się również bez Takeyamy, czyli ich hakera, który z równą łatwością potrafi włamać się do systemu, jak i napisać dowolny program. To okularnik o naturze perfekcjonisty, który każe się nazywać „Christ” (co zresztą powtarza non­‑stop, bo reszta to olewa). Warto też wspomnieć o Kanade Tachibanie, zwanej Aniołem. Ta cicha, srebrnowłosa, drobna dziewczyna z początku sprawia wrażenia wroga bohaterów. Tak naprawdę łączy ją z nimi więcej, niż się wydaje, a pod bojowymi zdolnościami kryje się dziewczyna, która również coś straciła. W obsadzie znajdzie się jeszcze paru innych bohaterów, każdy równie „oryginalny”, co poprzedni.

Bardzo dobrze wypada też grafika, której największymi zaletami są: dobrze zaplanowane ujęcia, żywe, wyraziste kolory oraz ładne, choć proste, typowo „mangowe” projekty postaci, które na szczęście różnią się od siebie czymś więcej niż tylko fryzurą. Graficy zadbali też o szczegóły, chociaż czasami tłom brakowało ostatecznego szlifu. Efekty świetlne towarzyszące pokazowi nadludzkich zdolności Anioła, wybuchom i rozbłyski również wypadały bardzo dobrze. Do animacji również się przyłożono, dzięki czemu w przeróżnych potyczkach jest ona płynna i szczegółowa. Grafice jeszcze daleko do najwyższej półki, jednakże jest bardzo ładna, a to najważniejsze. Muzyka jest świetna, szczególnie spodobał mi się opening i utwory grane przez Girls Dead Monster, będące przykładami j­‑rocka. Ścieżka dźwiękowa była nieźle dopasowana do scen i bardzo dobrze się jej słuchało.

Angel Beats! to bardzo dobre anime, jedna z lepszych pozycji do obejrzenia w gatunku serii szkolnych. By w pełni docenić tę serię trzeba moim zdaniem postarać się dostrzec w niej coś więcej niż tylko lekką i przyjemną komedię. Anime ma coś do pokazania. Mnie zarówno wzruszyło, jak i skłoniło do refleksji. Amatorzy akcji, serii szkolnych z elementami nadnaturalnymi, romansów i rozrywkowych klimatów znajdą tutaj coś dla siebie. Wątek miłosny jest przyjemny i satysfakcjonujący, a zakończenie serii domknięte i jasne. Oglądając Angel Beats! bawiłem się znakomicie dzięki nowym, oryginalnym pomysłom, zakręconym bohaterom, miksowi najlepszych z popularnych motywów oraz ciekawemu scenariuszowi. Polecam fanom serii szkolnych i lekkich, pełnych pozytywnej energii historii. To coś właśnie dla was.

Mitsurugi, 22 grudnia 2010

Twórcy

RodzajNazwiska
Studio: P.A. Works
Autor: Jun Maeda
Projekt: Gouichi Iwahata, Katsuzou Hirata, Mitsuko Ogawa, Na-Ga, Yasuhiro Moriki
Reżyser: Seiji Kishi
Scenariusz: Jun Maeda
Muzyka: Anant-Garde Eyes, Jun Maeda

Odnośniki

Tytuł strony Rodzaj Języki
Podyskutuj o Angel Beats na forum Kotatsu Nieoficjalny pl