Tanuki-Anime

Tanuki.pl

Wyszukiwarka recenzji

Komikslandia

Anime

Oceny

Ocena recenzenta

7/10
postaci: 7/10 grafika: 7/10
fabuła: 8/10 muzyka: 5/10

Ocena redakcji

7/10
Głosów: 9 Zobacz jak ocenili
Średnia: 7,33

Ocena czytelników

7/10
Głosów: 139
Średnia: 7,08
σ=1,28

Kadry

Zrzutka
Zrzutka
Zrzutka
Zrzutka
Więcej kadrów

Wylosuj ponownieTop 10

Wasurenagumo

Rodzaj produkcji: odcinek specjalny (Japonia)
Rok wydania: 2012
Czas trwania: 25 min
Tytuły alternatywne:
  • わすれなぐも
zrzutka

Pajęcze jajko z niespodzianką.

Dodaj do: Wykop Wykop.pl
Ogryzek dodany przez: Dawid_06660

Recenzja / Opis

Dawno, dawno temu, japońską stolicę nawiedził potężny demon w postaci olbrzymiej pajęczycy. Gdyby nie młody onmyouji, mieszkańców miasta czekałaby zagłada, ale… Uciekając, pajęczyca pozostawiła po sobie niezliczone truchła swoich dzieci, które wyciekły z jej rozprutego brzucha. Wśród stosu ciał znaleziono jeden żywy demoni pomiot, przypominający ludzką dziewczynkę. Mimo protestów mieszkańców, onmyouji zabrał ze sobą dziecko i postanowił je wychować. Wiele wieków później antykwariusz Suzuri nabywa książkę, która opisuje wydarzenia sprzed stuleci i rzekomo „więzi” pajęczego demona. Oczywiście bohater nie wierzy w starą legendę, przynajmniej do czasu, kiedy odwiedzająca go co jakiś czas licealistka, Mizuki, przypadkiem nie zrywa chroniącej wolumen pieczęci. Co prawda uwolniona istota jest urocza, ale jednak średnio nadaje się na domową maskotkę – co z tym fantem zrobią Suzuri i Mizuki?

Wasurenagumo to kolejna animatorska wprawka stworzona za pieniądze japońskich podatników w ramach projektu 2011 Young Animator Training Project. Co ciekawe, chociaż głównym celem przedsięwzięcia jest rozwijanie talentów plastyczno­‑manualnych młodych artystów, w przypadku tej produkcji największym sukcesem okazała się warstwa fabularna. Anime, mimo swojej długości, jest szalenie efektownym połączeniem komedii i horroru, na dodatek bawiącym się z widzem w kotka i myszkę. Wasurenagumo, chociaż w ogólnym rozrachunku lekkie, jest także niesamowicie przewrotne i zaskakujące, a początkowo całkiem zwyczajny humor szybko nabiera nieco ciemniejszego zabarwienia. Ta krótka historia zgrabnie, acz luźno nawiązująca do japońskiego folkloru, wciąga i zwodzi niczego niepodejrzewającego widza, by na końcu zostawić go ze szczęką na podłodze lub przynajmniej na stole. Połączenie subtelnej komedii bazującej na bohaterach i ich zachowaniu z odrobiną makabry oraz klasycznego japońskiego horroru wyszło filmowi na dobre. Powstała mieszanka nietypowa, ale zdecydowanie smaczna i wyrazista. W żadnym momencie nie miałam wrażenia, że twórcy gdzieś zgubili motyw przewodni i po omacku serwują mi różne warianty, nie mogąc się zdecydować, co umieścić na pierwszym planie. Puszczanie oka i radosne igranie z odbiorcą wydaje się celowym działaniem scenarzysty, który musiał się znakomicie bawić, pisząc scenariusz.

Istotny jest fakt, że całe to efektowne przedstawienie było możliwe dzięki ograniczonej ilości czasu. Intrygujący koncept trzyma w napięciu, gdyż widz nie ma kiedy zastanowić się nad podstawowymi informacjami, bacznie śledząc sprawnie i płynnie zmierzającą ku finałowi akcję. Gdyby produkcja była filmem kinowym lub serialem, mnożące się teorie szybko przesłoniłyby oryginalny scenariusz, a przyjemność czerpana z seansu byłaby znacznie mniejsza. Jest to dosyć częste i charakterystyczne zjawisko, zwłaszcza w przypadku anime zawierających motyw jakiejś tajemnicy. Tymczasem Wasurenagumo unika tej pułapki, chociaż zdecydowanie ma potencjał na bycie czymś więcej niż animacyjnym ćwiczeniem i duża w tym zasługa sympatycznej obsady.

Oczywiście, dwadzieścia cztery minuty to zbyt mało, by powiedzieć coś sensownego o bohaterach, ale pod koniec złapałam się na tym, że chętnie zobaczyłabym więcej niezdarnego antykwariusza w akcji. Suzuri to typowy mol książkowy, zaaferowany swoją pracą, ale z widoczną żyłką odkrywcy i badacza. Właściwie to typowy przedstawiciel swojego gatunku, nosi nawet okulary. Przyznaję bez bicia, że akurat ten schemat kocham miłością wielką i puchatą i właściwie nigdy mi się nie nudzi. Mizuki zaś to typowy „dodatek do stroju” głównego bohatera, licealistka jakich wiele, acz całkiem inteligentna i sensowna. Co prawda twórcy nie sugerują głębszych uczuć między tą dwójką, ale troska, jaką okazuje dziewczyna jest cokolwiek podejrzana. Zostaje nam jeszcze urocza pajęczyca, która chociaż pełni istotną rolę w fabule, przez większość czasu jest jedynie śliczną dekoracją zapełniającą ekran swoją osobą. Relacje między tą trójką zaledwie naszkicowano, stawiając na podteksty i delikatne sugestie, a resztę zostawiając widzowi. Szanse na zapamiętanie którejś postaci są nikłe, chyba że tak jak ja, ktoś ma słabość do konkretnego schematu.

Wracając jednak do meritum, czyli oprawy graficznej – jest dobrze, ale bez rewelacji. Być może moje oczekiwania były zbyt duże, zwłaszcza że poprzednie cztery odsłony Young Animator Training Project wysoko podniosły poprzeczkę. Wasurenagumo narysowano dobrze, kreska jest schludna i dokładna, projekty postaci dopracowane, a tła dosyć bogate i różnorodne, ale nie mogłam się oprzeć wrażeniu, że czegoś tu brak. Jak na produkcję mającą być popisem animatorskiego kunsztu wyszło zaledwie poprawnie. Studio Production I.G. miało dość trudne zadanie, ponieważ scenariusz nie dawał wielu okazji do wykazania się. Scen akcji jest jak na lekarstwo, a duża część fabuły to rozmowy. No dobrze, o dynamice można zapomnieć, ale projekty postaci, demonów oraz efekty luministyczne dawały pole do popisu. O ile te pierwsze przypadły mi do gustu, chociaż nie wyróżniają się na tle innych, o tyle drugie są ogromnym rozczarowaniem. Autor poszedł po linii najmniejszego oporu i stworzył coś, co od biedy mogłoby straszyć w tasiemcowym shounenie, który lata największej popularności ma dawno za sobą, a budżet powoli zaczyna świecić pustkami. Natomiast o jakichkolwiek efektach świetlnych w ogóle nie ma co mówić, gdyż są praktycznie nieobecne. To na pewno nie jest produkcja graficznie uboga czy brzydka, ale przy takim dofinansowaniu oraz założeniach, jakie towarzyszą projektowi, wypada blado.

Jeszcze gorzej ma się strona muzyczna, nieszczególnie udana, głównie przez niewielką ilość kompozycji, na dodatek zupełnie niezapadających w pamięć. Pierwszy utwór, towarzyszący wprowadzeniu i będący interesującym połączeniem tradycyjnych japońskich dźwięków ze współczesną nutą, zaostrza apetyt na przynajmniej dobrą ścieżkę dźwiękową. Niestety pary starczyło tylko na tę jedną kompozycję, gdyż resztę anime wypełniają pojedyncze efekty dźwiękowe i niezbyt ciekawe melodyjki, mające jedynie przerwać ciszę. Nawet piosenka przy napisach końcowych nie ratuje sytuacji, będąc kolejnym nieudanym elementem, niby poprawnie zaśpiewanym, ale zupełnie bez polotu.

Wszystko wskazuje na to, że cała energia twórców została wykorzystana do napisania scenariusza, podczas gdy resztę potraktowano nieco po macoszemu. W przypadku Wasurenagumo nie uważam jednak tego za wielką wadę, ponieważ tenże scenariusz – pomysłowy i interesujący, stanowi o sile produkcji. To nadal nie jest anime wybitne czy skłaniające do rozmyślań, ani nawet takie, które będę pamiętać za pół roku, ale podczas seansu bawiłam się znakomicie. Pajęcza niespodzianka dorzucona do znanego w wielu odsłonach schematu mile zaskakuje i sprawia, że widz ma ochotę wysłać do scenarzysty­‑trolla pochwalny mail.

moshi_moshi, 29 maja 2012

Twórcy

RodzajNazwiska
Studio: Production I.G.
Autor: Toshihisa Kaiya
Projekt: Hideki Takahashi
Reżyser: Toshihisa Kaiya
Scenariusz: Daishirou Tanimura
Muzyka: Yasuo Sugibayashi