Tanuki-Anime

Tanuki.pl

Wyszukiwarka recenzji

Otaku.pl

Anime

Oceny

Ocena recenzenta

4/10
postaci: 5/10 grafika: 3/10
fabuła: 4/10

Ocena redakcji

4/10
Głosów: 3 Zobacz jak ocenili
Średnia: 4,33

Ocena czytelników

6/10
Głosów: 72
Średnia: 5,76
σ=2,12

Kadry

Zrzutka
Zrzutka
Zrzutka
Zrzutka
Źródło kadrów: Własne (Enevi)
Więcej kadrów

Wylosuj ponownieTop 10

Nagareboshi Lens

Rodzaj produkcji: seria OAV (Japonia)
Rok wydania: 2012
Czas trwania: 18 min
Tytuły alternatywne:
  • Shooting Star Lens
  • 流れ星レンズ
Tytuły powiązane:
Gatunki: Romans
Widownia: Shoujo; Postaci: Uczniowie/studenci; Pierwowzór: Manga; Miejsce: Japonia; Czas: Współczesność; Inne: Realizm
zrzutka

Puch, róż i słodycze – romans szkolny, wersja 81264756… albo i kolejna.

Dodaj do: Wykop Wykop.pl
Ogryzek dodany przez: magnat

Recenzja / Opis

W czasach, kiedy ekranizowanie zakończonej mangi stanowi ewenement, na rynku coraz częściej pojawiają się kilkunastominutowe reklamówki, których pierwowzory nie zdążyły jeszcze dotrzeć do półmetka historii. Zwykle w takim przypadku „ofiarą” twórców pada króciutki wycinek gdzieś z samego początku komiksu. Tym razem wybrano romans szkolny raczej mało znanej Mayu Muraty, ale jeśli macie nadzieję, że ktoś wreszcie zauważył niedocenioną wcześniej malutką perełkę, to zdecydowanie nie macie tu czego szukać.

Nastoletnia Risa nigdy nie miała chłopaka, ale cały czas żywi nadzieję, że w końcu spotka tego jedynego. Czyżby zabłąkana piłka miała to zmienić? Ależ oczywiście! Po tym, jak rzeczony obiekt lecący z nadmierną prędkością tłucze szybę na szkolnym korytarzu, a dziewczyna mało co nie staje się ofiarą odłamków, po zgubę przychodzi Touga Yuugure, czyli najpopularniejszy chłopak w całym gimnazjum.

A potem dowiadujemy się, że ta dwójka już od dwóch tygodni jest razem i śledzimy dosłownie jeden dzień z ich życia. Niepozorna, ale urocza miniaturka o pączkującym uczuciu? Cóż, jakby to powiedzieć… Nie. Scenariusz to zwyczajne odhaczanie kolejnych romantycznych scen z podręcznika pisania mang shoujo, dodatkowo upchniętych w zaledwie osiemnastu minutach. Całość nie jest może szczególnie głupia, jedynie trochę naiwna i raczej nudna, za to wszystko przykryto różowym puchem i zdecydowanie przesłodzono. Każdy dialog wręcz lepi się od nadmiernej ilości lukru i choć nie padają tu zapewnienia o głębokiej miłości aż po grób, wydaje mi się, że tylko zagorzałym miłośniczkom słodziutkich romansideł Nagareboshi Lens ma szansę się spodobać. Znajdziemy tu okruchy komedii, dramatu i obyczajówki, ale wszystko jest niesamowicie drętwe i do bólu oklepane, a miłość jak zwykle czysta, niewinna i po prostu mdła.

Zarówno Risa, jak i Touga, uciekli ze wspomnianego wcześniej podręcznika i ani myślą wychodzić poza ramy schematów. Dziewczyna jest niewinna, dobra, kompletnie niedoświadczona w miłości, rumieni się na samą myśl o swoim chłopaku i niesamowicie wszystkim się przejmuje. Z kolei jej rycerz na białym koniu… jest rycerzem na białym koniu – idealny, bohaterski i romantyczny. No dobrze, może odrobinę demonizuję, bo w sumie można napisać o nich tylko tyle, że podobne charaktery łatwo znaleźć w co drugim shoujo. W sumie szkoda, bo mogliby zdobyć sympatię widza, gdyby nie to, że najbardziej zauważalna w ich osobowościach była nijakość.

Nikt nie powinien być zdziwiony, jeśli napiszę, że jest to teatr (zresztą niezbyt przekonujący) dwójki aktorów, którym towarzyszy kilkoro statystów i bezimienny tłum. Dwie koleżanki, kilku kolegów, przypadkowy nauczyciel, pozostałe zakochane w Toudze uczennice i ci natrętni chłopacy, przed którymi trzeba bronić Risę. Każdy stoi w swoim miejscu i z niego się nie rusza, bo i tak w sumie nie ma gdzie…

Przyznam się, że nie zaglądałam do mangi, ale po seansie i zobaczeniu okładki jednego z tomików miałam wrażenie, że jest to graficzne skrzyżowanie Lovely Complex z Vampire Knight i Kimi ni Todoke. Co to właściwie oznacza? Mniej więcej tyle, że kreska jest szalenie typowa dla swojej kategorii i Risa prędzej wygrałaby wybory Miss Klonów niż jakiekolwiek inne – wypukłe i duże niczym spodki oczy, wieczna gorączka objawiająca się czerwonymi policzkami oraz kilka wpadek anatomicznych. To jednak tylko pierwsze wrażenie. Potem odkrywamy potwornie statyczną animację („potwornie” to naprawdę dobre określenie – można się o tym przekonać już w pierwszej minucie, gdy Risa wraz z koleżanką przemierzają szkolny korytarz) – komputerowe tła, krzywe twarze w co drugim ujęciu i tym podobne wątpliwe atrakcje. Jednakże tym, co najbardziej rzuca się w oczy, są wszechobecne świecidełka – całość się po prostu… błyszczy. Gwiazdki, bąbelki i serduszka, czyli wszystko, czego pragnąć mogą fan(k)i kiczowatej romantyczności i tanich efektów rodem z Photoshopa.

Muzyka… jest, coś w tle brzdąka, ale nie podejrzewam, żeby ktokolwiek zwrócił na to w pierwszej chwili uwagę. W uszy rzuca się jedynie typowe j­‑popowe piszczadełko Hitokuchime no Koi w wykonaniu Another Infinity z wokalem Mayumi Morinagi, której śpiew może i nie kaleczy uszu, ale raczej nie wyróżnia się na tle innych popowych gwiazdeczek. Co ciekawe, usłyszymy w tej miniaturce głosy znane i pewnie w większości lubiane, choć nie sądzę, by warto było oglądać to dla dwóch linijek wypowiedzianych przez ulubionego seiyuu. W rolach głównych usłyszymy Kanę Hanazawę i Shintarou Asanumę, w tle zaś przewiną się Kazuya Nakai, Kenichi Suzumura, Hikaru Midorikawa i Saori Hayami. Ale nie martwcie się, nie mają się czym popisać.

Recenzentka otwarcie przyznaje, że z pierwowzorem styczności nie miała i nie wie, jak na przestrzeni kolejnych rozdziałów rozwija się związek Risy i Tougi, ale po obejrzeniu animowanej reklamy wcale nie ma ochoty tych braków nadrabiać, bo te kilkanaście minut raczej nie daje nadziei na historię nawet nie oryginalną, a po prostu sympatyczną. Podejrzewam, że większość amatorów gatunku ceni romanse shoujo nie za nowe pomysły, a umiejętność wykorzystania schematów we właściwy sposób. Wydaje mi się jednak, że Mayu Murata nic z tym nie robi, tylko jako następna wałkuje stare i nieświeże pomysły bez dodawania czegokolwiek od siebie… Fabuła szkolnego romansu naprawdę nie musi być wyjątkowo ciekawa, ale przynajmniej bohaterowie powinni dać się lubić. Cóż, na pewno nie jest to gniot, a raczej kolejna kalka, o której głośno (jeśli w ogóle) zrobi się tylko na chwilę przy okazji powstania anime, a potem czeka już tylko otchłań zapomnienia…

Enevi, 6 września 2012

Twórcy

RodzajNazwiska
Studio: Kinema Citrus
Autor: Mayu Murata
Projekt: Majiro
Scenariusz: Natsuko Takahashi
Muzyka: Asuka Sakai