x
Tanuki.pl korzysta z plików cookie w celach prowadzenia
reklamy, statystyk i dla dostosowania wortalu do
indywidualnych potrzeb użytkowników, mogą też z nich korzystać współpracujący z nami reklamodawcy.
Korzystając ze strony wyrażasz zgodę na używanie cookie zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki.
Szczegóły dotyczące stosowania przez wortal Tanuki.pl
plików cookie znajdziesz w
polityce prywatności.
Re: Nazwy Teknomanów i inne ciekawostki.
Re: Wyjaśnienie...
Re: Wyjaśnienie...
1. Fakt, z reguły tego nie robię, ale w tym przypadku faktycznie streściłem pierwszy odcinek, a zrobiłem to z dwojakich powodów:
Po pierwsze, jak wspomniałem, seria ma charakter wybitnie epizodyczny, więc ten spoiler nie wpływa defakto negatywnie na poznawanie całej fabuły serii (Której to fabuły i tak praktycznie nie ma).
Po drugie, opis ten dość jasno wskazuje na to, co seria w sobie zawiera i na czym się przede wszystkim skupia, co osobą takie rzeczy nie trawiącym pozwoli zaoszczędzić trochę czasu i nerwów, a osoby i tak zainteresowane nie stracą esencji zawartość. Opis opisem, ale i tak marnie oddał on pełnię tego, co w tym odcinku się wyprawia.
2. Tu w zasadzie niewiele mam na swoją obronę. Fakt, skupiałem się na zboczeniach, a opuściłem informację o pojawiających się okazyjnie innych rodzajach humoru oraz zignorowałem horrorową otoczkę Hitohy tudzież bardziej pozytywne aspekty najstarszej bliźniaczki chociażby. Ale w gruncie rzeczy to jakieś 20% procent zawartość serii, która poza tym zbereźnościami stoi i szczerze wątpię, żeby ktoś dla tych 20% mógł zignorować morze pozostałych elementów. Uznałem, że przeciwników erotyki i tak tym do serii nie przekonam, a zwolennicy kudłatych żartów będą mieli dodatkową niespodziankę w trakcie seansu.
Re: Drugi sezon
Re: Drugi sezon
Miło by było gdyby tak było. Jak wspomniałem w recenzji, widzę na taki obrót sytuacji pewne nadzieje. A odpowiedź na nie poznamy w sezonie 4.
Re: dwa zakute łby, jeden z tkanki, drugi z metalu...
Re: Wielkie nadzieje pogrzebane w piachu :( 6/10
Re: Odcinek 2
Re: Odcinek 2
Re: Odcinek 2
Re: Odcinek 2
Kokoro Connect, to jak sam już wiesz tytuł w gruncie rzeczy prosty. I to w tej właśnie prostocie tkwi to, co czyni go takim wyjątkowym. Jasne, jest tu cała ta „mistyczno‑kosmiczna” otoczka z kliknij: ukryte zmienianiem ciał, czytaniem w myślach i innymi tego typu cudami niewidami, ale to w gruncie rzeczy tylko rekwizyt służący do dokładniejszego ukazania jądra tego tytułu. A mianowicie ukazania wszem i wobec, że pod przykrywką potencjalnie zupełnie zwyczajnego i wesołego życia oraz przyjaźni pozornie zupełnie zwyczajnych nastolatków, kryją się całe pokłady tętniących emocji, lęków i wstydliwych tajemnic. Innymi słowy, Kokoro Connect sięga wgłąb ukazywanego zwykle w anime „życia zewnętrznego” i wyciąga z niego to czego istnienia możemy niejasno podejrzewać, ale czego możemy się tylko domyślać. I to jest właśnie element tworzący niezwykłość tej serii. Patrząc na jej bohaterów o wiele łatwiej dostrzec ci w nich ciebie samego z twoimi własnymi lękami, obawami i radościami. Dlatego też tak bardzo porusza ciebie. Podświadomie zastanawiasz się jak ty zareagowałbyś na miejscu bohaterów. A to, że oni radzą sobie stosunkowo gładko, sprawia, że automatycznie ty także zyskujesz nadzieję, że poradzisz sobie z własnymi „skrywanymi tajemnicami”.
Arię oceniałem bez zaznajamiania się z Light Novel (którą to w sumie chętnie bym poczytał), jako twór, że się tak wyrażę autonomiczny. Nie widzę sensu zaniżania bądź podwyższania oceny jakiejś produkcji tylko dlatego, że jej pierwowzór filmowy/literacki był na zgoła odmiennym poziomie niż oceniana pozycja. Oczywiście do powyższego stwierdzenia nie zaliczam takich pozycji jak choćby mangowa Girls und Panzer, która nie jest pozycją stricte autonomiczną lecz raczej uzupełnieniem fabularnym animowanego oryginału. Oczywiście mogę wspomnieć w recenzji o różnicach jakościowych między tymi adaptacjami, jeśli oczywiście obie znam, ale różnice te nie powinny mieć wpływu na ocenę ich jako odrębnych całości.
Zresztą, gdzie Yattamanowi do Arii? Kicz i głupoty też trzeba odpowiednio dawkować, jak wszystko inne zresztą, bo nawet najlepsza część składowa jeśli będzie podana w nadmiarze, zepsuje całokształt dzieła. Gdyby Aria miała nie 12 a 24, czy więcej odcinków utrzymanych w takiej stylistyce, to pewnie nie wystawiłbym jej 7. Nie jest jakoś szczególnie powtarzalna, wariactwa z poszczególnych odcinków są na swój sposób oryginalne i wznoszą się na nowe poziomy absurdu ciągle czymś przy tym zaskakując. I to wedle mojej oceny przyświecało właśnie Japończykom. Stworzenie kiczowatego pastiszu gatunku ubranego dla nie poznaki w poważne ciuszki, które trzymają się tylko na słowo honoru. A że w ostatnim odcinku przeholowali i z komedii‑parodii wyszedł im dramat psychologiczny to już inna sprawa, którą też zresztą wypomniałem w tekście.