x
Tanuki.pl korzysta z plików cookie w celach prowadzenia
reklamy, statystyk i dla dostosowania wortalu do
indywidualnych potrzeb użytkowników, mogą też z nich korzystać współpracujący z nami reklamodawcy.
Korzystając ze strony wyrażasz zgodę na używanie cookie zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki.
Szczegóły dotyczące stosowania przez wortal Tanuki.pl
plików cookie znajdziesz w
polityce prywatności.
Re: Ouran High School Host Club – antydepresant w 26 odsłonach
Re: Jak z średniej historii zrobić lubiany gniot :3
Enyłej, ten przykład w odniesieniu do mojego poprzedniego komentarza trochę niefortunny. Ileż było podobnych scen w różnorakich anime, ja nie zliczę, bo „od tego nie jestem”. Wiadomo też, że każdy ma swoje inne granice, jednego odrzuci po widoku stanika, inny będzie twardo podziwiał kolekcje majtek w eroge. Chodzi mi o to, że w EL nagość nie była ( dla mnie ), użyję tego słowa, fanserwisem. Nie, nie jestem psychokowadłem, nigdy nie wyszukiwałam się czegoś głębszego w gołych piersiach, tym bardziej tutaj. Z ta nagością chodzi mi o to, że o wiele częściej odrzucają mnie sceny bieliźniane, obrzydliwe zbliżenia na części ciała, przyklejanie tyłka bohaterki do kamery czy ohydne latające implanty zwane zdrobniale melonami niż faktycznie całkowicie nagusieńka panna, która może tam kilka razy zanyuuniowała i się piersiami pobawiła. Miała umysł pralki, nie spodziewajmy się po niej innej reakcji.
Nie chcę się teraz wykłócać, co jest bardziej bee, a co bardziej fuu. Po prostu, zwłaszcza po tym, jak się przyznałaś do bycia yaoistką, zaskoczyłaś mnie swoją opinią. :)
Re: hęęęę?
A nie prawda..
Re: Jak z średniej historii zrobić lubiany gniot :3
Elfen lied jest sporne, kontrowersyjne, trudne do ubrania w słowa, dlatego właśnie jest warte obejrzenia. Jak napisała Torren, warto chociaż liznąć, by stwierdzić czy uciekać, czy dalej smakować. Mi osobiście bardzo się podobało, mimo iż nie było jednym z pierwszych. Szkoda tylko, że za drugim razem traci swój klimat, przez co z recenzji głównej przeskakujemy do alternatywnej.
Nie uważam Elfen Lied za anime dobre do smakowania, tylko za anime dobre do spróbowania. Wszakże nie każdy lubi dania mieniące się tysiącem aromatów, czasem sprzecznych, niepasujących do siebie, kontrastowych. A takim jest właśnie jest Elfen Lied.
Re: :)
Grafika nie każdemu przypadnie do gustu, ale ja wystawiłabym jej 9. Postaci maja bardzo ładne oczy; prześlicznie namalowane rośliny, tła bardzo cukierkowe, ale zachwycajace grą światła i cienia. Trochę niszczą to wstawiane ( tylko niektóre ) stopklatki oraz animacja liści, która ostatnio pojawia sie coraz częściej.
Seria nie jest dla każdego, jest stworzona dla mniejszej grupy odbiorców z naklejką 'cierpliwość'. Mi ta mała jednostka, jedna z wielu, bardzo przypadła do gustu, choć nie ciągnie mnie specjalnie w stronę jej gatunku, czy nawet jej przyjaciół z tego samego worka.
Re: Komenarz do horroru
Nie chcę już na samym początku skazywać na wieczne potępienie tej serii, ale początek jest tak żałosny, tak infantylny, tak.. echh, podstawą jest eroge, nie powinnam od tego anime oczekiwać niczego odkrywczego, ale żeby to chociaż ładne było:
- efekty 3D strasznie rażą po oczach;
- cukierkowa grafika? w Higurashi przejdzie, ale wątpię, czy tu również;
- krew – hahahahaha.
Do tego dochodzi niesamowicie irytująca dziewczynka, niesamowicie denerwujący główny bohater i niesamowicie zdziecinniały całokształt. Nie uratują tego ładne ujęcia księżyca, czy niepełnosprawna fizycznie, ale najsprawniejsza w całej serii umysłowo siostrzyczka, o nie.
Jak dotrwam do końca, o ile to kiedykolwiek nastąpi, to dopiero wtedy to ocenię, ponieważ na dzień dzisiejszy widzę naciągane dwa w porywach do 3 za sceny z wyżej wymienioną siostrą.
Brains-Base
Grafika bardzo dobra ( opening RÓWNIEŻ bardzo dynamiczny pod względem przejść i zmian w scenerii, jak w Baccano! ;p ). Muzyka.. taka miejska. Aż ma się wrażenie, że jest się w tej betonowej dżungli, zaś to buczenie motoru jest miodne. Nie sądziłam nigdy, że spodoba mi się dźwięk silnika. Dalej niczego omawiać nie będę, bo choć można się już wielu rzeczy domyślić, wciąż wiadomo za mało, aby oceniać czy to historię, czy bohaterów. Wróżę tej serii sukces i mam nadzieję, że po ostatnim odcinku nie będę musiała wypluć tych słów.
Re: Top
W moim top dziesięć nigdy nie było miejsca na Code Geass'a czy Death Note'a, nie rozumiem również Twojej irytacji z powodu moich poglądów. Słoneczko drogie, podoba Ci się Claymore? Bardzo się z tego cieszę, zuch chłopak, masz cukierka. A teraz powędruj do księgarni i kup za 5.90 jakąkolwiek lekturę gimnazjalisty. Polecam Medaliony, spodoba Ci się. O ile w Krzyżakach trochę mało latających kończyn, o tyle w dziele Nałkowskiej nawet cmentarz wysadzają z dokładnym opisem latających trumien. No miodzio.. Ale masz rację, Claymore nic nie przebije – bo jest jak tonący stateczek na oceanie bez wody, ino z krwią. A jak nie krytą żabką, to można się pływającej nogi złapać, na pewno nie utoniemy.
Druga seria stała się trochę bardziej poważna, co przypadło mi do gustu – ostatni odcinek – no miodzio.
Zaś trzecia seria straciła dużo przez podrasowanie bohaterów i dodanie Elfki.
Złą postacią nie była, ale każdy jej ruch i towarzysząca animacja ' klaty ' z obrzydliwym przedstawieniem szczegółów plus parę mniej, bądź bardziej niewytłumaczalnych zaprzeczeń sprawiło, że wolałabym zostać przy drugiej serii i zapomnieć o istnieniu tej. Podobnie jak jedynka – tragedia to na pewno nie była, ale jednak natężenie fanserwisu moim zdaniem sporo odjęło tej serii. Nie, żebym oczekiwała po przeciętnym ecchi booomu emocji, niesamowitych rozterek i dramatów czy filozoficznych przemyśleń, ale nawet jak na haremówkę, gdzie wielkie balony grają pierwsze skrzypce, zaś „zacieszeni grubi japońscy otaku” nie odrywają oczu od ekranu ( a dokładniej Tiffy ), same cyce nie zastąpią choćby znikomej ilości jakiegokolwiek Sensu czy Logiki. Widać, twórcy chcieli też sprawdzić, jak daleko im jeszcze zostało do hentai'a.. i sprawdzili to w dodatkowym odcinku – radzę zerknąć tym najsilniejszym, nie zawiedziecie się, bo nie zabrakło nawet Zielonych Macek.
Ta seria zostaje przeze mnie obwołaną najgorszą z trylogii ( wiem, za grube słowo.. ;p ) Zero no Tsukaima. A szkoda, bo mogło być naprawdę niezłe.
O stary..
Bez rewelacji
A, że jako pierwszą skończyłam mangę, a dopiero po niej oglądałam dalsze 16 odcinków, anime mniej mi się podobało. Nie mniej polecam, bo ma prawo się spodobać, mimo iż nie jest to kino wysokich lotów.
Re: stop recenzji od kobiet na temat anime tego typu....
Przecież to istna legenda!
Najbardziej się śmiałam na ' Stefan~! Stefaaan~! '. 1 to zdecydowanie za mało, gdyż Legend of Duo ( Dijo? ) było bardzo pocieszne. Na serio, jako komedia historia ta jest na prawdę niezła!
Dzigu, Dzik, Dźig, Dźwig..?
Re: stop recenzji od kobiet na temat anime tego typu....
Czemu kobieta nie powinna oceniać anime o lesbijkach? Że co, że się nie wczujemy, bo to nasza płeć, czy co?
Ponoć nie istnieją panowie, którzy lubią yaoi. A skoro nie istnieją.. chłopaki, nie ma Was! Od dzisiaj yaoi tylko dla kobiet! ;)
No dobra, obejrzała ja School Days i mnie zamurowało. Z jednej strony niby życiowe, ale jakoś tak.. śmiesznie pod koniec? Bo ja zua i okrutna jestem, zero współczucia, empatii i się nie wczułam. Uważam, że gdyby powiększyć ilość odcinków, to może łatwiej by było się zżyć z bohaterami i historią, ale w tych trzynastu odcinkach dzieje się stanowczo za dużo. Może i upłynął rok akcji, ale ja to jednak odczuwam jako 1 dzień oglądania w porywach do 13 tygodni wydawania serii. To stanowczo za mało, aby poczuć klimat. A ja go nie poczułam ( o ile istniał ), stad mój atak śmiechu, niska ocena i potakiwanie w takt recenzji Enevi, która swoją drogą z mojego punktu patrzenia do 'gównażerii' już nie należy. Amen.
.. masz usta suche niczym Sahara!
Totalne zaskoczenie..
Ło matko, kolejne laski z mieczami w zakrótkich mundurkach, do tego śmieszne potwory. ALE..
Po obejrzeniu z miną niesklasyfikowaną do żadnej konkretnej kategorii emocji pierwszych trzech odcinków miałam zamiar serie porzucić. Nie dość, że nie wiem, co się dzieje, to jeszcze nie wiem, co się dzieje, nie wiem, co się dzieje i czemu ciągle kliknij: ukryte ktoś umiera ( no ile można?! ). Jednak mimo całkowitego braku orientacji dalej przedzierałam się przez armie zombie i wraz z krótką spódnicą Kagury doszłam do wniosku, że teraz czas na ckliwe retrospekcje. Lub raczej, jakże piękne retrospekcje.
Z miejsca powiem, że przesadne dramaty mnie bawią, jak na ekranie zabijają kogoś, też jakoś nic mi się nie dzieje. Ogólny brak empatii. A tutaj, od parunastu miesięcy podczas oglądania pseudo dramatycznych, wzruszających anime pociekły mi łzy. Szczere, bo w ciągu tak krótkiej serii, która co wiecej jest tylko preludium do mangi zdarzyło się tyle miłych chwil i tak paskudnie odebranych, że to się w głowie nie mieści. Przepięknie zakreślona historia o odebranym szczęściu. W okolicach ósmego odcinka nastąpił u mnie stan 'warzywa', kolejny odcinek, herbata, kolejny odcinek, herbata.. Poprzednie oglądałam w dawkach umiarkowanych, a tutaj poszło ciągiem. Za drugim razem, gdy oglądałam już w towarzystwie nasunęło mi się skojarzenie do tragedii greckiej – nieunikniona katastrofa, o której wiemy, ze nadejdzie, ale to, co teraz widzimy zupełnie nie pasuje do początku, oraz chór. Kiri wraz z szefową bardzo ładnie obracały w słowa obrazy, które przed chwilą widzieliśmy, podsumowywały, dodawały swoje uwagi i spostrzeżenia, jednocześnie robiąc to tak dyskretnie, że nie uporczywie i nie na siłę.
Realizm zwykle ogranicza się do braku mechów, bądź magicznych dziewczynek. Tutaj realizmem była bezsilność wobec kliknij: ukryte stanu zdrowia Yomi. Aż szkoda, że nie było tutaj nieodłącznego elementu shounenów – mocy uzdrawiania w ekspresowym tempie, przez która zwykle szlag mnie trafia. Kolejne, co mnie zabolało, to również bezsilność Kagury. Chciała, ale nie mogła nic zrobić. Tylko patrzyła, jak kliknij: ukryte Yomi traciła wszystko po kolei. Bardzo pozytywnie mnie zaskoczyła kreacja Isayamy. Silna osobowość, charakter, współczucie, optymizm, trzeźwość umysłu. Bardzo dojrzała, przecietna bohaterka na jej miejscu albo wyladowałąby w ramionach pierwszego lepszego chłopa, albo podcięłaby sobie żyły, albo walczyła w mechu za dobro na świecie, które utraciła. O Kagurze mam mieszane uczucia, za pierwszym seansem pod względem budowy nie zostawała aż tak dalego w tyle za Yomi, jednak za drugim zaczęła trochę irytować. Reszta postaci była poprawna, zwrócę jednak również uwagę na Mei. Pewnie większość z Was pała do niej nienawiścią, jednak postawcie się na jej miejscu. Gdyby anime było o niej, to pewnie Yomi byłaby 'tą złą'. Zaś Noriyuki z jednej strony mnie rozczarował, z drugiej też mi go szkoda. Miał chłopak swoją dumę i nie umiał jej pokonać, a scenę, gdy trzyma kwiaty odebrałam jako aluzję do tego, że kliknij: ukryte chciał jak najlepiej, ale miedzy nimi były drzwi, które nie pozwoliły na spotaknie.
Muzyka – zachwyca, ale tylko parę utworów. Reszta to albo łubudubu w techniawie ( nie lubię ;) albo te same piosenki, tylko spiewa kto inny. Czasem niezłe kawałki można spotkać w albumach, gdize śpiewały postaci. Agnus Dei w wykaniu Kiri i szefowej szczególnie. Najbardziej jednak wielbię Tamakui pani Yousei Teikoku. Polecam.
Animacja przecietnie dobra, tła nie są puste, sceny w domu z chipsami na ławie wyjątkowo ciepłe. Projekt postaci mnie urzekł. Raziła mnie różnica między wielkością ciała dwóch Nabuuów (?) a Kagurą, ale zarówno mimika, jak i proporcje bardzo, bardzo dobre. Brak chibisów był zdecydowanym plusem, bo bez nich też można pokazać parę zabawnych elementów. Pragnę zwrócić uwagę na kształt oczu, gdyż każda bohaterka ma go inny. Bardzo ładne bronie ( tak, nawet bojowe żelazka i uberpr0 Bojler do walki ze zjawami ).
Wpadki twórców. kliknij: ukryte Karabin w nodze szefowej, do tego jej super wypasiony wózek sprawiły, że musiałam na chwilę zaprzestać oglądanie. Przez śmiech. Czasem animacja po prostu była be. W ostatnim odcinku ruch ust Kagury mnie.. przeraził. W kluczowej scenie pozwolić sobie na coś takiego!? Do tego w/w design potworów i animacja 3D. Na początku raziły, potem umilały życie. Dziwnym było to, jak z ciała, które nie żyło od ok. 5 minut twórcy zrobili na wpół rozkładające się mhroczne zombie. Przyspieszony proces gnilny?
Seria dostaje od 9 tylko dlatego, że za któryś tam razem stawała się na prawdę dobrą komedią, a nie tragedią w czystej formie. Polecam, ale na raz, czasu na pewno nie zmarnujecie, a możliwe, że zachwyci Was tak, jak mnie.
Ściągamy koszule na trzy..!
A ending winien zostać obwołany klasykiem. :P
Parę odcinków później. Też odpadłam w połowie i nie mam tego nikomu za złe, ale warto wrócić i dokończyć. Na prawdę. :)
Słodkie, słodkie, słodziutkie
Polecam, nie tylko młodszym. Ma swój urok, który potrafi zachwycić.
Re: Koszmarek
Jedyne, co było znośne, to muzyka. Ale ona sama przeciwko temu czemuś? Niee..
Przerażenie
2 za głównego bohatera. Nie, za jego głos. Wczuł się chłopak idealnie.. Tylko czemu tym głosem jest Jun Fukuyama..?!
Bwłuhahahahaaa..
Wciągnęło? Wciagnęło! Podobało się? Powiedzmy. Taki Wiedźmin dla parwdziwego faceta, któremu spodoba się baba z wielkim mieczem o blond kuplach i obcisłym srebrnym wdzianku i kalesonach.
Dam 7 za pare scen, które mnie niemalże ruszyły i wiele scen, przez które wiele razy spadałam z krzesła, tudzież turlałam się po podłodze. Obejrzeć warto, ale jak to Ty odbierzesz, to zależy tylko i wyłacznie od Ciebie. Mój czarny humor raczej wyprał z uczuć juz epicką w gronie moich znajomych pewną scenę. kliknij: ukryte Tak, chodzi o pozbawienie głowy Teresy. Szkoda mi jej. To chyba jedyna postać, którą w tym misz‑maszu na parwdę polubiłam.
C.C. nie jest Ryuukiem!
Ale do rzeczy, na początku troszkę C.G. nudził mnie. Poza tym, fuj, gundamy, wtedy ich nie lubiłam. Ale wytrwałam i już po 4 odcinku zaczęło wciągać niesamowicie. Polecam, polecam. Czasami jest absurdalnie, czasami po prostu żałośnie ( sześćdziesiąta siódma różowa księżniczka i jej rycerz? ), ale coś, nie wiem co sprawiło, że nawet ta różowa księżniczka nie irytowała. Powiem więcej, do tej pory Euphemia jest jedną z moich ulubionych postaci. Ogólnie, postaci były bardzo sympatyczne. Nawet te, które teoretycznie miały być złe. Właśnie bohaterowie to jeden z najwiekszych plusów serii. Ani białe, ani czarne, wszystkie w odcieniach szarości. Fabuła? To zależy od odbiorcy. O ile w 'bliźniaczym' Gundam OO śmiałąm się do rozpuku, tutaj raczej poważnie podchodziłam do tego, co dzieje się na ekranie. Czy to dobrze, czy źle, nie wiem. Dawno oglądałam, ale wiem jedno, bardzo mi się podobało. Kreska. Lubię CLAMPetki. Bardzo lubię, ale czasami po prostu nie mogłam patrzec na te patyki. Zaś mimika bohaterów piękna. Żadnych SD, a mimo to od razu widać, co komu chodzi po głowie. Głowy.. prawie oślepłam. Fiolety, turkusy, granaty, róże jasne, ciemne, zielenie, pomarańcze, jak o jakimś kolorze zapomniałam, pardon. Ale przez natłok postaci dobrym pomysłem było wprowadzenie tych świecących czupryn. Nawet każda bohaterka ma inny rozmiar biustu. No i są raczej w normie. O muzyce dużo pisć nie będę. OST mam wszystkie, słucham chętnie. Hitomi jest boginią, a jej utwory cudami. Endingi ( Ali Project ) bardzo, bardzo dobre, openingi wolę przemilczeć. Animacje nienajgorsze, choć już wolę pokazywane obrazy, kliknij: ukryte z których można przy okazji dużo dowiedzieć się np. o przeszłości bohaterów, czy o relacjach między nimi. Nie wiem, ile zapłacono Seiyuu, ale spisali się na medal.
10 to może za dużo, ale szkoda mi dawać 9, bo bawiłam sie przy Code Geassie świetnie. Kiedy miało byc smutno, było, kiedy wesoło, było. I o to chodzi.