x
Tanuki.pl korzysta z plików cookie w celach prowadzenia
reklamy, statystyk i dla dostosowania wortalu do
indywidualnych potrzeb użytkowników, mogą też z nich korzystać współpracujący z nami reklamodawcy.
Korzystając ze strony wyrażasz zgodę na używanie cookie zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki.
Szczegóły dotyczące stosowania przez wortal Tanuki.pl
plików cookie znajdziesz w
polityce prywatności.
:D
Najśmieszniejsza seria anime, z jaką miałam do czynienia. Epickość wylewa się z ekranu, zalewając duszącego się ze śmiechu widza w każdym odcinku, rozgramiając konkurencyjne komedyjki niczym Date żołnierzy w centrum obozu nieprzyjaciela. Przeurocze postacie, tak obrzydliwie przerysowane, że nie sposób ich nie pokochać, przepiękna grafika – wnętrza faktycznie troszkę pustynne, jednakże lasy, łąki, ogrody, równiny, góry – niesamowite! Śliczne projekty postaci. Muzyka świetna, wojenne rytmy, opening „na luzie”, imperorialne melodyjki grane na tle grzmotów błyskawic, nic dodać, nic ująć! Fabuła kuleje na rzecz bohaterów, jednak gdyby to fabuła trzymała poziom, to juz nie byłoby to samo anime: Typowa Wredna ŻonaTM, konie biegnące po pionowej ścianie, średniowieczny gundam, profanacja Orochimaru z Naruto, najbardziej epicka walka Dobra ze Złem, ninja‑blondynki odziane w lateks, szybujący po niebie superbohaterowie ze świetlistymi katanami, mordobicie * Oyakata‑sama~! – Yukimura~! *, latający we wszystkie strony żołnierze, podrasowane konie ( spojler i kierownica na rumaku?! tylko tutaj! ), metroseksualni elficcy wodzowie walczący w imię Bishamontena, pomaptyczne wejścia „smoka” Ody i tysiace innych przezabawnych sytuacji sprawiają, że ta seria musi dostać 1o/1o.
Niespodziewanka
Zaś z ostatnich minut odcinka wniosek wysuwa się sam – będzie jeszcze lepiej, dlatego niecierpliwie czekam! :)
Re: "(...) Żywych Trupów - wersja animowana"
Re: jest nieźle
Re: Nuda do potęgi
Nie „odbije” Hijikaty, a „dobije” Chizuru ( najlepiej kliknij: ukryte CKM'em albo AK‑44, w końcu skoro w Hakuouki broń ładuje się sama i strzela po kilka serii, czemu nie mieliby mieć w XIX wieku broni z drugiej wojny światowej? :P )
Ja tutaj widzę scenę, jak z Maria+Holic, kliknij: ukryte że braciszek nakłada stanik, wiąże gorsecik i wchodzi Toshi! To byłaby akcja! " Chizu, jesteś facetem..? " Swoją drogą – przerażajace, kliknij: ukryte na MAL'u ten potwór ma własny fanklub! Ludzie, ona Wam mózgi omamiła swoją głupotą! :<
Dobra, ale spamimy. Nie czytajcie, bo ogłupniecie! :D
Lubię takie ziółka, jak braciszek Chizu, pewnie w łonie matki wyssał całą inteligencję nie pozostawiając jej ani grama. Na początku wyglądał mi na mimozę z Vampire Knighta, ale teraz po pewnej scenie, nawet nie pamietam, której, kojarzy mi się z Cielakiem z Kuroshita. :P Z miejsca go polubiłam, ale pewnie i tak kliknij: ukryte zginie w jakiejś mhrocznej scenie, albo w finałowej bitwie Dobra ze Złem. A gdyby nagle wszyscy zaczęli ginąć.. Dobra, niech giną ładną śmiercią za Przyjaciół, Prawo, Sprawiedliwość, Wódkę, Szogunat, Świerszczyki czy Mordoklejki, ale, zaraza, nie za nią! kliknij: ukryte A pewnie tak będzie! :<
Co do fryzur, faktycznie Heisuke ma belzebuba na głowie, a nie włosy. Z CG chodzi o to, ze tam kliknij: ukryte zaginął główny bohater – sam - a tutaj kliknij: ukryte znikają wszyscy na raz, w OO teoretycznie kliknij: ukryte wszystko się rozpadło, ale nie zginął główny.. ten, no.. mesjasz Setsuna XD Tak samo w Hakuoki, na razie nie uśmiercili nikogo ważniejszego ( kliknij: ukryte choć tam dla mnie Yamazaki to milion Sannanów ). A SZKODA, ŻE TAK MAŁO TRUPA SIĘ ŚCIELE. Już zbieram pieniążki na grana.. prezenty dla Chizuru. Halabarda dziadka też się przyda..
Toshi pozostanie Toshim~! Kto wyciągnie szampana z lodówki?
W sumie to dobrze, że w końcu będą biegać w oryginalnych „mundurkach” z gry.
Ostatni odcienek przeszedł sam siebie, jakieś elektryczne brzmienia w XIX wieku, spoko. No, ale w Ryuusei no Gemini było techno, więc juz aż tak się nie zdziwiłam :P Ogladałam go chyba z godzinę – musiałam zatrzymywać, by złapać oddech ( po śmiechu ), albo by mieć czas do ściskania odstresowującej piłeczki za każdym razem, jak Chizuru otworzyła usta. Mimika była epicka, normalnie odpadłam. Takich zbliżeń na krzyczących bohaterów dawno nie widziałam. Zwłaszcza zblizenia na Chizuratora i Toushiego były tragiczne.
Ładnie zamknęli ten rozdział, mi się podobało. Czytając inne komentarze spodziewałam się chamskiej przerwy w połwoie jakiejś kluczowej walki, a tu takie zakończenie. Co prawda, jak podróba Grahama wyskoczyła z tekstem " zeszpeciłeś mi twarz ", myślałam, że umrę ze śmiechu, bo jakby nie patrzeć, jest demonem, a nasze ukochane demony szybko się leczą. Mogliby też kliknij: ukryte zwrócić duszę Yamazakiego za Sannana, no ale po co, wyrżnijmy wszystkich fajnych!
Czekam z niecierpliwością na drugą serię. Oby Okita wrócił do siebie, było więcej Toshiego i mniej Chizu, tak, tak! Bo moja nienawiść do niej rosła z każdą minutą finału: kliknij: ukryte Widać, drzwi zamknięte. Z balkonu wystaje jeden chłoptaś i celuje w naszych bohaterów, a mózg operacji – Chizuru wyskakuje z tekstem – Tak, na pewno nam pomogą! Swoją drogą szkoda, że „snajper” nie zastrzelił naszej koleżanki.. Albo inna scena – stoi trzech gości ze spluwami a ona z radościa w oczach – Tak, to na pewno Hijikata‑san!
Błagam, zabijcie ją w drugim sezonie! :<
Re: Dziękuję...
Czyli dla przykładu Angel Beats, które słabe na pewno nie jest, jednak pierwsze odcinki wskazują na kolejnego klona. Przedłużając seans, miast lecieć całą serią, oglądam je swoim tempem i muszę przyznać, że dopiero po 4 odcinku miałam chęć na więcej. Biorąc pod uwagę, że miłe złego początki, nawet nie miałam ochoty nastawiać się na jakąś super‑mega‑pro produkcję, ale właśnie dzięki temu się nie zawiodłam na AB. Może i przewidywalne i nieodkrywcze, ale miłe. Na tyle, aby było 7.
Zwłaszcza, że ciężko o serię, która byłaby równa poziomem w całej swojej rozciągłości, chyba, że celujemy w takie MononoKe. Twórcy anime nie są rosyjskimi miliarderami, aby szastać kasą na lewo i prawo, dlatego wolę, aby inwestowali na końcówki serii, niż na początkowe odcinki, bo sami sobie w piętę strzelają podnosząc wymagania. Podobnie zrobili w Angel Beats stąd moja początkowa awersja do serii – przecież to tylko serialik o uczniach, a nie wysokobudżetowa produkcja, nie Ghibli, ani żaden film kinowy, a tylko w tych przypadkach, moim zdaniem, można sobie pozwolić na burżuazyjne początki nie rujnując przy tym ostatnich scen. (:
Re: yh..
Mam wrażenie, że gdyby to anime było komentowane przez K. Czubównę, zyskałoby nowego wymiaru – " Wielkooka samica przygląda się stadu bizonów.. ", ale na pewno nie stałoby się ciekawsze, bo przecież nawet rozmnażanie leniwców trójpalczastych jest bardziej dynamiczne od biegu Chizuru. Szczerze mówiąc najbardziej mnie rozwala, jak któryś z chłopców obrywa za nią, a ona zamiast: a) uciekać w siną dal i wierzyć, że sobie dadzą radę, w końcu nie noszą mieczyków do skrobania marchewek, b) atakować napastnika w beznadziejnym starciu i pokazując, jak bardzo jej zależy na przyjaciołach i zaryzykuje dla nich swym marnym bytem, c) łapać poszkodowanego w ramiona i wyznawać miłość, czy też przekazując jakąś prawdę o istocie zbawienia, ona stoi i nic nie robi! Prawda, Geralt też był w pewnym stopniu neutralny, ale gdzie on a gdzie ta kukła. Aż mi się nasuwa tutaj lektura stulecia, ale nawet z całą moją nienawiścią do Belli i jej mhrocznych problemów, szkoda mi przyrównać do niej Chizu, bo w końcu nawet największa siermięga literatury oddycha.. otwiera usta… mruga.. łał!
Czekam na ostatni odcinek oraz na następną serię. Moja ocena się nie zmienia. Da się oglądać, ale trzeba albo się wczuć, albo mieć spory dystans do serii. :)
Re: ;]
Re: Aby był ....
Właściwie to już odpadam na samym openingu..
Nie wiem, jak to opisać, słaby samurajski Gundam OO czy przedłużona samurajska wersja Legend of Duo z bezużyteczną bohaterką, ale.. Jest niezłe, ale jako komedia. Pisząc „komedia”, mam na myśli niezamierzone przez twórców sytuacje, kadry, teksty, a nie same, drętwe jak mięso topielca, „humorystyczne sytuacje”. Haha, ale śmieszne, potrawa jest za słona/za ostra. Zrywać boki.. Ni w ząb nie idzie mi się w to choćby troszkę wczuć, a przecież, teoretycznie, jestem docelową odbiorczynią. Ale, będę szczera – Okita ma potencjał, a Heisuke'ia naprawdę polubiłam. Co prawda, Kazama przypomina mi do bólu Akera Grahama, tylko czekać, aż zacznie krzyczeć " Kocham cię, gundamie/Chizuru!”, zaś Toushi jest wisienką na torcie, groteskowym przedstawicielem swojego gatunku bisha, tak przerysowanym, że stary Il Palazzo się przy nim chowa. O ile na początku jego mhroczne wypowiedzi + mimika mnie bawiły, potem zrobiło się to strasznie nudne. O Chizu nie wspomnę, podczas seansu, mój umysł olewa tę bohaterkę. Równie dobrze, kliknij: ukryte mogliby ją zabić na samym początku pierwszego odcinka i zmienić kierunek scenariusza w stronę jakiegoś dramatycznego shounen‑ai, w sumie, różnicy by nie było, bo i tak głównej bohaterki tam prawie nie ma, a historia by mogła na tym tylko zyskać, no ale..
Zabija mnie jeszcze oczywistość tej serii, chociaż przyznam się, że na finałową walkę Dobra ze Złem czekam z rumieńcem ( a w sumie czekam bardziej na jakieś epickie teksty, krzywe kadry, Mega Zwrot w Akcji, Thragiczną Przeszłość, Łzy Chizu i Zaskoczenie Miesiąca, niż jakąś tam bijatykę, która swoją drogą wypada blado – wiem, że to romansidło, ale jednak samurajskie, trochę kasy mogliby wyłożyć na jakiś pojedynek, a nie tylko komputerowo modulowane płatki wiśni ). No i troszkę smutno, że to tylko 13 odcinków – bo chociaż seria jest dla mnie po prostu głupia, to z drugiej strony, poogladałabym ją jeszcze. ;)
Do trzech razy sztuka?
Bardzo lubię klimaty Sayonary, Bakemonogatari, etc, ale zawsze z odcinka na odcinek wypalało się. Przecież Sensei też na początku był tak samo mocny, jak " Siostra ", ale potem po prostu cały klimat się ulatniał. A tutaj? Uważam, że to pewien krok studia w stronę światła i trochę niezręcznie byłoby go zaprzepaścić, zwłaszcza, że ofiarami padły już takie przyszłe‑niedoszłe perełki, jak ww. tytuły. Życzę Arakawie.. nie, twórcom, aby tutaj się nie wypalili i raczyli nas do końca serii tym, ukochanym przez widzów, absurdem i „głupotą”.
A od siebie dodam, że piersza kwinta odcinków i tak już pokazała klasę ( spadek 4 odcinek, ale to pewnie spowodowane „wyższością” poprzednich ), więc moja wyjściowa ocena dziewięć co najwyżej urośnie; nie powinna zaś spaść w dół, chyba, że zrobiliby z tego pod koniec jakiegoś Clannada albo inne True Tears.
A anime.. nie powiem, istny bestseller. Tak górnolotny, że ja, niegodny człowiek nie mogłam tego oglądać, bo treść i artyzm wykraczały poza me możliwości umysłowe. Polecam osobom, które mają dylemat moralny – żyć, czy nie – zniknie problem bezrobocia, przyrost naturalny znowu będzie ujemny, zakłady pogrzebowe staną się fabryką pieniędzy i takie tam..
Gauche~..
Świat jest spójny, pomysł ze sztucznym kryształem, wieczną nocą, niezwykłą florą i fauną udany. Pomysł z Pszczołami Pocztowymi przedni, dobrze wykonany. Nic się nie rzuca w oczy, poza oczywistą dziecinnością i infantylnością, ale uważam, że raz na jakiś czas warto obejrzeć coś przeznaczonego dla dzieci, aby sobie powspominać dawne czasy dzieciństwa. Dla niektórych na pewno będzie to anime strasznie naciągane i naiwne, ale tutaj uważam, że ta dziecięca niewinność ładnie kontrastuje z wiecznie ciemnym niebem i osobiście zaliczam to jako plus.
Postaci zaskoczyły mnie pozytywnie. Co prawda, liczyłam, że jednak kliknij: ukryte to Gauche będzie głównym bohaterem, ale pomysł z odkrywaniem i poszukiwaniem jego postaci poprzez relacje innych osób i ich przeszłości był całkiem ciekawy. W trzecim odcinku byłam wyraźnie zirytowana, bowiem Lag to ten typ bohatera, który mi nie podchodzi. Ale z czasem, polubiłam go. Niby typowy, ale ma w sobie to coś. Nichie.. trzeba ją samemu zobaczyć i ocenić, ale była niezwykła i zanim seria zaliczyła półmetek, pokochałam ją całym sercem. Te akcje z majtkami – takiego „fanserwisu” ze świeczką szukać. Czegoś mi brakowało w siostrze Gaucha, ale źle nie było. Connor pod koniec pokazał, że też umie ruszyć główką, Zazie przełamał stereotyp zimnego drania. Nie sposób wyliczyć wszystkich postaci, ale każda choć odrobinkę się wyróżniała od swojej pierwotnej formy „fajnego szefa”, „zimnej sekretarki” czy „dziwacznego lekarza”.
Muzyce brakowało jakiegoś kopa, ale na 7 z mojej strony zasłużyła. Drugi ending to moja platoniczna miłość, zaś muzyka w tle odsłuchana osobno również przyciąga.
Przez ostatnie siedem minut ostatniego odcinka czułam się już zupełnie, jak mała dziewczynka, ciężko to opisać, ale z takim zakończeniem, oczekiwanie na drugą serię będzie istną katorgą. Zdecydowanie polecam, choć nie każdy będzie mógł dostrzec tego ciepła wylewającego się z monitora. A mało brakowało, bo i ja w pewnym momencie miałam ochotę rzucić Tegami Bachi o ścianę.
Shyoppan~
Grafika poprawiła się, nie wali kiczowatymi komputerami, ujęciami, które oglądamy po raz setny, ale od innej strony ani innymi brakami finansowymi. Muzyka nie podlega ocenie, bezpretensjonalna 1o – i za klasyczne aranżacje i za ost. Nic mnie nie przekona co prawda do openingu, którego ani razu nie obejrzałam nawet do połowy, ale ending wcale zły nie był. Pod koniec serii nie podobał mi się natłok postaci, o których niemalże zapomniałam oraz.. zakończenie. Zdaję sobie sprawę, że inne by nie pasowało po prostu, ale czuję niedosyt. Do ostatnich sekund liczyłam na odpowiedź Chiakiego – w końcu obiecał, że zgodzi się. Wrrr.. A reszta wątków zachowana w prawidłowych proporcjach. Najbardziej podobał mi się humor, urok i klimatyczność pierwszych odcinków – zabawa na sto dwa, w ciągu pierwszych pięciu nawet nie byłam w stanie porachować najzabawniejszych sytuacji, po których płakałam ze śmiechu. Nie wspominając o kupie innych żartów sytuacyjnych, komentarzy, sprostowań, zachowania bohaterów ( „mhmm, zapach sempaja z jego koszuli”, „nie została nawet skarpetka, która pachniałaby Chiakim~", czy powrót pijanego Shinnichiego ), które chyba na zawsze pozostaną dla mnie wzorem komedii, bynajmniej nie tej „zidiociałej”.
Co prawda, jak już napisałam wcześniej, brakowało mi czegoś, co byłoby kropką nad „i”, jednak mimo wszystko dam 1o. Mukia~!
Re: 6/10
Re: 6/10
Takich ludzi nie ma. Zdziwiłbyś się. :) Dla odmiany spójrz na Nodame. [...] np. nieporządna i nieurodziwa ale z megatalentem i sympatycznym usposobieniem. Równowaga. No fakt, Nodame nie jest moeblobem, ale z ust paru osób padło, że jest urocza albo olśniewająca. Kwestię higieny pomińmy.
Co do obsesji. Nie każdy, kto ma talent, do choćby gry na fortepianie, obsesyjnie to robi. Potwierdzenie tezy: Megumi. Mimo 'wywijania' na instrumencie jej marzeniem jest praca z dziećmi. To, że uwzięła się, bo chciała dorównać Chiakiemu, nie oznacza, że popadła w skrajności. Poza tym mówimy tu o Japończykach. Nie lubię tego, ale wróćmy do stereotypu 'Chińczyka z wyspy', pardon, mały, żółty, pracowity..
Podsumuję lanie wody: nie uważam za człowieka idealnego osobę opryskliwą, chorobliwie ambitną ( kwestia gustu ), pyszną, patrzącą na wszystkich z góry. Poza tym wnioskuję z Twojej wypowiedzi, iż uważasz kogos za nierealnego i nieprawdziwego tylko dlatego, że umie smacznie przyrządzić schabowego, ładnie brzdąka na pianinku i rzępoli na skrzypeczkach. Idąc tym tropem można byc dobrym tylko w jednej, dwóch dziedzinach. Jeszcze dalej dojedzimy do wniosku, że wszyscy jesteśmy geniuszami. Podnosi to na duchu, nie? :D
Re: 6/10
To anime jest dla mnie niemalże wzorem zarówno anime muzycznego, jak i komedii obyczajowej. A fakt, że idealnie balansuje między tymi dwoma gatunkami sprawia, że z czystym serduszkiem daję jej 1o. Zasłużyła na to, dyskertnie kradnie serca i uszy widzom. Mukia~