x
Tanuki.pl korzysta z plików cookie w celach prowadzenia
reklamy, statystyk i dla dostosowania wortalu do
indywidualnych potrzeb użytkowników, mogą też z nich korzystać współpracujący z nami reklamodawcy.
Korzystając ze strony wyrażasz zgodę na używanie cookie zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki.
Szczegóły dotyczące stosowania przez wortal Tanuki.pl
plików cookie znajdziesz w
polityce prywatności.
Ależ tu się nie ma co zastanawiać. Niezwykłe zaawansowanie gry jest zwyczajnie zabiegiem, dzięki któremu twórcy nie są ograniczeni sztywnymi zachowaniami postaci. Nikt nie chciałby oglądać anime,w którym postacie nie mają mimiki, nie poruszają ustami, wszyscy sztywno chodzą, a aby gdzieś dojść, trzeba się teleportować.
Wierne odwzorowywanie warunków gier nie ma absolutnie żadnego sensu, bo otrzymalibyśmy wizualną kichę.
Gry online (lub pseudo online) po prostu kiepsko przekładają się na kinematografię.
Re: ?
Dla jasności – nie jest to jakaś prowokacja religijna, po prostu jakoś tak wyszło.
Jak uwielbiam Enda, to cieszę się, że stanowi on całość z ostatnimi odcinkami TV. Bez nich jest on o wiele płytszy (wiem to z własnego doświadczenia – za pierwszym razem pominąłem dwa ostatnie odcinki tv, jak ktoś mi poradził, i przeszedłem do Enda. BŁĄD)
End to w moim prywatnym rankingu zdecydowanie najciekawsza i najpiękniejsza wizja końca świata, a uczucia bohaterów są tak namacalne, że pod koniec oglądania zawsze mam równie zlasowaną minę, jak Shinji.
kliknij: ukryte Trochę żałuję, że twórcy zrezygnowali ze zrealizowania alternatywnego zakończenia z ręką Rei, nawet w ramach dodatku. Jest to tak chore, piękne i przygnębiające, że aż żal mnie ściska, że skończyło się tylko na planach…a koniec końców dostaliśmy duszoną Asukę.
Re: Recenzentów Evy zjadam na śniadanie
A widziałeś Angel Beats! ? To jest dopiero seria na siłę wciskana przez marketingowców…
Chociaż Eva w tej chwili ponosi ogromne sukcesy komercyjne, to w chwili powstania chyba aż tak różowo nie było i, co by nie mówić, była to świeża seria.
To tyle ode mnie, dalej się kłócić nie zamierzam, bo wiadomo, że kłótnie fanów z antyfanami do niczego nie prowadzą :D
Re: ...
Sztuka i trolling w jednym!
Chciałabym móc zobaczyć twoje wnętrzności! <3
Z mojego punktu widzenia pierwsza recenzja jest zbyt surowa, a druga zbyt hurraoptymistyczna.
Moja opinia co do tej serii wypada dokładnie po środku, jednak gdybym miał się zgodzić z którąś z recenzji, to z pierwszą.
Anime jest śliczne, ma ciekawe, niesztampowe jak na haremówkę postacie (KONIEC z męskimi waflami nie do poznania, jak np w Angel Beats!), brak zbędnego fanserwisu, przez co nie ma się wrażenia, że ogląda się tandetną serię dla niewyżytych nastolatków.
Jednak nie da się ukryć, że ma ono poważne wady, które zwykłem określać hasłem „mangusiowy dramat”. Innymi słowy, mówię o kliknij: ukryte dziewczynkach z kompleksem braciszka(na dodatek samolubna – chłopakowi umarła siostra, a ta rozgrzebuje jego rany ciągle, bo jedyne, co ją obchodzi, to żeby chłopak bawił się z nią w rodzeństwo?), patologicznemu przywiązaniu do przyjaciół z dzieciństwa, szantażowaniu swoimi emocjami i nie szukaniu pomocy tam, gdzie podpowiadałby zdrowy rozsądek (policja, dyrekcja szkoły, psycholog, cokolwiek? z takimi ranami..). Wbrew pozorom, ja nawet lubię Yuuko. Po prostu uważam,że jej wątek został zdrowo popsuty, a z niej zrobiono histeryczkę, zamiast rozchwianej emocjonalnie dziewczyny.
Wątek chodzącego cukiereczka i muzyka też nie jest idealny, bo kliknij: ukryte fakt, że facet miał narzeczoną, z którą się rozstał tylko po to, by dać się uzdrowić mocą prawdziwej miłości szesnastolatki sprawia, że coś po prostu zgrzyta. Współczuję jego narzeczonej. Mogli sobie darować ją.
Inna rzecz, że w życiu związek bohaterów w takim wieku byłby po prostu niezdrowy i skończyłby się tragicznie.. Dorosły mężczyzna czego innego chce zazwyczaj od związku, niż słitaśna szesnastka.
Dlaczego więc, pomimo takich wad dobrze oceniam to anime? Bo po prostu dobrze się ogląda, i wyżej wspomniane wady nie rzucają się bardzo w oczy. Zalety serii po prostu je umniejszają.
Ode mnie ef ma ósemkę i żałuję, że nie ma więcej haremówek z tak artystycznymi ciągotami.
Re: Kakofonia zamiast symfonii
Jak można spodziewać się oryginalności po serii, w której pierwsze zdanie (!) to cytat z hasła Nervu („God's in his heaven, all's right with the world”).
Licząc na to, że mi, jako fanowi Evy ta seria się spodoba, lata temu zabrałem się za nią. I co? I nic.
Pierwsze cztery odcinki mnie tak zmęczyły, tak znudziły, że musiałem tą serię porzucić.
Oprócz powierzchownych podobieństw do Evy, nie znalazłem w Raxie tego, za co kocham NGE: postaci, które mają dusze. Tu nikt mnie nie zainteresował, wszyscy zdawali mi się być mdli..a, jak wspomniałem, sama fabuła usypiała.
Jak ktoś ma wątpliwości co do zapożyczeń z Evy w Raxhie, to ja zawsze polecam tą stronę : Evaxephon.
Siedemnaście (!) bitych stron podobieństw, i to wcale nie wydumanych.
Fakt, że postacie z Evy porozbijane są czasem na 3 klony w Rahxie, niczego nie polepsza.
To po prostu kolejny z klonów Evy, które powstawały na fali popularności tej serii, a które (moim skromnym zdaniem) nic nie wnoszą do gatunku.
Haibanki~~
Wróciłem do niego teraz, po latach. Obejrzałem od początku do końca i…
Cóż, jasno widać, skąd się biorą wypowiedzi o głębokiej filozofii tego anime. Faktycznie, jest nad czym się tu zastanawiać.
Sympatyczne bohaterki, świetny klimat miasta Glie, piękna kreska, dobra muzyka..
Gdyby tylko nie to zabójczo wolne tempo.
Wiadomo, że to nie seria akcji – ale bez przesady, podobnie jak w Niei_7 akcja niemożliwie jest rozciągnięta! Nawet ja, fan serii o fabule, która raczej powoli płynie do celu, niż rwie się byłem w pewnym momencie zmęczony…
I mimo oryginalności tej serii i wszystkich jej zalet muszę powiedzieć jedno: czegoś mi tu zabrakło. Problem w tym, że nie mam pojęcia, czego. Seria podobała mi się, owszem, ale raczej nie będe do niej wracać – ani w myślach, ani tym bardziej przy ekranie.
Haibane Renmei to bardzo ładna historia, której po prostu zabrakło osobistego klucza, dzięki czemu w pełni by do mnie trafiła.
Być może jest już za późno dla mnie na nią, nie wiem.
Z drugiej strony rozumiem, dlaczego ta seria dla wielu osób stała się domem ich dusz.
8/10
:)
Cytat z pamięci, więc jest mocno niedokładny – ale jak pięknie by było, gdyby fani anime (bo to do ich „poziomu” dostosowują się twórcy) zastosowali się do rady Spike'a! Skończyłoby się z 50 bezmózgimi seriami rocznie ;)
A co do odcinka – świetny, jak cały Bebop!
Hm.
Najpierw plusy. Seria ukazuje nieco inną Japonię, niż ta, którą widzimy w przeciętnym anime – i nie chodzi mi tutaj o kosmitów!
Koniec z wyidealizowanymi bohaterami o nieograniczonych funduszach (ciekawe, skąd je biorą, skoro nie zarabiają). Tutaj mamy zwykłych, normalnych ludzi, którzy często ledwo mogą związać koniec z końcem. Tutaj nie wystarczą słowa o potędze miłości czy przyjaźni. Smocze kule także nie rozwiążą niczyich problemów.
A jednak nie poddają się, każdy z nich walczy o rzeczy ważne dla siebie, tak, jak umie.
Bo paradoksalnie, pomimo tego, że każdemu z bohaterów brakuje pieniędzy, są rzeczy ważniejsze niż góra forsy.
Bardzo podobały mi się postacie, bo chociaż nie są to osoby, które się umieści na liście ulubionych bohaterów z anime, to znakomicie kształtują klimat seri. Każdy z nich chce czegoś innego od życia, a jednocześnie wszyscy sprawiają wrażenie jednej rodziny, która się wspiera.
Bardzo ciekawie był pokazany motyw wolności – jak ją widzi Mayuko, jak Niea, Karna, i tak dalej.
Swoją drogą – świetny pomysł z tym, by Niea była kosmitką. Dzięki temu seria nie traci realizmu(ponownie, paradoks), bo Niea‑człowiek(i to mocno wczesnonastoletni w wyglądzie) byłaby raczej nie do pomyślenia ;)
Opening – ponownie bardzo oryginalny. Zamiast cukierkowej piosenki o wiecznej miłości w wykonaniu młodziutkiej j‑idolki mamy spokojną balladę śpiewaną zachrypniętym, zmęczonym życiem głosem, której słowa idealnie pasują do tego anime.
Kreska – jak najbardziej w porządku! Postacie ludzie wyglądają, jak mają wyglądać – czyli zwyczajnie, a Niea jest po prostu urocza :) Ma strasznie sympatyczną mordkę i jest zdecydowanie najładniejszą postacią z tego anime.
Minusy.. No cóż. Szczerze mówiąc, nie przypadło mi do gustu poczucie humoru w tym anime. Jest zbyt głośne, hałaśliwe, przerysowane. Nie zepsuło mi przyjemności z oglądania tej serii, jednak wolałbym, aby albo było humoru mniej(za to więcej scenek z życia wziętych), albo by był delikatniejszy, mniej dosadny.
Za dużo zmarnowano czasu na kłótnie Niei i Karny, czy dziwne akcje jak odcinek o poszukiwaniu paliwa.
Rozumiem zamierzenie twórców, by połączyć humor z prozą życia, jednak efekt końcowy jest nie do końca zadowalający.
Wielu osobom pewnie nie spodoba się sposób prowadzenia fabuły. Poznajemy bohaterów w środku ich życia – i w równie nagłym momencie się z nimi rozstajemy. Mi osobiście się to podoba, przecież w życiu też nikogo nie poznajemy w stu procentach. To anime trzeba potraktować jako wycieczkę w głąb życia Enohany – przebywamy z Mayuko,a potem musimy się z nią pożegnać. Jej życie jednak gdzieśtam toczy się dalej..
Osobiście brakuje mi większej ilości odcinków w stylu 7. Jest on jednym z lepszych w tej serii.
Chciałbym też, by szerzej została ukazana kultura alienów. Właściwie ledwo ich poznajemy.
Niea poniżej siedmiu, ale ja mimo to wystawie temu anime siódemkę. Mimo, że ma sporo słabostek, to totalna oryginalność wynagradza to. Nie polecam tego anime jakoś mocno, ale absolutnie też nie odradzam – bo coś w sobie ma.
7/10
Przeciętniak.
To anime ma bardzo intrygujący pomysł wyjściowy(czyściec), ale cała reszta kuleje. Do 6 odcinka seria atakuje wszystkim, co najgorsze w anime:
-idiotycznymi rozwiązaniami problemów, które mogą bawić za pierwszym razem, ale kiedy widzi się je po raz setny z kolei, to po prostu zalatują kiczem.
Mówię o sytuacjach typu „aby zbawić świat przed XYZ, musimy urządzić przyjęcie na plaży! Oczywiście ze wszystkimi bohaterkami w bikini”. Przykład z głowy, aby nie spoilerować.
-sztampowe i płaski postacie (dam głowę, że połowy nie zapamiętacie, bo ciężko nawet powiedzieć, że
pełnią rolę tła: ich tam prawie w ogóle nie ma i nie mam pojęcia, po co je wprowadzono). Na plus TK, nie stara się być głęboki i przynajmniej jest śmieszny (pewnie w Japonii inaczej go postrzegają ;)
-mangusiowy dramatyzm, czyli dowalmy postaciom tak, aby każdy widz musiał uronić łezkę – ale żeby to ABSOLUTNIE nie było prawdopodobne! kliknij: ukryte Jakie to smutne: stłukła wazę, która mogła uratować życia.. a na dodatek..Och tak, policjanci MUSIELI zjawić się minutę za późno!
-kreska, która kojarzy mi się z kiepskimi lineartami z dA: kanciastymi postaciami o niewielkiej ilości detali, za to z obowiązkowymi dużymi i kwadratowymi oczami.. No i ORIGINAL CHARACTER DO NOT STEAL będącą recolorem Sonica czy… Haruhi (tak Yurippe, o tobie mówimy)
Takie chwyty działają na osoby młode i niewyrobione, ale niestety już nie na mnie. Na szczęście dalej jest trochę lepiej, dzięki Kaname – i dlatego mogę tej serii wystawić szóstkę, a nie piątkę. kliknij: ukryte Fajnie, że bohater nie wybrał tym razem tsundere.
Zakończenie miejscami nie trzyma się kupy i chyba za bardzo stara się wzruszyć.
Ja tą serię obejrzałem, by zobaczyć, co tam Jun Maeda znowu wymyślił – i zawiodłem się. Ta seria jest naprawde przeciętna i mam wrażenie, że gdyby nie powiązania z Key, to nikt by się nią aż tak nie jarał.
Bo niestety dobry pomysł został tutaj zarżnięty kiczem i sztampą.
PS Zapomniałem napisać, może komuś by udało się scalić? ;)
Zanim mnie zjecie, że nie jesteście młodzi już, bo macie aż XY lat, i widzieliście 1000 anime: piszę z własnego doświadczenia. Gdybym w tej chwili miał jakieś 12‑13 lat (wtedy zaczęła się moja przygoda z anime) i byłaby to jedna z pierwszych moich serii, to pewnie też by mnie wtedy zachwyciła i dałbym jej 10/10. W tej chwili jednak oczekuję od anime czegoś więcej i niestety się zawiodłem…
Scalono na prośbę.
Moderacja
Bezsensowna zmiana aktorów (której na początku nie zauważyłem, jako że oglądałem oba filmy w odstępie paru dni, a rockowa Nana się nie zmieniła – genialnie dobrana aktorka, wygląda, jakby wyszła z kart mangi Yazawy! Niemniej uważam zmianę obsady za błąd, pierwsza Hachiko była bardziej czarująca..), fabuła, która jakoś tak wolniej się ciągnie..
Być może jest to wina mangi – w końcu film ją dość wiernie odwzorowuje, a problemy Hachiko chyba słabiej się nadają na pełnometrażówkę niż to, co widzimy w pierwszej części.
kliknij: ukryte To, co bardzo pozytywnie mnie zaskoczyło (mangę zacząłem czytać po pierwszym filmie, więc nie znałem jeszcze fabuły drugiego) to to, że pokazali, że uprawianie przypadkowego seksu może mieć poważne konsekwencje. Biedna Hachi nieźle się wkopała…i w sumie nie tylko siebie. Przez swój kaprys zniszczyła przyszłość swoją i Nobu, zmieniły się jej relacje z przyjaciółmi..
Swoją drogą – brawa dla aktora grającego Takumiego, idealnie się spisał w roli zimnego, zamkniętego w sobie, ale jakże atrakcyjnego dla kobiet bawidamka.
Aktor grający Nobu mógłby wyglądać mniej „wiejsko” – jego twarz w połączeniu z jasnymi włosami nie wyglądała za dobrze…
Tak czy inaczej, polecam ten film wszystkim fanom Nany. Nie zawiodą się.
7/10
Podobał mi się, choć chyba nie wszystko wtedy zrozumiałem ;) Jednak problematyka walki natury z ludzkim postępem do mnie trafiła.
To, co najlepiej zapamiętałem, to Lady Eboshi (wzbudziła moją ogromną sympatię), San oraz kliknij: ukryte motyw z głową Boga Lasu.
Mimo, że film jest niewątpliwie dobry, to nie mam raczej zamiaru wracać do niego – jak i do reszty dzieł Ghibli. Są one niewątpliwie dobre, ale dla mnie raczej na raz – ponieważ są to dzieła kierowane do dzieci, czegoś mi w nich brakuje, bym mógł się nimi silnie fascynować…
Może jest jeszcze za późno dla mnie – albo za wcześnie ;)
Re: Żaby rządzą
:)
Przefajna seria.
To anime to po prostu bardzo fajny relakstator.
Oglądasz, podziwiasz akcje Konaty ( i całej reszty -ale ona blednie przy głównej bohaterce, nie ma co ukrywać..), kiwasz głową- „acha, ja też tak mam! Mhm!”.. zapuszczasz następny odcinek, a czas leci ;]
Seria ma kilka minusów wg mnie:
-Segmenty z Legendarną Dziewczyną A – wymęczone, za dużo tego było…
- Miyuki – Mary Sue jak stąd to Tokio, na początku była mi obojętna, ale im dalej w serię, tym bardziej rozmowy typu:
-Konata: Och, Miyuki, Ty jesteś taka boska/moe, że napewno robisz to w ten sposób…?
-Miyuki : Ach nie nie nie, co wy mówicie, ja to robię jeszcze fajniej!
-Wszyscy: MIYUKI JESTEŚ TAKA CUDOWNA!
....stawały się po prostu denerwujące. Słuchanie Miyuki tłumaczącej fakty i popisującej się swoją wiedzą było irytujące ;/ Twórcy przedobrzyli po prostu tą postać i tyle.
-Kolejny minus to Patricia. Po prostu jedno wielkie WEABOO. Irytowała mnie tak jak Miyuki, dobrze, że było jej mniej…
-Lucky Channel – ani ziębi, ani grzeje, sam pomysł ciekawy…tylko co dalej?
Stawiam uczciwe 8/10 i kto wie, czy kiedyś nie zainteresuje się podobnymi seriami ;]
Ostatnia wypowiedź Hachi w filmie mówi sama za siebie ;]
Aczkolwiek dla mnie jasne jest, że uczucie dziewczyn to po prostu bardzo czuła przyjaźń. Dziewczyny się kochają, a jednocześnie mają chłopaków ;] Więcej niż przyjaciółki, ale mniej niż kochanki.
Takie rzeczy zdarzają się w rzeczywistości.
Świetny film, świetne postacie- może w końcu pokuszę się o przeczytanie mangi lub obejrzenie anime? Długość trochę odstrasza, ale cóż.. Dla rockowej Nany warto ;]
8/10
Perełka.
Fabuła – idealnie dopasowana do filmu. Ani za prosta, ani za bardzo skomplikowana. Bardzo podoba mi się fakt, że absolutnie wszystkie wątki zostały domknięte. Tu nie było miejsca na rzucanie słów na wiatr, wszystko miało rozwinięcie. Poza tym, nie odniosłem wrażenia, że fabuła jest tylko pretekstem do nawalanki, albo że na siłę została wciśnięta. Wręcz przeciwnie, sądzę, że fabuła była równie ważna jak sceny akcji.
No i to zakończenie…
Bohaterowie także byli fajni, dało się ich polubić(co jest świetnym wynikiem jak na mnogość postaci i krótki czas trwania filmu w porównaniu do serii tv). Moi ulubieńcy to D(wiadomo, tajemniczy, osamotniony i melancholijny, ale zarazem potężny łowca wampirów – nie mogłem go nie polubić!), MeyerLink(Pewien Edłord mógłby się uczyć od niego jak być zakochanym wampirem, a nie chodzącą parodią tegoż) oraz Layla, o której dowiadujemy się chyba najwięcej.
kliknij: ukryte Bardzo podobało mi się, jak zostało ukazane uczucie dziewczyny do D – przez 3/4 filmu nie zostały rzucone żadne słowa, trzeba było domyślić się samemu, dlaczego Layla postępuje, jak postępuje. Genialna była scena, kiedy Layla rozmawia z D podczas deszczu, a także urojenia jej i D w zamku Camilli. Właśnie to było świetne w tym filmie, nie bał się dać widzowi chwili odpoczynku od scen akcji.
Generalnie postacie podobały mi się, bo były takie.. ludzkie? Reprezentowały sobą coś więcej, niż puste stereotypy.
Grafika – cudowna! Absolutnie uwielbiam kreskę anime z lat 90tych. Co prawda twórcy trochę przeholowali z szerokością ramion w stosunku do głowy u Charlotte, ale dziewczyna i tak była piękna. Czuć w filmie ogromny artyzm, niektóre ujęcia zdają się być wręcz sztuką dla sztuki(jak to z pustynnymi płaszczkami), ale to w ogóle nie przeszkadza.
Muzyka – nie dość, że świetna, to jeszcze idealnie wyciszała albo nadawała tempo akcji.
Biorąc to wszystko pod uwagę, nie mogę postawić filmowi mniej niż 9/10.
Sympatyczne.
Natomiast drugi jest bardzo sympatyczny i ciekawy. Może ta seria będzie niezła, zobaczymy, co dalej ;]
Naprawdę fajny film, ale...
Ja rozumiem nieśmiałość, sam jestem nieśmiały – ale bez przesady. Wiem, że on taki miał być i że są pewnie tacy ludzie – ale kliknij: ukryte przez to ma się wrażenie, że a)szuka matki poprawiającej mu okularki i głaszczącej po główce, a nie dziewczyny ;
b) żadna dziewczyna by nie chciała być z kimś aż tak zablokowanym i nieśmiałym. Ile można się jednostronnie opiekować swoim facetem? Przez to finał mi się zabrzmiał minimalnym fałszem.
Ale mimo to, i tak 8/10 :) Jeden z lepszych japońskich filmów.
Re: MMM... (Madoka Mega Masochistka)
kliknij: ukryte No i wieczna mił… znaczy przyjaźń Homury i Madoki w zaświaach- fajny pairing :D
Re: MMM... (Madoka Mega Masochistka)
Tak czy inaczej, animce byłyby sto razy lepsze, gdyby postacie nie zachowywały się tak głupio ;)
Re: MMM... (Madoka Mega Masochistka)
Zwłaszcza, że reprezentuję typową dla wielu animców głupotę. „Wierzę w ciebie, więc idź w niebezpieczeństwo, bo skoro w ciebie wierzę, to nic ci się stać nie może!”
Jest to jednak tak częsta głupota, że w sumie szybko o niej zapomniałem…
Please Love Me Once More
Ich osobowości nie pozostają takie same, ewolują.
Przez 120 godzin gry, przywiązałem się do nich ogromnie, jednym kibicowałem, innym… wręcz przeciwnie.
Obejrzałem więc Trilogy, by choć na chwilę powrócić do tego świata.. I co? I jestem zachwycony!
Grafika jest świetna, w mojej skromnej opinii przebija nawet FFVII AC za sprawą genialnego stylu. Wiele osób może się z tym nie zgodzić, ale cóż…
Fabuła została świetnie poprowadzona. Myślę, że jest do zrozumienia nawet przez kogoś, kto nie grał w .hacki, jendak.. Jak widać po komentarzach poniżej, brak znajomości bohaterów sprawi, że widz może kompletnie nie poczuć klimatu ani wczuć się. Jeśli grało się w gry, nie ma żadnych pustych plam, bo Haseo, Ovana i spółkę znamy jak własną kieszeń ;) Ten film głównie się spodoba osobom, które zżyły się z bohaterami..
Postacie zostały dobrze w nim ukazane, oczywiście jak już przeboleję się nieobecność 3/4 faworytów, czy skandaliczne umniejszenie ich znaczenia (Pi, Kuhn, czy wreszcie Sakaki).
Hasemo daje się polubić. Nietrudno wczuć się w jego sytuację..
Atoli.. Atoli od samego początku zdaję się być o wiele znośniejsza niż w pierwszej części G.U.
Całe szczęście, że pozbyto się sceny ze złotym szczęśliwym zwierzakiem – była ona przesadzona i sprawiała, że Atoli wychodziła na quazi‑religijną fanatyczkę. Podoba mi się, że zamiast być ścierką/pasożytem Haseo, w Trilogy zdaję się być raczej jego aniołem opiekuńczym. kliknij: ukryte Jej związek z Haseo zdaję się być o wiele zdrowszy, Atoli jest o wiele bardziej niezależna i pewna siebie. W grze przez cały czas miałem wrażenie, że Atoli po prostu potrzebuję, żeby ktoś ją wykorzystywał i manipulował – jak już odrzuciła Sakakiego, to podkleiła się do Haseo..
Wszystko byłoby w filmie fajnie, gdyby nie podobieństwo Atoli do Shino. Przez nie sytuacja Haseo z obiema dziewczynami niebezpiecznie kojarzy mi się z Jamesem/Marią/Mary z Silent Hilla 2 – Atoli jest łatwiejszym w obejściu klonem Shino, który wygrywa z oryginałem.. Zakończenie filmu mnie bardzo zasmuciło. Ponownie, wskazówek zegara cofnąć się nie da. Życie Haseo z Shino i Ovanem już się skończyło….
Ovan z kolei zachowuję się… jak Ovan, tylko jeszcze bardziej jednoznacznie.(Tuaj ważna rzecz- nie wyłączać napisów!)
Co jeszcze podobało mi się w fabule? To, że nie starała się kopiować gry. Pewne rzeczy rozwiązała inaczej. Przez to oglądało się film naprawdę ciekawie…
Trochę ten mój komentarz chaotyczny, więc na zakończenie powiem jedno: znów zakochałem się w .hack//G.U. Polecam ten film wszystkim fanom i wystawiam ocenę 9/10. Zawyżone? Być może dla kogoś nieznającego tej serii i owszem, ale ja oceniam z perspektywy osoby zaznajomionej. Z pewnością jedna z lepszych adaptacji gier.