Tanuki-Anime

Tanuki.pl

Wyszukiwarka recenzji

Otaku.pl

Komentarze

Uratugo

  • Avatar
    A
    Uratugo 23.08.2015 02:46
    Jakby to napisać...
    Komentarz do recenzji "No.6"
    To anime obejrzałem jakieś 3, może 4 miesiące temu. Wtedy z pewnością napisałbym, że była to cienizna – co prawda w miarę strawna i zdecydowanie nie najniższych lotów – ale jednak cienizna. Co się zmieniło do dzisiaj? Szczerze mówiąc, nie mam pojęcia. Dalej uważam, że nie była to seria najwyższych lotów, ale pomimo tego cały czas siedzi mi ona w głowie. Czemu? Kreska całkiem przyzwoita. Z animacją już trochę gorzej, ale tutaj również nie ma tragedii. Soundtrack bardzo słaby i zdecydowanie źle dobrany sytuacyjnie. Jedyny moment oprawy muzycznej, który zwrócił moją uwagę, to taniec Nezumiego z Shionem.

    Z postaci warte wypisania są jedynie trzy:

    1. Inukashi prezentuje się, w moim mniemaniu, najlepiej. Przede wszystkim jest to postać niepozbawiona sensu i logiki, a to w tym anime jest na wagę złota. Psiara ma całkiem ciekawy charakter. Obiektywnie rzecz biorąc, jest postacią raczej przeciętną, ale w „No. 6” wyróżnia się najpozytywniej. Jako jedyna postać przechodzi przemianę w światopoglądzie i zachowaniu w sposób naturalny i nienaciągany. Obecność Shiona- jego naiwność, idealizm i dobroć- sprawiają, że Inukashi zaczyna się otwierać i zauważa, że już nie tylko psy cokolwiek dla niej znaczą, ale również człowiek, który doświadczył ją czymś, czym żaden człowiek, w jej mniemaniu, nie mógł obdarzyć drugiego człowieka. Niestety sama końcówka wykpiła to wszystko, ale o tym później…

    2. Następny jest Nezumi. Spodobał mi się po prostu jako postać. Nic w nim wyjątkowego, charakter posiada dość schematyczny, ale jednak nie irytował bardziej, niż przeciętny bohater No. 6. Momentami irytowała mnie ta jego huśtawka humorów, ale, będąc partnerem czasowym dla Shiona, na jego tle wypadał wręcz perfekcyjnie.

    3. I teraz Shion… Zdecydowanie numer jeden najbardziej irytującej, nielogicznej i bezsensownej postaci. Nie ma w nim absolutnie nic wartego uwagi. I gdyby to była jedyna jego wada, to świat byłby dla mnie piękniejszy. Niestety, była to jego najlżejsza wada. Jego brak logiki, całkowita uległość wobec Nezumiego, przy jednoczesnym biernym, wyidealizowanym uporze, wołały o pomstę do nieba. Momentami dawał sobą pomiatać jak śmieciem, ale kiedy ktoś wypowiadał się Negatywnie o jego psychicznym dręczycielu, oburzał się jak dziewica na pierwszej randce. Byłoby to nawet zabawne, gdyby nie było tak irytujące.

    Zakończenie jest kwintesencją absurdów, niedomówień i fabularnych dziur. To, co działo się w jakichś dwóch ostatnich odcinkach nie da się opisać w cenzuralny sposób. Zakończenie „No. 6” winno być podręcznikowym przykładem tego, czego nie robić z anime. Bezsens goni bezsens, a emocji jest tam tyle, co śniegu w ostatnie święta Bożego Narodzenia.

    Po przeczytaniu powieści (a jakże, musiałem) stwierdziłem, że forma pisana niewiele się różni właściwie od formy zekranizowanej. W książce jest po prostu o wiele więcej nic niepotrzebnych wątków, których w anime nie pomieszczono. Jednak jakieś tam różnice są. Zauważyłem, że te nieliczne zalety serii są w książce bardziej wyraziste, a wady dużo bardziej zobrazowane i wręcz wywalone na wierzch. książkowa Inukashi jest jeszcze ciekawsza i książkowy Shion jest jeszcze bardziej irytujący. Przechodzenie przez te wszystkie przemyślenia, idee, uczucia białowłosego były istną katorgą.

    Jedna pozytywna rzecz z przeczytania powieści jest taka, że dziki temu udało mi się zrozumieć to, co nie zostało pokazane w anime, czyli wypełniłem sobie te wszystkie dziury fabularne. Cóż, powieść „No.6” może nie posiada zbyt wiele absurdów, jak anime, ale jest równie niszowe i słabe, krótko mówiąc: niewarte uwagi.
  • Avatar
    Uratugo 11.08.2015 19:28
    Re: Zobaczymy
    Komentarz do recenzji "D.Gray-man"
    Ach, dopiero teraz dowiedziałem się, że to były fillery. Nie mam pojęcia jak to przetrwałem!!! To było tak męczące, że aż straszne. Na szczęście zaczyna już wciągać, więc jest dobrze. :)

    Co do Allena- może trochę przesadziłem. „Bylejaki”, to jednak za mocne określenie. Nie zmienia to jednak faktu, że wydaje mi się trochę szarawy i bez większego wyrazu. Jednak w sytuacji z Sumanem wkurzył mnie na maksa (ale to już uroki shonenów i w prawie każdym powtarza się ten sam schemat).  kliknij: ukryte 

    Natomiast kreska… to już nie wiem co wiek( zresztą bardzo młody ) ma tutaj


    Po prostu kreska kojarzy mi się z różnymi anime sprzed dekady, dwóch. Jest oczywiście bardzo ładna, po prostu mam takie skojarzenie. No, a animacja nie budzi podziwu i nie jest super wystrzałowa, jednak nie ma w tej serii jakichś szczególnych faili, więc jest dobrze.
  • Avatar
    A
    Uratugo 10.08.2015 19:45
    Zobaczymy
    Komentarz do recenzji "D.Gray-man"
    Trzymam recenzentkę za słowo i jestem cierpliwy. Póki co, obejrzałem 38 odcinków i nie ukrywam, że trochę się męczę. „D. Gray­‑man” przypomina mi na razie „Scooby Doo”, tylko, że w wersji dla osób odrobinę starszych (z akcentem na „odrobinę”).

    Kreska i animacja nie powalają, ale nie ma co się dziwić, bo nie jest to anime zeszłoroczne. Pomysł całkiem ciekawy, ale jeszcze nie widzę „tego czegoś”. Czuję tutaj klimat „Kuroshitsuji”, co nie jest takim znowu komplementem, bo tamta seria również była raczej średnia. Choć sama stylistyka jest naprawdę dobra.

    Jednak już na tym- wczesnym – etapie muszę się mocno nie zgodzić z większością opinii na temat głównego bohatera. Allen nie jest wcale postacią normalną, a przez to wyróżniającą się na tle innych głównych bohaterów shounenowych, a zupełnie bylejaką. Nie ma w sobie absolutnie nic przyciągającego, nurtującego czy uroczego. Jest płytki, ma dwuwymiarowy charakter i przeciętną osobowość. Jeśli nie ma obok niego kogoś ciekawszego, kto przykrywa jego jestestwo, to jego wątki bardzo mnie męczą.

    Póki co wytrzymuję jeszcze przy tej serii jedynie dzięki Laviemu i obietnicy znacznej poprawy po ok. 50 odcinkach. Mam nadzieję, że się nie zawiodę i nie będę żałować tego czasu, który przeznaczyłem właśnie na tę serię.
  • Avatar
    A
    Uratugo 14.07.2015 00:12
    Urzekające
    Komentarz do recenzji "Magi"
    Niby mam świadomość wad tego anime, które często nie są drobniuteńkie, a jednak pałam do „Magi” wyjątkowym sentymentem. Co mnie tutaj tak urzekło? Sam nie wiem, może po prostu klimat i ideologia (która nie jest wcale taka oczywista, o czym przekonujemy się tym bardziej, im dalej brniemy w tę serię), które trafiły w moje serce.

    Wykreowany świat jest na naprawdę dobrym poziomie. Jest wiarygodny, konkretny, klimatyczny i zasadny. Nie jest to, co prawda, poziom „Fullmetal Alchemist Brotherhood”, ale i tak wypada świetnie na tle całej masy shonenów, które widzimy na co dzień.

    Jeżeli chodzi o magię i jej specyfikę, to generalnie jest duży plus, ale mam jednak jedno „ale”: uważam, że magowie zostali skrzywdzeni w tej serii. O ile „Kandydaci na króla” po każdym zdobytym labiryncie dostają naprawdę świetne power upy, o tyle magowie wypadają przy nich poważnie blado. Rozumiem chęć pokazania dysonansu pomiędzy nimi, jednak poszło to trochę za daleko. Nie licząc Magich, to trudno doliczyć się więcej znaczących magów, niż liczą palce jednej ręki. Zarówno pod względem siły i umiejętności, jak i pod względem ważności fabularnej.

    Bohaterowie jak najbardziej na plus. Trudno kogoś nie lubić, a postaci irytujących się tutaj raczej nie znajdzie. Aladyn co prawda może większość osób momentami irytować swoim idealistycznym podejściem do świata, jednak ja uważam, że jest to jego mocna strona i za to go lubię. Dlaczego? Chociażby dlatego, że mamy tutaj wiele odniesień i symboliki religii Abrahamowych i trudno nie dopatrzeć się w Aladynie Mesjasza- jego działanie ma podwaliny w jego genealogii, przeznaczeniu i samym jego jestestwie. Do tego chłopak, pomimo swojej naiwności, dość twardo stąpa po ziemi i nie jest ślepy na rzeczywistość. Trudno dopatrzeć się w nim głupot, jakie co chwila widywaliśmy u Uzumakiego.
    Alibaba nie jest wyjątkowo oryginalnym bohaterem, ale wzięcie go za postać schematyczną byłoby krzywdzące i nieprawdziwe. Chłopak jest zabawny, pozornie beztroski, ale generalnie rzecz biorąc dobry. Ma swoje wady, ale nie górują one nad zaletami. Morgiana natomiast zupełnie wyrwała się ze schematu typowej dziewczyny z shounena; nie jest głupiutka i irytująca, nie ma balonów Pameli Anderson, ani nie robi się z niej postaci „kawai”. Jest silna i momentami przeraża swoich przyjaciół, ale trudno dopatrywać się w niej porywczości Sakury.

    Kreska i animacja, ogólnie rzecz biorąc ładne, ale momentami wołają o pomstę do nieba. Za taniec Morgiany powinni kogoś wsadzić za kratki, bo była to zbrodnia niesłychana.

    Nie wiem dlaczego recenzent przyczepił się do soundtracku. Mnie bardzo przypadł do gustu i znalazłem w nim swoje perełki. Do tej pory (a oglądałem „Magi” jakieś 2 lata temu)mam na telefonie kilka kawałków. Co do openingów i endingów się zgadzam, jednak ja nie należę raczej do osób, które na to zwracają uwagę- ta część anime jest najczęściej przeze mnie przewijana, więc ten punkt nie mnie oceniać.

    Im brniemy dalej w historię („The Kingdom of Magic” i manga), tym staje się ona co raz bardziej zawiła (ale nie przekombinowana)i intrygująca. Jestem wielkim fanem „Magi” i mam do tej serii ogromny sentyment. Mam jednak świadomość wad, które ów seria niewątpliwie posiada, ale mimo to gorąco polecam, szczególnie osobom, które szukają w anime czegoś więcej, niż jedynie zapierających dech w piersiach scen batalistycznych, cycków, pustej rozrywki czy zwykłego zabicia czasu. Nie znajdziemy tu jednak intelektualnych wywodów; na trudne pytania natury egzystencjalno- ideologicznej seria nie odpowiada praktycznie czy ściśle, a raczej podchodzi do tych spraw symbolicznie i metaforycznie.

    Nie twierdzę, że spodoba się każdemu, jednak daję tej serii mocne 8/10 i niewątpliwie ląduje ona w moich ulubionych.
  • Avatar
    A
    Uratugo 1.07.2015 16:58
    Nieporozumienie
    Komentarz do recenzji "Yosuga no Sora"
    To anime, to jedno, wielkie nieporozumienie.

    Najgorsze jest to, że pierwsze dwa, trzy odcinki dawały nadzieję na coś przyzwoitego. Niestety, zrobił się z tego nudny pseudo hentai, a później było już tylko gorzej…

    Głównego bohatera właściwie nie potrafię określić. Z jednej strony nudny i bez wyrazu, z drugiej nawet uroczy. Z jednej strony nieśmiały i urzekająco miły, z drugiej niewydarzony i taki niby męski.

    Najgorszy był chyba cały koncept tego „dzieła”. Kiedy po raz pierwszy mieliśmy to „odświeżenie scenariusza”, to minęło trochę czasu, zanim w ogóle połapałem się o co właściwie tutaj chodzi… Bardziej absurdalnego i głupiego pomysłu na stworzenie anime chyba jeszcze nie widziałem.

    Nudy na pudy ciągnęły się, od czasu do czasu urzekając nas cyckami, które wcale wrażenia nie robiły, a przez całą tę otoczkę wręcz załamywały. Do tego większość tych scen seksu była tak fatalnie wyreżyserowana i poprowadzona, że wołało to o pomstę do nieba.

    Postacie, to jedna wielka sztampa. Podana w miarę strawny sposób, który tylko momentami okazywał się głupi, infantylny, płytki, bądź wyuzdany bez powodu. Nie tyczy się to jednak Haruki i Sory, którzy dawali tutaj popis swojej głupoty.

    Zachowania poszczególnych bohaterów bywają nienaturalne i głupie (to słowo pojawi się jeszcze kilka dobrych razów).

     kliknij: ukryte 

    Ostatni scenariusz okazał się jednak najgorszy. W nieskończonych odmętach swej naiwności sądziłem, że kiedy dojdzie do wątku między naszym rodzeństwem (który został zapowiedziany już, tak naprawdę, na samym początku), może zadziać się coś fajnego, ciekawego, innego od reszty tego całego bagna. Niestety- to, czym nas uraczyli wołało o pomstę do nieba. Było niesmaczne, karykaturalnie przesadzone, a melodramat walił do nas drzwiami i oknami. Twórcy zrobili wszystko co mogli, żebyśmy poczuli nieprzyjemny ucisk w żołądku, niewywołany wzruszeniem czy prawdziwym przejęciem, a tym niestrawnym, ciężkim klimatem.

     kliknij: ukryte 

    Z plusów mogę wymienić tylko ładną kreskę (która jednak dość często zawodziła), przyzwoity, choć niewyszukany soundtrack oraz dość ciekawy pomysł na fabułę, który jednak został zniszczony zanim jeszcze wcielono go w życie.

    Ocena 2/10 jest jak najbardziej słuszna.
  • Avatar
    A
    Uratugo 30.06.2015 17:24
    Całkiem niezły
    Komentarz do recenzji "Suisei no Gargantia"
    Po obejrzeniu tego anime mam pozytywne odczucia.

    Kreska urzekająca, animacja również na bardzo dobrym poziomie. Postacie rysowane są ładnie, estetycznie, wyróżniająco się. Kolorystyka momentami trochę zbyt jaskrawa, ale to nie był jakiś wielki problem.

    Postaci same w sobie były fajne, w miarę ciekawe, pozytywne w odbiorze. Może trochę zbyt jednowymiarowe i nie dające się bliżej poznać (przez co ciężko z kimkolwiek się zidentyfikować), ale generalnie wychodzą na plus.

    Świat, w jakim dzieje się akcja, jest raczej przeciętny- niedopracowany, zbyt ogólnikowy, ale trzyma się kupy i nie jest wyjątkowo naciągany.

    Najbardziej przeszkadzała mi jednak problematyka serii. Niby wszystko z nią w porządku- opowiada o problemach etycznych bioinżynierii, naturalnej katastrofie, jaka owładnęła światem, problemie postrzegania człowieka i utylitaryzmu, jako jego głównej wartości.

    Niby wszystko było okej, jednak całokształt został zbudowany w sposób zbyt prosty, jednokierunkowy i momentami dość naiwny.

    Soundtrack nie zapadł mi w pamięć. Oglądałem to anime już jakiś czas temu i szczerze mówiąc nawet nie pamiętam, jaki on był. Myślę więc, że niezbyt warty uwagi. Z drugiej jednak strony nie przypominam sobie, aby kiedykolwiek mnie raził, wkurzał czy nie pasował, więc pewnie bym skłamał, gdybym napisał, ż był zły.

    Anime na pewno warte uwagi i obejrzenia. Nie było spektakularne, wyjątkowe czy niezwykłe. Po prostu fajna seria, którą miło się oglądało. Moja ocena: 7/10.
  • Avatar
    A
    Uratugo 28.06.2015 17:36
    Arcydzieło
    Komentarz do recenzji "Stalowy alchemik: misja braci"
    Fullmetal Alchemist Brotherhood należy do czołówki moich ulubionych serii anime. Oglądałem ją trzykrotnie i z pewnością jeszcze będę do niej wracał.

    Nie wydaję mi się, abym musiał kogokolwiek specjalnie namawiać na FMAB, ponieważ każdy kto to oglądał, zawsze ma pozytywne odczucia. Sądzę również, że nie muszę streszczać fabuły, ponieważ każdy, kto jako tako orientuje się w świecie mang/anime, nawet jeśli nie oglądał samej serii, to z pewnością o niej słyszał i mniej więcej kojarzy, o co w niej chodzi i z czym to się je.

    Świat przedstawiony jest bardzo dokładny, wiarygodny i ciekawy. Mamy tutaj technologię z początków XX wieku i alchemię, którą można nazwać, w dużym uproszczeniu, nadnaturalną mocą. Nie ma się wrażenia powierzchowności, płytkości czy naciąganych spraw w żadnej kwestii- czy to „power upów”, zachowań i motywacji niektórych postaci czy logiki całokształtu.

    Prawa rządzące w tym świecie są od początku jasne i trzymają się kupy. Trudno szukać tutaj jakichkolwiek potknięć czy odstępstw od normy. Wszystko ma swoje miejsce, przyczynę i skutek.

    Bohaterowie są wprost fenomenalni. Jest ich, trzeba przyznać, dość sporo, ale każdy zachowuje swoją oryginalność, osobowość i charyzmę. Nie ma się wrażenia zlania się wszystkich w jedną masę. Każdy jest wyrazisty i zapamiętywalny. W Fullmetal Alchemist Brotherhood bohater nie potrzebuje pokazywać swojej przeszłości przez 15 minut czasu antenowego, abyśmy zrozumieli jego motywację, charakter, powody działań i jeszcze go zapamiętali. Wystarczy na nią popatrzeć i wspomnieć tylko kilka najistotniejszych faktów, a obraz postaci sam pojawia się nam przed oczyma, a swoją osobowością jest w stanie wyryć się nam w pamięci.

    Klimat tego anime jest fenomenalny. Mamy tutaj zderzenie dwóch obrazów- wiejskiej sielanki, dziecięcej beztroski, urokliwego poczucia humoru i wspaniałej przyjaźni, z okrutnym światem intryg, brutalnej polityki, mrocznej strony ludzkiej duszy, który bywa często obrzydliwa i odpychająca.

    Mimo poruszania wielu uniwersalnych i ważnych wartości, seria ta unika naciąganych gadek, nudnych przemów, które bywają takie „och!” i „ach!”, wspaniałe i urzekające aż do porzygu. Nie ma tu męczącej patetyczności, która cechuje większość z podobnych serii. Jeżeli już się znajdzie, to jest ona wyważona i dobrana w najlepszych momentach. Nie umoralnia na siłę, a przedstawia pewne punkty widzenia, z którymi możemy się zgadzać, bądź nie.

    Kreska i animacja są na najwyższym poziomie. Nie ma się wrażenia sztuczności i pójścia po linii najmniejszego oporu. Wszystko jest stworzone starannie i z zamysłem. Bajeczne i sielankowe obrazki urzekają mnie za każdym razem.

    Soundtrack jest na bardzo wysokim poziomie. Jeśli chcemy gdzieś znaleźć wiele patetyczności i doniosłości, to właśnie w soundtracku. Przyciąga on uwagę od samego początku. W czasie akcji, muzyka jest bardzo żywa i agresywna (zachowując jednak pewną dostojność), a w trudniejszych i smutniejszych momentach potrafi być niezwykle melancholijna, wręcz depresyjna. To tylko pogłębia w widzu emocje. Ścieżka dźwiękowa jest niewątpliwie warta zapamiętania.

    Całość oceniam na 9/10. Może to z sentymentu, a może nie, ale trudno znaleźć mi tutaj jakieś znaczące błędy czy gorsze strony. Fullmetal Alchemist Brotherhood polecam gorąco każdemu, bez względu na to, jakie ma preferencje gatunkowe.
  • Avatar
    A
    Uratugo 28.06.2015 16:43
    Nudy
    Komentarz do recenzji "Mahouka Koukou no Rettousei"
    Ta recenzja jest do bólu subiektywna i troszeczkę godna pożałowania, ale trudno nie zgodzić sie z kilkoma jej punktami.

    Pierwsze dwa, trzy odcinki nastroiły mnie bardzo pozytywnie. Sam pomysł na wykreowanie świata bardzo fajny, kreska oraz animacja również na wysokim poziomie. Co poszło nie tak?

    Główny bohater początkowo mnie intrygował, później niestety nudził. Tatsuya jest po prostu zbyt idealny. Wie wszystko, na wszystko jest przygotowany, nikt nie jest w stanie go zranić, ponieważ jest niezwyciężony. A do tego dyskryminowany i uznany za kogoś bezwartościowego. W jaki sposób? Jaki jest tego sens? Jedyną odpowiedzią jest argument o małym poziomie magii i skoordynowania umiejętności, co mnie osobiście w ogóle nie przekonuje.

    Może są osoby, którym podobają się takie… niestandardowe relacje brat -> siostra, ale mnie one raczej rażą i żenują. Jeśli mają wprowadzić wątek kazirodczy, to niech go wprowadzą, z tym jakoś niespecjalnie mam problem. Ale już te pseudokazirodcze stosunki; te podchody, zazdrostki, niby żarciki w towarzystwie, dwuznaczne teksty i gesty bardziej mnie irytowały, niż wprowadzały w jakiś pozytywny humor.

    Pozostali bohaterowie są jak najbardziej w porządku i do nich raczej się przyczepić nie można, jakoś wyjątkowo. Nie da się oczywiście uniknąć jakichkolwiek potknięć, ale ogólnie rzecz biorąc, śmietanka towarzyska została przeze mnie odebrana jak najbardziej pozytywnie i znalazłem swoich ulubieńców.

    Problematyka samej magii została przekombinowana, czy raczej zbyt ją skomplikowali. O ile czytając książkę, te wszystkie definicje, teorie i przemyślenia z praktycznych czynności czytało by się bardzo fajnie, o tyle na ekranie, to wszystko sie miesza i przeciętny widz pogubi się w tych wszystkich wywodach, które, bądź co bądź, są istotnym elementem świata przedstawionego.

    Końcówka mnie mocno zawiodła, choć i tak nie byłem specjalnie nastawiony na coś wspaniałego. Wszystko było takie oczywiste, do przewidzenia i nieciekawe.

    Soundtrack był bardzo przeciętny. Absolutnie nie raził, ale też praktycznie ani razu nie przyciągnął mojej uwagi. Godny zapamiętania z pewnością nie będzie.

    Całość oceniam na 5-/10. Nie było tutaj rewelacji. Ciężko mi nawet nazwać to anime dobrym. Jednak skłamałbym, gdybym napisał, że nie było w tej serii pozytywów, bo było i to kilka. Nie zdołały jednak uratować swojego dzieła, dlatego całość jest dla mnie mocno przeciętna i raczej jej nie polecam osobom, które są bardziej wymagające.
  • Avatar
    A
    Uratugo 23.06.2015 19:43
    Fajne, choć bez rewelacji
    Komentarz do recenzji "Owari no Seraph"
    Owari no Seraph to anime, które z pewnością zasługuje na to, żeby je obejrzeć. Raczej nie znajdzie się wśród moich ulubionych czy tych, które na długo będę wspominał, ale też zdecydowanie nie zakwalifikuję tej serii do nieudanych projektów.

    Fabuła początkowo była bardzo naciągana. Brutalność i krew były zdecydowanie niewspółmierne do scen, jakie miały miejsce w pierwszych odcinkach, a i zachowanie głównego bohatera było nieszczególnie wiarygodne. Na jego oczach odebrali mu rodzinę, co spowodowało, że poprzysiągł zemstę i wybicie wszystkich wampirów świata. Nie chciał z nikim nawiązywać bliższych relacji, wierzył, że sam zrealizuje swoje cele i pragnienia. Oczywiście- ta decyzja była jak najbardziej logiczna, jednak ich realizacja i konsekwencja- już trochę mniej. Yuu był bardzo niewiarygodny w swym zachowaniu, co nadawało serii pewną płytkość. Na szczęście wraz z rozwojem akcji, główny bohater rozwija się i dojrzewa. Dzięki temu poziom tego anime rósł wraz z kolejnymi odcinkami.

    Bohaterowie są dosyć ciekawi. Możemy znaleźć tutaj swoich ulubieńców, co gorsze postacie, ale każda jest „jakaś”. Raczej nie ma się wrażenia „totalnej” płytkości i bezzasadności danych zachowań/postaw. Minusem jest tylko pobieżne wyjaśnianie tych okoliczności, które znów mogą nadawać, co niektórym, mimo wszystko pewnej płytkości- nie poważnej, ale jednak. No i trzeba przyznać, że ta seria również nie uniknęła schematyczności postaci, co jednak nie było jakoś ewidentnie widoczne i puste.

    Kreska była bardzo miła i przyjemna. Postaci zostały narysowane ładnie, jednak nie miało się wrażenia, że są przesłodzone czy wyidealizowane. Animacja nie budziła podziwu i momentami była troszeczkę słaba, jednak udało się uniknąć poważniejszych faili.

    Soundtrack przyzwoity- w scenach akcji była żywa, w bardziej spokojnych czy smutnych była odpowiednio melancholijna. Niestety, jakoś żaden utwór nie zapadł mi w pamięć, co znaczy, że spektakularna nie była. Najważniejsze jednak, że była odpowiednio dopasowana do konkretnych momentów, nie raziła, nie przeszkadzała, a wzmagała to, co wzmagać miała.

    Owari no Seraph oceniam na jakieś 7 punktów, na 10 możliwych. Cóż rzec? Rewelacji tutaj nie było. Myślę jednak, że warto to obejrzeć. Twórcom udało się uniknąć, co poważniejszych potknięć, seria jest miła dla oka, a fabuła nie jest taka pusta i nudna. Jeśli ktoś lubi takie klimaty, to myślę, że odnajdzie w tym coś dla siebie.