x
Tanuki.pl korzysta z plików cookie w celach prowadzenia
reklamy, statystyk i dla dostosowania wortalu do
indywidualnych potrzeb użytkowników, mogą też z nich korzystać współpracujący z nami reklamodawcy.
Korzystając ze strony wyrażasz zgodę na używanie cookie zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki.
Szczegóły dotyczące stosowania przez wortal Tanuki.pl
plików cookie znajdziesz w
polityce prywatności.
Żadna praca nie hańbi...
Jest niesmaczne, niepoprawne, kontrowersyjne, ale uwaga, uwaga…! Może się spodobać!
Znaczy, to kwestia bardzo indywidualna. Równie dobrze można to ocenić 2/10, ale ocena 7/10 też nie byłaby nietrafiona. Po prostu przy takich seriach wszystko to kwestia gustu (ewentualnie wytrzymałości psychicznej).
Ja oceniam 7/10, bo w gatunku bordeline hentai jest wiele gorszych serii, a w zasadzie same badziewia. Miejscami jest naprawdę niesmacznie, i aż chce się odwrócić wzrok, ale ładna kreska (grube kontury, pastelowe kolory i latające tu i ówdzie graficzne onomatopeje) oraz całkiem znośny i sympatyczny (też kwestia gustu) humor sprawiają, że całkiem przyjemnie się to ogląda.
Znaczy, nie za bardzo polecam i nie radzę oglądać, jeśli się nie jest zaprawionym w boju. Warto też się przygotować na bardzo hentajowe sceny ( kliknij: ukryte z bardzo sugestywnym lizaniem palców na czele).
Podsumowując, to raczej anime ciekawostka, potencjalny test wytrzymałości i coś, czego raczej próżno szukać w „normalnych” seriach.
Coś dla „koneserów” i na pewno nie do oglądania, gdy nie jest się doświadczonym zjadaczem chińskich bajek.
Znaczy, to nadal jest bardzo dobre i oryginalne anime, ale mam wrażenie, że mogłoby, przynajmniej dla mnie, być duże lepsze.
8/10 z lekkim zawodem.
Ryuu no Haisha to naprawdę sympatyczna i wciągająca przygodówka w klimatach fantasy. To, co wyróżnia ten tytuł to bardzo ciekawy i oryginalny świat przedstawiony oraz bardzo dobrze wykonana oprawa graficzna/muzyczna.
Być może fabuła i postacie nie są jakoś bardzo zachwycające, ale jak wspominałem wcześniej pozostałe aspekty tej produkcji są naprawdę przyciągające.
Po prostu miło się to ogląda i można się odprężyć przy seansie.
Naprawdę warto, bo to tylko dwa dość długie odcinki, a oferują dużo więcej niż cała masa innych anime w podobnych klimatach.
SAO raz jeszcze, czyli zaaaawód
Ba, obejrzałem to głównie na rzekomą scenę z nagą Asuną, bo do fabuły nie miałem już żadnych wymagań. I co – golizny to tu nie ma. Jedna licha, krótka scena w wannie, gdzie widać taaak dużo, że po prostu szok i przebija najmocniejsze serie ecchi. Dosłownie pół sutka gdzieś tam w rogu ekranu. Jeśli się nie jest odpowiednio skupionym to się nawet tego nie zauważy.
Czyli zaaaawód, co przy oglądaniu SAO nie zdarza się zbyt często, bo i tak nastawiasz się na totalny bezsens.
Jako tako ratuje ten gówno‑film grafika, ale ona przed zaśnięciem przed ekranem nikogo nie uratuje.
Jeszcze raz – Zawóóóód i Nuuuda, a seria telewizyjna aż tak nudna nie jest.
Jeszcze raz – gorąco nie polecam
nic specjalnego
6/10
gdyby koty mogły gadać...
6/10