Tanuki-Anime

Tanuki.pl

Wyszukiwarka recenzji

Zapraszamy na Discord!

Anime

Oceny

Ocena recenzenta

6/10
postaci: 6/10 grafika: 5/10
fabuła: 7/10 muzyka: 6/10

Ocena redakcji

brak

Ocena czytelników

7/10
Głosów: 8
Średnia: 7,38
σ=1,58

Kadry

Zrzutka
Zrzutka
Zrzutka
Zrzutka
Źródło kadrów: Melmothia
Więcej kadrów

Wylosuj ponownieTop 10

Food Court de, Mata Ashita

Rodzaj produkcji: seria TV (Japonia)
Rok wydania: 2025
Czas trwania: 6×24 min
Tytuły alternatywne:
  • See You Tomorrow at the Food Court
  • フードコートで, また明日.
Widownia: Seinen; Postaci: Uczniowie/studenci; Pierwowzór: Manga; Miejsce: Japonia; Czas: Współczesność; Inne: Realizm
zrzutka

Kolejna odsłona japońskiej codzienności w krótkiej serii o dwóch licealistkach omawiających problemy bieżącego dnia. Całkiem niegłupie studium nudy i jałowej egzystencji, choć nie jestem przekonany, czy wykorzystano do tego właściwe medium.

Dodaj do: Wykop Wykop.pl
Ogryzek dodany przez: Avellana

Recenzja / Opis

Wada i Yamamoto to dwie uczennice, których na pozór nic nie łączy. Ta pierwsza sprawia wrażenie zdolnej dziewczyny z dobrego domu, idealnego produktu japońskiego wychowania. Zaś druga to małomówna gyaru budząca w swojej klasie powszechny lęk. Jednak mało kto wie, że te dwie licealistki z różnych światów są koleżankami od wielu lat i po szkole regularnie spotykają się w tytułowym food court, czyli w strefie gastronomicznej lokalnego centrum handlowego. W zasadzie to wszystko – dwie pannice podjadają ulubione przysmaki lub zajadają się fast foodem i rozmawiają na rozmaite tematy.

Spośród wielu obiecujących serii w sezonie lato 2025 Food Court de, Mata Ashita początkowo nie wzbudziło mojego zainteresowania. Sytuacja uległa zmianie, kiedy dowiedziałem się, że anime bazuje na zbierającym bardzo dobre opinie komiksie internetowym (przyznaję, że nie znam), chwalonym nie tyle za rozkoszną atmosferę lub wybitną kreskę, a za błyskotliwe dialogi, czyli jeden z bardziej deficytowych towarów współczesnej popkultury. Czy dostałem dobre linijki? Tak. Czy to oznacza, że mamy do czynienia z wyśmienitym serialem? Nie do końca, aczkolwiek w ostatecznym rozrachunku bawiłem się dobrze.

Jeżeli powyższy opis w jakikolwiek sposób skusił amatorów serii „słodkodziewczynkowych” to proszę, by przeczytał dalej, zanim zdecyduje się na seans. To nie jest seria urocza ani pod względem zaprezentowanych postaci, ani sielankowych krajobrazów, ani mistrzowsko narysowanych dań. Nie jest to też dzieło „szokujące”, próbujące rozliczyć się z gatunkiem uroczych licealistek, które bez reszty pochłania kolejne hobby, wspólne wycieczki lub podziwianie lokalnych zabytków. Food Court de, Mata Ashita reprezentuje dość ważną w historii japońskiej kinematografii gałąź kina obyczajowego, akcentującego prostotę codzienności, dobrze znaną choćby z kultowych dzieł Yasujirou Ozu (Dryfujące trzciny, cykl pór roku) i Akiry Kurosawy (Dou Desu ka Den, Rudobrody). Krótko mówiąc – to okruchy życia bez zbędnych upiększeń, ale i bez rozdmuchanych dramatów. Przesadą byłoby stwierdzenie, że można by bez szkody dla scenariusza poustawiać te sześć odcinków w dowolnej kolejności, ale jesteśmy już dość blisko tej kategorii.

Skoro o scenariuszu mowa, to stanowi on bez wątpienia najmocniejszy punkt serialu. Rozmowy Yamamoto i Wady są poprowadzone naturalnie, w dobrym tempie, zgrabnie zmieniają ton i skutecznie demonstrują charaktery uczennic. Nikt tu nie dba o dokończenie poszczególnych wątków na siłę, niektóre pomysły na konwersacje pojawiają się na skutek swobodnych skojarzeń, a bohaterki znają się wystarczająco dobrze, by nie tłumaczyć sobie nawzajem czegoś, co ta druga strona doskonale wie. Pod tym względem Food Court de, Mata Ashita kojarzy mi się z hitem ostatnich lat, Odd Taxi. Z tym zastrzeżeniem, że jednak starszy serial robi to lepiej i bohaterowie nie ograniczają się do jednego pokolenia. Z drugiej strony, dzięki temu, że spędzamy z licealistkami aż sześć odcinków, Food Court… całkiem nieźle buduje coś, co górnolotnie nazwałbym „społecznym komentarzem”. Mianowicie – to nie najgorzej ukazane studium nudy.

Może ugryźmy temat z tej strony – w 2024 roku spektakularny sukces odniósł serial Make Heroine ga Oosugiru!. W dużym skrócie jest to opowieść o licealiście­‑samcu beta zawierającym na skutek rozmaitych okoliczności znajomość z trzema pannami, które dostały kosza od popularnych uczniów. Jednak nie jest to typowa haremówka (a przynajmniej nie w pierwszym sezonie), tylko pozbawiona upiększeń opowieść o szkolnym przegrywie obserwującym zachowanie koleżanek, gdy te akurat nie są zajęte wzdychaniem do swoich niedoszłych chłopaków. Chyba nie będzie kontrowersją, jeśli napiszę, że w tym anime dość skutecznie podjęto próbę odbrązowienia szkolnych idoli i stereotypów licealnej japońskiej egzystencji. Food Court de, Mata Ashita stosuje dość podobną metodę, aczkolwiek podchodzi do niej w bardziej uniwersalny i mniej radykalny sposób. Nie ma powodu, by bać się popularnej uczennicy lub lakonicznej gyaru – nie dlatego, że w głębi serca są wyjątkowymi ludźmi, po prostu to równie mało interesujące osoby, co zwykli przeciętniacy.

To dobry moment, by wspomnieć coś więcej o bohaterkach. Na początku może się wydawać, że mamy do czynienia ze scenariuszową sztampą spod gwiazdy „pozory mylą”. Wada wcale nie jest taką perfekcjonistką i sprawia wrażenie zwariowanej, nieco zakompleksionej nastolatki podkochującej się w postaci z gry mobilnej. Zaś Yamamoto po paru perypetiach pokazuje się jako zdroworozsądkowa, niegłupia i ciężko pracująca młoda dama (nie chodzi tylko o dorabianie po szkole, dziewczyna z pasją uczy się angielskiego przez aplikację mobilną). Jednak po dłuższym zapoznaniu okazuje się, że prowadzą rozmowy na tematy tak zwyczajne i powszechne, że w zasadzie są typowymi przedstawicielkami swojego pokolenia. Wcale nie mam zamiaru krytykować „tej współczesnej młodzieży” – po prostu każda generacja dysponuje listą ulubionych zagadnień. O ile Yamamoto ma jeszcze jedną lub dwie cechy wyróżniające, o tyle Wada jest tak bardzo dziewczyną taką jak wszystkie, że do kompletu zabrakło mi tylko deklaracji ja nie jestem taka jak wszystkie. Na szczęście tutaj zwyczajność jest zaletą, bowiem dzięki schematycznym osobowościom postaci łatwiej skupić się na głosie pokolenia i jego małych codziennych marzeniach. Być może, gdybym musiał spędzić z bohaterkami więcej czasu, już bym się znudził, ale w przypadku sześciu odcinków wypełnionych kilkuminutowymi epizodami (a zatem można podzielić seans na raty) jest to całkiem przyjemne doświadczenie.

Jednak to wszystko prowadzi do dość kłopotliwego pytania, dręczącego mnie przez cały seans. Mianowicie – czy ta seria w ogóle nadaje się na anime? To znaczy, lubię animacje i nie będę udawać, że w każdym sezonie nie znajdę sobie kilku seriali rysunkowych. Sęk w tym, że anime i kino fabularne to dwa różne media wykorzystujące nieco inną formę ekspresji. W animacji możemy przesadzać, łatwiej ukazać światy fantasy, marzenia senne lub zwyczajnie abstrakcyjne scenki. Z kolei nawet najbardziej ekskluzywna animacja nie będzie w stanie tak dobrze oddać rzeczywistości jak… no, rzeczywistość. Zmierzam do tego, że Food Court de, Mata Ashita nie dysponuje jakąkolwiek zaletą wynikającą z bycia anime. Zatem czy poza faktem istnienia komiksowego pierwowzoru jest cokolwiek, co tłumaczy stworzenie tego w formie animacji? Moim zdaniem – nie. Może miałoby to więcej sensu, gdyby podzielić anime na pięciominutowe segmenty w stylu starych amerykańskich paneli z kreskówkami (nie wiem, czy ktoś jeszcze pamięta takie serie jak Super Pies lub Rocky, Łoś Superktoś). Wtedy serial mógłby pełnić rolę komediowego przerywnika. Albo gdyby Food Court de, Mata Ashita pełniło rolę fabularnego skeczu granego na żywo w programach typu Saturday Live Show. Ba, zważywszy na symboliczną scenografię, a także dobrze nam znane miejsce akcji, te scenki rodzajowe byłyby znakomite do krótkich komediowych programów radiowych w stylu Kocham pana, panie Sułku.

Brak wykorzystania możliwości animacji podkreśla średni poziom graficzny. Mamy raptem dwie bohaterki i kilka lokacji, z czego zdecydowaną większość czasu spędzamy przy jednym stoliku. Nie będzie chyba zaskoczeniem, że w takich okolicznościach liczyłem na przynajmniej przyzwoitą grafikę. To, co dostaliśmy, prezentuje się nie tyle „słabo”, ile przeciętnie. Jest pusto, szaro­‑buro, z niewielką ilością animacji, za to dużą liczbą statecznych ujęć i nieciekawego kadrowania. Natomiast na plus policzę ciekawe projekty postaci, z nieco karykaturalnymi, dużymi uszami.

Inny problem, od którego uciec nie sposób, to niemożebnie wręcz nachalne lokowanie produktu. Po pierwszym odcinku spróbowałem ustalić, ile reklam udało się wrzucić w zaledwie dwadzieścia minut serialu. Na jednym z forów znalazłem informację, że zaprezentowano w nim co najmniej dziewięć firm i organizacji. I nie, nie wymienię ich, mnie nikt nie zapłacił za promocję. Mam tylko nadzieję, że dzięki temu znaleziono przynajmniej dość pieniędzy, by przepracowani rysownicy otrzymali dodatek motywacyjny albo przyzwoitą premię. Tym bardziej że najbardziej natrętnym sponsorem jest wielka korporacja serwująca fast foody. Muzyka prezentuje lepszy poziom – w kilku momentach (zwłaszcza w piątym odcinku) bardzo ładnie podbudowuje nastrój, a piosenki na otwarcie i zamknięcie mają przyzwoity poziom (ta pierwsza jest też całkiem nieźle narysowana). Warto wyróżnić żart przy napisach końcowych, gdy dziewczęta prowadzą rozmowę o niepotrzebnych piosenkach w anime, bo w epoce platform streamingowych nikt tego nie będzie słuchać, tylko kliknie „pomiń”.

Według mnie w kameralnej, bardzo niszowej serii najważniejszym punktem technicznym jest aktorstwo i na szczęście ten aspekt nie rozczarowuje. Dla Hiyori Miyazaki Wada to pierwsza poważna rola i seiyuu zdecydowanie się broni. Imponujące osiągnięcie, zwłaszcza że nie dała sprowadzić się do parteru towarzyszącej jej (i będącej w znakomitej formie) Yoshino Aoyamie (Akari Kosugi w Boku no Tsuma wa Kanjou ga nai, Sumire Uguisudani w Busu ni Hanataba o i przede wszystkim – Bocchi w Bocchi the Rock!!). Zdolnemu duetowi towarzyszy zaskakująco sławny drugi plan. W rolę koleżanki Yamamoto wcieliła się Saori Hayami (Yor Forger w Spy x Family, Rin Nanakura w Giji Harem), zaś książę Abel („narzeczony” Wady z gry komputerowej) przemawia głosem Juna Fukuyamy (Lelouch Lamperouge w Code Geass, Kraft Lawrence w Spice and Wolf). Zważywszy na symboliczny czas ich występów, podejrzewam, że aktorzy przyłączyli się do projektu w ramach przysługi lub realizacji zobowiązań wobec studia. Natomiast wydaje mi się, że można było zatrudnić kogoś mniej rozpoznawalnego, a tak znanych aktorów wykorzystać ciekawiej. Tym bardziej że akurat Hayami średnio się sprawdza w roli nastoletniej gyaru (Fukuyama jest w porządku).

Czy polecam to anime? Tak, choć nie jest to seria, która na siłę się do nas przymila. Miłośnicy „słodkich dziewczynek robiących słodkie rzeczy” mogą być rozczarowani, bowiem bohaterkom daleko do bycia uroczymi, a przynajmniej w taki sposób, do jakiego przyzwyczaiła nas japońska animacja. Dialogi są inteligentne, choć moim zdaniem nie aż tak, jak marzy się to mangace, a oprawa graficzna pozostaje raczej skromna. Gdybyśmy byli Japończykami, to poleciłbym puścić sobie ten serial w trakcie domowej krzątaniny, traktując go jako ciekawy podcast (jeżeli komuś znajomość japońskiego na to pozwala, to zdecydowanie polecam spróbować). W ogólnym rozrachunku bawiłem się dobrze, choćby z powodu tego interesującego ukazania współczesnego znużenia. Muszę też przyznać, że im dalej od seansu, tym lepiej myślę o Food Court de, Mata Ashita i chyba szybko o tym tytule nie zapomnę. To zdecydowanie dobrze świadczy o serialu, zwłaszcza takim, który opiera się na dialogach. Ostateczna ocena jest może trochę zaniżona, ale nie jestem w stanie dać więcej serii z tak natrętnym lokowaniem produktu. Kto wie, może dlatego tak bardzo byłbym za tym, by całość poszła w radiowy eter – tam są przynajmniej stałe bloki reklamowe. Tak czy siak, jeżeli ktoś jest złakniony solidnych dialogów, powinien się przynajmniej przyzwoicie bawić.

Sulpice9, 27 sierpnia 2025

Twórcy

RodzajNazwiska
Studio: Atelier Pontdarc
Autor: Shin'ichirou Nariie
Projekt: Kyuuta Sakai
Reżyser: Kazuomi Koga
Scenariusz: Jukki Hanada
Muzyka: Kana Utatane