Tanuki-Anime

Tanuki.pl

Wyszukiwarka recenzji

Studio JG

Anime

Oceny

Ocena recenzenta

7/10
postaci: 8/10 grafika: 7/10
fabuła: 7/10 muzyka: 5/10

Ocena redakcji

7/10
Głosów: 2 Zobacz jak ocenili
Średnia: 7,00

Ocena czytelników

6/10
Głosów: 9
Średnia: 5,89
σ=1,37

Kadry

Zrzutka
Zrzutka
Zrzutka
Zrzutka
Źródło kadrów: Własne (Piotrek)
Więcej kadrów

Wylosuj ponownieTop 10

Kidou Senshi Gundam ZZ

Rodzaj produkcji: seria TV (Japonia)
Rok wydania: 1986
Czas trwania: 47×24 min
Tytuły alternatywne:
  • Mobile Suit Gundam ZZ
  • 機動戦士ガンダムZZ
Tytuły powiązane:
Widownia: Shounen; Miejsce: Inne planety, Statki/Stacje kosmiczne; Czas: Przyszłość; Inne: Mechy
zrzutka

Od space opery do mroku wojny. Od mroku wojny do komedii. Trylogia Gundam w jednym zdaniu.

Dodaj do: Wykop Wykop.pl
Ogryzek dodany przez: seshiro

Recenzja / Opis

Podobno wojna nigdy się nie zmienia. Ale może można zmienić sposób jej przedstawienia? Do takiej sytuacji dochodzi, w moim odczuciu, w opisywanej tutaj serii. Pierwszy Gundam był space operą, w której przypadkowy dzieciak, najpierw dzięki przewadze technologicznej, a potem także nabieranej z czasem wprawie i wrodzonemu talentowi, przechyla szalę zwycięstwa w konflikcie między Ziemią a zbuntowanymi kosmicznymi koloniami. Kontynuacja Gundama, Gundam Z okazała się z kolei mroczną opowieścią o wojnie i jej konsekwencjach. Jest też powszechnie uważana za lepszą od swojego pierwowzoru i ponownie przedstawia zmagania ze światem w wykonaniu pilota amatora z przypadku. A Gundam ZZ? Nie dość, że przez co najmniej połowę serii przypomina komedię, to jeszcze tym razem „pilot z przypadku” walczy nie tyle, w moim odczuciu, z własnej woli, co pod wpływem quasi prania mózgu, które funduje mu główny bohater Gundam Z, Kamille Bidan.

Tak. Biorąc pod uwagę powyższe, można w sumie zrozumieć czemu ZZ nie cieszy się, przynajmniej w rodzimym fandomie, szczególnym poważaniem. Fabuła zaczyna się praktycznie od razu w miejscu, gdzie skończyła się część poprzednia. Tytani dostają solidnego łupnia, jeden z biorących udział w bitwie okrętów, „Argama”, udaje się do jednej z kolonii w celu lizania wojennych ran, a Kamille jest w gruncie rzeczy niezbyt mobilnym warzywkiem. W sumie nie bardzo wiadomo dlaczego, ale odsuńmy to na bok. Niestety, co pewnie nie poprawiło fanom humorów, znika bezpowrotnie drugi z okrętów A.E.U.G. Tak, w serii nie występują ani Char, ani Emma, ani praktycznie nikt ze starej ekipy. No, z wyjątkiem kapitana Brighta i dość okazjonalnie Kamille’a i Yuiry Fa. Ich miejsce zajmuje nowa ekipa dzieciaków­‑Newtypów z niejakim Ashtą Judau na czele. Ten ostatni, wraz z przyjaciółmi, zajmuje się zbieraniem złomu w jednej z bardziej peryferyjnych kolonii. Początkowo jego celem jest zajumanie Gundama pilotowanego dotychczas przez Kamille’a, ale pod wpływem jego złego dotyku połączonego z pewną perswazją otoczenia Ashta dołącza do ekipy „Argamy” w charakterze nowego pilota. Wyzwań dla niego nie zabraknie, bo szykuje się nowa wojna. Tym razem, korzystając z osłabienia Federacji, podboju Ziemi ma zamiar dokonać poznana już w Gundam Z Haman Karn.

Jak wspomniałem już we wstępie, ogólny klimat serialu wydaje się jednak trochę lżejszy. Praktycznie cała pierwsza część, aż do momentu, gdy bohaterowie trafiają na Księżyc, to zabawa w kotka i myszkę z zaledwie jednym okrętem Neo Zeonu, na którym rządzi Haman. Trzeba tu zaznaczyć, że mimo licznych pojedynków mechów, całkiem sporej liczby trupów, zdrad i dramatycznych zwrotów akcji, sporo tu jednak komediowych, by nawet nie rzec parodystycznych wtrąceń. Judao i reszta nie podchodzą do nowych obowiązków zbyt poważnie, dowódcą wrogiego okrętu jest zapatrzony w Haman jak w obrazek romantyczny młodzieniec, a wrogowie zdają się potykać o własne nogi. Sytuację ratuje trochę nowa i pyskata pilotka z „Argamy”, Roux, która urasta do rangi bodaj najtwardszej babki uniwersum. Nie mogę nie wspomnieć tutaj, że w drugiej połowie serii charakter wydarzeń znacząco się zmienia, ale jak to się mówi… Pierwsze wrażenie da się zrobić tylko raz. Moich odczuć nie poprawia też fakt, że z samego Judau z czasem coraz bardziej wychodzi idealistyczny młodzian bez zmazy ni skazy, którego nadrzędnym dążeniem staje się takie rozwiązanie konfliktu, żeby nikogo nie skrzywdzić i wszyscy byli szczęśliwi. Ot, taki Shirou Emiya z uniwersum Fate. Trzeba jednak oddać mu sprawiedliwość, że nie jest aż tak wkurzający, jak Shirou, a w porównaniu do chociażby głównego bohatera Gundam Unicorn to w sumie całkiem fajna postać.

Na osobny akapit zasługują kwestie graficzno­‑animacyjne. Co tu dużo kryć, Gundam ZZ w momencie pisania tego tekstu ma już 34 lata. Ale wygląda jak na swój wiek godnie i nie miałem większych oporów przed podziwianiem go na ekranie. Jasne, nie ma co porównywać go do graficznej maestrii wydawanych współcześnie części sagi, ale zarówno modele postaci, jak i mechów nawet dzisiaj wyglądają całkiem nieźle. Podobnie zresztą jak animacja i szeroko pojęte sceny walki. Co prawda osoby wychowane tylko na współczesnych tytułach i uważające serie sprzed, powiedzmy, roku 2010 za niewarte uwagi starocie, boleśnie się od niego odbiją, ale cóż. Wątpię, żeby ktoś taki w ogóle się starymi Gundamami zainteresował. A muzyka? Jakaś tam pewnie była, ale nie ukrywam, że kompletnie jej nie pamiętam. W chwili, gdy piszę te słowa, mija ledwie parę tygodni, odkąd skończyłem przygodę z opisywanym tu tytułem, więc pewnie była mocno nijaka i nie wybijała się z tła wydarzeń. Co niekoniecznie musi być zresztą wadą.

Tak więc Gundam ZZ nie jest w sumie najgorszym zwieńczeniem klasycznej trylogii. Jest z pewnością inny niż poprzedzające go dwie serie, ale stanowi przy tym obowiązkowy przystanek dla każdego zainteresowanego klasycznymi Gundamami. Bez trudu mógłbym wymienić lepszych przedstawicieli tego cyklu, ale nawet na ich tle ZZ nie musi się nadmiernie wstydzić.

Diablo, 17 września 2020

Twórcy

RodzajNazwiska
Studio: Sunrise
Autor: Hajime Yatate, Yoshiyuki Tomino
Projekt: Hiroyuki Kitazume, Makoto Kobayashi, Mika Akitaka, Yutaka Izubuchi
Reżyser: Yoshiyuki Tomino
Muzyka: Shigeaki Saegusa