Komentarze
Ano Hi Mita Hana no Namae o Bokutachi wa Mada Shiranai
- Ciąg dalszy wypowiedzi : Beż zalogowania : 4.01.2022 17:35:42
- Menma : Bez zalogowania : 4.01.2022 17:24:47
- Odcinek 6 : Bez : 27.09.2021 17:20:23
- komentarz : Serene : 9.05.2020 16:59:15
- komentarz : wylogowało mnie : 25.04.2020 09:47:05
- komentarz : TomE : 19.10.2018 08:57:13
- Re: Po seansie warto przeczytać recenzję : Maxromem : 2.08.2018 17:46:31
- Re: Po seansie warto przeczytać recenzję : Akawashi : 2.08.2018 17:32:32
- Re: Po seansie warto przeczytać recenzję : Maxromem : 2.08.2018 16:05:14
- Re: Po seansie warto przeczytać recenzję : Kamen : 2.08.2018 14:35:42
Po drugim odcinku się zakochałam w tej serii. Urzekły mnie próby nawiązania ze sobą kontaktu, uczucie rodzące się między Jintanem i Menma.
Spodobał mi się optymizm Poppo, skrywane uczucia Anaru i Tsuruko. Nawet pedantyczny i zimny Yukiatsu nie zepsuł mi wrażenia o tej serii.
Grafika nie była piękna, była po prostu ładna. Bez żadnych uniesień. Muzyka to natomiast inna poprzeczka. Szukam ciągle strony z której ściągnę bezproblemowo opening i ending.
Często spotykałam się z twierdzeniem, że ta seria ma za dużo dramatyzmu, że studio A‑1 Pictures Inc. robiło wszystko byleby widz się rozpłakał. Bzdura- przynajmniej moim zdaniem.
Tylko ostatni odcinek sprawił, że płakałam jak bóbr. I myślę, że żaden odcinek nie był zmarnowany. Dlatego nie zgadzam się z autorem tej recenzji. Daje 8\10. :)
Tylko był jeden, dość poważny problem. Moja głęboko zakorzeniona nienawiść do Menmy. Czyli wszystkie sentymentalne bzdety, miłości i tak dalej – to wszystko było dla mnie irytujące. Właśnie przez Menmę i fakt, że wokół niej się wszystko kręciło.
Wystawiam ocenę 6/10. Nie płakałam, nie przeniosłam się mentalnie do czasów dzieciństwa, nie było mi nawet smutno na ostatnim odcinku. Może nie mam serca.
nokaut
Ten film powala na kolana. Jedni twierdza ze jest to tani wyciskacz lez, drudzy ze nie ma w nim logiki, z tym ze niektorzy zapominja ze to jest bajka o duchu – wiec gdzie jest tu miejsce na logike? nie mowiac juz o innych elementach zawartych w filmie?Nie nalezy brac wszystkiego doslownie co jest pokazane w tej kreskowce, a raczej skupic sie na istocie filmu z elementami metafizycznymi, ktore nie mozna w sposob naukowy wytlumaczyc :).
Jest to przepiękna opowieść o przyjazni i miłosci grupki przyjaciol, których drogi sie rozstaja na wskutek tragicznego wypadku jednej z bohaterek filmu‑dziewczynki Menmy.
Duch tej dziewczynki powraca zza swiatow do jednego z przyjaciol aby ten spelnil jej ostatnie zyczenie, aby ona mogla w spokoju odejść do nieba. Prośba ta wymaga jednak uczestnictwa pozostalej czworki bohaterow, co nie jest latwe, gdzyz od dawna nie utrzymuja ze soba bliskiego kontaktu. Kazdy z bohaterow ma inna osobowosc, co sprawia ze mozna utozsamiac sie z jednym z bohaterow lub z pewnymi cechami osobowosciowymi jednej z nich.
Opennig filmu moim zdanie jest taki sobie mily dla oka i ucha,ale ending -majac na mysli muzyke i tresc piosenki w polaczeniu z fabula kreskowki, powala na kolana, trudno szukac czegos podobnego w innym filmie.
Moja ocena tego filmu to 6/6 lub 10/10 jak kto woli :). Na portalu kreskowka.pl sredia ocena tego filmu to 6/6 i jak to napisal jeden z uzytkownikow na tym forum poswieconym filmowi – „Trzeba być naprawdę zatwrdziałym chu…m, żeby łezka nie zakrecila sie w oku”
Polecam, przeniescie sie w sentymentalna podroz w czasy dziecinstwa :)
błędy
Po -> pod
„Każde z bohaterów”
Bohater -> rodzaj męski -> każdy.
„zwanego Jin‑tan”
Po słowie „zwany” należy wstawić formę odmienioną przez odpowiedni przypadek (podpowiem nawet, że chodzi o ablativus).
No i anime się nie kręci… Choć co do tego ostatniego nie mam pewności.
op&end
'Bawię się w chowanego...'
Jednak parę rzeczy mnie skonfundowało. Po pierwsze – Yukiatsu i jego… hm, fetysz?; po drugie – wyjście na jaw uczuć, którymi darzyli się ‘Super Kolesie Niosący Pokój’. Zdarza się, wiem. Ale ta kumulacja (zwłaszcza w ostatnim odcinku) trochę mnie przygniotła.
Co nie zmienia faktu, że anime pokochałam. I trudno napisać mi coś jeszcze, bo muszę się… pozbierać O,o.
Jednak tylko tani wyciskacz łez...
Niestety dość szybko okazało się, że zamiast opowieści o grupie przyjaciół mamy kliknij: ukryte jeden wielki sześciokąt romantyczny. O ile oczywiście ktoś widzi coś romantycznego w tych wydumanych miłostkach sprzed 10 lat… Gdyby się to jeszcze jakoś rozwijało to pół biedy, ale tutaj bohaterowie nie tyle się rozwijają, co coraz bardziej uzewnętrzniają swoje traumy i nieszczęście.
Mimo to gdy przymknie się oko (no, często nawet oba) na szmirowatość fabuły i brak logiki to ogląda się to nawet przyjemnie. Choć jestem po seansie zawiedziony, to nie uważam, bym jakoś zmarnował czas, ani nie czuję się odmóżdżony. Po prostu taki tani wyciskacz łez – jak ktoś takie rzeczy to może spróbować – może akurat jest bardziej odporny na kliknij: ukryte szmirowate miłosne traumy z dzieciństwa.
6/10
No może jeszcze coś – mianowicie scena z 'fajerwerkiem'. kliknij: ukryte Od wielu odcinków fabuła kręciła się przede wszystkim koło tego, jak oni chcą zrobić i odpalić tą rakietę. No i w końcu po wielu odcinkach, po wielu trudach, po zdobyciu 200000 jenów na zrobienie jej epicko ją odpalają, epicko leci w powietrze i… plup…
...
Co to miało niby być? Nie mogli zapłacić trochę więcej rysownikom tak by ta scena zapierała dech w piersiach, a nie była jedynie wielką porażką? Normalnie gdybym siedział podczas oglądania tego na krześle to bym z niego spadł, a gdybym coś jadł to szczęka opadłaby mi tak, że przebiła by podłogę i wylądowała u sąsiada na stole. Po prostu żenada >.<
Cudowne anime
Dramat bez dramatu, seria dobra ale nie dla każdego
Aż wstyd, bo w najmniej odpowiednich, „wzruszających” momentach, ot tak wybuchałam śmiechem, bo sceny te były tak dla mnie nieporuszające, że ratowałam je skojarzeniami i nagle wyskakującymi pomysłami „jak mogą urozmaicić fabułę”...
Opowieść o duchu, która początkowo irytuje by na końcu skraść serce
Zaczynając od początku muszę wspomnieć, że najpierw przeczytałam recenzję i co tu będę ukrywać, nie zachęciła mnie zbytnio do seansu. Dość chłodna ocena może dawać mylne zdanie o anime, bo choć w połowie popieram zdanie recenzentki to jednak nie do końca. Pewnie gdybym nie przeglądała listy najpopularniejszych tytułów na MAL‑u to AnoHana przepadłaby gdzieś w gąszczu innych propozycji. Zaskoczona (i zaciekawiona) tak rozbieżnym podejściem w ocenie (i nie będę ukrywać, również w komentarzach) postanowiłam jednak dać szansę ten animowanej wersji Uwierz w ducha :)
Na początek minusy. Do odcinka 8 historia była dla mnie najzwyczajniej nudna. Naprawdę nie wiem czemu nie urzekła mnie ta cała oprawa (prócz odcinka pierwszego – on był bardzo dobry). Byłam zdziwiona, ponieważ jestem fanką dramatów i płaczę na nich obficie, a tu taki zawód. Nie umiałam się odnaleźć w tej całej stylistyce, nie utożsamiałam się z bohaterami (prócz Anaru) i coraz częściej myślałam, że tym razem nie będę podzielać zachwytów większości widzów. Nudziłam się coraz bardziej i tylko mój wrodzony upór i fetysz oglądania każdego anime do końca nie pozwolił mi wyłączyć przed finałem. Cały czas zastanawiałam się, gdzie tu niby mam znaleźć zaczepienie do wzruszenia, co ma mnie chwytać za serce, powodować nadmierną wilgotność oczu… I gdy już straciłam nadzieję, nadszedł 9 odcinek :) Ale jeszcze o minusach… Tak więc seans AnoHany był dla mnie niejaką męczarnią przez postać naszego kochanego duszka – Menmy. Wiem, że jasnowłose dziewczę ma wielu fanów ale ja przez większość odcinków życzyłam jej jak najszybszej wycieczki do upragnionego Nieba. Drażniła mnie niesamowicie tym dziecinnym zachowaniem (niby argumentem obronnym może być zgon w młodym wieku, ale też nie przesadzajmy. Wyglądało to tak, jakby twórcy postarali się nadać jej nastoletni wygląd zapominając o sferze emocjonalnej), ciągłym czepianiem się szyi Jinty i powtarzaniem jego imienia. Naprawdę, przy czwartym odcinku miałam już tego dość. Ja po prostu nie lubię takich przesłodkich, kochanych, oddanych wszystkim bohaterek. Nigdy nie byłam fanką postawy a la Matka Teresa z Kalkuty. Nie odbieram tego jako wady, po prostu to nie mój target, ja zawszę utożsamiam się z bardziej wyrazistymi postaciami. Menma mnie po prostu nudziła, bardziej skupiałam się na relacjach wewnątrz grupy niż na pomocy jej.
No więc oglądając tak AnoHanę i nie mogąc znieść Menmy coraz bardziej skłaniałam się ku zdaniu Enevi, że coś z tym anime jest nie tak. Aż nadszedł wspomniany 9 odcinek i nagle karta się odwróciła…
Coś, co początkowo mnie nudziło stało się ciekawą opowieścią o żalu, tęsknocie i niemożności powiedzenia ostatecznego „żegnaj”. Akcja zaczęła być ciekawa, a ja włączałam kolejne odcinki nie z potrzeby dociągnięcia kolejnego tytułu do końca, lecz z czystej ciekawości i chęci zobaczenia jak to się skończy. I choć na mojej twarzy, aż do finałowego odcinka, nie pojawiła się ani jedna łza anime zaczęło zbierać swoje punkty. Bohaterowie nabrali głębi, zaczęło mi na nich zależeć i co najważniejsze, również na główną bohaterkę zaczęłam spoglądać życzliwiej. Już nie irytowała, zaczęłam dostrzegać jej punkt widzenia, to wszystko co ukształtowało jej charakter, a gdy dowiedziałam się jakie faktycznie było jej marzenie… no cóż – Ci, co widzieli wiedzą, że po tym Menma zyskuje w oczach i to dużo :) Aż w końcu nadszedł finał, (i choć pierwsza połowa trochę przypominała mi przesadzony melodramat), a szczególnie jego druga część całkowicie stopił moje serce. Od akcji w lesie non stop płakałam. Nie mogłam się powstrzymać, choć naprawdę się starałam, to twórcy z premedytacją atakowali mnie kolejną rozczulającą sceną. I wtedy zrozumiałam, że tak naprawdę to przyjaźń była najważniejsza, nie ważne co było i będzie później – w tamtym momencie tylko ona się liczyła. Te wszystkie miłosne perypetie, złamane serca i małe dramaciki przegrały z siłą prawdziwej i nierozerwalnej więzi między bohaterami. Można utyskiwać, że postacie były czasem płaskie jak kartki papieru, miały trociny zamiast mózgu ale pod koniec nabrały takiej wyrazistości, że aż miło było patrzeć. Byli bardziej ludzcy od niektórych żywych postaci. Finał był idealnie skrojony pod tych, którzy są wrażliwi na takie chwyty – na te wszystkie czułe słówka i łzy bohaterów, ale wiecie co, mi osobiście to nie przeszkadza. Nie czuję się źle z tym, że po raz kolejny płakałam na anime. Co więcej życzyłabym sobie więcej takich opowieści. Bo choć całościowo AnoHana nie zasługuje (według mnie) na najwyższe oceny, to pięknie pokazuje siłę przyjaźni, a na mnie to zawsze działa. A do końcowych dziesięciu minut jeszcze nie raz powrócę, bo niewiele tytułów potrafiło tak bardzo mnie wzruszyć finałową zagrywką. Także popieram (w pewnych aspektach) zdanie recenzentki. Może do połowy to i tani melodramat, ale ostatnie odcinki kupiły mnie w całości i naprawdę podziwiam tych wszystkich, którzy wytrzymali do końca bez uronienia łez. Dodatkowe brawa należą się twórcom ścieżki dźwiękowej – dla mnie cudo. Bez wątpienia jedna z najsilniejszych stron anime, a ending to mistrzostwo i magia w jednym. To samo odnosi się do grafiki – Anaru w rozpuszczonych włosach wyglądała prześlicznie. Co zaś tyczy się bohaterów nie miałam większych problemów z obdarzeniem ich sympatią i prócz Menmy nikt mi nie przeszkadzał. Szkoda jedynie, że rodziny naszego duszka było tak mało na ekranie.
Podsumowując – gdybym oglądanie AnoHany zarzuciła po początkowych odcinkach przegapiłabym jeden z najbardziej wzruszających finałów w anime (ostatnimi latami twórcy nie rozpieszczają nas dobrymi dramatami). Nie przekonałabym się również, że bohaterowie mogą tak ładnie ewoluować – z obojętnych mi postaci zmienili się w bohaterów, z którymi żegnałam się ze łzami w oczach. Twórcom trzeba oddać jeszcze jedno – dzięki ich opowieści sama poczułam tęsknotę za moją paczką z dzieciństwa i zapragnęłam, by te beztroskie letnie dni wróciły jeszcze raz… By choć przez moment nie być dorosłą lecz znów bawić się w chowanego na ulubionej polanie :) Ocena ogólna – 8/10 – początkowo chciałam dać 6 ale odcinek 11 podwyższył ocenę o dwa oczka. Nieczęsto zdarza się, że infantylna i nudna historia zamienia się pod koniec w jeden z najbardziej poruszających dramatów.
Piękny wyciskacz łez
Seria posiada też dość ładną kreskę i bardzo przyjemny opening. Świeżo po obejrzeniu miałam wystawić 10, teraz jednak, gdy emocje już opadły wystawiam od siebie w pełni zasłużone 9/10.
10!
Postacie wykreowane moim zdaniem świetnie, każda ma jakąś swoją unikalną cechę, każdy ma swoją historie, swój sekret, swoje skryte pragnienia, oraz potężny bagaż emocjonalny. Ich perypetie nie są w żaden sposób naciągane, wręcz przeciwnie, bo dramaty przeżywane przez bohaterów są jak najbardziej realne, oczywiście jedyną nierealną rzeczą jest duszek Menma, ale to też zależy od tego w co kto wierzy.
Do grafiki nie mam żadnych zastrzeżeń, co prawda nie powala, ale zła też nie jest.
Muzyka dobrana jest świetnie, a wręcz doskonale.
Jeśli mam byc szczery, to fakt, że Ano Hi Mita nie będzie miało kontynuacji napawa mnie smutkiem, ale z drugiej strony historia jest zakończona w sposób idealny, no ale zawsze zostaje jednak ten niedosyt. Cholera zacząłem się roztkliwiać zbytnio… starczy.
dodam tylko, że Ano Hi Mitę mogę polecic każdemu.
Sam nie przepadam za tym gatunkiem, ale kumpela mnie namówiła na obejrzenie i nie żałuje, wręcz przeciwnie, w końcu po latach wypociły mi się oczy .
Faaajneee... :)
Sam pomysł fajny, najlepsi przyjaciele z przeszłości teraz kompletnie inni. Menma jest takim środkiem łączącym ich wsztstkich, i chociaż dużo osób mówi, że było wkurzająca ja sie nie zgadzam. Była tak fajnie dziecinna, ale to pewnie dlatego ze umarła jako dziecko. Inni bohaterowie też psychicznie dopracowani, ciekawa była postać Yukiatsu.
Kreska nie była jakaś super, ale fajnie wpasowywała się w klimat. Animacje i tła były za to bardzo miłe dla oka.
Muzyczka piękna. Ani razu nie przewinęłam openingu.
Ogólnie 9/10 :)
8,5/10
Dychę dam, a co!
Teraz przejdźmy do Ano hi Mita…
Postacie – Wiecie… oni nie muszą być wcale inteligentni, wspaniali i zimni niczym lód żeby można było ich polubić. I bohaterowie tego anime to właśnie tacy normalni ludzie. Którzy niekiedy mają głupie problemy, użalają się nad sobą. Nie są superinteligentni niczym Lelouch czy Light. Bo nie o to tu chodzi.
Podobało mi się to, że kliknij: ukryte zgrana paczka po śmierci Menmy rozbiła się. I podobało mi się to jak z powrotem się połączyli. Brakowało mi tu tylko więcej wspomnień z dzieciństwa. Wiecie, jakieś przygody, wspólne wyścigi itp. Trochę tego tu jest, ale jednak więcej wspominek by nie zaszkodziło.
Tak więc postacie polubiłem, byli naprawdę świetni.
Fabuła jest prosta, ale piękna. Tyle o niej napiszę.
Kreska jest naprawdę prześliczna. Muzyka też nie przeszkadza, ale i nie wpada w ucho, bo już jej nie pamiętam. Ale, ale! Panowie! Opening i ending. Boskie! Piękne! Jeej. Naprawdę.
Prosta historia pięknej przyjaźni ubrana w piękne szaty.
Tak właśnie można podsumować to anime.
Wystawiłbym 8‑9, ale końcówka tak mnie zmiażdżyła, wzruszyła i rozciapciała, że dycha musi być! Pewnie jest to ocena zawyżona, bo oceniam zakończenie, a nie całą serię, ale co mnie to obchodzi. Tak mi wskazuje mój Żałościomierz, a tego zignorować nie mogę. Polecam i pozdrawiam.
To anime o przyjaźni. I to jest w nim świetne.
Powtórzę raz jeszcze: Ja naprawdę uwielbiam wzruszające historie.
"Ano Hi Mita Hana no Namae o Bokutachi wa Mada Shiranai"
Czytam wasze komentarze...
To anime to szmira!!! Przereklamowany i nadmuchany dramacik z kompletnie idiotycznymi postaciami. OK, teraz na pewno wzbudziłem waszą ciekawość i agresję wobec mojej osoby :P Zapewne chcecie bym poparł swój osąd jakimiś przykładami? No pewnie że to zrobię, bo uwielbiam się nad wami pastwić ^_^
No to lecimy z tym koksem:
Yadomi - główny idiota, ulubieniec emo, wygrał nominację na najbardziej upośledzoną postać w tym anime. How stupid can he be?! Dosłownie przez cały seans użalał się nad sobą i swoim losem. Człowieku, chwyć swoje życie w obie ręce i zacznij coś z nim robić albo z nim skończ i przestań dręczyć swoich „przyjaciół” i widzów przed ekranami.
Menma - irytujący duch dziecka, które samo do końca nie wie czego chce. Jej umysł umarł wraz z jej ciałem, lata pobytu na ziemi w postaci ducha nie pomogły jej zrozumieć otaczającego ją świata. Skubana jest wyjątkowo odporna na naukę skoro przez tyle lat bycia duchem, nie mając nic lepszego do roboty, nie mogła po prostu uczyć się świata. Duchy przeważnie są mądre. Ten nie jest.
Anjou - żałosna dziewczyna. Ładna i nawet trochę mądra, mimo to wciąż żyje przeszłością i dziecięcym zauroczeniem (bo miłością bym tego szczeniackiego uczucia nie nazwał). Tu zacytuję siebie – „Kocham go… jak byliśmy dziećmi to był fajny i grał ze mną w Tamagotchi… a i poczęstował mnie paczką chipsów… kocham go! – Jezu dziewczyno obudź się i popatrz na niego teraz! To emo oferma, jak można kochać takiego niedorajdę?!”. W dodatku, dziewczyna jest nierealna… takie laski nie są aż tak niewinne (Wciąż dziewica? Are You Cut Kidding Me?!). Ona jest po prostu za ładna by taką być. Znam z autopsji, wiem co piszę :P Nie próbujcie mi wmówić, że jest inaczej, za dużo już widziałem w swoim życiu by wierzyć w garbate aniołki ;]
Hisakawa - za dzieciaka był głupkowaty jak to zwykle bywa w przypadku zapatrzenia w ulubionego kolegę z podwórka. Teraz… prawie się nie zmienił, poza nabraniem „paru” kilogramów jego rozum nadal nie przytył od nadmiaru inteligencji. Chłopak nadal z przesadnym optymizmem (co jest bardzo niezdrowe) brnie przez życie. A wiemy, że życie nas nie rozpieszcza. Najwyraźniej jego poziom optymizmu zasłania mu rzeczywistość. Nawet pod koniec serii jego wybuch emocji był… zbyt banalny.
Matsuyuki - „przyczajony twardziel, ukryty Cut". Bo jak inaczej można nazwać gościa skrycie kochającego się w duchu i przebierającego się w damskie łaszki, „za dnia” zaś udającego człowieka o wielkim ego, twardo stąpającego po ziemi, człowieka wybuchowego, gotowego do bójki z byle błahostki, odważnego i w ogóle och ach? A nie czekaj… już wiem jak jeszcze można określić takiego typka… Cut!
Tsurumi - typowe… nosze okulary więc jestem mądra, mądrzejsza od was. Wiesz dziewczyno, ja też nosze okulary ale nie noszę z tego powodu Cut wyżej niż głowy. Co ciekawe, babka ma pociąg do odmieńców (Matsuyuki)... taki fetysz xD Ludzie „światli” mają zwykle spaczone hobby :P Jest też wredna, pamiętliwa i mściwa… jak każda niekochana/odrzucona kobieta xD
No dobra, wystarczy że skupiłem się na idiotyzmach głównych bohaterów anime, nie będę was dobijał zachowaniami ich rodziców i rodzeństwa bo jeszcze przypadkiem przyznacie mi rację a tego byśmy nie chcieli, prawda?
Do rzeczy. Anime jest tragiczne… i nie chodzi tu o tragedię jaka się wydarzyła w serialu. Jedyne plusy jakie wywindowały temu tytułowi ocenę 6/10 to kreska/animacja oraz muzyka. Reszta jest do dCut. I dlatego nadziwić się nie mogę, jak łatwo daliście się omamić tej „Modzie na sukces”.
Usunięto wulgaryzmy. I tak, maskowanie ich nic nie daje.
Moderacja
"Menma, we found you!"
Historia jest sama w sobie perłą, jeśli doszukujesz się wartości przyjaźni i momentami przesadnego dramatyzmu. Sama koncepcja stworzenia uciążliwego problemu z wyzbyciem się poczucia winy związanej z przeszłością jest niezwykle ciekawa i trafna. Podobało mi się, że sprawa kliknij: ukryte śmierci Menmy tyczyła się każdej odrębnej postaci oraz wiązała się z nią emocjonalnie, tak, że nawet element fantastyczny nadaje tej wykreowane rzeczywistości realizmu – a przynajmniej ja tak to odczułam.
Co jeszcze działa na plus serii? Postacie. Nieważne kto i nieważne jak bardzo działał mi na nerwach albo wręcz odwrotnie – każdy był inny i budził różne emocje. Szczerze, to nie lubię jednolitych bohaterów, którzy oscylują w granicach absurdalnego ideału. A tutaj mamy po prostu nastolatków, którzy próbują uporać się z tym ciężarem w samotności – niestety, bez skutku. Bez skutku, dopóki nie zaczynają współpracować.
Kolejny plusik – grafika. Wszystko płynnie i na swoim miejscu, choć z początku irytowało mnie to niesamowite podobieństwo do HOTD. Nawet, jeśli łzy zalewały mi obraz nie tyle co na ekranie komputera, ale i w moich oczach, to jednak było w tym coś wiarygodnego. Jednakże trzeba przyznać, że „scena wyznaniowa”, jeszcze bez Meiko, była trochę patetyczna. Przy końcówce to już się nawet nie myślało – tylko wodospad.
W sumie fabuła wcale nie wygląda najgorzej, choć to oczywiste, że brakuje pewnych elementów, które mogłyby jeszcze ją ubarwić. kliknij: ukryte W gruncie rzeczy spełnianie życzeń Menmy na początku wydawało się zabawne i niedorzeczne, ale miłym zaskoczeniem okazało się jej prawdziwe pragnienie. Gdyby odstawić na bok wszelkie emocje, to – niestety – wyłączylibyśmy serię po jednym, co najwyżej dwóch odcinkach. To przykre, co cała historia, bądź co bądź, mogła zachować się w niesamowitych ryzach, gdyby dodać coś porywającego i nie przekoloryzowanego. Choć akurat tej serii bez Menmy sobie nie wyobrażam – była urocza, sympatyczna i przede wszystkim taka, jaką ją zapamiętali.
Cena ostateczna? 7/10. Bo wypłakałam cały stres z tego tygodnia i utożsamiałam się z bohaterami, a także w jakiś sposób wzruszyła mnie historia szóstki przyjaciół. Dopóki nie doszłam do końca, czułam się przygnębiona przez oglądanie tej serii. Ale ostatnie minuty sprawiły, że zmieniłam zdanie na bardziej pozytywne. To chyba dobrze, prawda?
9/10