x
Tanuki.pl korzysta z plików cookie w celach prowadzenia
reklamy, statystyk i dla dostosowania wortalu do
indywidualnych potrzeb użytkowników, mogą też z nich korzystać współpracujący z nami reklamodawcy.
Korzystając ze strony wyrażasz zgodę na używanie cookie zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki.
Szczegóły dotyczące stosowania przez wortal Tanuki.pl
plików cookie znajdziesz w
polityce prywatności.
Mangi nie znam, ale po anime doskonale widać, że potężnie kroiło materiał źródłowy, przez co główna oś fabuły jak i wszelkie historyjki epizodyczne wypadają sztucznie, płasko i zupełnie niewiarygodnie. A przez to w równym stopniu obrywa się właściwie wszystkim bohaterom.
A dostałem ogromną figę z makiem. W całej serii nie ma ani jednej dobrej walki, ani jednej. Ani jednej. Ani. Jednej. Zero, nada, null. Ba, ciężko o jakąkolwiek choćby przyzwoitą. Nic tu nie staje na wysokości zadania, ani reżyseria, ani grafika, ani animacja, ani pomysł. 90% potyczek to jeden, do tego kiepsko zrealizowany schemat. 90% przeciwników to jednostrzałowy plebs, a od pozostałych 10% Ushio w żałosny sposób zbiera oklep i trzeba mu ratować dupsko. Nie ma boga wojny siejącego zniszczenie wraz ze swoim krwiożerczym demonicznym kumplem, jest za to nudny jak flaki z olejem chłopiec, skory rzucić się w ogień i rozpaczać za każdą poznaną dwie minuty temu postacią, oraz jego potulny tygrysek od wyciągania go z opresji. Każdy jeden kadr z openingu rozmija się z rzeczywistością i wprowadza w błąd, bo czegoś w tym stylu nie uświadczymy nawet przez sekundę. Początki były obiecujące, później, oglądając słabawe historyjki epizodyczne, tłumaczyłem sobie „wkrótce z pewnością fabuła ruszy z kopyta i będzie lepiej”, na odcinek przed końcem, wołałem o pomstę do nieba, bo ktoś mi zarżnął bajkę. Zawód jak cholera. Cały show ratuje w pewnym stopniu Tora oraz jego okazjonalny duet z Mayuko, łączy ich fajna relacja, a ich perypetie są sympatyczne i autentycznie zabawne. No i ostatecznie nie jest to jakaś tragiczna bajka, ale stanowi kwintesencje przeciętności i zmarnowanego potencjału.
Re: 9=/10
Re: odpowiedź na prostackie interpretacje OMP
Re: "Cukier i przyprawy? Możliwe. Wszystko milutko i pięknie? Raczej nie."
Re: "Cukier i przyprawy? Możliwe. Wszystko milutko i pięknie? Raczej nie."
Co ma rzekomy brak powagi i to, że bajka jest czysto rozrywkowa oraz nieambitna z założenia do technicznego wykonania pojedynków w niej zawartych? Chyba że walki tak bardzo cię nie obchodzą, że oglądasz je jednym okiem, tyle że w przypadku serii, w której stanowią one główną oś wydarzeń i są prawdopodobnie najistotniejszym jej elementem, to bardzo mocne rozminięcie się z targetem. Dlatego tym bardziej dziwi mnie określenie tych różnic mianem „niuansów”. Niuansami mogłyby być w anime traktującym zupełnie o czymś innym, gdzie jakiekolwiek potyczki byłyby nieistotnym dodatkiem.
I to właśnie napisałem – pozostałe walki zostały zaznaczone tylko dla przypomnienia. Bo taki był zamysł. Nietrudno chyba zauważyć, że historia skupia się na Ikkim, na jego pojedynkach i ukazaniu pięcia się w górę, czyli od zera do bohatera. Udział Stelli w sekwencjach akcji został ograniczony dlatego, że ona od samego początku znajduje się na szczycie, wiadomo, że jest jedną z najpotężniejszych osób w szkole i zwyczajnie nie napotkała na swej drodze godnego przeciwnika. Zrozumiałbym jeszcze, gdyby walk w Rakudaiu było mało lub były słabe i nieciekawe, ale w momencie, gdy co chwilę dostajemy soczyste i długie starcia, to już wygląda na zwykłe czepialstwo. Znowu posłużę się analogią – to tak jakby otrzymać świetny, rozbudowany i głęboki główny wątek romantyczny, a na koniec stwierdzić „taki sobie romans”, bo trzecioplanowa para miała dla siebie pół minuty. Gwoli wyjaśnienia – nie, Stella nie jest bohaterką trzecioplanową, lecz przypuszczam, że nietrudno domyślić się, o co mi chodzi.
Re: 11 odcinek
Re: 11 odcinek
Re: 11 odcinek
Re: Tia... Także ten...
Re: Tia... Także ten...
Re: Odcinek 10
Re: 10
Małe rzeczy, a cieszą i robią różnicę. Nietrudno zauważyć, że bardziej pasuje tu tag romans niż harem.