x
Tanuki.pl korzysta z plików cookie w celach prowadzenia
reklamy, statystyk i dla dostosowania wortalu do
indywidualnych potrzeb użytkowników, mogą też z nich korzystać współpracujący z nami reklamodawcy.
Korzystając ze strony wyrażasz zgodę na używanie cookie zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki.
Szczegóły dotyczące stosowania przez wortal Tanuki.pl
plików cookie znajdziesz w
polityce prywatności.
Re: yume!
Re: yume!
Re: Nie taki diabeł straszny
Mam nadzieję że po tym nagłym wybuchu pochwał, więcej ludzi sięgnie i doceni First Kiss Monogatari :)
Re: cudo....
Re: yume!
Bo nie wiem czy już mówiłam, ale ja jestem w kliknij: ukryte team sensei xD
Re: cudo....
Re: yume!
Re: cudo....
Re: koszmar
Re: Nie taki diabeł straszny
Ludzie, nie kierujcie się recenzją tylko oglądajcie! ;D
Re: koszmar
Na początku – rzeczywiście nie byłam nastawiona zbyt pozytywnie do tej produkcji. Niestety – co jak co – ale dobrą kreską to ona nie grzeszy. Dodatkowo, recenzent skutecznie sprawił, że do obejrzenia tej perełki zbierałam się całe wieki. A teraz wiem, że jest to jeden z najbardziej poruszających, wiarygodnych tytułów jakie znam, kryjący się jedynie za troszkę słabą grafiką (która notabene, ale wspomnę o tym później – wpisuje się idealnie w konwencję). Zacznę od bohaterów. Kana, jak już wspomnieli przedmówcy to jedna z lepszych, jeśli nie najlepszych postaci żeńskich! Na początku myślałam że należy do grona typowych bohaterek shoujo, ale potem przekonałam się, że pod tą przykrywką skrywa się naprawdę wiarygodny charakter i dobrze wykreowany portret psychologiczny. Cud miód i orzeszki. ^-^ Jeśli chodzi o męskie postaci – nie wiem jak wy ale ja chcę mieć takiego Shougooo *______* Yoshihiko mam do zarzucenia tylko to, że za mało się pojawiał. Odniosłam wrażenie że zamiast jednym z głównych bohaterów, jest postacią drugoplanową. Chociaż jak to przemyślałam, mógł to być zabieg celowy – ukazanie tego dystansu i niepewności Kany, wyszło idealnie, właśnie dzięki temu.
Wspominałam już o grafice. Pełni ona kluczową rolę i odpowiada za symbolikę. Zwraca uwagę tylko na te najważniejsze elementy, jednocześnie stając się metaforą trudnego okresu dorastania, gdy nie zauważamy wielu rzeczy, koncentrując się głównie na wyimaginowanych, lub mniej ważnych problemach. Owszem, można by było poprawić trochę jakość animacji, jednak owa „kanciastość” tylko buduje klimat i wzbudza emocje.
Gorąco polecam, naprawdę warto. c:
Dramat bez dramatu, seria dobra ale nie dla każdego
Aż wstyd, bo w najmniej odpowiednich, „wzruszających” momentach, ot tak wybuchałam śmiechem, bo sceny te były tak dla mnie nieporuszające, że ratowałam je skojarzeniami i nagle wyskakującymi pomysłami „jak mogą urozmaicić fabułę”...
Re: sa-ka-ki-ba-ra-kun...
Ciekawość zwyciężyła i przeczytałam to… kliknij: ukryte Liczyłam na coś mniej przewidywalnego… D:
Ale tak wgl to to anime rzeczywiście całkiem całkiem jest ;] Jak wczoraj zaczęłam to się nie mogłam oderwać. Chociaż nie do końca lubię ten typ kreski, to grafika ogółem porządna. W zależności od końcówki to jakaś siódemka/ósemka będzie. c:
Re: Nie lubię romansideł ale...
Ja prędzej liczę na coś w rodzaju remake'u anime, bo strasznie rozwleczone i na niskim poziomie to to. ;< Bo gdyby z dużym budżetem coś ruszyło to naprawdę dobre anime można by było zrobić. :D
Re: Nie lubię romansideł ale...
Re: Zmieszany, a wstrząśnięty...
Re: Zawiodło oczekiwania
Co za dużo to niezdrowo
Polecam żeby zobaczyć ten jeden odcinek, jako lekki, uroczy przerywnik, jednak niekoniecznie zaglądałabym do pierwowzoru… ^__^
PS. Nie chodzi o to że manga jest jakaś koszmarna, po prostu Hiyori jest bohaterką której nie trawię na dłuższą metę. c:
Re: Podobne anime
Re: Pierwsze wrażenie
kliknij: ukryte Pojawienie się Matoby w pierwszym odcinku rzeczywiście było zaskakujące. Właściwie to powiedziałaś wszystko co ja chciałam powiedzieć na podstawie pierwszego epka. c:
Druga seria Saiunkoku Monogatari wydała mi się lepsza od pierwszej. Nie wiem czy to kwestia tego że odpowiednio się do niej nastawiłam (pogodziłam się z myślą że wątek romantyczny może nie rozwijać się tak, jakbym chciała), czy rzeczywiście przewyższa poprzedniczkę.
Pierwszy odcinek budził we mnie mieszane uczucia. To nie tak że mi się nie podobał. Byłam zachwycona i pękałam ze śmiechu, ale… bałam się że moja zmiana nastawienia pt. „nie oczekiwać zbyt wiele tego co bym chciała” pryśnie jak bańka mydlana i znowu się ogromnie rozczaruję. Na szczęście tak nie było i czy tylko mi się wydaje, czy w tym sezonie wątek kliknij: ukryte romantyczny między cesarzem a główną bohaterką, został poprowadzony jakoś tak rozsądniej i bardziej równomiernie? Mam na myśli że nie było takich przeskoków z wątków skupiających się głównie na uczuciach tej dwójki, na wątki fabularne gdzie Ryuukiego widziało się przez chwilkę, raz na parę odcinków.
Dużym plusem tej serii jest to że zdecydowanie bardziej polubiłam niektórych bohaterów, a i ci nowi zyskali moją sympatię. W sumie jedynymi ważniejszymi postaciami których nie jestem w stanie znieść (i z tego co widzę nie tylko ja) są Eigetsu i Kourin. kliknij: ukryte Mimo że od początku wiedziałam że nie dadzą Eigetsu umrzeć, to gdzieś tam w głębi serducha miałam nadzieję że twórcy mnie zaskoczą i zakończą jego życie, w jakiś piękny, rozczulający ale szybko dający się zapomnieć sposób. Niestety, nie dość że Eigetsu żyje, to jeszcze pozbył się swojego jedynego ciekawszego elementu (mam na myśli Yougetsu). Mimo wszystko wątek z epidemią nie znudził mnie za bardzo, może to kwestia tego że całą serię oglądałam po parę odcinków dziennie, a może to kliknij: ukryte nadzieja że Eigetsu umrze sprawiała że nie czułam się znudzona. Natomiast po wątku z epidemią było dużo ciekawiej. kliknij: ukryte Obecność Eigetsu wśród żywych wynagrodził mi jego brak w dalszych odcinkach.
Może przejdę do postaci które szczególnie i pozytywnie zwróciły moja uwagę. Po pierwsze – Seiran. O ile w pierwszej serii był mi obojętny, byłam zbyt uprzedzona do tego typu postaci żeby go pokochać, to w kontynuacji Saiunkoku naprawdę go polubiłam. Może to dzięki Tan tanowi, który zresztą jest kolejnym bohaterem o którym chcę wspomnieć. Zdecydowanie wprowadzenie jego postaci było dobrym posunięciem. Jego rola komentatoro‑obserwatora zdecydowanie przypadła mi do gustu. Zauważyłam też, że o ile w pierwszej serii zdecydowanie byłam skłonna do związku kliknij: ukryte Shuurei z cesarzem, to w drugiej zaczęłam się zastanawiać nad innymi kandydatami. kliknij: ukryte Naprawdę doszłam do wniosku że z Seigi i Shuurei byłaby ładna para. O ile ten koleś niekoniecznie musi wzbudzać sympatię widza, to z pewnością dodał głównej bohaterce troszkę charakteru. No i, z tych nieco mroczniejszych bishów wolę go niż Sakujuna…
Co do końca serii:
kliknij: ukryte Ja chcę trzeciej serii! Znowu się poryczałam. Tym razem bez powodu, chyba tylko dlatego że wiedziałam że to już ostatni odcinek. Mocno zirytował mnie fakt że został przed widzem ukryty limit czasu jaki dał Shuurei Ryuuki. Sam pomysł z grą, jak dla mnie ok, to powinno wreszcie wyjaśnić co będzie z tą dwójką. Ogólnie koniec dobry, tylko niech ktoś mi zrekompensuje brak trzeciej serii… ;_;
Bardzo dobre anime, choć nadal bym się wahała z polecaniem go męskiej część publiczności. Jak dla mnie ocena coś koło 8/10.
Na koniec przepraszam za ewentualne błędy w pisowni imion, bez bicia przyznaję że nie chciało mi się ich sprawdzać i pisałam z pamięci.
Magiczne anime
Co do zakończenia:
kliknij: ukryte Z jednej strony niezadowalające, jak ja bym chciała taki pełny happy end, w którym Ahiru tworzy parę z Fakią! A z drugiej strony, gdy się tak pomyśli, to bardzo… odpowiednie zakończenie. Niesie ze sobą pewien morał, pokazuje że prawdziwą naturą Ahiru, jest bycie kaczką i nie należy udawać kogoś kim się nie jest. A jeżeli do kogoś to nie przemawia, to mimo wszystko pozostaje w miarę otwarte, przez co mogłam snuć śmiało swoje fantazje o Fakii piszącym opowieść w której Ahiru znów jest dziewczynką, nie naruszając przy tym w żaden sposób treści anime.
Princess Tutu oglądałam już 3 razy i za każdym mnie tak samo zachwycała i za każdym razem pod koniec kliknij: ukryte ryczałam jak głupia. Cóż powiedzieć, po prostu czarująca seria, należąca do grona moich ulubionych anime.
Ogromna wściekłość na koniec
Polubiłam główną bohaterkę. Mimo że nie podjęłabym zawsze tych samych decyzji co ona, to spodobało mi się że zdecydowanie nie zmieniła się w mdłą i pustą marionetkę. Mimo że nad jej głupotą czasem ubolewałam (tak jak nad samą serią), urzekło mnie to że nareszcie główna bohaterka, nie będąca specjalistką od sztuk walki, zna podstawy samoobrony! Naprawdę zawsze, przy każdym shoujo czekałam aż jakaś bohaterka się obudzi i w odpowiedniej scenie kopnie jakiegoś kolesia w intymne miejsce.
A teraz tekst ukryty z powodu ewidentnego spojlera. : )
kliknij: ukryte Co do mrocznego bishounena. Szczerze nie odebrałam watku z nim tak jak inni (z tego co czytałam komentarze). Nie wydawało mi się że Shuurei go wybrała, bardziej zwrócił jej uwagę na pewne rzeczy (lęk przed miłością, uczucia do cesarza), mimo że denerwowało mnie jak po nim płakała, jednak szczerze mówiąc, nie dziwię jej się. Sakujun nie był całkowicie złą postacią, a bohaterka zdążyła go trochę poznać i siłą rzeczy trochę do niego przywiązać. Jego śmierć była dla niej wstrząsająca, nie oznacza to jednak że darzyła go silnym uczuciem. Taką przynajmniej am nadzieję.
Podsumowując. Oglądając Saiunkoku Monogatari czułam ogromną frustrację, nie zmienia to jednak tego że jest to seria dobra. Można powiedzieć że bardzo mi się spodobała, stąd moja złość. Na razie walczę z ciekawością i chęcią obejrzenia drugiej serii, gdyż spodziewam się że rozczaruje mnie ona jeszcze bardziej. Jak na razie nie jestem w stanie wystawić obiektywnej oceny, ale na pewno nie będzie ona mniejsza od 5/10 i nie większa od 8/10.