x
Tanuki.pl korzysta z plików cookie w celach prowadzenia
reklamy, statystyk i dla dostosowania wortalu do
indywidualnych potrzeb użytkowników, mogą też z nich korzystać współpracujący z nami reklamodawcy.
Korzystając ze strony wyrażasz zgodę na używanie cookie zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki.
Szczegóły dotyczące stosowania przez wortal Tanuki.pl
plików cookie znajdziesz w
polityce prywatności.
Ogólnie seria miała świetny klimat. Bawiłam się wybornie. Na pewno jeden z moich faworytów w tym roku, chociaż AOTY to raczej Uchuu Kyoudai. ;)
Tym, co mocno zawiodło są fabuła i postaci. Mamy nawet sporawy cast z dużym potencjałem, który właściwie w ogóle nie został wykorzystany. Postaci są bo są, bo ktoś musi odegrać fabułę. Fabułę, która najpierw nie wiadomo dokąd zmierza, a potem zaczyna pędzić jak szalona, przy czym większość wątków, których rozwiązania były sugerowane wcześniej, zostało rozwiązane w inny sposób wyciągnięty z, za przeproszeniem, zmoderowano (vide The End, Elena, siostra Ao…). To chyba zabolało najbardziej. Dwa ostatnie odcinki to już w ogóle była poezja pod względem rozwiązań z zmoderowano ACZKOLWIEK trzymały w napięciu i oglądało się je świetnie (dopiero potem jak się zaczęłam zastanawiać „what the zmoderowano happened?” to mnie naprawdę uderzyła głupota tego wszystkiego xD). Szkoda czasu na wypisywanie wszystkich dziur i niewyjaśnionych spraw, ale cóż – BONES. Pamiętamy Ryuusei no Gemini? No, jak nie pamiętamy to tym lepiej.
Najfajniejszym odcinkiem była OVA z Ao przebranym za Eurekę. Fajnie było dla odmiany pooglądać postaci, nie (słabą) fabułę. Szczególnie, że polubiłam Pied Piper, Gazelle'a, Hana i Pippo, no i Blanca, który był DOTY.
Ogólnie boli strasznie zmarnowany potencjał. Pomysły na fabułę mi się podobały, nawet bardzo mi się podobała idea Generation Bleu, >politics etc. Postaci też, tak jak wspomniałam, polubiłam, ale no, niewiele się rozwinęły i niewiele było jakichś ciekawych interakcji między nimi, więc… Pomogło to tylko tyle, że mimo że obiektywnie seria jest słaba, to ja się przy niej dobrze bawiłam i tylko za to postawiłam jej ocenę lepszą niż 5/10. Już w threadach na /a/ wymyślaliśmy lepszą fabułę… ;_;
Zmoderowano wulgaryzmy. Moderacja
Re: Pogorszenie
Poza tym seria jest fajna, chociaż jak dotąd była jak bardzo typowa seria o mechach (pewnie ktoś mi zaraz powie, że i E7 było typową serią o mechach, ale bez takich, było tam trochę oryginalnych rozwiązań i genialny klimat). W ostatnim odcinku kliknij: ukryte wreszcie widzieliśmy Gekko, i Eurekę, która sprawiła, że jeszcze bardziej nie rozumiem tego całego podróżowania między światami… Znaczy, ona chyba jest w ciąży, i nie poznaje Ao (i patrząc na zapowiedź wydaje się mieć trochę inną osobowość?). Jest z jeszcze innego uniwersum? >< chociaż Gekko ma dziurę taką, jaką zrobił Renton na koniec pierwszej serii. Zupełnie się pogubiłam xD
Hmm, w sumie kiedyś czytałam, że wypada mówić „osoba transseksualna” niezależnie od płci, przy czym mówić „on/ona” odpowiednio do płci z którą identyfikuje się dana osoba. Ale teraz spojrzałam dla sprawdzenia na Wikipedię i jest tam napisane właśnie, że o K/M (kobieta uważająca się za mężczyznę) mówi się transseksualista, a o M/K (mężczyzna uważający się za kobietę) – transseksualistka. Co do transwestytów, to w sumie inny przypadek, bo skoro nie identyfikują się z przeciwną płcią, można ich nazywać zgodnie z płcią biologiczną. Chyba, może zależy od osoby? Tak czy siak, to by wychodziło… że (przynajmniej w anime, gdzie nie było deklaracji na zasadzie „jestem dziewczynką/chłopcem”, tylko „udaję dziewczynkę/chłopca” i „chcę być dziewczynką/chłopcem”) Shu to taki transwestyta, Yoshino – transwestytka, a Yuki (bo chyba tak się nazywała tamta znajoma) to M/K – transseksualistka. :D
No, przez takich „walecznych rycerzy”, którzy obrażają osoby, którym zdarzyło się popełnić błąd, mam teraz negatywny pogląd na osoby trans- i aktywistów. Dziwne tylko, że sama pilnuję, żeby używano wszelkich powiązanych określeń poprawnie^^; cóż, „the more you know” i tak dalej…
Z tym, że to nie jest transwestyta (tudzież transwestytka – w słowniku języka polskiego się znalazło to słowo), tylko „osoba transseksualna”; uproszczając, transwestyta to ktoś, kto się przebiera, a osoba transseksualna to ktoś, kto faktycznie uważa się za przedstawiciela płci przeciwnej i zapewne przechodzi operację zmiany płci (w przypadku tej bohaterki można to założyć na 99% :P).
Mam po prostu na myśli to, że zamiast zostawić ocenę podobieństwa między bohaterami odbiorcy, autor wkładał w usta każdej postaci stwierdzenie „Ale oni są podobni”. Dlatego odniosłam wrażenie, że to jest robione na siłę.
kliknij: ukryte Te jakże subtelne sugestie, że Ko i Aoba tak się wspaniale rozumieją, tacy są do siebie podobni… które były po prostu wciskane na siłę w twarz widzowi. Cała idea wątku romantycznego między nimi od początku mnie irytowała, a to jak został rozegrany tym bardziej. Jako coś‑jak‑rodzeństwo mieli fajną, zabawną relację, ale jako para? meh
Reszta tych romantyczno‑podobnych wątków była świetna, tylko ci główni bohaterowie po prostu… Nie czułam tego i tyle. A poświęcono temu tyle uwagi, i widać, że autor bardzo się starał, żeby pokazać, jakiej to wspaniałej pary nie tworzą ci genialni miotacze.
Swoją drogą, Ko był ogólnie taką jakąś mdłą postacią, też minus dla serii jak dla mnie. Polubiłam za to Aobę, Azumę i Akaishiego.
Cóż powiedzieć, na początku chciałam dać 8/10, ale po obejrzeniu całości zdecydowałam się na 7.
Gdzieś w połowie zupełnie wyłączyłam myślenie (dobitnie zdałam sobie z tego sprawę w ostatnim odcinku), przy czym właśnie mniej więcej wtedy anime bardzo mnie wciągnęło i naprawdę świetnie się bawiłam przy seansie każdego następnego odcinka. Fabuła pokręcona w złym tego słowa znaczeniu (ale jak mówiłam – nie zwracałam uwagi, dopiero przy ostatnim odcinku tak sobie pomyślałam „co ja, ku*wa, oglądam?”), postaci denne (szczególnie te główne, Shoe, Inori, Gay… chociaż i tak najbardziej rozwaliła mnie Arisa), muzyka genialna, grafika bardzo dobra… Niby powinno być góra 4‑5/10, ale ja byłabym skłonna postawić nawet 7 za to jak mnie wciągnęło. Stanęło na 6/10, bo ogólna ocena i tak zawyżona. xD
Poza tym thready na /a/ były zaiste wyborne.
Normalnie tak mnie zatkał/zachwycił, że aż nie chce mi się więcej pisać :D 10/10 jak dla mnie, + ulubione anime ex aequo z Eureką 7.
DESTINY!
Komentarz do ukochanej serii, drugie podejście, czyli na serio - czemu 10/10
UWAGA, SPOILERY!
Eureka 7. kliknij: ukryte Odkąd obejrzałam to anime prawie 3 lata temu, zdążyłam je obejrzeć ponownie ze 3 czy 4 razy, jak również zrobić własne napisy, które aktualnie poprawiam. I trzeba powiedzieć, że anime sporo zyskuje w trakcie ponownego oglądania. Mianowicie, zauważa się, jak świetnie jest skonstruowana fabuła (dodam, że osobiście nie doszukuję się dziur fabularnych, póki mi się same nie rzucą w oczy). Myślę, że naiwna końcówka po prostu odwróciła uwagę wielu widzów od doskonałego przemyślenia (może gdyby koniec był taki jak w mandze… ale prawdę mówiąc – kiedy fabuła jest taka super, kiedy wszystkich bohaterów się lubi, to po prostu się chce tego happy endu ;)). Nie było to AŻ tak DEEP i wypełnione symboliką (ale i to i to było obecne) co jakieś Evy czy Uteny, ale np. już w pierwszym odcinku jest coś, o czym mowa będzie 30 odcinków później – po reakcjach postaci można się nawet domyślić, że to będzie ważne. Wiem, że dla niektórych seria była zwyczajnie nudna, ale dla mnie, szczególnie przy re‑watchach, każda scena (no dobra, większość scen) miała mniejsze lub większe znaczenie, co za tym idzie – ciekawiła mnie. A kiedy nie miała znaczenia, to przynajmniej śmieszyła (godne podziwu przy 50 odcinkach). Irytujące mogłyby być wewnętrzne monologi Rentona (bądź inaczej: dialogi z jego siostrą), ale mi to pozwalało się wczuć w jego sytuację, dzięki czemu potrafiłam zrozumieć, czemu w różnych sytuacjach reagował tak, a nie inaczej. Ogólnie postaci Rentona i Eureki… przede wszystkim podobał mi się motyw miłości między nimi. Takie zmienianie siebie nawzajem. Szczególnie porażają stopniowe zmiany w Eurece, które zaczynają się już od pierwszych odcinków. Renton dorastał jak każdy nastolatek, fajnie było obserwować jego zachowanie pod koniec serii, kiedy już potrafił okazywać dużo zrozumienia. Fajne było też to, że Rentona z Eureką i Hollandem – na różne sposoby – łączyły osoby Adrocka i Diane, takim przeznaczeniem trochę zajechało ;). Jeśli chodzi o inne postaci, dziecinne zachowanie Hollanda wobec Rentona też się da wyjaśnić. Miał do niego żal, bo mimo że dla Hollanda Adrock był mistrzem, to jednak właśnie jego syn jest jego „następcą” w sercu Eureki, tym wybranym, żeby, no, uratować świat – na dodatek jeszcze były takie akcje, gdzie Talho przez sen mówiła o Rentonie, albo kiedy wszyscy zwracali na niego uwagę, jak uciekł z Gekko. Holland nie potrafił się pogodzić z tym, że mimo że się starał, to jakiś dzieciak, który nigdy o tym nie myślał z powodu „przeznaczenia” zajął jego miejsce jako „bohatera”, i w sumie to sprawiało, że cały ten super‑lider Gekkostate stawał się ludzki i dający się lubić. U pana złego dało się doszukać podobnych motywacji, tyle że on miał kompleks wobec Hollanda, o ile dobrze pamiętam (dawno nie oglądałam, teraz re‑watchuję, ale jestem dopiero na 4 odcinku). O pozostałych postaciach było mniej, jednak Renton, Eureka i Holland byli tymi głównymi bohaterami, ale inni także wzbudzali sympatię, a np. analogiczny w pewien sposób do wątku Rentona i Eureki, ale jednak różny, wątek Dominika i Anemone, także był ciekawy. Także relacje między postaciami były przemyślane bardzo dobrze – w E7 nie mamy bolączki anime, trójkątów romantycznych i beznadziejnych, jednostronnych miłości, gdzie ostateczny symbol to pocałunek. Z jednej strony dorośli zachowują się jak dorośli, mieliśmy ze dwa razy implied sex, z drugiej strony miłość Rentona i Eureki jest PURE i mimo że łączyło ich głębokie uczucie i czuli się już jak rodzina, to pocałowali się dopiero w ostatnim odcinku.
Mówiąc jeszcze ogólnie o fabule i postaciach – MASA odniesień do popkultury i nie tylko z pewnością dodawała serii uroku. A teraz kwestie techniczne.
Muzyka była NIESAMOWITA. Najlepszy soundtrack, jaki słyszałam! Po prostu poruszający. Do dziś odczuwam jakiś dziwny ucisk w klatce piersiowej, gdy słyszę kawałek, który leciał np. w scenie tuż przed ucieczką Rentona z Gekko albo kiedy Renton mówi Eurece, żeby się uśmiechała, bo kocha ją uśmiechniętą (wtedy co jej to dziwactwo na ręce wyskoczyło :P). Nawet techniawy mi się podobały, mimo że nie gustuję w takich kawałkach. Chociaż w anime lubię to „untz, untz”, bo w scenach akcji tworzy super klimat, a do surfujących mechów (MEGA pomysł swoją drogą) pasowało idealnie. A grafika? Kolorowa (zazwyczaj – trzeba przyznać, że grafika dopasowywała się nieźle do klimatu, zdarzało się sepiowato albo szaro‑buro zależnie od sytuacji), mało QUALITY, fabulous max i ogólnie bardzo dobra jakość, jak na BONES przystało.
Tak jak mówiłam, jest to moje ulubione anime, w moich oczach to po prostu seria idealna i nie potrafię wymienić żadnej wady, może oprócz naiwnego końca, który mimo wszystko mi się bardzo podobał. Ja po prostu lubię serie, które są tak wspaniale przemyślane – pod wszystkimi względami. Po tych 3 latach od pierwszego seansu dopiero trafiłam na serię, która może E7 zrzucić z pierwszego miejsca na mojej liście ulubionych, ale jeszcze się nie skończyła, więc się zobaczy ;)
Ukryto spoilery.
Moderacja
Re: ?
Osobiście oglądałam w sumie z 7 odcinków tego anime i właśnie przez Usuia przestałam oglądać. Taki pan idealny, najprzystojniejszy, najmądrzejszy, wysportowany, który wszystko umie zrobić najlepiej i zawsze ratuje swoją (niby taką męską, niezależną, ale anime chyba ma udowadniać, że takie kobiety to bujda na resorach) księżniczkę z opresji. Gary Stu pełną gębą. Jak mnie irytują takie postaci, to poezja.
check it out!
Główną siłą były oczywiście postaci. W tego rodzaju anime zazwyczaj wszyscy znaczący bohaterowie to bishouneni należący do haremu głównej, nudnej panienki. Tutaj oprócz tych sześciu bishounenów (bardzo sympatycznych, swoją drogą, prawie wszystkich polubiłam) i nudnej, głównej bohaterki mamy jeszcze parę postaci. Przede wszystkim – DYREKTOR! To dla niego w ogóle sięgnęłam po tę serię, bowiem ma on głos jednego z moich ulubionych seiyuu. Muszę powiedzieć, że już kolorowi, śpiewający bishouneni podnieśli wskaźnik fabulousness do wysokiej miary, ale dyrektor podniósł go do poziomu FABULOUS MAX, że tak nawiążę do innej serii z tego sezonu. Podobnie jak nauczyciel‑trap. Dzięki nim było naprawdę przezabawnie, jak również dzięki trollerskiemu Yellow‑kunowi i śmiesznemu Pink‑kunowi. Oczywiście pozostali bisze też byli niczego sobie, podobnie nauczyciel grający w serialu i przyjaciółeczka. Tylko gościu z głosem Miyano Mamoru do mnie nie przemawiał, chyba po prostu nie lubię tego typu postaci.
Fabuła to tam ten. Głównie chodziło o poznawanie biszów, ale humor bardzo przypadł mi do gustu (wspomniany dyrektor, trap‑sensei i trollerstwo Yellowa, haha), no i relacje między chłopakami też były wporzo, więc odcinki mnie bawiły. A kiedy w 10 odcinku okazało się, że piosenka z endingu i fakt, że cała 6 śpiewa ją razem ma znaczenie dla fabuły, byłam zauroczona (…poziomem FABULOUS MAX, podobnie jak dyrektor). Zakończenie sympatyczne, strasznie urocza była scena, w której wszyscy przybijali głównej bohaterce piątkę przed wyjściem na scenę, haha.
Ogólnie nie pamiętam muzyki poza piosenkami, z których zaś pamiętam tylko 1000% maji love (taki był jej tytuł?). W obsadzie znalazło się kilka świetnych głosów (WAKAMOTO!), oraz ujął mnie fakt, że trap‑sensei miał normalny, męski głos. Ach, no i w momencie, kiedy śpiewał Suwabe Junichi… oj, piszczałabym jak te fanki na końcowym koncercie :)
Kreska była miła dla oka, w scenach z mocnym oświetleniem bolały mnie kolory, ale to nic. Ogólnie graficzka była w porządku. No i ładne bisze, jeje.
Nie było to, kurczę, dzieło sztuki, ale miłośniczki bishounenów, reverse haremów i ogólnie tego typu rzeczy powinny koniecznie to obejrzeć. Natomiast jako osoba, która do tych miłośniczek w zasadzie nie należy, mogę też powiedzieć, że ogólnie seria się broni i każdy kto ma do niej wystarczający dystans (nie podchodźcie do tego jak do romansu czy serii o mozolnej drodze ku zostaniu kompozytorem/idolem) może spróbować obejrzeć parę odcinków. :) osobiście wystawiłam 7/10.
Szkoda mi trochę, że było tak mało Safu, jak na jej dość ważną rolę. Ale cóż, seria była wyraźnie skierowana do fujoshi, także zakończenie było pewnie dla nich wprost cudowne – kliknij: ukryte wreszcie bohaterka, która ma chęć na spermę głównego bohatera i staje na drodze szczęśliwemu związkowi dwóch homoseksualnych (czasami tylko w marzeniach fanek, ale tu akurat naprawdę) bohaterów, ginie na koniec! Jej perpetualna obecność byłaby zapewne niezłym rage trigger, a i tak kupa fangirlów jej nienawidziła, z tego co widziałam pośród komentarzy tu i tam.
Osobiście postawiłam 6/10.
kliknij: ukryte FABULOUS MAXa
kliknij: ukryte Postrzegam Hourou Musuko bardziej jako historię o dorastaniu, a nie o osobach transgenderycznych. Podoba mi się ta historia jako w miarę lekka, mimo że z poważnym tłem, historia o grupie słodkich dzieciaków, które dojrzewają, i myślę tu o osobowości, a nie o ciele. Nitori właśnie dojrzał, przynajmniej na to wygląda. Zapewne konsekwencje pójścia do szkoły w żeńskim mundurku tak na niego wpłynęły. Nie rozpaczał nad tym, że jego głos się zmienia, życzył sobie sukcesu sztuki, a nie bycia dziewczynką, nawet jeśli to było tylko symboliczne… Podobało mi się to, naprawdę, i między innymi dlatego, że nie wiem, czego się spodziewać po mandze, cieszę się, że otrzymaliśmy taki koniec – koniec pasujący do historii o dorastaniu, nie historii o osobach transgenderycznych – w anime. :)
Jeszcze wspomnę, że, tak jak kilka filmów Ghibli ostatnio, oglądałam to w telewizji i wyjątkowo mój ojciec obejrzał ze mną większą część filmu. XDD
kliknij: ukryte Fajnie by było, gdyby jeszcze pokazali, że ten jej facet to nie np. Hiroyuki, tylko jakiś gościu, którego w ogóle nie było w anime. :P
Poza tym, OP i ED były genialne. Oglądałam za każdym razem, a to rzadko mi się zdarza, hehehe.
Ogólnie postawiłam 8/10. Polecam fanom josei.