x
Tanuki.pl korzysta z plików cookie w celach prowadzenia
reklamy, statystyk i dla dostosowania wortalu do
indywidualnych potrzeb użytkowników, mogą też z nich korzystać współpracujący z nami reklamodawcy.
Korzystając ze strony wyrażasz zgodę na używanie cookie zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki.
Szczegóły dotyczące stosowania przez wortal Tanuki.pl
plików cookie znajdziesz w
polityce prywatności.
Takie nito dobre nito ok
Bardzo przyjemne i całkiem wciągające
Asterisk to anime przyjemne fabularnie. Gdyby bohatera z Rakudai wymienić z Amagaiem w Asterisku, to otrzymalibyśmy super ciekawy produkt. Ale nie można mieć wszystkiego a co do samego Amagaia, wydaje mi się, że jeszcze pokaże pazur w 3 sezonie.
Polecam i daje zasłużone 7 jak na anime, które jako pierwsze od dawna zaciekawiło mnie.
Rozdarty
II Nie powiem żebym źle się bawił podczas oglądania, choć bywały nieraz chwile, kiedy miałem dość… Intryga kręcąca się wokół Shu była na tyle dobra, że jej finalne wyjaśnienie stało się również „dobrym” rozczarowaniem. Piszcząc dobrym, mam na myśli wyjątkowo nieprzyjemne rozczarowanie. To co ratowało wiele razy klimat i samą serię GC, to muzyka. Prawdziwie magiczna, głęboka, chwytająca za serce, zapadająca na długo w pamięci. Być może ona była naczelnym płomykiem, który utrzymywał zapałkę stale zapaloną na serię anime.
III Czy mam coś za złe? Wiele rzeczy, zaczynając od niepotrzebnego wykorzystywania motywów znanych z serii wymienionych przez recenzenta jak również popsucie charakterów głównych bohaterów. Inna rzecz jaka mogła uratować Guilty Crown, to przemyślane przedstawienie postaci. Shu nie był wcale ciekawą postacią i często robił rzeczy, które nie tłumaczyła żadna logika. Nawet jeśli był zaszczuty lub manipulowany, ciągle robił rzeczy, których sensu nie było widać. Czasami nadrabiał dziwne pomysły epickimi akcjami jak np: tą, kiedy dokonał zemsty po śmierci pewnej osoby. Ale takich fajnych zwrotów akcji było niewiele i do dzisiaj jedynie co zostaje w moim serduchu to genialne udźwiękowienie a także (o dziwo) Inori, która była z nim powiązana.
IV Uważam, że seria uczciwie zasługuje na mocne 6. Ja daję jej niesprawiedliwe 7 tylko dlatego, że oprawa muzyczna zapadła mi w pamięci najlepiej i najmilej. Tylko dzięki niej potrafię wspominać Guilty Crown bez wielkich żalów. Czy polecam? No cóż… Jeśli nie macie nic lepszego do oglądania, to czemu nie?
O kurcze
Ogród słów (Kotonoha no Niwa) wycisza. Jest to twór z całą pewnością osobliwy pod względem samego wątku romansu, ale nie trąci odrazą, a wręcz przeciwnie. Stawia samego widza w poniekąd moralnym dylemacie. Uczucie ukazane przez gł. bohatera było naturalnie rozwinięte i miało rację bytu, biorąc pod uwagę to co wiedział/nie wiedział Takao Akizuki o swojej towarzyszce. Ponad to, sam bohater był zdecydowanie dojrzały jak na swój wiek, co w zestawieniu z pozoru niedojrzałą kobietą dawało obraz lekko satyryczny, ale o zabarwieniu wyjątkowo delikatnym i nie obrażającym ani produkcji, ani widza.
Dawno nie oglądałem czegoś co tak umiliłoby mi czas i sprawiło, że uśmiechnąłbym się razem z bohaterami. Ogród słów jak najbardziej tego dokonał, pozostawiając mnie w nieprzeniknionej, spokojnej ciszy.
Polecam wszystkim amatorom okruchów życia i tym, którzy chcą spędzić miło czas.
Wystawiłbym 9/10, ale biorąc poprawkę na to, że seans zamyka się w 40 minutach i domyka praktycznie wszystkie najistotniejsze informacje (z naprawdę drobnymi wyjątkami, które w każdej serii się znajdują), daję 10/10. Proszę mnie nie zjeść za lekko zawyżoną ocenę.
Historia Magi w anime, to tylko przystawka do głównego dania
Zakładam, że po skończeniu Mangi a także wznowieniu anime, Magi podbije serca widzów. Nie pamiętam serii, w której tak dobrze poruszane byłyby motywy, niewolnictwa, rasizmu, oddania, wiary, obłąkania i tak dalej. Może lepiej byłoby określić całą gamę wszelkich motywów mianem „przemyśleń filozoficznych”, z których można wyciągnąć wiele dla siebie, a przy tym dobrze się bawić. Jeśli ktoś nie może doczekać się kontynuacji serii, polecam przeczytać mangę. Nie. Bardzo polecam to zrobić. Po prostu zrócie to czym prędzej!
Potężne zwroty akcji, przeogromna intryga, która nie ustępuje mimo wyjaśniania wielu tajemnic i jeszcze więcej ciekawych zwrotów akcji. Jeśli wydaje Wam się, że to co w Magi zobaczyliście było wszystkim, śpieszę z wyjaśnieniem: nie, to co pokazuje anime, to zaledwie skrawek niezwykle udanej, głębokiej i przemyślanej historii, która powinna zaskarbić sobie serca prawie każdego, bez względu na ulubioną tematykę anime/mangi.
Dałem anime na start 7/10. Biorąc pod uwagę moją obecną wiedzę, daję nieoficjalne 9/10 (tylko dlatego, że wciąż nie znamy zakończenia, a to może całkiem popsuć serię. Oby się to nie stało).
Jak to ocenić?
Poza tym, bardzo szkoda było mi kliknij: ukryte Manako, którego polubiłem praktycznie z marszu. Był bardzo przyjemnym liderem. Poniekąd utożsamiałem się z nim, co mogło wpłynąć na moje przywiązanie do tego bohatera.
Bardzo fajnie został przedstawiony sposób rozwoju umiejętności. Jedynie czego mi brakowało w serii to poszerzenia zawartości merytorycznej. Wiem, że w ciągu 12 odcinków nie było na to czasu, ale wciąż ubolewam. Chciałbym lepiej poznać wszystkich bohaterów, wiedzieć coś więcej o Renjim, „szefie” z pierwszego odcinka i o samych realiach świata, który w swojej mroczno‑sielankowej postaci kupił moje serducho.
Ciężko ocenić tytuł sprawiedliwie. Uważam, że zasługuje na takie szczere 6+/10, ale ostatecznie pozostawię 7/10 z cichą nadzieją kontynuacji przygód Ochotników. :)
Kisnę ze śmiechu
Mimo swojego porytego humoru, polecam ciepło. Oceny nie daję, bo nawet nie potrafię ocenić w/w tytułu.
Re: Dont Łory
Dont Łory
To jest recenzja, czy opowiadanie?
Dla samego Noragami Aragoto zostawiam 9/10. Oceniłem serię jakiś czas temu, a swoją ocenę poprę w innym tekście. Być może nawet recenzji o ile taką popełnię.
Frustracja sięgnęła zenitu, grrr... 7/10
Tak na dobrą sprawę jedyna rzecz, która obniża drastycznie moją ocenę TTGL, to zakończenie. Czuję się wyjątkowo zniesmaczony i sfrustrowany tym jak postanowiono zakończyć serię.
Co mi się podobało? Niebanalna historia i przedstawienie głównego bohatera. To jak dojrzewał na oczach widza w naturalny i przystępny sposób. Jego zachowanie po przykrych incydentach i powrót do brutalnej rzeczywistości. Od zera do bohatera, aczkolwiek w jego wypadku był to los okraszony licznymi wyrzeczeniami i ostatecznie, przykrą dalszą historią. Inni bohaterowie także zwrócili moją uwagę, jednak nie na taką skalę. teraz pozostaje pytanie czy mamy Happy ending w tym tytule? Sam nie wiem. Zakończenie cholernie popsuło odbiór TTGL, niby wszystko potoczyło się logicznie, ale pozostawiło okropny, gorzki posmak frustracji, zawodu, smutku…
Z całym szacunkiem do tanukowiczów, właścicieli strony i wszystkich innych, ale muszę to napisać. Los głównego bohatera można określić cytatem kapitana Bomby: „Biednemu zawsze wiatr w oczy i ciach".
Moja ocena 7/10. Mimo wszystko, polecam.
Zmoderowano wulgarną część cytatu.
Moderacj
Męczące chociaż nawet ciekawe
Jak wspomniałem na początku, byłem przygotowany na ecchi. Zresztą sam lubię jak od czasu do czasu bohaterka rozluźni dekolt. W przypadku High school DxD, ecchi było strasznie męczące. Okej, temat cycków ukazanych w całkowitym akcie, to bardziej śmiały i oryginalny krok naprzód. Jednak w połączeniu z irytująco i niesmacznie sprośnym bohaterem, dla którego wyznacznikiem sensu życia jest dotknąć kobiecego biustu, a być przy tym totalną ofermą, raziło mnie po oczach. Przeszło mi przez myśl kilka razy „zostaw ten shit”, ale ostatecznie coś mnie ciągnęło żeby oglądać dalej. Pisząc ten komentarz jedynie co mi przychodzi do głowy, to odrobina bezmózgiej komedii, która od czasu do czasu wprawiała mnie w napady śmiechu + motyw Sacred Gearów, który bardzo zawrócił moją uwagę.
Pierwsza seria nabiera tempa dopiero pod koniec i to tam zachęciła mnie do oglądnięcia kontynuacji. Pozostałe odcinki, albo frustrowały, albo ciekawił strzępami fajniejszych akcji, ewentualnie żenowały sposobem podejścia młodocianego zboczeńca do nagości i tego co się dalej działo. Możliwe, że wyrosłem z tego typu anime, dlatego moja opinia jak również podejście jest takie, a nie inne.
Zostawiam 6/10 z wielkim zawodem, bo mogło być lepiej, gdyby kreacja Issei'a była trochę bardziej przyziemna.
Dokładnie jak w recenzji
Jednak najważniejszym aspektem całej historii, który każdy powinien mieć na uwadze, oglądając Akame ga Kill to -> nie przywiązywać się do bohaterów. Przyznam, że każda nieoczekiwana śmierć każdego z bohaterów -> zarówno tych dobrych jak złych -> była na pewien sposób raniąca uczucia. Chociaż zdarzyły się postaci, których śmierć jakoś nie specjalnie mnie ruszyła, tak przy kilku łezka próbowała się zakręcić.
Coś co bym dodał do samej recenzji, to akcent romansu. Był poplątany, ale w tej swojej poplątanej formie, na pewien sposób przedstawiał wiarygodnie uczucia bohaterów. Choć i dozę dziecinady lub szaleństwa również mógłbym dorzucić do kociołka miłosnych westchnień w Akame ga Kill.
kliknij: ukryte Uważam, że uczucie tak Mine jak i Esdeath do Tatsumiego, były naprawdę urocze.
Anime oceniam na… Hmmm trudne pytanie, ale dałbym mocne 7/10. Mimo wszystko, dobrze się bawiłem, pomimo goryczy utraty kilku fabularnych „pionków”.
Niby nic niezwykłego, ale bawiłem się dobrze!
Fabularnie anime kuleje, ale zostawia furtkę na drugą serię, którą chętnie przytuliłbym. Jedynie co mi słabo leżało w Rakudai, to wątek romansu. Kompletnie mi nie podszedł, chociaż zabawne akcje jakie z niego wynikały, wprawiały mnie w napady szczerego śmiechu. Czy mogę mieć jeszcze coś za złe temu anime? Może zbytnia bezpośredniość w przekazywaniu informacji. Praktycznie po pierwszych 3 odcinkach wiemy bardzo dużo o samym Ikkim, co psuje w moim odczuciu otoczkę tajemnicy, ale dalej nie przeszkadza w oglądaniu i dostarcza sporo dobrej zabawy.
Nie da się powiedzieć, że Rakudai Kishi no Cavalry jest dziełem wybitnym. To przeciętniak, który dostarcza dużo dobrej zabawy jakby przeciętniakiem nie był. W mojej ocenie jest to coś pomiędzy 6/10 lub 7/10 chociaż bardziej 6+/10, ale przez wzgląd, że… Kurcze… Naprawdę dobrze się bawiłem, daję z czystym sumieniem 8/10. :)
Nudne, ale pokrowiec fajny
8/10
Mam w naturze tak, że oglądaną serię ciągnę do samego końca. Tutaj drugi sezon był… Nudnawy, kurcze… Pierwsze 6 odcinków oglądnąłem jednego dnia, odstawiłem serię, by oglądnąć ją do końca kilka dni później. O ile pierwsze Valvrave wciągnęło mnie swoją ambitną intrygą, o tyle w kontynuacji intryga nie istniała. Albo inaczej, odeszła od tego co początkowo było nam zaserwowane. Mnie osobiście cholernie spodobał się motyw wampiryzmu i tego jak konsumował runy główny bohater. Liczyłem na wyjaśnienie, a tego niestety się nie doczekałem. A przynajmniej potraktowano informacje o jego atakach bardzo delikatnie.
Neologizmów w drugiej serii pojawiło się na tyle dużo, że aby czerpać jakąkolwiek rozrywkę z oglądania, trzeba było przymknąć oko z nadzieją „może to tylko przejściowe”. W ten sposób chociaż zakończenie anime było dla mnie średnio satysfakcjonujące, o tyle nie mogę ukryć – ostatnie sceny strasznie mnie wzruszyły. Wręcz byłem zaskoczony (dalej jestem). Z tego powodu przez wzgląd na pół‑przewidywalny ending przygód Harukiego i Valvrave'ów wystawiam ocenę 8/10 mając w głowie pierwszy sezon i ostatnie odcinki Kakumeiki Valvrave 2.
Wylałem sporo negatywnych odczuć, ale w dalszym ciągu będę uważał serię za dobrą i przyjemną. Mimo wszystko zamysł był świetny, a tworzące się na naszych oczach relacje Haru i L‑Elfa doprawił w miły sposób całokształt i chyba to właśnie one kliknij: ukryte finalnie przyprawiły mnie o łezkę, kiedy zdawało się sprawę z tego co mówi L‑Elf do Harukiego i w jak symboliczny sposób on mu odpowiada.
Wady są, w takich momentach zwykle przymykam oczy na niedociągnięcia jeśli seria faktycznie miała ambicje. Ta miała, nie wykorzystała ich, ale to już należy potraktować indywidualnie. Ubolewam nad zdjęciem mojej ulubionej bohaterki na bardzo długo z ekranu oraz tego jak jej uczucia nie zostały rozwinięte między nią a pilotem V. 01.
Koniec końców, bo mógłbym pisać jeszcze długo – Polecam serię każdemu kto ma ochotę na mechy, trochę romansu i ciekawy koncept przypadłości pilotów Valvrave'ów. Będziecie pewnie z kilku rzeczy mało usatysfakcjonowani, ale wraz z finałem powinna wrócić całkiem dobra opinia o całości. (O ile przymkniecie na kilka faktów oko) :)
Niedoceniona perełka ze skazą
Oczywiście wady także się znajdą, ale na te nie zwracałem szczególnej uwagi. Były w moim odczuciu mało znaczące. Zresztą oglądam serię nie dla wyszukiwania błędów, a przyjemności. Tym bardziej, że na początku swojej wypowiedzi zaznaczyłem „Szukałem czegoś lekkiego (...)" ^^ Z takim nastawieniem najlepiej podejść do Koroko Connect. Wydaje mi się, że tylko wtedy widz może zostać miło zaskoczony i wciągnięty w historię piątki licealistów. :)