Tanuki-Anime

Tanuki.pl

Wyszukiwarka recenzji

Komikslandia

Anime

Oceny

Ocena recenzenta

2/10
postaci: 2/10 grafika: 5/10
fabuła: 1/10 muzyka: 3/10

Ocena redakcji

3/10
Głosów: 2 Zobacz jak ocenili
Średnia: 3,00

Ocena czytelników

4/10
Głosów: 89
Średnia: 4,04
σ=2,7

Kadry

Zrzutka
Zrzutka
Zrzutka
Zrzutka
Źródło kadrów: Własne (Enevi)
Więcej kadrów

Wylosuj ponownieTop 10

Mitsu x Mitsu Drops

Rodzaj produkcji: seria OAV (Japonia)
Rok wydania: 2006
Czas trwania: 2×27 min
Tytuły alternatywne:
  • Honey x Honey Drops
  • 蜜×蜜ドロップス
Tytuły powiązane:
Gatunki: Romans
Widownia: Shoujo; Postaci: Uczniowie/studenci; Pierwowzór: Manga; Miejsce: Japonia; Czas: Współczesność; Inne: Trójkąt romantyczny
zrzutka

Anime shoujo jest naprawdę wiele. Jak widać, o jeden tytuł za dużo…

Dodaj do: Wykop Wykop.pl

Recenzja / Opis

Z pewnością wszyscy znamy schemat anime opartych na „kto się czubi, ten się lubi”. Ta historia (jak wiele innych) zaczyna się od nieprzyjemnego incydentu w hotelu, gdzie pracuje główna bohaterka, Yuzuru Hagino. Trafił jej się bezczelny klient, który nie dość, że nie chciał zapłacić za zamówione napoje, to w dodatku wrzucił młodą kelnerkę do pobliskiego basenu. Oburzone dziewczę próbuje swoich sił, jednak ostatecznie ląduje pod prysznicem w pokoju bohatera, który okazał jej trochę litości i pozwolił wysuszyć u siebie. Kiedy niespodziewanie zjawia się w łazience i zostaje oblany wodą przez zaskoczoną i wystraszoną Yuzuru, mówi, że jeszcze nigdy nie został tak bardzo upokorzony i żeby zapamiętała jego imię, gdyż go popamięta…

Gdy Yuzuru wraca z wakacji do szkoły, dowiaduje się iż została wybrana do tzw. „Honey System” i od tej pory musi służyć swojemu „panu”. Dziewczyna wiedziała, że chłopak, którego poznała w czasie letniej przerwy, chodził do tego samego liceum co ona, ale nie spodziewała się takich kłopotów. Nie miała pojęcia, że kiedy w chwili nieuwagi dała sobie założyć kolczyk, przypieczętowała swój los. Jako Honey musi wykonywać polecenia swojego leniwego „pana” i zmuszać go do nauki, aby dostał promocję do następnej klasy albo ukończył szkołę. W zamian Kai będzie opłacał czesne dziewczyny i „zaopiekuje” się długami jej rodziny. Nie ma już odwrotu.

Nie wiem czy dla Was sam wstęp brzmi źle, bo dla mnie owszem. Z doświadczenia wiem, że jeśli jakaś historia ma kruche podstawy, runie, zanim uda się ją skończyć. W tym przypadku mamy do czynienia z dwuodcinkową ekranizacją wycinka z ośmiotomowej mangi. Jednak długość jest w tym przypadku największą zaletą tej produkcji, ponieważ już na pierwszy rzut oka widać, z jakim typem historii ma się do czynienia. Ilość obejrzanych anime już dawno zdążyła mnie uświadomić, jak bardzo japońskie szkoły różnią się od naszych, jednak to, co prezentuje Honey x Honey Drops bardzo szybko i łatwo przekracza granice absurdu. Mamy oto bowiem ciało pedagogiczne, które tańczy, jak mu zagrają rodzice kosmicznie bogatych uczniów, a kochane dzieci owych bogaczy szanują wszystkich jak napotkaną na drodze kałużę. Niestety w cały ten pokręcony i zwyczajnie chory system zostaje wplątana niewinna Yuzuru. Zawsze i wszędzie zdarza się przedmiotowe traktowanie ludzi, jednak nigdy nie zauważyłam, by było ono tak nachalne i tak akceptowalne. Historia, która opowiada o dziewczynie dosłownie należącej do jakiegoś chłopaka, w dzisiejszych czasach w wydawałoby się normalnej szkole, nadaje się chyba bardziej na scenariusz hentai niż potencjalnego romansu. Miło byłoby, gdyby ktokolwiek jeszcze był przy zdrowych zmysłach i protestował. Niestety w tej rzeczywistości jest to na porządku dziennym. Wszystko jest w tej seryjce wynaturzone do tego stopnia, że w odpowiedzi na poczynania uczniów nauczyciele wzruszają ramionami, a rodzinę głównej bohaterki bardziej zdaje się interesować zabezpieczenie finansowe niż los Yuzuru, która trafiła w ręce prawdziwego drania. Reguły są jasno określone, Honey musi robić wszystko co każe jej „pan” i jeśli sama zrezygnuje, na przykład z powodu upokarzającego traktowania, zostaje wyrzucona ze szkoły. Całość jest tak radośnie głupia i naiwna, iż nie sposób nie śmiać się i nie płakać jednocześnie nad pomysłowością zarówno autorki mangi, jak i twórców anime. Rozumiem, że zwykły romans szkolny jest oklepany, ale czy trzeba było zniżać się do tego poziomu? Oczywiście oczekuje się od widza, że będzie wszystko traktował jak najbardziej poważnie, jednak wierzcie mi, drodzy czytelnicy, jest to zwyczajnie niemożliwe przy takim natłoku niedorzeczności. W niecałą godzinę udało się wcisnąć przyspieszoną mutację „związku”, a także intryganta, który pozornie jest zainteresowany Yuzuru, jednak jego prawdziwe zamiary są… Powiedzmy… dość rozbrajające. Wszystko to zebrane w jeden worek dało efekt co najmniej opłakany i zupełnie niestrawny, chyba że kogoś kręcą m.in. sceny wykorzystywania na boisku do koszykówki.

Bohaterowie. Cóż, równie twardy orzech do zgryzienia. Po wiwisekcji głównej bohaterki dochodzę do wniosku, iż w czaszce owego dziewczęcia mózgu brakuje. O ile na samym początku dawała jakieś szczątkowe nadzieje na jakikolwiek charakter, poprzez postawienie się głównemu bohaterowi, o tyle potem z niewiadomych przyczyn zmienia się w rozmiękłą kluchę, która albo rumieni się na widok zapierającej dech w piersiach gry swojego „pana”, albo płacze z powodu tego, że krzywo na nią spojrzał i ma humory. Naprawdę nie jestem w stanie zrozumieć zachowania Yuzuru, gdy w jednej chwili rozpacza nad swoim losem, a tuż potem zastanawia się, czy Kei ją kocha. Z kolei chłopak zgrywa wrednego twardziela, który zupełnie nie przejmuje się uczuciami innych, w szczególności Yuzuru, a za kolejne pięć minut twórcy starają mi się wmówić, że jest on nieszczęśliwy i wrażliwy, tylko bardzo zamknięty w sobie i przez to taki nieprzystępny i zwyczajnie chamski. Z kolei znajomi z programu Honey wydają się sympatyczni, jednak już przy pierwszej sytuacji, w której normalny człowiek by jakoś zareagował, stoją z boku i uśmiechają się głupio bądź z kamienną twarz komentują kolejne posunięcia bohaterów. Nie mam natomiast zielonego pojęcia, czemu mają służyć manekiny stojące z tyłu i prezentujące się jako szczęśliwe Honey żyjące niemal w symbiozie ze swoimi panami. Może po to, aby pokazać, jaka to Yuzuru jest nieszczęśliwa i jak bardzo trzeba jej współczuć? Nie wiem. Postaciom brakuje nie tylko odpowiednich motywacji czy ludzkich odruchów, ale nawet instynktu samozachowawczego. Naprawdę wielkie było moje zdziwienie, gdy zobaczyłam osobę schodzącą w środku nocy z diabelskiego młyna… bez zabezpieczeń. Zastanawiam się, czy wyrzeźbione z drewna figurki nie mają w sobie więcej życia niż bohaterowie tego anime.

Grafika? Po niej chyba najbardziej widać ograniczenia budżetu, jaki przeznaczono na produkcję Honey x Honey Drops. Projekty postaci są typowe dla anime. Wielkookie, rumieniące się dziewczątko i nader przystojni panowie? Tak, tutaj znajdziecie właśnie coś takiego. Czy to wada? Nie, chociaż miło byłoby zobaczyć coś innego. Trudno jednak narysować bohaterów inaczej, jeśli tak właśnie wyglądają ich mangowe pierwowzory. Niewyraźne tła i zlewające się ze sobą kolory? To też tutaj. Niedopracowana animacja? Również – tragiczne nie jest, jednak można było wykonać wszystko chociaż odrobinę staranniej. Ścieżka dźwiękowa zalicza się do tych, których obecności prawie się nie zauważa. Owszem, coś brzdąka, jednak nie na tyle ładnie, aby cokolwiek wpadło w ucho osoby nie wyczulonej na dźwięki ukryte gdzieś w tle. Zastanawiająca jest natomiast lista seiyuu, którzy użyczyli głosu bohaterom. Po raz kolejny dziwię się, co przyciągnęło dobrych aktorów do takiego anime? Najbardziej zdumiewa mnie obecność Takehito Koyasu i Juna Fukuyamy, ale zapewne pozostanie to słodką tajemnicą producentów. A już zdecydowaną pomyłką są piosenki w wykonaniu Misaki Fuji. Prościutkie i wyjątkowo pospolite utwory może i pasowały do klimatu serii, ale naprawdę trudno było ich wysłuchać do końca.

Cóż… Jak pisałam we wstępie: anime opowiadających o miłości, skierowanych do nastolatek, jest od groma i jeszcze więcej. Nie zawsze są one szczególnie odkrywcze czy ambitne, ale nawet najprostsza historia powinna prezentować jakiś poziom, a na pewno nie powinno w niej być tyle głupoty i absurdu, ile udało się wcisnąć do tej produkcji. Wszystko powinno mieć swoje granice i w miarę możliwości nie wywoływać niesmaku podejściem do tematu. A przedmiotowe traktowanie człowieka zdecydowanie smaczne nie jest, zwłaszcza podane w tak wątpliwej otoczce. Prawda jest taka, że niemal każdy temat można przedstawić w ciekawy sposób: niestety tutaj nawet dobrego pomysłu zabrakło, co spowodowało reakcję łańcuchową i wyszło… jak wyszło.

Enevi, 24 września 2008

Twórcy

RodzajNazwiska
Studio: RADIX
Autor: Kanan Minami
Projekt: Kanan Minami, Takashi Murai
Reżyser: Mitsuhiro Tougou
Scenariusz: Junko Koumura