Tanuki-Anime

Tanuki.pl

Wyszukiwarka recenzji

Studio JG

Anime

Oceny

Ocena recenzenta

6/10
postaci: 8/10 grafika: 7/10
fabuła: 7/10

Ocena redakcji

6/10
Głosów: 7 Zobacz jak ocenili
Średnia: 6,14

Ocena czytelników

7/10
Głosów: 122
Średnia: 6,73
σ=1,56

Kadry

Zrzutka
Zrzutka
Zrzutka
Zrzutka
Źródło kadrów: Własne (Chudi X)
Więcej kadrów

Wylosuj ponownieTop 10

One Piece: Nejimaki Jima no Bouken

Rodzaj produkcji: film (Japonia)
Rok wydania: 2001
Czas trwania: 55 min
Tytuły alternatywne:
  • One Piece: Clockwork Island Adventure
  • ワンピース ねじまき島の冒険
Widownia: Shounen; Postaci: Piraci; Pierwowzór: Manga; Miejsce: Świat alternatywny; Inne: Supermoce
zrzutka

Luffy i spółka na tropie złodziei „Going Merry”, czyli drugi film kinowy z cyklu One Piece.

Dodaj do: Wykop Wykop.pl

Recenzja / Opis

Kiedy załoga Słomkowych zażywa zasłużonego odpoczynku, ktoś cichaczem podprowadza im „Going Merry”. Nieco załamani, ale przede wszystkim wkurzeni, postanawiają odnaleźć sprawców, dać im nauczkę i oczywiście odzyskać statek, co wcale nie jest takie łatwe, biorąc pod uwagę, że wraz z nim przepadł cały ich sprzęt oraz pieniądze. Dzięki spotkaniu z duetem złodziei, małoletnim Akisu i jego przyszywanym bratem Borodo, Luffy i reszta dowiadują się, że okradła ich grupa piratów znana jako Trump Kyoudai, mająca kryjówkę na wyspie Nejimaki. Słomkowi spotykają przeciwników wcześniej, niż by chcieli, zaskoczeni przegrywają pojedynek i co gorsza, tracą Nami, porwaną przez piratów.

Drugi film z cyklu One Piece wypada znacznie lepiej niż pierwszy, ale i tak trochę mu brakuje do ideału. Na pewno ma lepsze tempo i w porównaniu do poprzednika wydaje się pełnoprawną produkcją, a nie odrzutem z serialu. Nie ukrywam, że na ostatecznej ocenie zaważył fakt, że skusiłam się na seans dopiero niedawno, czyli mając już za sobą kilkaset odcinków serii, a także najlepsze dodatki pełnometrażowe. O dziwo, w przeciwieństwie do pierwszego filmu, tutaj nie odczuwałam aż takiego braku niektórych członków załogi (co istotne, w tym przypadku w obsadzie pojawia się już Sanji), acz brak Ody czuwającego nad scenariuszem daje się jednak odczuć. Przede wszystkim drażni ponownie wykorzystany schemat z małym dzieckiem jako dodatkiem do właściwej załogi – że smarkateria powinna siedzieć w domu i pić soczek, przekonywał (zupełnie słusznie) już Shanks. Ostatecznie Luffy wyruszył w świat, mając ładne kilka wiosen na karku. W ogóle w serialu małolaty przewijają się raczej rzadko, jako że korsarstwo wiąże się z pewnym ryzykiem. Dlatego nie do końca rozumiem, po jakie licho scenarzyści z uporem maniaka wciskają do filmów różnego rodzaju pokrzywdzone przez los sierotki. Mimo wszystko wspomniany Akisu wypada znacznie lepiej niż Tobio, głównie dlatego, że nie pęta się bez celu pod nogami i zazwyczaj grzecznie stoi z boku, nie przeszkadzając starszym, chociaż i on dostaje swoje pięć minut, tyle że niezbyt chwalebne. Jego brat, Borodo, ma równie mało do powiedzenia i w sumie pełni rolę doradcy i informatora Luffy'ego i spółki. Generalnie widać, kto jest głównym bohaterem filmu, nawet jeśli Słomkowym nie zawsze wszystko wychodzi.

Akcja szybko przenosi się na sztuczną wyspę, będącą dziełem zamieszkujących ją naukowców­‑inżynierów. Okazuje się, że są oni terroryzowani przez piratów, którzy zmuszają ich do stworzenia potężnej broni. Przywódca grupy, Bear King, liczy, że dzięki niej zostanie królem piratów, a ma mu w tym pomóc rodzeństwo, zawdzięczające swoje wyjątkowe umiejętności diabelskim owocom. Nie będzie niespodzianką, jeśli napiszę, że nie traktują oni poważnie Słomkowych i są przekonani o własnej wyższości, przynajmniej do czasu, kiedy Luffy z właściwą sobie gracją składa im wizytę, przy okazji rozwalając, co się da. Nie powiem, to był jeden z lepszych momentów w filmie, ale nie ukrywam też, że kilka rzeczy trochę mi zgrzytało. Nawet na początku serialu trudno uznać załogę „Going Merry” za zgraję słabeuszy – jak na piratów z tak krótkim stażem, Słomkowi radzą sobie zaskakująco dobrze i potrzeba nie lada przeciwnika, żeby pokrzyżować im plany. Rodzeństwo Trumpów zdecydowanie nie zalicza się do takich wymagających wrogów, może z wyjątkiem przywódcy, a i to bardziej z powodu konkretnego owocu, jaki zjadł. Tymczasem większa część załogi Luffy'ego dostaje w pewnym momencie solidne baty i chociaż zostaje to w jakiś sposób wyjaśnione, nie mogę pozbyć się wrażenia, że mocno naciągane to wyjaśnienie. Na szczęście w finale bohaterowie wracają do formy i rozprawiają się z wrogami szybko, skutecznie i widowiskowo.

Ogólnie produkcję obejrzałam z przyjemnością, czas zleciał szybko i nie miałam poczucia, że seans się dłuży. Miłym zaskoczeniem okazało się nawiązanie do poprzedniego filmu – otóż niektórzy członkowie załogi Bear Kinga wspominają, że wcześniej służyli właśnie pod El Drago, ale o swoim teraźniejszym kapitanie mają lepsze zdanie. I podpisuję się pod ich opinią. Antagoniści, nawet jeśli nieco niewydarzeni, wypadają znacznie lepiej w drugim filmie. Mają jakieś osobowości, coś, co sprawia, że widz ich zapamiętuje, acz bliżej im do Buggy'ego niż do paskudnych typów w stylu Czarnobrodego. Widać, że tym razem scenarzyści postawili na odrobinę lżejszy klimat, bo zarówno moce Trumpów, jak i pomysły Słomkowych, jak sobie z nimi poradzić, trudno uznać za poważne, ale i tak jest na co popatrzeć.

Graficznie produkcja nie różni się od serialu. Projekty postaci w żaden sposób się nie zmieniły, tła także nie odbiegają od normy, ale w przypadku cyklu One Piece należy traktować to jako zaletę. Naturalnie widzowie muszą wziąć poprawkę na to, że akcja filmu ma miejsce jeszcze przed spotkaniem Choppera, więc jeśli ktoś odzwyczaił się od „pierwotnej” kreski, może przeżyć niewielki szok. Trochę zawiodłam się na tytułowej wyspie, która przypomina wielki i skomplikowany mechanizm zegarowy, a przynajmniej takie było założenie. Gdy spojrzeć na projekt i jego wykonanie, wydaje mi się, że graficy mogli postarać się bardziej – wielki obracający się kluczyk to trochę za mało, jak na miejsce zamieszkiwane przez grupę genialnych inżynierów. Wyraźnie widać, że ten pomysł nie został w pełni wykorzystany, a szkoda, bo jedną z najmocniejszych stron One Piece są właśnie baśniowe, nieprawdopodobne lokalizacje i przedziwne, chociaż spójne zasady ich funkcjonowania.

Daruję sobie ocenę ścieżki dźwiękowej, ponieważ w ogóle nie zapadła mi w pamięć. Coś tam w tle grało, ale nie potrafię wymienić nawet jednego instrumentu, jaki słyszałam. Nie chcę przez to powiedzieć, że oprawa muzyczna była zła, raczej idealnie stopiła się z obrazem, tworząc tło, które rozmyło się, kiedy tylko seans się skończył. Nie widzę też sensu rozwodzenia się nad grą seiyuu, którzy jak zwykle dali z siebie wszystko.

Cóż, One Piece to klasa sama w sobie, nawet przeciętny dodatek do cyklu wypada lepiej niż niejedno pełnoprawne, dofinansowane anime. Jeżeli ktoś, tak jak ja, zdecyduje się na seans, mając już za sobą kawał serii telewizyjnej i nowsze kinówki, zapewne nie zakończy go zachwycony, ale też nie będzie rozczarowany. Druga produkcja pełnometrażowa wypada ciekawiej niż pierwsza, jest bardziej dopracowana (pod każdym względem) i unika kilku wad One Piece: The Movie. One Piece: Nejimaki Jima no Bouken najlepiej jest obejrzeć po zakończeniu wątku z Sanjim, ale nawet jeśli zdecydujecie się to zrobić później, miło spędzicie niecałą godzinę. Ostatecznie każde spotkanie ze Słomkowymi to spora przyjemność i solidny zastrzyk pozytywnej energii.

moshi_moshi, 17 marca 2016

Twórcy

RodzajNazwiska
Studio: Toei Animation
Autor: Eiichirou Oda
Projekt: Eisaku Inoue, Kazuya Kuda
Reżyser: Junji Shimizu
Scenariusz: Hiroshi Hashimoto
Muzyka: Kouhei Tanaka