Tanuki-Anime

Tanuki.pl

Wyszukiwarka recenzji

Komikslandia

Anime

Oceny

Ocena recenzenta

7/10
postaci: 8/10 grafika: 8/10
fabuła: 7/10 muzyka: 5/10

Ocena redakcji

brak

Ocena czytelników

6/10
Głosów: 6
Średnia: 5,5
σ=2,75

Kadry

Zrzutka
Zrzutka
Zrzutka
Zrzutka
Źródło kadrów: Własne (Grisznak)
Więcej kadrów

Wylosuj ponownieTop 10

Mao-chan

Rodzaj produkcji: seria TV (Japonia)
Rok wydania: 2002
Czas trwania: 26×12 min
Tytuły alternatywne:
  • Earth Defender Mao Chan
  • Ground Defense Force! Mao-chan
  • Rikujo Boeitai Mao-chan
  • 陸上防衛隊まおちゃん
zrzutka

Trzy dziewczynki uzbrojone w Tygrysa, Harriera i łódź podwodną walczą z atakującymi Ziemię ślicznymi Obcymi. Znakomita parodia klasycznych serii ozdobiona kreską Kena Akamatsu.

Dodaj do: Wykop Wykop.pl

Recenzja / Opis

Kilka lat temu na Ziemię przybył wielki żółw z kosmosu. Na miejsce swojego lądowania wybrał naturalnie Japonię, bo gdzieżby indziej miał lądować kosmita odwiedzający naszą planetę? No chyba, że akurat przypada 4 lipca… Ale nieważne. Obserwacji żółwia podjęła się Agencja Obrony Lądowej. Po pewnym czasie żółw opuścił nasz glob, pozostawiając trzy niewielkie przypinki w kształcie listków koniczyny. Minęło nieco czasu i nadeszło drugie uderzenie. Ziemia stała się celem ataku Obcych. Każdy z agresorów charakteryzuje się tym, że przybywa na Ziemię (tzn. do Japonii) osobno i jest bardzo śliczny, słodziutki i ujmująco uroczy. W dobie wszechobecnych mediów nie da się tego ukryć i dowódcy trzech agencji obrony (lądowej, morskiej, powietrznej) zadecydowali, że do walki z takimi przeciwnikami nie da się posłać regularnych wojsk, gdyż będzie to źle wyglądało w oczach narodu. W tej sytuacji ciężar obrony Kraju Kwitnącej Wiśni spadł na barki trójki ośmioletnich dziewczynek, skądinąd wnuczek poszczególnych dowódców. Są one bowiem tak kawaii, że nikogo nie zgorszy fakt, iż walczą z Obcymi.

Coś się komuś kojarzy? Wiem, była już taka seria o trójce dzieciaków walczących w wielkich mechach z pewnymi istotami na „A”. Earth Defender Mao­‑chan jest znakomitą parodią zarówno Neon Genesis Evangelion, jak i kilku innych tego rodzaju tytułów. Trzy lolitki w kostiumach cheerleaderek (po transformacji przy użyciu koniczynek pozostawionych przez żółwia), wyposażone w czołg typu Panzerkampfwagen VI Tiger I, samolot typu AV 8 Harrier i bliżej niesprecyzowanego typu łódź podwodną, bronią Ziemi przed inwazją. A że robią to z iście dziecięcą naiwnością, to i trudno się nie śmiać. Scena, kiedy Mao jedzie swoim czołgiem, siedząc na jego pancerzu i radośnie wymachując nogami, nieodmiennie bawi. A takich scen tu nie brak. Na dodatek, jak już wspomniałem wyżej, każdy z Obcych to typowo słodziutki stworek, którego na pierwszy rzut oka trudno podejrzewać o wrogie zamiary. Ale nikogo ten kamuflaż nie zmyli, zwłaszcza że walki transmitowane są telewizyjnie na cały świat (pardon, Japonię), dzięki czemu wszyscy mogą się przekonać o niezwykłej wręcz perfidii przybyszy.

Jakby mało było niespodzianek, myślę, że już po kilku minutach oglądania styl rysowania postaci wielu widzom wyda się znajomy. Nic w tym dziwnego, za projekty postaci w Mao­‑chan odpowiada nie kto inny, tylko Ken Akamatsu, znany z Love Hina czy Magister Negi Magi. Pan Akamatsu świetnie znalazł się w tych klimatach, a na dodatek zafundował nam kilka typowych dlań, jakże uroczych postaci, jak choćby nauczycielka Yuriko, zakochana w dziadku Mao. Co więcej, w przebitkach możemy nawet zobaczyć znane nam bohaterki – Motoko z Love Hina pracuje w Agencji Obrony Powietrznej, Amerykanka Carol to wykapana Sara, zaś w jednym z ostatnich odcinków pojawia się także Naru Narusegawa (naturalnie w gorących źródłach). Takie szczegóły cieszą oko każdego fana.

Osobiście polecam tę serię wszystkim, którzy cenią sobie dobry, niekiedy absurdalny, ale jednak zrozumiały humor w japońskim wydaniu. Mao­‑chan świetnie sprawdza się podczas oglądania w towarzystwie – wtedy poziom głupawki wzrasta dodatkowo. Nie należy się spodziewać ambitnej i głębokiej fabuły (bo niektóre komediowe anime mają niekiedy zwyczaj nagłej transformacji w pseudodramaty). Rzecz obowiązkowa dla fanów Kena Akamatsu, tym bardziej, że powstała jedynie w wersji telewizyjnej. Nie polecam jej natomiast zagorzałym fanom Neon Genesis Evangelion, dla których dziełko Gainaxu jest jakąś quasireligią. Oni zapewne znowu będą marudzić o „szarganiu świętości”.

Grisznak, 2 czerwca 2007

Twórcy

RodzajNazwiska
Studio: XEBEC
Autor: Ken Akamatsu
Projekt: Junko Nagasawa, Masahide Yanagisawa
Reżyser: Yoshiaki Iwasaki
Scenariusz: Yousuke Kuroda
Muzyka: Takayuki Hattori