x
Tanuki.pl korzysta z plików cookie w celach prowadzenia
reklamy, statystyk i dla dostosowania wortalu do
indywidualnych potrzeb użytkowników, mogą też z nich korzystać współpracujący z nami reklamodawcy.
Korzystając ze strony wyrażasz zgodę na używanie cookie zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki.
Szczegóły dotyczące stosowania przez wortal Tanuki.pl
plików cookie znajdziesz w
polityce prywatności.
Re: hmmm
Re: Któż mógł przewidzieć takie zakończenie?
kliknij: ukryte Samo cudowne przeżycie już skrajnie nierealistyczne nie jest. Zresztą co do śpiączki mam własną teorię, która akurat z anime kiepsko się pokrywa, więc to nie miejsce na rozpisywanie się na ten temat. Anime dobrze zadziałało jako reklamówka mangi, stąd moja łagodniejsza ocena, naciągane 6/10.
Re: Któż mógł przewidzieć takie zakończenie?
Co jest Twoim zdaniem jest nie tak z jazdą na wózku inwalidzkim?
Dlaczego Satoru miałby nie przeżyć? Człowiek potrafi przetrwać różne potworne/tragiczne/makabryczne/wydawałoby się beznadziejne wypadki o jakich „filozofom się nie śniło” (a raczej lekarzom).
Zastanawiam się nad ostateczną oceną, na razie obniżyłem notę o jeden stopień. Chyba tak zostawię, emocje to kiepski doradca. 6/10.
Re: Powiem krótko – takiego bełkotu dawno nie czytałem.
Ciekawe tylko dlaczego kogoś kto nawet nie ma tu konta aż tak to boli? Redakcja Cię terroryzuje spójnymi ocenami? Redakcja jest terroryzowana i musi wystawiać oceny po lini partii? Ein Anime, Ein Tanuki, Ein Avellana, tak to widzisz? Ciekawa teza, tylko że ja mam tutaj konto od 4 lat i jest to dla mnie kompletnie nieodczuwalne. Niezauważalne. Słowa o obrażaniu inteligencji widza i ośmieszaniu się są według mnie za mocne.
Co do oceny Gatchamanów, mnie bardzo podoba się zarówno oprawa (całościowo fabuła, postacie, oprawa audiowizualna) jak i przesłanie. Nie neguję oceny MrHybrydy, zwracam tylko uwagę że tam gdzie on nie dostrzegł praktycznie nic, jakieś przesłanie jednak jest (o terrorze konformizmu chociażby). W pełni rozumiem że postacie (szczególnie charakterystyczna Hajime) oraz oprawa audiowizualna mogą się nie spodobać co skutkuje niską notą.
Re: Powiem krótko – takiego bełkotu dawno nie czytałem.
I vice versa. Jak to fajnie się krytykuje anonimowo czyjeś oceny, to dopiero kwintesencja dobrego gustu. Pokaż jakąś swoją listę ocen, mogę napisać o Tobie dokładnie to samo. Niemal wszystkie, czyli podałeś aż 4 przykłady.
W ostatnim akapicie chodziło mi o odmawianie redakcji prawa do oceny według własnego gustu w szczytnej idei tworzenia i lansowania obiektywnej oceny, czy tam opinii na dany temat. Obiektywnej czyli jakiej?
Powiem krótko – takiego bełkotu dawno nie czytałem.
Przegapiłeś tego głównego złoczyńcę.
Bzdury. Pokazano zgubny wpływ rozwiązań typu social media na całe społeczeństwo. Pierwszym krokiem było umożliwienie powszechnego głosowania w sprawach ważnych dla całego państwa/społeczeństwa właśnie korzystając z internetowych i mobilnych rozwiązań. Czyli szybko, łatwo i przyjemnie, ale bez żadnej debaty, głębszej refleksji, wręcz bezmyślnie. Takie wciśnięcie przycisku bez zastanawiania się nad konsekwencjami wyboru, czyli co by było gdyby zaczął faktycznie rządzić naszym życiem, a nie tylko tylko działalnością w sferze wirtualnej.
Nie ma takiego prawa. Twoja lista ocen (SAO 8 z gwiazdką, Death Note 9 z gwiazdką, Elfen Lied(!) 8 z gwiazdką) obraża moją inteligencję, poza tym ośmieszasz się wystawiając takie oceny.
Re: Przerost formy nad treścią
Nie, pierwszą potyczkę z siostrą definitywnie przegrał. Ja oglądałem to parę lat temu ale scenę tej walki, szczególnie scenę śmierci Nanami ciężko zapomnieć. kliknij: ukryte Nie wyglądało to przypadkiem w ten sposób – Togame pozbawiła Nanami możliwości skorzystania z jej specjalnej techniki (wzroku, zgasły lampiony czy świece w świątyni w której walczyli) co pozwoliło odebrać jej tę przeklętą broń która potrafiła leczyć. Następnie pozbawiona miecza który ją leczył Nanami sprowokowała Shichike to zadania ostatecznego ciosu ścinając Togame włosy. Z tego co pamiętam sama chciała zginąć koniecznie z rąk własnego brata, ta walka nie miała nic wspólnego ze sztampowym rozwiązaniem typu „shounen power”. Były w ogóle w tym anime walki typu „cudownie się podnosi i leje swoich przeciwników”? Chyba jednak nie.
Re: Le sarcastico
Sama recenzja jest moim zdaniem… średnia. Taka że aż zrobiłem [link][link][/link] zupełnie jak Hajime, bo w moim odczuciu wyłania się z niej konkluzja – odmienne (niż 10/10) zdanie na temat tego anime jest czymś złym, karygodnym.
Re: Gacza, gacza.
Re: paszkwil o Texhnolyze sobie tworze
Skoro już się zalogowałem… Podstawowe pytanie – Ty to w ogóle oglądałeś, czy faktycznie przewijałeś odcinki? Texhnolyze to specyficzne anime, które trzeba oglądać w skupieniu, szczególnie początkowe odcinki jak już wspominałem… ale po kolei:
kliknij: ukryte Pominąłeś przedstawienie postaci sekretarki Onishiego (Hirota), jego „lekarza” zajmującego się protetyką Texhnolyze (Doc) i specyficznej relacji pomiędzy nimi. Pokazanie początkowej fazy konfliktu pomiędzy Organo a Sojuszem i tego kto rządzi w mieście. Przewija się nawet przywódca trzeciej frakcji (Shinji) który to najprawdopodobniej powiadamia Doc o tułającym się po mieście Ichse. Bardzo ważna, wręcz kluczowa dla dalszego przebiegu akcji jest rozmowa w pociągu pomiędzy Yoshim (pierwszy antagonista, o którym szerzej jeszcze napiszę) a Ran. Troszeczkę chyba pominąłeś prawda? A to zaledwie dwa pierwsze odcinki.
Wszystkie trzy role kobiece są bardzo ważne dla fabuły, ich losy to oddzielne wątki, ładnie domknięte. Dalej kolejno Onishi, Ichse, Shinji to także w pełni samodzielni bohaterowie których losy się przeplatają, za głównego protagonistę można uznać Ichse. Sześć postaci, sześć przeplatających się wątków to:
Jest trochę nie na miejscu, chyba że moja teza że nie śledziłeś uważnie tego co się dzieje a ekranie jest trafna. Ja wiem że to o co najmniej pięć za dużo, w dodatku brak tutaj cycków (niekoniecznie…) i moeblobów. Następnie:
W tym momencie właściwie brak mi słów. Jeżeli jedyną rzeczą którą potrafisz powiedzieć o Yoshim jest kliknij: ukryte „podkłada bomby i umiera” i w ten sposób streszczasz pierwszą część anime, to faktycznie chyba jesteś za mało „głęboki” by to zrozumieć, jak sam to ująłeś. Średnio mi się chce streszczać tutaj losy pierwszego antagonisty, ale inaczej można by zarzucić mi pustosłowie i uznać że Texhnolyze rzeczywiście nie ma fabuły (jeden z Twoich argumentów). kliknij: ukryte Yoshi od momentu przybycia do miasta przeprowadza bardzo dokładny rekonesans („snucie się po mieście”), bada jak wygląda rozkład sił, podział terytoriów, by skłócić zwalczające się między sobą frakcje. Zwyczajnie doprowadzić do wojny. Owszem, podkłada ładunek wybuchowy. Sztuk jeden, a nie „podkłada jakieś bomby”. W międzyczasie dokonuje kilku skrytobójczych zamachów, najpierw na przypadkowych członkach Organo, potem zabija strzałem z karabinu snajperskiego posłańców którzy chcą wynegocjować pokój. Negocjacje telefoniczne też torpeduje, włamując się do sieci telefonicznej miasta Lux – robi całkiem sporo, całkiem ciekawych rzeczy prawda? I nie jest to wyssane z palca, jak wspominałem wcześniej wie jak działać dzięki hmm… „snuciu się po mieście” jak zostało to pogardliwie określone. Ładunek wybuchowy podkłada w siedzibie Racan (bomba zegarowa) tak aby wszyscy rzucili się sobie do gardeł w odpowiednim momencie. Morduje żonę Onishiego, ponieważ ten zachowuje się zbyt biernie i nie chce dołączyć do „spektaklu” który Yoshi organizuje. To chyba troszeczkę więcej niż
ale co ja tam wiem o anime, pewnie nadinterpretuję i w ogóle wymyśliłem sobie całą tę fabułę Texhnolyze.
Skoro krótkie omówienie części „miałkich postaci” oraz wycinka „fabuły której nie ma” mamy już za sobą, co do tego czemu nie podoba Ci się muzyka i kreska mam proste i krótkie wytłumaczenie. Jeżeli ktoś zwyczajnie nie potrafi śledzić wielowątkowej fabuły, całe zbiory wydarzeń podsumowuje w dwóch słowach typu „pojawia się, podkłada jakieś bomby i umiera” trudno żeby zwrócił uwagę na jakąkolwiek muzykę, czy fakt że animacja jest starannie wykonana, chociaż stylistyka nie każdemu przypadnie do gustu. Nie będę bronił tutaj ścieżki dwiękowej do Texhnolyze. Kreski też nie będę bronił, bo i po co. Każdy ma prawo obejrzeć anime o skomplikowanej fabule, stwierdzić że połowę można przewinąć bo nie oglądał uważnie/nie zrozumiał i dać potem 1/10 bo fabuły nie ma, a postacie miałkie.
Re: Smiech na sali
Użytkownik tanuki obdarzony przeciętną inteligencją, po przeczytaniu ze zrozumieniem mojego wcześniejszego komentarza zorientowałby się kogo dotyczy ta aluzja. A nie dotyczy ona Ciebie.
„Weteran anime” który zaczynał przygodę z japońską animacją kilkanaście lat temu nieszczególnie ma teraz czas na naukę japońskiego. Nie jest to lenistwo, zwyczajny brak czasu, czasami możliwości. Dodam też że kiedyś możliwości nauki były bardziej ograniczone, a na pewno było to mniej popularne (chodzi mi o wszelkie kursy, szkółki zajmujące się nauczaniem japońskiego). Czujesz jakąś wyższość bo umiesz się posługiwać językiem japońskim? Na przyszłość więcej pokory życzę.
Mimo wszystko pozdrawiam i życzę miłego wieczoru.
Re: Smiech na sali
Widzę że nadal unikasz odpowiedzi wprost, jak uważasz, nie będę dalej drążył tematu.
Małe sprostowanie co do tego nieszczęsnego Szopena/Chopina (kolejność dowolna). To był tylko żart (skąd się wziął? wystarczy zaglądnąć do archiwum moich wypowiedzi). Jak dla mnie mogłeś napisać nawet „Szopin” (chociaż pewnie mało kto popełniłby tak komiczny błąd), ważniejsze żebym z kontekstu zrozumiał o kogo/o co chodzi. Nie, nie zapraszałbym tutaj naukowców od Chopina, Usunięto wycieczkę osobistą.
Re: Smiech na sali
W końcu konieczne czy nie? Nie lubię gdy ktoś próbuje obejść moje pytanie bokiem, za pomocą tak absurdalnych przykładów. Twórczość Szopena (nie, nie Chopin, prawidłowa jedynaprawdziwapolska transkrypcja to Szopen!!!111oneone ;)) jest wręcz przykładem… groteskowym(?) na tle Clannadu. Zupełnie nie ten poziom.
Podsumowując – zupełnie się nie zgadzam. Do zrozumienia tak prostego dzieła jakim jest Clannad wystarczą mi napisy „fansuberskiej gimbazy”. Zresztą co to za obraźliwe określenie? Właśnie napisy do mojego ulubionego anime stworzone przez fanów są lepsze od „oficjalnych” (czyli stworzonych do wydania DVD, ktoś je opracował, dostał na to zgodę/licencję japońskiej strony). Po prostu pozwalają mi je lepiej zrozumieć, także uważam się za mniej więcej „weterana anime”, języka japońskiego nie znam.
Argument z Szopenem uważam za kompletnie nietrafiony, trochę nie na miejscu. Bardzo ładnie podkreśliłeś jak można odkryć drugie dno w jego twórczości, tę głębię zawartych w muzyce uczuć. Szukając czegoś takiego w Clannadzie, w kontekście kultury i obyczajowości Japonii natrafisz prawdopodobnie na pustkę. Bo w porównaniu do twórczości Fryderyka Szopena nazwanie Clannadu pustą wydmuszką jest komplementem.
Re: Smiech na sali
Tym twierdzeniem chyba posunąłeś się za daleko. Uważasz że aby ocenić lub zrecenzować anime typu Clannad trzeba koniecznie znać język japoński? Ja uważam że nie. Ale może się się mylę? W takim razie czekam na wytłumaczenie, jakie treści tak głęboko zakorzenione w kulturze Japonii niesie ze sobą to anime, że trzeba uważnie śledzić co mówią bohaterowie, aby wychwycić ewentualne dwuznaczności, ukryty przekaz, coś charakterystycznego dla myśli/filozofii japońskiej co umknie tłumaczowi. To podobno tylko szkolna haremówka (podobno też dobra w swojej klasie) ale szufladkowanie produkcji ze względu na gatunek bywa zwodnicze. Zaskocz mnie mile. Jakieś cytaty? Jakieś dokładniejsze uzasadnienie dlaczego akurat tutaj „fansuberska gimbaza” czy angielskie napisy do zagranicznego wydania nie wystarczą, potrzebna jest już znajomość japońskiego.
Re: hype over 9000
Zawsze sie zastanawiam czy jest sens odpowiadać na posty „kolegi Kamiyana3991” skoro jest ciach który zatracił umiejętność komunikowania się w języku polskim (jak ładnie sam się podsumował w komentarzu powyżej – brawa za samokrytykę!), ale patrząc na historę wypowiedzi stwierdzam, że chyba jednak nie warto…
Moderacja ciachnęła. U obu panów. Aczkolwiek rozumie doskonale, jednakże musi zastosować obrzydliwą cenzurę ubijającą sarkazm i/lub ironię.
hype over 9000
Oto słów kilka, na początek mały cytat z Twojego komentarza poniżej:
W jakim języku jest to napisane? Po polsku? Ręce opadają… człowiek który czepia się innych, jest wyrocznią jedynej poprawnej polszczyzny w tłumaczeniach i napisach, sam popełnia takie komentarze?
Zanim zaczniesz poprawiać innych, sam powinieneś stać się w kwestiach językowych czysty jako ta lelija biała. Błyszczeć przykładem w zalewie bełkotliwej nowomowy, odziany w lśniący pancerz nieskazitelnej polszczyzny. Tymczasem Twoje komentarze są przykładem bełkotliwej nowomowy właśnie, zamilcz więc w kwestiach poprawnego wysławiania się.
Moderację z góry przepraszam za niepotrzebny offtopic.
Poirytowany użytkownik serwisu Tanuki.pl
Re: Takiego *** dawno nie męczyłem
Zaraz pewnie napiszesz że zazwyczaj się nie udaje. Zazwyczaj można to stwierdzić po 2‑3 odcinkach? Dla mnie takie „zazwyczaj” to żaden argument. Widziały gały co brały. Ergo Proxy to nie jest krótka i treściwa drama, tylko długa i skomplikowana historia. Z własnego doświadczenia oraz od kogoś w kim pokładasz pewne zaufanie wiesz że raczej się nie spodoba jednak zaczynasz oglądać. Chcesz cokolwiek wywnioskować po 2‑3 odcinkach? W tym przypadku to żadne pole do dyskusji, tak samo mogę stwierdzić po przeczytaniu trzech twoich postów że zazwyczaj to bełt o wątpliwej wartości merytorycznej.
Naprawdę nie chcę mi się ciągnąć tematu, bo Tobie nie chciało się oglądać więcej niż 2‑3 odcinki, więc właściwie nie ma o czym dyskutować. Zresztą to bezsensowny offtopic.
Re: Takiego *** dawno nie męczyłem
Nie wypowiadałbym się tak lekceważąco o Ergo Proxy tylko dlatego że nie rozumiem, wręcz nie chce mi się zrozumieć przesłania tego anime. Pseudointelektualne i pseudofilozoficzne wyda się tylko ignorantowi, lub po obejrzeniu dwóch, trzech odcinków. Bezkrytyczne bazowanie na cudzej opinii też jest niezbyt rozsądne. Ja wiem że niektórym nie chce się wysilać szarych komórek podczas seansu i wolą serie rozrywkowe, nie ma w tym nic złego, tylko Ergo Proxy nie zostało stworzone dla grona odbiorców tego typu nic więc dziwnego że Tobie nie przypadło do gustu.
Aż się ciśnie na usta „A Słowacki to wielkim poetą nie był?”
Przygody JoJo są tak przesadzone, przerysowane, podobnie jak dialogi na poziomie wycieraczki przed drzwiami wejściowymi, że ciężko brać je na poważnie, co najciekawsze po dłuższym czasie staje się to… zaletą a nie wadą. Taka konwencja na dłuższą metę powinna nudzić (przyznam że ugrzęzłem pośrodku Vento Aureo, ale żadna z ekranizacji nie sięga tak daleko) tymczasem autor nadrabia pomysłowością, im dalej tym lepiej, Phantom Blood wypada blado na tle kolejnych części choć samo w sobie nie jest aż tak złe.
Podyskutujcie sobie lepiej czy kreska w obu seriach jest w porządku, albo czy muzyka pasuje do klimatu, bo nie widzę możliwości znalezienia porozumienia na jakiejkolwiek płaszczyźnie (i pewnie nie o to w przypadku takiej dyskusji chodzi…).
Czy tylko ja jestem taki dziwny że zarówno Ergo Proxy, jak i JoJo uważam nie tyle za dobre produkcje, co zwyczajnie obie serie mi się podobają?
anmael chyba powinieneś troszkę wyluzować bo „dostąpiłem zaszczytu Ergo Proxy” (nawet jako przenośnia) brzmi co najmniej komicznie :P Dostąpić zaszczytu to można nie wiem, podziwiając freski w Kaplicy Sykstyńskiej? Czy oglądając jakieś wiekopomne dzieło w Luwrze?
Re: Statek
Re: Kontrowersje, kontrowersje...
Nie wiem czy to lepsze rozwiązanie. W każdym razie w przypadku fabuły Terra e ciężko znaleźć jakieś poważne luki, to czy efekt końcowy się spodoba jest osobną kwestią. Ale niespójności/nielogiczności bez względu na ocenę końcową to krzywdzący zarzut.
Re: Kontrowersje, kontrowersje...
Chcę Ci powiedzieć że najwyraźniej nie śledziłeś uważnie fabuły Terra e…, więc właściwie szkoda dyskutować. kliknij: ukryte Co system (właściwie główny komputer systemu) wyjawia pod koniec Keithowi Anyanowi? W ogóle przeczytałeś uważnie mój wcześniejszy post? Mianowicie wyjawia że ludzie (twórcy systemu) są w pełni świadomi istnienia genu Mu. Owszem, system z łatwością mógłby eliminować jednostki z tym genem, lecz nie o to chodzi – to eksperyment mający na celu sprawdzić która rasa jest silniejsza. Ludzie z ich zaawansowaną technologią i pomocą sieci superkomputerów czy Mu z psionicznymi zdolnościami. Utopijne społeczeństwo ludzkie z jednostką doskonałą na czele (Keith Ayan) kontra Mu. Czy muszę komuś tłumaczyć całą oś fabuły? Co tutaj się niby kupy nie trzyma? Może prościej – to symulacja ludzie vs Mu nad którą po części czuwa właśnie system.
Sam pytałeś wcześniej czemu nie próbowali kolonizować, dostałeś odpowiedź – próbowali. Położenia Ziemi nie znał nikt prócz superkomputera systemu, sam widzisz że „planeta leżąca po drodze do Ziemi” troszkę dziwnie brzmi ;) kliknij: ukryte Wybrali losową planetę, mieli system ostrzegania, próbowali także zmylić ludzi. Przegrali, „wyprawa zwiadowcza” w postaci Keitha Anyana dopiero wezwała Megido po upewnieniu się że to Mu. (Znowu mam pół fabuły streszczać?) Nie, nie mogli w żaden sposób zastraszyć ludzi, zostaliby zmiażdżeni, zresztą jest wyraźnie podkreślone – terror i przemoc raczej nie leżą w naturze Mu jako rasy. Mimo to konfrontacja jest nieunikniona, system od początku do końca ma wytyczne – wygrywa jedna rasa, ludzie lub Mu.
Po kiego grzyba kolonizować? Nie wiem, być może aby „rozmnożyć się i rozbudować”. ;) (Odpowiedź na Twoje własne pytanie, z Twojego pierwszego postu). To źle że różne jednostki w społeczeństwie Mu miały różne wizje rozwoju, czy w końcu dobrze? Widać postanowili pójść za Twoją radą i „rozmnożyć się i rozbudować” oraz nie „stawiać istnienia CAŁEJ SWOJEJ RASY na jedną i to wątpliwą kartę”. Dwie karty to już coś.
Powrót na Ataraxie to była już otwarta deklaracja wojny. Fabuła po epizodzie z kolonizacją w do bólu logiczny sposób dąży do konfrontacji obu ras. kliknij: ukryte Dlaczego system zezwala na istnienie Mu, oś fabuły, wszystko wyjaśniłem powyżej. Ma wygrać silniejszy, lepiej dostosowany, takie są przecież proste założenia.
Nie będę dyskutował, sam ładnie opisałeś jeden z aspektów ewolucji charakteru Keitha Anyana (czyli jak u de facto robota, człowieka stworzonego przez maszynę na jej wzór i podobieństwo budzą się ludzkie uczucia) – dla kogoś może to być płytkie i zwyczajnie się nie podobać, kwestia gustu.
Re: Kontrowersje, kontrowersje...
Zarzuty co do oprawy audiowizualnej, w porządku, to bardzo subiektywna sprawa, nie każdemu spodoba się muzyka, projekty postaci, projekty statków kosmicznych. Moce psioniczne faktycznie w przypadku przedstawicieli Mu z genem blue mogą wydawać się przepakowane, ale jako że chodzi o moc ludzkiego umysłu (ciało może i nie wygeneruje megawatów, za to o funkcjonowaniu ludzkiego mózgu nadal wiemy bardzo niewiele) można przymknąć na to oko.
Ale dziury w fabule, w dodatku wielkości Drogi Mlecznej?
kliknij: ukryte Nie mamy kandydata z genem blue. Przynajmniej ani system, ani ludzkość nie wie o prawdziwych mocach Jomy'ego, w końcu tak został zaprojektowany, co zostaje wyjaśnione dopiero pod koniec anime. Wyeliminowanie ludzi z genem odpowiedzialnym za psioniczne moce na etapie zarodka byłoby najefektywniejsze i najprostsze, dlatego ludzie nie dostają takiej możliwości, bo zwyczajnie nie o to chodzi. System nie jest doskonały, nie został też zaprojektowany do natychmiastowej likwidacji Mu, prowadzi swoisty „eksperyment” – która rasa jest silniejsza – dlatego narzędzia do wykrywania Mu są bardzo ograniczone, zresztą właśnie w trakcie badania jakie moce posiada Jomy dochodzi do ich przebudzenia. Dlatego jego wymknięcie się systemowi nie nazwałbym dziurą fabularną.
Mu nie miotają się cały czas po kosmosie. Przecież część z młodzieży chciała osiedlić się na planecie Nasca, jednak zostali w miarę szybko wyśledzeni przez ludzi, a sama planeta została zniszczona. Osiedlanie się gdzieś na stałe to średnio rozsądny pomysł gdy przeciwnik posiada broń potrafiącą niszczyć całe planety, w mgnieniu oka niwecząc ogromny wysiłek jakim jest „rozmnożyć się, rozbudować”, przecież garstka Mu nie posiada aż tak ogromnego zaplecza żeby kolonizować planety, musieli coś wybrać.
Motyw wędrówki też jest uzasadniony. Każdy człowiek (nawet Mu) ma dążenie do Ziemi zwyczajnie zaszczepione w wyniku warunkowania, ludzkość pod kontrolą systemu zaspokaja tę potrzebę pracując ze świadomością że kiedyś tam wrócą, system podtrzymuje w ludziach przekonanie że pracują dla dobra Planety‑Matki. Tymczasem Mu odrzuceni przez resztę ludzkości robią to na własną rękę, właśnie szukając rodzimej planety. Mają też nadzieję że tam w końcu będą bezpieczni – przecież ludzie nie użyją Megido na swojej ukochanej planecie tylko po to aby ich wybić.
Doprawdy nie rozumiem zarzutów względem postaci. Pozbawieni własnego zdania? To skąd konflikt pomiędzy starszymi i młodszymi przedstawicielami Mu właśnie co do kolonizacji planety? Bezwolni? Szczególnie Keith Anyan, trzymający przedstawiciela Mu jako własnego przybocznego, czy zafascynowany wyglądem innej Mu, co sprawia że zaczyna poszukiwać prawdy dotyczącej własnego pochodzenia. Uwagi dotyczącej inteligencji nie będę komentował, o tym czy kolonizacja innej planety (prócz Ziemi) to naprawdę rozsądny pomysł pisałem powyżej.