Komentarze
D.Gray-man
- komentarz : Anonim : 25.07.2017 14:46:23
- komentarz : chi4ko : 24.07.2017 18:52:02
- komentarz : rool : 23.07.2017 21:41:48
- Re: No no... : Ryuki : 18.08.2016 23:19:19
- No no... : Araite : 18.08.2016 20:36:53
- D.Gray-Man Hallow : RaiRenall : 7.06.2016 20:15:57
- komentarz : Meliana89 : 2.05.2016 22:18:14
- Re: Nowa seria w 2016 : Cintryjka : 29.03.2016 22:54:16
- Re: Nowa seria w 2016 : Ryuki : 29.03.2016 03:38:10
- Re: Nowa seria w 2016 : Cintryjka : 28.03.2016 22:04:29
No no...
D.Gray-Man Hallow
Nowa seria w 2016
Nie spodziewałem się tego(choć manga znowu wystartowała to może temu) – po materiałach wygląda, że akcja zacznie się tam gdzie skończyli czyli od Alma Karma arc (nie wiadomo czy coś więcej – po tej historii to chyba dość szybko już by dogonili samą mangę więc prawdopodobnie tyle).
Zakończone
Z początku postrzegałem tę serię, jako dobrą, ale bez specjalnej rewelacji. Jednak im dalej brniemy w fabułę, tym bardziej nas wciąga.
Najmocniejszą stroną tego anime jest zdecydowanie ten gotycko‑wiktoriański klimat, który jednak nie był zbyt ciężki, aby trawić go z trudnością. Humor i powaga zostały dobrze zgrane i wyważone.
Kolejnym plusem jest akcja. Mamy dobrych antagonistów, mamy rozwój, ale nie karykaturalne metamorfozy i zdobywanie kolejnych power upów. Zarówno wśród wrogów, jak i wśród protagonistów możemy znaleźć postaci warte uwagi, które stają sie naszymi ulubieńcami.
Uniwersum jest niestety pokazane bardzo wyrywkowo. O ile dobrze zostały wytłumaczone natura Innocence, Akum, czy „wrogów ludzkości” (Noah) i ich zależności, o tyle poważnie zabrakło mi tutaj elementów politycznych (ich skrawek mogliśmy zaobserwować jedynie pod koniec serii), które są niezwykle istotne w odbiorze i wiarygodności. Niby jest to nasz XIX‑wieczny świat, tylko z dodatkami, ale jednak brakuje tutaj wielu wyjaśnień i pokazania zależności wypływających z mechaniki i konstrukcji świata.
Postacie są ukazane bardzo przyzwoicie. W tej kwestii jestem niestety bardzo wymagający, dlatego trochę zabrakło mi tutaj złożoności natury ludzkiej i jej komplikacji (przez co bohaterowie wydają mi się odrobinę zbyt prości), ale absolutnie nie można o nich powiedzieć, że są płytcy, czy bez wyrazu, więc nie narzekam.
Soundtrack bardzo klimatyczny, umiejętnie wpisywał się w mroczność serii i dopełniał stylistykę. Można znaleźć tutaj swoje ulubione kawałki i je wyłapywać.
Jeżeli chodzi o efektowność walk, to tutaj „D Gray‑man” jest raczej średnio przyzwoity. Umiejętności i moce bohaterów są oczywiście umiejętnie skonstruowane i zastosowano tutaj wiele ciekawych pomysłów, jednak (oprócz pojedynczych momentów) brakowało mi tutaj jakiegoś kopa. Takiego kopa dostarczył mi jedynie Allen po swojej metamorfozie, oraz ostatnia walka, o której nie będę spoilerować (kto oglądał, ten na pewno wie, o którą walkę, czy raczej walki, mi chodzi).
Całość oceniam na mocne 8. Może nawet byłoby 9, ale jednak w kilku miejscach „D Gray‑man” wypada na niewiele ponad przyzwoitość. Polecam jednak każdemu, kto lubi shouneny‑tasiemce, ale ma również trochę wyższe wymagania wobec serii, niż tylko bijatyka i cycki (których w tym anime zdecydowanie nie ma).
Zobaczymy
Kreska i animacja nie powalają, ale nie ma co się dziwić, bo nie jest to anime zeszłoroczne. Pomysł całkiem ciekawy, ale jeszcze nie widzę „tego czegoś”. Czuję tutaj klimat „Kuroshitsuji”, co nie jest takim znowu komplementem, bo tamta seria również była raczej średnia. Choć sama stylistyka jest naprawdę dobra.
Jednak już na tym- wczesnym – etapie muszę się mocno nie zgodzić z większością opinii na temat głównego bohatera. Allen nie jest wcale postacią normalną, a przez to wyróżniającą się na tle innych głównych bohaterów shounenowych, a zupełnie bylejaką. Nie ma w sobie absolutnie nic przyciągającego, nurtującego czy uroczego. Jest płytki, ma dwuwymiarowy charakter i przeciętną osobowość. Jeśli nie ma obok niego kogoś ciekawszego, kto przykrywa jego jestestwo, to jego wątki bardzo mnie męczą.
Póki co wytrzymuję jeszcze przy tej serii jedynie dzięki Laviemu i obietnicy znacznej poprawy po ok. 50 odcinkach. Mam nadzieję, że się nie zawiodę i nie będę żałować tego czasu, który przeznaczyłem właśnie na tę serię.
Wygasły potencjał ; /
Jednak nie mogę znieść tego, że anime kończy się w takim momencie, a do dnia dzisiejszego nie doczekaliśmy się kontynuacji. Wiem, że można poczytać sobie mangę, ale zwyczajnie uważam, że taka seria wymaga dalszej części. Mijają dni, lata a potencjał nieubłaganie gaśnie. Co chwilę pojawiają się dzieła, które poruszają tematykę tą z D‑Gray‑Mana. Obawiam się, że D‑gray może się po prostu wypalić i stracić swój wcześniejszy blask.
Kocham :)
Szkoda, że nie doczekamy się jakkolwiek kontynuacji z powodu autorki mangi…
Ech...
Pierwsze 50 odcinków było nudne jak flaki z olejem, naprawdę ciężko było mi skupić uwagę na ekranie, i dopiero po jakimś czasie zaczęłam rozumieć realia. No ale dobra, pomyślałam, podobno w połowie akcja się rozkręca, wytrwam. I wytrwałam. Mam przeczucie, że trochę na próżno.
Około 60 odcinka zaczyna się robić (nieco) ciekawiej, na tyle, że można już obejrzeć cały odcinek bez zmuszania się do skupienia uwagi. Mimo to nadal nie jest na tyle dobrze, jak się spodziewałam po tylu pochwałach. Fabuła jest przeciętna, podobnie jak postacie i cała reszta. Zalążki sympatii poczułam wobec Kandy, a Lavi z czasem przestał mnie irytować i nawet go polubiłam. Jednak to za mało, by seria była dobra. A szkoda, bo miała potencjał.
bomba ale z opóźnionym zapłonem
Druga seria (odc. 52‑103) od samego początku stanowi duże zaskoczenie pod względem jakości rozwoju akcji. Od tej pory dopiero robi się ciekawie. Klimat serii staje się mroczniejszy. Od samego jej początku bohaterowie znajdują się w dramatycznym położeniu a w dalszym ciągu droga prowadzi już tylko pod górę. Pojawiają się nie tylko potężniejsze demony ale również członkowie Klanu Noego i sam Earl mają okazję ubrudzi sobie ręce. Poznajemy pewne mroczne sekrety Zakonu. Przeszłość samych bohaterów przynosi też co raz więcej tajemnic. Humor w tej serii również ulega poprawie. Dowcipy, z jakimi mamy do czynienia, są co prawda tego samego kalibru co wcześniej (raczej nie zbyt dużego), dozowane są jednak z lepszym niż w pierwszej serii wyczuciem. Sytuacje humorystyczne, wplatane pomiędzy kolejnymi śmiertelnymi starciami bohaterów z wrogiem, świetnie rozładowują nawarstwiające się w serii napięcie.
W całym anime zdziwienie i lekkie zażenowanie wzbudza we mnie dziwaczność niektórych artefaktów (np. Dark Boots, czy Sword od Exorcism) i ataków, którymi dysponują bohaterowie (np. Grave of Maria). Od strony graficznej trudno D.Gray‑Manowi coś zarzucić. Kolorystyka dobrze buduje panujący w anime nastrój, animacja świetnie oddaje dynamikę postaci a walki prezentują się efektownie. Chociaż wszystkie postaci zaprojektowane zostały w sposób ciekawy i różnorodny, to jednak przez cały czas nie mogłem przeboleć kobiecego wyglądu Kandy (delikatne rysy twarzy plus długie włosy z grzywką).
Trudno jednoznacznie ocenić tak nierówne anime. Podobnie trudno z czystym sumieniem polecić komuś obejrzenie całości. Tym bardziej, że koniec drugiej serii wcale nie przynosi rozwiązania akcji (wręcz przeciwnie – pozostawia wiele pytań i wątpliwości) a trzeciej serii jeszcze na horyzoncie nie widać.
A ja uwielbiam
(Szkoda, że są tylko 103 odc.)
Hmm Średnio
Nawet Nawet
Wciąga, ale tylko fanów gatunku.
Allen – według mnie jest on ciekawą postacią, i bardziej naturalną np. od Lavi'ego. Co nie zmienia faktu, że bardzo polubiłam Lavi'ego, zazwyczaj wesoły, ale też czasem poważny chłopak. Kanda też przypadł mi do gustu, jest on taki oschły i zimny w stosunku do innych. Postacie takie jak Alistair czy Miranda są niczego sobie. Cały klan Noego, to coś co kocham. Dziwne charaktery, chęć mordowania, po prostu genialne, ale nie będę tu opisywać każdej postaci osobno. Co prawda, to prawda – początek jest strasznie nudny, zanim doszłam do 50'ego odcinka minęło ponad pół roku.
Fabuła jest wciągająca. Dziwne stwory, to coś co raczej mało kiedy spotykam w takich seriach. Końcówka za dużo nie mówi, dlatego też warto zacząć czytać mangę.
Według mnie akcja bardzo powoli posuwa się do przodu.
Muzyka jest bardzo dużym plusem tego anime.
Cóż, anime raczej przeznaczone dla fanów gatunku, dlatego ja daję ocenę 10/10.
po fascynujących ostatnich 30 odcinkach które klatkowałam bo nie mogłam znieść nudy…stwierdze, że jest to jedno z nudniejszych anime jakie widziałam…
(zaletą innych nudnych była mniejsza liczba odcinków)
polecam wszystkim którzy przez pierwsze 20‑30 odcinkow chcą oglądać dokładnie te same schematyczne odcinki…
a przez reszte serii sluchać jak lenalee płacze i sie martwi a allen ma poczucie winy całego świata, oraz całą gamę bohaterów którzy SĄ NON STOP TACY SAMI!!
Nierówności przeciętności
Weźmy najprostszy element, warsztat. Kreska jest niezła, zarówno postaci, jak i tła są ładne i szczegółowe, ale projekt niektórych postaci woła o pomstę do nieba (ktoś powiedział, że Earl Millenium dla wielu może być powodem rezygnacji z serii – mnie z początku niemal do tego skłonił, a do końca denerwować nie przestał, choć rozgryzłem, co ten zabieg miał na celu). Muzyka ma swoje momenty, ale przez 90% czasu lecą zapętlone w niemożliwy sposób 3 czy 4 motywy.
Postaci? Poczciwy pierdoła za głównego bohatera poprawia się pod koniec, ale dalej sadzi potężne kalafiory. Lenalee, czyli główna postać kobieca, z początku trzyma fason, z biegiem fabuły przemienia się w ryczącą o byle co zołzę. Antagoniści? Główny zły ma momenty, ale wkurza. Wątek klanu Noego świetny, ale niewykrzystany – ciekawe i głębokie postaci służą niemal wyłącznie jako nieco silniejsze straszydła. Drugi plan? Malownicza zgraja niedojd i popaprańców (z bratem Lenalee na czele – w jaki sposób gość, który powinien był wylądować w psychiatryku, został nadzorcą organizacji mającej zapobiec końcowi świata?), z której wybijają się prawdziwe perełki (zwłaszcza cudowna postać Kuroriego – nota bene, oto co trzykrotne tłumaczenie może zrobić z ludzkim nazwiskiem, bowiem naszemu kochanemu wampirkowi użyczył go quasi‑historyczny Alistair Crowley).
Fabuła zasługuje na osobny akapit. Stanowi ona zdecydowanie najgorszy punkt programu, bo o ile w miarę trzyma się kupy i w miarę logicznie spaja ze sobą poszczególne etapy opowieści, o tyle wprost roi się od logicznych błędów i porzuconych wątków, co dziwi tym bardziej, że autorzy mieli masę czasu antenowego na poprowadzenie jej jak należy – seria ma ponad 100 odcinków, ale dobrze ponad połowa z tego przypada na powtórki, reminescencje i nic nie wnoszące do fabuły wypełniacze. Tymczasem wiele wątków zostało potraktowanych po macoszemu lub całkowicie pominiętych (ot choćby wątek relacji Allena z Road, sprowadzony praktycznie do dwóch scen w ciągu całego serialu (!), co we mnie na przykład wywołało trudną do opanowania chęć wysłania paczki z bombą do pewnego studia w Japonii…). Rzeczy typu ciągnące się godzinami walki, układ „drabinki” (levelup potwora – postaci dostają łomot – levelup bohaterów – nagle potężni wrogowie zaczynają padać jak muchy… aż do następnego „levela”) czy wszechobecne interwencje „deus ex machin” wszelkiego sortu pomijam, bo do nich (w miarę) można się przyzwyczaić.
Dlaczego zatem, pomimo całego mojego narzekania, obejrzałem całą tę serię, nie bez przyjemności zresztą? Może to kwestia tego, że po pewnym czasie przymknąłem oczy na wady serii i dałem się porwać wartkiej, pełnej pojedynków i przygód, a przy tym nie do końca głupiej akcji. Ocenę 6/10 uważam za w pełni zasłużoną dla serii wyróżniającej się mniej więcej po równo in plus, jak i in minus serii.
manga
Mam pytanie, czytał ktoś mange? Chciałabym wiedzieć, czy anime dużo ominęło z mangi bo coraz bardziej myślę o przeczytaniu i chce wiedzieć czy jeszcze coś mnie może zaskoczyć :D
chociaż jest pewna postać która mnie mocno irytuje ...
ale pomijając ten fakt…generalnie moja ulubiona i ocena 10/10 X3
Cytaty z recenzji autorstwa Hisus:
kliknij: ukryte A to całe niekończące się odzyskiwanie ręki przez allena to co to niby było?
kliknij: ukryte Nie wiem jak wy, ale ja miałem wrażenie, ze walki takie jak lenalee vs akuma level 3, egzorcyści vs jasdevi i tyki mikk oraz te walki z akumą level 4 trwały całe wieki. Każda z nich trwała co najmniej 2‑3 odcinki, a niektóre z nich kończyły się dopiero chyba po pięciu.
Recenzja od moshi_moshi jest bardziej obiektywna