Komentarze
Bakemonogatari
- Rewatch : hakman4 : 14.03.2024 12:44:29
- komentarz : ZSRRKnight : 26.01.2023 18:01:38
- komentarz : Analizator : 27.10.2021 08:42:31
- Re: Recenzja : kenavru : 8.05.2020 23:11:18
- Recenzja : CzułyMangozjebca : 8.05.2020 21:34:39
- komentarz : hyrri : 2.11.2018 11:21:24
- komentarz : Damian : 26.02.2018 01:37:07
- komentarz : Bellward : 16.08.2016 13:07:24
- Re: kolejność : Rulu : 26.07.2016 11:55:18
- Re: kolejność : Zachajv : 10.06.2016 16:14:17
Rewatch
Chyba najbardziej nuży sam schemat relacji między bohaterami. I te psychologiczne pogadanki mające wyciągnąć na wierzch coś na temat danej osoby. Wątek demoniczny jest najciekawszy i utrzymuje uwagę. Rzecz jasna anime jest utrzymane w dobrej atmosferze, specyficznej w swojej naturze i nie do tego co zarzucić. Tak samo do fabuły. Jedynie dla mnie już chyba taki content miksu mistycyzmu, psychologicznego dramatu i ecchi za bardzo do mnie nie dociera. I chyba odpuszczę sobie przedzieranie przez kolejne spin‑off`y. Aktualnie dałbym takie mocne 7/10 .
Czym2 jest „tsundere”?
W3 moim odczuciu to zwykła socjopatka, psychopatka, nazywajcie to jak chcecie: na pewno nie jest ani normalna ani tsun.
A4 ta Sengoku? Wąż – to powinna dawać do myślenia.
Jej5 historia w ogóle się nie klei. Że też w ogóle Araragi w to uwierzył. Widocznie musi lubić gimnazjalistki…
Skoro6 o nim mowa. Dwa słowa: Hiroshi Kamiya.
Jego7 głos bardzo pomaga. Szczególnie że mówimy o audiobooku.
Tak8. Z jakiegoś powodu ktoś pomyślał, że dorzucenie animacji do audiobooka to dobry pomysł. I w sumie miał rację.
Dobrym9 pomysłem było też wprowadzenie całego tego napięcia seksualnego: jest i fanserwis i dialogi.
A10 Suruga nie jest typem sportowym ani chłopczycą.
To11 po prostu zboczeniec. Zboczeńka? Zboczeńczyca?
A12 kota nie da się brać na poważnie. Miau to, miau tamto. To ma być potwór/zły duch?
Ale13 ogólnie to pasuje. Przecież to anime wcale nie bierze się na poważnie. Jest tu przecież nawet komedia, choć to chyba kwestia poczucia humoru.
Fabuła14 co prawda wydaje się być nieco schematyczna, ale do końca zachowywała świeżość.
Dwa15 asy w rękawie: M. Oshino, S. Oshino.
zwątpienie
zachwyt
zwątpienie
zachwyt
zwątpienie
zachwyt
zwątpienie
zachwyt
zwątpienie
zachwyt
Co16 przyniesie przyszłość? Chciałbym wiedzieć, naprawdę. Dałbym się pokąsać wampirowi, byle wiedzieć. A może jednak nie: jeszcze bym musiał pomagać przypadkowym dziewczynom, a to by było irytujące...
Z S R R K N I G H T
Odcinek pierwszy. Monogatari Dilemma, część pierwsza. Czcionka użyta w komentarzu: nie wiem
Recenzja
[link]
Enjoy! ;)
Nierówne, czasami fajne, czasami niesamowicie nudne, często przekombinowane, masa dłużyzn.
Mimo wielu wad ogląda się to fajnie, ale czy to tak ogromny hit? Nie sądzę. Widać tutaj wpływ fanbojstwa, często spotykany problem przy mega popularnych filmach, serialach czy anime.
Chodzi o zasadę „skoro innym się podoba to mi też musi”
Widać to bardzo często na różnych forach lub innych grupach dyskusyjnych, gdzie każdemu się podoba, ale mało kto potrafi powiedzieć dlaczego.
W sumie cały show ratują postacie no i może oprawa audio‑wideo chociaż ta jest strasznie nierówna i w jednym odcinku sztosik, żeby w drugim straszyło tandetą.
Tak samo zresztą z fabułą, jeden arc to 10/10, żeby następny przewijać i oglądać w bólach.
Ja osobiście całe monogatari, które dotychczas wyszło oceniam na mocne 6+/10.
kolejność
To anime naprawdę albo się kocha albo nienawidzi. Dialogi można chłonąć jak gąbka albo ziewać po paru linijkach, podobnie z gagami. Szaleństwo shaftowskiej oprawy zachwyci i zaintryguje albo odrzuci.A całość może być uznana za karkołomne, ale jednocześnie genialne połączenie dość popularnych elementów fabularnych (klasyczny miły MC który wszystkich lubi i każdemu chce pomóc, trochę typowych obyczajowych problemów a wszystko połączone w kolejnej wariacji na temat super mocy/dziwnych zjawisk) albo przegadaną opowiastką o niczym.
Ja na szczęście wszędzie łapię się tu wszędzie do pierwszej kategorii (żeby nie powiedzieć „lepszego sortu” :v).
Po rewatchu zmieniam na 9/10.
Genialna seria !
Bakemonogatari to zaledwie jedna część całej historii, która naprawdę świetna zaczyna się nam wydawać po zapoznaniu się z każdą serią i złożeniu sobie wszystkiego w całość.
Zachwyciły mnie dialogi, sposób ich ukazywania, fenomenalny klimat potęgowany przez świetny soundtrack, openingi oraz ending. Graficznie anime stoi na przyzwoitym poziomie, ale trzeba się do niej przyzwyczaić. Nie było postaci którą bym w tej serii uznał za nieudaną, a najlepszy Araragi i Shinobu.
Do tego dochodzi jeszcze ten specyficzny i zboczony humor, kocham.
Bakemonogatari jak i cała seria Monogatari nie jest tworem dla każdego, albo was to zachwyci, albo bardzo szybko znudzi zależy od tego co w anime lubicie najbardziej, niektórym może też przeszkadzać że Araragi lubi małe dziewczynki.
Moja ocena to 10/10.
dno ?
(._._.)
Podsumowując, jak dla mnie nic specjalnego.
Aspirujące do bycia czymś więcej niż jest naprawde
Dobre, ale szału nie ma
Dobre, ale może być ciężkie :)
Przede wszystkim głowny bohater – przypadł mi do gustu. Nie jest jakiś schematyczny jak to się zdarza w anime. Jego relacje z senjougaharą są boskie! Choć czasem jej żarty mogą być ciężkie (ze względu, iż większość pochodzą od samego języka japońskiego), a humorki panienka ma :) Hanekawa – no jakoś nie moge jej znieść. Pisząc te słowa jestem na początku Monogatari: Second series. Czytając komentarze pod dużo osób pisało, że da się ją bardziej polubić po tej serii, aczkolwiek ja jej nie znoszę. Och mogłabym tak każda postac z osobna opisac, ale jeszcze napisze pare słów o Shinobu, ktora gdzies tam z tyłu jest ukazana. Dziwiłam sie, że ktos kto nic nie mowi, tylko siedzi i jest jak „cien” (och pasuje xd) może mieć taki fandom! Ale teraz sama należę do jej fanów :)
Teraz na tle reszty serii mogę stwierdzić, że ta seria nie jest najlepsza, aczkolwiek dlatego, bo w dalszych częściach dzieje się o wiele więcej, ale wracając wspomnieniami do tego sezonu myśle, że efekt był zamierzony. W końcu historia jest ukazana w dosyć oryginalny sposób.
Na wielki plus zasługują tutaj dialogi Senjougahary z Araragim choć było ich zdecydowanie za mało, a dokładnie chodzi o episody bodajże 6‑11 gdzie pojawiła się tylko raz podczas kliknij: ukryte walki Kanbaru z Araragim. Postacie też zasługują na plus, a najbardziej chodzi mi o Meme Oshino , który według mnie jest postacią genialną i szkoda, że kliknij: ukryte odleciał na koniec. Podobało mi się też, że pokazano historie każdej postaci. Najbardziej do gustu przypadła mi Hachikuji i jej zachowanie w stosunku do ludzi.
O kresce za dużo nie będę mówił, ale to dzięki niej trafiłem na to anime. Płynne przejścia, wiele ujęć, dobra gra światła. Do szczęścia nic więcej mi nie potrzeba.
Soundtrack za bardzo się nie wyróżnia, ale na pewno jest inny od innych, które słyszałem. Jeszcze główny opening jak i te dla każdej postaci też bardzo mi się podobały. Ending też był niczego sobie.
Na koniec fabuła, która nie jest wcale wyjątkowa, ot jeden miły, nieśmiały licealista i jego harem; odpędzanie ''dziwactw''. Ja tutaj traktuję fabułę jako dodatek do dialogów pomiędzy głównymi bohaterami.
Ode mnie anime ma dobre 8/10 i liczę, że następne serie będą równie dobre.
Trudny humor
Postacie: szczerze mogę je ocenić na 9
Fabuła: końcowe odcinki podciągają ocenę na 7
Grafika: oj, moje uzależnienie od grafy mówi mi, bym dała 10, ale dam 9.5 ;p
Muzyka: daje 6 bo za Chiny sobie nie przypomnę openingu.
Postaci: niby tacy outsiderzy ponad nami wszystkimi, a w rzeczywistości hipokryci bez dystansu do samych siebie, rozdmuchujący swoje problemy do ogromnych rozmiarów, zapewne po to, by podkarmić się poczuciem własnej „unikalności”. Coś jak nastolatek, którego nikt nie rozumie.
Radzę się przygotować na częste reakcje z gatunku „you don't say?” w obliczu zniewalających prawd życiowych typu „Jeżeli zaufasz ludziom, to mogą cię oszukać”.
Jeżeli ktoś chce pooglądać i poczuć się inteligentny bo niby wyłapuje dwuznaczności gierek słownych prowadzonych między bohaterami: polecam.
Z kolei ludziom uczulonym na głupoty i bezcelowość osnute w otoczkę snobistycznego pseudo‑intelektualizmu
radzę się trzymać z daleka. Dojrzałe osoby zauważą od razu, że 3/4 z tego to bezcelowa paplanina, sztuka dla sztuki prowadzona na boleśnie oczywiste tematy, które normalny człowiek ogarnia w 0.1 sekundy. Słowo boleśnie oczywiste jest tu szczególnie kluczowe. Nad anime wisi klątwa przerośniętej formy nad nędzną treścią.
Naprawdę, ludzie polecają to jako coś inteligentnego, ze względu na dialogi. Ale ja tak oglądając to anime, ciągle zadaję sobie pytanie…TO są inteligentne dialogi? Czy to naprawdę TAKI poziom imponuje ludziom? Czy oni naprawdę uważają to coś za coś dla nich wnoszącego, czy Boże, skoro nie, to chociażby interesującego? Powiem szczerze, że uczucie zawodu z anime dorównuje zawodowi, jaki odczuwam myśląc o wartościach intelektualnych ludzi, którym się to podoba.
Kreska śliczna. Operowanie kamerą aż za chaotyczne, ale pochwalam, bo mimo, że lwia część anime to dialogi, dzięki kamerze jest naprawdę dynamicznie. Fajne tła, raz teksturowane i brudne, raz niemalże syntetycznie. Graficznie jest to perełka.
Zakochałam się
Epic
Bohaterowie wykreowani świetnie, począwszy od Araragi'ego, kończąc na Oshino Meme. Moja ocena końcowa 10/10. Polecam oglądać.
Dziwactwo
Eksperymentując z taką różnorodnością ujęć udało się twórcom uzyskać coś nieszablonowego i intrygującego. Może faktycznie momentami odnosiło się wrażenie, że ktoś tam trochę przekombinował (czerwone i czarne tło z napisem „scena nienumerowana’- o co kaman? :/), ale w ogólnej ocenie powiedziałbym ,że majstrowanie z ujęciami i ogólna ich różnorodność wyszły serii na dobre. Dodatkowo ciekawi mnie co twórcy chcieli przekazać przez to, że w serii nie widać niemalże zwykłych przechodniów a samochody, ulice i budynki wyglądają praktycznie tak samo? kliknij: ukryte Alienację bohaterów? Czy to, że są „unikatowi” poprzez swój kontakt z dziwactwami?
kliknij: ukryte Jeśli zaś chodzi o relację pomiędzy głównymi bohaterami, to po paru szkolnych seriach, gdzie już trzymanie się za ręce czerwieniło zakochanym uszy ze wstydu, to teraz z radością obejrzałem coś trochę bardziej „pieprznego”. Choć w zasadzie sam wątek romansowy, zepchnięty na boczny tor przez walkę z „dziwactwami” nie powala ,a samo uczucie wyskakuje trochę jak pajacyk z pudełka. Mimo to ciekawie śledziło się ich słowne potyczki głównych bohaterów oraz cokolwiek szaleńcze podejście Hitagi do związku (w ogóle duży plus za tę postać).
Co do reszty: humor niezły, choć jeżeli faktycznie oparty jest przede wszystkim na gierkach słownych, to pewnie wiele z niego straciłem. Postaci drugoplanowe dają radę (Sengoku wypada trochę blado).
Szczerze mówiąc, to mimo swoich momentów, Bakemonogatari nie zapadło mi jakoś szczególnie w pamięć i nie zmusiło do długiego rozpamiętywania poszczególnych scen. Choć może nie do końca. Zdecydowanie oczarował mnie ending z piosenką Supercell i ciekawą animacją. Katuję ten utwór nadal parę razy dziennie, a lepszego motywu kończącego/otwierającego serię nie widziałem chyba od Elfen Lied i i Lilum.
No więc, ten tego. 7/10