Komentarze
Bakemonogatari
- Rewatch : hakman4 : 14.03.2024 12:44:29
- komentarz : ZSRRKnight : 26.01.2023 18:01:38
- komentarz : Analizator : 27.10.2021 08:42:31
- Re: Recenzja : kenavru : 8.05.2020 23:11:18
- Recenzja : CzułyMangozjebca : 8.05.2020 21:34:39
- komentarz : hyrri : 2.11.2018 11:21:24
- komentarz : Damian : 26.02.2018 01:37:07
- komentarz : Bellward : 16.08.2016 13:07:24
- Re: kolejność : Rulu : 26.07.2016 11:55:18
- Re: kolejność : Zachajv : 10.06.2016 16:14:17
trudno określić ją do końca ale ma coś w sobie co wciąga i pozostawia coś po sobie ;D
więcej takich serii
Dziwienia już koniec :)
Mononoke,obake i itd są ciekawym tematem dla wielu anime.niestety powielany wielokrotnie jest nieciekawy.
nawet znaleźli miejsce dla wampira :).Duchy ,stwory ,klątwy i…miłość (dość schematycznej)^ ^.Dla mnie fajnie się kończy ta seria. Muzyka jest naprawdę świetna :D. Co do rysunków i wrzucanych wszędzie kiedy dochodzi do zastanowienia lub rozmowy ,masy zdań,których nie dało się przeczytać,a dawały ciekawy klimat jakby z horroru.No i wciskane scenki z reala :P.
Jeśli chcecie zobaczyć coś co jednak ma potencjał i odchodzi od innych serii jaki obejrzeliście to wam polecam ;].9/10
Animacja leży
A może to właśnie taka nietypowa grafika dodała Bakemonogatari uroku?
Ogółem anime bardzo mi się spodobało.
Muzyka – znakomita. Dobrze podkreśla klimat. Opening i Ending również niczego sobie. Seiyuu świetnie dobrani.
Postacie… Może nie zostaną w mojej głowie na długo, ale miło się z nimi obcuje.
Cóż więcej mówić? Polecam!!
Rany rany
Myślę, że mój pozytywny odbiór tej serii dobrze by wpłynęła znajomość języka japońskiego. Gierki słowne są jego ważną częścią i wielka szkoda, że nie jestem w stanie ich w pełni, albo w ogóle zrozumieć. Choć wtedy pewnie bym sięgnęła po oryginał, czyli książkę. Bo nie ma czegos takiego jak przegadana książka, a to anime takie jest. I nie byłoby w tym nic złego, gdyby nie fatalna oprawa wizualna Shaftu. Dużo dialogów i to jeszcze takich pełnych ukrytej ironii, podtekstów i gierek jest w porządku, ale tylko gdy na ekranie TEŻ się coś dzieje, bo inaczej to wychodzi nam słuchowisko. Co to ma być za animacja? Postacie stoją, idą, siedzą jadą i gadają. Albo mamy zbliżenie na oko. Na usta. Teraz dłuuuuga scena z oddalenia, postacie są krzywe i coś im się tam w okolicach ust rusza. Aha to, żeby było wiadomo kto mówi. No, to teraz czubki głów. Teraz jakieś ubogie tło, niech na ludzi podziałają zestawienia kolorów, może nie zauważą braków. No litości! Anime odlądam w lwiej części dla animacji! No, OK, pierwszy odcinek był NAWET zanimowany i jeszcze nie było widać, że pod etykietką „artystyczności” będą się ukrywać oszczędności finansowe. Ale im dalej w las tym gorzej. Owszem było parę fajnych momentów gdzie oprócz dialogów do słuchania było też coś do obejrzenia, ale to o wiele za rzadko.
Aha, no i postacie. Najgorsze co można a nimi zrobić to potraktować jako „zwyczajne” postacie, w tym sensie, że miałyby to być kolejne osoby ze swoją historią. Nie, tak nie jest. I tak, recenzentka ma rację, postacie są sztuczne. Ale tu o to chodzi i o ile to rozumiemy to dobrze, oglądajmy Bakemonogatari. A jak nie, to lepiej wyłączmy komputer, bo na usta wciśnie nam się tylko: skoro nie rozumiem co i dlaczego, to to musi być genialne!!! No tak. Postacie są sztuczne i takie mają być, są sztampami do granic swoich możliwości, nie liczy się ich „ludzka” strona tylko „konstrukcyjna”. No bo co my tu mamy?
kliknij: ukryte Senjougahara. Po tym co ją spotkało (taka codzienna historia, prawda? Nie przychodzi nam na myśl słowo „przekombinowane” ani nic…) traci swoje uczucia i nawet jak je odzyskuje to musimy dać temu słowo na wiarę, bo ani na ekranie, ani w dialogach tego raczej nie uświadczymy. Tego powrotu uczuć, tej miłości do Araragiego. Nie, ona nie jest tsundere, nie ma sie tu o co kłócić. Ona jest tundrą, a najbardziej to psychopatką, niestety.
Hanekawa. Nie no, normalnie nie mogła mieć tylko jednego przybranego rodzica. Zwiekszmy stopień dramy i dajmy jej obydwu. Z związku czym sposobem na bunt musi zostać bycie grzeczną i bezproblemową.
Kanbaru. Nie dość, że yuri i tomboy to jeszcze choć jest tak zazdrosna o Senjougaharę, że chce zabić Araragiego. Nie no, spoko. Ale wtedy nie da się na co dzień prowadzić radosnych rozmów z osobą, której się tak nienawidzi. No i jeszcze jej pomagać. Przepraszam, ale nie.
Hachikyuuji. Ok. Loli przy którym można zrobić z absolutnie bezbarwnego Araragiego lolicona. Mała dziewczynka, która nie tyle jest ofiarą molestowania co sama molestuje. Fanserwis drgiego stopnia.
Nadeko. Bezbarwa to granic możliwości. Jak dla mnie najlepsza satyra na te wszystkie niichanowe‑loli z wielu tytułów anime/mangi. Bo pokazuje najlepiej jak niewiele ma taka postać do zaoferowania normalnemu widzowi. Znowu fanserwis drugiego stopnia. Przy niej Araragi może wejść w rolę Nii‑chana.
Ach, no tak. Poza tym przy Hitagi jest on maso, przy Hanekawie jest przęcietnym, nieco tępym licealistą, a z Kanbaru robi się wspaniałomyślny do kwadratu.
Z tego wszystkiego, uważam za najznośniejsze postacie Oshino i Meme, a to tylko dlatego, że nie znam ich udziwnionych losów.
Nie chodzi mi nawet, że takie podejście do kreowania postaci i historii jest złe. Z pewnością są tacy, którym te karkołomne konstrukcje przypadna do gustu. Niestety ja wolę postacie bardziej z życia wzięte, zwłaszcza w tytule który gatunkowo podchodzi pod romans szkolny. Chce widzieć tę miłość. A pomiędzy Araragim i Hitagi jej nie widzę. Postaci z Bakemonogatari mogę cenić za zamysł z jakim powstały, czyli to wybadanie granic ich sztampowatości do tego stopnia, że mogą wydać się oryginalne.
Po tym całym wywodzie to generalnie dochodzę do wniosku, że książki bardziej by mi przypadły do gustu. Bo dialogi były dla mnie największą zaletą Bakemonogatari.
Zdecydowanie Polecam
Osobiście nie mogę się doczekać ekranizacji Kizumonogatari, która bardzo dobrze pokazuje postać głównego bohatera, oraz jego relacje z Hanekawą.
ps. oglądać tylko wydaniu 1080p.
Ciężko mi napisać coś bardzo pozytywnego o recenzencie, bo czepia się wykorzystania w dobry sposób stereotypowych postaci.
Recenzja raczej nie sprostała moim oczekiwaniom, choć może były za wysokie. Jest ona na tyle nierówna i nietypowa, że warto samemu ją przeczytać i się nieco zastanowić.
dobre
Bardzo dobre
Daję 8/10 – Tsundere‑chan wymiata a najlepszy odcinek to moim zdaniem 12 – motyw kliknij: ukryte randki
obejrzane
Koniec
Za stary na seinen
Nawiasem mówiąc Senjougahara to nie żadna tsundere, ale patentowany świr. To różnica. :P
Dziwne
Ogólna ocena- 8/10, ale mimo wszystko bardzo polecam, bo może nie jest to najlepsze anime 2009 roku, jednak z pewnością plasuje się w czołówce^^
Rozczarowanie
Nie do końca logiczne argumenty w recenzji
Zarzucała chociażby coś pozostałym postaciom, że za mało o nich było.
Ale niby po co więcej skoro jedynie pojedyncze wątki z nimi utworzyli. Mimo to ładnie wszystko wyjaśnili.
No i ten drugi nieprzemyślany krytyczny argument czyli to, że postacie nie były naturalne bo zbyt dojrzale mówiły.
A kto powiedział, że anime z postaciami o takim sposobie myślenia jak zwykli nastolatkowie będzie lepsze ?
Chyba tylko recenzentka tak sądzi. Może jeszcze by napisała, że 8 latka musi mieć rozum 8 latki, a przecież to popularne w anime że jest wygląd dzieci i ponad przeciętna inteligencja.
Właśnie przyjemnie się oglądało to anime dzięki tym wieloznacznym i ciekawym rozmowom. To jest właśnie pewna cecha wyróżniająca to anime.
To anime nie ma wad (oprócz braku zakończenia), ale widocznie moshi moshi lubi na siłę je wymyślać co da się zauważyć w wielu innych jej recenzjach.
Chociażby to wszystko co napisała o fanserwisie czyli, że psuły jej anime te świetne teksty erotyczne Mayoi Hachikuji i fajny fanserwis z Nadeko Sengoku.
To były zalety, a nie wady.
:)
Koszmarnie nierówne anime.
Chyba najbardziej wychwalany element, czyli grafika robiła wrażenie tylko przez pierwszy odcinek, gdyż potem spod kolejnych eksperymentów graficznych zaczął wyłazić niski budżet. Osobiście o wiele większe wrażenie zrobiła na mnie kreska w „Soul Eater”, który w przeciwieństwie do Bakemonogatari, posiadał wyśmienitą animację ruchu.
Równie mieszane odczucia mam odnośnie postaci – Senjougahara była jedną z najciekawszych postaci kobiecych z jakimi się ostatnio spotkałem, a Araragi okazał się dobrym uzupełnieniem duetu, ale już postacie drugoplanowe, z wyjątkowo nijaką Sengoku na czele budziła we mnie mieszane uczucia.
Fabularnie też jest średnio, gdyż reżyser powtarza w kółko taki sam schemat – Araragi spotyka kolejną dziewczynę z nietypowym problemem, po czym postanawia jej pomóc. Pewnie dałoby się z tego motywu zrobić dobrą fabułę (patrz – Kanon 2006), ale nikt się w tym kierunku nie wysilił. Pomimo tego wszystkiego seria wybija się ponad przeciętność dzięki genialnym dialogom, w szczególności tym pomiędzy Araragim i Senjougaharą, i właśnie one są głównym powodem by obejrzeć to anime. W sumie anime nie jest złe, ale do pierwszej ligi wiele mu brakuje.
ale...
Co nie znaczy, że wszelkie oceny całościowe mają już rację bytu, bo kto wie jakie nam zafundują zakończenie. Wstępnie mówi się o końcówce marca, a część ludzi zachowuje się, jakby rozwiązanie fabuły już nastąpiło.
Druga sprawa to grafika.. Jasne, w pierwszym epku wszystko jest cacy i widz odnosi wrażenie, że przerywające plansze, zabawy animacją etc są na miejscu. I oczywiście, im dalej w las tym więcej i więcej i więcej. Wspomniany w recenzji ep z Nandeko staje się tego kulminacją. Nie ma co się czarować – to jest naprawdę zrobione na odwal się, z tego samego powodu: gdy robili serię, zwyczajnie nie było ich na to stać.
Dlatego też wszelkie oceny propos animacji również należy wstrzymać do wyjścia wszystkich BD/DVD. Prawda jest taka, że jak napchali kabzy to zafundują nam remastered versions – choćby po to, żeby sprzedaż jeszcze bardziej podskoczyła, no bo przecież dostajemy ukochane bakemonogatari w pełnej wersji.
tl;dr
Shaft to cwane mendy, ale stworzyli arcydzieło postaciowo/dialogowe i z ostatecznymi ocenami zaczekajmy aż zobaczymy już wszystko ;)
Trochę niesprawiedliwie
Kwestia, w której się nie zgadzam z recenzentką, to erotyka. Nie ma co ukrywać, że w produkcji są typowe dla gatunku elementy, ale mimo wszystko, podkreślanie na każdym kroku, że to jest harem, jest bardzo niesprawiedliwe.
Osobiście widząc sformułowanie ecchi/harem automatycznie nastawiam się negatywnie do produkcji. Dzieje się tak, bo zazwyczaj nie ma w nich nic ciekawego w sensie fabuły i bohaterów, a jak ktoś szuka majtek, staników i kobiecych względów, to zapraszam na Osobiście widząc sformułowanie ecchi/harem automatycznie nastawiam się negatywnie do produkcji. Dzieje się tak, bo zazwyczaj nie ma w nich nic ciekawego w sensie fabuły i bohaterów, a jak ktoś szuka majtek, staników i kobiecych względów, to zapraszam na Osobiście widząc sformułowanie ecchi/harem automatycznie nastawiam się negatywnie do produkcji. Dzieje się tak, bo zazwyczaj nie ma w nich nic ciekawego w sensie fabuły i bohaterów, a jak ktoś szuka majtek, staników i kobiecych względów, to zapraszam na Osobiście widząc sformułowanie ecchi/harem automatycznie nastawiam się negatywnie do produkcji. Dzieje się tak, bo zazwyczaj nie ma w nich nic ciekawego w sensie fabuły i bohaterów, a jak ktoś szuka majtek, staników i kobiecych względów, to zapraszam na podwórko, do szkoły, lub w ostateczności na redtube.
W tym wypadku jednak, erotyka była nienachalna (oczywiście biorąc pod uwagę uwarunkowania gatunkowe). Potraktowano ją też ze swoistym przymrużeniem oka. Geniusz to nie był, ale mimo wszystko wypadło znośnie.
wtf ಠ_ಠ MASTERPIECE! BEST ANIME EVAR! SENJOUGAHARA IS MAI WAIFU!
Dialogi pełne pretensjonalnego bełkotu (tak mam 12 lat i nie potrafię docenić tych waszych skomplikowanych i dojrzałych treści jakie tu zawarto).
Mimo wszystko przyjemnie się ogląda tą prezentację Power Painta (trudno inaczej to nazwać bo animacja jest tu raz na trzy odcinki). Zapewne jest to spowodowane klimatem jaki się zwykle wylewa z produkcji studia Shaft, który lubię.
Muzyki poza endingiem i tym openingiem z Nadeko, które mi się podobały nie pamiętam zbytnio.
Według mnie to taka haremówka XXI wieku, nie jest durna jak poprzedniczki, ale robienie z tego arcydzieła to po prostu faux pas. Ilość jaka się tego sprzedaje w Japonii jest jednak zatrważająca. Ponad 70,000 kopi pierwszego DVD/BD daje do zrozumienia wytwórcom, że nie warto dziś inwestować w wybitniejsze tytuły (taki Dennou Coil miał sprzedaż na poziomie 500 sztuk…).
Dalej mi się już nie chce rozpisywać bo i tak ten komentarz zginie w fali średnio zasłużonych zachwytów nad tą serią.
Ogólnie warto obejrzeć i polecam, ale już bardziej podobał mi się kameralny klimat w innej haremówce Shaft „Natsu no Arashi”.
Tsundere?
Radzę nie kierować się recenzją i nie uprzedzać do serii.
Większość wad (szczególnie te dotyczące erotyki) zaczyna się nie w samym anime, lecz głowie recenzentki. Gdy ktoś bardzo chce, zawsze do czegoś się doczepi.
Co do samego anime… Grafika! Dialogi! Pierwsze i drugie zrealizowane po mistrzowsku. Jak już wiele przede mną pisało, Senjougahara, która na litość Boską NIE jest tsundere, jest postacią genialną i niepowtarzalną! Gorąco polecam wszystkim fanom ciekawych i wciągających produkcji, w których to dialogi i gra obrazem są ważniejsze od akcji, gonitw i pościgów.
Dla mnie bomba!
Po pierwsze, gdzie tu haremówka? To jest szukanie dziury w całym. Owszem chłopak ma swoje fantazje i jak chyba każdy z nas czasami rozbiera kobietę wzrokiem. Ale to jeszcze nie znaczy, że to haremówka. SHAFT chyba znany jest w końcu z tego, że nie podaje niczego na tacy, prawda? I nawet jeśli ich zamierzeniem było ukryć tu elementy ecchi/harem to czepianie się tego to nic tylko narzekanie „bo tak”, „bo czegoś przyczepić się musiałam”. Dalej, seria nie ma drugiego dna i tu się zgadzam, bo seria jasno i wyraźnie mówi o problemach natury psychicznej przedstawionej w postaci demonów własnego bytu. W końcu każdy z nas ma w sobie jakiegoś demona, tu zostało to dobitnie pokazane. Czytając tą recenzję co chwila trafiam na słowo „haremówka”... odnoszę wrażenie, że autorka recenzji po prostu nie miała się czego innego przyczepić, bo trudno tu przyczepić się czegokolwiek, poza statycznymi obrazami, których było tu mnóstwo a zmieniały się w ułamkach sekund (IMO). Dalej, znów czepianie się erotyki/seksu… pani recenzentka na co dzień jest zakonnicą? Uwierz mi, nie znasz jeszcze wszystkich typów ludzi by negować taki a nie inny sposób wypowiadania się nt. seksu. Osobiście znam ludzi (jestem jednym z nich), którzy potrafią tak podejść do tego tematu. Wychodzi na to, że jestem nierealny O_o
Hitagi rzeczywiście nie jest typową bohaterką japońskich produkcji i właśnie dlatego jest ona taka szczególna, absolutnie mistrzowska rola. Nic dodać, nic ująć. Jeśli chodzi o resztę to nie ma co ich porównywać z główna bohaterką, bo ona jest poza ich zasięgiem. I nie, nie zgadzam się z tym, że Hitagi jest nierealistyczna. Znowu odzywa się tu brak odpowiedniego doświadczenia… może ja żyję w innym świecie ale znam takie kobiety/dziewczyny jak Senjougaha. Są naprawdę ciekawymi znajomymi. Dalej, znowu słowo „haremówka”... nie będę tego komentował, powiedziałem już swoje. Akurat hiper‑aktywność jest tu elementem komediowym a nawet pobudzającym, bo jak zauważyła recenzentka (słusznie z resztą) czasami powiewa w tym anime nudą. Ale nie jest to powód by anime nazwać nudnym. W żądnym razie. Dalej… „kumpela” może trochę podchodzi pod typową bohaterkę wielu innych anime ale ma w sobie coś co ją wyróżnia. Nie wiem co ale odbierałem ją jakoś inaczej. Przewodnicząca klasy ma u mnie plusa za ciętą ripostę, na wszystko zna odpowiedź i potrafi rzucić inteligentnym dowcipem. Jej późniejsze problemy to jak się okazuje wynik uczucia jakim darzy Araragi'ego i jak trudno jej z tym żyć. Czy może to być powód do stresu? Jak najbardziej. Dalej… Zgadzam się, że pewne sceny są tu zbędne, zwłaszcza sceny rozbierane… w pewnym momencie myślałem, że to zgubi tą serię ale na szczęście nie było tak źle jak opisuje to recenzentka. Kawałek nagiego ciała to nie jest jeszcze „haremówka” ;] Nasuwa się pytanie, jak obecnie ubierają się dziewczęta w podstawówce/gimnazjum u nas w Polsce? Co robią, jak się zachowują? Oczywiście wszystko by faceta podniecić, sprawić by się nimi zainteresował i co? I się interesuje, bo taki już facet jest. Nie znaczy to od razu, że nieletnie dzieci zaraz pójdą na małe co nie co. Zupełnie nie wiem, jaki jest sens czepiania się golizny… w Bakemonogatari została ona zgrabnie wplątana w fabułę i należą się za tą akcję duże brawa. Czytam dalej i co widzę? Czepianie się głównego bohatera, który jest wierny Hitagi a to, że zachowuje się jak każdy facet jest tu ogromnym problemem w/g autorki tej recenzji.
Lecimy dalej, SHAFT ma na koncie zaledwie kilka dobrych produkcji a większość z nich jest dla mnie nie do obejrzenia, ich eksperymenty są po prostu nie dla moich oczu. Ale nie w tym przypadku. To anime tak pod względem graficznym jak i dźwiękowym jest po prostu arcydziełem. Tyle na ten temat. Brawo SHAFT! Aha, jeszcze coś… nie wiem, czy ja ślepy jestem ale ja nie widziałem błędów wytykanych przez recenzentkę, chyba zrobię sobie powtórkę i zacznę się szczególnie przyglądać szacie graficznej, bo jakoś nie wierzę w to co moshi_moshi tu ponawypisywała.
Już prawie koniec… Bakemonogatari a jakże spełniło moje oczekiwania, o czym świadczy najwyższa możliwa ocena na tej i wielu innych stronach. Harem, harem, harem… proponuję obejrzeć prawdziwą haremówkę, np. Kanokon albo Ladies vs. Butlers a dopiero wtedy takie anime jak tu recenzowane porównywać do haremówek. Jeśli chodzi o przerwany seans to nie był to może najlepszy chwyt ale jednorazowo trafiony (drugi raz jest to już irytujące a mowa o „Dance in the Vampire Bund”). Ale ale… czy nie chodziło w tym wszystkim o pieniądze? Chciałbym zauważyć, że ta seria jest obecnie najlepiej sprzedającym się jeszcze gorącym towarem na sklepach, pobiła wszelkie rekordy sprzedaży. Nie dziwię się, warto mieć to w swojej kolekcji, bo długo możemy nie mieć podobnego anime.
tl;dr
Nie zgadzam się z recenzentką w kilku sprawach ale do większości mogę przytaknąć.
Ode mnie 10/10.
Zadziwiające jest pod jakim kątem niektórzy patrzą na Bakemonogatari. Wiem że całość wymaga pewnej dozy inteligencji do zrozumienia. Ten tytuł to właściwie zbiór dialogów ale za to jak napisanych. Mimo że niektóre wydają się trywialnymi rozmowami to są diabelnie inteligentnie napisane i mają drugie dno. A choćby rozmowy z końca 12 odcinka w połączeniu z ED są po prostu poezją. tak wiec nie liczy się tu tajemnica bo jej po najnormalniej w świecie nie ma. To że jest tu dużo bohaterek wcale nie oznacza że to od razu harem? Czy widzieliście tu co chwila dwuznaczne upadki, bieganie w bieliźnie i inne tego typu rzecz? Rozumiem że jest kilka sekwencji które wyglądają jakby miała być to haremówka ale jeśli się tylko na nie zwraca uwagę to znaczy że można powiedzieć „nie ogląda tego tak jak trzeba” Jeśli ktoś do tej serii tak podchodzi to nie dziwie się że narzeka bo wtedy oglądanie mija się kompletnie z celem. Tak samo jeśli ktoś chce akcji. Czy zabierając się za Kino no Tabi narzekacie na brak epickich bitew i taniego romansu jako że główną postacią jest kobieta? Bakemonogatari dla mnie jest jednym z takich tytułów niemal filozoficznych.
Nie było złe.