Tanuki-Anime

Tanuki.pl

Wyszukiwarka recenzji

Forum Kotatsu

Komentarze

Enevi

  • Avatar
    A
    Enevi 6.03.2009 09:35
    "Dzieuo" wyjątkowe
    Komentarz do recenzji "Prayers"
    Oj, tak. Trzeba mieć niebywały talent, żeby stworzyć coś tak głupiego. Cały ten jazgot wykończył po kolei logikę i spójność, depcząc potem ich zwłoki i zostawiając je na pożarcie tym ślicznym potworkom, które co jakiś czas szwendają się po ekranie. Dramaty i Tragiczne Przeszłości ścielą się równie gęsto, co trupy kolejnych „muzyków”. Wszystko było tak grubymi nićmi szyte, że rozleciało się po drodze i „twórcy” zostawili tę chałę w próżni. Jedynie grafika jest w porządku, ale… to wszystko. O „muzyce” Moshi napisała wystarczająco dobitnie. Pozostaje tylko pytanie: po kiego licha coś takiego stwarzać?
  • Avatar
    Enevi 11.01.2009 14:16
    Re: Komentarz
    Komentarz do recenzji "Vampire Knight Guilty"
    To może uściślę. Gwoli ścisłości, za zakończenie uważam ostatnią scenę, a nie punkt kulminacyjny, który w anime pokazany został w sposób beznadziejny. Chodziło mi raczej o samo zamknięcie serii, które (biorąc pod uwagę ostatni z wydanych rozdziałów) nie jest urwane i w jakiś sposób podsumowuje całość. To wszystko.
  • Avatar
    A
    Enevi 23.11.2008 13:52
    smaczny deser
    Komentarz do recenzji "Baccano! OVA"
    Deser dobry, słodki, ale w porównaniu do serii CZEGOŚ zabrakło… Chociaż z drugiej strony zdecydowanie miło zobaczyć bohaterów, których rola się skończyła. Dobrze, że rozwiązano te kilka wątków. Jednakże parę pytań nadal pozostało bez odpowiedzi, ale z drugiej strony może to i lepiej :). Cóż było miło, ale się skończyło.

    NIECH ŻYJE DOMINO!  kliknij: ukryte 
  • Avatar
    A
    Enevi 23.11.2008 13:44
    ilość optymizmu rośnie wprost proporcjonalnie do liczby trupów
    Komentarz do recenzji "Baccano!"
    Tak… Dziwna to rzecz, gdy rzeczony TRUP ściele się gęsto, kończyny (głównie ich części) znikają pod pociągiem, krew leje się strumieniami, a widz ma coraz większego banana na twarzy. Zaiste… Dziwne…
    Akcja nie zwalnia ani na chwilę, przemieszane i poszatkowane wątki są ciekawe, a przez tego rodzaju szalony mikser prezentują się jeszcze bardziej interesująco. Przedstawiona tak rzeczywistość prezentuje się co najmniej unikatowo. Ilość wyjątkowo naturalistycznej przemocy dodaje smaczku, ostrości. Wszyscy bohaterowie są albo skrzywieni albo zakręceni do tego stopnia, że ciężko ich nie polubić, chociaż część z nich to psychopaci, którzy w normalnych warunkach trafiliby w przepięknym białym kaftaniku do pokoju bez klamek. Ulubiony bohater? Vino (ach te imiona…) Graficznie i muzycznie seria równie wyśmienita.

    Zaiste, danie ostre, wybuchowe z niespodzianką, ale za to jakie smaczne ;)
  • Avatar
    A
    Enevi 11.10.2008 10:17
    odzyskać flagę
    Komentarz do recenzji "Flag"
    Biorąc się za FLAG, tak naprawdę nie wiedziałam, czego się spodziewać. Początkowe zdjęcia i wyjaśnienia narratora wprowadziły mnie w klimat współczesnego konfliktu zbrojnego, gdzieś na Wschodzie. Tematyka nie tylko wyjątkowo na czasie, ale również bardzo dobrze przedstawiona. Po raz pierwszy spotkałam się w anime z formą dokumentu, ale jak genialnie przedstawionego. Również byłam pod wrażeniem imitacji kamery i aparatu. Z pewnością zastosowanie tego wymagało to wiele pracy. Sposób przedstawienia fabuły: urywki operacji wojskowych, zwykłych rozmów, widoków krajobrazów górskich rodem z Tybetu bądź Afganistanu, tworzą w połączeniu z muzyką idealny nastrój. Również w tych urywkach poznajemy bohaterów­‑ludzi. Tak, oni wszyscy są naprawdę niezwykle ludzcy, a początkowy dystans żołnierzy w stosunku do Shirasu aż kole w oczy, ale jednocześnie jest wyjątkowo realistyczny. Fanką stricte militariów nie jestem, jednak zaprezentowany arsenał robi wrażenie. Przede wszystkim zastosowanie mecha (tak wiemy, że Japończycy wszędzie usiłują je wcisnąć). Tym razem twórcy byli w stanie umiejscowić go idealnie jako broń, a żeby było zabawniej jednego z nich pilotuje rodowity Japończyk ;). Sama autorka reportażu jawi się w obiektywie również bardzo sympatycznie: młoda i pełna energii dziewczyna, która w samym środku wojennej zawieruchy (czasem odległej, czasem bliskiej) zdobywa doświadczenie i poznaje nowych ludzi. Technicznie seria jest cudowna. Muzyka może i monotematyczna, ale idealnie oddaje klimat Wschodu. Grafika natomiast (nie skupiam się tutaj na komputerach, bo one najmniej mnie obchodzą w tym przypadku) jest wręcz olśniewająca. Przede wszystkim, zapierające dech w piersiach, górskie krajobrazy – naprawdę wyjątkowe.

    Twórcy zdecydowanie odwalili kawał dobrej roboty. Przyłożyli się do swojej pracy, prze co wyszła im starannie oszlifowana perełka, której ze świecą szukać wśród anime. Ocenę końcową podnosi w moim odczuciu zakończenie. Tak, lubię dramatyzm, choć jedni mogą uważać takie rozwiązanie za wepchnięte na siłę, ale z drugiej strony, kto  kliknij: ukryte  A oglądając wiadomości z relacji wojennych, można było się takiego rozwiązania spodziewać. Przecież nie rzadko słyszy się o takich przypadkach, prawda?
  • Avatar
    A
    Enevi 6.09.2008 22:22
    pobawmy się w szubienicę z... fabułą
    Komentarz do recenzji "Toshokan Sensou"
    Rzeczywiście trudno przejść obojętnie wobec realiów przedstawionych w Toshokan Sensou, jeszcze trudniej je zaakceptować i wierzyć twórcom na słowo, iż wszystko trzyma się przysłowiowej kupy. Ale można przymknąć na to oko i delektować się nietypowym kinem obyczajowym w wykonaniu uzbrojonych bibliotekarzy. Nie można, wręcz trzeba, bo dzięki odstrzeleniu otoczki na samym początku zostaje niezwykle sympatyczna i ciekawa seryjka o ... ludziach. Wszyscy główni bohaterowie są na swój sposób sympatyczni, każdy z nich inaczej, ale nie jestem w stanie wskazać postaci, której bym nie polubiła. Oczywiście na pierwszy plan wysuwa się para głównych bohaterów i naprawdę nic nie było w stanie ich pobić. Dawno nie widziałam tak interesujących i dobrze poprowadzonych relacji międzyludzkich. Utrzymane w bardzo pogodnym nastroju dostarczają świeżości do środowiska romansu. Naprawdę dawno nic nie poprawiło mi tak humoru jak Toshokan Sensou. I do diabła z settingiem!
  • Avatar
    A
    Enevi 18.06.2008 23:16
    magia motyli
    Komentarz do recenzji "Red Garden"
    Drugim tytułem, do którego przymierzałam się równie długo jak do Red Garden, było Touka Gettan, jednak przy tym drugim odpadłam po 4 odcinkach, a Ogród połknęłam w całości dzisiaj. Pierwsze spotkanie z tym wytworem GONZO miało miejsce bodajże w zeszłym roku i z miejsca zaszufladkowałam to anime po pierwszym odcinku. Pierwsze skojarzenia: oczywiście Gantz i automatyczne odrzucenie, bo tamta seria na mojej czarnej liście. Ale do rzeczy.
    Zachęcona recenzją i nowszym Kure­‑nai postanowiłam w końcu obejrzeć RG.
    Pierwszą rzeczą jaką rzuca się w oczy jest naprawdę ładna i dopracowana grafika, zwłaszcza projekty postaci. Są bardzo charakterystyczne i szczegółowe, co naprawdę bardzo cenię w anime. Muzyka wtapia się w tło, jednak udało mi się wyłowić naprawdę ładne instrumentalne utwory. Piosenki jakoś szczególnie mnie nie zachwyciły, ale mogą być.
    Postacie przekonały mnie do siebie naprawdę szybko. Niektóre z nich ciężko polubić, ale zachowują się racjonalnie (biorąc pod uwagę okoliczności). Sympatię na pewno wzbudziła we mnie Kate i mimo wszystko Herve. Twórcy jak to twórcy są złośliwi i oczywiście  kliknij: ukryte  Angst angstem, ale trochę umiaru proszę…
    Fabuła…Sprawa dyskusyjna. O ile rzeczywiście wątki poboczne trzymają poziom jeśli nie bardzo dobry to przynajmniej porządny to oś historii jaką jest  kliknij: ukryte  pozostawia pewien niesmak i sporo niedopowiedzeń, ale sam pomysł był całkiem całkiem.

    W tym tytule jest coś, co zdecydowanie przyciąga i przez jakiś czas nie pozwala się oderwać. Może nie będzie to jedno z moich ulubionych anime, ale na pewno takie, które zapamiętam. Chyba trzeba będzie od teraz uważać na motyle, bo mogą zwiastować coś niedobrego… :)
  • Avatar
    Enevi 11.06.2008 17:07
    Re: Sin in the rain
    Komentarz do recenzji "Sin in the Rain"
    Psychoza napisał(a):
    Zgadzam się z autorem recenzji


    Autorką.
    Miło, że się podobało ;)
  • Avatar
    A
    Enevi 8.06.2008 13:38
    evi naprawdę lubi mechy...
    Komentarz do recenzji "Super Robot Taisen: Original Generation - Divine Wars"
    Evi zobaczyła w zapowiedziach recenzję i postanowiła zobaczyć cóż to za anime, o którym jeszcze nie słyszała. Wrażenie były co najwyżej średnie. Niestety. Nie zapowiadało się rewelacyjnie, ale porządnie też nie było. I mało odkrywcze też się okazało.
    Ryusei­‑kun to taki, aż nazbyt, typowy bohater shounenów, który ma niebezpieczne ciągoty do dużych zabawek. Niebezpieczne, bo już w pierwszym odcinku,  kliknij: ukryte  Mówiąc o realistycznym charakterze bohaterów mam na myśli spójność, bo jakoś nie potrafię sobie wyobrazić takich ludzi biegających po świecie (chociaż wszystko możliwe, ale jednak). Są oni zwyczajnie niekompletni i raczej ograniczeni w swoich rolach. A  kliknij: ukryte  No, ale to chyba specyfika tego gatunku : ). Graficznie powiedzmy, że jest ok, tylko główny bohater wyglądał jakby przyjmował sterydy… Co do muzyczki… Ujdzie, ale opening był strasznie kiczowaty z tym swoim „Super Robot Wars!”...
    Ostatecznie zgadzam się ze zdaniem, że jest to zwyczajne anime o mechach, dlatego wyższej oceny dać nie mogłam…
  • Avatar
    A
    Enevi 27.05.2008 21:28
    dawno temu w odległej galaktyce...
    Komentarz do recenzji "Angel's Feather"
    ...gdy Enevi polowała na każdą pozycję ze znaczkiem „yaoi” zwykle kończyło się tal jak w przypadku Angle's Feather. A mianowicie; rozwijamy wątki i jak wspomniała Moshi spędzamy z hal na zimę stado bezmózgich bishów, którzy zachowują się właśnie jak owce, którym zabrakło zarówno pasterza jak i psa… Dorwałam się do tego od razu jak tylko się pojawiło, więc nie pamiętam wszystkie dokładnie, jednak coś utkwiło mi w pamięci. Coś się zaczęło i przeniosło się gdzie indziej, gdzieś poza granice ludzkiego rozumowania (niczym świat snów w epoce romantyzmu, niedostępny dla zwykłych ludzi) i zniknęło z horyzontu. „Marność nad marnościami, wszystko marność!” czyli Kohelet miał rację. Marnie wyszło, a szkoda.
  • Avatar
    A
    Enevi 18.05.2008 12:02
    kolorowe rybki w kosmicznym akwarium
    Komentarz do recenzji "Kidou Senshi Gundam 00"
    Przyznam, że po udanej serii SEED i jej kontynuacji chciałam obejrzeć coś pokrewnego. Dobry patos nie jest zły, jednak w dawkowaniu należy zachować umiar. Tutaj niestety tego nie uczyniono i postacie jak katarynki potrafią gadać w kółko o tym samym, a i tak robić swoje. Bohaterowie może i sympatyczni, ale jak przychodzi co do czego to stają się nakręcanymi laleczkami. Cały czas tylko nie mieści mi się w głowie jak można kogoś nazwać Allelujah? No dajcie spokój… Do zestawu jeszcze  kliknij: ukryte  i skutecznie zepsuli takim przedramatyzowaniem ciekawą postać. Zachowanie większości z bohaterów jest zresztą w wielu momentach zbyt sztuczne (tak, ja również mam nadzieję, że to autoparodia). „Jestem Gundam czy nie, oto jest pytanie…” chyba przejdzie u mnie do historii. A już największy pasożyt to ta mała wredota  kliknij: ukryte 
    Fabuła? Hmm skądś to znam, ale nie ma się co czepiać. Zgrabnie wszystko wymyślili. Nie wymagałam niczego więcej :)
    Grafika… No tu można by się zachwycać przez bardzo długi czas. Zwłaszcza jeśli chodzi o efekty specjalne, bardzo dobrze wkomponowane w tło. W pamięci utkwiło mi jeszcze Friends – bardzo miło się tego słucha.

    Tak dobra komedyjka wyszła, naprawdę.
  • Avatar
    A
    Enevi 20.02.2006 18:59
    Hmm..
    Komentarz do recenzji "Tenshi no Tamago"
    Ja miałam 14 lat, kiedy to obejrzałam. Było to jedno z moich pierwszych anime i wywarło na mnie ogromne wrażenie. Ostatnio oglądałam Laina i też pozostawiło po sobie ślad w mojej psychice. Jednak o Angel's Egg zdecydowanie trudniej będzie mi zapomnieć…(Wcale tego nie chce, aczkolwiek w życiu zdarzają się różne wypadki =-=)