x
Tanuki.pl korzysta z plików cookie w celach prowadzenia
reklamy, statystyk i dla dostosowania wortalu do
indywidualnych potrzeb użytkowników, mogą też z nich korzystać współpracujący z nami reklamodawcy.
Korzystając ze strony wyrażasz zgodę na używanie cookie zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki.
Szczegóły dotyczące stosowania przez wortal Tanuki.pl
plików cookie znajdziesz w
polityce prywatności.
ヾ(^∇^) i.e. wall-o-text inc!
Dlugo trzeba bylo czekac, aby na Tanuki pojawila sie ta seria, ktora na stale zadomowila sie w scislej czolowce gatunku. Mowie tutaj glownie o mandze, jako ze OAValek wyszlo, jak widac, dwie. I narazie z powodow finansowych niestety nie zapowiada sie na wiecej, jednak Takanaga‑sensei obiecala dac nam znac na tweeterze jesli cos sie odnosnie tego zmieni. Zobaczymy ( >o<)~ノ☆┯┯
Wracajac do OAValek. Sa dwie, trwaja po trzydziesci minut i objetosciowo stanowia dokladne (niemalze toczka w toczke) odbicie pierwszego tomu mangi. Zaczyna sie to wszystko scena, ktora miala miejsce we wczesniejszej mandze Takanagi‑sensei pt Challengers (opowiadajacej o zwiazku brata Souichi'ego – Tomoe oraz jego landlorda Kurokawy). To wlasnie wtedy Morinaga Tetsuhiro po raz pierwszy wyznal milosc swojemu senpai'owi Souichi'emu Tatsumi. I zostal niejako olany (co bylo wbrew pozorom raczej pozytywna reakcja, biorac pod uwage iz jego senpai jest diablo zagorzalym homofobem ( ̄Д)=3 ). Dalej slyszymy monolog, to wypowoada sie Morinaga, opisujac kiedy, jak i dlaczego zakochal sie w Souichi'm (nic tam niezrozumialego, zmurszaly pien by sie w tym kawale bisza zakochal (*≧▽≦)). Nastepnie jednak widz zostaje potraktowany niejako kublem zimnej wody w postaci dobitnego pokazu „CHarakterku” (przez C‑H), jakim ten jego wspanialy obiekt uczuc (nie)stety zostal obdarzony. No coz, nikt obiecywal ze bedzie latwo (@・ω・@).
No i faktycznie latwo nie jest. No bo i jak tu cokolwiek zdzialac? Souichi, jako zagorzaly student i badacz, calkowicie pochlaniety jest swoja praca na uniwersytecie, a jakakolwiek wzmianka o gejach lub wogole homoseksualizmie wprawia go w natychmiastowy /berserk mode. Takze Morinaga, jako jego kouhai, zazwyczaj przebywa z nim przez wiekszosc czasu sluzac mu jako asystent. I to by bylo na tyle, poniewaz jak juz powiedzialam wczesniej, po owym 'wyznaniu' Senpai przez jakis czas unikal go, jednak z czasem wszystko wrocilo 'do normy', a Senpai na pozor o calym zdarzeniu zapomnial.
I moze moglaby to byc sytuacja beznadziejna, gdyby nie „pomoc z zewnatrz”. Pomocna dlon (razem z pewna niewinna buteleczka na tej dloni..) do Morinagi wyciagnal jego dobry kumpel, Hiroto‑kun, ktory jest barmanem w lokalnym gej‑klubie Adamsite. Postanowil on mianowicie dopomoc swojemu drogiemu Angel‑kun (tak Hiroto nazywa Morinage @^▽^@), coby ten nie zmienil sie przypadkiem w prawdziwego „aniolka” :p Dal mu on bowiem pewna buteleczke, ktorej to zawartosc stanie sie katalizatorem dalszych wydazen, umozliwiajac powstanie kolejnych 6 tomow (jak dotad) mangi oraz niezliczonych glow, ktore w wyniku nieznosnych ilosci eto.. cliffhangerow? (jak to powiedziec po naszmu? chyba nie „zawieszen” -_-') staly sie praktycznie zupelnie lyse.
Co do samych bohaterow. W OAValkach niestety nie mamy szansy w pelni (ani nawet w porzadnym stopniu) „wgryzc sie” w charaktery bohaterow. Oczywiscienie nie mam tu na mysli 15 wymiarow glebi ich psychiki, ktore trzeba odkrywac ogladajac serie znowu i znowu. Chodzi mi bardziej o samo zaznajomienie sie z nimi, zrozumienie, etc. Nie mowie tez ze sa to postaci plytkie czy cos, nie. Po prostu ten jeden pierwszy tom to zdecydowanie za malo, zeby moc ich ocenic, czy tez 'wyczuc'.
Mialam jednak powiedziec o panach, na ktorych historia sie skupia, wiec powiem. Morinaga Tetsuhiro: tak jak jego senpai jest studentem rolnictwa, jednak bodajze o dwa lata mlodszy. Jest to czlowiek wysoce porzadny, lubi sprzatac, swietnie gotuje, genialny asystent i generalnie mozna na nim polegac. Z charateru spokojny – dobra, nie bede pisac za duzo, bo nie chce spoilerowac a moze mi sie wymsknac jak sie rozpedze. Souichi Tatsumi – badacz oraz student na tym samym (M Uni) uniwerku, senpai Morinagi. Mieszka z nastoletnia siostra Kanako, natomiast Tomoe – jego mlodszy brat mieszka razem ze swoim mezem w USA, z czego Souichi nie jest… zbytnio zadowolony mowiac delikatnie. Inteligentny, introwertyk, 0% oglady towarzyskiej, diablo porywczy, narwany, jego cecha glowna jest to ze najpierw robi a dopiero pozniej mysli. Moze. Jesli musi. Nie zawsze.
Wszystko to skladaloby sie na taki mniej wiecej standardzik, gdyby nie fakt kliknij: ukryte ze Morinaga nie ma wielkich oczu, jest wyzszy od Senpai'a. Aha, no i nie jest uke. Jest seme( ̄▽ ̄) Souichi to uke. Taaak, hehehe ヘ( ̄ー ̄)ノ
Ahem. ( ^ ^ )\'''' Dobra, czas na grafike. Najpierw odfajkuje tla, ktore sa… zwyczajne. Ni to cudowne, ni to beznadziejne, po prostu sa, sa wporzadku, spelniaja swoja role w sposob zadowalajacy. No to projekty postaci! Tutaj zespolowi animatorow naleza sie wielkie brawa – udalo im sie wrecz cudownie uchwycic styl Takanaga‑sensei. Przenoszenie mangi na ekran, ozywianie jej nigdy nie jest rzecza latwa. Czesto kreska ladna w bezruchu, zanimowana wyglada conajmniej smiesznie. Nie tu. Nie dosc ze zespol trzymal sie mangi jak rzep psiego ogona (doslownie, scena w scene, nawet mimika twarzy pozostala – po prostu cudo! *_*), to jeszcze wyglada to praktycznie jakby sama autorka siedziala i to rysowala. A zobaczyc ukochane postaci kolorowe, ruszajace sie, mowiace – wspaniale! Tutaj ogladajac te OAValki mialam wrazenie jakbym po prostu kolejny raz czytala mange. Tylko ruchoma. No dobra, sama animacja postaci czasem szwankowala – ale nie mozna miec wszystkiego. I tak jest bardzo dobrze.
Kolejnym plusem jest zdecydowanie seiyuu. Aktorzy po prostu byli wyborni. Ich glosy sa praktycznie dokladnie takie, jak sobie je wyobrazalam pierwszy raz czytajac mange. Nie dosc na tym, wlozyli oni w je tyle wysilku oraz emocji, ze wyzej przeze mnie wspomniane niedociagniecia animacji, ktore moglyby zubozyc odbior, po prostu zanikaja pod ta bomba emocjonalna serwowana nam przez to wysmienite seiyuu. Nawet glos Hiroto jest swietny – pasuje do niego po prostu jak ulal, hehe. Zreszta – obejrzyjcie, a sami zobaczycie (ノ≧∀≦)ノ
Jedyne, czego sie uczepie, oraz czego solidarnie uczepia sie cala nasza fujoshowata brac, to muzyka. Wzdych. Naprawde, skoro juz sie szarpneli na OAValki, to mogli przynajmniej zrobic jakas ludzka muzyke do tego… albo wstawic tlo bez zadnego glosu, a za to z jakas… ciekawa grafika (hue hue hue…(゜ー゜*)). Ale nie. Pamietacie organki casio, ktore wy (lub wasi znajomi) dostaliscie na komunie/gwiazdke/urodziny/cokolwiek jak byliscie mali? Pamietacie to zepolenie, ktore na nich produkowaliscie? Nie? No to jak posluchacie tej „muzyki” tutaj, to sobie przypomnicie.
Tak na koniec: jezeli nie czytaliscie mangi – mozecie spokojnie obejrzec, a jak sie spodoba wziasc sie za mange (od samego poczatku, lub od poczatku drugiego tomu, gdzie skonczyla sie akcja drugiej OAValki). Jezeli natomiast czytaliscie (moze nie raz :p) mange to obejrzyjcie tym bardziej! Naprawde, ogolnie produkcja bardzo udana, stanowi wspanialy dodatek do orginalu, a genialne seiyuu dodaje serii zupelnie nowy wymiar. Polecam goraco!
FYI – tak, to jest yaoi. Tak, bohaterowie uprawiaja seks.
Jesli masz z tym problem, radze rozgladnac sie gdzie indziej ヽ(o`皿′o)ノ
Tyle.
/fujoshi off
Re: Ble i Fu.
Wiesz, mi sie wydaje ze to jest to, ze to nie jest taki zwykly seks jak sie widzi w 'normalnych' seriach. To jest bardziej takie… hentaiowe wlasnie – dlatego moze sprawia takie obrzydliwe wrazenie, pomimo ze w zasadzie oni tam nic 'obrzydliwego' nie robia (z tego, co pamietam). Aha. I jeszcze namolnosc z jaka te sceny sa w widza wciskane.
takie se
Ano wlasnie. Rozumiem seks, rozumiem jego w anime ukazywanie. Ale no do cholery zeby ludziom do gardel na sile to wpychac, a z Sory robic.. no dobra, nie bede sie wyrazac. Zeby Sora kazda (slownie, kazda) znajoma dziewczyne, ktora mu sie pod reke nawinela „zaliczal” (to jest najbardziej odpowiednie okreslenie jakie mi przychodzi do glowy) i po odcinku czy dwoch „resetowal sie” i zaczynal z nastepna, to jest naprawde lekka przesada. Chyba ze mowa o hentai – a tutaj jakos tego taga nie widze.
Co do zwiazku Sory I Haruki. Jest to jedna z tych rzeczy, ktore mi sie w tym anime spodobaly. Podoba mi sie dynamika ich zwiazku. Szczegolnie samo zakonczenie, uwazam je za calkiem satysfakcjonujace (przynajmniej na tle calej serii i zakonczeniowych koszmarkow, ktorych sie juz wtedy spodziewalam). Aczkolwiek moze to moja pamiec plata mi tutaj figle. Ogladalam to anime juz chwile temu, mozliwe ze w pamieci zostaly mi jedynie te lepsze strony tego anime, poniewaz przypominam sobie bycie rozczarowana/zniesmaczona rozwojem 'fabuly' oraz interakcjami pomiedzy Sora a jego „kolerzankami”. Eh.
Co do samych postaci, najciekawsza zdecydowanie byla Akira (kaplanka). Pozniej nic, nic.. a pozniej chyba Haruki. Wspominalam juz ze wszedzie i we wszystkim strasznie ten seks bruzdzi? I te takie troszke od czapki niby‑zwiazki? Heh.
No to chyba tyle… seria mogla byc calkiem ciekawa (tak na 6‑7 znaczy sie) a jest takie niewiadomo co. Na 5. A moze i na 4 jezeli sie rozmysle.
kliknij: ukryte Aha. Co do zwiazku dwojki glownych bohaterow – dodam iz akurat tutaj sutyacja Haruki i Sory moze zostac „wyjasniona” z psychologicznego punktu widzenia fascynacja seksualna pomiedzy rodzenstwem, ktore zostalo rozdzielone we wczesnej mlodosci, a spowrotem polaczone dopiero w pozniejszych latach w lub juz po okresie dojrzewania. Ja tam jednak widze wiecej, uczucie miedzy nimi zinterpretowalam jako milosc. Co zreszta pasuje do zakonczenia serii.
mocna dycha...i "szacun" :p
Fabula - 9/10
Bardzo interesujaca, wciaga na tyle, iz czlowiek przestaje zauwazac i wogole doszukiwac sie niescislosci naukowych. (-recenzja-)
Balans – 10/10
Takie juz moje brzemie, iz przewrazliwona jestem na stosunek, jaki wobec siebie ma tepo akcji, rozwoj fabuly, dialogi postaci… ogolnie caly ten majdan. Sztuka w tym, zeby to wszystko trzymalo sie mniej wiecej w rownowadze. No i wlasnie przy ogladaniu noein mialam takie samo wrazenie, jak gdy widze akrobate cyrkowego balansujacego na przechylonym krzesle, krecacego patykami, na ktorych koncach wiruja talerze. I *nie* tracacego rownowagi ani na sekunde (ani nie tlukacego zastawy!). No cudo, no!
Postaci – 10/10
Wedlug mnie sportretowane w naprawde swietny sposob. Pole do popisu pod tym wzgledem daje tutaj szczegolnie fakt kliknij: ukryte istnienia rownoleglych wymiarow. Postaci 15 lat starsze? Prosze bardzo. 17 letnie? Nie ma sprawy. Inne wersje terazniejszosci, przeszlosci, przyszlosci…istna parada charakterow oraz raj dla tych, co kochaja sie w frazie „a co by bylo gdyby…?”.
Muzyka – 10/10
Opening ladny, ale zaden szal. Endingu nawet nie sluchalam do konca. Wiec czemu dycha? Ano temu, ze to co sie znajduje *pomiedzy* openingiem a endingiem.. powala. Sa takie utwory hm… jak na przyklad „Dance of Curse” Yoko Kanno (fyi – z Escaflowne), gdzie gdy tylko je slysze, po calych plecach zaczynaja mi latac takie wsciekle ciary XD I musze powiedziec, ze przy ogladaniu noein (szczegolnie przy scenach walk!) ciary nie zawiodly i lataly jak dzikie. Rada? Polecam wykopac wspolmieszkancow z domostwa na jakis czas, skabinowac jakies godne naglosnienie i sie uraczyc noein'owym seansikiem. Z glosnoscia podkrecana ostro w gore w odpowiednich momentach… chociaz ostroznie. Istnieje ryzyko. Zeby zobrazowac: ciary = wielkie, pedzace stado sploszonej rogacizny, wy = Mufasa :ppp
Grafika – 10/10
*projekty/animacja postaci – 11/10
No i co teraz? Wydziergalabym tutaj jakis hymn pochwalny dla Takahiro Kishidy, ale to juz zdaje sie zostalo zrobione za mnie w recenzji. Od czasow SE Lain (a bylo to juz troche temu) kocham tego faceta dziko i mimo uplywu lat – niezmiennie. Nie spotkalam sie chyba z drugim takim artysta (w zakresie anime to jest), ktorego styl jest tak… poteznie ekspresyjny, potrafiacy tak wspaniale przekazac zarowno stan psychiczny bohatera, jak i atmosfere wokol niego. Niektorych odrzuca jego „psychodelicznosc” – fakt, nie jest to kreska „ladna”, ani „latwa” w odbiorze. A fakt, ze nie jest „rowna”, tylko co chwila sie zmienia, dopasowuje do charakteru sceny/stanu postaci? To jest jej najwieksza zaleta i znak rozpoznawczy. To jest wlasnie ten czynnik, ktory wplywa bezposrednio na dzika ekspresyjnosc, jaka ten styl soba reprezentuje.
Podsumowujac – Noein jest wedlug mnie tym dla s‑f, czym taki Cowboy Bebop. Albo tez tym, czym Lain oraz GitS dla cyberpunk'a. Taka wyjatkowa perelka, do ktorej bede odczasu do czasu wracac… gdy bede miala ochote na wiecej ciarrr :D
PS – no dobra, powiedzmy, ze to bylo tak „na umiarkowanie szybko” ^ ^'''
calkiem niezle, 8/10
Ale z drugiej strony rzadko sie czlowiek natyka na taka hm.. „mila” serie ktora dotyka takiej, jakby nie bylo, ..problematycznej tematyki, wrecz tabu. Dla mnie jest to duzy plus, a delikatnie sugerowane w tej serii uczucia bynajmniej mnie w zaden sposob nie odrzucaja. Jak dla mnie dopuki uczucie miedzy dwojgiem ludzi jest prawdziwe nie ma za bardzo znaczenia kim oni sami sa – ksiadz i ministrant, nauczycielka i uczen, siostry, czy zwyczajna para – ludzie bogaci, biedni, madrzy, glupi… milosc jest w koncu slepa, nie? ;)
Ale wracajac do tematu – uwazam, iz jest to anime o akceptacji. Pomijajac juz teraz watek milosci miedzy rodzenstwem, jest tez sprawa samego hobby Kirino i tego, w jaki sposob najpierw Kyousuke a pozniej jej najlepsza przyjaciolka na nie reaguja. Takze pod tym wzgledem to anime przedstawia soba cakiem duza wartosc. Tolerancja jest wg mnie sprawa najwyzszej wagi. Dlatego tez uwazam, ze im wiecej powstaje anime, w ktorych wlasnie naswietlona zostaje ta cecha, ktore pokazuje ze mozna dojsc do porozumienia nawet jezeli sie czegos nie popiera/nie rozumie (tak jak w tym przypadku wygladala sytuacja z przyjaciolka Kirino), tym lepiej. W koncu chyba tylko wlasnie ciagle wystawianie na swiatlo dzienne coraz to nowych tematow „tabu” moze spowodowac ich ostateczne przelamanie.
Co poza tym… no tak, grafika. Calkiem niezla, bardzo przypadla mi do gustu kolorystyka. Uwazam, iz w pewien sposob bardzo przypomina ta w Kaichou wa Maid‑sama (co tez wg mnie bylo jednym z najwiekszych plusow tamtej serii^ ^). Muzyka.. hm. Nie odnotowalam zadnego szalu, czyli chyba taka raczej przecietna byla, nie? I nie jest to zla rzecz, raczej bym powiedziala, ze przyjemnie wtopila sie w calosc anime. A tak na marginesie – kazdy (albo prawie kazdy?) odcinek ma swoj wlasny ending? Niezle.
Tak wiec ogolnie anime raczej godne polecenia – i to nie tylko ze wzgledow edukacyjno/swiatopogladowych, ale rowniez jako czysta rozrywka. W koncu to *jest* komedia :D
7 *zieeeew*
No tak, bohaterowie. Sawako. Szczerze mowiac to mialam wzgledem niej wieksze nadzieje – dziewczyna podobna do Sadako z ringa i wogole.. myslalam, ze taka bardziej… z jajem bedzie. A tu guzik. Bez pentelki. Jedyne momenty w ktorych naprawde byla wporzadku, to kiedy byla przedstawiana w formie SD'czkowej – w miare zywa, zabawna i wogole. Poza tym flaki z olejem. Hm… *omija temat Shoty szeeerokim lukiem*... hyh.
Tak naprawde, naprawde jedyny powod dla ktorego dotrwalam do konca, i w rezultacie takze nie zaluje poswieconego tej serii czasu, to dwie drugoplanowe postaci. Mianowicie Chizu i Ryu. Byli po prostu swietni, oboje bardzo przypadli mi do gustu. Mysle, ze serii wyszloby zdecydowanie na dobre, gdyby to oni byli glownymi bohaterami, ich watek oraz postaci zostaly znacznie rozbudowane, natomiast Sadako'wo wygladajaca Sawako oraz Shota byli na drugim planie i poprostu sluzyli za tlo.
Tak wiec dzieki Chizu i Ryu moja ocena to 7. Bez nich bylo by moze 5, a moze nizej. Natomiast gdyby to wszystko bylo o nich wlasnie, to mysle ze bylaby mocna 8mka. Ale jest jak jest i wsio.
Jesli masz wystarczajaco duzo zaparcia i cierpliwosci zeby przegryzc sie przez 25 ep'ow tylko dla tych (w sumie kilku) wartosciowych, prosze bardzo. Tylko naprawde, bez odrobiny samozaparcia i duuuzej dozy cierpliwosci sie nie obejdzie.
2... *shrug*
To zdanie, ktore powinno znajdowac sie na poczatku recenzji, jak rowniez napisane wielkimi, czerwonymi (zeby nikt przypadkiem ich nie przeoczyl) literami na poczatku serii. Oraz kazdego kolejnego odcinka. I moze w czasie przerw reklamowych tez. Wzdych.
Nadzieja. To jedno przeklete uczucie bowiem moze spowodowac, iz niepotrzebnie zmarnujesz mase czasu sleczac i gnijac nad kompem przez 25 pozal sie boze odcinkow tego koszmarka. Nie wspominam tu juz o ciekawosci. Ona umiera zaraz po kilku pierwszych odcinkach, spalajac sie ze wstydu w przyslowiowym piekle.
I jeszcze szczere ostrzezenie – jezeli masz nieszczescie byc, podobnie jak ja, osoba wrazliwa na glupie chamstwo, ponizanie innych ludzi i inne takie przyjemnosci, to lepiej wogole tego potworka nie dotykaj. Ja zdzierzylam to tak ledwo‑ledwo, a i tak zgrzyt moich zebow raz po raz niosl sie echem ponad okolica..
TL;DR – szkoda czasu, szkoda zachodu, szkoda oczu, a juz napewno szkoda nerwow, ktore na ta produkcje stracisz. Tfu.
dycha, jak w pysk strzelil.
Nie jestem osoba, ktora lubi ogladac ponownie anime, ktore juz wczesniej widziala. I tez tego prawie nigdy nie robie. A juz szczegolnie nie w przypadku romansow. Dlatego tez uwazam, iz fakt, ze wlasnie zaczynam ogladac Toradora trzeci raz swiadczy tutaj o czyms sam w sobie.
Jest to anime zaprawde wyjatkowe. Niby nie majaca w sobie nic nadzwyczajnego fabula. Niby typowe, nie wyrozniajace sie niczym szczegolnym postaci. Niby. Ale co ja tu bede wywody prawic. Recenzja ujela to wystarczajaco dobrze. Tak – wspaniale sportretowane postaci oraz ich rozwoj. Tak – niby zwyczajna, a jednak zupelnie nie_zwyczajna fabula. Tak – wrecz niespotykany realizm oraz dbalosc o szczegoly. Wreszcie tak – anime pod kazdym wzgledem wybitne, wyjatkowe, po prostu niespotykana perelka ukryta pod plaszczykiem typowego szkolnego rom‑kom'a.
Krotko mowiac: ogladac, ogladac, OGLADAC!!!
PS. Co do zakonczenia… kliknij: ukryte Nie podzielam, szeroko przyjetej zdaje sie, opinii jakoby bylo ono zepsute. A i owszem, na poczatku ucieczka Taigi mnie tez wybila z „fabulowego balansu”, jednak gdy wezmiemy pod uwage postaci, ich przezycia, rozmowy, wnioski etc. nie mozemy tego zaklasyfikowac jako rezultatu nielogicznego, czy tez nie pasujacego do fabuly/charakterow postaci. Przyznaje, ze nie jest to zakonczenie ~idealne~, ale z drugiej strony: czy zycie, takie prawdziwe, kiedykolwiek uklada sie idealnie? Zreszta – czy po tym, jak Taiga byla swiadkiem pogodzenia calej rodziny Ryuuji'ego, jest to jakimkolwiek zaskoczeniem, iz ona zapragnela tego samego dla niej oraz swojej matki? I ze nie czekajac, postanowila tego dokonac natychmiast, nic nikomu przedtem nie mowiac?
Tak wiec jak dla mnie, dobrze jest tak, jak jest. Rzeczy idealne rzadko bywaja piekne, czesciej nudne. A juz napewno nie sa lepsze od tych 'realnych', ktore mimo, ze na pierwszy rzut oka mniej zrozumiale, sa o tyle ciekawsze, lepsze, a jako wynik – o ile piekniejsze.
10/10 *tam taratam tam.. TAM TAM!*
Bardzo przypadl mi do gustu sposob w jaki zostala zobrazowana historia Chiyoko. Reporterzy towarzyszacy jej we wspomnieniach, bezposrednio do nich przeniesieni. Przez pewien czas jedyna chyba rzecz, ktora mi jakos tak nie pasowala, to byl fakt, kliknij: ukryte ze ten reporter raz po raz przelamywal bariere pomiedzy akcja, a nim – biernym obserwatorem. Wcielal sie on w coraz to nowe postacie, w ten czy inny sposob pomagajac Chiyoko, zarowno w scenach z jej prawdziwych wspomnien, jak i tych ukazanych przez pryzmat planow filmowych. Nie, ja rozumiem, iz on nie ingerowal bezposrednio w wydarzenia, tylko niejako wcielal sie w prawdziwe osoby, ktore poprzez ciag historii pomogly bohaterce w ten czy inny sposob.Po prostu irytowal mnie sam fakt. Szybko jednak dalam sobie z tym spokoj, niewiem, przywyklam chyba, tak ze reszta seansu przebiegla juz bez zadnych dodatkowych zgrzytow.
Opowiadanie historii poprzez przeplatanie prawdziwych scen ze wspomnien Chiyoko, z tymi ukazywanymi przez pryzmat filmow, w ktorych grala, bylo takze swietnym posunienciem, ktore bardzo sobie w tym filmie cenie. Moim zdaniem wybor wlasnie takiego (jakby nie bylo zagmatwanego) sposobu przekazu, mogl w bardzo latwy sposob „przekomplikowac” to anime, stworzyc wrazenie, iz tworcy za bardzo chcieli doczepic dodatkowe warstwy glebi do fabuly, ktora sama w sobie jest dosc prosta. Ale nie tu. Tutaj rozwiazanie to zostalo zastosowane w iscie mistrzowski sposob, ukazujac z niezwykla ekspresja determinacje, z jaka glowna bohaterka przez wiekszosc zycia dozyla do tego jednego celu. Zamiast ogladac z boku smutna, ale prosta historie, widz zostaje wessany w fabule, ktora mocno wczepia sie w niego pazurami i zebami, nie dajac mu odejsc od monitora. Z drugiej strony tez, daje to mozliwosc tak jakby.. siegniecia do bohaterki, wczucia sie w jej emocje, w jej zycie.
Miedzy nami mowiac, film wessal mnie do tego stopnia, ze nie za bardzo pamietam na jakim poziomie byla grafika i muzyka. Chociaz cos mi dusza podszeptuje ze na calkiem niezlym. Niewiem do konca jednak, czy to ma jakiekolwiek znaczenie. Historia sama w sobie jest tak wciagajaca i poruszajaca, ze spokojnie moglaby poniesc wage zarowno swoja, jak i kiepskiej grafiki oraz muzyki jesli by bylo trzeba.
Jak dla mnie 10/10. I to z przytupem.
Re: Podobało mi się [mnie też <33 ]
No tak. W momencie, gdy Chiyoko dostala list od malarza, przekazany jej przez tego funkcjonariusza z blizna (juz wtedy starego) i wybiegla z pokoju, ten reporter zostal tam i zamienil kilka zdan z tym starym sledczym. Ten, w ramach zadoscuczynienia przyznal sie, iz gdy malarz nie chcial mowic torturowal go, a pozniej zabil. Nastepna scena – reporter i kamerzysta jadacy autem, gdzie ten ierwszy przyznaje iz w takim razie Chiyoko „gonila tylko za cieniem”.
Co do klucza – ona go bodajze 2 razy zgubila. Pierwszy raz na planie, gdy krecila scene z ta starsza aktorka, gdzie siedzac przy stole zorientowala sie ze klucz zniknal. Wtedy ta starsza aktorka (nie pamietam imienia) go jej ukradla. Znalazla go jednak w rzeczach swojego meza – tego rerzysera. Drugi raz zgubila go podczas sceny w rakiecie, gdy nastapilo trzesienie ziemi i ten reporter ja oslonil. Gdy ich odkopali ona uciekla, a on zostal w miejscu i sposptrzegl, iz na ziemi lezy wlasnie ten klucz. Zabral go, i pozniej po latach go jej oddal.
Natomiast co do przeplatania sie planow filmowych i rzeczywistosci, to dosc latwo jest je odroznic. Wystarczy zwrocic uwage na sama Chiyoko – jej wyglad, ubranie, oraz takze scenerie (tak pod wzgledem miejsca, jak i czasu) w ktorej sie znajduje.
...takie 6 *shrug*
A tutaj zonk. Seria mnie rozczarowala masakrycznie – zupelnie nie potrafi utrzymac tego swietnego klimatu, jaki panowal w anime. Ze juz o grze *eghem eghem* aktorskiej nie wspomne. I o ile moze (*moze*) jakims cudem bylabym w stanie lypnac na to laskawszym okiem i z gracja (jak zawsze :p) przewionac nad tymi.. mankamentami, niestety tutaj napotkalam po prostu sciane anty‑prze.. przewio..przewioniowa..:O (wiem, naciagam, wybaczcie ^ ^') ktorej na imie Domyoji. Heh. Kto tego aktora wybral, powiedzcie mi? Slepa krowa? Mah. Gdyby wzieli i tego wyplosza podhodowali jeszcze z kilka lat (rok przynajmniej), dali mu, niebozatku, cos do jedzenia raz za czasu.. Moze i by cos z tego wyszlo. Moze. A tak, jedyne co z tego wszystkiego mam, to to, ze diablo krwawie po tym, jak sobie boki ze smiechu pozrywalam, bo juz zdzierzyc tego (no dobra – jego) nie moglam.
tfu! na psi urok... Lub slaba, naciagana troja. Z minusem.
Siegnelam po to‑to tak jakby z rozpedu po tym, jak skonczylam Kaichou wa Maid‑sama. Jakas strona mi to podetknela jako rekomendacje, bo niby podobne, czy cos. Takie z tego „podobne” anime, jak z koziego zadka waltornia, za przeproszeniem :S
Mah. O ile KwM‑S jest naprawde (naprawde) udana komedia romantyczna (z dodatkiem parodii), o tyle to.. Hah. Tam, gdzie Kaichou w naprawde swietny sposob parodiowalo roznego rodzaju motywy spotykane w typowych romansidlach (szkolnych czy nie), o tyle tutaj widzialam identyczne proby, ale.. przeciagniete do tego stopnia, ze zamiast dowcipnie parodiowac, subtelnie puszczajac do widza metaforyczne oczko tu i tam, ten potworek (moim zdaniem) byl po prostu badziewny. Reakcje wywolywalo to‑to we mnie rozne – od wzruszenia ramion, przez nerwowy tik w lewej powiece, az po brwi, ktore chwilami zajechac mi potrafily praktycznie na potylice – ale ani razu nie byl to smiech (a przynajmniej nie taki, i napewno nie z takich powodow, jakie by sobie tworcy zyczyli).
Jezeli masz problemy z przyswajaniem wyssanych z.. palca, nierealnych, nielogicznych sytuacji, dramatyzmu sztucznego, jak twarz amerykanskiej aktorki po 40stce (30stce? >.>'), lepiej sie odpowiednio nastaw, zanim po to‑to siegniesz. Wiem napewno, ze ja za takie ostrzezenie bylabym bardzo wdzieczna.
Blah.
Re: Żenada
Ale to nie tego chcialam sie przyczepic. Skoro juz zdecydowales sie pisac w taki.. troszke ofensywny sposob i wspierac swoje 'zarzuty' 'faktami' (tak jak wlasnie stan psychiczny rezysera), to przynajmniej.. niewiem, sprawdz je moze najpierw?
Przyznaje, juz jakis czas minal odkad ogladalam eve ostatni raz, jednak scene o ktorej dalej piszesz (gdzie Shinji znajduje sie w tej pustej, pozal sie boze „niskobudzetowej” przestrzeni) pamietam. Jak dla mnie byla to jedna z lepszych scen jakie widzialam. Widzisz, pomimo ze tyle czasu minelo dalej pamietam, iz tam nie chodzilo o „brak pieniedzy” *sigh*. Shinji mial problem z okresleniem.. siebie, tego kim jest. Przestrzen dookola niego byla pusta, poniewaz obrazowalo to (razem z powolnym znikaniem samej postac Shinjego) ze bez innych ludzi, bez *otoczenia* nie masz zadnej mozliwosci zdefiniowania tego, kim/czym jestes, z tego prostego powodu, ze nie masz zadnego punktu odniesienia. Dlatego dookola niego nie bylo nic, i dlatego wtedy on sam zaczal znikac.
Nie pamietam jak to sie natomiast wiazalo z reszta.. czy to bylo to, ze Shinji chcial pozwolic swiatu przestac istniec, zeby mogl byc tylko i wylacznie tym, kim chce byc, a w/w scena miala mu uswiadomic, ze jezeli nie bedzie swiata, to on sam tez sie stanie „niczym”? Heh, niepamietam dokladnie :S
W kazdym badz razie – ta seria moze nie jest osmym cudem swiata, ale napewno jest chociaz troszke lepsza/glebsza niz to, jak ty ja przedstawiasz.
A przynajmniej takie jest moje zdanie ^_^/
pierwsza seria 8, druga seria - 9 i to z przytupem
Musze przyznac, iz do pierwszej serii podchodzilam z oczekiwaniami zabarwionymi recenzja owej produkcji. „Sliczna konkubina (...) cesarz (...) przeznaczone zdecydowanie dla pan” bla bla i tak dalej. No to co? Zawinelam sie w kocyk, obstawilam micha slodkosci, wlaczylam ulewny wieczor za oknem.. i sie zabralam za to romansidlo, w ktorym bishow sie mnozy jak krolikow na wiosne.. I wszystko by bylo fajnie, ale gdzies tam w trakcie zaczelo sie robic tak jakos niewygodnie.. Takie to wszystko zaczelo byc malo romansidlowate (nie mylic z shoujowate! a tym bardziej bishowate ;> bo to, to.. to… Sakujuuunn..*odplywa* *slap!* ahem. ten teges.. bts!) i zaczelo sie robic – o zgrozo! rzetelnie wciagajace (pomijajac watki romansidlowe to znaczy!).
No to coby czasu nie tracic przestawilam oczekiwania na fantazy slasz komedie slasz przygodowe z lekka nutka deka.. tfu! romansu i od razu dusza moja odetchnela i moglam juz sie spokojnie rozplywac nad wspaniala historia mlodej, ambitnej kobiety, ktora nie zwazajac na swoja plec (i niesione przez to ograniczenia), takze chce zrobic cos dla swojego spoleczenstwa. I przy okazji wesprzec ta lebiode‑cesarza Ryuuki'ego, heh.
Jednak. W drugiej czesci watek milosny Shuurei z.. z.. *cough cough*. Ahem. W drugiej czesci watek milosny dotyczacy glownej bohaterki ( :P ) zostal w znacznym (serio, ZNACZNYM) stopniu zredukowany. Nie mowie ze to zle – nie zrozumcie mnie zle tutaj. Jak juz wczesniej wspomnialam, przestawilam sie juz dawno i przestalam sie w tym anime doszukiwac romansidla. Moge sie nawet posunac dalej – uwazam, iz spokojnie mozna by zamienic tag 'romans' na, np.. 'okruchy zycia'. O. Bo, czy mozemy opowiedziec historie jakiegokolwiek czlowieka bez uwzgledniania jego zycia uczuciowego? Mysle, ze nie. To jest cos, co dotyczy kazdego. Jednak tutaj, osmiele sie stwierdzic, to nie romans stanowi wyroznik tej historii, tylko wlasnie zycie. Maa.. moze tez 'przygodowe'? Niewiem.
Ale tyle wiem – kto siegnie po to (szczegolnie druga serie) anime szukajac rozklejajacego, grozacego pruchnica romansu – ten sie ooooj zawiedzie. Z akcentem na OOOO ;] Jak dla mnie – jest to cudowna, wciagajaca opowiesc (btw – NIESKONCZONA!!! gdzie sezon trzeci do cholery? co? CO?! *otakurage*) dla ktorej dzikie stada bishow, z ktorych kazdy (naprawde KAZDY @_@) wybierze sobie przynajmniej jedna..wyjatkowa sniezynke ;> sa tylko i wylacznie dodatkiem. Jak smietanka z cynamonem na pysznej kawusi.. nawet jak ci jej (smietanki) nie dadza.. kawusie i tak wychlejesz jednym.. glupem (^ ^" to sie chyba inaczej mowilo, nie?) i bedziesz piszczec i kwiczec o wiecej, jak zabka na lodzie..
O!
Re: nie, nie, nie...
Co sklonilo mnie do subtelnego wtracenia sie w ta dyskusje, to brak poszanowania dla opinii innych, ktory tutaj tak wyraznie zobaczylam. Zdaje sobie sprawe, ze to tylko komenty do anime, ale gdzies trzeba sie zaczac uczyc ;)
Pozdrawiam
Re: nie, nie, nie...
Nikt tutaj niczego nie „pojechal”. Pierwotna wypowiedz, jest idealnie porzadna opinia osoby, ktora ma takie samo prawo uwazac dana produkcje za nie wyróżniającą sie na tle innych, jak ty masz, zeby sie nad nia zachwycac.
Aby napewno? Bo to nie obecnosc takiego zapewnienia o tej wyrozumialosci decyduje. Zobaczmy zatem:
Wnioski? Nie masz prawa do swojej opinii (jezeli jest inna niz Lulu23 ofc) dopóki nie zalogujesz ponad 100 dni na swoim profilu
Krytyke, jak juz, musisz koniecznie podawac w konkretnej formie, ze szczegolami. Bron boze nie wyrazaj swojej opinii w jakis tam ogolnikach! W koncu przeciez taka opinia to jest cos, z czego sie musisz wytlumaczyc, a jak to zrobic bez detali?!
Ale marne twoje proby bo w koncu i tak to nawet nie jest twoja ocena. To jest ocenka.
Mowiac szczerze, to tak srednio z tym twoim rozumieniem Lulu23.
Wskazowki na przyszlosc: zanim zaczniesz sie wsciekac, ze ktos ma inna opinie niz ty, powiedz sobie glosno „ta osoba ma takie samo prawo do opinii jak ja”. Poczekaj az wsiaknie.
Gdy chcesz sie dowiedziec dlaczego ktos uwaza tak, a nie inaczej, napisz „nie zgadzam sie z twoja opinia. czy moglbys/abys mi przyblizyc moze swoj punkt widzenia?”. Popatrz teraz w jaki sposob ty do tego podszedles, widzisz roznice?
I najwazniejsze: to ze ktos prezentuje inny, lub nawet przeciwny, punkt widzenia do twojego, nie daje ci zadnego prawa do upatrywania sie wymowek, czy oczekiwania wyjasnien! Naprawde.
Pozdrawiam.
Poprawiono zgodnie z prośbą w komentarzu niżej (i przy okazji utłuczono jeszcze jednego orta co się napatoczył). ;)
Morg
Pierwsza polowa mocne 8, druga slabe 6.. no to ruskim targiem chyba 7, nie?
Ale dojechalam do konca (na FF czy nie, niewazne :p ). I skonczylo sie tak ni z gruchy ni z pietruchy jak dla mnie, ale cos mnie tknelo i chwile poszperalam. Okazuje sie mianowicie ze anime oddaje mange calkiem dokladnie.. z jednym tylko minusikiem. Konczy sie na tomie 12tym, rozdzial 43 bodajze. Nana w tej chwili natomiast siedzi dumnie na tomach 21.
Tak wiec dla tych, co sa podobnie jak ja rozczarowani rozlazlym jak zaba na lodzie zakonczeniem – wyciagac lapki, ostrzyc slepka i chwytac sie za mange, ale zwawo! Wiem na pewno, ze ja to zrobie :]
Re: Co ta Chizuru robi w tym anime !?
Re: Co ta Chizuru robi w tym anime !?
kliknij: ukryte
1. socjopatyczny braciszek ukatrupia Chizu
2. ow braciszek przebiera sie za Chizu
3. nasza banda bishow nic nie zauwaza, ergo akcja sie dalej „zageszcza” bez zadnych przeszkod… :]~~
4. ???
5. profit! :DDD
No.. to nasza robota tutaj chyba jest skonczona. Teraz to juz mozemy smialo isc naprawiac swiat – po tym, to bedzie pestka :P
Re: Co ta Chizuru robi w tym anime !?
Ano wlasnie.. to jest dokladnie to, co mowilam. Nosi katane, potrafi jej uzyc.. ale nieee. Po co. Nosi mozg.. zakladam ze potrafi go uzyc, ale nieeee, po co. -_-" A tfu. A to cale stadko bishow jest po prostu glupie – powinni jej dac zejsc i spokoj. Ludzie, przeciez to sie selekcja naturalna nazywa! :P
Zmoderowano.
Re: Co ta Chizuru robi w tym anime !?
O! Ty, mam :D kliknij: ukryte Przeciez ona ma tego swojego braciszka, czy co to tam bylo! Ten „Haha! Sprawie ze bedzie cierpiec tak jak ja cierpialem Ho Ho Ho!!” :p Moze.. moze.. on ja ukatrupi..? *-* *niesmialy plomyk nadziei* No bo co.. tego, ze jej elokwentne argumenty („Eeehhhh..?”*drool* :p) go nawroca raczej sie obawiac nie musimy… *zaciera rece* muahahahaha }:>