x
Tanuki.pl korzysta z plików cookie w celach prowadzenia
reklamy, statystyk i dla dostosowania wortalu do
indywidualnych potrzeb użytkowników, mogą też z nich korzystać współpracujący z nami reklamodawcy.
Korzystając ze strony wyrażasz zgodę na używanie cookie zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki.
Szczegóły dotyczące stosowania przez wortal Tanuki.pl
plików cookie znajdziesz w
polityce prywatności.
Re: Odpowiedź na komentarz użytkownika Lina
Re: Odpowiedź na komentarz użytkownika Lina
Re: Odpowiedź na komentarz użytkownika Lina
Re: Nowy sezon
Tak, newsy są selekcjonowane, bo trudno pisać o wszystkim jak leci – niestety zdarza się, że ominięty zostanie jakiś popularniejszy tytuł. Przypominam, że nie płacimy członkom redakcji. Cokolwiek robią dla Tanuki, robią to za darmo, w wolnym czasie, więc trochę nie w porządku byłoby ściganie ich za brak jakiejś informacji.
Druga sprawa, KAŻDY użytkownik Tanuki ma możliwość samodzielnego stworzenia newsa, który potem zostanie sprawdzony i wstawiony na stronę. Jestem prawie pewna, że napisanie takowego zajęłoby mniej lub tyle samo czasu, co napisanie komentarza wytykającego nam, że czegoś brakuje. Nie piszę tego złośliwie, po prostu stwierdzam fakt. Każda pomoc mile widziana, więc jeżeli ktoś uważa, że coś powinno znaleźć się na stronie i ma wolną chwilę, niech dołoży swoją cegiełkę ku chwale Wielkiego Jenota.
I generalnie proszę o darowanie sobie wycieczek osobistych, co by nie trzeba było latać z kosiarką po komentarzach.
Re: UWAGA! UWAGA! UWAGA!
Re: 5 odcinek
Re: 5 odcinek
5 odcinek
Re: !!
W takim razie źle zrozumiałam, mea culpa, co nie zmienia faktu, że Ciebie tak nie drażniły. I również dziękuję. :)
Aktor powinien być i kreatywny i komunikatywny, zwłaszcza w dzisiejszych czasach, kiedy o sukcesie dzieła w dużym stopniu decyduje promocja, a aktor zazwyczaj jest zobowiązany brać w niej udział.
Co do Maki – robal miał zapewne być takim przykładem/metaforą, ale że w opisywanym odcinku Maki głównie rozwodziła się nad tą jedną sytuacją, jej problem wydał mi się śmieszny i rozdmuchany.
Destylat marzeń to nie złośliwość, to stwierdzenie faktu. Bohaterki zostały wykreowane w taki sposób, żeby idealnie wpasować się w upodobania określonej grupy widzów – nie oceniam tych osób. Stwierdzam tylko, że dla mnie okazały się zbyt słodkie i odrealnione, ale nie stwierdzam nigdzie, że mój gust jest bardziej wysublimowany, a w ogóle, jak ktoś je polubił, to się nie zna i ma wszy w pępku. :D
Toteż właśnie, mimo najgłupszych pomysłów, dziewczęta nie ponoszą żadnych poważnych konsekwencji – dlatego wizja jest zbyt lukrowana i oderwana od rzeczywistości. Dlatego też stwierdziłam w recenzji, że anime opowiada o zabawie w biuro, a nie faktycznej pracy.
Nigdzie nie napisałam, że drugi plan jest bez skazy. Relacje starszych ludzi bywają bardzo dziwne, ale to co nam wydaje się śmieszne, dla nich często bywa normalne. Pan wynalazca przyplątał się z innej bajki i powinien zostać zapomniany. Natomiast nie zgadzam się co do oszukanego staruszka – wstyd to okropne uczucie, nikt nie lubi być na językach, zwłaszcza w małej mieścinie i weź pod uwagę podejście Japończyków do obarczania innych swoimi problemami. To akurat zostało bardzo realistycznie ukazane. :)
Wiesz, nie będę kruszyć kopii, bo Sakura Quest nie jest tego warte. Anime nie jest złe, ale dla mnie sporo tu zmarnowanego potencjału. Właściwie wszystkie zarzuty wymieniłam w recenzji, pozostaje właśnie kwestia upodobań. Jak widać masz większą tolerancję pewnych rzeczy i jak sam zauważyłeś, lubisz tego typu postaci, co automatycznie oznacza, że miałeś dużo większe szanse lepiej bawić się przy serii niż ja. :)
Tylko że obserwujemy działania dziewcząt na przestrzeni roku, to wystarczająco dużo czasu, żeby się czegoś nauczyć/dowiedzieć. One po pierwszej porażce powinny usiąść i na spokojnie przeanalizować, co było nie tak, a nie iść w zaparte. :) Wiedzę w dzisiejszych czasach nie tak trudno zdobyć, w czasie przygotowań do festiwalu nagle okazało się, że bohaterki potrafią korzystać z różnych źródeł. A co do komunikatywności i kreatywności, jedyną osobą mającą z tym pierwszym większe problemy, była Ririko, Maki i Sanae pracowały wcześniej w zawodach, które wymagały podobnych umiejętności chyba nawet w większym stopniu. :)
Tak, wiem. To był przykład tego, jak zachowują się ludzie, którym coś bardzo się nie podoba. A zrzeszenie musiało wyrazić zgodę na część imprez i jeżeli dobrze zrozumiałam, dokładali się do tego całego bałaganu. I było tam kilka razy wspomniane o sponsorach, bliżej nieokreślonych, ale jednak.
A co do Maki i robala – wycofała się na własne życzenie, uciekła, bo raz nie zjadła robala, a jej młodsza koleżanka dobrze na tym wyszła. W sumie poddała się bez walki, zamiast zostać i próbować dalej. Twórcy za bardzo podkreślili rolę jednego wydarzenia, podczas gdy to podejście Maki było złe.
Wiesz, w ostatecznym rozrachunku to nie brak dojrzałości bohaterek najbardziej działał mi na nerwy, bo poniekąd rozumiem koncepcję, ale płytkość bohaterek i ich relacji. Wkurzało mnie ich bezmyślne podejście do pracy, której efekty miały wpływ na całe miasto. Rozumiem, że one miały być słodkie, pełne dobrych chęci i energii, taki destylat marzeń części widzów. Ale jednak trochę przesadzono z lukrem. Poza tym, to nie jest tak, że Sakura Quest ma jedną poważną wadę, to zbiór irytujących drobiazgów, które za bardzo rzucały mi się w oczy podczas seansu. Często miałam wrażenie, że to wizja nastolatka na temat pracy i dorosłego życia. Jak napisałam w recenzji, to ma bardzo udany drugi plan, który ratuje produkcję, ale ta schematyczna reszta i lepkie od cukru bohaterki drażnią mnie. Sakura Quest to zlepek fajnych pomysłów, ale bardzo nieumiejętnie posklejanych. :)
Wydaje mi się, że to kwestia odbioru – chodziło o to, że po prostu pracują w biurze i dostają za to wynagrodzenie, a nie zajmują się promocją miasta w ramach hobby.
Problem polega na tym, że dla większości bohaterek to nie była pierwsza praca. Co więcej, Shiori powinna mieć chociaż minimum wiedzy „turystycznej”, tymczasem przyklaskiwała najgłupszym pomysłom. Pomijam już fakt, że wykazała się szczytem niekompetencji ukrywając fakt, kliknij: ukryte że udało jej się skontaktować z właścicielami domu, który miał być spalony na potrzeby filmu. Nierozgarnięcie dziewcząt było zdecydowanie zbyt duże, zbyt wiele czasu zajęło im dojście do dosyć prostych wniosków. Co więcej, trzeba im było prawie wszystkie błędy pokazywać palcem, a cały czas mówimy o dorosłych kobietach.
A mnie bardzo, bo skoro to jej pierwsza praca, tym bardziej powinno jej zależeć na zrobieniu dobrego wrażenia.
Ale bardzo trudno jest robić coś wbrew mieszkańcom, podobne podejście przysparza tylko kłopotów. Ludzie protestują (jak chociażby w odcinkach o likwidacji linii autobusowej), rzucają kłody pod nogi. Obecnie podobne inicjatywy konsultuje się z mieszkańcami (tak działają chociażby budżety partycypacyjne), co ma sporo sensu. W przypadku Manoyamy było to wręcz konieczne – przecież gdyby nie pomoc zrzeszenia kupców, wiele uroczystości w ogóle by się nie odbyło.
A co do rozdmuchanych problemów, zupełnie dobiła mnie np. Maki, plująca sobie w twarz, że kiedyś tam nie zjadła karalucha czy innego chrabąszcza.
Sandala ominęłam, bo recenzja byłaby przynajmniej pół strony dłuższa – chyba najjaśniejszy punkt obsady. :D
Wiesz, nie oczekiwałam wybitnie realistycznej serii, ale przez przynajmniej połowę anime główne bohaterki wydawały się oderwane od rzeczywistości granatem. Ich pomysły były kosmiczne, drogie i zupełnie nieprzystające do małej mieściny, a wystarczyło użyć internetu lub chwilę pomyśleć. Twórcy przekombinowali i gdyby nie drugi plan, to naprawdę trudno byłoby przez Sakura Quest przebrnąć. :)
I jup, na razie zapowiada się raczej klasyczna seria sportowo‑turniejowa – przyjemna, bez specjalnych aspiracji. Duży plus za sympatycznego, poukładanego głównego bohatera i za to, że twórcy tylko zasugerowali te „pantsu”, ale ich nie pokazali. Poza tym, fajny ending, niby nic specjalnego, ale wpada w ucho. Bardzo chętnie sięgnę po kolejny odcinek.
I owszem, głos Mari jest upiorny – aktorka nie potrafi modulować głosu. Na twarzy bohaterki widać różne emocje, a wypowiedzi niezależnie od sytuacji są drewniane. Bogowie, jak bardzo, bardzo kiepski fandub. Mooooże się obudzi i znajdzie jakiś pomysł na postać, albo ją wymienią, oby…
Re: Takie krótkie pytanie...
Owszem, tag shounen‑ai/yaoi nie pojawił się przy YoI celowo (podobnie jak tag romans, ale jakoś z tego powodu nikt nie kruszy kopii), ale bynajmniej nie dlatego, że chciałam coś ukryć przed potencjalnymi widzami. Wydaje mi się, że w recenzji dość jasno wyrażam swój stosunek do związku Yuuriego i Wiktora – w żadnym momencie nie unikam tego wątku, jego obecność przewija się również w komentarzach i w każdym miejscu traktującym o tym anime. Trzeba być chyba oderwanym od rzeczywistości granatem, żeby NIE zauważyć, że w YoI męsko‑męski fanserwis się pojawia. Tyle, że tak jak pisze Tamakara – tag shounen‑ai/yaoi odnosi się do serii/mang, gdzie relacje homoseksualne są najważniejsze i zazwyczaj odbiorca jest wprost informowany, że bohater to gej. Do tego dochodzą jeszcze kwestie seksu/pocałunków i tym podobnych. Tymczasem YoI to seria przede wszystkim sportowa, skupiająca się na łyżwiarstwie figurowym. Co więcej, NIKT wprost nie mówi, że bohaterowie są parą, oni sami określają się jako przyjaciele. Poza jedną, szalenie dwuznaczną sceną pocałunku (nie pokazanego) trudno znaleźć tu stuprocentowy dowód na homoseksualizm bohaterów (a nawet gdyby ktoś określił się mianem geja, to jeszcze nie robi z serii yaoi). Serio, ja bardzo bym chciała, żeby panowie zostali oficjalną parą, kibicuje im pod tym względem, ale to tyle.
Gdyby Tanuki dodawało tagi yaoi/yuri za każdym razem gdy w produkcji pojawia się fanserwis, to co drugie anime z biszami i co drugi harem z biuściastymi panienkami miałyby takie oznaczenie. Odrobinę żałuję, że nie mamy na Tanuku wyróżnika „postać LGBT w anime/mandze nie yaoi/yuri” lub „sceny/motywy LGBT…”, wtedy mogłabym uczciwie któryś dodać. Tymczasem zostanie jak jest, bo YoI nijak ma się do yaoi czy nawet shounen‑ai.
Re: Fabuła
Re: A ja raczej podziękuję
Re: A ja raczej podziękuję
Re: A ja raczej podziękuję
I serio, jak można ich nie odróżniać, są zupełnie inni…
Wynudziłam się w ciągu tych dwudziestu kilku minut, chociaż nie brakowało wybuchów i pościgów. Generalnie mam poważny problem z postaciami – nikt, niezależnie od strony konfliktu, nie wzbudził we mnie nawet cienia sympatii czy zainteresowania. Bohaterowie są płascy i denerwujący, i nie widzę ani pół powodu, by interesować się ich losem.
Na grafice też się zawiodłam, niby drobiazgowa, kolorowa i w ogóle, ale dobre wrażenie znika, kiedy akcja przenosi się do Tokio. Poza tym, postaci jakoś w ogóle nie pasują mi do otoczenia – tak jakby ktoś połączył w całość dwa odrębne i bardzo różne style. Gwoździem do trumny okazała się grafika komputerowa, jest jej zdecydowanie za dużo i za bardzo rzuca się w oczy. Niby to ładne, ale jak się człowiek nieco lepiej przyjrzy, to widać że tandeta i lakier odchodzi. Obejrzę jeszcze jeden odcinek, ale anime raczej nie zagości na mojej liście.