x
Tanuki.pl korzysta z plików cookie w celach prowadzenia
reklamy, statystyk i dla dostosowania wortalu do
indywidualnych potrzeb użytkowników, mogą też z nich korzystać współpracujący z nami reklamodawcy.
Korzystając ze strony wyrażasz zgodę na używanie cookie zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki.
Szczegóły dotyczące stosowania przez wortal Tanuki.pl
plików cookie znajdziesz w
polityce prywatności.
Swoją wypowiedź zformułowałem w ten, a nie inny sposób jako odpowiedź na odgórne i bezkategoryczne odrzucenie potencjału tego anime w tekście recenzji.
Mnie bawiło i uważam, że ma szanse bawić wielu innych.
Jednak recenzent może stwierdzić, iż anime nie jest śmieszne?
No to można oceniać śmieszność anime, czy nie?
No i czy wspominałem o świetnej grafice, klimatycznym op/ed czy postaciach które da się lubić? Ogólnie ciężko mi doszukać się jakichkolwiek wad. Może długość (krótkość?) serii można uznać za mankament.
Widać niektórzy szukali w tym anime wykładu z psychoanalizy, zwiedli się i powystawiali słabe oceny. Proponuję podejście awangardowe – próbę spojrzenia na Kawaisou jak na komedię. Do tego skupmy się na dialogach, a ten szalony eksperyment może się udać.
Wiesz co? Przeczytałem Twoją recenzję. I wiesz co jeszcze? Potrafię się zgodzić z większością tez, które tam postawiłeś. Jednak po samym tekście odniosłem wrażenie, że opisujesz anime przeciętne do bólu. Schematyczne postaci, fabuła jak z kalki… Dlatego też spodziewałem się oceny jak dla przeciętniaka, a nie czegoś z głębin głębszych, niż legowisko Cthulhu. Ocena 3‑4 wydaje się dużo bardziej adekwatna względem argumentów które zawarłeś w recenzji.
Tak więc, moim zdaniem, albo zaniżyłeś ocenę końcową, albo też nie wylałeś z siebie odpowiedniej ilości żółci podczas pisania ^^
Nie ma co tematu ciągnąć, oddaję Ci zwycięstwo w tej batalii!
A zaakceptować tego jako Seinen nie mogę, zrozum to proszę ;p
Przecież Seinen to ja! Że niby ja jestem docelowym widzem dla tego czegoś?! Wolne żarty, po moim trupie!
Skoro tak, to dlaczego po krótkim szperaniu na tanunki znalazłem sporo serii, które powstały na podstawie gier, a mają łatkę seinen?
Np. Taka pierwsza z brzegu Grisaia. Powstała jako gra, a wisi jako Seinen. Na jakiej zasadzie doszło do takiej klasyfikacji?
A po drugie to nie kwestia tego jak działa japońskie wydawanie, tylko polskie recenzje. W Polsce określenia te funkcjonują równolegle z gatunkami. Mówiąc „oglądam fajnego shounena” typowy polski widz anime nie chce zaznaczyć, że ogląda anime na podstawie mangi z WSJ, tylko że jest to fajna bijatyka z wieloma power‑upami.
Może i to nieprofesjonalne, ale tak właśnie to funkcjonuje.
Z ciekawości poszperałem po (japońskich) forach i popytałem (japońskich) znajomych którzy siedzą w temacie co sądzą na temat Isuki (ładnie się to polszczy :D) i mało kto uważał to za Seinen.
Na jutro mam mieć szersze sprawozdanie na ten temat, bo znajomy pracuje w Gekkan shounen chanpion (prawie jak Chanpon!), to mogę podzielić się tym, jak sprawę widzą „ludzie przy korycie”.
Cieszę się również, że udało mi się Cię zauroczyć. Lata praktyki :*
PS. Jeśli demografia nic nie znaczy, to po kiego grzyba zamieszczać te informacje w recenzji? -_-
To sobiście uważam, że w tym przypadku określanie Isuca „seinen” nie robi nic więcej, poza kolosalnym wprowadzaniem potencjalnego widza w maliny.
To, że jakieś pismo głównie celuje w pewną grupę odbiorców nie znaczy wcale, że nie mogą umieścić czegoś, co troszkę odbiega od ich norm.
Ta logika, że gatunek zależy tylko od magazynu, jest co najmniej… nie do przyjęcia? I co do Twojego pytania – Tak, chcę myśleć. Jeśli Ty chcesz ślepo podążać za tym, co podaje Ci Wikipedia, Twoja wola. Jednak ja sobiście polecam myśleć.
Zgodnie z tą logiką, Inari konkon koiiroha, też jest serią Seinen?
Nie nazwałbym tego zmarnowanym odcinkiem.
Na twierdzenie, że pozostał niedosyt, mógłbym przystać.
Doskonała muzyka wykonana przez znane i lubiane circle.
Animacja i grafika też stoją na bardzo wysokim poziomie.
Koniecznie polecam oglądanie wersji z głosami (wersja podstawowa jest bez dialogów, z napisami).
Może za jedyny minus uznałbym rysowanie twarzy postaci troszkę na jedno kopyto. Może i nie ma problemów z rozróżnieniem, kto jest kto (w końcu to Touhou, lol) ale drobna dywersyfikacja stylu mogłaby wyjść całości na dobre.
W serii występuje większość postaci z Gensoukyou – każda dostaje swoje pięć minut. Pisząc na podstawie pierwszych kilku odcinków, stwierdzić jednak można, iż główny nacisk kładziony jest na bohaterki dwóch pierwszych gier „nowej generacji” – EOSD oraz IN.
Wysoce prawdopodobne, iż historie kolejnych odcinków (o ile powstaną) będą powiązane z kolejnymi częściami.
Z perspektywy fana Tohou, seria jest pozycją obowiązkową.
Kilkadziesiąt minut w całkiem przyzwoicie oddanym Gensoukyou – czego chcieć więcej?
Re: Re
Gdyby ktoś nie wiedział, co to słowo znaczy, tylko próbował wnioskować sens tegoż wyrażenia z powyższej wypowiedzi, to pomyślałby, że drop to jakiś zabieg twórców, który wyjątkowo źle wpłynął na Twój odbiór serii.
Np
„W serii było dużo incestu, więc nie dałem rady obejrzeć do końca”
„Kolejny nudny i przewidywalny Happy End zrujnował seans”
„W połowie serii zaskoczył mnie Drop, który całkiem zmienił moją ocenę tego anime”
Re: 2014
Po części dlatego, że 2014 pełne było gniotów jak JoJo Stardust.
Re: Ep3
Wybacz, zapomniałem o skromnym fakcie, że akcja tego anime ma miejsce w Europie/Ameryce, gdzie asertywność i bezogródkowe wyrażanie swojego zdania, uważane są za cnoty główne. Właśnie oni w domu ich nauczyli. Dawać takie odpowiedzi, jakich się od nich oczekuje. Nauczyciel pyta, uczniowe odpowiadają. Przekaz werbalny wydaje się jasny, ale u japończyków ważne jest to, co przekazuje się niebezpośrednio, czytanie między wierszami. Nauczyciel to chyba jakiś JET jest, bo jego zachowanie kompletnie wykazuje brak „和” czy umiejętności „czytania atmosfery”. Podszedł do tego faktycznie bez gniewu i agresji. Za to ze sporą dozą arogancji.
Największy donkan obserwujący tamto zajście odniesie wrażenie, że mało kto tam do grania podchodzi serio.
Jaką odwagą mają sie wykazać dzieci, podczas wygłaszania swoich aspiracji w społeczeństwie, gdzie wystający gwóźdź jest bezlitośnie wbijany? Decyzja o „graniu na serio” była na pierwszy rzut oka mocno wymuszona, więc nie spodziewajmy się zapału w jej realizacji. Presja nie musi być generowana przez darcie pyska i biczowanie.
Takie przenoszenie zachodniego systemu wartości i sposobu myślenia na wchód daleko nie zaprowadzi.
Re: Cud, miód i muzyka^^
A co do powtarzalności… Ja lubię schematy. Robienie anime, to jak gotowanie. Dla mnie nie musi być eksperymentalnie i innowacyjnie, tylko smacznie i przyjemnie. Nalęże do tego typu ludzi którzy przewijają, ulubioną scenę po kilka razy. Dodatkowo, wielka trójca nie wychodziła sezon po sezonie, więc jak ktoś oglądał zgodnie z terminarzem emisji, nie miał wrażenia „wałkowania tego samego”.
Mi się Clannad podobał. Czy znaczy to, że jestem mniej wymagającym widzem? Tutaj się nie zgodzę. Ja też wymagam, ale czegoś innego. Nie wszyscy chcą skomplikowanej fabuły, realizmu czy niekonwencjonalnego podejścia do tematu. Albo chcą, ale nie zawsze. To wcale nie znaczy, że są mniej wymagający. Dobrze napisane gagi, urocze postaci, klimatycznie narysowane tła, oddanie pewnej (wcale nie „realistycznej”) atmosfery… W tych aspektach też można mieć wymagania.
Re: Cud, miód i muzyka^^
Re: Cud, miód i muzyka^^
K‑ON powstał w czasach, gdy pozycja KyoAni była już silnie ugruntowana. I pomimo gigantycznych sprzedaży, raczej nie jest źródłem „wysokiej reputacji”.
Re: Cud, miód i muzyka^^
Czyli dokładnie te serie, które są źródłem wysokiej reputacji KyoAni ^^
Do relacji Yuujiego dodaj jeszcze jego matkę i masz komplet :D
Cycki metaforą życia