x
Tanuki.pl korzysta z plików cookie w celach prowadzenia
reklamy, statystyk i dla dostosowania wortalu do
indywidualnych potrzeb użytkowników, mogą też z nich korzystać współpracujący z nami reklamodawcy.
Korzystając ze strony wyrażasz zgodę na używanie cookie zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki.
Szczegóły dotyczące stosowania przez wortal Tanuki.pl
plików cookie znajdziesz w
polityce prywatności.
Niemniej obydawa wątki są przyjemne w śledzeniu, dużo w nich ciepła i empatii, chociaż nie są ani specjalnie oryginalne, ani głębokie (na to drugie nie było zresztą czasu). Nie mam za to wątpliwości, że film jest cudnie animowany, a i reżyseria jest bogata. Wydaje mi się, że to pokazówka studia Colorido mająca zwabić inwestorów. Może się udać – udowadnia, że technicznie są w czołówce, choć przydałby im się dobry scenarzysta.
Nie zgodzę się tylko z określeniem „zawiera język nieparlamentarny” – owa recenzja zawiera język znacznie łagodniejszy, niż polski parlamentarny.
Intrygujący eksperyment od Bones
Narracja w tym anime jest podobnie nieprzewidywalna, ale, w odróżnieniu od warstwy czysto technicznej, trąci zbędnym chaosem. Sceny bardzo wyciszone kontrastują z mocno wyciszonymi, ze szkodą szczególnie dla tych drugich. Na pewno miało to związek z tym, że większość scen akcji była fabularnie zbędna, a co gorsza czasami nie do końca zrozumiała. Dominowała przypadkowość, przez którą trudno się było nimi emocjonować, choć zdecydowanie można było za to podziwiać spektakl.
Co nietypowe, Kekkai Sensen mocno nadrobiło warstwą obyczajową, mającej podbudowę i ciągłość, której zabrakło w akcji. Nie da się nie zauważyć, że najważniejsze wątki są co do rdzenia czysto obyczajowe, co podkreśla szalenie nietypowa konstrukcja protagonisty, który w walkach zarówno nie uczestniczy, jak i do uczestnictwa nie aspiruje. Takie ustawienie głównego bohatera odwraca uwagę od przygód i sensacji, sprawiając że ich przejaskrawienie w swojej absuradlności jeszcze podkreśla melancholię odczuwalną w relacjach między nim a najważniejszymi postaciami.
Oddając Bones zasługę za aspekty techniczne, Kekkai Sensen muszę równolegle uznać za dziecko mangaki Yasuhiro Nightowa i jest dowodem jego ciekawej ewolucji od czasów Triguna. Trudno mi ocenić, czy to progres, czy regres, bo ma on tendencje do wolnego rozkręcania się, co można i tutaj zaobserwować. Bones ewidentnie starało się wybrnąć z tego wolnego początku. Ich rozwiązanie wywołuje odczucie prowizorki, ale prowizorki kreatywnej i pomysłowej.
Co do Poduszkowców to ja rozumiem, nie będę linczował… Poduszkowe chłopięta to anime wspaniałe, ale problem w tym, że nadzieje, które budzi, są nieskończenie większe. I zderzenie owej wspaniałości z niebiańskimi wręcz nadziejami musi budzić złość i rozczarowanie, nie da się tego uniknąć.
Re: Niespodziewane...
Skąd ta wiedza? Z tego co mi wiadomo, tych książek nie przetłumaczono, co oznacza, że grupa Europejczyków, która się z nimi zapoznała, jest znikoma. Była manga i poprzednia seria OAV, której nie znam, ale w recenzji Avellana narzekała na fabułę, więc można jej wierzyć. O jakości oryginału wiemy więc bardzo niewiele, można zgadywać, że był fabularnie bogatszy, ale to gdybania.
Narzekasz na idiotyczne zachowanie bohaterów, a w recenzji nie ma ani wymienionego ani jednego przypadku (poza zaślepieniem Andragorasa, którego przyczny są w tym serialu akurat bardzo dobrze wyjaśnione) i ja niespecjalnie takie przypadki widzę. Fabuła nie jest specjalnie lotna, ale ma logikę. Arslan zachowuje się jak idaealista, jednak po pierwsze:
- ludzie do niego lgną z tego powodu, więc gdyby mu przeszło, to powinien udawać;
- przed ważnymi decyzjami radzi się bardziej doświadczonych kompanów; to sprawia że za zwycięstwa odpowiada w praktyce duet Daryun Morderca Armii i Narsus Wszechgeniusz Narodów, ale samo zdawanie się przez króla na podwładnych jest zadziwiająco realistycznym motywem.
A ogólnie: 2/10? 2/10 i recenzja przepełniona opisami marności? Zwykle taki odbiór dostają seriale, w których fabuła nie zachowuje spójności na przestrzeni minut, gdzie Arslanowi do takiej nędzy! To ma przyzwoitą grafikę, porządną muzykę, bohaterów można nie lubić, ale zachowują się jak ludzie, nie kukły na sznurkach, fabuły też można nie lubić, bo prosta i płytka, ale w zdecydowanej większości trzyma się kupy!
A na poważnie, są pewne granice subiektywizmu w ocenie seriali i ocena Arslana u mnie też wywołuje grymas na twarzy. Ja to anime oceniam na 7/10. Recenzent da 5/10 – OK, jest wyczulony na inne rzeczy, 4/10 – przesada, ale też ujdzie, niemniej 2/10?!
Niespodziewane...
Narzekania związane z tym tematem są niezwykle szczegółowe. Cały akapit poświęcono na znęcanie się nad sceną, w której kapłanki Farangis strzały się nie imają. Sama zainteresowana w sposób jasny sugerowała, że jest to zasługą wstawiennictwa dżinnów, więc pastwienie się nad zezem żołnierzy wynika z mylnych przesłanek.
Poproszę dowód, że chce uchodzić i definicję poważnego fantasy. To jest heroic fantasy, i nikt nigdy nie udawał, że będzie czymś innym. Czym innym miałoby to być? Ginga Eiyuu Densetsu?
Dalej następuje znęcanie się nad Arslanem za to, że jest młodym idealistą… Młodzi idealiści są zakazani w anime? Co jest złego w młodych idealistach? Mam wrażenie, że to jest złego, że nie pasują do Ginga Eiyuu Densetsu, bo do heroic fantasy już jak najbardziej.
Swoją drogą zwalanie winy za ten serial na Arakawę jest dziwne, bo w jej wykonaniu tego wyszyły póki co gdzieś z 3 tomiki i od połowy serial ciągnie inwencją własną. Warto byłoby to jednak podkreślić.
Recenzje w Tanuki schodzą na psy,
Obejrzę i tak na złość.
Zakończenie... ehhh
Komentując całokształt, istniały 2 dostępne źródła magii w tym serialu: autor książek Yoshiki Tanaka oraz autorka mangi Hiromu Arakawa.
- Tanaki za wiele tu nie widać, to nie jest ten poziom głębi i niejednoznaczności, do którego przywykłem w Ginga Eiyuu Densetsu. Postacie są tu niestety bardzo, bardzo proste i zmieniają się niewiele w trakcie trwania serii (np. Arslan niby dochodzi do nowych wniosków, ale w praktyce zachowuje się identycznie jak wcześniej). Przynajmniej to sympatyczne postacie. Rozgrywki polityczne, militarne i trochę rozważań moralnych jest, ale są w większości mało oryginalne i powtarzalne. Nie znam tej jego serii książek, więc nie wiem, czy one liche, czy wykastrowali je dla potrzeb anime.
- Magia Arakawy częściowo jest, ale znacząco osłabiona w stosunku do innych jej dokonań. Mam wrażenie, że ta historia jej nie leży – ewidentnie preferuje ona opowieści kameralne i podkreśla wątki personalne 1 na 1, a tu scenariusz wydaje się skrojony pod format rozgrywek polityczno‑militarnych wielkiej skali.
Efektowne to przy tym niespecjalnie. Przy bitwach komputerowe klocki udające żołnierzy wypalają oczy. To, co rysowane przez większość czasu nie jest specjalnie złe, ale i nie jest specjalnie dobre. Szczęśliwie walki 1 na 1 są emocjonujące.
To wszystko nie morduje tego serialu, to się da z przyjemnością oglądać, a wyżej wymienione przywary druzgoczące nie są (może poza zakończeniem, ono boli…) Pozostaje jednak wrażenie, że to bezczeszczenie materiału źródłowego, i jest to wrażenie przemożne. W dodatku nie mam jak go zweryfikować, bo oryginału nie znam :(
Re: merytoryczne podsumowanie
Jednak najgorsze z wszystkiego jest, kiedy zwracają się do widza per „ona”. Cała iluzja wtedy dla mnie pęka :(
Re: Jakoś przetrwam jeszcze te dwa odcinki - chyba
Co do ostatnich prób jego utłuczenia – to nie tak! Tu się toczy wojna psychologiczna, na którą tylko Mora wydaje się odporna. Puszczają jej nerwy od całego tego cyrku, ale to inna sprawa.
Re: ep 7
Re: ep 7
Tak jest, tylko wywołuje to konflikt umysłowy. Wyobraź sobie bajkę, w której osa jest przedstawiona jako sympatyczne i pełne miłości stworzenie – przynajmniej w moim przypadku mózg nie będzie w stanie tej wizji zaakceptować, tak samo z dziećmi.
Swoją drogą patrząc, jak chłopięta są zaprezentowani w czołówce i w materiałach promocyjnych, a jak są zaprezentowani w odcinkach, wątpię, czy nawet najlepszy wybór obiektów cokolwiek pomoże. Odcinek z dzieciakiem był przełamaniem ogólnej zasady, bo poprawiał koncept (który był tragiczny), a nie go psuł.
Klątwa staje się jeszcze bardziej zajmująca, kiedy sobie przypomnimy, że Suarou przed zniszczeniem przedmiotu „wydobywa z niego cały potencjał”. Ciekawym, co to oznacza np. w przypadku zastawy stołowej… Inna sprawa, że nie wiem, jak coś takiego można traktować jako przekleństwo – wiele narzędzi to tanizna, a ta zdolność zdaje się czyni z Suarou geniusza nie tylko walki, ale też malarstwa, rzeźby, inżynierii itp. itd.
Z Ibukim chyba chodzi o to, że przez większość czasu antenowego spędza na płakaniu i użalaniu się nad sobą z powodu otrzymania mocy, której stosowanie jest całkowicie woluntarne…
Ogólnie nie było dla mnie jasne, czemu miały służyć jakiekolwiek działania podczas tego odcinka, ale kiedy na arenę wpadł Hien i zaczął robić… rzeczy, pękłem. „Poświęęęćcie mnie! W imię króla… czegokolwiek! Nawet oczka sobie wyłupię! Proooszę! Ktoś? Ktokolwiek?”
No i traumatyczne dzieciństwo Suarou jest tak straszne, tak straszne straszliwie! Wyklęty przez rodzinę za zużywanie łyżeczek… Zaraz, a czemu właściwie miała służyć kłoda na ręce? I co się kwalifikuje jako narzędzie, a co nie? Tyle pytań…
Uświadomiłem sobie właśnie, jak wygląda rozwój fabuły w tym serialu. Na stan 5. odcinka na 12 zaszły na dobrą sprawę tylko 2 istotne zdarzenia:
a) sformowała się drużyna
b) owa drużyna po długich poszukiwaniach zorientowała się, że Czerwonego Smoka będącego bogiem ognia należy szukać na zboczach lokalnego wulkanu (no kto by się kurka wodna spodziewał!)
To jest tak żałosne, że nie ma nawet potrzeby oznaczać tego jako spojler.
Co do kliknij: ukryte Godlova, to nie rozumiem rozumowania. Chce bronić Nashetanii i to robi. Nic w tym podejrzanego.