Tanuki-Anime

Tanuki.pl

Wyszukiwarka recenzji

Komikslandia

Anime

Oceny

Ocena recenzenta

2/10
postaci: 2/10 grafika: 4/10
fabuła: 3/10 muzyka: 6/10

Ocena redakcji

4/10
Głosów: 10 Zobacz jak ocenili
Średnia: 3,50

Ocena czytelników

6/10
Głosów: 522
Średnia: 6,22
σ=2,61

Kadry

Zrzutka
Zrzutka
Zrzutka
Zrzutka
Źródło kadrów: Własne (moshi_moshi, Salva)
Więcej kadrów

Wylosuj ponownieTop 10

Itazura na Kiss

Rodzaj produkcji: seria TV (Japonia)
Rok wydania: 2008
Czas trwania: 25×24 min
Tytuły alternatywne:
  • Mischievious Kiss
  • イタズラなKiss
Gatunki: Dramat, Komedia, Romans
Widownia: Shoujo; Postaci: Pielęgniarki/lekarze, Uczniowie/studenci; Pierwowzór: Manga; Miejsce: Japonia; Czas: Współczesność; Inne: Realizm
zrzutka

Wzruszająca historia miłości ścierki do podłogi i kłody drewna, przepraszam, Kotoko Aihary i Naokiego Irie…

Dodaj do: Wykop Wykop.pl

Recenzja / Opis

Po dwóch latach wzdychania do najpopularniejszego chłopaka w szkole, Kotoko Aihara postanowiła wyznać swoją miłość za pomocą listu. Niestety obiekt westchnień, Naoki Irie, dał jej kosza, nawet go nie czytając. Oczywiście wieść o tym zdarzeniu szybko obiegła całą szkołę i dziewczyna wkrótce znalazła się na językach wszystkich uczniów. Jakby tego było mało, w wyniku słabego trzęsienia ziemi jej nowo wybudowany dom legł w gruzach i razem z ojcem została bez dachu nad głową. Na szczęście z pomocą pośpieszył im stary przyjaciel jej ojca, proponując, by dopóki nie znajdą lepszego lokum, zamieszkali z jego rodziną. I wszystko byłoby w porządku, gdyby nie fakt, że synem owego przyjaciela jest nie kto inny, jak wielka miłość Kotoko – Naoki.

Itazura na Kiss powstała na podstawie mangi autorstwa Kaoru Tady, o tym samym tytule. Od przeciętnego shoujo odróżnia ją fakt, że nie skupia się tylko na szkolnych perypetiach bohaterów, ale wprowadza nas również w ich dorosłe życie. Brzmi ciekawie, prawda? Szkoda, że tylko brzmi. Taka formuła, przynajmniej teoretycznie, daje duże pole do popisu. Ludzie zmieniają się, osoba na studiach czy po ich skończeniu rzadko pozostaje tą samą osobą, jaką znaliśmy z liceum. Ma na to wpływ zdobyta wiedza, tzw. doświadczenie życiowe i wiele innych czynników. Niestety takie zmiany nie dotyczą bohaterów tego anime; ich charaktery i sposób patrzenia na świat pozostają takie same od początku do końca serii (dotyczy to zwłaszcza głównej bohaterki). Jedynym wyjątkiem od tej reguły jest Irie – jego wahania nastrojów są zadziwiające i nie mają żadnego sensownego uzasadnienia. Można twierdzić na upartego, że dzięki Kotoko zmienia się na lepsze i pokazuje ludzkie oblicze, ale moim zdaniem jest to nadinterpretacja. Jego „cudowne przemiany” mają tak losowy charakter, że równie dobrze można je uzasadnić zmianą ciśnienia atmosferycznego czy interwencją istot pozaziemskich. A mówiąc poważnie – za scenariusz odpowiedzialne są cztery osoby i wszystko wskazuje na to, że ich wizje dotyczące tego bohatera po prostu znacznie się od siebie różniły, stąd jego przypominające schizofrenię zachowania. Sama fabuła nie należy do szczególnie odkrywczych. Przez dwadzieścia pięć odcinków obserwujemy wzloty i upadki związku głównych bohaterów, bo to, że w końcu będą razem, nie budzi większych wątpliwości. Nawet jeśli, logicznie rzecz biorąc, ten związek nie ma tak naprawdę racji bytu. Tutaj nie działa nawet zasada, że przeciwieństwa się przyciągają – Kotoko i Naokiego różni wszystko. Dla mnie „miłość” tej dwójki to jedna wielka pomyłka – tak niedobranej, antypatycznej i beznadziejnej pary jeszcze nie widziałam. W ogóle odniosłam wrażenie, że twórcy nie bardzo rozumieją pojęcie „komedia romantyczna”, ponieważ koszmarek, który stworzyli, w moim przekonaniu komedią nie jest na pewno, a i romantyzmu tu tyle co kot napłakał.

Po pierwsze, ktoś pomylił typ uroczego zimnego drania z prostakiem i chamem, jakim niewątpliwie jest Naoki Irie. Sposób, w jaki traktuje Kotoko, urąga wszelkim normom społecznym i moralnym. To nie są drobne złośliwości czy kąśliwe uwagi, które w tego typu produkcjach zazwyczaj powodują u głównej bohaterki rumieńce i „podniesienie ciśnienia”. Jest to świadome i prowadzone z premedytacją poniżanie i ośmieszanie drugiego człowieka. Irie traktuje Kotoko jak przedmiot, którym w zależności od nastroju można się pobawić, rzucić lub odłożyć w ciemny kąt i zapomnieć. Jednym z najlepszych przykładów jest pierwszy pocałunek, który miał więcej wspólnego z molestowaniem seksualnym niż z romantyczną sceną. Dla mnie w tym właśnie momencie czara goryczy się przelała. Powiedzcie mi szczerze, drogie Czytelniczki, co byście zrobiły, gdyby ktoś z was tak zakpił? Bo ja miałam ochotę zrobić bohaterowi krzywdę tępą łyżką, za to bohaterka była zachwycona. Nie wiem, czy świat poszedł do przodu, a ja zatrzymałam się gdzieś w XIX wieku na powieściach Jane Austen, ale dla mnie Itazura na Kiss jest całkowitym zaprzeczeniem komedii romantycznej. Scenarzyści z sadystyczną wręcz przyjemnością pastwią się nad kolejnymi bohaterami, próbując mi przy okazji wmówić, jakie to zabawne i urocze. Powtórzę – ośmieszania, poniżania i robienia z postaci bandy idiotów nigdy nie uważałam, nie uważam i nie będę uważać za zabawne! Mogę tylko pogratulować twórcom chorego poczucia humoru.

Jak napisałam na początku, obserwujemy dziesięć lat z życia bohaterów (chociaż gdyby nie pojawiające się na ekranie napisy i dyskretnie przemycane w dialogach informacje, trudno było by się domyślić). Przez cały ten czas Kotoko i Naoki mieszkają pod jednym dachem. Tymczasem nie zmienia się nie tylko ich wygląd, ale również stosunek do siebie. Nawet po tylu latach Aihara widzi Irie jako przystojnego, genialnego i cudownego mężczyznę z jej marzeń. Wszystkie przykrości, jakie jej przez ten czas wyrządził, to, że była traktowana jak ścierka do podłogi, nie ma najmniejszego znaczenia. Miłość jest ślepa? Nie, to główna bohaterka reprezentuje wyjątkowo rzadki rodzaj głupoty. Wyobraźcie sobie dziewczynę, która nie posiada żadnych umiejętności, talentów, zainteresowań (poza jednym), która nie ma własnego zdania i nie wie, co chciałaby robić w przyszłości. Ma za to dwie lewe ręce i mózg wielkości orzecha laskowego, a jej jedynym celem w życiu jest rodzenie dzieci Naokiemu Irie. Straszna wizja, prawda? Niestety prawdziwa, bo taka właśnie jest Kotoko Aihara. Szczerze powiedziawszy, ona nie nadaje się nawet na robota sprzątająco­‑gotującego, posiłki przez nią przygotowane to najwyższej klasy trucizny, a za co się nie zabierze, to zepsuje – chodzące nieszczęście. Zastanawiałam się, jak nisko można upaść, a bohaterka z każdym odcinkiem utwierdzała mnie w przekonaniu, że bardzo nisko. Kiedy myślałam, że gorzej już być nie może, Kotoko robiła coś, co wprawiało mnie w osłupienie – czyli jednak zawsze może być gorzej. Znakomitym przykładem głupoty głównej bohaterki jest scena, w której młodszy braciszek Naokiego jest chory. Sytuacja wygląda fatalnie – chłopiec ma bóle brzucha, wymiotuje i generalnie skręca się z bólu. Co robi Kotoko – dzwoni do Irie z pytaniem, co ma zrobić (dobrze, że wpadła chociaż na to)… Proszę mnie poprawić, jeżeli się mylę, ale także w Japonii, chyba nawet dziecko wie, że w takich przypadkach dzwoni się po lekarza lub karetkę… Zadziwiające jest też, z jaką łatwością znosi ona humory ukochanego i jak niewiele potrzeba jej do szczęścia. Wystarczy, że chłopak raz na jakiś czas ją przytuli lub pocałuje. Swoją drogą, bardzo się starano o odpowiednią oprawę tych rzadkich scen. Możemy więc obserwować naszą parę w deszczu, na tle zachodzącego słońca, na plaży w blasku księżyca itp. Problem polega na tym, że nawet gdyby zużyć tony płatków wiśni i wylać hektolitry lukru, nadal związek tych dwojga będzie wyglądał jak pomalowana wydmuszka – całkiem ładna z zewnątrz i pusta w środku.

Kiedy któregoś dnia narzekałam po kolejnym odcinku Itazura na Kiss, jako odtrutkę zaproponowano mi Marmalade Boy. Przez dwadzieścia pięć odcinków obserwowania perypetii Kotoko i Naokiego nie odnotowałam takiego stężenia chemii, napięcia i „iskrzenia” między bohaterami, jak w pierwszym odcinku „Marmoladki”. Itazura na Kiss odpadło w przedbiegach. Zresztą nawet Lovely Complex, z ciągle zapłakaną Koizumi, które średnio przypadło mi do gustu, wyprzedza tę serię o lata świetlne, zarówno pod względem fabuły, jak i postaci.

Kiedy już straciłam nadzieję na poprawę zachowania Kotoko i jej obiektu westchnień, swoją uwagę skupiłam na postaciach drugoplanowych. I tutaj także spotkał mnie zawód. Wszystkich znajomych i przyjaciół dziewczyny sprowadzono do jej poziomu intelektualnego. Nie ma w nich absolutnie nic interesującego, są równie głębocy, jak woda w przydrożnej kałuży. Prym wiedzie Kinnosuke, dziwak i nieudacznik, beznadziejnie zakochany w Kotoko. Do złudzenia przypomina jednego z bohaterów filmu Grease, zwłaszcza ze swoją misternie ułożoną fryzurą à la kaczy kuper. Ma on tendencję do pojawiania się w najmniej odpowiednim momencie i psucia swoją obecnością ciekawszych scen. Równie irytująca jest matka głównego bohatera, której zachowanie śmieszyło mnie przez pierwsze trzy odcinki, bo im dalej, tym bardziej było żałośnie. Jest to typ pretensjonalnej pani w średnim wieku, której ewidentnie nudzi się w domu i która stara się układać życie swojemu dziecku. Zastanawiam się tylko, co robiła, kiedy Naoki był mały, skoro jej starszy syn wyrósł na upośledzonego emocjonalnie prostaka i wszystko wskazuje na to, że młodszy pójdzie w jego ślady. Dużo sympatyczniej prezentują się przyjaciele Kotoko z uczelni (czy wy też zastanawiacie się jakim cudem ona się na nią dostała?) – chociaż zbyt skomplikowanymi osobowościami również nie grzeszą. Ogólnie brak tu normalnych bohaterów – wszyscy są przerysowani do granic możliwości, a cała rzeczywistość pokazana w wyjątkowo krzywym zwierciadle. Nie mam nic przeciwko takiej konwencji, ale tutaj zabrakło ciepła, sympatii, humoru (na przyzwoitym poziomie) i przede wszystkim pomysłu.

Od strony technicznej anime prezentuje się bardzo przeciętnie. Grafika jest niesamowicie nierówna i niestaranna, widać to zwłaszcza po postaciach. Na początku serii Kotoko wygląda całkiem ładnie, przez chwilę wydawała mi się nawet klonem Orihime Inoue z Bleach, ale im dalej, tym gorzej. Buzia bohaterki zmienia się z odcinka na odcinek – raz wygląda jak księżyc w pełni, by za chwilę zmienić się w kwadrat. Nos niebezpiecznie zniża się do ust, które – wykrzywione w uśmiechu – wyglądają jak narysowane przez przedszkolaka, a ręce stają się coraz chudsze i krótsze. Im bliżej jesteśmy końca, tym Kotoko wygląda brzydziej i bardziej krzywo. Jedynym wyjątkiem jest odcinek dwudziesty trzeci, w którym razem z Irie prezentują się naprawdę wybornie. Zresztą Irie to osobny przypadek – z założenia miał być bishounenem, ale rysownikom coś nie wyszło. W rezultacie Naoki ze swoim wiecznie znudzonym i zdegustowanym wyrazem twarzy wygląda, jakby od dziecka był karmiony cytrynami. Chociaż z drugiej strony, dawno nie widziałam twarzy tak idealnie oddającej parszywy charakter postaci. Natomiast jego braciszek to najbrzydziej narysowane dziecko, jakie miałam (nie)przyjemność oglądać. Poza tym kolorystyka jest wyjątkowo uboga i sztuczna, a tła nie grzeszą dopracowaniem i przede wszystkim urodą. Muzyka jakaś tam jest, ale mówiąc szczerze, nie zwróciłam na nią większej uwagi, bo niespecjalnie było na co. Czołówka nie wyróżnia się niczym szczególnym, ot taka sobie piosenka ze słabym wokalem i niezbyt ciekawą animacją. Zupełnie inne odczucia mam jednak co do endingów, które wyjątkowo przypadły mi do gustu – zwłaszcza drugi. Są melodyjne, ciepłe, nastrojowe, łatwo wpadają w ucho i dodatkowo towarzyszy im całkiem zgrabnie zrobiona i pomysłowa animacja. Jest to jeden z bardzo niewielu plusów tej serii.

Itazura na Kiss zawiodła mnie na całej linii, a możecie mi wierzyć, że moje oczekiwania nie były duże. Główna bohaterka to sierota, jakich mało, nawet jak na standardy anime. Typ związku, jaki prezentuje razem z Irie, zazwyczaj nazywa się toksycznym i radzi się szybkie jego zakończenie. Dla mnie ta produkcja to przede wszystkim poradnik „Jak poniżać i być poniżanym” lub „Jak w wyjątkowo widowiskowy sposób zrobić z siebie idiotkę”. Zapytacie zapewne, po co więc męczyłam się te kilka godzin, masochizm? W jakimś stopniu tak, nie sądziłam, że można nakręcić na bazie gotowego i sprawdzonego schematu aż tak słabe anime. Byłam ciekawa, jak dalece jest się w stanie pogrążyć bohaterka, aby zatrzymać przy sobie ukochanego, który w dodatku wcale na to nie zasługuje. Nie polecam tej serii nikomu, chociaż jestem pewna, że doczeka się ona grupy wiernych fanów – no cóż, są gusta i guściki. Moim zdaniem jest tyle interesujących tytułów shoujo, że nie warto marnować czasu na coś tak słabego i niesmacznego.

moshi_moshi, 19 października 2008

Recenzje alternatywne

  • KamilW - 12 września 2015
    Ocena: 8/10

    Przeciwieństwa się przyciągają, a wytrwałość gwarancją realizacji każdego celu w życiu – czyli historia miłości ścierki do podłogi i kłody drewna? Nie! Historia miłości dwóch z pozoru całkowicie niepasujących do siebie osób. więcej >>>

Twórcy

RodzajNazwiska
Studio: TMS Entertainment
Autor: Kaoru Tada
Projekt: Kazuhiro Soeta, Maki Fujioka
Reżyser: Osamu Yamasaki
Scenariusz: Eriko Matsuda, Mitsutaka Hirota, Naruaki Kobayashi, Yukako Shimizu
Muzyka: Yasuharu Takanashi

Odnośniki

Tytuł strony Rodzaj Języki
Podyskutuj o Itazura na Kiss na forum Kotatsu Nieoficjalny pl