Tanuki-Anime

Tanuki.pl

Wyszukiwarka recenzji

Zapraszamy na Discord!

Komentarze

Lenneth

  • Avatar
    A
    Lenneth 1.11.2014 23:56
    Podejrzanie wysoka średnia
    Komentarz do recenzji "Bishoujo Senshi Sailor Moon Crystal"
    Mnie zastanawia jedno: skoro niemal wszyscy tu w komentarzach nazywają tę serię porażką, profanacją, a w najlepszym wypadku mocno niedopracowanym nieporozumieniem, to jakim cudem ma toto średnią ocen prawie siedem (z medianą równą siedem i dominantą osiem – osiem!)? :O Siedem to ocena, jaką sama daję naprawdę przyzwoitym, dobrym seriom, do których ciężko mi się przyczepić, no ale może społeczność Tanuki ma jakieś inne wyczucie skali…? Albo są tu jacyś krypto­‑miłośnicy tej serii? :D Jeśli tak, to nie bójcie się odezwać, co najwyżej zagryzą was rozczarowani fani. ;P

    Sailorkom póki co wystawiłam tróję. Czasem korci mnie, żeby tę ocenę podnieść, ale wtedy uświadamiam sobie, że nie, to nie seria stała się lepsza ani nawet znośna, to po prostu ja uodporniłam się bohaterki o twarzach tęskniących za rozumem, równie pustą i statyczną fabułę albo koszmarną grafikę komputerową, której ostatnio jakby mniej, bo bohaterki przestały się transformować (i dobrze, że przestały, odpoczęło od tego moje poczucie estetyki).
  • Avatar
    Lenneth 31.10.2014 15:50
    Re: Usypiające….
    Komentarz do recenzji "Mushishi"
    Ty tak serio? FYI, długa, całkiem rzeczowa i wyważona opinia, której autorka spodziewa się polemiki – bo nie wpisała się w „obowiązujący” nurt zachwytów nad serią – to jeszcze nie trolling.

    Co do samego komentarza – trochę mnie zaniepokoił. Przymierzam się do Mushishi, zachęcona świetnymi opiniami, ale ostatnio nudzi mnie oglądanie niemal wszystkiego, więc już zaczęłam się bać, że i na tej serii zasnę. :/
  • Avatar
    A
    Lenneth 30.10.2014 22:59
    Ładna, przyjemna rzecz
    Komentarz do recenzji "Captain Harlock [2013]"
    Od strony graficznej ten film to perełka – równie dopracowana animacja to może nic, czego już bym wcześniej na ekranie nie widziała, ale i tak zrobiła na mnie wrażenie. Muzyka rzadko kiedy wybijała się z tła i raczej nie zapadła mi w pamięć (poza jedną czy dwoma scenami), ale dobrze komponowała się z obrazem.

    Natomiast scenariusz… Jak to często w tego rodzaju produkcjach bywa, niekoniecznie nadążał za spektakularną oprawą. Film okazał się prościutki, pełen dziur fabularno­‑logicznych. Protagoniści i antagoniści czasem zachowywali się tak, jak akurat pasowało do scenariusza (żeby było bardziej „dramatycznie” i „epicko”), zamiast posiadać spójną motywację wewnętrzną, niektóre przeskoki decyzyjne nie doczekały się jakiegokolwiek wyjaśnienia, a przeróżne drobiazgi świata przedstawionego kłuły w oczy – jak chociażby kwiatki rosnące w najlepsze na planecie, na której brakowało gleby, wody i światła słonecznego. Kwestię tego, czym jest tak naprawdę ciemna materia i jak się zachowuje, najlepiej w ogóle przemilczeć. ;)

    ...Ale niedostatki fabularno­‑logiczne nie oznaczają jeszcze, że film mi się nie podobał. Przeciwnie, oglądało mi się go bardzo dobrze. Akcja płynęła warto, epika się lała, patos pozostawał strawny (jak na japońskie warunki), a zawieszenie niewiary przyszło mi względnie łatwo – i zamiast co chwila strzelać facepalma, po prostu cieszyłam się kolejnymi scenami. Właściwie to idealny przykład filmu, na którym wystarczy nieco wyłączyć mózg, żeby się dobrze bawić, a może i trochę wzruszyć.

    Teraz jak najbardziej mam ochotę, żeby w końcu zabrać się za klasykę klasyki, czyli „właściwego” Harlocka sprzed paru dekad.
  • Avatar
    A
    Lenneth 22.10.2014 14:29
    Nie gorzej, tylko lepiej
    Komentarz do recenzji "Sengoku Basara Ni"
    Pierwsza seria wynudziła mnie i odrzuciła, ale zagryzłam zęby i postanowiłam oglądać dalej, a tu… zaskoczenie! Sequel spodobał mi się bardziej od jedynki. Więcej w nim dynamiki, akcji, pojedynków, epickiej muzyki, mniej uduchowionego ględzenia o niczym. Konwencja ewidentnie mi się przegryzła, niektóre co absurdalniejsze pomysły naprawdę śmieszyły. Antagoniści zdecydowanie ciekawsi i mniej płascy niż Oda „Zło Wcielone” Nobunaga; szczególnie Takenaka Hanbei robił mi dobrze swoim podobieństwem do Kuji z serii gier Square Enix (głos, wygląd, zachowanie itp.), ale i Hideyoshi spisywał się dobrze w swojej roli, a resztę postaci zdecydowanie szło polubić. Po raz pierwszy ich pojedynki mogły wykrzesać ze mnie choć odrobinę emocji.
  • Avatar
    Lenneth 15.10.2014 18:45
    Komentarz do recenzji "Noragami OAD"
    Za podstawę scenariuszy obu odcinków posłużył materiał z mangi, niektóre kadry w OVA są jak żywcem wyjęte ze stron komiksu itp. Ale nie sądzę, żebyś musiał obawiać się spojlerów, jeśli przypadkiem o to Ci chodzi – OVA nie mają rozbudowanej fabuły ani nie zahaczają o główną oś fabularną z mangi. To przede wszystkim komediowe fillery.
    Największym spoilerem jest chyba to, że  kliknij: ukryte , ale nigdzie w OVA nie ma ani śladu wytłumaczenia, jak do tego doszło i co z tego dalej wynika (w przeciwieństwie do mangi, naturalnie).
  • Avatar
    A
    Lenneth 9.10.2014 20:57
    Nuda i droga przez mękę
    Komentarz do recenzji "Sengoku Basara"
    Między mną a Sengoku Basarą od początku do końca nie było chemii.

    I nawet nie chodzi o to, że nie kupuję konwencji. Owszem, lepiej bym się czuła, gdyby np. Masamune nie walczył sześcioma długimi mieczami naraz, a jego koń nie miał dysz wydechowych po bokach i nie skakał na kilkadziesiąt metrów w górę, ale z drugiej strony – estetyka japońskich gier z ich widowiskowymi walkami, kolorowymi światełkami i ogólnym przekombinowaniem nie jest mi obca. Nie mam nic przeciwko starciom wypełnionym fajerwerkami – dosłownie i w przenośni.

    Problem w tym, że w SB znalazło się zaskakująco mało starć. Jak na anime oparte na grze, której istotą jest ponoć radosna naparzanka wszystkich ze wszystkimi, bardzo niewiele tu naparzanki, a zdecydowanie za wiele gadania. Gadania, które z wciągającym serialem politycznym (o sojuszach, zdradach, strategii etc) nie ma praktycznie nic wspólnego – fabuła SB jest bowiem prostsza od konstrukcji cepa, praktycznie wyprana z napięcia i porywających zwrotów akcji, i spokojnie można byłoby ją zamknąć w połowie odcinków, jeśli nie w jednym filmie. Może gdybym była pasjonatką japońskiej historii (czy historii w ogóle), kręciłaby mnie sama dekonstrukcja okresu Sengoku, porównywanie prawdziwych wojen z ich kolorową wersją z Basary, ale tak tylko straszliwie się wynudziłam. Guzik mnie obchodziło, kto z kim walczy i po co.

    Bohaterowie też nie porywali. Niby całkiem w porządku, sympatyczni, nie wkurzali, a ich przerysowanie i manieryzmy bywały rozbrajające (jak na przykład formalny, ugrzeczniony, ale przepełniony ogromnym entuzjazmem sposób wysławiania się Yukimury albo Nobunaga pijący sake z czaszki), ale przy tym tak papierowi, tak wyprani z jakiejkolwiek głębi, że nie od początku do końca pozostawali mi idealnie obojętni. Nie uratowało ich nawet to, że stanowili plejadę bishounenów i moich ulubionych seiyuu (m.in. Koyasu, Paku, Ishida).

    Kreska ładna, muzyka w porządku, opening wpadający w ucho, ale SB to dla mnie taki cukiereczek w ładnym papierku – do possania na pięć minut, ale żeby żywić się tym dłużej… No nie da się, po prostu. Szczerze powiedziawszy, wolałabym już zagrać w grę. Nad konsolowym padem mniej bym się wynudziła.
  • Avatar
    Lenneth 6.10.2014 23:50
    Re: dobre
    Komentarz do recenzji "Terra e... Movie"
    „Anime jest świetne”, bo niejaki/a Memories tak twierdzi. Aha.

    Może jednak jakieś argumenty, zamiast pukania się w głowę?

    Bo jest co komentować. Widziałam to anime, sporo scen nawet wielokrotnie. Podobają mi się takie drobiazgi jak wyjątkowo emocjonalny przebieg rozmowy Jomy'ego i Keitha na Nasce albo zmieniony kolor włosów u Physis. Ale całego filmu wcale nie uważam za świetny, ani jako osobne dzieło, ani w porównaniu z serialem czy mangą. I naprawdę jestem ciekawa, co akurat Ciebie w nim urzekło.
  • Avatar
    Lenneth 6.10.2014 14:31
    Re: dobre
    Komentarz do recenzji "Terra e... Movie"
    Rzeczowy komentarz jest rzeczowy.
  • Avatar
    Lenneth 2.10.2014 23:39
    Re: do Lenneth
    Komentarz do recenzji "Darker than BLACK: Ryuusei no Gemini"
    Spoko, dopytywałam, bo zastanawiałam się, czy to może brak znajomości OVA (gdzie jednym z głównych wątków jest przecież rozwój relacji między Heiem a Yin) tak wpłynął na Twój odbiór pairingu. Sama zabrałam się za „Ryuusei no Gemini” bez znajomości „Gaidena” i pamiętam, jak uderzyło mnie, że Hei tak cierpi po utracie Yin, że ona tyle dla niego znaczy – no i właściwie dlaczego? Jedno wielkie WTF, przynajmniej do czasu nadrobienia OVA.

    Też nie jestem fanką tego pairingu, może dlatego, że nie uważam, żeby pchanie akurat miłości romantycznej w relacje Heia i Yin było absolutnie konieczne. Że Yin nie jest całkiem pustą, wypraną z emocji lalką, że otwiera się najbardziej akurat na Heia i że jest to w jakiś sposób wyjątkowe, to wiadomo, ale dziewczyna na ogół i tak wygląda oraz zachowuje się jak lalka, co czyni ją w moich oczach dość bezbarwną postacią. Ogólnie nie przepadam za bohaterkami w typie Rei z NGE.
  • Avatar
    Lenneth 2.10.2014 19:01
    Komentarz do recenzji "Darker than BLACK: Ryuusei no Gemini"
    Odnośnie Heia zakochującego się w Yin – widziałe/aś „DtB: Gaiden”, łącznik między obiema seriami?
  • Avatar
    A
    Lenneth 27.09.2014 01:46
    Nietuzinkowe
    Komentarz do recenzji "Uchouten Kazoku"
    Mam problem z wystawieniem tej serii oceny liczonej w gwiazdkach. Bo obiektywnie, to jest naprawdę dobre, niebanalne anime, wyróżniające się na plus w zalewie sztampy o szkolnych klubach czy licealistach ratujących świat, ale subiektywnie – nieszczególnie przypadło mi do gustu.

    Obiektywnie doceniam m.in. nietuzinkowy pomysł, zgrabną fabułę (scenki „o niczym” z czasem zaczęły układać się w logiczną całość), udane mieszanie powagi z humorem, prześliczne tła, dopracowaną kreację postaci oraz ich relacji.

    A subiektywnie – nie moje klimaty, za mało akcji (w sensie: jakichkolwiek wydarzeń, niekoniecznie takich jak z filmu sensacyjnego), za mało absurdalnego humoru, za dużo snucia się po ekranie i niespiesznych dialogów, które jakoś nieszczególnie zmuszały mnie do zadumy nad kondycją człowieka (jenota) we współczesnym świecie. Były momenty, w których chichotałam na głos (Kinkaku i Ginkaku ubawili mnie bardziej, niż mogłabym przypuszczać) i takie, w których wzruszyłam się do łez (wątek żaby w studni był naprawdę fenomenalny i poruszył we mnie czułą strunę), ale mimo wszystko nie mogłam otrząsnąć się z lekkiego znudzenia, które towarzyszyło mi w większości odcinków.
  • Avatar
    A
    Lenneth 26.09.2014 00:21
    Podsumowanie
    Komentarz do recenzji "Free! Eternal Summer"
    Wieczne lato już się skończyło, czas na krótkie podsumowanie.

    Wynudziłam się trochę na tej serii i naśmiałam w paru miejscach, które w zamyśle twórców chyba nie miały być śmieszne, a bohaterowie nie zawładnęli moją wyobraźnią, ale mimo wszystko – nie żałuję. To przyjemna, ciepła i lekka seria, której oglądanie nie boli, o ile oczywiście ktoś nie jest uczulony na prawie dorosłych chłopów zachowujących się miejscami jak dwunastoletnie panienki oraz na wszechobecne podteksty homo.

    Ten sezon ma w sobie znacznie więcej z obyczajówki niż pierwsza seria, nastawiona przede wszystkim na humor czy fanserwis. Oczywiście, w dwójce te elementy również występują, ale w nieco stonowanym wydaniu, nie przesłaniając głównego, poważniejszego wątku: opowieści o dorastaniu i wzajemnych relacjach kilku chłopców.
    Z Free! ES jako obyczajówką mam generalnie ten problem, że porządna obyczajówka powinna być nastawiona na realizm, a we Free! realizm bywa wybiórczy. Wiarygodnie wypadają sportowe osiągnięcia bohaterów, wątek kończenia szkoły, część zachowań i relacji, ale sportowców­‑licealistów zachowujących się jak milutkie dziewczynki trudno nie traktować z przymrużeniem oka. Nie, żeby mi to przeszkadzało, bo chłopcy w większości byli uroczy, ale momentami czułam się, jakbym jakąś odmianę fantastyki oglądała: „za górami, za lasami, w alternatywnej Japonii…”.

    W porównaniu z pierwszą serią zabrakło mi scen zawodów. Te nieliczne ujęcia pływackich pojedynków, które się pojawiły, były naprawdę świetne, dynamiczne, więc tym bardziej żałuję, że wątek sportowej rywalizacji został we Free! ES potraktowany po macoszemu (ot, paradoks, biorąc pod uwagę, że cała seria teoretycznie kręci się wokół pływania).

    Co mi się na pewno podobało, to zmiana w zachowaniu Rina. Jak wspomniałam w swoim poprzednim komentarzu, w pierwszym sezonie wangst Rina był prawie nie do zniesienia, natomiast we Free! ES dostajemy już fajnego, ogarniętego życiowo chłopaka; co więcej, zmiana wynika z finału poprzedniej serii i wypada wiarygodnie. W tym sezonie przyszła kolej na zmianę Haru – szczerze mówiąc, nie spodziewałam się aż takiego  kliknij: ukryte 
    Inni bohaterowie wyjątkowo na plus, poza Haru (przez cały środek serii) nikt porządnie mnie nie wkurzał, a to naprawdę rzadkość. Spodobały mi się zwłaszcza postacie drugiego planu, jak Ai czy Momotarou – wprowadzały trochę lekkości w poważne dHramaty postaci pierwszoplanowych.

    Shounen­‑ai jest mi idealnie obojętne, ale chylę czoła przed serią, która, ani razu nie wykładając kawy na ławę, podsuwa widzom porządny materiał do kilkunastu, jeśli nie kilkudziesięciu pairingów (bo tam właściwie każdego z każdym da radę; wystarczy, że znaleźli się razem w jednej scenie) i pozwala w nich przebierać wedle gustu. A widzom takim jak ja, nie potrzebującym romansów do szczęścia, pozwala wierzyć, że to, na co patrzą, to po prostu prawdziwa przyjaźń na całe życie.
  • Avatar
    A
    Lenneth 19.09.2014 03:46
    Odcinek dwunasty
    Komentarz do recenzji "Free! Eternal Summer"
    Nie bardzo chcę spamować, ale chyba muszę: jak do tej pory całe Free! było mi w zasadzie idealnie obojętne, tak odcinek dwunasty okazał się pierwszym, który wzbudził we mnie emocje i na którym nie nudziłam się ani przez chwilę.

    Rin tak bardzo wyrobił się od czasów pierwszej serii. <3 Rok temu męczył bułę i wangstował do niemożliwości, teraz jest świetnym, niegłupim, ogarniętym życiowo facetem. Urzekły mnie jego ciepłe relacje z przybraną rodziną, wspomnienia z pobytu w Australii (teraz dopiero widać, że naprawdę musiało mu być ciężko), no i oczywiście prawdziwa przyjaźń* łącząca go z Haru.
    *A twórcy nie rezygnują z subtelnych podtekstów ani przez sekundę, vide:  kliknij: ukryte 
    I jeszcze: Rin gada dobrze po angielsku! Prawie nie kaleczy języka! LOVE. Mam fetysz dwujęzyczności, więc postać natychmiast dostała u mnie plus dziesięć punktów do ogólnego wrażenia, a Mamoru Miyano, którego uwielbiałam już wcześniej, normalnie urósł do rangi boga. ;)
    W ogóle we Free! postarano się bardziej niż w wielu innych seriach i od dialogów po angielsku nie więdną uszy, nawet jeśli od razu słychać, że głosy podkłada wciąż dwoje tych samych Japończyków. Jestem w tak ciężkim szoku, że natychmiast podniosłam ocenę całości o oczko wyżej.

    Świetny był też normalny Haru, który potrafił powiedzieć więcej niż dwa słowa naraz. Kiedy  kliknij: ukryte 

    Serio, nie przypuszczałam, że ta seria, którą od początku traktowałam jak niezobowiązujący, głupiutki odmóżdżacz, zdoła wykrzesać ze mnie tyle dobrych uczuć.
  • Avatar
    Lenneth 19.09.2014 00:17
    Re: Może być
    Komentarz do recenzji "Shingeki no Kyojin OAD"
    hym nie jestem pewna czy to aby nie za duży spoiler :p

    Może tak, może nie. Nie wszyscy czytają mangę, gdzie historia Ilse pojawiła się wieki temu, ale z drugiej strony, nawet w OVA od początku wiadomo, że Ilse zginie – zwiadowcy znajdują przecież w lesie jej bezgłowe ciało.
    Może niech moderacja osądzi i zakryje w razie potrzeby.

    Nie zrozumiałyśmy się. :) Nie kwestionuję samej idei pisania dziennika przez Ilsę, widzę w tym m.in. rozpaczliwą próbę poradzenia sobie z rzeczywistością i opanowania strachu. W ogóle pomysł, żeby jeszcze przed śmiercią spisać, co się da, i może dzięki temu przysłużyć się ludzkości, uważam za szlachetny i niegłupi. Rozbawiło mnie natomiast pisanie podczas szybkiego biegu – próbowałaś kiedyś? Mylisz, że to wykonalne i wygodne? :) Czy Ilse nie może pisać chociażby podczas pięciominutowych przerw w ucieczce, kiedy przystaje, żeby złapać oddech? (Tak, wiem, konie w SnK potrafią galopować godzinami, ba, dniami! bez przerwy, a ja tu oczekuję, że dziewczyna się zmęczy, głupia ja ;)).
    Po drugie, nawet oko w oko z tytanem, Ilse pisze skomplikowanymi, pełnymi, idealnie poprawnymi zdaniami, jakby właśnie siedziała w zaciszu laboratorium i komponowała raport dla Hanji. To też dość niewiarygodne. A pisanie w paszczy tytana to już wisienka na torcie absurdu. Jeśli potwór trzyma cię w zębach, to jest to sytuacja, w której – mówiąc wprost – człowiekowi powinny puszczać zwieracze, a nie dopisywać wena twórcza.

    Innymi słowy: można było poprowadzić wątek pisania dziennika znacznie bardziej realistycznie, bez szkody dla dramatyzmu całej sytuacji, która i tak jest już cholernie dramatyczna. Ale nieee, Isayama i spółka jak zwykle woleli poświęcić wiarygodność na ołtarzu patosu. ;)
  • Avatar
    A
    Lenneth 18.09.2014 22:25
    Aż dobre i tylko dobre
    Komentarz do recenzji "Ghost in the Shell Arise"
    Wygląd Motoko Kusanagi absolutnie mi nie przeszkadzał – ciało pani major i tak nigdy szczególnie mnie nie kręciło, już większą uwagę zwracałam na jej głos, a przede wszystkim na charakter, który w tej serii nie uległ zmianie – Kusanagi z prologu to wciąż twarda, niezależna, inteligentna kobieta, nie zahukana debiutantka – wszystko gra.

    Jeśli chodzi o grafikę, seria w ogóle przypadła mi do gustu: kreska i kolorystyka przyjemne, tła wystarczająco dopracowane, choreografia niektórych walk zdecydowanie cieszy oko. A propos tych ostatnich, moim faworytem jest scena z odcinka drugiego, na drodze szybkiego ruchu, z panią major na motorze. <3

    Początkowo byłam zauroczona tą odsłoną GitSa, ale z odcinka na odcinek (a nie oglądałam wszystkiego jednym cięgiem) bawiłam się coraz gorzej: coraz trudniej było mi utrzymać zainteresowanie, skupić się na lecących nieprzerwanie dialogach, dialogach wymagających skupienia, bo nie o pogodzie ani innych pierdołach, przecież. Ostatni odcinek to dla mnie już więcej bełkotu niż jakichkolwiek interesujących treści; nie porwał mnie ani rozwój wątku politycznego, ani historia pary połączonych ghostów. Znaczy – po świetnym początku całej serii napięcie gdzieś siadło. Od siebie daję Arise siódemkę, z żalem, że mogę dać więcej, chociażby za wrażenia estetyczne.
  • Avatar
    A
    Lenneth 13.09.2014 02:09
    Może być
    Komentarz do recenzji "Shingeki no Kyojin OAD"
    1. 6/10. Patos! Drama! Oraz trochę fabularnie istotnych informacji, o ile ktoś nie czytał jeszcze o Ymir i/lub dzienniku Ilse w mandze.
    Dramat zamiast wzruszyć, tylko mnie ubawił – pisanie dziennika podczas biegu sprinterskiego to jeszcze nic w porównaniu z pisaniem go z głową miażdżoną przez zęby tytana! #ranycojapaczę
    Ale obecność Hanji i Levi'a z drużyną na plus.

    2. 7/10. Odjechany humor, przy którym kilkukrotnie parsknęłam głośnym śmiechem. Podobało mi się żonglowanie nastrojem: od radosnej głupawki do scen całkiem serio i z powrotem. Plus za zmienioną czołówkę z Jeanem w roli głównej!

    3. 5/10. Kiedy łatwiutka misja treningowa przestaje być łatwiutka, skłócona grupa kadetów musi nauczyć się pracować razem. Poprawne, ale nudne.
  • Avatar
    Lenneth 12.09.2014 19:58
    Re: Może być, choć szału nie ma
    Komentarz do recenzji "Mugen no Juunin"
    Zawiodłaś się, ale wystawiłaś dychę z gwiazdką?

    Toż to się nawet w połowie nie urywa, tylko dużo, dużo wcześniej.
  • Avatar
    Lenneth 12.09.2014 19:56
    Re: :D
    Komentarz do recenzji "Shingeki no Kyojin"
    Ooo! Już myślałam, że Hiroshi Kamiya zostanie dla mnie tylko i wyłącznie głosem Yato z Noragami, ale wystarczyło pięć sekund przypomnienia go sobie w roli Levi'a, żeby znów zrobiło mi się gorąco. <3
  • Avatar
    Lenneth 4.09.2014 01:31
    Re: 9 odcinek
    Komentarz do recenzji "Free! Eternal Summer"
    O, tak, zazdrość była wyraźna. :>

    Nie każdy dobry, zaufany kumpel musi być zaraz duszą towarzystwa, więc w sumie nie widzę powodu, dlaczego Makoto i inni nie mieliby się zadawać z Haru, zwłaszcza że znają się od dziecka i dzielą wspólną pasję.

    Czy wszystko kręci się dookoła Haru – tu bym się zastanawiała. W drugim sezonie każda postać poza nim, nawet postacie trzecioplanowe, dostają dużo własnego czasu antenowego. Z niektórych wątków (Rin + Sousuke) Haru jest wręcz wykluczony, a nawet nie każdy kolega z drużyny się do niego klei (w tym sezonie właściwie już tylko Makoto).

    Z samym stwierdzeniem, że Haru jest nudny jednak się zgodzę – tak właściwie, to zrobił się nudny dopiero po pierwszym sezonie, bo tam jeszcze miał swój konflikt z Rinem, ciągnący się przez całą serię (właściwie to „konflikt” był głównie w głowie Rina, ale mniejsza ;)). Tam też powoli dochodził do tego, że przyjaciele są ważni, że pływać może nie tylko czysto rekreacyjnie etc. W drugim sezonie – jakby stał w miejscu aż do dziewiątego epa. Statyczny bohater z mocno okrojoną ekspresją – tak, to mnie właśnie irytuje.
  • Avatar
    Lenneth 4.09.2014 00:45
    Re: 9 odcinek
    Komentarz do recenzji "Free! Eternal Summer"
    Choć minimalnie wyjdzie ze swojej skorupy = przestanie być dla mnie tak męczący, nudny, itp. Nie ma tu żadnej sprzeczności.

    W jedynce tak mnie nie irytował, lubiłam go nawet. W dwójce jakby cofnął się w rozwoju, jest absolutnie bezbarwny w niemal każdej scenie, nie licząc tych kilku, jak jego koszmary i pięciosekundowa scena złości z dziewiątego epa. Jutro zabieram się za najnowszy odcinek, zobaczymy, czy i jak scenarzyści zdecydowali się pociągnąć wątek pt. „omg, on ma emocje i potrafi mówić!!”.
  • Avatar
    Lenneth 2.09.2014 17:17
    Re: 9 odcinek
    Komentarz do recenzji "Free! Eternal Summer"
    Pozwól, że zacytuję Ci moje komentarze, w tym pierwszy:
    Czekam na jakiś przełom w jego zachowaniu

    Oraz:
    czy choć minimalnie wyjdzie ze swojej skorupy

    Znaczy – czego według Ciebie oczekuję?
  • Avatar
    Lenneth 2.09.2014 16:22
    Re: 9 odcinek
    Komentarz do recenzji "Free! Eternal Summer"
    Przede wszystkim, że Haruka wcale się nie zmienił. (...).
    To minimalnie, o którym piszesz, już nastąpiło.

    Czyli… zmienił się, ale jednak się nie zmienił. Logiczne.
  • Avatar
    Lenneth 2.09.2014 15:25
    Re: 9 odcinek
    Komentarz do recenzji "Free! Eternal Summer"
    Co najwyżej delfin. Pingwin należy do Nagisy!
  • Avatar
    Lenneth 2.09.2014 12:50
    Re: 5/10
    Komentarz do recenzji "Sidonia no Kishi"
    Pokazano m.in. pozyskiwanie i retencję wody, ryby żyjące w zbiorniku, taśmociąg z workami ryżu, sposób pozyskiwania energii (przynajmniej dla mechów), metody kontrolowania wielkości populacji, utylizację ciał i odpadków, sieć mediów działającą jak system alarmowy, napięcia między cywilami a wojskiem, politykę wojskowych władz w stosunku do opozycjonistów, podejście do cenzury – ciesz się, jak na animu, które od początku nie aspiruje do miana twardego SF, tylko koncentruje się na siekaniu obcych i scenkach rodzajowych z udziałem nastolatków, to naprawdę sporo. ;P
    Nie, żebym sama nie chciała więcej, ale serio doceniam fakt, że choć minimum tych realiów się znalazło.
  • Avatar
    Lenneth 2.09.2014 12:33
    Re: 9 odcinek
    Komentarz do recenzji "Free! Eternal Summer"
    „Oczekuję” w tym sensie, że jest to jedna z najbardziej podstawowych klisz w anime. Nastoletni bohater zmienia się na lepsze, zyskuje wewnętrzną równowagę i odkrywa sens życia dzięki Terapeutycznej Sile Kontaktów Z Otoczeniem.

    Gdybyś nie zauważyła, w pierwszej serii Haru przeszedł taką przemianę. Od deklaracji „mam wszystko i wszystkich gdzieś” do otwartego przyznania „chcę z wami pływać w sztafecie, to dla mnie ważne”.

    Nie spodziewam się teraz, że Haru nagle zapragnie zostać gwiazdą sportu, bo to nie miałoby większego sensu. Po prostu jestem ciekawa, czy choć minimalnie wyjdzie ze swojej skorupy, jak klisza nakazuje, a jeśli nie, to co zrobi ze swoim życiem, bo póki co zdaje się nie mieć na nie żadnego pomysłu – jeśli nie chce pływać zawodowo, iść na studia czy podjąć pracy, to czy liczy na to, że w przyszłości będzie żywił się wyłącznie basenową wodą?