Tanuki-Anime

Tanuki.pl

Wyszukiwarka recenzji

Otaku.pl

Anime

Oceny

Ocena recenzenta

8/10
postaci: 8/10 grafika: 10/10
fabuła: 7/10 muzyka: 10/10

Ocena redakcji

8/10
Głosów: 20 Zobacz jak ocenili
Średnia: 8,15

Ocena czytelników

8/10
Głosów: 299
Średnia: 7,81
σ=1,56

Kadry

Zrzutka
Zrzutka
Zrzutka
Zrzutka
Źródło kadrów: Własne (Enevi)
Więcej kadrów

Wylosuj ponownieTop 10

Macross Frontier

zrzutka

Wojna z obcym najeźdźcą w odległych zakątkach kosmosu, w zachwycającej oprawie technicznej. Seria, która powstała na dwudziestopięciolecie sagi Macross.

Dodaj do: Wykop Wykop.pl

Recenzja / Opis

Kosmiczna flota Macross Frontier spodziewa się odwiedzin muzycznej idolki, Sheryl Nome, zwanej Galaktyczną Wróżką. Pracująca w chińskiej restauracji na jednym ze statków młodziutka Ranka Lee, wielka fanka artystki, nie może doczekać się jej występu. Siedemnastoletni Alto Saotome, zafascynowany lotnictwem, wraz z przyjaciółmi przygotowuje program mający wzbogacić widowisko, jakie przygotowała uwielbiana przez wszystkich Sheryl. Jednak w trakcie koncertu flota zostaje niespodziewanie zaatakowana przez nieznaną rasę potworów, nazwanych potem Vajra. Splot najróżniejszych wydarzeń sprawi, że drogi trójki bohaterów skrzyżują się i w sposób znaczący wpłyną na dalsze losy floty, która teraz musi bronić się przed obcym najeźdźcą.

W roku 2007 minęło dwadzieścia pięć lat od powstania serialu Super Dimension Fortress Macross. W przeciągu tego ćwierćwiecza wyprodukowano wiele anime spod tego samego znaku co Macross Frontier, który z kolei najbardziej powiązany jest z Macross Zero, wyprodukowanym w 2002 i będącym prologiem do wydarzeń w świecie Macrossa. Akcja rozpoczyna się już po wojnie z Zentradi, w której zasłużyła się młodziutka piosenkarka Lynn Minmay. Kosmiczna flota Macross Frontier jest domem dla blisko dziesięciu milionów ludzi i olbrzymów Zentradi, którzy wiodą spokojny żywot, podobnie jak niegdyś na Ziemi. Nie znaczy to jednak, że świat wolny jest od konfliktów, skoro już w pierwszym odcinku ma miejsce niespodziewany i z pozoru nieuzasadniony atak wroga. Z początku trudno mówić tu o jakiejkolwiek strategii, gdyż Obcy są tajemniczymi potworami, które coś notorycznie przyciąga do kosmicznej fortecy. Jak przystało na opowieść wojenną, toczone są widowiskowe walki, wcześniej odpowiednio zaplanowane. Przez pierwszą połowę serii fabuła rozwija się raczej powoli i więcej miejsca poświęca się przedstawieniu perypetii bohaterów w szkole oraz ich wzajemnym relacjom niż intrydze, która wynurza się dopiero w dalszych odcinkach. Wtedy akcja przyspiesza i do samego końca pozostaje na wysokich obrotach, odpowiadając na większość pytań, które pojawiły się w trakcie trwania historii. Jak przystało na najnowszą część, anime to w wyjątkowo udany sposób łączy wszystkie elementy charakterystyczne dla cyklu: wojnę w kosmosie, muzykę i szczyptę romansu. Fanom sagi Macross przyjemność może sprawić wychwytywanie różnego rodzaju nawiązań do innych serii, a zapewniam, że jest ich mnóstwo. Jak już wspomniałam wcześniej, Macross Frontier najbliższy jest swojemu poprzednikowi, Macross Zero. Pojawia się również piosenka, która odegrała bardzo ważną rolę w pewnej wojnie, tutaj w nowym wykonaniu. W trakcie seansu ma się wrażenie, iż poszczególne sceny są podejrzanie znajome. Nie martwcie się jednak, drodzy czytelnicy – nie jest to odgrzewany tysiące razy kotlet, a sprawny miszmasz wątków znanych i lubianych (bądź nie) z całkiem nowymi pomysłami, który wyjątkowo dobrze rokuje na przyszłość. Sam pomysł na fabułę można porównać do leżącego gdzieś na półce zakurzonego kamienia szlachetnego, który ktoś wreszcie zdecydował się wypolerować i który teraz stoi na wystawie i prezentuje swój blask, zachęcając przechodniów do kupienia go. Fakt faktem wygląda on imponująco, chociaż swoje lata już ma. Trzeba jednak zaznaczyć, że w odkurzaniu starych pomysłów uniknięto pewnych schematów, co zdecydowanie dodaje nowemu Macrossowi atrakcyjności. Wspomniałam o wątku romantycznym? Owszem, znalazło się miejsce również dla tego pasażera floty. Gdybym miała porównać go do innego wątku z cyklu, zaryzykowałabym stwierdzenie, iż jest to swoista krzyżówka trójkąta (a co, myśleliście, że będzie tak łatwo? O nie! Oczywiście jest ich troje) z Macross Zero i Macross: Ai Oboete Imasu ka, bliższa temu drugiemu, z tą różnicą, że Macross Frontier prezentuje bardziej wiarygodnych i bardziej „nowoczesnych” bohaterów, nie zapominając jednak o obowiązkowych schematach.

Poza dramatem, jaki przeżywają wszyscy mieszkańcy floty w związku z powtarzającymi się atakami Obcych, skupiono się głównie na problemach nastoletnich bohaterów. Urodzony w tradycyjnej japońskiej rodzinie Alto od najmłodszy lat był przygotowywany do roli onnagaty (aktora wcielającego się w role kobiece) w teatrze kabuki. W tym samym czasie dojrzewało jego marzenie o lataniu, które jednak przysporzyło mu sporo kłopotów. Kiedy utalentowany chłopak podrósł, postanowił zrezygnować z kariery aktorskiej i zostać pilotem. Zaowocowało to konfliktem, który spowodował, że Alto został wydziedziczony i zerwał jakiekolwiek kontakty z domem rodzinnym. Młody bohater jednak nie rezygnuje z wcześniej obranej ścieżki i uparcie dąży do celu. Nie powinien dziwić fakt, że gdy dostaje szansę zostania pilotem w pozarządowej organizacji, po krótkim namyśle zgadza się. Chłopak z początku wydaje się typowym buntownikiem, w dodatku przewrażliwionym na punkcie swojej dziewczęcej urody, przez którą często bywa mylony z kobietą, a koledzy chcąc go rozzłościć, przezywają go „księżniczką”. Szybko jednak okazuje się, że Alto umie podejmować sensowne decyzje, potrafi się podporządkować jeśli trzeba, a może być również uparty jak osioł, gdy wymaga tego scenariusz, i stara się myśleć o innych. Jest w stanie o siebie zadbać, jednakże w relacjach międzyludzkich niezbyt dobrze sobie radzi. Co prawda, zważywszy na jego wiek (16/17 lat), młodzieńcze niezdecydowanie i niedojrzałość wypadają w miarę wiarygodnie, chociaż w wątkach romantycznych mogą irytować tych widzów, którzy liczyli na konsekwentny rozwój wydarzeń, zwłaszcza że stanowią one dość istotny element w przemianach osobowości. Pierwszą kandydatką do roli ukochanej Alto jest nieśmiałe i niezwykle naiwne dziewczątko, Ranka Lee. Cichutka i bardzo niepewna siebie, jednocześnie pogodna i serdeczna, mogłaby starać się o tytuł słodkości roku. Na szczęście udało się tego uniknąć i stworzyć całkiem udaną, choć niepozbawioną wad, wynikających głównie z niedojrzałości, postać, która z czasem zyskuje trochę pewności siebie i pokazuje, na co ją stać. Jednak w moich oczach w miarę rozwoju fabuły najbardziej zyskuje osobowość Sheryl Nome, księżniczki z obrazka, idolki tłumów, która przekonana o swoim talencie i urodzie, początkowo sprawia wrażenie zarozumiałej i nazbyt dumnej. Szczęśliwie twórcy dali jej szansę pokazać się z lepszej strony i w niedługim czasie okazuje się, że nie jest tak do końca próżna i pusta, jak mogłoby się wydawać. Posiada też niezwykle silną osobowość, której wytrzymałość ma jednak swoje granice, co daje możliwość poznania bohaterki od bardziej wrażliwej strony. Wzajemne relacje tej trójki dalekie są od idealnych, a niedojrzałość i niekonsekwencja są bardzo widoczne. Należy jednak pamiętać, że są to ludzie młodzi i niekoniecznie doświadczeni, przez co ich zachowanie można ostatecznie zaliczyć na plus. Głównym bohaterom towarzyszy tłum innych postaci, które, podobnie jak omówiona trójka, powielają znane schematy. Na szczęście dzięki brakowi przerysowania i ciekawemu poprowadzeniu charakterów nie sprawiają oni wrażenia płaskich i pozbawionych życia papierowych ludzików. Mają swoje osobowości, w większości przypadków całkiem sensownie poskładane, niekoniecznie wyjątkowo złożone, ale w miarę dobre. Pod znakiem zapytania muszę jednak postawić zachowanie i motywy antagonistów, i nie mam tu na myśli potworów, bo one inteligencją wykazać się nie mogą, służąc głównie za mięso armatnie. Owszem, mózg operacji ma swój cel i konsekwentnie go realizuje. Zabrakło jednak świeżości i jakiejś innowacji w prowadzeniu tych postaci, choć z drugiej strony nie można jednoznacznie stwierdzić, że zostały słabo wykreowane. Po prostu czegoś zabrakło. Jest to niewielki szczegół, ale jednak widoczny. Podsumowując, charaktery uważam za udane, mają one siłę przebicia i na tle masy innych bohaterów anime wyróżniają się ciekawym poprowadzeniem oraz tym, że dano im możliwość opuszczenia ram znanych schematów i zaprezentowania się z innej, często lepszej strony.

Od strony technicznej walka z obcym najeźdźcą jest wręcz zachwycająca. W Macross Frontier, jak w każdej serii z tego cyklu, kluczową rolę odgrywa muzyka. Zwykle w takich przypadkach ilość piosenek niekorzystnie wpływa na ich jakość, bądź odwrotnie. Jednak w tym przypadku za muzykę odpowiada niezawodna jak do tej pory Youko Kanno, która nie tylko stworzyła przepiękne tło instrumentalne, lecz również skomponowała niezwykłej urody piosenki. Ich liczba może przyprawić o zawrót głowy, a na szczególną pochwałę zasługuje bogaty repertuar utrzymany w konwencji j­‑popu, a jednakże potrafiący zachwycić świeżością. Wykonanie utworów powierzono dwóm początkującym piosenkarkom japońskiej sceny muzycznej; May’n i debiutującej Megumi Nakajimy, która wygrała casting do roli Ranki Lee. Odpowiednio zróżnicowane piosenki dają szansę wykazania się młodym artystkom, które można usłyszeć nie tylko w niezwykle żywiołowych utworach towarzyszących scenom batalistycznym, ale również w spokojnych i nastrojowych balladach. Długo by wymieniać wszystkie piosenki, więc wspomnę swoje ulubione: Northern Cross, Ao no Ether, Lion, Infinity oraz bardzo ważne dla fabuły Aimo, które pojawia się w różnych wersjach. Nie należy również zapominać o ściśle współpracującej z Youko Kanno Maayi Sakamoto, która wykonuje pierwszy opening do serii, Triangular, bardzo pasujący do rozwoju wydarzeń w sferze uczuciowej. Przyznaję, iż Macross Frontier pod względem oprawy muzycznej w moich oczach deklasuje będącą wcześniej na podium Nanę, która niestety zostaje daleko w tyle z przepięknym, lecz w stosunku do długości serii ubogim repertuarem. Ciekawostką jest natomiast to, że w niektórych odcinkach można usłyszeć piosenki zespołu Fire Bomber, znanego z Macross 7. Również graficznie produkcja ta ma wszystko, czego potrzeba historii o międzygalaktycznej wojnie. Wspaniale wykonane, niezwykle dynamiczne i bardzo widowiskowe walki z Obcymi stanowią główny atut serii. Powiem szczerze, iż dawno nie widziałam tak wspaniale wykorzystanej grafiki trójwymiarowej. Obecne w większości scen efekty komputerowe w żadnym razie nie gryzą się z całością, a wręcz dodają jej płynności. Z drugiej jednak strony bywają odcinki, w których widać oszczędności, zwykle są to epizody następujące po wielkich bitwach. Krajobrazy, zarówno miejskie, jak i kosmiczne, wykonano starannie, w stonowanej, ale odpowiednio bogatej palecie barw. Pomijając stosowane czasem cięcia budżetowe, projekty bohaterów są bardzo dobre. Charakterystyczne, starannie wykonane poruszają się po ekranie w naturalny sposób, a ich twarze potrafią wyrażać przeróżne emocje. Należałoby również ostrzec widzów uczulonych na fanserwis, że niektóre bohaterki zostały obdarzone niezwykle hojnie przez naturę, na szczęście jednak owe przerysowania nie rzucają się aż tak bardzo w oczy, jeśli skupimy się na fabule. Do wyglądu bohaterów idealnie wręcz dopasowano seiyuu, którzy byli w stanie nadać im żywiołowe i zróżnicowane osobowości. Również podczas projektowania maszyn bojowych i wielkich statków zadbano o detale, co dodatkowo może zachęcić amatorów technicznych fajerwerków.

Jeżeli ktoś po wyemitowanym w grudniu odcinku pilotowym zastanawiał się, czy warto było czekać do kwietnia na rozpoczęcie właściwej emisji, odpowiem, że zdecydowanie tak. Pomysł i jego realizacja, ozdobione dodatkowo przepiękną grafiką i posiadające takie zaplecze muzyczne mogą stanowić niezwykle smakowity kąsek, i to nie tylko dla zagorzałych fanów sagi Macross. Im powiem, że kolejna część nie tylko dorównuje „legendzie”, ale nawet przewyższa ją poziomem. Naprawdę warto zapoznać się z tą serią, gdyż stanowi ona techniczną perełkę, a rozwój akcji i postaci powinny sprostać wymaganiom fanów spragnionych dobrej rozrywki. Widzom, którzy nie spotkali się do tej pory z tym cyklem, a są miłośnikami science­‑fiction przyprawionego dramatyzmem, mechami i wątkiem romantycznym, mogę to anime śmiało polecić. Powinni oni jednak zdawać sobie sprawę ze specyficznych realiów świata przedstawionego i jego umowności, która nie wszystkim musi przypaść do gustu. W każdym razie seans uważam za udany i serdecznie zapraszam do oglądania.

Enevi, 26 października 2008

Twórcy

RodzajNazwiska
Studio: Satelight
Autor: Shouji Kawamori
Projekt: Jun'ya Ishigaki, Risa Ebata, Shouji Kawamori, Takeshi Takakura, Yuuichi Takahashi
Reżyser: Shouji Kawamori, Yasuhito Kikuchi
Scenariusz: Hiroyuki Yoshino
Muzyka: Youko Kanno

Odnośniki

Tytuł strony Rodzaj Języki
Podyskutuj o Macross Frontier na forum Kotatsu Nieoficjalny pl