Komentarze
Kuroshitsuji
- 3/10 Ale się dłużyłooooooo : anmael : 3.05.2022 17:21:25
- 3 x NIE : ;( : 31.07.2021 05:42:46
- komentarz : Nick : 11.05.2021 11:03:04
- komentarz : snow wolf : 11.05.2021 07:55:06
- komentarz : Shion Winry : 29.06.2017 09:01:57
- Jak to coś ocenić? : Gutosaw : 8.10.2016 01:36:50
- komentarz : SR : 2.06.2016 23:50:19
- Ciekawy klimat. : Power To The Peaceful : 4.01.2016 21:37:30
- Nie rozumiem. : Yukari : 31.08.2015 22:44:11
- komentarz : Orihimcia : 9.08.2015 17:16:43
A to wszystko już było...
Ale pomijając już takie cudowne pannice… seria szybko wpada w schematyczność i nawet jeśli Sebastian i jego nadzwyczajne numery budzą zainteresowanie na poczatku, szybko przestają budzić entuzjazm – Sebastian po prostu wszystko umie więc raczej nas niczym nie zaskoczy. To, że bohaterom szczeki opadają co jakiś czas robi się nudne, tym bardziej, że facet się za bardzo z pochodzeniem nie kryje. Postacie drugoplanowe (dwóch kuchcików ze służacą i dziadkiem, który pokazuje się tylko po to, by zrobić 'ho ho ho') robią się pokrótce męczacy – trójka niezguł i niereagujący starszy pan z jedną puentą która przestaje być śmieszna jak powtarza ją sto pięcdziesiąty piąty raz. Grell może i stanowi swego rodzaju zaskoczenie, ale jest tak samo denerwujący w jednej jak i drugiej postaci, gdyż przegnia wręcz koncertowo cokolwiek by nie robił. Undertaker mogłby być nawet znośny, gdyby nie to, że jak do tej pory jego egzystencja równiez opiera sie na dziwacznych gagach które, póki co, ledwo mnie śmieszą. Co rusz porównuję serię do 'Ouran Host Club', którą obejrzałam całą ale którą musiałam dlugo odchorowywać (serie bez fabuły ale naćkane durnymi gagami bez polotu nie stoją u mnie wysoko w rankingu) i ciągle porównanie wychodzi źle. Sebastian też sie niewiele wyróznia, typowy nastolatek z traumą z elementem pozaziemskiej mocy – taki Light Yagami dziesięć lat temu i trzy pokolenia wcześniej. Nie wiem za co ludzie tak się kochają w tej serii – pomysł może był fajny, grafika jest naprawdę niezła, ale ogólnie seria nie wyróżnia się niczym szczególnym – ani za bardzo nie zaskakuje, horrorem nie straszy, komedią nie bawi i tylko w sumie se jest i ładnie wygląda. Jedyne prawdziwe zaskoczenie to edning z piosenką Becci 'I'm alive', której słucham już od dawna i nie spodziewałam się jej usłyszeć w anime – nawet o angielskich lordach.
Ciekawe
5/10 za muzyke?!
Jestem pod wrażeniem
Uwielbiam… Pomimo zbyt idealnej postaci Sebastiana, który na końcu okazał się taki jaki okazał…
Jedyne co mi nie przypadło do gustu to zakończenie. Na początku wystawiłam 9/10 jednak po chwili zmieniłam na 10/10. Dla mnie jest świetne i będzie na równi z Hellsingiem.
Kocham to anime! I uwielbiam postać Ciela każdą jego celę i wygląd również. Wszystko. Postać dopracowana idealnie moim zdaniem.
Jestem baaaardzo zadowolona.
Byłoby lepsze, gdyby trzymało się mangi
Boże którego cie nie ma Ratuj!
Ale to nie trwało długo…
Drugiego sezonu już chyba w ogóle nie obejrzę
Wszystko mnie przeraziło już pod koniec Pierwszej serii…
Wiec ja na razie podziękuje. zabiorę się „zaa” to za 2 lata?
Majstersztyk w każdej kategorii.
Nic ciekawego.Wampir w kiepskim wykonaniu!
Rozumiem, może się podobać, ale mi zupełnie nie przypadło do gustu.
Tylko tyle i aż tyle
Na początek fabuła – nierówna, świetne wątki przeplatały się ze słabszymi historiami. Często miałam wrażenie, że dany wątek kończy się za szybko, zbyt łatwo i za mało jest w tym wszystkim logiki (nie chodzi mi bynajmniej o realizm). Dalej, nie wiem dlaczego, ale od początku miałam nadzieję, że wątek główny skupi się na historii kliknij: ukryte Kuby Rozpruwacza. Tym większe było moje rozczarowanie, gdy ten wątek skończył się niespodziewanie szybko (ale trzeba przyznać, niezwykle efektownie). Bohaterowie – tu mogłabym się doczepić jedynie do niektórych pobocznych postaci, z których moim zdaniem można było dużo, dużo więcej wycisnąć (chodzi mi głównie o kliknij: ukryte ekstrawagancką gromadkę shinigami). I odwrotnie, dużo uwagi poświęcono postaciom, które mi wizualnie nie pasowały do całości kliknij: ukryte (ukłon w stronę Pluta w wersji homo sapiens :D). Dobrze, dość tej chłosty, pora na plusy.
Pomimo tych wszystkich widocznych wad i potknięć, uważam Kuroshitsuji za rzecz wartą obejrzenia. Anime wciągnęło mnie błyskawicznie, głównie za sprawą głównego duetu ( i rewelacyjnych seiyu). Sebastian – dla takiej postaci jestem gotowa przecierpieć każde fabularne zakręty i potknięcia :D, za samą postać wystawiłabym z czystym sumieniem 10. Ciel – z początku wydawał mi się jedynie uroczym dodatkiem do swego lokaja. Ostatnie odcinki zaskoczyły mnie jednak bardzo pozytywnie łącznie z pięknym (spodziewanym) finałem. Ten oceniam na plus, z jakiegoś powodu jednak dużo bardziej wzruszyły mnie wcześniejsze, pozornie nieznaczące sceny: kliknij: ukryte ostatnia odprawa służby, Ciel próbujący samodzielnie (i nieudolnie) zawiązać sznurowadło, samotny powrót chłopca z Paryża i oczywiście spotkanie Ciela z kotem ;). Generalnie cały wątek wzajemnych relacji na linii hrabia – lokaj to największy plus tego anime. Na plus oceniam też grafikę i muzykę. Ta ostatnia z pewnością nie każdemu przypadnie do gustu, ale mnie akurat oczarowała (Lacrimosa do tej pory chodzi mi po głowie..). Krótko: anime godne uwagi, klimatyczne, ze świetnym zestawem bohaterów, ale i nie bez wad.
Czas na "finał".
Pierwszy odcinek całkowicie mnie odrzucił. Dlaczego? Bo niedorzeczne wydawało mi się połączenie horroru bądź raczej kryminału z komedią. Za dużo tego wcisnęli na pierwszy raz, dlatego według mnie było to naciągane oraz niepoprawne. Dzięki Bogu, kolejny odcinek przyniósł ze sobą coś o wiele bardziej ambitnego i z każdym kolejnym było w sumie coraz lepiej, choć niekiedy drażniły „wypełniacze”. Nie mniej jednak elementy zaskoczenia też znalazły swoje miejsce, w szczególności w ostatnich odcinkach.
Ale zacznijmy od minusów. Niezmordowanie piękny oraz nad wyraz niesamowity Sebastian tracił na swoje wiarygodności w poszczególnych momentach. Ironiczny demon, który robi wszystko wedle życzenia bachora? Trochę wydawało mi się to zbyt lojalne jak na istotę zła. W dodatku jego wspaniałość polegała na wydawanych rozkazach. Co za tym idzie, nie był zbyt zaskakujący. W tej kategorii przebił go Ciel – chłopiec, po którym można było się spodziewać dosłownie wszystkiego. Większość osób, która krytykuje jego postać, chyba nie do końca pojęła sens tej osobowości. Jakby to nieuprzejmie ująć – jest pomyłką samą w sobie. Nie, nie jest negatywną postacią! Chodzi mi o to, że wszystkie sprzeczności są skumulowane w tym dwunastolatku. Z jednej strony żyje dzięki nienawiści, cierpieniu i bólowi, który przemienia w siłę, a z drugiej jest zagubiony w ciemnościach, a jego działania są powierzchowne, bo wydaje mu się, że dzięki Sebastianowi dopełni wszystkiego. Fabuła również nie zachwyca, ale doświadczyłam faktu, że potrafi wciągnąć na te kilka godzin oglądania.
Co z plusami? Za całokształt i postacie. Jedni mniej się podobali, inni bardziej, ale jeśli wzbudza to sprzeczne uczucia – z pewnością długo zapadnie w naszej pamięci. Uważam, że Grell jest nieodłącznym elementem komizmu całej serii. kliknij: ukryte Jego uwielbieniem względem Sebastiana i powalające na kolana ze śmiechu teksty powinny zostać nagrodzone oklaskami. Poza tym Jun idealnie sprostał zadaniu nadania odpowiedniego akcentu tak zabawnej postaci. Poza tym Undertaker też miał swój duży udział w klimacie całej serii. Podobała mi się aura, jaką wokół siebie tworzył – niby grabarz, a jednak jajcarz, jakby to ująć. W dodatku pokochałam go za głos. Jeśli chodzi o służbę, to chyba tylko Finny mnie nie denerwował i wydawał się być uroczym dodatkiem do mrocznej atmosfery.
Co do Sebastiana – ideał sam w sobie, ale czy godny podziwu? Nad tym tematem można długo polemizować. Niezwykle go polubiłam i aż ciarki przechodzą na „Yes, my lord”, ale nie uważam go za postać wybitną, przy której warto zatrzymać się na dłużej. Idealny w każdym calu. Czy naprawdę jest nad czym się rozwodzić?
Ciel Phantomhive – nie wiem czemu, ale spodobała mi się jego postać. Polubiłam jego cynizm, pewność siebie, brak moralności i poszanowania wobec innych. Trudno go rozgryźć i to był jeden z czynników, który czynił serię ciekawą. Mimo jego zachowań, nie wdarła się tu monotonność. Ale bądźmy szczerzy – to ta „para”, spętany nienawiścią Ciel oraz demoniczny Sebastian, napędzali całą fabułę. W dodatku jestem urzeczona jego seiyuu, którym, oczywiście, jest młoda kobieta – niesamowicie dała sobie radę z tą mroczną osobowością, a jednocześnie oddała niewinność i grzeszność tego dziecka.
Ostatnie odcinki mile mnie zaskoczyły. Bałam się, że twórcy zamienią końcówkę w całkowitą farsę, a okazało się, iż dali sobie drzwi otwarte do dalszego ciągu. kliknij: ukryte Osobiście zaskoczyli mnie dosłownie w ostatnich momentach, gdy to było już po walce z aniołem, wszystko rzekomo miało się dobrze skończyć, a tutaj – Ciel momentalnie sam zadecydował o swoim końcu, puszczając się krawędzi.
Ogólnie rzecz biorąc, nie jest to seria obok której można przejść obojętnie, bez nawet zaszczycenia spojrzeniem. Nie twierdzę jednak, że przypasuje każdemu, bo z własnego doświadczenia muszę przyznać, iż do tak kontrowersyjnej serii po prostu trzeba się przekonać, przywyknąć, może nawet zmusić, aby potem szło całkiem gładko. Jest wiele aspektów, które można zaliczyć jako zalety albo wady – to wszystko zależy od gustu. W końcowym efekcie, jednak jestem na tak. Muzyka, kreska, postaci i niektóre wątki przeważyły szalę, aby uznać tą serię za niemal ideał. Można przymknąć oko na pewne minusy i cieszyć się mile spędzonym czasem. Z pewnością Kuroshitsuji zapada w pamięci. Na długo.
Tak więc, życzę miłego oglądania!
wzór, ideał wręcz bezpłciowości
Przytrzymała mnie do końca tego anime jedynie postać Grella i seiyuu Finna, ale i tak uważam wszystkie obejrzane epizody, w których nie pojawiają się owe postaci za czas zmarnowany.
Kiedyś ktoś tytułując recenzję pewnej płyty Myslovitz wymyślił coś takiego: „Snuje, brzęczyki i zonki”. W tym przypadku „snuj” jest jednoznacznie negatywny.
"Watashi wa akuma de shitsuji desu kara."
Na samym początku muszę wspomnieć, iż od paru dobrych lat mam kompletnego fioła na punkcie demonów, aniołów i magii. Że bardzo lubię klimat XIX wieku. Że pomysł zawarcia kontraktu z demonem, chociaż co prawda nieco oklepany, jest dla mnie wciąż fascynujący. Dlatego też „Kuroshitsuji” idealnie wpasowało się w moje gusta.
Fabuła jest czymś niesamowicie dziwnym, a jednocześnie genialnym – nie da się ukryć, iż budziła we mnie niezwykle żywe emocje. Całe anime oglądałam z wielką przyjemnością, śmiejąc się czy śledząc z napięciem akcję, ale dopiero ostatnie odcinki sprawiły, że robiłam to z całkowicie zapartym tchem. Im bliżej końca, robi się coraz poważniej, mistyczniej, mroczniej. Prawdę mówiąc, mając na uwadze pierwsze odcinki, w konwencji komediowo‑kryminalnej, nie przyszłoby mi nawet do głowy, w jaką stronę pójdzie fabuła. A tutaj – niespodzianka, oczywiście bardzo pozytywna.
Ale czymże byłaby nawet najciekawsza fabuła, gdyby nie postaci? Tutaj pozwolę sobie na kilka słów o moim ulubieńcu.
Sebastian Michaelis jest odpowiedzialny za sporą część mojego szaleńczego uwielbienia dla tej serii. Czytałam – także i tutaj – opinie, iż jest zbyt idealny, a więc nudny i przewidywalny. Nic bardziej mylnego, przynajmniej w mojej skromnej opinii. Sebastian jest przecież kwintesencją demona. Piękny, intrygujący, wodzący na pokuszenie. Wytworny, uprzejmy, o doskonałych manierach. Inteligentny i wszechstronnie utalentowany. Lecz zarazem brutalny, bezlitosny, pozbawiony, jak to istota z piekła rodem, sumienia. Złośliwy, wredny i sarkastyczny. Rzeczywiście, nie ma w sobie nic takiego, co można by było nazwać poważną wadą, ale, szczerze powiedziawszy, wy, krytykujący jego „idealność”, czego spodziewaliście się po demonie? Że będzie miał typowo ludzkie niedoskonałości? Wybuchał burzą uczuć? Czy, o zgrozo, tłukł talerze czy przypalał ciasto? Od tego są postaci pokroju Meirin i Grella. Zaś Sebastian jest jak idealny mechanizm, w którym nie ma miejsca na źle działające trybiki. Wszystko jest w nim takie, jakie powinno być.
Moje czysto estetyczne wrażenia wobec pana Michaelisa chyba nie wymagają obszernych wyjaśnień, wystarczy powiedzieć, iż byłam jego (oczywiście!) piekielnie seksowną aparycją zachwycona. Warto też wspomnieć genialnego seiyu – Daisuke Ono. To nie mógłby być nikt inny. Sposób, w jaki wypowiada słynne „Aku made, shitsuji desu kara”, to mistrzostwo świata. Naprawdę.
Wszystko, co składa się na Sebastiana, jego sposób ściągania rękawiczki, jego „Yes, my lord”, jego spadające na czerwone oczy włosy – to jest perfekcja.
A zatem, jako oddana fanka, podsumowuję rzecz następująco: Sebas‑chan jest moe. Jest tak moe, że bardziej nie można. O. <3
Postać Ciela także mnie urzekła, chociaż oczywiście nie w tym samym stopniu, co Sebastiana. Intryguje mnie jego silna osobowość, spryt, inteligencja, brak moralności, to, że wygląda na takiego z dewizą „po trupach do celu”. Uwielbiam jego sposób bycia, jego zachowanie, arystokratyczną dumę i wyniosłość, jego głos (wspaniała Maaya Sakamoto). Piękne dziecko z mentalnością rozgoryczonego, dorosłego człowieka – mieszanka cech, która szalenie mi się podoba, ale jednocześnie w pewien sposób smuci.
Oczywiście wielkim plusem Ciela jest wygląd, który sprawia, że jest on w jakiś straszliwy sposób jednocześnie niewinny i grzeszny. Ogromnie lubię jego mimikę – smutny czy nawet całkowicie neutralny grymas na jego pięknej twarzy jest uroczy. Ale jeszcze bardziej lubię uśmiech, który rzecz jasna pojawia się tylko wtedy, gdy Ciel mówi lub robi coś wrednego.
I, oczywiście, Ciel‑sama także jest moe. Ale mniej moe od Sebastiana! :)
Imho Sebastian i Ciel są siłą napędową tego anime. Żadna inna postać nie jest na tyle fascynująca, by przykuć uwagę na dłużej. Są jednak dwie postaci, których widok na ekranie zawsze wywoływał mój uśmiech. Po pierwsze niezapomniany Grell, którego ogromnie lubię, chociaż z początku niesamowicie działał mi na nerwy. Jest jednak taki pocieszny, że trudno powiedzieć o nim coś złego kliknij: ukryte (ach, to uwielbienie dla Sebastiana i niezapomniane teksty typu „zostań ojcem mojego dziecka!”, nie wspominając o tych przeuroczych nożyczkach, których musiał używać, kiedy Will odebrał mu piłę). Plus, oczywiście, świetny głos. Druga ulubiona postać to Undertaker, genialny w swojej groteskowości. Tak właśnie wygląda szaleństwo! Ogólnie sami Bogowie Śmierci, jak i pomysł z Biblioteką Shinigami (piękny budynek!) bardzo przypadł mi do gustu.
Grafika jest idealna. Przepiękna kreska i cudowne projekty postaci są czymś, co uwielbiam w „Kuroshitsuji”. Urzekły mnie także drobne, ale miłe oku elementy, takie jak sebastianowy zegarek z łańcuszkiem i poły jego fraka powiewające na wietrze. Urocze są też ubrania Ciela (przepaska na oku i cylinder!), czerwony płaszcz i okulary Grella. Tła oraz wnętrza są bardzo ładne, zaś kolory odpowiednio stonowane – bardzo ucieszył mnie brak pstrokacizny, za którą nie przepadam.
Muzyka jest bardzo przyjemna i – co najważniejsze – pasuje do klimatu anime. Po przesłuchaniu całego OST stwierdzam, że w tej kwestii naprawdę się postarano, zarówno przy utworach o charakterze typowo klasycznym, wręcz operowym, jak i tych jazzowych, które były dla mnie miłym zaskoczeniem. Opening był w porządku. Endingom także nie mam absolutnie nic do zarzucenia. Pierwszy jest energetyczny i wesoły (plus za genialną animację chibi Sebastiana i reszty załogi!). Drugi zaś, adekwatnie do fabuły, jest poważniejszy, smutny, bardziej nastrojowy, niejako przygotowujący widza do tego, co ma się zdarzyć.
„Kuroshitsuji” nie jest serią anime, które wpasuje się w każdy gust. Z pewnością niektórych będzie razić swobodne przechodzenie od komedii do horroru, od realizmu do fantastyki, od normalności do absurdalnego surrealizmu. Ale ja lubię takie mieszanki konwencji i stylów, zwłaszcza, iż jest to mieszanka pierwszorzędna.
Szczerze polecam i z czystym sumieniem wystawiam 10/10 :)
+
Jednak z tym anime, tak jak z Ouran High School Host Club (moze troszkę dziwne porównanie;p): pojedyncze odcinki gdzies w srodku anime nie zachwycały mnie… były chwilami nudne… ale jako całośc to anime wywarło na mnei wielkie wrazenie.
Szczegolnie bohaterowie tej serii byli nieprzeiwdywalni. Przyzwyczaiłam się ze kazdy bohater ma jakąś swoją historię, zazwyczaj zaskakującą… ale kliknij: ukryte Tanaka? to największe zaskoczenie… myślałam, ze on będzie tylko takim weosłych dodatkiem:p. A w końcu odegrał przecież zanczącą rolę:P
Poza tym panuje tu swietny klimat:) Zadnych romansów, dramatów… Łzy są, ale nie za czesto, humor jest, ale tez bez przesady;). K
Kreska naprawdę dobra:) A opening i soundtracki…. <3
Jak mówiłam, mimo wielu słabych odcinków, wrażenie jakie pozostawiło po mnie to anime skłania mnie do dania 10;) co z tego ze ma liczne wady, przecież chodzi o to zeby się miło ogladało:)
Hm.
W porządku.
Pamiętam, jak dziś, kiedy zobaczyłam spis anime na jesień 2008 i ujrzałam krótki opis nowego wówczas anime. Pierwsza myśl – może być naprawdę interesująco. XIX‑wieczna Anglia, pan oraz jego lokaj. Na dodatek sam obrazek jakoś skusił mnie do oglądania. I tak oto zaczęła się moja znajomość z tym anime, a później wspaniałą mangą. Bodajże po pierwszych sześciu odcinkach miałam dość dobre wrażenie. Oglądało się przyjemnie, zwłaszcza zaciekawił mnie wątek Kuby Rozpruwacza. Same postacie były intrygujące, przez co nawet miło oglądało się ich na ekranie. Do czasu. Pojawił się Książę Soma i od tamtej pory anime zaczęło mi się, co raz mniej podobać pod względem fabularnym. Niektóre odcinki, przyznam szczerze, po prostu pomijałam bądź przewijałam. Co raz częściej zdarzały się nudne momenty. Humor wtedy do mnie jakoś specjalnie nie trafiał, bo pamiętam, że chyba od 13 odcinka do samego końca zaśmiałam się raz, góra dwa. Natomiast ostatnie odcinki zapamiętałam dość nijako. Skąd wynikła moja niechęć? Otóż nim ukazało się więcej epizodów anime, zdążyłam przeczytać do przodku kilka rozdziałów mangi. Po prostu z ogromną niecierpliwością chciałam zobaczyć, jak to wyjdzie w wersji animowanej. I niestety bardzo się zawiodłam. Jednakże to nie przekreśliło całej serii. Dobrnęłam do końca i mogę tylko lekko, bez większego entuzjazmu kiwnąć głową, gdyby ktoś zapytał się mnie, czy mi się podobało. Fabuła 7/10
Bohaterowie według mnie podciągają poziom całej serii. Nie będę się rozpisywać na temat, jak wspaniałe są postacie Sebastiana i Ciela, bo to według mnie nie ulega wątpliwości, choć muszę powiedzieć, że do ideału trochę im brakuje. Warto jednak zwrócić uwagę na innych, chociażby Madam Red, Undertakera albo nawet i Grella, który pomimo kilku minusów jest całkiem znośną postacią. Każda z tych oraz pozostałych postaci jest inna o jakże wyrazistych i różnych charakterach. Bohaterowie 9/10
Muzyka w tle poszczególnych odcinków nie była jakaś porywająca, do której mogłabym wrócić, ale też nie należała do tych najgorszych. Uchodzi w tłumie. Kilka utworów wpadało w ucho, ale niestety nic więcej. Opening i endingi były dobre, szczególnie spodobał mi się utwór Lacrimosa Kalafiny, który budował naprawdę dobrą atomsferę. Muzyka 8/10
Podsumowując, Kuroshitsuji według mnie nie jest anime, które należy obowiązkowo obejrzeć, ale w wolnej chwili warto zwrócić na nie odrobinę uwagi. W pełni zgadzam się z Recenzentką, która dobrze oceniła muzykę oraz inne elementy Kuroshitsuji. Ogólnie to anime ogląda się całkiem fajnie i można przy nim miło spędzić czas. Gdybym miała komuś je polecić to zdecydowanie tym, którzy lubią obejrzeć barwne postacie, a także tym, którzy chcą poczuć odrobinę niesamowitego klimatu towarzyszącego przez większość odcinków.
Ogółem 8/10
raczej przereklamowane
Od strony graficznej i muzycznej bardzo mi się podobało. Seiyuu ciekawie dobrani. Główni bohaterowie wyraziści, czasem nawet intrygujący. Ogólny pomysł na fabułę – ok; dawał duże pole do popisu. No i ... właśnie ...
Pierwsze pięć odcinków oglądałam z dużym zaciekawieniem, poznawałam postacie, relacje między nimi i wczuwałam się w atmosferę. Przyszło pożegnać Madamu Reddo, a tym samym miły głos Paku Romi, a potem już było tylko gorzej. Wszystkie odcinki zaczęły mi się wydawać schematyczne, a co za tym idzie – nudne. Elementy humorystyczne w niektórych momentach rzeczywiście zabawne, ale w wielu wydawały mi się zbyt dziecinne, żeby nie powiedzieć żałosne. Oczekiwałam czegoś z dreszczykiem i emocjami, a nie parodii. Dociągnęłam do 13 odcinka, dalej już mi się nie chciało. Jeżeli ktoś zarzuci: „Trzeba było oglądać do końca, najlepsze przegapiłaś!”, odpowiem po prostu: nie lubię przydługich wprowadzeń do głównej akcji.
Na pewno nie polecę Kuroshitsuji moim znajomym, ale nie wyśmieję również fanów tej serii ... po prostu nie mój gust.
Pozdrawiam!
Świetne anime!
dobre
Dużo jest minusów , ale i plusów
Ale może teraz plusy : bardzo podoba mi się kreska . Bohaterowie są genialni , niekiedy rozbrajający . Mimo wszystko to moje jedno z ulubionych anime . Jakże dramatyczną historię Ciela da się przeżyć , jednak odechciało mi się słuchać ciągle o jego przeszłości . No , ale jak widać , ta nudna dramatyczna przeszłość pojawiająca się w wielu anime była koniecznością i w tym anime . No bo jakby inaczej nasz Ciel zyskałby Sebastiana ?
Ktoś napisał kiedyś na jakimś forum , że Sebastian jest demonicznym pedofilem . Ryknęłam śmiechem , ale potem spoważniałam . Czasami ta bliskość pomiędzy Sebastianem i Cielem mnie obrzydza . A Sebastian wciąż się do Ciela przybliża . Dobrze , że jest jeszcze Elizabeth . Gdyby nie ona , Anime to by zmieniło się w yaoi ( hm , albo raczej w shouen‑ai ) , a przynajmniej ja tak sądzę . Do tego jeszcze Grell , bardzo oczarowany Sebastianem ... to już w ogóle mnie obrzydziło , ale wytrwałam do końca .
Jednakże nie chcę być aż takim krytykiem . Anime bardzo wciąga , bardzo mi się podoba . Zalet już chyba nie wymienię , gdyż nic mi do głowy nie przychodzi .
Mimo tych wszystkich wad polecam to Anime ! A jeszcze bardziej drugi sezon :)
;)
;P