
Komentarze
Bleach
- 222 : ZSRRKnight : 3.04.2022 18:25:39
- Re: Odpowiedź na komentarz użytkownika Nick : Nick : 28.10.2021 11:13:14
- Re: Odpowiedź na komentarz użytkownika Nick : rool : 28.10.2021 10:39:55
- komentarz : Gutosaw : 19.11.2020 15:52:26
- Odpowiedź na komentarz użytkownika Nick : Shorexen : 19.04.2020 02:28:05
- komentarz : Lees : 18.04.2020 19:37:46
- Re: Powrót 2021 : Nick : 20.03.2020 00:52:17
- Powrót 2021 : Weiter : 19.03.2020 15:38:14
- Re: Kocham to anime, ale... : rool : 14.11.2018 14:29:19
- Bleach : Kate Rose30 : 7.02.2018 23:33:48
222
Przede wszystkim Bleach to tylko głupiutki battle shounen, ni mniej, ni więcej. Przy odpowiednich oczekiwaniach jest to bajka jak najbardziej dobra, a patrząc na niektóre aspekty wręcz naprawdę fajna. Masa tu dziur logicznych, nudnawych walk, nijakich fillerów oraz niedomagającej animacji, ale, co dziwne, aż tak bardzo mi nie przeszkadza. Bleach ma obecnie ode mnie ocenę 6/10, przy dobrych wiatrach być może 7/10, ale ze wszystkich szóstek lub siódemek jakie do tej pory wystawiłem ta, jestem pewien, będzie najmocniejsza. Bo obiektywnie rzecz ujmując więcej tu wad niż zalet, ale Bleach to ten szczególny gatunek, który zwyczajnie sprawia frajdę bez jakiejś szczególnej przyczyny. Oczywiście nie działa to dla każdego, ale myślę, że akurat temu anime można wiele wybaczyć.
No i dzieje się tak głównie ze względu na trzy aspekty, które w mojej opinii sprawiają, że to mimo wszystko jest tytuł kultowy, a nie byle przeciętniak. Najlepsza jest muzyka: no po prostu majstersztyk, dosłownie jeden z najlepszych soundtracków w anime, jakie słyszałem. Na drugim miejscu postacie i tu by można napisać wiele, bo obsada jest naprawdę obszerna. Rzecz jasna najlepiej wypadają postacie poboczne i antagoniści, bo Ichigo i jego funfle (nie licząc świetnej Rukii) to dość nijaka zgraja. W zasadzie to pierwszy przypadek od kiedy oglądam anime, by aż tyle męskich postaci uznawał za dobrze napisane postacie, co już o czymś świadczy. A całość trzyma świetna stylistyka, czyli głównie niepowtarzalne projekty postaci Tite Kubo, które akurat na przestrzeni serii, moim zdaniem, często były zbyt dużym wyzwaniem dla ekipy produkcyjnej.
No i podoba mi się też cały klimat serii, czyli to, że każda jedna postać jest na swój sposób badassowa, a jednocześnie samo anime często nie traktuje się zbyt poważnie, nie popadając, jak w przypadku wielu innych shounenów, w patetyczną śmieszność. Nie zawsze się to oczywiście udaje, ale na ogół atmosfera robi robotę. Tutaj też warto wspomnieć o niezwykle ciekawym świecie przedstawionym, który, jak mi się wydaje, jest traktowany trochę po macoszemu, a przy mógłby stanowić o sile tej serii, gdyby wykorzystano w pełni jego potencjał.
Przede mną jeszcze ponad sto odcinków, a więc ponad sto okazji, bym jednak zmienił swoją ocenę tego anime na gorszą. Mam jednak wrażenie, że Bleach już negatywnie mnie nie zaskoczy – w gruncie rzeczy jedną z wad tej serii jest powtarzalność, więc spodziewam się względnej stabilności do końca seansu.
I tak patrząc ogólnie oglądanie Bleacha to swego rodzaju doświadczenie – nadal podtrzymuję opinię, że tasiemce to w zasadzie strata czasu, ale w tym przypadku dostaję coś, czego pewnie bym nie odczuł przy serii podzielonej na sezonie.
Niezmiernie też mnie cieszy nadciągająca kontynuacja, która ma niepowtarzalną szansę naprawić wszystko, co nie wyszło w oryginale, choć z drugiej strony też nie będę mocno zawiedziony, jeśli Bleach pozostanie Bleachem w tej swojej nieco ułomnej postaci.
W przypadku tej serii wypada zadać sobie pytanie: czym w ogóle Bleach jest? To kwestia kluczowa dla widza, bo autor postanowił się nad tym nie zastanawiać i poczekać aż odpowiedź sama się wyklaruje. Anime rozpoczyna się jako historia z lekko mrocznym klimatem i wyraźnym nastawieniem na osobiste historie postaci. Z biegiem czasu przeobraża się jednak w historię o grupie znajomych, by niezbyt płynnie przejść w niekończącą się bijatykę, w której wszystko obraca się wokół głównego bohatera. Dopiero ostatnie 30 odcinków stara się wrócić do poprzednich pomysłów. Które podejście było dobre? Niestety żadne. Do mnie najbardziej przemówiła ostatnia historia (Fullbringer arc). Niezdecydowanie autora bezpośrednio stworzyło bodaj największą wadę tej serii. Zupełny brak logiki w świecie przedstawionym oraz brak spójności w konstrukcji świata. Niestety przez całą długość serii bombardowani jesteśmy sprzecznymi informacjami, dotyczącymi zarówno kwestii błahych (jak starzenie się postaci w Soul Society) oraz spraw kluczowych (jak prawdziwa natura Hollowów). Na domiar złego autor zdaje się tego nie zauważać i dostajemy takie potworki jak kliknij: ukryte walka Ichigo z Ulquiorrą, gdzie przeciwnik przedstawiony jest jako twór bez uczuć. Ma to być cechą typową dla Hollowów. Niestety w tym momencie serii tworzy to dysonans niemożliwy do zignorowania, bo większość tego ‘gatunku’ zaprzecza takiemu przedstawieniu. Są pełni emocji i nie ukrywają ich w żaden sposób podczas starć.Początkowe odcinki mogą się przez to wydawać lepsze, jednak nie powinniśmy dawać się tak zwodzić. Są lepsze jedynie dlatego, że nie było czasu jeszcze niczego zepsuć zupełnym brakiem przykładania uwagi do konstrukcji świata. Częścią tego braku logiki jest też skalowanie się siły bohaterów. Panuje tu prosta zasada. Postaci są tak silne jak wymaga tego fabuła w danym momencie. A jeśli nie są, to przy zastosowaniu kilku prostych sztuczek fabularnych zaraz będą. Ten punkt wykracza poza wszelkie granice absurdu. Postać potrafi przegrać pojedynek z głównym bohaterem; poczekać 2 tygodnie, podczas których główny bohater staje się kilkukrotnie silniejszy. A następnie jednym uderzeniem pokonać przeciwnika, z którym protagonista nie miał najmniejszych szans. Podobnych przykładów można by wymienić wiele.
Drugą w kolejności wadą jest tempo akcji. Zdaję sobie sprawę, że wynika to po części z ekranizacji mangi, która nie dobiegła końca. Jednak z perspektywy odbiorcy nie ma to dla mnie znaczenia. Cała seria mogłaby zostać zamknięta w +-70 odcinkach, a i wtedy treść nie byłaby upchnięta dostatecznie gęsto (za to wady w konstrukcji świata stałyby się jeszcze bardziej widoczne) . Twórcy dwoili się i troili jak sprawić, by w odcinku nie zawrzeć niczego z mangi. Dostajemy więc (często ponad) pięciominutowe przypominajki z poprzedniego odcinka. Pomimo tak długich wstępów, w odcinkach i tak pojawiają się retrospekcje do wydarzeń z poprzednich odcinków. Twórcy raczą nas również najazdami na twarze bohaterów przerwane krótkim dialogiem, by po chwili jeszcze raz wszystkich ich pokazać. W ten sposób można zyskać nawet 2 minuty. Cierpi też dynamika walk, gdyż te co chwile przerywane są losowym potokiem słów, płynących ze strony jednego z rywali. Zazwyczaj piętnowanych przez jego oponenta słowami: „za dużo gadasz”.
Popularne w tej serii są również zabiegi, które czasu nie zyskują, a mimo to mocno zaburzają tempo. Chyba najbardziej irytującym jest retrospekcja do wydarzeń, które zdarzyły się kilkanaście sekund temu, ale nie zostały ukazane na ekranie w czasie rzeczywistym. Wygląda to następująco: przeciwnik atakuje bohatera A, ten ląduje w rękach swojego sojusznika B. I w tym momencie pojawia się scena, w której widać jak ten sojusznik B zobaczył, że bohater A jest atakowany. Sojusznik B biegnie więc, chwyta bohatera i retrospekcja dobiega końca. Większość z tych scen nie jest w żaden sposób potrzebna, bo domyślić się sytuacji sprzed kilku sekund może każdy. Skoro twórcy postanowili je umieszczać, to mogli się chociaż postarać o niezaburzanie tempa akcji.
Postaci w Bleachu zdają się stanowić główny trzon serii. Bohaterów jest wielu i często dostają własne odcinki na przedstawienie swoich motywacji oraz przeszłości. Niestety brakuje tutaj nawet jednego dobrze wykreowanego. Owszem, można polubić Ichigo, Rukię, czy któregoś z kapitanów, ale chyba nie istnieje człowiek, który z czystym sumieniem powie, że są to postaci dobrze wykreowane. Duża część stanowi kalkę z innych serii, większość postaci jest statyczna i założę się, że dodatkowe 300 odcinków nic by w tej kwestii nie zmieniło. Dodać można praktycznie zupełny brak dynamicznych relacji między postaciami. „Truskawką” na torcie jest główny bohater, który przez całą serię dostał tylko jedną próbę rozbudowania charakteru. Próba ta mogła wydawać się udana, bo przedstawiała niezłomnego protagonistę, który zawsze stanie naprzeciw zagrożenia, bez zważania na to jak wielkie ono jest. Bohater ten złamał się i stracił tę werwę potrzebną do stawienia czoła niebezpieczeństwu… ale wrócił! Zmiana odbyła się na przestrzeni około 70 odcinków, więc mogła się wydać naturalna. Jednak w samej serii minęło ledwie kilka godzin, co autor postanowił zignorować (raczej przez brak umiejętności, a nie umyślnie).
Design bohaterów i antagonistów jest mocno nierówny. Są takie perły jak finałowa forma Ichigo (10/10 praktycznie), Ulquiorra czy Aizen. Jednak więcej jest tutaj nędznych karykatur. Wynika to głównie z tego, że każda postać musi mieć swoją porcę „lepszych form”, więc autor miał niemało pracy do wykonania. Pracy, którą sam sobie narzucił poprzez nieprzemyślany pomysł na serię. Na tym zamyśle ucierpiały standardowe postaci. Posiadają podobne sylwetki, a ich strojom brakuje różnorodności. To sprawia, że muszą wyróżniać się twarzami. Generalnie oceniam ten aspekt na plus, chociaż mogło być dużo lepiej.
Aktorzy głosowi spisali się dobrze. Znalazło się tutaj kilku specjalistów w swoim fachu. Jedyne zastrzeżenie miałem do głosu głównego bohatera, jednak z biegiem czasu nabrał wprawy. Z postaciami wiążą się też sceny, których założeniem jest wywołanie emocji. Należą się pochwały za samą próbę, bo i te emocje miały szansę się pojawić. Niestety nie sposób wzruszyć się śmiercią postaci, której nie widzieliśmy na dobrą sprawę od kilkudziesięciu odcinków lub takiej, która nigdy nie była istotna dla fabuły. Główną przyczyną – znowu – tempo oraz zupełny brak logiki.
Fabuła opiera się na jednym kluczowym założeniu. Plot armor. Zabija to całą przyjemność z oglądania. Wraz z postępem historii coraz częściej dane jest nam obserwować koślawe próby zachowania wszystkich przy życiu. Nawet lubowanie się w wyśmiewaniu słabych zagrywek fabularnych przestaje dostarczać rozrywki po dziesiątkach powtórzeń. Sama fabuła na dobrą sprawę składa się jedynie z trzech elementów: porwanie, pogoń, walki. Wyjątek stanowi ostatni arc, który dość dobrze radzi sobie z kilkuwątkowym śledztwem, gdzie postaci mają różną wiedzę na temat badanej sprawy. Gdyby cały Bleach utrzymał ten poziom, to fabułę byłbym zdolny pochwalić. Niestety tak nie jest. Cały wątek głównego antagonisty nie ma najmniejszego sensu. Długofalowy plan, który wymaga tworzenia specjalnych istot (ostatecznie tak słabych, że 1 główny kapitan byłby w stanie zabić je wszystkie na raz), porwanie, czy wojna psychologiczna z Ichigo. Wszystko to podporządkowane zostało emocjom i efektowności, ale jest zupełnie bezsensowne. Zwłaszcza zważywszy na to, jak absurdalnie potężny jest ten antagonista. Zapychacze są tak fatalne, że w serii Bountów znajduje się filler, który nie wprowadza nic do arcu fillerów. To zabiło moją radość z życia… Nigdy wcześniej nie porzuciłem żadnego odcinka anime. Tutaj porzuciłem około 80. zapychaczy. W kwestii głównej fabuły nie jest wiele lepiej, ale bardziej liczą się walki, czyż nie?
Niestety walki są niczym lustro, które ukazuje wszystkie wady serii. Zupełny brak przykładania uwagi do świata spowodował, że moce bohaterów skalują się według aktualnego widzimisię autora. Postaci są puste, przez co wynik starcia i stojąca za nim ideologia nie są interesujące. Starcia przerywane są skokami do innych wątków, dziejących się symultanicznie oraz przerywane są prostymi monologami czy dialogami. A na sam koniec posypane garścią plot armora. Bleach nie byłby jednak Bleachem, gdyby jakiś element miał tak mało wad. Do walk doszedł więc fakt, że w 90% podczas starcia liczy się jedynie to, kto dysponuje większą liczbą form. Oprócz jednej walki nie uświadczycie tu za grosz taktyki, a gdy już pojawi się coś, co z dużą dozą prawdopodobieństwa autor uznał za taktykę, to poświęcone będzie kilka minut na wyjaśnienie tego zagrania (zazwyczaj nieskutecznego, bo musi wygrać lepsza forma, a nie intelekt). Spotęgowane jest to faktem, że mimo pozornie różnych umiejętności, które dostał każdy z bohaterów, ich wykorzystanie jest w praktyce zawsze takie samo. Wynik starcia można przewidywać już w pierwszej sekundzie, na podstawie podejścia postaci podchodzącej do starcia. Włącza formę przed przeciwnikiem? Przegra. W całej serii jestem w stanie wymienić jedynie 3 starcia na dostatecznym poziomie. kliknij: ukryte
Byakuya vs Tsukishima – jedyna walka, gdzie taktyka miała znaczenie. Zdecydowanie najlepsza walka w Bleachu.
Ichigo vs Byakuya – sama walka jest ok, ale wynika to z faktu, że autor ukradł ją z Naruto (Gaara vs Lee)
Ichigo vs Ulquiorra – walka jest dobrze zanimowana, ale to wszystko. 0 taktyki, emocji i do tego wprowadza ten nieszczęsny wątek pojawienia się uczuć u Hollowa.
Animacja jest w większości przypadków słaba, co jeszcze bardziej dobija dynamikę walk. Szczęśliwie, najważniejsze starcia dostały więcej uwagi w tym względzie.
By nie znęcać się nad tą serią dłużej, na koniec zostawiłem jej największą zaletę. Muzyka jest bardzo dobra: różnorodna, zmieniająca się w zależności od odwiedzanego miejsca. Szczególnie dobre są tutaj utwory bitewne – potrafią wprowadzić uczucie grozy, potęgi oraz wyróżnić moment na tle serii. Jednak jest też kilka dobrych emocjonalnych utworów. Brakuje trochę bardziej spokojnych, które pasowałyby do codziennego życia bohaterów, ale to nie jest główna część tej serii, więc przeszkadza to tylko sporadycznie. Niestety muzyka jest tak dobra, że ciężko znaleźć miejsca w serii, do których ona pasuje. Dużo zapychaczy dostaje dobre utwory, przez co rozmywają się one i tracą swój początkowy impakt. Seria posiada bardzo dużo openingów i endingów, więc ciężko wydać jednoznaczny werdykt dla tej części. Większość jest standardowa lub słaba, ale trafiły się też bardzo dobre zarówno muzycznie i graficznie. Cała warstwa audio idzie więc na spory plus.
Ach… i wstawki z numerem odcinka są wykonane z pieczołowitością. Wyznaczono do tego prawdziwego artystę. Często była to część odcinka, która najbardziej mnie fascynowała – piszę śmiertelnie poważnie.
Niestety jedyną oceną jaką mogę wystawić Bleachowi jest 1/10. Gdybym pominął wszystkie zapychacze, to być może dałbym 2/10, ale nie jest to w żaden sposób pewne. Ja w końcu jestem wolny od tej serii i być może znowu zacznę czerpać radość z oglądania anime.
Powrót 2021
Bleach
Bleach był kiedyś dobrym anime
Gdyby wrócić do początku, dać bohaterowi 19 lat, wrzucić w wir fabuły, konsekwentnie prowadzić wątki fabularne i tworzyć dobre relacje między bohaterami – seria byłaby dzisiaj w kanonie najlepszych uniwersów i historii przodując przed Naruto i One Piece. Świat sam w sobie jest świetny. Urzeka widza, jednakże pewne wydarzenia są mało… Logiczne. Np fakt, że bohater mający na karku setki lat, jest słabszy od takiego 15 letniego dzieciaka z mieczem. Naiwny scenariusz. oprawić serię logicznymi wyjaśnieniami, zawiązać lepsze relacje międzyludzkie i nawet… Wyrzucić część bohaterów, bowiem ich ilość zdawała się czasem zbędna. Między innymi to przez zbyt licznie tworzonych bohaterów, Kubo Tite zmarnował potencjał serii.
Wystawiłbym 5/10, ale czuję lekką niesprawiedliwość wobec początkowej fazy historii Ichigo. Dlatego dodaję oczko więcej, pozostawiając Bleacha jako zmarnowanego potworka (6/10).
hmmm
Kocham to anime, ale...
BLEACH IS THE BEST!
Openingi świetnie oddają klimat anime.
Swoją drogą, nie rozumiem ludzi, którzy nie lubili Arcu z Fullbringerami, w którym taki uliczny klimat z openingów właśnie panował.
Jednakże, Bleach ma też dość spore wady:
-siła postaci dość często nie trzyma się kupy; kliknij: ukryte na początku Ichigo jest w stanie pokonać jednych z silniejszych kapitanów, ale potem ma problem z czwartym Espadą (nawet gdy ma założoną maskę Hollowa), a taki Hitsugaya pokonuje Halibel, a Kyouraku Starka, i to bez użycia jeszcze swojego Bankaia na dodatek(tak, tak, taktyczna walka, rozumiem, ale on był z dupy wystarczająco szybki, żeby uniknąć WSZYSTKIE jego Cero);
-fabuła nie jest jakaś specjalnie emocjonująca. Powiedziałbym, że to taki klon DBZ pod tym względem;
-Nieważne ile litrów krwi dana postać straci, i tak nie zginie, chyba że to antagonista. Siostra Hitsugayi kliknij: ukryte została przez niego dźgnięta w plecy z całej siły, ale i tak to jakimś cudem przeżyła, mimo że różnica w sile pomiędzy nimi była ogromna, a ona nawet się tego nie spodziewała. Heh, wydarzenie wprost proporcjonalne do Dragon Balla xD
Ichigo niepotrzebna gloryfikacja
Nie umniejszając całej serii, bo jest ona, uważam, rzeczywiście dobra. Chcę się tylko przekonać, czy ktoś jeszcze miał podobne odczucia, czy po prostu jestem przewrażliwiona ;)
Pozdrawiam, momo
bleach
Ktoś pisał że walki tutaj nie trwaly tyle co w Naruto a przecież po kliknij: ukryte porwaniu Inoueto była jedna wielka walka.
Ost mi się podobał ale też nie cały
Było, było, i się skończyło
Jakby tu podsumować Bleach… To chyba najlepszy z tasiemcowych shounenów, jaki powstał. Wprawdzie nie oglądałam innych, ale wątpię, żeby którykolwiek dorównywał Wybielaczowi. Tu po prostu wszystko jest na bardzo wysokim poziomie: postacie, fabuła, grafika, muzyka, pojedynki, wszystko. Niestety nie było idealnie, kiedy kliknij: ukryte Ichigo i reszta poszli do Hueco Mundo ratować Orihime dość często się nudziłam, ale potem wysoki poziom wrócił i taki pozostał aż do odcinka 310.
Co więc mogę powiedzieć? Oglądać, oglądać i jeszcze raz oglądać. Najlepiej pomijając fillery, a jeśli komuś Bleach spodoba się tak jak mi, to i tak je sobie później obejrzy.
Jarałem się
bardzo fajne
moge snialo polecic wszytskim ktorzy maja troche zcasu i chca obejrzec cos milego dla oka :)
Super!!!!
Jest genialnie. Pierwszy arc wciągnął mnie niesamowicie, nie mogłam się od niego oderwać. Wprawdzie wciągnięcie nastąpiło dopiero po 25 odcinkach, które momentami nudziły mnie i ciężko było mi się zabrać za dalsze oglądanie. Cieszę się jednak, że obejrzałam dalej, gdyż tuż po wejściu do Seireitei zaczyna się absolutnie genialna część. Ciężko mi określić, na czym polega ów geniusz, bo w sumie większą akcji część zajmują walki, ale prawdopodobnie chodzi o atmosferę, zapoznawanie się z Gotei 13, niepewnością co do dalszych losów bohaterów, i oczywiście intrygi kliknij: ukryte Aizena.
Postacie są świetne, Ichigo jak na głównego bohatera shounenów jest naprawdę wspaniały. Jak to zwykle w shounenach bywa, Ichigo ma Wielkie Ambicje i Niezachwianą Wiarę W Zwycięstwo, jednak nie przesadza, a ponadto jest po prostu bardzo sympatyczny. Pozostali też są świetni, Rukia, Ishida, Chad, Urahara i niemal wszyscy Shinigami z Seireitei (z paroma wyjątkami) zyskali moją sympatię. W tej gromadzie każdy znajdzie ulubieńca.
Grafika i muzyka także są świetne. Nie mam się do czego przyczepić, po prostu wszystko jest tak, jak trzeba.
Na razie z czystym sumieniem wystawiam Wybielaczowi 8, zobaczymy co będzie dalej.
Im dalej tym gorzej
Badziew
Postaci słabe.
Świat szkoda gadać.
Fabuła według anime niepotrzebna.
Bohaterowie to samo od 1 do 200 odcinka, zero rozwoju.
Muzyka bardzo dobra, animacje też.
Prócz animacji i muzyki trzeba temu anime przyznać jedno: ma chyba najlepsze walki z wszystkich anime jakie widziałem, mimo to nie zmienia to mojej oceny: 1/10 czyli nie warto oglądać (po prostu strata czasu).
Od razu zanim się na mnie rzucą „znawcy” uzasadniam powyższe: Faktycznie fabułę miało… przez pierwsze 30 odcinków (do porwania Rukii czy jakoś tak), ale patrząc z perspektywy ponad 200 odcików (teraz ma 360 ileś, ale ja już poddałem tą pozycję) to ten wstępik to za mało zwłaszcza że dalej nie ma nawet strzępka fabuły, tylko bezsens walk (te są niezłe) i w cholerę filerów (ominięcie ich sprawia że odcinek średnio składa się z 5 min walki openingu i endingu). Świat po chwili traci sens (chłystek po 1 miesiącu pseudo‑treningów spuszcza lanie Shinigami, którzy trenują kilkaset lat… deal with it). Postaci nie należały do najciekawszych (w shounenach nie o nie chodzi) no ale bez jaj że przez 200 odinków ich charakter i osobowość nie ulegają zmianie nawet o milimetr, no ileż można. A już największym obrzydzeniem napawały mnie 2 rzeczy (powyższe jakoś mogłbym przełknąć i dać w miarę średnią ocenę):
1) zmarnowanie dobrego pomysłu: Hollowy były na początku przerażające (jako to co może czekać dusze tych co umarli) i były ciężkie do pokonania nawet dla Shinigami'ch, więc po co do cholery psuć to i zamieniać je na cieniasów, których aż żal oglądać
2) powtarzanie tego samego non‑stop: wpierw Rukia, potem jakieś wampirki…, weźmy do tego porwanie Orihime, przerwijmy to ośmiornico mieczami, wróćmy do Orihime… noszzzz kurde ile razy będziecie pokazywać ten sam scenariusz zmieniając jedynie nieistotne szczegóły? mi 1 raz wystarczy potem się nudzę
Miałem wysokie oczekiwania w stosunku do tego anime (nikt mi go nie polecał, tylko po pierwszych 30 spodziewałem się czegoś naprawdę ciekawego) i się naprawdę boleśnie zawiodłem, mimo że dałem Bleach'owi aż 100 odcinków kredytu, żeby mnie na nowo zainteresował.
Świetne walki i postacie :D Zawsze, gdy na pole walki wkraczał Kapitan czułem epickość :)
Soundtrack genialny, moim zdaniem najlepszy z giga tasiemców (Naruto, OP, Bleach)
Wada: duża ilość nudnych fillerów :/
manga a nime ..
Za dużo fillerów.
Manga lepsza