x
Tanuki.pl korzysta z plików cookie w celach prowadzenia
reklamy, statystyk i dla dostosowania wortalu do
indywidualnych potrzeb użytkowników, mogą też z nich korzystać współpracujący z nami reklamodawcy.
Korzystając ze strony wyrażasz zgodę na używanie cookie zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki.
Szczegóły dotyczące stosowania przez wortal Tanuki.pl
plików cookie znajdziesz w
polityce prywatności.
"Po 15 latach"
Re: Co to wszystko dalo
Słaba adaptacja
Z jednej strony życie w Oficynie jest tutaj jakby beztroskie i pozbawione strachu. Jak Lin fajnie wypunktowała w recenzji, nijak nie widać tu problemu z żywnością, jakieś starania o zachowanie ciszy widać tylko na samym starcie, a ponad to wszystko totalnie nie odczułem żadnego nawarstwienia napięcia z tytułu dwuletniego zamknięcia na małej powierzchni tylu ludzi. Równocześnie jednak wycięto całkiem te pozytywne strony tego jak ludzie potrafili sobie radzić w trudnej sytuacji, ile wynaleźć rozwiązań na codzienne dni.
No i ten urywek z wojny, po lądowaniu aliantów w Francji – jakby spot zachęcający młodych Anglików do służby w wojsku.
Dobre słowo jednak wyrzucę pod adresem samego przedstawienia Amsterdamu – tj. przedstawienia graficznego, bo to wyraźnie Amsterdam przed wojną. Ktoś na szczęście wysilił się i spojrzał na lokalną architekturę, nie serwując szoku kulturowego.
Re: Ehm...
O wa!
Jak dowiedziałem się dzięki temu tytułowi, do szczęścia człowiekowi nie trzeba wiele – kliknij: ukryte wystarczało mi oglądanie Sakury, która w wszelakich oh‑jak‑wzruszających, podle dogmatów gatunku, momentach z okrutnym realizmem powtarzała: "mendo kusai…” ^^
Re: Na temat recenzji
Z tego co tu piszesz wynika, że „dostosowałaś” w pewnym stopniu własne zdanie na temat recenzowanego anime do szeroko rozumianego „głosu ogółu”. Moim zdaniem to coś absolutnie niepożądanego. Rozumiem uwagę wskazującą, że ogół opinii krążących w internecie nie jest tak pozytywny, jak Twoja recenzja, ale zmienianie tekstu wyrażającego Twoje zdanie? Opis w recenzji był Twoim zdaniem, podsumowanie pewnym konsensusem.
Właśnie ze względu na zmianę tego „podsumowania” z Twojej wersji na „ogólnie akceptowalną” w Twojej opinii doszło do powstania tej niekonsekwencji, którą bardzo słusznie wskazał Sezonowy.
Natomiast co by nie było, że tylko się czepiam, to spoglądając na cały temat troszkę z boku: brawa za śmiałą recenzję na przekrój głosów otoczenia, kolejny dowód na to, że Tanuki jest wolne od Jedynej Słusznej Oceny. Tylko też właśnie z tego powodu rzecz którą opisałem wyżej była naprawdę zbędna.
Choć w zasadzie największe brawa powinienem kierować pod kątem postaci, bo ich kreacja była zdecydowanie najlepiej wykonanym elementem, to wciąż ja ten tytuł zapamiętam za fabułę. Nie będę się nad nią rozpływał, bo w kilku istotnych momentach skupienia twórcom zabrakło, z czego w wypadku kliknij: ukryte „sposobu na Fake‑Akkiego” popłynęli bardzo, bo wszak ten sam Akki wcześniej rozgromił krecią armię Kiromaru. I to przy pomocy Cestusa, jak powiedziano wprost.
Ale pal to sześć! Mnie tam zauroczyła naprawdę wspaniała, zupełnie zaskakująca, dystopia wykreowana na potrzebę fabuły! Jestem zapalonym fanem literatury pijącej do tego tematu i pokonałem ogrom pozycji z tego rodzaju, a i tak wyróżnić na ich tle mogę społeczeństwo widziane w Shin Sekai Yori, a i zdaję mi się, że to pierwszy raz gdy coś takiego mogłem powiedzieć w kontekście anime. Wszystko to jest zasługą przewodniczącej Komitetu Etyki, która odwraca na głowę standardowy schemat tego typu opowieści – jako człowiek u steru, który nie jest ani skorumpowany, ani uzależniony od własnej władzy, a faktycznie i racjonalnie decyduje się na taki model, jak widzimy, z powodu smutnej konieczności. Nie ma Zajdlowego przedzierania się patologie celem odnalezienia zepsucia u szczytu obowiązującej ideologii.
W schematycznej historii tego typu Saki przedzierała by się w stronę prawdy, aby na koniec obalić zły system, wskazując palcem jego patologie, opisując je dramatycznym tonem. Zły system upada, zaczyna się powolna budowa „normalnego” życia. Ale nie może tego zrobić, bo w tym momencie do gry wchodzi szefowa Komitetu, daje jej wszystkie odpowiedzi i stopniowo udowadnia, że zajmowane przez nią stanowisko jest smutną koniecznością. Gdyby jednak Saki uważała inaczej – w jej rękach będzie to zmienić. Za ten motyw anime to będę pamiętał i odpuszczam z lekkim duchem kilka niedopowiedzeń z końca opowieści – droga do tego punktu rekompensuje to i tak z nawiązką.
Tak więc przyznaje, faktycznie dobrze było dać temu tytułowi drugą szansę :]
Re: Uhh
Potem albo się przyzwyczaiłem, albo to wrażenie zostało przysłonięte przez lepsze strony szaty graficznej, bo zupełnie utonęło w mojej świadomości to wrażenie i dopiero lektura Twojej wiadomości przypomniała mi o tym.
To jednak budzi pewnie nadzieje – może uda Ci się przejść przez podobny proces, jeżeli dasz temu tytułowi szansę ;)
Odnośnie rzeczy przedstawionej.
Oby tak dalej. Zwłaszcza w miarę odsłaniania odpowiedzi na kolejne pytania, bo sporo serii dawało radę, póki fabuła się odsłaniała, a potem z impetem padło, gdy wyszło wątki rozwiązywać i pomysłowość fabuły wreszcie odsłaniać. Bo i całkiem często ta ostatnia na tym etapie wpada, iż nieobecna tak naprawdę była.
Tak imo gdyby protagonista był li tylko obserwatorem, tudzież gdybym tak widział jego rolę, to na pewno seans z „Yahari…” byłby bez porównania słabszy i uboższy od tego co w praktyce dostaliśmy. Jego żelazny sceptycyzm wobec całego świat i nieodłączny dla takowego sarkazm, to świetny ton dla narracji, które zdarza mu się prowadzić, lecz przede wszystkim oglądamy Hachimana jako uczestnika wydarzeń – bo i w końcu to jego (szkolne) życie jest to osią wydarzeń. Szkolne życie którego miało nie być, a w które wplatany jest nieustannie, jakby los za wszelką cenę na złość chciał mu działać. A przynajmniej tak chciałby bohater, aby jego sytuacje postrzegać, bo koniec końców sama akcja pokazuje, że życia jako samotna wyspa spędzić się nie da :] W zasadzie bardzo łatwo wskazać za co bardzo polubiłem tą serię – to historia o ludziach. W anime to rzadkość :]
Jako widz który Non Non Biyori widział, a i również jak najbardziej polubił, czuję wyższą potrzebę dołączenia się do głosów, które wskazują, że takowych „ewidentnie obecnych” elementów tu imo nie ma. kliknij: ukryte Jakbym na to nie patrzył, toi stosunek Hotaru do Komy jest jak podejście do słodkiego pieska/kotka, a z wątkiem romantycznym ma tyle wspólnego, co ja z baletem mongolskim. Cholera, ja wiem, że anime lubi dużo sugerować, a wychowana na tym publika z miejsca podłapuje pewne motywy i nie przebierając w szczegółach z miejsca zarzuca im barwy jakie zwykli widzieć, ale wciąż odrobina rozsądku nie zaszkodzi. Jakiej definicji bym nie zobaczył, to w żadnym stopniu nie zmienia to faktu, że yuri tu nie zobaczyłem ani grama.
...tylko że to trwa 3 odcinki. W których po kolei wszyscy bohaterowie wałkują 3 razy te same bzdury. Znaczy dokładnie te same bzdury które wałkowali wcześniej.
Tak więc jak 2 + 2, tak i tu łatwy do rozgryzienia wynik otrzymujemy: to jest nudne jak jasna cholera. Albo jeszcze bardziej. Zobaczyć jeden odcinek co jakiś czas jeszcze dawałem radę, pchany zwyczajną chęcią dobicia do końca, ale jakbym miał tak usiąść po zakończeniu emisji i zobaczyć choćby dwa pod rząd, to bym odpadł niezależnie od wszystkiego innego…
Jak dla mnie omijać to to szerokim łukiem, trudno tu o jakąkolwiek satysfakcje z seansu :/
Re: Ech, tłumacze
Re: Bardzo powierzchowna recenzja
Inna rzecz, że patrząc teraz na całą tą dyskusję trudno nie zastanowić się nad odpowiedzią na banalne pytanie: czy moja wersja jest bliższa prawdy, czy też Twoja, to czy to naprawdę ma wpływ na wrażenia i ocenę seansu z Madoką? Wszak czyjej wersji byśmy nie przyjęli, to będzie to bez znaczenia dla interpretacji historii…
W kontekście tego faktu może lepiej spokojnie trzymajmy się wszyscy swoich wersji, bo tylu słów i czasu ich bronienie warte nie jest…
Re: Bardzo powierzchowna recenzja
Wracając do meritum – Hex, znaczy chodzi o samą „świadomość” (z braku lepszego słowa) twórców co do fabularnego zbliżenia ich dzieła i Fausta, której obecność ma udowodnić wskazany przez Ciebie fakt? No to Twój argument w tym punkcie mnie przekonuje, jak najbardziej. Mimo różnic wskazanych przez Grisza na pewno Japończycy mogli uznać, iż jest „close enough”. Bo i w 100% zgadzam się z wątpliwościami Grisza co do wartości takowych odwołań z perspektywy wyspiarskich twórców.
Teraz jednak w mojej głowie urodziło się nurtujące pytanie. Nie rozumiem bowiem, po tym jak zanegowałeś moje odniesienie do niby‑głębi jaką to miałoby tworzyć, co więc z obecności owej wspomnianej „świadomości” miałoby wypływać? Przytoczyłeś to jedynie w celu skomentowania mojej wypowiedzi w komentarzach, czy może ma to udowodnić coś więcej? Pytam bez złośliwości, uwierz mi, po prostu dostrzec nie umiem, może z własnej winy, do czego zmierzasz i jaką tezę udowadniasz.
Re: Eee
...swoją drogą, nie cierpię jego książek ;p
Re: Bardzo powierzchowna recenzja
Natomiast co do rzeczy… Czyli rozumiem, że wystąpienie owego podobieństwa fabularnego, określanego przez Ciebie również jako aluzja, nadaje temu anime głębi? Podobnie jak i wielu innym filmom, gdzie takowe motywy można spotkać (o których to też wspominasz)?
Na mój gust to bardzo płytka głębia…