Tanuki-Anime

Tanuki.pl

Wyszukiwarka recenzji

Forum Kotatsu

Komentarze

Costly

  • Avatar
    Costly 12.03.2013 17:55
    Komentarz do recenzji "Jinrui wa Suitai Shimashita"
    ...natomiast według mnie zasługuje na 6/10, tj. powyżej przeciętnej, ale jednak bez rewelacji. A dlaczego tak, a nie inaczej, jest w tekście. Domniemam, że oglądaliśmy to samo anime (nawet jeżeli nie poznaje niektórych wypominanych uwag z recenzji), co dowodzi, że niewątpliwie posiadane przez serię zalety dla niektórych widzów mogą przysłaniać wady. Ja nie miałem szczęścia być w tej grupie, a szkoda.
  • Avatar
    Costly 5.03.2013 23:39
    Re: Istotne, zdaje się, obsewacja.
    Komentarz do recenzji "Jinrui wa Suitai Shimashita"
    Jestem lekko zagubiony pośród określeń w guście „komedia, ale nie w sensie ubaw po pachy”. Do tego zaczynam się zastanawiać, czy na pewno wypowiedzi powyższe mają bronić Jinrui, bo stwierdzenie „żartów do śmiechu – nie ma”, to druzgoczący (i diablo niesprawiedliwy) zarzut…

    No dobra, pozwolę sobie zaryzykować taką interpretacje: te wybujałe porównania mają udowodnić, że humor w serii jest subtelniejszy i ambitniejszy niż miałoby to miejsce w typowej serii shounenowej, a laur za ten efekt należy się zręcznie utkanym motywom parodiowym. Proszę mnie poprawić, jeżeli rozumiem źle.

    Jeżeli interpretuje to dobrze, to pewne duże „ale” muszę tu wkleić – śmiechu przy Jinrui miałem nie mało. Zabrakło pewnej dozy pomysłowości na zagospodarowanie settingu, co zaowocowało wieloma zbyt losowymi epizodami, których kompatybilność z mocnymi stronami tego tytułu była bardzo słaba. Gdzie jednak ciągle ocena jest pozytywna, co wynika z obecności również fragmentów udanych, może nie na tyle, aby zatrzeć pamięć o reszcie, ale wciąż serwujących dobrą dawkę bezlitosnego i przezłośliwego humoru.
  • Avatar
    Costly 5.03.2013 09:59
    Re: Istotne, zdaje się, obsewacja.
    Komentarz do recenzji "Jinrui wa Suitai Shimashita"
    O, znaczy że Jinrui swoją prawdziwą wartość przedstawia jako satyra? No to słusznie mniemacie, nie widzę tej serii w ten sposób. Po pierwsze, tu występują liczne parodie wycelowane w przyjęty sposób widzenia „świata postapokaliptycznego”, ale wywodzenie z tego konstruktywnej satyry to zabieg przesadnie wydumany.

    Po drugie, to już ja posunąłem się daleko, windując obecne tu motywy prześmiewcze do roli elementu gatunku. Zaryzykowałem ten zabieg aby podkreślić unikatowość humoru tu obecnego. Twórcy sami nie próbowali nigdy reklamować tej serii inaczej niż jako „komedii” (ew. „komedii sf/fantasy”), słowo „parodia”, nie mówiąc już o „satyrze”, nie pada z ich ust ani razu inaczej jak „z elementami parodii”.

    Po trzecie, skoro coś jako komedia dobre nie jest, a komedie ma w gatunku, to jak to świadczy o serii?
  • Avatar
    Costly 3.03.2013 23:43
    Re: Istotne, zdaje się, obsewacja.
    Komentarz do recenzji "Jinrui wa Suitai Shimashita"
    ...to krótko: ułożenie epizodów nie powoduje, w moich oczach, żadnej różnicy. Nadal to, co było śmieszne, śmieszy, a to, co śmieszne nie było, nie śmieszy. I tyle.
  • Avatar
    A
    Costly 2.03.2013 02:59
    Komentarz do recenzji "Amnesia"
    Majstersztyk – seria pokazująca przez 3/4 czasu na ekranie protagonistkę, z bardzo licznymi przybliżeniami na jej twarz, a przy tym jednocześnie całkowite pozbawienie owej jakiejkolwiek wybiegającej poza standardy manekina mimiki… Z jakiegoś powodu ta cecha, z ogromu innych wartych wymienienia, odrzuciła mnie najbardziej.

    Nudy, flaki z olejem, dużo słów o niczym, mało impulsów do rozwoju, a co najgorsze ekstremalnie plastikowi aktorzy. Nie ruszać.
  • Avatar
    Costly 24.02.2013 16:43
    Komentarz do recenzji "Mahou Shoujo Madoka Magica"
    Z tego płyną dwa w swoisty sposób interesujące i warte zbadania wnioski:

    Po pierwsze, aby zmienić świat potrzebujemy wygenerować jak najwięcej emo­‑energii.
    Po drugie, musimy znaleźć naiwnego idiotę, który nie rozumie, że tego się nie da. To drugie to w sumie powszechnie znane w świecie nauki zagadnienie – metodą na rozwiązanie zagadnienia, które jest nierozwiązywalne jest zlecenie rozwiązania go osobie, która nie wie, iż dany przypadek jest nierozwiązywalny.

    Tak czy inaczej, morał: zmieńmy świat, zbierajmy emo­‑power!
  • Avatar
    A
    Costly 9.01.2013 02:43
    Komentarz do recenzji "Mój sąsiad Totoro"
    Hm, nie mogę powstrzymać ciekawości i spytam Cię, Sulpice9, co rozumiesz pod pojęciem: „kina bazującego wyłącznie na emocjach”? Mogę utworzyć w swojej głowie pewne projekcje dla owego określenia, jednak stoją one w wyraźnej sprzeczności z treścią recenzji, stąd też pytanie.

  • Avatar
    Costly 8.01.2013 01:17
    Komentarz do recenzji "Mashiroiro Symphony -The Color of Lovers-"
    Był, za co "(re)cenzora”, znanego nam też i pod innym mianem, przepraszam ;)

    Tak czy inaczej udało mi się sensu w tym komentarzu nie zgubić – z tej rozmowy jasno wnioskuje, że widzimy te same barwy zupełnie inaczej. Co też i nie jest jakoś bardzo zaskakujące, bo kolorów jest tyle, ilu jest ludzi. Tak więc jak ewidentne nie wydawałyby się moje refleksje na temat owych barw, widać można też mieć i inne. A i kto wie – może to ja jestem w mniejszości?

    Any way, na tym najlepiej skończmy ;p
  • Avatar
    A
    Costly 8.01.2013 01:11
    Mimo niedociągnięć - dobre!
    Komentarz do recenzji "Kami-sama Hajimemashita"
    A ja tam bawiłem się bardzo dobrze przy tym tytule.

    Od początku przeskakujemy bardzo szybko z kolejnymi wydarzeniami – bohaterkę ledwo poznajemy, j kliknij: ukryte  Czytając takie zdanie, a nie widząc tego tytułu, pewnie bym przewracał oczami, ale w tym wypadku szybo uczymy się bawić się ową konwencją, co jest tym prostsze, że szybko zaczyna wypływać z niej ogrom zalet.

    Pewien niezobowiązujący charakter opowieści. Nienatarczywy, ale dopracowany humor. Czasami odrobinę zbyt proste, ale jednak wzbudzające sympatię postaci. No i to wiecznie poczucie, że nie warto przejmować się co chwile wskakującymi na ekran potknięciami, przecież chodzi jedynie o czerpanie przyjemności z milszych scen. Innymi słowy, nastrój tego anime uśpił mój instynkt krytyka :] Jest po prostu miłe i przyjemne. Ktoś powie "...ale nic poza tym”, i będzie miał rację. Ale co z tego? Te wymienione przed chwilą zalety w zupełności wystarczają do miłego spędzania czasu przed kolejnymi odcinkami.

    Przyjemna, niezobowiązująca i miło nastrajająca seria.

    ...a jeżeli już muszę narzekać, to postawa protagonistki w końcowych odcinkach stała się irytująca. Nie na tyle jednak, aby niszczyć efekt ogólny.
  • Avatar
    Costly 8.01.2013 01:03
    Re: Kyoko
    Komentarz do recenzji "Mahou Shoujo Madoka Magica"
    To zbrodnia :] Kyoko była jaskrawo odmienna od postaci jakie mogłyby się pojawić w serii o mahou shoujo, nawet w kontekście faktu, że całe to anime miało być wyraźnie „inne”. Była po prostu pewną skrajnością, konieczną dla umocnienia tego charakteru. Radzę uzupełnić ten brak, to dla mnie były jedne z najmocniejszych chwil tego tytułu :]
  • Avatar
    Costly 1.01.2013 06:00
    Komentarz do recenzji "Mashiroiro Symphony -The Color of Lovers-"
    Ano, nie ma co ukryć – to są, panie dziejaszku, jaskrawe barwy w moich oczach. I tyle. Filozoficznego stwierdzenia, opierając się o ostatnie zdanie, na pewno stworzyć mi się nie uda.

    Dum, dum, dum…

    (Re)cenzor
  • Avatar
    Costly 1.01.2013 05:54
    Re: 7 grzechów SAO
    Komentarz do recenzji "Sword Art Online"
    Nie widzę spójności w tym milczeniu.

    Po pierwsze – co to jest „gatunek MMO anime”? Rozumiem dlaczego ktoś może silić się na użycie podobnego epitetu wobec Sword Art Online, bo i zwyczajnie pasuje, ale „gatunek”?

    Gatunek, mniej czy bardziej popularny, ale to jednak pojęcie reprezentujące pewien zakres tematyczny, który w rzeczywistości można zaobserwować. Podkreślam, co by być wystarczająco jednoznacznym – widzimy faktycznie, naszymi własnymi, sprawnymi oczyma, że istnieje xxx tytułów połączonych wykorzystaniem tego samego, a przez nas na tapetę wziętego, motywu. W sensie: możemy mówić o gatunku „romans”, bo widzimy xxx tytułów do tego gatunku kwalifikujących się. Gdyby ich dostrzec się nie dało, to taki gatunek nie istniałby.

    Za to, do cholery, „gatunek MMO anime” to ładnie zaimprowizowane określenie dotyczące czegoś, co dopiero, ewentualnie, na prądzie sukcesu tego tytułu (bo pomimo tutaj widzianych opinii wynik kasowy jest niepodważalny) mogłoby powstać w szeroko rozumianej przyszłości. Bardzo szeroko (czytaj: oby nigdy i wcale). Tak czy inaczej, niewątpliwie, obecnie coś takiego nie istnieje.

    Więc nie drażnij nas przypowieściami o niemożliwym, wróżbami o nieistniejącym i argumentami o nierzeczywistym. Nasłuchałem się tego w trakcie obecnego Sylwestra dość. Więcej teorii czerpiących swoje źródło w szyjce losowego przynajmniej­‑40%-trunku można wszak zawsze wyłożyć w strefie wyposażonej w ludzi chętnych do tego rodzaju dyskusji.

    Amen, nie grzesz więcej.
  • Avatar
    Costly 1.01.2013 05:37
    Re: pytanie
    Komentarz do recenzji "Sword Art Online"
    ....rrrrwa mać.

    Jako osobna odpowiedzialna, za wskazany tu cykl skojarzeń wyjaśniam, żałując już, że w ogóle podniosłem wcześniej temat: oba tytułu (to jest Art Sword Online i Accel World) są absolutnie niezależne od siebie, są tworzone przez różne zespoły, na koszt zupełnie innych ludzi i z nastawieniem na postać widza zupełnie inną, niż początkowy materiał zwiastował.

    Ergo – nie porównujcie przeze mnie tych dwóch, totalnie porównania niewartych, tytułów, bo zaczynam czuć się z tym źle. Wręcz paskudnie.

    Z góry dziękuję.
  • Avatar
    Costly 30.12.2012 22:31
    Komentarz do recenzji "Mashiroiro Symphony -The Color of Lovers-"
    Eh, generalnie to miałem odpowiedzieć stosem uszczypliwości, ale ostatecznie postanawiam sobie darować. Sam w końcu plastykiem nie jestem i co mi tam ganiać innych. Ale jedno, proszę, spróbuj wziąć pod rozwagę: jeżeli coś chcesz opisać w ten sposób, li tylko dlatego, że można tak to ocenić w kontekście innych tytułów, to pokreśl to proszę w przyszłości w samym tekście. Dla pokoju ducha co poniektórych czytelników, dla których mogłoby to mieć istotną wagę. Z góry przepraszam, ja lubię się w podobnym guście wymądrzać.
  • Avatar
    Costly 30.12.2012 21:43
    Komentarz do recenzji "Mashiroiro Symphony -The Color of Lovers-"
    Ee… oceniać barwy na tle? Zawsze oceniam na tle. Barw znanych mi z podstawowych lekcji plastyki. Bezwzględny punkt odniesienia to nie jest, ale zdecydowanie neutralniejszy niż odnoszenie jednego anime do drugiego.

    Dobra, nie pamiętam totalnie żadnych imion z tego tytułu – to jest typ anime który pamiętam przez 1­‑2 tygodnie. A widziałem to ze pół roku temu. Dlatego wskaże krótko tak: piąta zrzutka do recenzji, jako pierwsza, która zawiera kilka postaci żeńskich. Pytanie: czy to jest stonowane? I od razu pytanie numer dwa: czy z regularnie pojawiającymi się scenami tego typu można mówić o wrażeniu stonowania barw? Jeżeli odpowiedzi ma mówić „Tak, w porównaniu do…”, to proszę zapomnieć, że pytałem.
  • Avatar
    Costly 30.12.2012 20:23
    Komentarz do recenzji "Mashiroiro Symphony -The Color of Lovers-"
    A pod tym się podpisze. Są ewidentnie jaskrawe większość czasu, wystarczy przelecieć załączone wrzutki.
  • Avatar
    Costly 30.12.2012 16:50
    Re: jak można
    Komentarz do recenzji "Accel World"
    Dlatego morał: pijąc w barze nigdy nie stawiaj imienia swojego dziecka jako stawki w kolejnym zakładzie. Będziesz żałował.
  • Avatar
    Costly 30.12.2012 16:12
    Re: 7 grzechów SAO
    Komentarz do recenzji "Sword Art Online"
    To skoro byliśmy w mniej lub bardziej podprogowym stopniu niemili dla części pierwszej, to dla sprawiedliwości ja będę teraz bardzo otwarcie bardzo niemiły dla części drugiej.

    A niemiły będę, bo to kolejny wytwór pewnej przemiany, jaką przeszły w realiach anime opowieści o samym środowisku. Gdy zaczynałem przeglądać różne tytuły anime i wpadałem na temat autorefleksji twórców na temat samego środowiska otaku, mieszczącego ogółem nie tylko fanów M&A, lecz również graczy, to były to zawsze wyjątkowo ciekawe autorefleksje. Były to tytuły spoglądające na środowisko z zimną autkrytyką, jak NHK ni Youkoso!, czy też imponujące umiejętnością śmiania się z nas samych, jak Genshiken To było jednak kiedyś. Ostatnio wpadam na bardzo wiele serii mniej lub bardziej nawiązujących do środowiska. Pozwolę sobie tutaj ograniczyć się do tych wprost i otwarcie odwołujących się, co by nie ciągnąć tutaj sieci paraleli (choć oczywiście mógłbym, mnożąc w ten sposób liczbę tytułów po wielokroć). Na serio chyba pierwszy raz razić mnie to zaczęło przy Kamisama no Memo­‑chou, a symbolem zjawiska może tu być ulubione powiedzenie protagonistki – its only neet thing to do. Ta gloryfikacja środowiska. Jesteśmy wielcy. Powinieneś być dumny z tego, że jesteś jego członkiem. Pojedynczy przypadek nie byłby pewnie wart wzmianki, bo i przecież seria z takim wydźwiękiem nie jest niczym złym. Gorzej, że to zaczął się szybko robić trend. Za jego obecny szczyt uważam Accel World, będący najpaskudniejszym ucieleśnieniem tejże mody. Przechodząc do rzeczy, to jest naszego ALO, jak tu się zwykło drugą połowę Sword Art Online nazywać. I patrzeć tutaj muszę, jak lata po ekranie Kirito, już będąc w normalnej grze, pośród normalnych ludzi, a twórcy zmuszają mnie do przyjęcia za Bohaterskie, Epickie i Męskie jego przemowy o honorze i zasadach w grach MMO. Patrząc na to przez pryzmat jego przeszłości i to, że jak najbardziej miał w jaki sposób sobie takowe przekonania wyrobić, nie narzekałbym. Ale to jest zbyt mocno zarysowane, a co dużo, dużo ważniejsze, muszę jeszcze oglądać jak z niemym zachwytem te postawy przyjmują inni bohaterowie na ekranie. Już nie mający backupa skrzywienia psychicznego przyniesionych z SAO. To dla mnie po prostu kolejna seria z tym samym drażniącym wydźwiękiem – bądź dumny, że jesteś częścią środowiska, to zaszczyt być porządnym i honorowym graczem. A że środowisko zdaje się być bardzo łase na takie komunikaty i to się sprawdza, to pewnie będzie tego coraz więcej.


    Eh, tęsknie za podejściem do tematu a la Genshiken, chlip…
  • Avatar
    Costly 30.12.2012 02:15
    Re: 7 grzechów SAO
    Komentarz do recenzji "Sword Art Online"
    ...a ja cofam, co mówiłem. Byłem z jakiegoś powodu również przekonany, że na dziesiątki sposobów przejedzono już świat wirtualny w animcach choćby spod bandery SF, a gdy tym czasem mimochodem poszedłem wyłowić parę tytułów, co by poukładać sobie fakty w głowie, to natrafiłem na wielkie, wielkie nic, które samotnie próbują wypełnić .hacki/, a w części ambitniejszej Wirtualna Lain… i generalnie nic wartego wzmianki poza tym. SF w filmach, literaturze, ba, nawet grach, przegryzła to na setki sposobów i przez myśl mi nie przeszło, że tutaj to wciąż temat mało eksploatowany.

    Ale skoro już najpierw temat wytoczyłem, a teraz się wycofuję, to do wypełnienia powstałej dziury użyję pewnej myśli, która jako taki spinoff od tych dywagacji wytworzyła się w mojej głowie.

    Jakoś gdy oglądałem SAO spojrzenie na świat przedstawiony jako na „rzeczywistość wirtualną” przychodziło mi z trudem. Naturalnie, przyjmowałem do wiadomości, że tak jest, ale to był dla mnie tylko pretekst do zrobienia settingu, który dla ułatwienia nazwę roboczo i z nutką hiperbolicznego szyderstwa otaku fantasy. Zawsze gdy widz wczuwa się w dowolną opowieść fantasy pojawia się w jego głowie jakaś drobna (a czasami i cholernie duża) nutka autoprojekcji. „Też bym dał radę w takim świecie zaciupać smoka!”, pomyślał jeden, „fajnie byłoby tam mieszkać”, pomyślał drugi, a trzeci ostrożnie schował się za myślą „ładnie tu…”. No, to były przykłady tych lekkich przypadków, o maniakach nie wspomnę, bo jaki koń jest, każdy widzi. SAO taką projekcję 1000x ułatwia, pamiętając, że spośród docelowej publiki pewnie niemal każdy miał z MMO kontakt, wie mniej lub więcej z czymś się to je, a pewnie w bardzo dużej ilości przypadków są to już rasowi gracze. Mają już gotowy, znajomy dla nich system: wszyscy mamy statystyki, ekwipunek, skille. Bez problemu w takim świecie odnajdziemy się. No bo i gdyby cudownym sposobem nasz widz wylądował w świecie – losowy przykład – Władcy Pierścieni, a miałby przy tym trochę oleju w głowie, to od razu wiedziałby, że nie przyjdzie mu tu przetrwać. Nie zna języka, nie posiada potrzebnych umiejętności, a doświadczenie jego w bitce ogranicza się do szkolnych porachunków pod bramą, gdzie raczej nieczęsto używa się mieczy i łuków. Nikogo nie zna, a żeby poznać, poza barierą językową, stoi jeszcze kosmiczna bariera kulturowa. Ale w wypadku świata SAO? Rozgryzamy szybko mechanikę walki i hola, lecimy expić i dropić itemy, świat jest nasz. W koło nas ludzie, którzy również tu znaleźli się tak samo jak my, więc rozumiemy się, nie tylko na poziomie językowym. Oba te światy są też przy tym w takim samym stopniu realne, w rozumieniu prowadzenia tam życia. Z obu nie możemy wyjść, jeżeli zginiemy, to „na serio”, możemy tam żyć walcząc, czy też jako mieszczanin. Nie dane nam jest zapomnieć cały czas jaki jest charakter tego świata – nie bez powodu nie mamy zabranych sprzed oczu scen, gdy bohaterowie na ekranie grzebią w różnych menu, swoich ekwipunkach, oglądamy ich paski stanu i tak dalej. Taki .hack//sign unikał tego jak ognia, przez co pomimo podobnego settingu zupełnie takich odczuć nie miałem (inna rzecz, że tam nie o to chodziło również).

    Znaczy podsumuwując: przed oczami mamy po prostu fantasy, ale po wielokroć bardziej „swojskie”, takie… osiągalne. Możliwe. Dla marzycieli może nie takie romantyczne, ale przemawiające dużo silniej, bo w świecie Władcy Pierścieni nigdy się nie znajdziemy, a w czymś podobnym do SAO – kto wie?

    Mam taką przemądrzałą teorię, że moje przemądrzałe wymysły wyżej zawarte są właśnie powodem dla którego w mainstreamie dużo cieplej przywitano pierwszą połowę w serii. W drugiej to już była „zwykła” gra, gdzie jedynie było parę realnych faktorów. Z tym zresztą wiąże się druga moja spinoffowa myśl, ale dam sobie z nią pokój, cosik się i tak już rozpisałem i gdzieś po drodze zapomniałem w jakim celu w ogóle ;p;p
  • Avatar
    Costly 29.12.2012 23:00
    Re: 7 grzechów SAO
    Komentarz do recenzji "Sword Art Online"
    /me patrzy na ocenę wystawioną przez Altramertes.

    Oho, Tassadar zdradza plan skrócony przyszłego alta ;p

    ...a generalnie nie miałem się odwoływać do samej treści, ale:

    Tassadar napisał(a):
    Zmarginalizowanie ważnego elementu SAO – pytań o naturę i konsekwencję wirtualnej rzeczywistości i konsekwencje jej rozwoju


    Bah, to raczej dobrze – wyobraź sobie jak tutaj mogłoby to wyglądać i popatrz jaka istnieje konkurencja w żonglowaniu tym tematem… ;)
  • Avatar
    Costly 28.12.2012 18:33
    Mhm...
    Komentarz do recenzji "Sword Art Online"
    Ano wiesz, Slova, pozostaje jednak faktem, że sporo jest osób, jak ja, których poszatkowana fabularnie, w zasadzie nie zmierzająca do niczego konkretnie i faktycznie, odsłaniająca dopiero w samej końcówce jakiegoś antagonistę pierwsza część jakoś ciekawiła dużo bardziej, niż ta spójna, ukierunkowana i trochę inaczej zaplanowana „druga połowa” ;) Co by nie było – jestem zdecydowanie daleki od jakiegoś mocnego dystansowania poziomu obu części, bo i też nie uważam, aby tak bardzo się różnił. Po prostu czego zabrakło tu, było tam, jak i vice versa. Sporo w tej ocenie zależy od którego, które to właśnie z tych składników ceni sobie widz bardziej.
  • Avatar
    Costly 13.11.2012 21:12
    Re: Kamienie na szaniec!
    Komentarz do recenzji "Sakurasou no Pet na Kanojo"
    W sensie będzie tańczył, jak Mashiro mu narysuje :] Ja tam nie widzę problemu, aby i przy takim scenariuszu to nadal była dobra opowieść.

    Swoją drogą, Solteck, jeżeli banalność ci przeszkadza, to polecam nie sięgać ogółem po pozycje takiego gatunku… ;p
  • Avatar
    A
    Costly 1.11.2012 00:30
    Kamienie na szaniec!
    Komentarz do recenzji "Sakurasou no Pet na Kanojo"
    A ja, po dotychczasowych 4 odcinkach, jestem bardzo pozytywnie zaskoczony, tym bardziej, że już przez sam tytuł spodziewałem się czegoś bardzo „pod grupę docelową”. Na rozpisywanie się jest za wcześnie, ale już teraz mogę zaryzykować takie stwierdzenie: J.C. Staff regularnie popełnia całkiem udane serie w tej konwencji, a ta konkretna ma szansę stać się wartą dobrego słowa i na tym tle.
  • Avatar
    Costly 30.10.2012 22:10
    Re: Refleksja
    Komentarz do recenzji "Mahou Shoujo Madoka Magica"
    ale z drugiej strony myślę,że większość w życiu chciałaby spotkać taką osobę o gołębim sercu, akceptującą nas bez względu na wszystko…


    To się nazywa Zespół Williamsa.
  • Avatar
    A
    Costly 9.09.2012 08:32
    Komentarz do recenzji "Nagareboshi Lens"
    Ja tam powiem krótko – 18 minut całości, a nie dałem rady dotrwać nawet do połowy. I to pomimo mojej całej sympatii dla gatunku. Nic wartego uwagi.