x
Tanuki.pl korzysta z plików cookie w celach prowadzenia
reklamy, statystyk i dla dostosowania wortalu do
indywidualnych potrzeb użytkowników, mogą też z nich korzystać współpracujący z nami reklamodawcy.
Korzystając ze strony wyrażasz zgodę na używanie cookie zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki.
Szczegóły dotyczące stosowania przez wortal Tanuki.pl
plików cookie znajdziesz w
polityce prywatności.
Re: ...
Przekaz jest taki, że autor/ka wyśmiewa seksistowskie podejście wielu buraków do kobiet, dla których płeć piękna składa się jedynie z biustu, dwóch par warg oraz rąk do gotowania obiadów i prania gaci.
Re: ...
Uwielbiam anime Studia Ghibli
Mononoke Hime nie należy do tych zwyczajnych tytułów, ale w pełni zachowuje klimat mojego ukochanego studia anime. Tą perełkę nabyłam lata temu, gdy nie miałam jeszcze swobodnego dostępu do zasobów internetu i nie mogłam w dowolnym momencie włączyć filmu online. Oglądałam ją już niezliczoną ilość razy i do tej pory nie mogę powiedzieć – znudziło mi się. Niemal każda postać dodaje coś od siebie. Nie mamy tylko i wyłącznie San, Ashitaki i Eboshi, a także Moro, które są głównymi postaciami filmu. Mamy również wiele innych postaci, które posiadają swoją indywidualną charakterystykę. Idźmy dalej. Anime jako całość nie jest tak uporczywie jednoznaczne. Nie da się powiedzieć, że jedna postać jest czarna, druga biała. Pod tym kątem spokojnie można dokonywać analizy charakterologicznej chociażby Lady Eboshi. Z jednej strony pomaga, z drugiej niszczy. Świat nie jest tak bardzo jednoznaczny, jak mogłoby się wydawać, żeby przetrwać, człowiek musi być silny, nierzadko brutalny. W przeciwnym wypadku zostaje zmiażdżony przez innych. Niszcz lub zostaniesz zniszczony. Taką zasadą kieruje się Eboshi i nie należy jej za to winić. W końcu nie robi tego wszystkiego dla siebie. Pod swoim skrzydłem ma całą społeczność wyrzutków, których przygarnęła, wypielęgnowała, dała schronienie i pracę. Jako antagonistka dla naszych głównych bohaterów jest postacią niemal wzorcową. Nie można ująć jej jednak ludzkich odczuć, dlatego z całego anime jest postacią najbardziej złożoną i wielowątkową.
Anime polecam jako bardzo dobrą pozycję dla kogoś, kto preferuje tytuły na wysokim poziomie. Nie mogę jednak z czystym sumieniem powiedzieć, że jest dla każdego. Z jednej strony widzimy sielankę, którą reprezentuje las, a także osada Emishów, z drugiej strony widać brutalność systemu feudalnego oraz całą masę problemów społeczności cywilnej, piętrzących z tego tytułu. Zewsząd nadciąga wojna, śmierć jako naturalna konsekwencja powyższej. Skutki wojny nie są w żaden sposób zawoalowane, ugrzecznione. Wszystko widać jak na dłoni. Z tego względu odstraszyć od tytułu mogą sceny, w których przeciwnicy tracą członki na skutek celnych ataków Ashitaki. Pod tym względem bardzo podobny jest 'Grobowiec świetlików' – film, który z czystym sumieniem określam mianem 'filmu z najwyższej półki'. Podczas, gdy wielu tytułów już nie pamiętam lub kojarzę je przez mgłę, tych dwóch pozycji nie zapomnę nigdy.
Re: Ufff :)
Mój efekt 'Oh!'
Re: Wcale nie tak źle
Ps. Lubię wiewiórki, ale ta jest wyjątkowo irytująca. Gdyby zechciała się uciszyć, byłaby o wiele sympatyczniejsza :P. Główna bohaterka nie daje rady, to trzeba było wcisnąć w serię wiewiórę‑przyzwoitkę, pilnującą ją na każdym kroku xD.
Re: Wcale nie tak źle
Próbuję dalej, mając nadzieję, że znajdzie się w końcu coś, co nie wali po gałach różem i co nie zalatuje tanim harlequinem. Naprawdę chcę przekonać się do tego gatunku, ale oglądam już trzecie lub czwarte anime, w którym główna bohaterka wygląda, jakby miała przewrócić się z wyczerpania. Chcę też coś z jajem, a ta seria, gdyby nie kilkoro dziwadeł, m. in. brat‑siostra i fryzjer‑artysta-cut, jest niemal śmiertelnie poważna. Główna bohaterka (nawet nie pamiętam imienia) tylko to potęguje.
Zmoderowano wulgaryzm. Uprzejmie prosimy o stosowanie niewulgarnych synonimów.
Moderacja
Re: Wcale nie tak źle
Re: To nie jest gra dla starych ludzi...
Taaaak, ale nie chciałabym, by zatracił się w grze, jak większośc bohaterów. U tej niewielkiej garstki cenię zdrowe podejście do tej gry, które nie odseparowuje ich od codziennego życia. Chihaya, Arata, Shinobu i parę innych osób to ekstremalne przypadki, więc dla równowagi potrzeba kogoś zdrowo patrzącego na karciankę i jej potencjalne znaczenie w życiu. Ile można walic łapami w tatami (jeszcze, do diabła, za darmo!!!)? Co za dużo, to nie zdrowo.
A co do jego motywu gry w karutę, uważam że był co najmniej tak infantylny, jak motyw Sumire, która też z czasem poczuła karutowego bluesa i cieszyła się ze swoich drobnych zwycięstw, a nie tylko z faktu stałego przebywania w pobliżu Taichi'ego. Nawet jeżeli szaleje za Chihayą do nieprzytomności, nie powinien rezygnowac z własnych marzeń i planów. W jaki sposób chce zwrócic na siebie jej uwagę, skoro w nieskończonośc będzie tkwił pod jej pantoflem?
Re: To nie jest gra dla starych ludzi...
Nie wiem, skąd czerpiesz takie informacje, ale na pewno nie z realnego życia. To, że w shoujo mangach zakochani ludzie potrafią wskoczy za obiektem swoich westchnień w ogień, nie znaczy, że w rzeczywistości tak jest. Zejdź na ziemię ;). Byś się zdziwiła, co ludzie potrafią robic z 'miłości' O_o.
Nie robię z niego amanta, to po prostu normalne, że umawia się z dziewczynami. Co w tym złego? Złe jest tylko to, że na zastępstwo za Chihayę wybierał najłatwiejsze pustaki, które same się pchały do związku. Zamiast jednak grzecznie odmawiac i zachowywac full celibat dla swojej ukochanej, brnął w związki bez żadnych perspektyw i przyszłości.
Jak teraz czytam *inną mangę* (Ty dobrze wiesz, jaką ;)), i właśnie widzę, jacy z Japończyków są gadżeciarze, nawet jeżeli gadżetem ma byc facet/kobieta, ogólnie ktoś popularny. Jak łatwo ludziom zmieniają się gusta i priorytety. Aż jestem tym przerażona O_o. Dla dziewczyn, które umawiały się z Taichim, był on właśnie takim gadżetem, który pasował do torebki, butów, sukienki i koloru paznokci. Jakież to prostackie.
Ps. Czasem miło byłoby przeczytac odniesienie do całości mojej wypowiedzi, a nie tylko oderwanego fragmentu, zwłaszcza jeżeli dotyczy różowowłosego aniołeczka ;>.
Re: To nie jest gra dla starych ludzi...
Co do samej karuty – wszyscy tam mają równe kuku na muniu, włącznie oczywiście z Aratą oraz Queen. Żeby stawiac karciankę na pierwszym miejscu, trzeba byc nieziemsko stukniętym xD. Trochę więcej powagi. Chciałabym zobaczyc trochę twardsze stąpanie bohaterów po ziemi, bo nie da się życ samymi mrzonkami. W byciu Meijinem oraz Queen karuty absolutnie nie ma nic złego, ale dążenie do osiągnięcia tego poziomu u niektórych bohaterów graniczy z obsesją. Sam temat anime jest intrygujący, bo nigdy wcześniej nie spotkałam się z tą grą, ale uwielbienie jej do tego stopnia, że patrzy się na świat i ludzi tylko przez karty, to już lekkie przegięcie. Takie rzeczy się leczy, moi drodzy ;P.
Na początku podobała mi się postawa Taichi'ego – 'nie chcę zmarnowac życia na grę w karutę'. I mógł przy tym zostac, zamiast realizowac nieswoje plany i marzenia. Zrobił to z zazdrości o Aratę i gdyby Chihaya ze swoim wszędobylskim nochalem nie wepchnęła się na podwórko tego drugiego, Taichi grałby sobie teraz w piłkę, uczył się i zarywał najłatwiejsze dziewoje w Tokio, a fabuły w ogóle by nie było.
Re: To nie jest gra dla starych ludzi...
Re: To nie jest gra dla starych ludzi...
Re: To nie jest gra dla starych ludzi...
Re: To nie jest gra dla starych ludzi...
Re: To nie jest gra dla starych ludzi...
Szczerze mówiąc, chciałabym miec tylko takie problemy, ale to tylko moje subiektywne zdanie.
Znów wychodzę na zimną, bezwzględną sucz, ale dla mnie zawód miłosny nie jest żadnym powodem do tego, by targnąc się na własne życie. Ktoś, kto to robi, nie rokuje zbyt sduzych nadziei na to, że w przyszłości poradzi sobie chocby z błahym problemem. W życiu trzeba miec jaja ze stali, albo twardy tyłek, by mniej bolało, gdy ktoś w niego kopie. Dlatego nie współczuję 'tragedii' związanej z zawodem miłosnym, tylko tej związanej z charakterem, a raczej jego wyjątkową słabością. Taichi nie jest ani słaby, ani tym bardziej głupi, żeby robic sobie krzywdę z powodu krótkowzroczności Chihayi. Po prostu, albo musi zaczekac aż jego 'muza' dojrzeje i zauważy jego starania, albo da sobie z nią spokój. Czasem trzeba zrobic radykalne cięcie, by poczuc się wolnym. On ma wybór, więc niech z niego mądrze korzysta.
Re: To nie jest gra dla starych ludzi...
Nie nazwałabym tego tragedią, raczej lekkim dramatyzmem. Jeżeli w pełni akceptuje regres umysłowy swojej ukochanej, może w to brnąc dalej, ale jeżeli jest to wada nie do zaakceptowania dla niego, lepiej żeby dał sobie spokój. Chihaya nie jest funta kłaków warta, a już na pewno nie tego, by cierpiec miłosne rozterki z jej powodu. To już jednak należy zostawi Taichi'emu. Co zrobi, jego sprawa.
W pełni zgadzam się, że dwunastoletnia Chihaya była bystrzejsza i bardziej rozgarnięta od tej szesnastoletniej. Z upływem fabuły jest coraz bardziej ciężko strawna i szczerze wątpię w to, by miało się coś w tej materii zmienic. Przewiduję, że będzie z nią jeszcze gorzej, niż dotychczas. Coś takiego kończy się zazwyczaj w pokoju bez klamek i gustownym wdzianku z przydługimi rękawkami.
Moją żeńską faworytką w tej chwili jest Kana, a jeżeli zechcą nieco uczłowieczyc Shinobu, również stanie się jedną z najbardziej lubianych przeze mnie bohaterek. Widac, że to inteligentna dziewczyna, tylko w procesie szkolenia na przyszłą Queen wyprano z niej wszelkie emocje i ludzkie odruchy, robiąc z dziewczyny automat do wygrywania. Myślę, że jako dziecko pozbawione dzieciństwa i normalnych, zdrowych kontaktów z rówieśnikami, które są niezbędne do prawidłowego rozwoju, przeżyła większą tragedię, niż Taichi. Jego matka nigdy nie pozbawiała go kontaktów z kolegami, mimo że miał nosic głowę wyżej niż pozostali.
Re: To nie jest gra dla starych ludzi...
Re: To nie jest gra dla starych ludzi...
Nie każdy musi piac z zachwytu nad anielską postacią Taichi'ego. Ktoś musi obstawac za jego antagonistą i ja zamierzam robi to do samego końca serii. Tym bardziej, że nie jestem jedyna ^_^.
Ogień i woda idealnie do nich pasują ;)
Re: Złe
Re: Złe
Fakt, że z biegiem czasu Karuty trochę jest za dużo, ale istnieją również inne wątki – trochę obyczajowości, trochę shoujo, trochę dramy poszczególnych bohaterów. Mimo, że anime nie zawsze powala inteligencją, zdążyłam się w nie wciągną i delektuję się wszystkim, co ma do zaoferowania :).
Re: Finał
W przypadku Chihayi raczej nie ma mowy o żadnym zranieniu. Ona po prostu od dzieciństwa miała męskich przyjaciół, którzy byli dla niej stałym elementem krajobrazu, a nie kimś, z kim za parę(naście) lat mogłaby brać ślub i mieć dzieci. Gdyby miała tylko i wyłącznie koleżanki, które ćwierkają między sobą o chłopakach, zupełnie inaczej patrzyłaby na płeć męską i relacje z facetami. Chihaya tego nie miała, dlatego jest upośledzona pod tym względem :P.
Re: Finał
Re: Finał
Jeżeli chodzi o Aratę, to do tej pory nie wiem, co mnie do niego przyciągnęło, ale polubiłam go od pierwszej sekundy, jak tylko pojawił się w serii. Gdy zobaczyłam go w wieku 17 lat, nie mogłam oderwać od niego oczu ;). Wizualnie dużo bardziej przypadł mi do gustu, niż Taichi, choć nie przeczę, że i z niego jest kawał pięknego chłopca ;).