x
Tanuki.pl korzysta z plików cookie w celach prowadzenia
reklamy, statystyk i dla dostosowania wortalu do
indywidualnych potrzeb użytkowników, mogą też z nich korzystać współpracujący z nami reklamodawcy.
Korzystając ze strony wyrażasz zgodę na używanie cookie zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki.
Szczegóły dotyczące stosowania przez wortal Tanuki.pl
plików cookie znajdziesz w
polityce prywatności.
Seria super :D.
Największą jej zaletą są dobrze wykreowane postaci. Na początku mamy szare myszki, które najchętniej zaszyłyby się kilka metrów pod ziemią, by odciąć się od świata zewnętrznego. Z drugiej strony mamy przebojowego chłopaka, który spokojnie mógłby zmienić płeć, gdyż lepsza z niego dziewczyna niż chłopak :P. Na moją szczególną uwagę zasługują dwie postaci: właśnie Kuranosuke, którego najbardziej polubiłam z całej serii, a także jego brat – Shuu, który jest zupełnym jego przeciwieństwem, niemniej jednak równie sympatycznym i mającym predyspozycje do jednego z najlepszych bohaterów serii, mimo że ukazany jest jako sztywniak pod krawatem. Takie postaci też potrafią mieć w sobie to „coś”, co przyciąga do nich widza(przykład: William T. Spears z „Kuroshitsuji” – jedna z moich ulubionych postaci tej serii). Szofer rodziny Koibuchi – Yoshio Hanamori też wypadł nieźle. Ukazywany był, jako postać epizodyczna, ale wnosił nieco humoru do, i tak już, humorystycznej serii. Główny oktet postaci z Amamizu‑kan jakoś mniej mnie zauroczył, jednak nie mogę powiedzieć, że wypadł blado, wręcz przeciwnie. Każda z dziewczyn, poza kilkoma wspólnymi cechami, jak wygląd, maniactwo i patologiczna wręcz fobia społeczna (która w tym wypadku ukazana została w dość zabawny sposób), mają też swoje odrębne charakterki. Nie zmienia to jednak faktu, że serial kupiła u mnie męska część bohaterów.
Pod względem graficznym seria wypada średnio, aczkolwiek kreska w żaden sposób nie kłuje w oczy. Jest prosta, pozbawiona spektakularnych efektów, ale przyjemna. Całości dopełniają sceny ukazujące leniwie sunące pod powierzchnią wody meduzy, ciągnące za sobą welony z macek. Grafika nie powala na kolana, ale w tym przypadku wypada na duży plus. Oprawy muzycznej, w zasadzie, nie pamiętam. Nie wbił mi się w ucho ani jeden fragment. Opening przewijałam, przy endingu kończyłam odcinek i przeskakiwałam do następnego. Nawet, jeżeli było jakieś tło muzyczne w serii, całkowicie mi umknęło.
Największą wadą „Kuragehime” jest jej długość. 11 odcinków to stanowczo za mało dla widza, który dopiero zaczynał się wkręcać. W trakcie oglądania niektórych serii, mam wrażenie, że spokojnie wystarczyłoby im maksymalnie 5 odc., ale nie w tym przypadku. Lubię, gdy dobry serial ma ok. 25 epków i uważam, że tutaj taka ilość części sprawdziłaby się idealnie. Zadaję sobie zatem pytanie, dlaczego tak fajne anime zostało skrzywdzone przez zbyt małą ilość odcinków? Ledwo polubiłam niektóre postaci, a już miałam pożegnać się z nimi. Dla mnie jest to niewybaczalne.
Gdyby nie długość, dałabym mocne 9/10. W tym wypadku muszę jednak postawić ósemkę ze względu na to, że nie zdążyłam porządnie rozkręcić się w trakcie seansu. Wielka szkoda.
Lekkie, zabawne, dziwne, inne...
Mimo całej brzydoty, która wręcz wylewa się z anime, urzekła mnie sama Sunako. Naprawdę świetnie wykreowano ją na odludka z dziwnymi ciągotami do przemocy i horrorów. Nareszcie heroina, która nie jest cukierkową laleczko‑idiotką, której słodycz powoduje poważne ubytki w uzębieniu i cukrzycę. Mamy małego, kobiecego potworka na wzór Sadako (podobieństwo imion nieprzypadkowe), której napady wściekłości są wisienką na torciku tej bohaterki. Sunako okazuje się tutaj najbardziej uroczą z postaci. Jest tak zwichrowana, że aż niesamowita. Potrafi zlać chłopaków w popisowy sposób, mimo że, jak próbują nam wmówić autorzy, otaczają ją cztery 'ciacha', którym żadna z bomb estrogenowych, zwanych potocznie kobietami, nie może się im oprzeć. Książęta spadają z białych rumaków i w elegancki sposób zostają obryzgani krwią bohaterki. Poezja ;).
W każdym razie, nie odstraszyły mnie ani karpie, ani sceny bondage, uśmiałam się i zrelaksowałam, a to już czyni serię wyjątkową na tle innych, nudnych jak flaki z olejem i mocno schematycznych shoujo. Siostry „Goth… Goth… Loli… Loli” były kompletnie non grata, ale i tak uśmiechnęłam się kilka razy na ich widok ;). Podobało mi się, ale może dlatego, że Sunako nie jest, nie była i nigdy nie będzie typowo‑nudnawo kobieca. Ma jaja i zadatki na sadystkę, a to już ogromny plus ;).
Re: Arcydzieło...
Re: Arcydzieło...
Re: Nie podoba mi się. 5/10
Re: Długość serii to błogosławieństwo, arcydzieło.
Moim zdaniem, oprócz postaci Lungego, który był, chyba każdy się ze mną zgodzi, genialnym bohaterem, na większą uwagę zasługiwał także Franz Poppe. kliknij: ukryte Pomijając to, że zabujał się matce bliźniąt, nie wiadomo, dlaczego podjął się tego eksperymentu, skąd czerpał inspiracje do pisania strasznych bajek i co spowodowało radykalną zmianę jego podejścia. Niemal przez większość serii przewija się jego nazwisko, ale nic konkretnego o nim nie wiemy.
Poza tym, z całej serii najbardziej zaintrygował mnie motyw sierocińca – więzienia 511 Kinderheim. Chciałabym dowiedzieć się czegoś więcej na ten temat, oprócz tego, kliknij: ukryte że wdrożono w nim drastyczny program prania mózgu i, że skończył się tragedią całej placówki.
Seria do zaśnięcia
Za krótko, zbyt chaotycznie, manga poucinana w wielu miejscach, za dużo Tsukiyamy, którego, nawiasem mówiąc, nie cierpię, za mało Uty, którego najbardziej polubiłam spośród wszystkich bohaterów, kliknij: ukryte a Kaneki w nowym wcieleniu pojawił się dopiero na jakieś 3 min. przed zakończeniem ostatniego odcinka. Krótko mówiąc popisowo skopane anime, które miało naprawdę duży potencjał i gdyby nie fakt, że lubię serie w takim klimacie, nie wiem, czy obejrzałabym do końca.
Moja ocena: 6/10, głównie za klimat i tematykę.
Re: Ach, ta cnotliwa Futaba :)
Re: ep9
Re: ep9
Re: ep9
W moim odczuciu najnormalniejszymi bohaterami są Hiro i Kakeru. Nie wiem, dlaczego twórcy postanowili uczepić się chłopaka, który w zasadzie nic złego nie zrobił, poza pojawieniem się w życiu Touko i to przez całkowity przypadek. Reszta bohaterów, a właściwie bohaterek, sprawia wrażenie paranoików, którzy szukają dziury w całym.
Re: Zawód
Oglądałam Nozakiego do aktualnego odcinka i nadal uważam, że nie ma w nim nic, co nadawałoby mu znamiona komedii, na której można rechotać, a już na pewno nie nazwałabym tego najlepszą i najśmieszniejszą serią tego sezonu ;).
Seria nie zdołała wywołać we mnie odruchów bezwarunkowych w przeciwieństwie do dzieciaczków w Barakamonie. Tam wszystko jest naturalne, dzięki czemu seria jest dla mnie bardzo interesująca. Niby zwyczajni ludzie bez żadnych wyjątkowych cech i umiejętności, a jacy sympatyczni i w swojej prostocie bardzo interesujący. Za to Nozaki mógłby robić za mebel albo wieszak na ubrania i nie odczułoby się różnicy.