Tanuki-Anime

Tanuki.pl

Wyszukiwarka recenzji

Otaku.pl

Komentarze

kircia

  • Avatar
    A
    kircia 21.04.2020 22:33
    cicho wszędzie, głucho wszędzie
    Komentarz do recenzji "Gangsta"
    Rozumiem, że wielu widzów się rozczarowało – z zapowiedzi seria wyglądała na inną, niż się w rzeczywistości okazała. Nie dostaliśmy brudnej mafijnej historii, ale raczej urwaną opowieść z wykorzystaniem wątków mafijnych i mniej lub bardziej supernaturalnych. Ok.
    Ale żeby oceny rzędu 3 lub 4?

    Czyli postacie z GANGSTA są płytkie, ale postacie z takiego Grand Blue są fajne i zasługują na 8/10? Poważnie?

    Nie chodzi mi o to, że to anime jest świetne – w miarę obiektywnie mogłabym stwierdzić, że było przeciętne z tendencją do niezłego, zwłaszcza jeśli wziąć pod uwagę rolę Kenjiro Tsudy – pierwszy raz słyszałam coś takiego i dalej jestem pod wrażeniem. I nie ukrywam, że to był główny powód (odkryty przypadkiem na YT), dla którego jednak się skusiłam. Nawiązując do wypowiedzi pode mną, za bardzo uwierzyłam w te tanukowe oceny i o mały włos nigdy nie dałabym szansy temu tytułowi…..Za to dałam się nabrać na takie ##### jak Grand Blue.
    Ale to tylko i wyłącznie moja wina – nikt przecież nie każe nikomu się sugerować czyimiś ocenami. Może i dobrze, że wzięłam się za GANGSTA. dopiero teraz – brakowało mi czegoś takiego.

    Owszem, historia jest potwornie boleśnie urwana, w dodatku nie odpowiada na żadne pytania i nie zamyka żadnego wątku. To stanowi największą wadę, ale ja myślę, że to nie miało tak być – stawiałabym na to, że planowali kontynuację. Z wielu przyczyn jej nie dostaliśmy i najpewniej nie dostaniemy.

    W ciągu tych 12 epizodów seria faktycznie dość bardzo się zmienia. Początek każe nam myśleć, że to będą brudne mafijne potyczki i inne takie. Potem zaczynają wyskakiwać różne elementy rodem z shounenów­‑tasiemców. I jeśli o mnie chodzi, też nie do końca mi to odpowiada. Laska z toporem i lizakiem czy ten dzieciak z ostrymi zębami to było już nieco zbyt podobne do takich serii dla nastolatków, niby mrocznych ale głupkowatych, z psychotycznymi dziewczynkami mówiącymi „eee, nikt się ze mną nie pobawi?”. To tak w skrócie. Ale w sumie poza paroma takimi elementami, nie miałam z tym anime jakiś większych problemów.

    Wydaje mi się że faktycznie wielu ludzi po prostu uwiesiło się na tym tytule i wylało cały swój zaległy żal, bo seria nie była tym, czym myśleli, że będzie.
    Ja po prostu zaakceptowałam, że oglądam historię, która mafię wykorzystuje tylko po to, żeby przedstawić alternatywny świat, w którym żyją naćpani nadludzie i z różnych powodów ze sobą walczą.
    I tak też trzeba do tej serii podejść, bo ona właśnie tym jest. Już sama zmyślona nazwa miasta powinna na starcie dać do myślenia tym najbardziej rozczarowanym.

    Nie będę oceniać animacji bo się średnio znam, ale już ścieżka dźwiękowa była całkiem niezła. Opening fajny, ending też. Fabuła fabułą, ale zaciekawili mnie bohaterowie i to oni są tu największym plusem – są zaskakująco normalni (przynajmniej ci główni) pomimo swoich umiejętności/profesji/przeszłości, a takiego stonowania często w innych anime brakuje.

    Podobało mi się, tak zupełnie subiektywnie. Jestem świadoma tych wszystkich wad, ale mimo to seria zostawiła po sobie dobre wrażenie i najzwyczajniej w świecie ekscytowałam się oglądając.
    W przeciwieństwie do np. Bungou Stray Dogs, niby trochę lepiej ocenianego, a jednak zanudziło mnie nieomal na śmierć i wspominam je z niesmakiem.

    Na koniec ciekawostka –  kliknij: ukryte  Takie właśnie szczegóły, jak i wspomniany już przeze mnie głos Nicolasa potwierdzają, że jednak ktoś się przy tym napracował i nie odwalił fuszerki, przynajmniej w tej kwestii. Tym bardziej szkoda, że kontynuacji ani widu, ani słychu…
  • Avatar
    A
    kircia 11.04.2020 22:06
    Komentarz do recenzji "Mugen no Juunin: Immortal"
    A ja jestem zadowolona.

    Mimo wszystko. Mimo tych paru głupot, pewnych nielogiczności, mimo faktycznie dość słabych odcinków z Burando, ucinaniem wątków żeby tylko się wyrobić w 24 odcinkach. I mimo słabej animacji walk, a przynajmniej na początku. Mam wrażenie, że pod koniec trochę się to poprawiło i te kilka ostatnich odcinków było w miarę płynnie animowane.

    A zadowolona jestem, bo trochę nie mam wyboru. Takie anime robią teraz raz na 10 lat. Skandal, wstyd i hańba. Anime bez podskakujących piszczących dziewczynek w szkolnych mundurkach, a w dodatku z samurajami, odwołaniem do historii i jeszcze umiejscowione w okresie który mnie interesuje. Ciekawe postacie, naturalizm w odpowiednich ilościach, fabuła prosta ale z pazurem.

    Wiedziałam już dawno że będą robić remake, ale przypomniało mi się dosłownie niecały miesiąc temu, kiedy już prawie wszystkie odcinki wyszły. Jak zobaczyłam trailer, usłyszałam Nozomu Sasaki z tym swoim pięknym głosem, i jeszcze doczytałam, że Immortal ma tego samego reżysera co Shigurui, to dostałam (na szczęście tylko) duchowej gorączki i nie mogłam spać po nocach.

    Kojarzycie te filmiki ASMR na YT, z dźwiękami, których słuchanie powoduje przyjemność i niweluje stres? Dla mnie całe Mugen no Juunin: Immortal było takim jednym wielkim ASMR. Bardzo mało muzyki, a jeśli była, to nastrojowa, o tradycyjnym brzmieniu. Granie ciszą, dźwiękami przyrody, szczękiem żelaza – poproszę jeszcze. Rozmowy najczęściej prowadzone spokojnymi, głębokimi głosami – o samych głosach mogłabym zaś dużo napisać. Dużo dobrego.
    Seiyuu zupełnie nowi, acz ku mojej wielkiej radości ostał się Tomokazu Seki – w innej, mniejszej roli, ale za to jak udanej.
    Sam Manji był wykreowany inaczej niż poprzednio, wydawał się starszy, jakby dzikszy, bardziej sterany tym swoim życiem, więc Kenjiro Tsuda pasował tu jak ulał. Jego chrypliwy śmiech jest w stu procentach zaraźliwy i nie miałam żadnych wątpliwości, że grana postać jest naprawdę rozbawiona.
    A o panu Sasakim już wspominałam… Jego głos leczy migreny.

    Więc z tym moim zadowoleniem jest tak, że jest niemałe, ale mogłoby być większe. Mangi nie czytałam, ale i bez tego miałam poczucie, że wiele wątków zostało pominiętych, niektóre sceny traciły przez to na wyrazie, gubiło się znaczenie czy rozmywała główna oś fabuły. Tak, owszem, tak było. Absolutnie nie twierdzę, że to anime jest jakieś szczególnie dobre. Ja je po prostu biorę takie, jakim jest, z pełną świadomością, że momentami jest nieudolnie połatane, a te łaty są słabej jakości. Zabiegi reżysera czasem to ratują, a czasem nie.
    Mówi się trudno.
    Czekałam długo na taki tytuł i mimo wszystkich tych minusów i drobnych rozczarowań nadal twierdzę, że było warto.
    Obym na kolejny nie musiała czekać aż tyle czasu.
  • Avatar
    kircia 25.09.2017 00:52
    Komentarz do recenzji "Fate/Apocrypha"
    No i ok, nie ciągnijmy tej dyskusji, to nie jest temat ważny ani poważny.

    Nie mylę autorów i designerów, ale projekty zazwyczaj przechodzą po ewentualnej aprobacie twórcy. Zresztą wygląd to jedno, a zachowanie to drugie. Sam wygląd jeszcze sprawy nie przesądza.

    ...a walka Cuchulainna z Ferdią zawierała wsadzanie włóczni w prywatne i ciemne miejsce, bardzo głęboko ze skutkiem śmiertelnym :) Ale motyw Horusa i Seta jest istotnie przedni.

    Różowy? W niczym, lubię ten kolor. Ale nie na czyichś włosach, zwłaszcza w połączeniu z takim zachowaniem, jakie prezentuje Astolfo. Dajmy na to taki Lancer z SN i Prototype miał niebieskie, co też było głupie, ale przynajmniej zachowywał się godnie…
  • Avatar
    kircia 24.09.2017 23:51
    Re: 4/10
    Komentarz do recenzji "Fate/stay night: Unlimited Blade Works [2015]"
    Przytakuję z ożywieniem.
    Prawie we wszystkim się zgadzam – ja do minusów zaliczam też epilog właśnie.
  • Avatar
    kircia 24.09.2017 22:56
    Komentarz do recenzji "Fate/Apocrypha"
    Faktycznie, kok obwiązany warkoczem nie podpada zupełnie.
    A reszta jakże męskich rycerzy to też w końcu pomysł autora, głupota głupotę kryje.

    No i ok, przyznaję rację w tym wypadku – o ile kojarzę tę postać z polowania na dzika, to o jej smutnym końcu nie doczytałam. Nie znaczy to, że nie znam się na mitologii ogółem, jeśli nie pamiętam w co zmieniono każdą pojedynczą z setek postaci w mitologii greckiej.

    A JEDNAK… nawet gdybym o lwach pamiętała, to przepraszam, ale gdzie tutaj mamy jakiegoś lwa? Nawet znając każdy szczegół zastanawiałabym się, czemu łuczniczka ma KOCI ogonek i KOCIE uszka (ewentualnie rysie)? Nie, lwy mają okrągłe uszy jak wszystkie duże koty. O giętkim ogonie nic już nie napiszę. Szczegół, owszem. Ale akurat zwierzęta są moją pasją nr 1 – o nie będę się czepiać jeszcze bardziej.
    Poza tym, nadal uważam, że ten motyw był wzięty tylko do zaprezentowania fanserwisu. Bo czemu nie miała np. lwiej mordy? Bo byłaby brzydka :( To zawsze muszą być uszka i ogonek, nie? W dodatku nie od tego kota, którego powinny.

    Akapit o Nasu to już nie wiem skąd się wziął. Przecież to Ty pierwszy o nim pisałeś w kontekście Apocryfy (bo moja wypowiedź dotyczyła tej konkretnej serii), a teraz wytykasz mi, że nie wiem kto którego głupiego Fate'a stworzył. A muszę? Ma to znaczenie, skoro wszystkie można skrytykować tak samo? Ja użyłam słowa „autor” i nie ma znaczenia, który z nich to był, wizje obu są często przeinaczone w przykry sposób. Próbujesz mnie chyba złapać w jakąś pułapkę. Tyle że ja już we wcześniejszych komentarzach narzekałam ogółem na Type­‑Moon. A z tego co widzę na tej stronie, współpracowali i ogólnie przecież wszystko do Moona należy, tak? Więc mój błąd polegał głównie na nieużyciu liczby mnogiej. Chyba, że informacje są nieprawdziwe. Ale to już nie moja wina.

    Miej sobie wątpliwości co do mojej wiedzy, proszę. W końcu się nie znamy. Interesuję się tym i wiem sporo, ale na pewno nie wszystko. Jedne tematy interesują mnie bardziej od innych, czasem jestem w błędzie.
    Może nie zakładaj od razu, że nie czytałam żadnych sensownych źródeł.
    I błagam, daruj sobie ten protekcjonalizm, jestem już duża i mało co mnie dziwi. Dla przykładu, jednym z moich ulubionych fragmentów z mitologii celtyckiej jest ten, w jaki sposób Cúchulainn zabił Ferdię.
    Zostaw już w spokoju ten gender, a „fanserwis” w mitologiach stosunkowo rzadko przybiera formę skaczącego, różowo­‑włosego czegoś z irytującym głosem. To właśnie mnie przeraża (i obraża, jakkolwiek to nie brzmi), a nie to co można znaleźć w mitologiach.
    Pomijając już fakt, że nie uważam wszystkiego za „wymysły” przodków.




  • Avatar
    kircia 24.09.2017 01:50
    Komentarz do recenzji "Fate/Apocrypha"
    Ja nie powiedziałam, że nie rozumiem o co z Mordred chodzi – nie wyjaśnili do końca, ale wystarczy wiedzieć, że stało się coś super­‑hiper magicznego. Na fabułę nie ma to znaczenia. To jest po prostu głupie.
    A czy bojowa sukienka nie zdradzała przypadkiem płci Arturii? :/ Z retrospekcji wynikało, że biegała w niej cały czas.
    Pominę jakże męską jej fryzurę.

    Znajdź mi proszę fragment jakiegoś tekstu z mitologii opowiadający o kocich uszkach tejże bohaterki – może taki jest, ja na niego nie natrafiłam. Będę wdzięczna, może w tym wypadku projekt ma sens?

    Sieg i Shirou – a jednak obaj są niezmiernie mierżący, do bólu dobrzy i starający się ratować wszystkich wokół. Wystarczy. Nie chodzi mi o to, czy bazują na podobnych założeniach czy nie, a o to, że pełnią w obu anime podobne role.

    Nie uważam, że autor głęboko studiuje temat. Wręcz przeciwnie. Bierze tylko ogólne zamysły i to właśnie wyraźnie widać. W przeciwnym wypadku, wracając do tematu, nasza łuczniczka miałaby uszka innych zwierzątek. Może dzika, a może czegoś, co dzika potrafi zabić (niedźwiedź by pasował, biorąc pod uwagę jej faktyczną, mitologiczną historię). Na pewno nie jest to kicia.

    W dodatku zmienia rzeczy niby kompletnie nieważne dla całości, takie które i tak niczego nie zmieniają, a jednak tam są i wynikają chyba tylko z braku wiedzy. Wiem, że są to szczegóły, i gdybym zaczęła wymieniać, to byłoby, że się czepiam i po co w ogóle oglądam. Cóż, bo lubię tę tematykę, i chyba jako widz co nieco znający się na mitologiach, mogę wymagać wierności co do tych historii, jeśli bierze się je na warsztat. Ta seria nie spełnia moich oczekiwań, to sobie komentuję, bo lżej mi się na duszy robi, kiedy mogę to z siebie wyrzucić.

    A gender był tylko małym przytykiem, akurat o to się nie oburzam. Jest tyle innych rzeczy…


  • Avatar
    kircia 23.09.2017 21:20
    Komentarz do recenzji "Fate/Apocrypha"
    Zawsze powtarzam, że anime ma się bronić samo. Ma mieć sens bez znajomości gierek, nowelek, czy innych podobnych tworów. Zwłaszcza, jeśli liczy sobie 20+ odcinków. Czasu jest dość, o ile się go nie marnuje, jak w tym wypadku.
    Poza tym, nawet z Twoim wyjaśnieniem, to nadal jest po prostu głupie. Gdyby faktycznie zrobiono gender bending do końca i Morgana była mężczyzną – to wtedy, owszem, miałoby to ręce i nogi. A tu mamy jakiś pomysł­‑mutanta, który powinien definitywnie przestać się już rozmnażać. Można by go wbić na pal, gdyby twórcy wiedzieli, że pale to nie dzidy i wbija się na nie inaczej. Zwłaszcza Tepes wbijał po swojemu ( ͡° ͜ʖ ͡°)

    O fanserwisie wspominać nie trzeba, to jest oczywiste. Ale seria Zero udowodniła, że można prawie się bez niego obejść. Albo po prostu podać go w strawniejszej formie. Fanserwis i tak tyczy się w zasadzie każdej postaci, więc po co nakładać kolejne warstwy? Po co te kretyńskie kocie uszka i elfie uszy u fajnych bohaterów, pytam się po co??? :(

    Z tymi Nibelungami to chyba o Siegfrieda chodzi? To dość znany bohater w mitologii, co bardziej ogarnięta osoba coś tam kojarzy. Wagner też swoje w tej sprawie zrobił. A potem przychodzi taki Sieg i aż się nóż w kieszeni otwiera :/




  • Avatar
    A
    kircia 16.09.2017 00:06
    Komentarz do recenzji "Fate/Apocrypha"
    Jednak znowu muszę coś napisać.

    Na początku coś, o czym zawsze zapominam, więc żeby mieć to z głowy: opening jest PASKUDNY. Przerażająca kakofonia, nic tam nie współgra. Na szczęście można przewijać!

    A teraz konkrety…
    Jak cudownie było oglądać Mordred w akcji!  kliknij: ukryte 

    Na plus ogółem są też walki, oczywiście gdy walczą ze sobą sensowna postacie, a nie zaprojektowane przez zboczeńca półnagie XIX­‑wieczne dziewczynki, różowo­‑włosi rycerze o aparycji dziecka czy panny młode ze śrubami w głowie.
    Np. efekty dźwiękowe podczas walk Karny są dość niesamowite.
    Mordred jest świetna, jak to ktoś napisał, faktycznie szkoda, że to nie ona jest tu główną postacią. Przynajmniej ma spodnie, a nie „bojową sukienkę” (super pomysł) jak jej pożal się Boże  kliknij: ukryte .
    Niestety, bardzo szybko okazało się, że Sieg to kopia głupiego Shirou, a Ruler przypomina starą Saber. Czy Type­‑Moon w ogóle ma jakieś oryginalne pomysły na postacie?
     kliknij: ukryte  Ja rozumiem, że to fikcja, że gra, że magia, przywoływanie dusz bohaterów, wszystko to nie istnieje – ale bez przesady. Skoro coś jest głupie, to nawet w fikcji fantasy głupie pozostanie.
    A twórcy czerpiący z mitologii i historii powinni jednak trochę głębiej się w nią wczytać i trochę bardziej na tym znać, nawet jeśli wykorzystują tylko puste skorupy a resztę zmieniają. Nie, w sumie ZWŁASZCZA wtedy powinni znać źródło z którego czerpią.

    Oglądam dalej, bo się biją.
  • Avatar
    kircia 4.08.2017 00:47
    Komentarz do recenzji "Fate/Apocrypha"
     kliknij: ukryte  Ale to jest właśnie typowe Type­‑Moon. Udziwniają bohaterów, często wręcz jest to profanacja, dodają kolory, żenujące projekty i zmyślone historie, żeby było „fajnie”, zamiast po prostu wykorzystać ich faktyczny, historyczny/mitologiczny potencjał. Który każdy z nich ma. Dlatego do każdej ich produkcji podchodzę jak pies do jeża, ale nie mogę sobie mimo wszystko odpuścić, bo kocham wykorzystywanie tego typu postaci. Albo jestem masochistką.
  • Avatar
    A
    kircia 3.08.2017 15:37
    Komentarz do recenzji "Fate/Apocrypha"
    Za każdym razem kiedy przemawia Rider czarych i jeszcze dumnie wymawia przy tym swoje imię, zastanawiam się czemu osoba która go wymyśliła jeszcze nie siedzi w więzieniu za takie coś – chyba, że siedzi.

    Szarża Berserkera czerni w 5 odcinku, kiedy biegła „warcząc” (mdli mnie od dźwięków, które z siebie wydaje), to też śmiech na sali.

    A scena  kliknij: ukryte  to już kompletna durnota. Nie dość, że ten Saber od początku był masakrycznie mdły, a wyglądał przy tym jak debil, to jego motywy w tym momencie nie mają żadnego sensu.  kliknij: ukryte .

    CO.

    Z całej siły trzymam kciuki za czerwonych. Nawet te kocie uszka nie są słodką dziewczynką! Aż się wzruszyłam.
  • Avatar
    kircia 18.07.2017 23:17
    Re: Rozczarowanko
    Komentarz do recenzji "91 Days"
    Bardzo błędnie zakładasz (nie wiem na jakiej podstawie?…), że porównuję go do faktycznie przerysowanych bohaterów shounenów. Używam zgoła innych bohaterów jako wzorców, i dlatego Angelo nijak nie wydaje mi się interesujący.
  • Avatar
    A
    kircia 12.07.2017 01:01
    widzisz i nie grzmisz
    Komentarz do recenzji "Fate/Apocrypha"
    Gender bending przekroczył granice przyzwoitości. A także granice bycia interesującym, zaskakującym czy nawet zabawnym. Myślałam, że po dwóch postaciach, gdzie zmieniono płeć na żeńską, już dają sobie spokój, ale nie, gdzieżby.
    Poza tym większość projektów postaci woła o pomstę do nieba, nawet jeśli płeć się zgadza. To nie wygląda cool, to wygląda debilnie. Szczerze to nie wiem, czy to zdzierżę, ale może wkurzający słudzy szybko umrą :) Więc jeszcze poczekam.

    Na plus zasługuje, przynajmniej póki co,  kliknij: ukryte  Bardzo liczę na to, że będzie zdecydowanie lepszym zamiennikiem dla obmierzłej, nudnej do bólu Saber z Stay night i Zero (chociaż w tym drugim jeszcze dało się ją znieść). Mam jednak obawy co do Rulera, bo ta postać akurat wygląda, jakby miała ten kretyński schemat Saber powielić. Zgrozą przejmuje mnie też myśl, że inna postać może przypominać Shirou, i nie mówię o księdzu. Jeśli znowu wyskoczy podobny duet jak w Stay night, anime ciężko oberwie, może nawet śmiertelnie. Ale ponownie, muszę z osądem poczekać.

    Ogólnie lepiej prezentuje się frakcja czerwonych, a powód jest prosty: mają zdecydowanie mniej obrzydliwie słodkich postaci. O ile w ogóle, bo z grafik trudno prorokować.

    Jeszcze trochę poczekam.
  • Avatar
    kircia 19.03.2017 22:35
    Re: Rozczarowanko
    Komentarz do recenzji "91 Days"
    Antypatyczny nie znaczy niezrozumiały. Jego zachowanie ma sens i wszystko się zgadza. Ale lubić go jest bardzo trudno – przynajmniej mnie. I na tle innych „anime bohaterów z tragiczną przeszłością, traumą, chęcią zemsty itp” wypada bardzo bladziuchno. Motyw jest na tyle wyświechtany, że nudny, małomówny typ realizujący swój jakże chytry plan nie wzbudza we mnie żadnych pozytywnych emocji, a już na pewno nie sympatię.  kliknij: ukryte 
  • Avatar
    A
    kircia 6.11.2016 02:03
    OK
    Komentarz do recenzji "Toradora!"
    Tak przeglądając inne komentarze, chyba nie będę jedyną, która uważa, że ta seria jest:
    1. Przereklamowana
    2. Przedramatyzowana
    Nie mogę porównywać z nowelką, bo czytałam tylko 2 pierwsze części, ale za szybko polecieli z całym początkiem. Drugi odcinek, a tu już tacy zżyci – a kiedy to się niby stało? Nie wiem. W książce poświęcono na to troszkę więcej czasu. (Nie, nie dlatego, że wolno czytam)
    Podobało mi się, ale niektóre odcinki się naprawdę dłużyły, a sporo, albo i większość sytuacji było do bólu nierealistycznych.
    Duży plus za parę głównych bohaterów, ale żadnej części ciała mi nie urwało podczas seansu.
  • Avatar
    kircia 30.10.2016 21:36
    Komentarz do recenzji "Mob Psycho 100"
    W każdym razie podobieństwo nie było zamierzone ;)
  • Avatar
    kircia 30.10.2016 02:09
    Komentarz do recenzji "Mob Psycho 100"
    No zdarza się! :D Fajnie jak ktoś się zgadza zamiast kłócić :3
  • Avatar
    A
    kircia 29.10.2016 21:57
    Komentarz do recenzji "Mob Psycho 100"
    Coś mało popularny ten Mobek na Tanuki, co mnie nieco zdziwiło, bo wśród społeczności fanów anime ogółem jest prawie takim hitem jak One Punch Man.
    ...Z którym też zawsze się go porównuje, i w zasadzie słusznie. Ten sam twórca, a chociaż fabuła i problemy w niej przedstawione inne, to jednak motyw super­‑silnego głównego, wyjątkowo nieogarniętego bohatera oraz struktury pewnych organizacji pozostają.

    Oba anime oceniłam tak samo, ale jednak Mob zdecydowanie bardziej mi podszedł.
    Rozumiem ten cały szum wokół One Punch Mana, ale się nie przyłączam. Miało być super śmiesznie, a było ewentualnie momentami zabawnie. Jakby popłuczyny po gintamowym humorze. Wszystko widziałam już wcześniej i w dodatku było śmieszniejsze. Nie za bardzo też odpowiada mi brak powagi. Znalazł się tam chyba tylko jeden moment, w którym faktycznie zrobiło się groźnie, przynajmniej dla części bohaterów. Przez to nie mogłam poczuć tej całej „epickości” nawet w najlepszych walkach, bo zabrakło bycia serio. Jeśli wcześniej nie ma tragizmu, oczywiście w rozsądnych dawkach, nie ma też, hmmm… chwały, ukontentowania na koniec?
    Nie jest to wada anime rzecz jasna, tylko prywatne preferencje. Gdyby mi się nie podobało jako całość, to przerwałabym oglądanie.

    Za to Mob… Na początku, przyznam się szczerze, średnio mnie to zainteresowało. Ale z odcinka na odcinek jest lepiej, dosłownie. Całe szczęście, że po 2 pierwszych zmusiłam się do obejrzenia kolejnego epizodu.
    Tak jak w OPM, jest tu pewne uczucie „odklejenia” od powagi, ale w znacznie mniejszym stopniu, a czasem znika zupełnie, pomimo oczywistego braku realizmu. I kiedy ma być serio, jest serio, a kiedy niekoniecznie, to niekoniecznie. Czasem ktoś rozładowuje napięcie, ale nie w taki sposób, żeby mnie to raziło czy zniszczyło klimat.
    Pomimo, że anime w dużej mierze traktuje o uczniach gimnazjum, nie ma tutaj typowych, upierdliwych szkolnych problemów. Gdzieś tam się przewijają w tle, a jeśli już się jakiś zdarza, to raz, że nie są to problemy nadużywane, a dwa, są podane w bardzo dobrej formie.

    Postacie też bardziej mi się podobały. Taki zwykły Reigen zdecydowanie jest dla mnie ciekawszym bohaterem niż Saitama.

    Kreska może nie jest piękna – ale nie czarujmy się. OPM wyglądał świetnie tylko dlatego, że Yusuke Murata wziął się za mangę i na jej podstawie powstały projekty. Kreska ONE jest potworna, i trudno nawet stwierdzić, czy zamierzenie.
    Także, jeśli specyficzna kreska Mobka nie odstraszy, to animacja wszystko wynagrodzi z nawiązką. Jest obłędna. I to słowo wystarczy, by ją opisać.

    Oba anime są i nie są podobne. Można i niemożna ich porównywać, zależy od punktu widzenia. Są tacy, którzy pokochają oba, są tacy, którzy będą woleli tylko jedno, i są też tacy, którzy nie polubią żadnego.
    I tyle w temacie.
  • Avatar
    A
    kircia 15.10.2016 21:40
    Rozczarowanko
    Komentarz do recenzji "91 Days"
    Mam wrażenie, że ostatnio powstaje tyle anime wypchanych piszczącymi, kolorowymi, podskakującymi idiotkami, że kiedy pojawia się coś innego, mroczniejszego, poważniejszego, „dorosłego”, to ludzie rzucają się na to i wielbią, bo takie dojrzałe, takie mądre, takie inne.
    W tym przypadku chyba jest podobnie. Zapowiadało się na takie anime. Ale nie, ono takie nie jest.

    Jest najzwyklejszym, dość poważnym, dość dojrzałym anime ze średnią fabułą okraszoną bardzo dobrymi momentami, które można jednak policzyć na palcach jednej ręki.

    Zacznijmy od tego, że cała historia i pomysł nie są ani odkrywcze, ani oryginalne – wcale zresztą nie muszą, nie o to mi chodzi – a wykonanie jest po prostu poprawne.
    Głównej osi fabuły streszczać nie będę, natomiast całe wypełnienie jest bardzo średniej jakości. Te wszystkie intrygi, poprzez które widz poznaje, jak ten światek wygląda, kto z kim się lubi a kto nie – były, ale mogło ich i nie być.
    Cały wątek z Fango można by było spokojnie stamtąd wyrzucić. Po prostu  kliknij: ukryte , trochę pokomplikowano, a wszystko po to, żeby bohaterowie mieli co robić i czymś zapełnić czas w miarę zbliżania się do finału. Ja tam akurat do Fango nic nie mam, dzięki niemu oglądało się ciekawiej, ale też go specjalnie nie wielbię. W przeciwieństwie do tego, jak tę postać odegrał pan Tsuda – tutaj oklaski na stojąco i kłaniam się w pas. Słuchałam tego i kiwałam głową z niedowierzaniem nad tym, co ten facet tam wyprawiał głosem. To mogę zaliczyć do dużych plusów tego, że na serię się skusiłam. Drugim jest fakt, że bardzo często pojawiał się pistolet M1911, a to mój faworyt wśród broni krótkiej.

    Nie mogę swojego niezadowolenia zwalać na fakt, że bardzo, bardzo średnio interesuje mnie temat mafii. Wymęczyłam 10 epizodów, w których raz byli tu, raz tam, potem gdzieś jechali, potem zawracali, strzelali, knuli, produkowali alkohol, wstrzymywali produkcję, jedli lasagne i pili – a wszystko po to, żeby wreszcie zobaczyć całkiem dobry koniec. Myślałam, że po drodze zobaczę tworzące się więzi, ale jakoś ich specjalnie nie zauważyłam. Nie skłamię zbytnio jeśli powiem, że  kliknij: ukryte 
    Naprawdę dobre momenty, które podbijają ocenę to np.  kliknij: ukryte . I do tego ostatniego z wymienionych – szkoda, że postaciami przejmowałam się na tyle mało (i to jest właśnie wina szczątkowego tylko rozwoju relacji między nimi), że naprawdę musiałam się skupiać i powtarzać sobie, że to naprawdę dobra część i naprawdę są tu wielkie emocje i wielki dramat. Nie chodzi mi o to, że emocji było za mało, wręcz przeciwnie – brawa za brak jakiegokolwiek dramatyzowania – chodzi mi tylko o to, że musiałam intensywnie wyobrażać sobie, jakie to w rzeczywistości musiałoby być straszne, żeby docenić pomysły twórców. Z wielkim wysiłkiem jednak się udało, ale ostatnie 2,5 nie jest w stanie uratować całego anime.

    I jak już zeszło na postaci, tylko Nero był kimś, do kogo ewentualnie czułam jakąś tam większą sympatię, kto miał potencjał i szczątkową charyzmę.
    Największym problemem był Angelo. Już jako normalny dzieciak był wyjątkowo antypatyczny, potem było tylko gorzej. Nie wzbudzał jednak mojej antypatii dlatego, że jako postać był tak dobrze skonstruowany, że autentycznie się go nie lubiło, a tylko dlatego, że był tak strasznie mdły. Dawno nie widziałam tak kiepskiej głównej postaci w takim z pozoru dobrym anime. Poza ładną buzią nie miał nic ciekawego do zaoferowania i ciężko było mi się zmuszać, żeby przykładać jakąś większą wagę do tego, co tam akurat scenarzyści dla niego przygotowali. Chodząca milcząca tragedia.

    A teraz znowu wrócę do fabuły. I do tego zakończenia, którym tak strasznie się wszyscy podniecają. Ludzie, poważnie?  kliknij: ukryte  Bo przez ten szum wokół tego wygląda na to, że nie. To nie było nic nadzwyczajnego. Spodziewałam się nie wiadomo jakiej bomby, a dostałam  kliknij: ukryte  Ponownie, nic, absolutnie nic, czego nie dostaliśmy już wcześniej setki razy. A morał, czy tam, jakaś końcowa myśl?  kliknij: ukryte  No faktycznie, tego jeszcze nie słyszałam!

    Nie zrozumcie mnie jednak źle. Anime jest jak najbardziej w porządku. Na „dobre” było za słabe, na „przeciętne” było za dobre. Jest w porządku. Fabuła, wykonanie, jakaś tam głębia, dobre pomysły – wszystko w porządku.

    Oglądajcie, bo czemu nie.
  • Avatar
    kircia 10.10.2016 01:47
    Re: Coś się kończy, coś zaczyna
    Komentarz do recenzji "Gintama°"
    Tak, tak, wiem że oficjalnie będzie w 2017. Miodzio <3 i smutek. Ale bardzo chcę im nie wierzyć.
  • Avatar
    A
    kircia 3.10.2016 14:33
    Komentarz do recenzji "Hyouka"
    Zacznę od ogólników.
    Seria nie ma wiele wspólnego z Oregairu (może poza niektórymi cechami głównego bohatera), ale że zaczęłam je oglądać jedna po drugiej, siłą rzeczy muszę się odwołać, ale tylko odrobinę. Wiec nie zrozumcie mnie źle, nie o typowe porównanie mi tu chodzi.
    Podczas gdy „Yahari…” jest wychwalane, lubiane, i takie niby głębokie, Hyouka zbiera dużo gorsze opinie. Może i nie porusza poważnych problemów. Ale tu na scenę wkracza kwestia gustu, i kiedy nie mogłam się zmusić do dokończenia Oregairu, na kolejne kilka odcinków Hyouki czekałam z niecierpliwością kilka dni roboczych. Niestety przez godziny pracy nie mogę cieszyć się anime na co dzień.
    Co jednak ważniejsze, Hyouka jest jednym z tych anime, gdzie nie gnębi się głównego bohatera za to, że jest inny, że nie chce żyć typowym życiem licealisty, a to właśnie ma miejsce w Oregairu. Wręcz przeciwnie, inność Orekiego jest w zasadzie gloryfikowana, pomimo że czasem nazywa się go dziwakiem, ale traci to na sile z każdym odcinkiem. I tu kończę porównywać.

    Zagadki – czytając opinie spodziewałam się pierwszej klasy badziewia (jak niektóre zagadki z Neuro :D), ale jednak byłam mile rozczarowana. To prawda, że nie wszystkie były dobre, zdarzały się naiwności (scena w szopie), czy coś mniej interesującego, ale ogółem mogłam to oglądać bez pukania się w czoło i oceniam na plus. A po Mouryou no Hako czy Monsterze oczekiwania względem zagadek mam dość wygórowane. Tyle, że w tym anime te zagadki i tak były tylko jednym z elementów, które mnie przyciągnęły.

    Chitanda – bardzo się boję takich postaci, bo zawsze mam wrażenie, że będą mnie irytować. A tu niespodzianka. Polubiłam ją. Owszem, głos był może nieco za wysoki, można to było stonować, ale już jej charakter bardzo mi spasował, nie miałam z nią żadnego problemu. Chyba nawet doszłam do tego, że irytuje mnie nie tyle sam głos i słodycz, co zachowywanie się jak urażona panienka, „urocze”, wymuszone denerwowanie się za drobne żarty – tego naprawdę nienawidzę – czy w końcu gnębienie przytykami głównego bohatera, czego Chitanda nie zrobiła ani razu i chwała jej za to. Orekiego uwielbiam, Ibara też była całkiem przyjemną postacią, w dodatku niegłupią.
    Ale widzę, że sporo osób ma problem z Satoshim. Nie wiem dlaczego niektórzy tak na niego reagują, ale rozumiem, że to ponownie kwestia gustu.

    Dla mnie Satoshi był od początku największą zagadką tej serii.
    Wybaczcie, jeśli kogoś teraz urażę, ale trzeba naprawdę nieuważnie, żeby nie napisać bezmyślnie oglądać, żeby nie zauważyć już w pierwszych odcinkach, że chłopak ma/miał ze sobą spory problem. Kyoto Animation dość ładnie pokazuje takie rzeczy poprzez kolory czy cienie. Można znaleźć kilka takich scen, gdzie Satoshi, mówiąc o szkolnym, barwnym życiu jest dziwnie przygnębiony  kliknij: ukryte Takie sceny pojawiały się później jeszcze ze dwa razy, zazwyczaj z wykorzystaniem cienia i zmiany w barwie jego głosu.
    Już wtedy nie odbierałam go jako energicznego nastolatka, a raczej dobrego aktora,  kliknij: ukryte Pomimo że ten konkretny problem jest mi obcy, to i tak pewne osoby dość łatwo mogą się z Satoshim utożsamić.
    Czy jego reakcje były zbyt dramatyczne, to też kwestia postrzegania. Ja odniosłam takie wrażenie tylko w scenie z odcinka, w którym  kliknij: ukryte - no właśnie. Wiem jednak, że nie każdy będzie w stanie zrozumieć, co to miało znaczyć, i nie jest to żaden przytyk, a kwestia doświadczeń.

    Uff… te sprawę chciałam skomentować najbardziej. Odniosłam też wrażenie, że jeśli tytuł anime można odnieść nie tylko do samej sprawy z Hoyuką, ale i do innych, to właśnie Satoshi troszkę tu pasuje. Czy jestem jedyną, która go polubiła?

    Zachwytów nad animacją nie będę już powielać, co do muzyki, ta oryginalnie skomponowana może nie zapada w pamięć, natomiast Bacha czy Fauré plumkaniem nie nazwę, piękna sprawa.

    Sama się sobie dziwię, że ostatnio coś wzięłam się za szkolne serie i jeszcze mi się podobają, ale taka jest prawda. Hyouka wybitna nie była, ale też zbyt dużo elementów zmuszających do przemyśleń czy refleksji się tam pojawiło, żeby nazwać ją tyko wydmuszką. Czy nie ma nic do zaoferowania, ponownie, kwestia gustu i doświadczeń. Nie jest to anime, o którym szybko zapomnę.
  • Avatar
    kircia 24.09.2016 23:50
    Re: Nie, nie, nie...
    Komentarz do recenzji "Yahari Ore no Seishun Love Come wa Machigatteiru"
    Jak już tu ładnie napisano, nie wszystko można ocenić na zasadzie prawdy/nieprawdy. To są subiektywne sprawy i problemy. Wg. mnie to Hachiman ma rację, ale kwestię, czy dobrze robi stojąc kompletnie na uboczu, a przede wszystkim, czy to naprawdę konieczne, może zostawię. Tak więc dalszy seans, jeśli faktycznie ma się okazać, że Hikki się myli, będzie mi dostarczać tylko dalszych irytacji. Które z kolei może bym zniosła, gdybym chociaż odrobinkę lubiła bohaterów.
    Odpuszczam, bo zdrowie mam jedno, a i mój słuch cierpi podczas paplaniny Yui:)
  • Avatar
    kircia 24.09.2016 21:05
    Re: Nie, nie, nie...
    Komentarz do recenzji "Yahari Ore no Seishun Love Come wa Machigatteiru"
    Otóż to, dlatego właśnie nie potrafię się cieszyć tym anime.
  • Avatar
    A
    kircia 23.09.2016 23:26
    Nie, nie, nie...
    Komentarz do recenzji "Yahari Ore no Seishun Love Come wa Machigatteiru"
    ...nie.
    Nie dałam rady. 3 odcinki do końca i nie mogę się zmusić.
    Pierwszy raz w życiu zdarzyło mi się przewijać jakieś anime, a jestem przeciwnikiem takich praktyk. Nie oglądam do śniadania/obiadu/kolacji, jak patrzę, to patrzę.
    Niestety, nuda.
    Jak już pisałam wcześniej, anime głupie nie jest, ale czy jest jakieś strasznie odkrywcze? Hmm…

    Myślałam nad tym i wiem, w czym tkwi problem. Nie będę tu opisywać swojego szkolnego życia, ale jako że sama czasem byłam na uboczu, potrafię zrozumieć głównego bohatera. I wiele innych rzeczy. Niestety, w ogóle mnie to nie bawi. Znam mękę jaką przechodzi racjonalnie myśląca osoba podczas tych wszystkich bzdurnych towarzyskich rytuałów i głupiej paplaniny nie wnoszącej nic. Podczas seansu odczuwam głównie irytację, bo bohater zawsze ma rację, a starają się mu udowodnić, że nie ma. W zasadzie jest mi nawet smutno, bo tak to niestety zawsze wygląda.
    Tak, to anime mnie zasmuca i irytuje.

    Postaci nadal nie lubię, a tę nauczycielkę uderzającą uczniów pięścią w brzuch to nie wiem skąd wytrzasnęli.

    Poza tym, jedna rzecz bardzo mi tu zgrzyta. Skoro to klub pomocy społecznej, to dlaczego nikt społecznie nie pomógł i nie wyrwał Yui tej różowej bulwy z głowy? Też mi koledzy.
  • Avatar
    kircia 10.09.2016 14:17
    Re: Mam nadzieję na solidną dawkę mroku...
    Komentarz do recenzji "D.Gray-man Hallow"
    Co Ty za bzdury piszesz? :D Odwiedź jutuba i oglądnij opening albo losową scenę z DGM, był w 16:9. Co mi imputujesz, że nie potrafię rozróżnić, kiedy obraz jest rozciągnięty? Chyba że tak ładnie to obrobili, ale wtedy musieliby uciąć coś z doły i góry, a na to nie wyglądało. Dam sobie rękę uciąć, że pomyliło Ci się ze wspominaną już Gintamą. Pierwsza seria w istocie była w 3:4, ale nawet wtedy oglądałam ją w 3:4, jakoś nie trafiałam na rozciągnięte wersje.

    Nie zrozumieliśmy się. To że coś jest w 3:4 nie świadczy o jakości. To kwestia samej animacji. W niektórych anime, jak np. SNK, przez większość czasu oglądaliśmy statyczne kadry, co mi kompletnie nie przeszkadza, jeśli walki wyglądają obłędnie. W DGMH twórcy postanowili zrobić całą serię z bardzo średnią animacją, niezależnie od scen.

    Hm, co do seiyuu, moja wina, źle się wyraziłam. O ile kiepski poziom animacji to fakt, tak już czy Ci się to podoba czy nie – to już kwestia gustu. Tak samo głosy. Chodziło mi o to, że jeśli nasze zdania w tych kwestiach są różne, to istotnie nie ma o czym dyskutować. Jakby to ująć możliwie najprościej… Otóż, uwaga – moim zdaniem – Sakurai sprawdził się w roli Kandy lepiej. Brzmiał zdecydowanie bardziej chamsko. Jego „moyashi” trąciło arogancją za każdym razem. Sceny ich kłótni były genialne i po 8 latach nadal do nich wracam, bo słucha się tego z przyjemnością. Inna sprawa, Sakuraia rozpoznałam od razu kiedy usłyszałam go w kolejnej roli. Szczerze wątpię, czy rozpoznam obecnego seiyuu Kandy. Chociaż, jak mówiłam, głos ma bardzo ładny, głęboki, dam mu jeszcze kilka lat.
    Doceniam tę jakże wyrafinowaną próbę obrażenia mnie, niemniej muszę się przyznać, że oprócz fabuły i postaci, następną rzeczą na którą zwracam uwagę, są głosy. Do psychofanki mi daleko, natomiast żadne inne dubbingi poza oryginałami nie wchodzą w grę. Popełniłam ten błąd przy Death Note i szczerze żałuję po dziś dzień. Zmierzam do tego, że – przepraszam za zbaczanie z tematu – ci nowi seiyuu niekoniecznie do mnie przemawiają. Granica jest płynna, trudno określić kto jeszcze jest nowy, a kto już nie, ale fakt faktem, nie słyszę tam żadnych wybijających się głosów. Może poza Hosoyą, „jeszcze dość nowym”. Ktoś taki jak „dobry, stary” Koyasu, Nakai, czy wspomniany już Miki są nie do podrobienia, nie do zastąpienia. O popularnych ostatnio aktorach, głównie w sportowych anime „dla chłopców :D”, nie mogę tego na razie powiedzieć. Ale są młodzi, więc może wystarczy poczekać.

    No widzisz, w sprawie tej „papki” też zdania nam się różnią. Ja twierdzę, że właśnie powinniśmy oglądać, jak zakon zbiera się z ziemi, chociażby przez jeden odcinek. Dużo by to pomogło.

    Miny – to samo. Żadne „za komuny było lepiej”, po prostu był czas na śmieszki, był i na bycie serio, i nie rozwalano poważnej sceny głupią twarzą.

    I wracamy do Gintamy… masz rację, niektóre arki są do siebie podobne. Ale to chyba kwestia mangi, nie? D.Gray­‑man też pewnie jest tak samo infantylny jak był, ale tu na scenę wkracza wykonanie. I o tym cały czas piszę, a mam wrażenie, że konsekwentnie omijasz te fragmenty i nie chcesz zrozumieć, o co mi chodzi. Dajmy na to… w Gintamie arki są podobne, niektóre też dość naiwne, ale to realizacja sprawia, że anime oglądam z wypiekami na twarzy. W DGMH niestety mnie to omija, a jestem w 100% pewna, że arc o Almie oglądałabym z podobnymi wypiekami, gdyby były zrobione na starą modłę. Wybacz, dla mnie nie było tam żadnego napięcia. Potwornie się nudziłam. Nie chodzi o to, że nie kupuję samych historii, ale o to, że nie kupuję sposobu ich podania. Stare historie też nie były zbyt mądre – ale je kupiłam, z powodu dobrej realizacji. To i tylko to. Np. bardzo prosta sprawa, 9 i 10 odcinek – błękitne, słoneczne niebo psuło mi efekt. A można to było zmienić, nie wpływa to na fabułę, ale na klimat już owszem. Co do arków, nie sądzę że ten z Almą bije inne na głowę. Na pewno nie wykonaniem :D Ja lubiłam ten we wnętrzu arki, czy ten u Baka,  kliknij: ukryte  Jak widzisz, dyskusja trwa, a to są sprawy gustu, tylko i wyłącznie, dlatego nie sądzę, żeby miało to dalszy sens. Dzięki za wymianę zdań, jeśli ludziom anime się podoba, to chyba dobrze. Ja jestem zawiedziona. To już nie pierwszy raz, kiedy nowe wykonanie mi nie podchodzi, bynajmniej nie ze względu na przyzwyczajenie, bo czasem i głosy zostają te same, a całość jakby mniej strawna… (Sengoku Basara? :)
  • Avatar
    kircia 10.09.2016 00:45
    Re: Mam nadzieję na solidną dawkę mroku...
    Komentarz do recenzji "D.Gray-man Hallow"
    Skoro podoba Ci się grafika i uważasz, że ktoś może być lepszy w roli Kandy niż Sakurai, to od początku nie mieliśmy o czym rozmawiać. Grafika jest ładna tylko w wybranych, pojedynczych kadrach, reszta nawet nie jest na przeciętnym poziomie.
    A głos Kandy pasuje, owszem, ale dla mnie żadna z tych zmian na plus nie jest. Nie ma Morikawy, nie ma Suzumury, Mikiego… eh. Seiyuu są super, mają ładne głosy, ale to już nie to samo.

    Nie hellołuj mi tu. Kontynuacja. I co z tego? Ale po prawie 10 latach. Bardzo się na to cieszyłam pomimo zmian, ale na samym początku dostałam skondensowaną papkę, jakby pierwsza seria skończyła się tydzień wcześniej. Osobiście nie obraziłabym się za jakieś klimatyczne fillery, byle tylko było na czym zbudować klimat i móc się przejąć. Chodzi o ten klimat właśnie. Nie ma go. A „śmieszne” miny i głupkowate reakcje wrzucają w najmniej odpowiednich momentach. W pierwszej serii było to dużo bardziej wyważone.

    Wartka akcja? A czy to koniecznie na plus? Lecą z akcją jak w Gintamie? W Gintamie każdy poważny arc jest prowadzony niemalże bezbłędnie, budują napięcie, jest kulminacja – w DGMH tego po prostu nie ma. Może i wartka ta akcja, ale nie kupiłam żadnej z tych historii.  kliknij: ukryte 

    Poza tym chyba oglądaliśmy dwa różne D.Gray­‑many, bo mój był w 16:9 :) Jeśli coś jest „stare” bo jest w 3:4 i Twoim zdaniem świadczy to o jakości, to już naprawdę, możemy zakończyć dyskusję. Nie wspominając nawet, że nie odpowiadałam Tobie, tylko innemu użytkownikowi.