Tanuki-Anime

Tanuki.pl

Wyszukiwarka recenzji

Dango

Komentarze

kircia

  • Avatar
    kircia 19.01.2022 21:36
    Re: Każdy patrzy trochę inaczej
    Komentarz do recenzji "Senpai ga Uzai Kouhai no Hanashi"
    Uff, tyle odpowiedzi :D

    Co do wzrostu i parametrów, napisałam już sporo w odpowiedzi do Zomomo – pociągnę ten temat dalej, więc możesz tam zerknąć.

    Senpai Takeda ma wg. internetów 195 cm wzrostu. Ja wiem, że to pewnie nie jest miejsce na takie przemyślenia – a może jest – ale to anime znajduje się między innymi pod gatunkiem „komedia romantyczna”. Więc siłą rzeczy zakładamy, że  kliknij: ukryte  Dlatego tak trochę marudzę, bo wydaje mi się że twórcy póki co traktują to wszystko po macoszemu, żeby tylko heheszki były.

    A co do gustu w kwestii głównej bohaterki, nigdy nie przyszło mi do głowy żeby się z kimś o to kłócić – jasne, może być urocza. To jest tylko moje zdanie a nie jedyna i niepodważalna prawda. Mam po prostu niższą tolerancję do tego typu kobiecych bohaterek. Dla przykładu, mnie nigdy nie wkurzał Takemichi z Tokyo Revengers, a ludzie tak ogólnie to go hejtują że aż mi przykro. Każdy ma swoje powody do lubienia i nie lubienia. Ja mam wrażliwe uszy, więc Futaba na dzień dobry mi podpadła.

    Swoją drogą, niby jest tsundere, ale jedna rzecz jeszcze bardziej mi się nie spodobała. Wspominałam w odpowiedzi powyżej o Taidze z Toradora – różnica między nimi jest taka, że Taiga nigdy nie dałaby tak sobie dmuchać w kaszę a tym bardziej nie rozpłakałaby się dlatego,  kliknij: ukryte  Nie uważacie, że to bardzo jej ujęło jako postaci? I to zaraz po tym, jak faktycznie trochę wydoroślała i poczuła się pewniej w pracy.
  • Avatar
    kircia 19.01.2022 21:14
    Re: No, u.
    Komentarz do recenzji "Senpai ga Uzai Kouhai no Hanashi"
    Ten cytat traktowałam tak bardziej ogólnie, żeby dać pewien obraz. Japończycy są niżsi niż np. Amerykanie i tam są już inne normy. Wiem, że raczej nie może być mowy o tej konkretnej formie karłowatości, ale zastanawiałam się nad innymi schorzeniami z tego spektrum.
    A wszystko dlatego, że na studiach mieliśmy taką panią doktor, bardzo malutką. Nie chcę strzelać, ale może miała ze 140 cm. Nie wiem, naprawdę nie wiem czy to było jakieś schorzenie czy geny. Funkcjonowała raczej normalnie i miała dzieci. Ale w takim anime nie widać pewnych rzeczy, które ja zaobserwowałam u konkretnej osoby. To nie tylko wzrost, tylko cała reszta. Malutkie rączki, malutkie stópki. W którym momencie taki niski wzrost staje się niepełnosprawnością? No bo, czy taka Futaba mogłaby bezpiecznie prowadzić normalny samochód? Nie wspominając już o tym, że ubiera się pewnie w dziecięcym albo każe szyć na miarę. Chodziło mi po prostu o to, że kurdupelki dla widza może są śmieszne, ale ta konkretna bohaterka jest przesadnie malutka nawet jak na japońskie standardy, i tu miło by było, gdyby twórcy nawiązali do tego w dojrzalszy sposób niż tylko „heh, a teraz się wystrasz i podskocz, słodziaku”.

  • Avatar
    kircia 19.01.2022 20:57
    Re: No, u.
    Komentarz do recenzji "Senpai ga Uzai Kouhai no Hanashi"
    To już kwestia upodobań :D Musiałabym zacząć od tego, że jak słyszę jakiekolwiek "-dere” to już mi się coś przewraca w środku.

    Jeśli zostajemy przy tsundere, to dla porównania mam Toradorę. Taiga była bardzo specyficzna i wiem, że wiele osób bardzo drażni głos Rie Kugimiyi. A mnie akurat nie. Nie wiem, dlaczego. Ale znam ją z Gintamy i uwielbiam jako Kagurę, dlatego pozytywnie mi się kojarzy i ciężko mi uznać jej głos za irytujący.

    Głos Futaby jest z innego spektrum. Trochę to przykre, bo jest wiele kobiecych seiyuu z pięknymi głosami, ale kiedy zmusza się je do mówienia w taki sposób to wszystkie brzmią absolutnie tak samo. Jakby ktoś nadepnął na wkurzonego chomika :/

    Dzięki za odpowiedź, właśnie dlatego napisałam komentarz – żeby wymienić się spostrzeżeniami.
  • Avatar
    kircia 19.01.2022 20:42
    Re: No, u.
    Komentarz do recenzji "Senpai ga Uzai Kouhai no Hanashi"
    Ledwo otworzyła oczy i wydała z siebie ten dźwięk „budzącej się słodkiej dziewczynki z wystającym zębem” już wiedziałam, że będę się z nią męczyć całe 12 odcinków. Na szczęście nie znielubiłam całej jej osobowości, bo serduszko ma dobre, a raczej jej sposób zachowania.

    A co do tego „offtopu”, spoko. Wszyscy, ale to absolutnie wszyscy mamy bohaterów których nie znosimy i czasem bardzo podobnych, których z jakiegoś powodu jesteśmy w stanie polubić. Każdy każdemu może przekopać komentarze i oceny anime i coś wyciągnąć ze śmietnika :D Ale takie porównywanie nie ma większego sensu. Dużo składowych wchodzi w grę.
  • Avatar
    A
    kircia 19.01.2022 01:31
    No, u.
    Komentarz do recenzji "Senpai ga Uzai Kouhai no Hanashi"
    Oglądało się może faktycznie całkiem przyjemnie, ale słuchało już nie.
    Głos i sposób mówienia głównej bohaterki jest po prostu straszny. Ja rozumiem, że ona jest mała i chcieli na siłę ją zrobić słodziutką (co jest głupie i zaraz do tego dojdę), ale wszystkie inne kobiece bohaterki miały zupełnie normalne i przyjemne głosy. Tymczasem Futaba brzmiała, i też zachowywała się, jak nieletnia, niedorozwinięta dziewczynka z jakiegoś isekaia.

    W pierwszym odcinku, gdzieś zaraz na początku, mówi o Takedzie, że jest irytujący i głośny. Heh. Heheheheheh. Nie, kurko, najbardziej wkurzającą i najgłośniejszą postacią tego anime jesteś zdecydowanie Ty, a ledwo zdążyłaś wstać z łóżka.
    Nie ma opcji, żebym mogła ją polubić, czy chociażby ignorować, więc psuła mi cały seans.
    Na pewno są ludzie którzy uważają ją za przesłodką a jej przesadzone reakcja za zabawne, ale ja się do tej grupy nie zaliczam.

    I druga sprawa, przekopałam internet, żeby sprawdzić czy ktoś jeszcze zastanawia się nad pewną kwestią, i było ciężko.
    Wg. podanych oficjalnych informacji, główna bohaterka ma 127 cm wzrostu. Sto. Dwadzieścia. Siedem. Centymetrów.

    I tutaj, proszę, wynik jaki mi wyskoczył przy próbie googlowania tematu:

    What is Known: ACH is a common form of rhizomelic dwarfism, with an average adult height of 130.4 cm for males and 124.0 cm for females in the Japanese population.

    Wierząc temu, 124 cm to średni wzrost kobiet cierpiących na jedną z form niedoboru wzrostu w Japonii. Średni. Bohaterkę dzielą od tego wyniku 3 centymetry. Jak mam traktować tę informację?…
    Nie zauważyłam, żeby w anime pojawiła się wzmianka, że bohaterka cierpi na jakiekolwiek schorzenie czy jest z tego powodu osobą niepełnosprawną. Jest różnica między zrobieniem postaci o wzroście niższym niż przeciętny, a takim skrajnym przypadkiem. To po co to tam jest? Bo jest urocze? Bo śmieszne? Nie rozumiem.

    Ok, nie trzeba w sumie rozwijać tego tematu, bo chodzi o jej osobowość, a nie o to czy faktycznie jest na coś chora – to też ma sens. Takie ukazanie, jak bardzo skrajnie różne osoby, również pod względem fizycznym, może coś połączyć – czaję. Bo zaraz mi ktoś powie, dlaczego to biorę tak na poważnie (nie umiem nie analizować, jak mam oglądać coś tylko dla rozrywki to równie dobrze mogę nie oglądać). Ale jeśli to miał być tylko taki zabieg, żeby bohaterka mogła się wykazać, że pomimo niskiego wzrostu i bycia słodziutką, powinna być traktowana jak każda dorosła osoba… No to jej się nie udało, przez jej własne zachowanie. Nie chce, żeby traktowali ją jak dziecko i widzieli w niej dziecko, ale swoimi reakcjami i zachowaniem nawet nie stara się tego zmienić.
    Można coś z tym było zrobić, ale chyba to miał być tylko element komediowy. Puenty brak.
    Bo różnica wzrostu urocza. Heh,  kliknij: ukryte  Jezu.

    Ogółem… w sumie to jest milutkie anime, i wszyscy bohaterowie poza wydzierającą się jazgotliwie Futabą są przyjemni i sympatyczni. Jest dużo klisz, ale jak klisza jest dobra, to zawsze działa. Mnie to nie przeszkadza.
    Nie mówię, że mi się nie podobało, ale te wymienione rzeczy strasznie mi zgrzytały.
    Oglądało się fajnie, ale niektóre odcinki nieco mnie nużyły, nie będę kłamać. Nie wiem też po co wrzucać historie z życia pobocznych bohaterów, skoro nie mają aktywnego udziału w głównej fabule czy nawet nie mają swoich rozwiniętych wątków. Zaczynanie pojedynczych tematów i porzucanie ich zupełnie bez sensu też tu się zdarzyło.
    Jako komedia z pracownikami biurowymi zdecydowanie lepiej sprawdza się Wotakoi, postacie też ma ciekawsze, a i Momose w przeciwieństwie do Futaby jest dla mnie całkowicie strawna. I nie rani mi uszu.

    Znowu myślałam, że to będzie taki pewniak wśród tych lekkich anime, ale tak samo strzelałam z Horimiyą. No i źle strzeliłam, drugi raz, chociaż „Senpai ga Uzai…” jednak już na starcie jest po prostu lepszy i zjadliwszy. I mniej niepokojący.

    Może zaraz się dowiem, że szukam dziury w całym, albo że dlaczego tak podchodzę do okruchowo­‑życiowej komedyjki z romansikiem w tle, bo przecież to jest takie słodkie i w ogóle, i ma być po prostu ciepłą opowiastką.
    Nie żebym żałowała seansu, ale z pewnością więcej ciepełka, sensu i życiowych okruszków znalazłabym drugi raz oglądając Shirokuma Cafe. I mniej głosu Futaby, który jeszcze mi dzwoni w uszach.


  • Avatar
    A
    kircia 1.12.2021 22:49
    won z tą gitarą, chcemy trójkąt
    Komentarz do recenzji "Sankaku Mado no Sotogawa wa Yoru"
    Jestem po 8 odcinku.
    Zazwyczaj nie zaczynam anime, których emisja dalej trwa, a tym bardziej ich nie komentuję, ale zrobię wyjątek. Bez powodu, po prostu tak się stało.

    Twórcy anime BL powinni się w końcu nauczyć, że chemii między postaciami nie buduje się w ten sposób, że jeden chłop łapie drugiego, ten drugi mówi „ah…”, a potem tylko to powtarzają co odcinek. Nie znoszę, jak tak od razu do rzeczy przechodzą, żadnego napięcia, no ludzie. Ja się w ogóle nie dziwię fujiosiom, że wolą inne shipy. Dowolne dwie męskie postacie z pierwszego lepszego shounena prawdopodobnie mają w swojej relacji więcej chemii niż główna para w wielu BL­‑ach. Stąd utalentowane fanki wolą same sobie narysować swój ulubiony ship który nigdy nie stanie się rzeczywistością, niż skupić się na już istniejącej parze, bo tam po prostu wieje nudą.

    Nie czytałam mangi, chyba na szczęście, bo teraz zwyczajnie oglądam anime zamiast je porównywać z pierwowzorem – więc nie wiem, co wycięli, ile wycięli, jak szybko się pewne sprawy potoczyły, w tym relacja obu panów. Bo ta zaczęła się niby dość szybko, ale…

    Jednak nie do końca. Taka zmyłka. Na szczęście, ktoś nad nami czuwa, potem najzwyczajniej w świecie zwolnili. Gdzieś tak w okolicach 4 odcinka. Skończyło się zbliżanie twarzy do twarzy bez powodu i głupie podteksty, a zaczęło się budowanie relacji emocjonalnej, i to w dość nienachalny sposób.

    No i okazało się, że ten tytuł ma bardzo fajną i ciekawą fabułę. Cieszę się bardzo, że to nie jest głównie romans z jakimiś wydarzeniami w tle, tylko jednak większa, bardziej skomplikowana historia z wątkiem romansu (lub nie).

    Jeśli ktoś z Was zaczął, ale się waha, spróbujcie dobrnąć do odcinka 5 i 6 – na razie moje ulubione. Tam się dużo wyjaśnia, i też chyba są jednymi z ciekawszych. Główne jak i dotychczas poboczne postacie nabierają dzięki tym epizodom charakteru a historia sensu.

    Postacie ogólnie są ciekawe i da się je lubić, nawet jeśli na początku trudno sobie to z niektórymi wyobrazić. Np. taki Hiyakawa, którego zachowanie na starcie raczej odstrasza widza, po jednym z odcinków po prostu staje się interesujący. Okazuje się, że jest kimś o wiele więcej niż zboczonym, nachalnym dziwadłem. Teraz jest interesującym nachalnym dziwadłem. I trochę bardziej zrozumiałym.
    Mikado z kolei wydawał mi się nijaki, ale w pewnym momencie musiałam zmienić swoje zdanie o nim, na plus, kolejne pozytywne zaskoczenie

    Co do realizacji, Hirata jako sensei jest po prostu cudny ♥
    Jest jednym z tych seiyuu którzy dobrze mi się kojarzą i zawsze się cieszę jak ich usłyszę.

    Opening to nic szczególnego, nawet nie pamiętam melodii, ale ending… Ending mnie zaczarował. Wspaniałości. Hatano ładnie śpiewa, tak myślałam że to on jak pierwszy raz słuchałam, i zgadłam. Nawiasem mówiąc, to jak podkłada głos za Hiyakawę zestawiam czasem z głosem Doumekiego z „Saezuru Tori…” i nadal się dziwię. Lubię rozpoznawać głosy seiyuu, ale lubię też jak ich czasem nie rozpoznam, taka moja mała dygresja.

    Napisałam, że nie czytałam mangi, ale po tym co zobaczyłam już postanowiłam, że przeczytam. Cokolwiek się stanie w tych 4 pozostałych epizodach, czy utrzymają ten poziom (na razie wyszło z tego takie 7/10) czy może poleci na łeb na szyję w końcówce, tak czy siak zajrzę do oryginału. Takich historii szukam, z ciekawą, nieco cięższą fabułą, która mnie zainteresuje, z postaciami poza główną dwójką, o których też będę chciała dowiadywać się nowych rzeczy.

    Z całej jesiennej ramówki tylko na to miałam naprawdę ochotę, i nie chcę zapeszać, ale mam nadzieję, że po średnim starcie ten tytuł jednak się uratuje jako całość.


  • Avatar
    kircia 27.11.2021 23:47
    Re: a komu to potrzebne? a dlaczego?
    Komentarz do recenzji "Kemono Jihen"
    Czy słowo „redakcja” ma magiczną moc? Jakiś alarm się pojawia z informacją że go użyto i wszyscy idą czytać dany komentarz?

    Heh, a ja myślałam że ten inny kolor oznacza notowanego przestępcę.
    Na poważnie, czasem mam monitor pod takim kątem, że nie widzę. Albo zwyczajnie nie zwracam uwagi, nie jestem wzrokowcem. To jest naprawdę aż takie ważne?

    A tak jeszcze zupełnie od siebie, gdybym faktycznie chciała użyć słowa „redakcja”, bardziej myślałabym o osobach, które regularnie piszą recenzje czy ogólnie się udzielają. Rozpoznaję je po nickach, ale czasem jest ktoś nowy, stąd napisałam co napisałam. Nie wiem, tak po prostu sobie to wymyśliłam, może jednak jestem głupia. Wydawało mi się, że recenzenci są częścią redakcji i ja tak ich widzę :|

  • Avatar
    kircia 27.11.2021 22:44
    Re: a komu to potrzebne? a dlaczego?
    Komentarz do recenzji "Kemono Jihen"
    Są dwie rzeczy do wyjaśnienia – nie patrzyłam na oceny, tylko na komentarze – przeglądałam je zanim zaczęłam pisać swój, i przeważały negatywne. Bardziej chodzi mi o to, jakimi słowami ktoś określał Rewanżersów, sama ocena niewiele mówi. Nie zawsze wiem kto jest z redakcji a kto nie, ktoś pewnie był, ale mniejsze z tym…

    ...ponieważ druga sprawa jest taka, że chyba chciałam napisać „społeczność”. Tak mi się wydaje. Nie chcę się zasłaniać tłumaczeniem „bo byłam zmęczona po pracy i chciałam iść już spać”, ale w rzeczywistości tak to wygląda. Musiało mi się zaplątać słowo „redakcja” w głowie i tak zostało.

    I wiadomo, że kilka osób to nie cała społeczność, ale tutaj, z tego co widzę, przeważają negatywne opinie, albo głównie takie w są ubierane w słowa. To zdanie miało być takim najzwyklejszym uproszczeniem, tam nie było jakiegoś ukrytego motywu :3
  • Avatar
    kircia 26.11.2021 22:33
    Re: a komu to potrzebne? a dlaczego?
    Komentarz do recenzji "Kemono Jihen"
    Już nie cytuję, bo mi się nie chce, będę lecieć po kolei.

    Nie, sprawdzenie magazynu nic by mi o serii nie powiedziało, bo się na tym nie znam i się tym nie interesuję. Jak już biorę się za mangę, to kupuję tomy tej mangi i czytam. Nigdy się nie zastanawiam, czy wychodzi w jakimś magazynie, czy nie. O Jumpie wiem pewnie głównie dlatego, że Sakata Gintoki go czyta, w dodatku w Gintamie notorycznie rozwalają czwartą ścianę w drobny mak i ciągle ktoś wspomina, jak to ich z Jumpa nie wyrzucili itd, itp.
    Naprawdę, naprawdę, ale to naprawdę nie ma to absolutnie żadnego znaczenia. Nie traktujmy danego miesięcznika/tygodnika jako usprawiedliwienia dla tego, czy dana seria jest dla kogoś interesująca. No bo w takiej Gintamie nic się nie działo chyba przez 50 odcinków. Postacie mnie tam trzymały, i nie żałuję.

    Jaki główny wątek?  kliknij: ukryte  Heh. Heheheheh. A tak serio jak chcesz to możesz napisać, i tak już raczej nie wrócę do tego tytułu.


    Heh, gdybym… Tak jak ja mogłabym sprawdzić magazyn, gdyby seria zasługiwała na więcej mojego czasu (a nie zasługuje), tak Ty zawsze możesz sprawdzić profil osoby z którą rozmawiasz. Oglądałam Pandorę Hearts, dawno, dawno temu. Powiem Ci więcej, kupiłam i przeczytałam całą mangę, jako jedną z zaledwie kilku innych w ogóle przeczytanych przeze mnie mang. I wiesz co, dla mnie anime było właśnie adaptacją konkretnej mangi, a nie „mangi z magazynu”. Fajnie, że są różne tytuły i każdy czymś się różni jeśli chodzi o zawarte w nich mangi, ale to nie jest dla mnie żadne kryterium do wyboru tego, co będę teraz oglądać. To taka ciekawostka, a nie coś co determinuje moje zdanie o danej produkcji. I to się nie zmieni.

    Jeszcze raz napiszę, tematy poruszone przy wątku mamy Shikiego czy śnieżnej wiosce mnie nie zszokowały. Chciałam tylko zwrócić uwagę na dysonans między walkami z potworami, które mnie śmieszyły, i może podobałyby mi się jako 14­‑latce, a takimi cięższymi tematami, które wymuszają tu rating R – stąd grupa docelowa jest dla mnie bardzo niewyraźna.
    Moją ulubioną mangą jest Shigurui, i to by wystarczyło jako wyjaśnienie, dlaczego tematy z Kemono Jihen mnie nie bulwersują.
    Dissowane przez tutejszą redakcję Tokyo Revengers też bardzo lubię – i tu wracamy do shounenów. Ano lubię dlatego, że w porównaniu z wieloma innymi tytułami „dla chłopców”, tutaj dość mocno daje się we znaki szary realizm. Bohaterowie nie giną od magicznego „puff”, tylko od ciosu nożem, strzału w głowę czy rozwaleni przez ciężarówkę, z pogruchotanymi kończynami. Zapalnikiem starcia z pierwszego arcu jest zdarzenie, którego prędzej spodziewałabym się w mandze o yakuzie (i też właśnie na podobne się w takiej natknęłam). Więc ja doskonale zdaje sobie sprawę, że „shounen” nie jest jednolity i różnych tematów można się tam spodziewać.

    Rysunek – ok, po prostu wyjaśniłaś, taka ciekawostka z uwydatnianiem cech charakteru w wyglądzie. Ale to nie dlatego Inari mi się nie podoba. Mama Shikiego też jest brzydka, lololo xD Po prostu autor brzydko rysuje kobiety. Osobiście znajduję coś niepokojącego w kształcie ich oczu i ust, kropka. Nie ma tutaj nic do analizowania.

    Nie uważam, żebyś mnie atakowała czy się doczepiła. Raczej chodzi mi o to, że – pewnie nie taki był Twój zamiar – ale z Twojej odpowiedzi przebijał protekcjonalny ton. Tłumaczysz mi rzeczy jakbyś była przekonana, że rozmawiasz z osobą, która się na tym wszystkim nie zna. Domyślam się, że nie o to Ci chodziło, ale odruchowo zaczęłam się bronić. W różnych magazynach faktycznie się nie orientuję (i nadal twierdzę, że ta wiedza mi się nie przyda), ale anime oglądam już od kilkunastu lat. Liczba obejrzanych produkcji nie jest super duża, ale nie dlatego, że więcej nie znam i nie ogarniam wychodzących serii, tylko dlatego, że jestem bardzo wybredna. Na tanuki już od dawna nie aktualizuję anime, ale na MAL jest wszystko na bieżąco. Jakby co. Pozdrowionka.

  • Avatar
    kircia 25.11.2021 22:14
    Re: a komu to potrzebne? a dlaczego?
    Komentarz do recenzji "Kemono Jihen"
    Nie wiem od czego zacząć…

    To dosłownie jedynie wstęp jak większość adaptacji serii z miesięczników. Chcesz głównej fabuły? Manga zaprasza :D


    Nic mnie to nie obchodzi, czy to jakiś miesięcznik, czy tygodnik, czy co to w ogóle jest. Wiem, że przez to są różnice w jakości i jeden autor ma więcej swobody od drugiego, ale ponownie, nic mnie to nie obchodzi. To, czy coś mi się podobało czy nie mam uzależniać od wiedzy „bo to z miesięcznika”? Nie sądzę. Poza tym to adaptacja anime, i albo mi się spodoba jak to zrobili, albo nie.
    Mam sięgnąć po mangę? Też nie sądzę. To 12­‑odcinkowe anime. Z mojego bardzo, bardzo skromnego doświadczenia z czytaniem mang wynika, że 12 odcinków to jakieś 4­‑5 tomów. Naprawdę długo na rozkręcenie. Miałabym kupować kolejne tomy żeby czytać, jak bardzo się tam nic nie dzieje? Taka produkcja ma dwa główne cele – zachęcić do obejrzenia drugiego sezonu, jeśli powstanie. Jeśli nie, to do kupna mangi. Wiadomo, gusta i guściki, ale mnie nie zachęciła.
    Każda historia się rozkręca, ale ta rozkręcała się nad wyraz nijako, a poważne tematy kontrastują z dziecinną resztą.
    Już nawet nie chce mi się wskazywać, że przecież napisałam, że główną oś dostrzegam, ale bardziej nie podoba mi się sposób w jaki została zarysowana i jak w końcu bohaterowie do niej dotarli. Nie mam serii za złe tego że jest póki co reklamówką, tylko że jest kiepską reklamówką.

    Nigdy nie spotkało się z miesięcznym shounenem?


    Przepraszam, w którym momencie swojej wypowiedzi zasugerowałam, że jestem rodzaju nijakiego? Jakaś awangarda w grzecznym zwracaniu się do siebie?

    I znowu o tych shounenach, eh… czy ja gdzieś napisałam, że mnie to zaszokowało? Co mnie tam miało zaszokować? W ogóle nie o to mi chodziło. Napisałam tylko, że gdyby nie to, to tę serię poleciałabym np. swojemu chrześniakowi jak może jeszcze z rok podrośnie. Ale przez takie wstawki zmienia się grupa docelowa, i z 13+ robi się od razu R. Pomimo że cała reszta zostaje na poziomie 13+... To anime było po prostu mało ciekawe.

    Bo jest ohydną osobą?


    Znowu wybrałaś jedno zdanie, a resztę akapitu kompletnie pominęłaś. Wyraźnie napisałam, że chodzi mi o brzydki sposób rysowania kobiecych postaci. Są po prostu brzydkie, nawet jak teoretycznie mają być ładne. Inari zaś to kumulacja brzydoty. Kształt oczu, sposób rysowania ust, ueh… w dodatku wielki biust, szpilki, wredny głos który ktoś może uznać za uwodzicielski, i oczywiście czerwone usta. Czyli typowa kobieta kobieta na stanowisku w anime, antagonistka czy nie. Klisza. Ale propsy dla Hanazawy, odwaliła kawał roboty z tym głosem.

    Nie wiem jaką ta postać jest osobą, bo żaden z bohaterów nie interesuje mnie na tyle, żeby chciało mi się bawić w jakąś analizę – a bardzo często to robię, jeśli postacie mnie interesują. Nie tym razem. 12 odcinków to co najmniej 3 razy tyle ile potrzeba, żebym zdążyła dostać fioła na punkcie bohaterów – ci tutaj mi zwyczajnie nie wpadli w oko. Stwierdzenia typu „to się dopiero rozkręca” do mnie nie przemawiają – bo po tym co dostałam już nie mam ochoty tego sprawdzać.



  • Avatar
    A
    kircia 24.11.2021 22:50
    a komu to potrzebne? a dlaczego?
    Komentarz do recenzji "Kemono Jihen"
    Nie mogę się zgodzić z tymi pozytywnymi opiniami.
    Przez większość seansu zastanawiałam się, gdzie się podziała fabuła tego anime. Najzwyczajniej w świecie brakowało głównej osi. Owszem, ona się w końcu pojawia, niemniej główny trop do jej pociągnięcia bohaterowie znajdują przez przypadek, a nie w efekcie jakichkolwiek poszukiwań w tym kierunku. Coś, co brałam za „side questa” zostaje jednak głównym problem do rozwiązania. To same w sobie nie jest złe, ale dziwnie się za to zabrano.

    Zastanawiam się też, do kogo to jest kierowane. Powiedziałabym, że do młodszych nastolatków, i nie dlatego, że bohaterami też są dzieci (Swoją drogą to zabawne, jak różnie w anime przedstawiają 14­‑15 latków, tutaj są strasznie mali…). Bardziej chodzi o to, że przez większość czasu fabuła opiera się na „jeden odcinek  – jedna sprawa do rozwiązania”, i to nie są sprawy ani skomplikowane, ani też mające coś do przekazania, jak np. w Mushishi. Tutaj zaledwie dotknięto jakichś tam ludzkich problemów, bardzo płytko. Potem wyskakują śmieszne ryczące potwory i trzeba się z nimi bić i czasem robi się infantylnie i głupkowato. Tyle że, no właśnie…
    „Powiedziałabym”, ale nie powiem. Bo potem pojawia się wątek z matką Shikiego czy śnieżnej wioski, i już wiadomo, że to nie jest dla młodszego odbiorcy. Zresztą to anime ma rating R. O ile drugi z tych wątków jest ciekawy, to ten pierwszy nie wywołał żadnych emocji i zastanawiałam się wtedy, czy w ogóle włączyć kolejny odcinek.

    I nie, żeby mi się bardzo nie podobało, czy żeby mnie denerwowało. Było ok, ale to było zupełnie, zupełnie przeciętne. Ładna animacja i sympatyczne postacie – sympatyczne, i tyle. Miłości tu nie znalazłam, to na pewno.

    Trzeba jeszcze wytknąć, że wyjątkowo brzydko narysowane są tu dorosłe kobiety. Jakieś takie bleh. A już zwłaszcza Inari… Zbierało mnie na wymioty jak się pojawiała. Boże, cóż za szkaradne babsko… ueh.

    Niekoniecznie żałuję czasu spędzonego na seansie, ale mogłam zamiast tego coś poczytać. Z plusów do wyliczenia zostaje:

    - Pierwszy odcinek na wsi, klimatyczny. Szkoda, bardzo szkoda, że całość nie działa się w takim otoczeniu, wiecznie tylko Tokio i Tokio, nudy. Tam też miała miejsca najlepsza, nie kłamię, najlepsza scena z całego anime, która tylko narobiła mi nadziei na resztę odcinków, ale obietnicy nie dotrzymała, niestety. Chodzi o scenę, kiedy  kliknij: ukryte  To było całkiem mocne. Nic podobnego tam się już niestety nie pojawiło.

    - Postać Kabane właśnie, bo chłopak praktycznie nie doświadczał rodzinnego życia, nie rozumie uczuć i jest przez to bardzo chłodny w obejściu, a jednak życzliwy. Dzięki temu nie musimy się męczyć z rozemocjonowanych bohaterem drącym kapcia, a jego reakcje i zachowania skopiowane od kolegów bywają urocze.

    - Motyw ze śnieżną wioską też był ciekawszy niż cała reszta razem wzięta i mogłabym obejrzeć anime w całości opowiadające o tej historii. Tam był klimacik, jak i w pierwszym odcinku, którego reszcie produkcji brakowało.

    - Daisuke Ono jako Mihai. Sama postać nie zrobiła na mnie specjalnego wrażenia, chociaż pewnie miał być podarkiem od autora dla płci pięknej.
    Będzie mała dygresja – był taki czas, że Ono był bardzo popularny i najzwyczajniej w świecie mi się osłuchał, aż w pewnym momencie myślałam „eh, znowu Ono…”. Ale potem zmieniłam zdanie, bo akurat on potrafi wcielać się w najróżniejsze role – od takiego Erwina, przez Manigoldo, Handę, aż do takiego Mihaia. Po raz kolejny miło mnie zaskoczył, więc za to też plusik.

    Ogółem ta produkcja jako całość jest wykonana poprawnie, ale pozbawiona jakiekolwiek iskry. Sezon drugi zapowiada się na ciekawszy, ale nic dziwnego, skoro w pierwszym mało co się działo…
    I tak mnie teraz naszło (chociaż to różne gatunki i założenia), że w takim chińskim Shiguang Dailiren też przez większość czasu fabuła buja na się na zasadzie „odcinek – sprawa do rozwiązania”, a jednak tamta produkcja bije takie Kemono Jihen na głowę pod każdym względem. A mimo to w ogóle się tu o niej nie mówi. Szkoda.



  • Avatar
    A
    kircia 22.11.2021 21:20
    leci ręcznik
    Komentarz do recenzji "Nomad: Megalo Box 2"
    Z tego co zaobserwowałam, widownia dzieli się na dwie główne grupy; zawiedzionych, bo seria bardzo odeszła od ścieżki anime sportowego, i tych zadowolonych, bo dostaliśmy więcej psychologii i okruchów życia.

    Zaliczam się do tej drugiej grupy, zdecydowanie. Pierwszy sezon też mi się podobał, ale jak ja to lubię mówić, żeby cieszyć się tym anime, trzeba zapomnieć, że główne założenia przedstawionego w nim sportu są absolutnie bez sensu.
    Tutaj mamy więcej opowieści o ludziach, konkretnych osobach, których cele i marzenia – tym razem – są chyba dla odbiorców bardziej zrozumiałe. Wydaje mi się, że widz pierwszego sezonu – jeśli sam nie jest/był sportowcem chcącym dostać się na szczyt – nie do końca będzie potrafił zrozumieć motywy jakie kierują bohaterami. Dla mnie osobiście są one dość odległe – rozumiem cele same w sobie, ale nie potrafię się w to wczuć. Niektóre rozmowy wydawały mi się dość mętne w treści, bo nie znam takich pragnień.

    Natomiast w drugim sezonie wszystkie postacie po prostu stały się bardziej ludzkie i prawdziwe. Nie uważam, żeby ten drugi sezon dzielił się na części, typu „Joe wędruje / Joe wraca do gry”. Nie. To jest jedna długa i spójna podróż.

    Mamy też więcej interesujących postaci, dzięki którym po prostu lepiej się ogląda. I tutaj szkoda, że tak szybko zakończono wątek z Liu – to był powiew świeżości. Chłopak ma talent i ambicję Yuriego, ale przy okazji jest pozbawiony tej dramatycznej otoczki, bagażu emocjonalnego i drętwoty. Jeśli miałabym wskazać minusy, to właśnie ten jeden, że za szybko to urwali. Chętnie zobaczyłabym przynajmniej jeden odcinek więcej z Liu jako rywalem Joe.

    Mamy też wyraźniejszych antagonistów, chociaż na początku dobrze się maskują, i nie są postaciami, które można łatwo zaszufladkować.

    No i dzieciaki! To było jedno z lepszych i przyjemniejszych zaskoczeń. Sachio to moje nowe duchowe zwierzę mocy.  kliknij: ukryte 

    Oczywiście, co dalej, Chief, jego gear który tak wiele znaczył, Mac, ten piękny utwór usłyszany ponownie w jednym z końcowych odcinków i to, w jaki sposób to wszystko połączono – tego kolibra, nomada i miejsce, do którego chce się wracać – cudo. Byłam więcej, niż ukontentowana.

    Ale najlepsze w tym wszystkim jest to, że w sumie nic się nie dowiadujemy o samym Joe, nadal. To znaczy, możemy oczywiście w miarę określić, jakim jest człowiekiem, ale skąd przyszedł, kim jest, dokąd zmierza (:D) – nie jest mi łatwo odpowiedzieć na te pytania, dlatego że narracja tego anime jakby nie próbuje na nie odpowiadać ani w ten sposób go przedstawiać. I to jest w nim najfajniejsze. W sumie nie wiemy nawet jak ma na imię – najwyraźniej to jest po prostu nieważne. Joe ma w sobie coś, co nie pozwala mu ustabilizować swojej sytuacji życiowej, nawet kiedy on sam twierdzi, że tego chce. Zdany sam na siebie po prostu nie potrafi tego zrobić, potrzebuje ludzi wokół.  kliknij: ukryte 

    I jeszcze raz napiszę, że ten motyw z kolibrem jest absolutnie genialny, i to jest zdecydowanie jedno z nielicznych, naprawdę nielicznych anime, którego endingu nigdy nie przewinęłam. Piękna sprawa.
    Miło było też usłyszeć główny motyw muzyczny z pierwszego sezonu, zrobił robotę w tamtej scenie.

    Kolejna produkcja, która zawsze będzie się wybijać spośród innych i na pewno o niej nie zapomnę. Chyba, że jak już będę stara. Wtedy może mi się zdarzyć.

  • Avatar
    A
    kircia 17.10.2021 23:20
    snap
    Komentarz do recenzji "Shiguang Dailiren"
    Taka fajna rzecz, i ani jednego komentarza.

    Ładnie zrobione, ciekawe, postacie bardzo wyważone w charakterach. Nie jest to ekranizacja żadnego BL ani nic podobnego, więc ci negatywnie do tematu nastawieni też mogą spokojnie oglądać.

    I może nie jest to jakaś niepowtarzalna super produkcja, ale na pewno jest to więcej warte niż jakieś 90% anime które wychodzą co sezon i zasyfiają świat – jak pod względem animacji, tak i historii oraz przekazu.

    Czekam na drugi sezon, a tego typu donghua zasługują na zdecydowanie więcej uznania. Ładne są.
  • Avatar
    A
    kircia 6.10.2021 23:34
    flip flops
    Komentarz do recenzji "Tokyo Revengers"
    Na dobry początek:
    R.I.P. dla wszystkich tych, którzy oglądali ocenzurowaną wersję.

    Nawet nie planowałam oglądać tej serii i już sama nie pamiętam, czemu się zdecydowałam – chyba dlatego, że spodobał mi się design postaci i postanowiłam sprawdzić – tym razem bez zagłębiania się w cudze komentarze i opinie. I pewnie też dlatego, że tu i tam przewijał się Kisaki i jaki to z niego nie jest sku…, a to mnie zaciekawiło. I pewnie też trochę, bo Baji.

    Ale po seansie przeczytałam wypowiedzi pod spodem i z wieloma zarzutami się zgadzam… co nie zmienia faktu, że mi się spodobało i na pewno za chwilę o tej produkcji nie zapomnę. Za dłuższy czas pewnie też nie.

    W tym anime coś jest, ale jakby ktoś mnie zapytał, to nie potrafiłabym powiedzieć, co. Po prostu ma coś w sobie.

    Faktem jest, że na palcach jednej ręki można policzyć, ile razy sięgnęłam po mangę przez anime – dokładnie tyle było tych przypadków. I to jest jeden z nich. Jestem dość wybredna jeśli chodzi o postacie i ogólnie typ świata przedstawionego. Mało tak naprawdę mamy produkcji stricte o samurajach czy o gangach/yakuzie. Najczęściej pojawiają się produkcje o szkolnym życiu, komedie, jakieś zboczone isekaie czy ogółem fantasy – w każdym sezonie jest dobrze, jeśli chociaż ze 2 pozycje wydają mi się interesujące. Ja po prostu nie mam zbyt dużego wyboru…

    Niestety Tokyo Revengers to nie seinen, a nadal shounen, z tego tytułu ma swoje typowe wady, ale ma też elementy nietypowe. (Wiem, bo nie wytrzymałam i trochę wygooglałam – tutaj ukłon w stronę postaci Inui i Kokonoi)

    Główny bohater, bolączka wszystkich tu komentujących. Owszem, jego brak umiejętności podejmowania szybkich decyzji czy po prostu logicznego myślenia może irytować, mnie raczej czasem męczył. Bo pomyślałam tak – był osobą, która zakończyła edukację na gimnazjum i jak to było wyraźnie pokazane, zazwyczaj tylko przepraszał. Gimnazjalne lata zabiły w nim pasję, jeśli jakąś miał, chęci do czegokolwiek i na pewno potencjał. Był typowym przegrywem. Skąd on ma nagle być super sprytny i działać, skoro przez długie lata nie wierzył w siebie? To, że on akurat taki jest, ma w tym konkretnym przypadku dużo sensu.
    Można by tu się żalić, czemu twórca w ogóle zdecydował się na takiego bohatera, ale podobno – podobno – rozkręca się, jak zresztą wielu innych bohaterów shounenów. Piszą, że trzeba na to trochę poczekać, ale robi się z niego naprawdę fajna postać.
    Dodam też, że nie za bardzo mi to przeszkadza, bo akurat on póki co mnie najmniej interesuje. Traktuję go jako medium do poznawania świata przedstawionego i innych postaci – tych, które mnie faktycznie na chwilę obecną interesują, a jest ich tam sporo.

    Nie uważam absolutnie, żeby byli nudni. To ich historie ciekawią mnie najbardziej. Jest tam kilka charyzmatycznych postaci, a o dziwo też w dość wyważony sposób się je prezentuje. No, może jak na tego typu produkcje. To nie są tylko buzie z cechami charakteru. Przedstawiają kogoś i w pierwszej chwili można sobie pomyśleć, że jest przerysowany, a jednak okazuje się, że nie. Jeśli nie dostajemy skrawka czyjejś historii, to po prostu prędzej czy później pojawia się scena, która pokazuje czyjąś inną stronę. Te postacie nie są płaskie, żadna z nich – ale zgaduję, że to jest kwestia percepcji. Ja po prostu lubię ten typ. Dlatego też zdecydowałam się na wersję papierową, bo po prostu muszę się o nich więcej dowiedzieć. Rzadko czymś się tak ekscytuję. Szkoda, że manga tak powoli wychodzi. :(

    Najbardziej tak naprawdę przeszkadza mi fakt – szczerze mi przeszkadza – że postacie nie są chociażby o rok starsze. Ot, miałoby to chyba trochę więcej sensu i wiarygodności. Denerwowało mnie też to, że już w wieku 12­‑13 lat wyglądali i brzmieli jak uczniowie z końca gimnazjum właśnie. Może w mandze wygląda to lepiej, myślę że błędem reżyserskim w anime było podstawienie im w retrospekcjach tych samych aktorów głosowych, których mają w wieku 15+. To się po prostu gryzło.

    A jak już jesteśmy przy seiyuu, to teraz te dobre strony. Shoutaro Morikubo jako Kisaki to był po prostu strzał w dziesiątkę. Dawno go już nie słyszałam i zastanawiałam się, jak będzie teraz brzmieć. Jasny gwint, ledwo się odezwał i człowiek po prostu wiedział, że oto ma przed sobą pierwszej klasy *tu wstaw obraźliwy epitet*.
    Kisaki to faktycznie taki antagonista, który zbiera hejty. Ludzie go nienawidzą. Bo nie okłamujmy się, nikt nie nienawidzi takiego np. Sukuny. Wszyscy tylko czekają, aż wylezie. W sumie większość antagonistów to jedne z ulubionych postaci fanów w takich produkcjach.
    Tymczasem Kisaki ma w sobie coś bardzo niepokojącego, a z tym równomiernie fascynującego. Oglądając faktycznie trochę się bałam, co on teraz zrobi, czy zaraz ktoś przez niego nie zginie – gdzie praktycznie nie zdarza mi się to przy innych anime.

    Dla równowagi napiszę jeszcze o minusach, bo przecież tu są.
    Momentami brak logiki czy trochę naciągane rozwiązania – owszem, zdarza się. Trochę połatane, żeby fabuła trzymała się kupy. Ja to widzę, ale akceptuję.
    Co do motywów, jakimi kierowali się poszczególni bohaterowie, to jedne są bardziej sensowne od drugich, ale akurat sprawę Kazutory uważam za tę „bardziej”.  kliknij: ukryte 

    W sumie najbardziej się tu można czepiać tego motywu przenoszenia w czasie i zmieniania biegu wydarzeń. Bo to działa na tej samej zasadzie jak w „Powrocie do przyszłości”. Generalnie, wg. wszelkich prawideł i teorii to nie ma prawa tak działać, i już dużo dyskusji na ten temat było.
    Z drugiej strony, nikt się jeszcze w czasie nie przeniósł – a przynajmniej oficjalnie – i nikt tak naprawdę nie wie, co by się stało. Zdecydowałam się po prostu przyjąć założenie, że w świecie przedstawionym po prostu działa to w ten sposób, i tyle. Nie zagłębiam się w to, nie analizuję. Ot, cieszę się designami dorosłych postaci <3

    I tu jeszcze coś o kresce i animacji… no piękna nie jest, zwłaszcza z profilu.
    Sama kreska to swoją drogą, zależy która postać. Takemichi w wieku 26 lat wygląda nadal jakby miał czternaście, a taki Draken cały czas wygląda jakby miał ze dwadzieścia. Chyba taki już tu urok.

    Animacja… meh. O ile więcej frajdy byłoby z oglądania, gdyby te walki były płynne. Szkoda, ale na to się nic nie poradzi. Jak fabuła się spodoba i polubicie postacie, to i tak będziecie oglądać. Pamiętam, że np. bitka  kliknij: ukryte , ale już minutę później, dosłownie kilka sekund walki  kliknij: ukryte  wyglądało naprawdę nieźle i animacja dosłownie przeskoczyła o kilka poziomów wyżej. I więcej już taka nie wróciła :(

    Hm, czy polecam… Nie wiem, nie lubię polecać i nie lubię, żeby mnie coś polecano.
    Ludzie mają różne gusta. Zostawiam komentarz, bo czasem ktoś się waha, tak jak ja. Jak dla mnie to takie 7/10 ogółem, za same postacie ocena byłaby wyższa, bo akurat trafiają w moje gusta. Dużo chłopów, mało dziewczyn.
    Jestem świadoma wielu wad tej produkcji, ale…

    ja się po prostu trochę w tym wszystkim zakochałam.


  • Avatar
    A
    kircia 13.06.2021 23:31
    meh
    Komentarz do recenzji "Horimiya"
    Widzę że nie jestem jedyną, która uważa serię za straszliwie rozczarowującą.
    Wiem, że popularność nie znaczy że coś jest dobre, ale miałam też opinie znajomych i spodziewałam się czegoś pewnego, pokroju np. Gekkan Shoujo Nizaki­‑kun. Albo chociaż Ao Haru Ride. Dodam, że nie jestem ogólnie fanką szkolnych romansów, ale czasem zwyczajnie mam na nie ochotę, bo potrafią być urocze.

    No niestety, jeśli chodzi o Horimiyę, to jedyny plus jaki zauważyłam w tej serii to ten, że główna para kliknij: ukryte 

    Koniec plusów jeśli chodzi o fabułę. Reszta jest po prostu znośna, ale ani odkrywcza, ani zbytnio ciekawa, ot szkolne życie.

    Co do bohaterów, tyłka mi nie urwało. Wręcz przeciwnie. Hori niczym się nie wyróżnia. Słusznie osoba w komentarzu poniżej zauważyła, że twórcy na siłę chcieli aby była wyjątkowa, więc dorzucili jej jakieś niesmaczne fetysze. Poza tym wciskają nam że nie patrzy na ludzi przez pryzmat wyglądu, co faktycznie jest prawdą, a jednak… jest dręczycielką i egocentryczką.
    Miyamura z kolei jest nudny do bólu. Ponownie zgodzę się z komentarzem niżej, reklamowano to anime jako „Hori dobra uczennica, Miyamura taki outsider z piercingiem, patrzcie jakie combo”. Niestety, nic z tego nie zostało. Po pierwszym odcinku nie zobaczycie już ani piercingu, ani tatuaży, ani też jakichś większych nawiązań do tego. Jedyny skutek dla Miyamury jest taki, że musi nosić długi rękaw. Równie dobrze mogli z niego zrobić zmarzlucha, wyszłoby na to samo.
    Te cięższe wstawki o jego przeszłości, eh… mam wrażenie że były tylko po to, żeby wydawał się bardziej interesujący, taki „po przejściach”. Trochę jakichś dziwnych psychologicznych zabiegów, żeby zbudować jakąś głębię, ale nie poruszyć przy tym żadnego prawdziwego problemu. Ja tego nie kupiłam. Po co to wszystko było? Nie miało to jakiegoś większego odbicia w jego charakterze.

    Co do chorych fascynacji Hori i tego do czego zmusza Miyamurę, to jest po prostu niesmaczne. Nie wiem czy to dobry pomysł, zawierać takie treści w romansidle dla nastolatków. To się ociera o jakiś większy fetysz, i raz próbowali robić z tego komedię, a raz próbowali ocierać się o jakieś psychologiczne bełkoty:  kliknij: ukryte  Litości. Cała ich relacja jest niezdrowa. W skrócie, Miyamura się poświęca i rezygnuje ze prawa do czucia się komfortowo w związku, żeby Hori była szczęśliwa.
    To jest po prostu słabe. Bardzo słabe.

    To anime szybko przestało być urocze.
    Co do innych postaci, ja akurat lubię, kiedy na jakichś czas zostawiamy w spokoju główną parę (zwłaszcza gdy już ustalone co i jak i nie ma czym się ekscytować), i możemy poznać losy postaci drugoplanowych. Często są one dla mnie bardziej interesujące. Niestety, w tej serii także niewiele z tego wynika. Coś tam się wyklarowało, ale w sumie niewiele.
    Ishikawę chyba było mi najłatwiej polubić z męskich postaci, ale to nadal nic szczególnego.
    Co do żeńskich, tutaj małe zaskoczenie.

    Najbardziej sensowną postacią okazała się być Remi, z której na samych początku próbowano zrobić słodką idiotkę. Odcinek o niej i Sengoku to chyba mój ulubiony. Nie tylko okazało się, że Remi wcale nie jest głupia, ale też pomimo bycia ładną i uroczą, w ogóle tego nie wykorzystuje. Dziewczyna czyta dużo książek, myśli o innych, a przede wszystkim jak zauważyłam w kilku odcinkach, to ona daje innym bohaterkom najlepsze rady i za pomocą prostych pytań pomaga im zrozumieć co tak naprawdę czują.
    Także jej związek z Sengoku jest oparty na tym, że oboje starają się dla drugiej osoby i wyciągają z siebie to co najlepsze.

    Przy niej taka Hori, która jest agresywna, ogląda tylko horrory, nie zauważa zbytnio że kogoś do czegoś zmusza i stawia ważną dla siebie osobę w niekomfortowych sytuacjach, wypada po prostu blado i nijak nie interesująco.

    Ani to złe, ani dobre. Trochę taki gniot wartościowo wątpliwy. Za dużo wrzucono do jednego worka bez zbytniego pomysłu na to, w którą stronę iść. Niektóre pomysły były urocze, inne niesmaczne lub wręcz budzące niepokój.
    A, no i jeszcze przewija ten sentymentalny bełkot o kończeniu szkoły.
    Raczej nie będę mile wspominać seansu ani wracać do tej produkcji.

  • Avatar
    kircia 14.05.2021 21:42
    Re: P.S
    Komentarz do recenzji "Gangsta"
    U mnie jest tak, i nie wiem doprawdy z czego to wynika, że postacie cenię sobie najbardziej. W takim sensie, że fabuła może być średnia, ale z fajnymi postaciami jakoś przebrnę i będę miło wspominać. Natomiast sama fabuła może być ciekawa, a anime może mieć głębszy sens, ale jak postacie mnie irytują, to naprawdę nie obchodzi mnie co się z nimi stanie, ergo nie mam ochoty ani potrzeby dalej oglądać.

    A wracając na chwilę do tych oczekiwań w związku z Gangsta, napisałeś: „Nikt tu chyba nie oczekiwał jakiegoś mega realistycznego przedstawienia mafii czy coś, bo żaden opis tego nie sugeruje.”
    Właśnie przed chwilą przewinęłam sobie dosłownie kilka komentarzy w dół i od razu chyba z 3 takie wypowiedzi rzuciły mi się w oczy, łącznie z odpowiedziami. Wielu ludzi nie czyta opisów, ale trudno ich winić. Czasem dostępne są tylko angielskie, a nie wszyscy znają dobrze angielski. A czasem nie chcą sobie psuć frajdy, bo w niejednym opisie trafia się spoiler.
    Niemniej dużo negatywnych ocen to w tym konkretnym przypadku właśnie takie „myślałem/am, że to będzie inne” – tak mi się to widzi.
  • Avatar
    kircia 12.05.2021 22:09
    Re: P.S
    Komentarz do recenzji "Gangsta"
    Nie za bardzo wiem, jak mam odpowiedzieć.
    Mam wrażenie, że cały mój komentarz traktujesz jako przytyk do recenzji, a tak nie jest. Odnosiłam się częściowo do recenzji do 4 akapitu włącznie, tak mi się wydaje. Potem już zupełnie zajęłam się ogółem opinii, jakie na temat Gangsta nazbierałam na innych stronach i społecznościach. To tam wyczytałam, że ludzie faktycznie spodziewali się brudnej mafijnej historii, to nie było wtrącenie odnośnie Twojej recenzji ani sugerowanie, że Ty tak myślałeś i dlatego dałeś takie a nie inne oceny. Oceniłeś jak oceniłeś i dałeś argumenty, ok. Jeśli inaczej to wygląda, to już chyba wina mojego nieumiejętnego sklejenia komentarza w taki sposób.
    Komentarz powstał, bo chciałam zostawić tu swoje zdanie, gdyby ktoś się wahał po tych nieprzychylnych ocenach czy komentarzach – tak jak ja. Stąd też wstęp nawiązujący do recenzji i tych jej elementów, z którymi się nie zgadzam.

    Faktycznie uwiesiłam się na ocenach postaci, i może dość nietrafnie porównałam do Grand Blue. Zdaję sobie sprawę, że to różne serie, ale jednak postacie mogą być dobrze napisane… lub nie. Ich charaktery mogą mieć progres lub nie, a seria dalej może być głównie do śmieszkowania. Dla mnie rola dobrej postaci nie kończy się na tym, że spełnia swoją rolę w anime i jest sympatyczna. Dlatego ten dysonans tak mnie razi w oczy. Są głupawe serie które mi się podobały, postacie były ok, ale że seria ogółem była, powiedzmy, 7/10, to nie znaczy, że postacie też. Skoro niczym się nie wyróżniały, to zasługują na średnią ocenę. I dlatego właśnie, moim zdaniem, poszczególne elementy różnych anime można czasem porównywać.
    Lepiej tego wyjaśnić nie potrafię.
    W tej kwestii przebił się też taki żal do siebie samej, że za bardzo takim recenzjom ufam, a nimi, jak sama napisałam, nikt nigdy nie kazał mi się sugerować. I kiedy w krótkim czasie zobaczyłam tak dobre oceny dla tego niefortunnego Grand Blue kontra tak słabe dla Gangsta, musiało to podziałać jak zapalnik.
    A zbulwersować czasem też się chyba mogę :<

  • Avatar
    kircia 7.05.2021 21:56
    Re: Trochę dziur...
    Komentarz do recenzji "Casshern Sins"
    Trudno mi się tutaj głębiej wypowiadać. Pamiętam tylko, że jak dla mnie sensem wszystkiego było to, że Leda  kliknij: ukryte  I to było dla mnie sensem samo w sobie, bo zakończenie miało przez to pozytywny wydźwięk.

    A z tym kamieniem to nie wiem czy winny był sam wątek, czy raczej fakt, że oglądałam to ponad 10 lat temu :)

  • Avatar
    kircia 6.05.2021 22:14
    Re: Trochę dziur...
    Komentarz do recenzji "Casshern Sins"
    Nie żebym pamiętała to super dokładnie, ale akurat tego jestem pewna, że na końcu dość wyraźnie zostało zaznaczone, że Ringo  kliknij: ukryte 

    Z kamieniem nie pomogę, bo nie pamiętam.
  • Avatar
    kircia 1.05.2021 22:29
    Re: ace headcanon
    Komentarz do recenzji "Yesterday o Utatte"
    Ok, dzięki za wyjaśnienie.

    W sprawie tego czy to Shinako jakoś tłumaczy, to już chyba kwestia pryzmatu czy empatii. Owszem, za długo przeciągała sprawę, tu si e zgodzę, natomiast jeśli faktycznie nie mogła się odnaleźć, to bardziej robi mi się jej żal, niż mam ochotę po niej jeździć. Ciężko się odnaleźć w świecie w którym wszyscy dookoła tworzą związki, a jej to nie wychodzi i nie wie dokładnie dlaczego, więc poddaje się dopiero, kiedy relacja sama się rozpada.
  • Avatar
    kircia 1.05.2021 22:10
    Re: ace headcanon
    Komentarz do recenzji "Yesterday o Utatte"
    A ja myślałam, że poleci kolejny diss za ten mój komentarz. Cieszę się, że inni też potrafią dostrzec takie rzeczy.
  • Avatar
    A
    kircia 30.04.2021 21:26
    ace headcanon
    Komentarz do recenzji "Yesterday o Utatte"
    Czy komukolwiek w ogóle przyszło go głowy, chociaż na sekundę, że nauczycielka może być aseksualna?

    Bo czytam te Wasze dissy i zdaje mi się, że nie.

    A to by miało dużo sensu i też zmieniłoby jej postrzeganie.
    Wydaje mi się, że właśnie taka jest, niestety sama jeszcze nie jest do końca tego świadoma, dlatego w fabule się dzieje, jak się dzieje. Nie wie dlaczego wszystko tak wygląda, chociaż stara się być „normalna”.

    Poza tym nie kibicowałam Haru i nie wiem skąd te zachwyty nad nią. Ot, creepy stalker. Gdyby to facet się tak zachowywał, to co bardziej bojaźliwa dziewczyna już by go dawno sprzedała na policję.

    A wracając do Shinako, oto co widzę:
    - była wcześniej zakochana tylko raz, w bracie Rou, i zdawało się, że to był dla niej idealny związek; platoniczny, może romantyczny, i tylko tyle
    - potem nikogo już nie miała i nie przejawiała takiej chęci – interesowała ją tylko przyjaźń i opiekowanie się innymi, a nie rozwijanie innych znajomości
    - jej relacja z Rikuo to takie „chcę mieć kogoś blisko siebie, ale przeraża mnie intymność i nie do końca wiem, dlaczego”
    - zapraszała go do siebie bo czuła, że on tego oczekuje, bo przecież wszyscy tak robią, ale potem nie potrafiła wykonać żadnego ruchu
    - „Mam z tym problem” – powiedziała swojej koleżance

    Wiedziała, że nie powinno tak być, ale nie znała powodu i czuła się winna, zwłaszcza w świetle rywalizacji z Haru. Wykorzystała to że Rikuo się w niej podkochiwał żeby mieć go przy sobie, ale stało się to dla niej ciężarem kiedy okazało się, że nie potrafi i zwyczajnie nie chce zrobić kolejnego kroku.
    Taka historia.


    Może nadinterpretuję lub wymyślam, więc traktujmy to jako mój headcanon. Bo tak naprawdę nie ma na to jednoznacznego dowodu, ale są poszlaki.

    Z drugiej strony nie ma też dowodów ani nawet poszlak na to, że odczuwała w stosunku do kogoś pociąg.

    Chyba że w mandze, ale komentuję tylko to co przedstawili w anime. Jeśli w mandze coś więcej się wyjaśnia i moja teoria ma legnąć w gruzach, to trudno.

    Zostawię to tak.




  • Avatar
    A
    kircia 17.02.2021 22:29
    bleh
    Komentarz do recenzji "Youkoso Jitsuryoku Shijou Shugi no Kyoushitsu e"
    Jestem potwornie rozczarowana ilością fanserwisu w tym anime. W sumie wszystkim jestem rozczarowana.
    Postacie nie mają w ogóle osobowości, a jedynie cechy charakteru.
    „Mądre” cytaty z tytułów sugerują coś głębszego i bardziej przemyślanego, niestety kończy się na głupich pomysłach i rozwiązaniach niemających nic wspólnego z geniuszem.
    Rysunki postaci są po prostu brzydkie, a kilkoro uczniów ma wygląda tak dojrzały czy wręcz zdeformowany, że wygląda to przerażająco.
    No i w dodatku ilość bohaterek przypadająca na głównego bohatera…
    Jak to mawiają starzy Indianie, dwie to jeszcze trójkąt romantyczny, ale trzy to już harem.
    Mam wrażenie, że to „low­‑key” haremówa, która udaje, że jest czymś więcej, niż jest. Próbuje udawać. Nie ma tam nic, nad czym warto by się zatrzymać.
    Miernota.
  • Avatar
    A
    kircia 2.02.2021 22:08
    Ależ to było...
    Komentarz do recenzji "Yakusoku no Neverland"
    Wow, ależ to było…

    ...nijakie.

    Nie wiem czego się spodziewałam, ale na pewno czegoś „bardziej” niż to co zobaczyłam.
    Trochę w tym rozczarowaniu mojej winy, bo z jakiegoś powodu ubzdurałam sobie, że to chociaż w 1/5 będzie coś w rodzaju tego szajsu który Johan Liebert odstawiał w sierocińcu (Monster). A to było coś zupełnie innego.

    Z postaciami mam problem. Norman i Ray są ok, zwłaszcza ten drugi zyskał trochę mojej sympatii. Emma zaś… jest po prostu postacią strasznie słabą. Rozczarowanko. Tragedia.
    Niby jest charyzmatyczna ale mnie nie przekonała. Twórcy w słowa innych postaci wkładali nam opisy cudownej Emmy, że jest taka i siaka, i my też musimy w to uwierzyć. Generalnie wszyscy troje byli wycięci jak z jakiegoś szablonu i niczym nie zaskakiwali.

    Najlepszą i faktycznie ciekawą postacią jest póki co Isabella. Ale o tym też w zasadzie mogłam się przekonać dopiero w ostatnim odcinku. I dopiero na koniec ta historia zrobiła się dla mnie na tyle ciekawa, że chyba spróbuję też obejrzeć drugi sezon. Gdyby nie te ostatnie 20 minut, raczej bym się nie skusiła. Dlatego że nie obchodzi mnie zbytnio czy  kliknij: ukryte  ¯\_(ツ)_/¯

    Na horror to było zdecydowanie za mało straszne. Na coś psychologicznego to zabrakło tam owej psychologii. Na miano dramatu najbardziej zasługuje charakter Emmy.

    Generalnie nie sama historia mnie nie urzekła, a raczej reżyseria. Gdybym miała na coś zrzucić winę, to na reżyserię właśnie. Było tam kilka naprawdę mocnych momentów, ale jak dla mnie nie zostały dostatecznie mocno wyeksponowane i zamiast zrobić „BUM!” zrobiły "...pyk…” i gdzieś zmieszały się z resztą danego odcinka. Straszliwa szkoda.
    Muzyka też pod to podchodzi, bo że dobry był tylko jeden utwór to jedno, ale tam po prostu notorycznie była podkładana niewłaściwa muzyka w niewłaściwych momentach. Przeszkadzała, nic więcej. Ogółem cały czas brakowało mi „tego klimatu”.
    Jeszcze na dokładkę kreska jest brzydka.

    Wiem jak to wszystko brzmi, ale nie uważam, że było to złe. Było całkiem dobre, ale mogło być dużo, dużo lepsze. Ciekawa tematyka i poważne problemy, a tyle się tam wkradło naiwności i nierealistycznych scen jak z dobranocek Disneya.
    Swoją drogą dziw, że ktoś ich wcześniej nie podsłuchał jak darli się w ciemnym i cichym sierocińcu analizując swój chytry plan…

    I na koniec niech mi ktoś powie, że Norman nie jest wzorowany na tych dzieciach z Fantastic Children.
  • Avatar
    kircia 4.01.2021 22:49
    Re: P.S
    Komentarz do recenzji "Gangsta"
    Studio to jedno, dwa że autorka mangi choruje i co jakiś czas ma wycięte parę miesięcy z życia, tomy wychodzą nieregularnie. Ostatni chyba w 2018, bodajże 8 (anime ekranizuje historię chyba do 5 tomu włącznie). Reszty na horyzoncie nie widać. To jest drugi raz w życiu (w porywach 3), gdzie anime zachęciło mnie do przeczytania mangi, niestety nie wygląda to dobrze.

    Nie chodziło o porównywanie do komedii, a o zwrócenie uwagi na oceny bohaterów w obu recenzjach. Więc nie chodzi o żarty a o konstrukcję samych postaci. Są inne głupawe serie które lubię, to nie ma nic wspólnego z sensem lub jego brakiem.