x
Tanuki.pl korzysta z plików cookie w celach prowadzenia
reklamy, statystyk i dla dostosowania wortalu do
indywidualnych potrzeb użytkowników, mogą też z nich korzystać współpracujący z nami reklamodawcy.
Korzystając ze strony wyrażasz zgodę na używanie cookie zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki.
Szczegóły dotyczące stosowania przez wortal Tanuki.pl
plików cookie znajdziesz w
polityce prywatności.
Tak samo jest to moja nadinterpretacja, jak Twoja niedointerpretacja. Znaczy, różnimy się w odbiorze bohatera i tu nie widzę już możliwości dyskusji.
Bo jemu dano szansę, a im nie. Znaczy szansę… to Yamato na początku stara się jak może nie stracić z nim kontaktu. Ale to akurat nie jest tutaj istotne.
O tym pisałam już w pierwszym komentarzu – tak, zdaję sobie sprawę, dlaczego wprowadzono taką postać męską.
Nope, słabo się starasz.
Konstrukcja fabuły mi to wmawia. Ale fakt, to jest moje odczucie i rozumiem, że nie każdy tak to odbiera (z tego, co widzę, to chyba nawet jestem w mniejszości).
Ja też nie mam żalu, przecież nie o tym cały czas piszę.
Użyłeś mocniejszego słowa, niż mi przychodziły do głowy. I zdaje się, że nie dojdziemy do porozumienia. Co z tego, że Takeo zostałby odrzucony? Co ma zwierzanie się obcym ludziom do rzeczy (owszem, nie jest szczeniackie, dlaczego miałoby być? Obcemu łatwiej się zwierzyć niż znajomemu)? Czy ja przegapiłam jakiś związek logiczny? ._.
Pfffff, no to próbuj :D
Buahaha, a kto mi zabroni? :D
No ma, jak każdy. A to jakoś zmienia fakt, że inaczej są pokazywane te dziewczyny, a inaczej Takeo, chociaż postępują tak samo?
Chodzi ci o to z bratem głównego bohatera, kliknij: ukryte który się zakochał od pierwszego wejrzenia w Tsukimi? Nie neguję prawa do zakochiwania się (czy raczej zauroczenia) tak na szybko, więc sam ten fakt mi nie przeszkadza. Istotne jest to, co jest po tym – ktoś nam się spodoba, chcemy poznać go lepiej, mija trochę czasu – i dopiero wtedy jesteśmy w stanie stwierdzić, czy się naprawdę zakochaliśmy.
Bo przecież nie chodzi Ci o główny wątek, w którym Tsukimi mało z przerażenia nie zeszła, bo taka ładna osoba, do tego facet? :D
Gdyby w historii „miłości” Takeo była choć jedna nie do końca ładna dziewczyna (serio, wystarczyłoby dać węższe oczy czy coś!), ale powiedzmy miła, bo mu, nie wiem, chusteczkę pożyczyła do wysmarkania nosa, zwracając tym na siebie jego uwagę, to nie miałabym z tym absolutnie żadnego problemu. Lub gdyby nie próbowano mi wmówić, że Takeo jest fajny, a te wszystkie dziewczyny nie, bo się zakochiwały w Sunie, a nie w nim.
To też zauważyłam, ale skoro potrafili narysować faceta, który nie wygląda jak standardowy bizon, to uznałam, że potrafiliby narysować panienkę, która nie emanowałaby pięknem czy kjutnością.
A co ma piernik do wiatraka? Nie mówiąc już, że hipokryzją nazwałam to, co robi anime, czyli próbując przepchnąć „nie oceniaj po wyglądzie”, z głównego bohatera zrobiło właśnie takiego oceniającego po wyglądzie, a do tego się nie odniosłeś.
Ok, w biologiczno‑psychologiczne dyskusje nie będę się wdawać, bo są tu lepsi ode mnie do tego, ale w takim razie dlaczego niektórym podobają się kobiety chude jak kościotrup, które wyglądają tak, jakby miały zaraz zejść z tego świata, a niektórym pulchne czy nawet grubsze? Każdy mózg ocenia inaczej zdrowie i potencjalną rozrodczość? To po pierwsze. Po drugie: to, co napisałeś, tyczy tylko seksu i posiadania potomstwa, a nie spędzenia wszystkich swoich pozostałych dni z drugą osobą – w tym przypadku ważny jest jeszcze charakter tej osoby i kompatybilność. Chyba że Ciebie ten ostatni aspekt nie obchodzi…
Re: Przerost formy nad treścią
Ale wpłynie na jego funkcję rozrywkową.
Juuni Kokki jest zwykłą powieścią, nie light novel.
Re: Do nagłówka
Re: na serio to "na serio?"?
A Ty co właśnie wałkujesz?
To, że Tobie się podobało, guzik mnie obchodzi, Twoje prawo. Ja piję do tego, że Ty próbujesz wmówić innym, że jeśli im się Judge End nie podobało, to się nie znają albo są nieczuli…
Te wszystkie książki i filmy historyczne różnych narodów tłumaczone na inne języki… To straszne!
…serio?
Co jest koszmarnego w tłumaczeniu Basary? Konkrety poproszę, bo serio ciekawa jestem. Na marginesie: owszem, tłumaczenie może być koszmarne, ale nie dlatego, że gatunek, ale najwyżej dlatego, że tłumacz jest niewprawny. Historyczność nie ma tu nic do rzeczy. Są rzeczy o wiele trudniejsze do przetłumaczenia i jakoś się to udaje (Ulisses? Pratchett?). Poza tym, w Basarze historii zrobili kęsim, a postaci mówią współczesnym japońskim, ewentualnie z naleciałościami. Dla dobrego tłumacza nic trudnego.
XD
Ale wiesz, że na polskim forum, mamy polskich fanów i dyskusje o tym, jak się to polskim fanom podobało/nie podobało? Naprawdę, całą Twoją wypowiedź mogłabym podsumować pytaniem „Ale jakie to ma znaczenie dla przeciętnego odbiorcy?”. Chciałabym jednak dostać odpowiedź na to, dlaczego tak bronisz tej serii, prawie że wymagając, żebyśmy zrozumieli ją jak Japończycy, do tego jeszcze tylko tacy mieszkający w Japonii?!
Przeczytałam, zrozumiałam i odpowiednio odpisałam. Jakie znaczenie ma, kto jest preferowanym przez twórców odbiorcą tej serii? Inni nie mają prawa obejrzeć i stwierdzić, czy im się podobało czy nie? Bo co? Bo Ty tak mówisz?
Re: na serio to "na serio?"?
To można powiedzieć o każdym anime – Basara nie jest pod tym względem żadnym wyjątkiem, twórcy anime zarabiają na tym, co powstaje dookoła takiej serii telewizyjnej – DVD, figurki i cała reszta, a to się sprzedaje przede wszystkim w Japonii, czemu mieliby się przejmować resztą świata? Próbujesz pisać o Basarze jako o czymś wyjątkowym, podczas gdy jest to po prostu kolejna seria – anime historycznych czy będących adaptacją gry jest o wiele więcej, a samo to nie świadczy jeszcze o wyjątkowości, a dalej, co zdajesz się sugerować – hermetyczności. Fani sobie poradzą ze zrozumieniem, nie martw się…
Eee… Język angielski nie jest zrozumiały dla ludzi znających angielski? Bo jeśli chodzi o wierność przekładu, to przecież oczywiste jest, że przekład zawsze w jakiś sposób zmienia oryginał, ale to chyba wszyscy wiedzą, nawet Ci, którzy nie oglądają anime… Ponownie – Basara nie jest żadnym wyjątkiem, zwalanie winy na przekład jest śmieszne.
Każdy fan może napisać tak o serii, którą lubi, a która jest nisko oceniana. Ponownie – Basara nie jest wyjątkiem.
Ja porzuciłam Judge End nie obejrzawszy do końca pierwszego odcinka. Nie chodzi o zmianę klimatu – chodzi o to, jak zostało to zrealizowane. Nie mam nic przeciwko dramatom, poważnym seriom, nie mam nic przeciwko komediom czy parodiom z dobrymi momentami dramatycznymi (One Piece, Gintama). Nie cierpię za to, jak postaci są poprowadzone jak papierowe kukiełki. Kiedy zachowują się nienaturalnie, kiedy przez ich zachowanie scenarzysta krzyczy do mnie: „to miało być wzhruuuszające!”, „a teraz postać cieeeeerpiiii, patrz jak cierpiiiii”, to pluje taką schrzanioną realizacją dalej niż widzę.
Nie wystarczy wrzucić do serii ważnych wydarzeń i cierpienia postaci, należy jeszcze umieć to poprowadzić tak, żeby oglądający nie odbierał tego jako czegoś sztucznego i naciąganego, wsadzonego tylko po to, żeby wywołać konkretną reakcję widza. Ja dramat na siłę czy wymuszone „śmieszne” dialogi zauważam i mi one przeszkadzają. Fakt – Ty nie musisz, ale nie próbuj też wmówić osobom, które to widzą, że tego nie ma. Każdy będzie inaczej odbierał serię.
Re: Mieszane uczucia
Ja tam wolę, jak zostawia mi się miejsce na własną interpretację. O wiele większą przyjemność sprawia mi oglądanie serii, które nie wykładają wszystkiego na stół, ale pozwalają samodzielnie dojść do tego, co i jak, dając tylko wskazówki. Jak np. Ergo Proxy. Nie podaję tutaj w przykładach Shin Sekai Yori, ponieważ jak dla mnie seria ta jest o wiele prostsza od wymienionej wcześniej i wcale tylu pytań bez odpowiedzi nie zostawia. Jeśli chodzi o początek, czyli nagłe odkrycie mocy u ludzi, to tutaj niewiele mam do dodania – traktuję to jako założenie fabularne, które było potrzebne, aby zacząć serię i pokazać coś całkiem innego – sam sposób narodzin w ludziach tej mocy nie uważam za istotny i nie czuję potrzeby kwestionowania go, rozumiem jednak, że komuś może przeszkadzać to, że potraktowane zostało to po macoszemu.
kliknij: ukryte Jeśli chodzi o długość nauki w porównaniu do mocy dziecka Marii – musisz pamiętać, że ludzie wychowani w tej społeczności byli ściśle kontrolowani, a jednym z narzędzi kontroli był rytuał specyficznego wiązania mocy (chociaż bardziej chyba na poziomie psychicznym niż fizycznym), a co za tym idzie – niejakiego jej przytłumiania. To tak, jak w szkole: będzie jakieś dziecko z genialnym talentem, ale zostanie przytemperowane do poziomu reszty i nigdy nie będzie miało okazji swobodnie rozwijać swoich umiejętności. Fałszywy akki nie był poddany kontroli czy rytuałom, jeśli chodzi o moc, a raczej wychowany jak dzikie zwierzę, szastające mocą na prawo i lewo. Myślę, że szczuroludzie nie musieli go jakoś szczególnie trenować – ot, używał mocy chaotycznie, tak jak pierwsi ludzi, w których się ona obudziła.
Mi nic w przedstawionych wydarzeniach, jeśli chodzi o skok technologiczny, nie zgrzytało (ale serię oglądałam już jakiś czas temu i ten motyw akurat najmniej pamiętam, więc może nie powinnam się wypowiadać >.>). Squeler był o wiele inteligentniejszy od reszty swojej rasy, więc mógł osiągnąć więcej (może było takich jednostek więcej? Nie pokazano nam tak naprawdę zbyt wiele z życia szczuroludzi od środka, a tylko tyle, ile pozwolono zobaczyć bohaterom). A co do lobotomii – o ile wiem, do najprymitywniejszych zabiegów nie potrzeba jakieś szczególnej technologii, ale tutaj musiałby się wypowiedzieć ktoś z bardziej konkretną wiedzą.
Ludzie usprawiedliwiają siebie, jeśli nie popełniają zbrodni własnymi rękami. W tej serii zostało ukazanych wiele tego rodzaju fascynujących ludzkich zachowań. Udawanie, że wszystko jest w porządku, że mamy pokój, przy jednoczesnym olbrzymim poziomie kontroli należy do nich. Poświęcanie życia jednostek w zamian za społeczeństwo, życie w świecie, w którym i tak źle, i tak niedobrze, również. Nie pochwalam tego, ale obserwowanie tego systemu i zachowań ludzi w nim żyjących, było porywające. Właściwie dlatego oceniam serię wysoko – za przemaglowanie na różne sposoby ludzkich zachowań.
To Mushishi trzeba polecać? Szczególnie drugi sezon? Jak ktoś chce wprowadzenia, to raczej zacznie od recenzji pierwszego sezonu…
O, a ja to widzę w ten sposób, że ten wątek miał być tylko zawiązaniem akcji i ewentualnie wypływać w niektórych momentach, żeby postać nie straciła spójności, ale zasadniczo jest na dwudziestym ósmym planie, a scenarzyści użyli go tylko po to, żeby skonfrontować bohaterów ze sobą, a jednocześnie dać kogoś, kto na początku jest z zewnątrz (główną bohaterkę), aby był on „okiem” widza wprowadzającym go w towarzystwo reszty wariatów. Byłabym wręcz zaskoczona, gdyby w którymś momencie anime skupiło się na uczuciach bohaterki.
Należę do osób, które jako komedię wolą Gekkan Shoujo Nozaki‑kun. Barakamon też mnie momentami bawi, podoba mi się jego klimat. Niestety, często irytuje mnie zachowanie niektórych postaci, które potrafi zepsuć mi cały odcinek.
Re: anime wyłącznie dla kobiet
Nie. Jesteś tylko sobą, nie wszystkimi innymi, więc każda Twoja opinia (np. że postaci są głupie), jest Twoją subiektywną opinią i nie ma nic wspólnego z obiektywizmem. W ogóle bym nie odpisywała na Twój post, gdyby nie padło słowo „obiektywizm”, w końcu Ouran mógł się komuś nie spodobać i nic mi do tego, ale…
Ja na przykład nie uważam, żeby postaci były głupie, wręcz przeciwnie – każda z nich, na swój sposób, jest inteligentna, tutaj raczej chodzi o przerysowanie, które – owszem – nie do każdego będzie przemawiać (do mnie i wielu innych widzów, jak widać, przemawiało). Niemniej jednak nawet najidiotyczniej zachowujący się w całej serii pan, czyli Tamaki, mimo że brakowało mu pewnego rodzaju życiowej, praktycznej inteligencji, tak inteligencji emocjonalnej miał aż nadto (osobnym tematem jest wypieranie przez niego prawdy o tym, co czuje do Haruhi i wymyślanie idiotycznych usprawiedliwień).
Piszesz, że prawie nic Cię nie rozśmieszyło – widzisz, ja też znam anime, które śmieszą wielu ludzi, a mnie zwyczajnie nudzą albo irytują, daleka jestem jednak od twierdzenia, że są nieśmieszne. Nie śmieszą MNIE, nie znaczy, że mam „obiektywnie” twierdzić, że są złe. Ouran korzysta z parodii, abstrakcji, przerysowania – to, że te narzędzia nie przypadły Ci do gustu, nie znaczy, że należy je całościowo potępić.
A bliźniacy kochali się zwyczajnie jak bracia, a cały odstawiany przez nich cyrk był fanserwisem dla pań odwiedzających host club oraz, co za tym idzie, dla oglądających serię dziewcząt. Pierwszy raz spotykam się z tym, że ktoś to bierze na serio :D
Re: wtf ?
Co do shounenów... Twój tekst odbieram tak, jak Easnadh to określiła – jako szowinistyczny. Nikt nie będzie mi mówił, jakie gatunki mam lubić, oglądać i znać się na nich. NIKT.
I owszem – jeśli czegoś nie lubię, to tego nie oglądam i nie recenzuję (np. haremówek ecchi z grupą moe dziewcząt skaczącą wokół jednego pana), ale tak się składa, że shouneny przygodowe uwielbiam i zawsze chętnie po nie sięgam. Niemniej jednak oglądanie czegoś z ulubionego gatunku, nie powinno automatycznie oznaczać, że się wyłącza myślenie i przyjmuje każdy chłam. Jeśli seria ma wady, to – mój ulubiony gatunek, czy nie – napiszę o nich. Ao no Exorcist przez jakiś czas był przeciętny i dostałby nawet 6, ale w pewnym momencie fabułę można było o kant tyłka potłuc, więc dostał tyle, ile dostał. Że ktoś nie zauważył, że seria zaczęła pukać w dno od spodu? Well, jego problem. Ja ocenę fabuły uargumentowałam w recenzji.
Tiaaaa, „Ja nic do kobiet nie mam, ale kobieta nie powinna recenzować shounenów!”. Widzisz, jak to brzmi? Jeśli nadal masz problem ze zrozumieniem swojego zachowania to inny przykład na Twój tok myślenia: „Ależ ja jestem za równouprawnieniem kobiet, tylko niech ta kobieta nie wychodzi z kuchni!”.
Pierwszy odcinek
._.
Tylko że Kingdom miało chyba jednak lepszą tę animację… No nic – Nobunaga Concerto oglądało się całkiem przyjemnie (nawet jeśli jedna część mnie śledziła wydarzenia, a druga w tym samym czasie załamywała ręce nad grafiką). Główny bohater jest momentami irytujący (przy okazji: powie mi ktoś, kiedy i gdzie nauczył się on jeździć konno? no? hm?), a jego przeskoki między totalną ignorancją i tumiwisizmem a nagłym przejmowaniem się prawidłowym przebiegiem historii są trochę niespójne, ale pierwszy odcinek był nawet wciągający. Na pewno będę oglądać dalej, mam tylko nadzieję, że głównemu chłopaczkowi… znaczy, tego… Odzie Nobunadze jednak się trochę dojrzeje.
Bosz, to jest tak głupie i przerysowane, że aż chyba będę to oglądać dalej. Nie wiem, czy się więcej śmiałam, czy facepalmowałam przy pierwszym odcinku…
Z jego charakterkiem? Nawet jestem w stanie sobie to wyobrazić. Zmachałby się tylko trochę biorąc ich wszystkich za wszarz i wywalając za drzwi. I mogliby wracać szybciej, niż byłby w stanie ich wynosić…
O, właśnie to. Ma pokazać, że główny bohater reaguje szybciej, niż myśli. Sam to zresztą przyznał – „refleks”. I że ma trudny charakter, do tego skrajnie odmienny sposób bycia niż ludzie z miasteczka, do którego przyjechał. Owszem, zachowuje się nieodpowiedzialnie, ale dzięki temu tym bardziej jest na co czekać, jeśli chodzi o rozwój postaci. A tym, czy dzieciak umie pływać, czy nie, bohater zacząłby się zapewne martwić dopiero wtedy, kiedy tenże dzieciak długo by nie wypływał…
Mnie dźg w odbyt ani nie zdziwił, ani nie zniesmaczył, zbyt często się pojawia w anime, żebym zwróciła na to szczególną uwagę. Zdziwiła mnie raczej słaba reakcja dorosłych na to, że ich dzieciak zrobił właśnie krzywdę obcemu człowiekowi (chociaż w sumie po przeprowadzce on jest już swój, nawet jeśli sam jeszcze o tym nie wie…).
Grzebanie w moich rzeczach też by mi się nie podobało, wolałabym sama się rozpakować (ta frajda decydowania, gdzie co dać!), ale to jest już chyba indywidualne odczucie, a bohater nie miał z tym większego problemu.
Dziękuję za zwrócenie uwagi, poprawione.