Tanuki-Anime

Tanuki.pl

Wyszukiwarka recenzji

Yatta.pl

Komentarze

Sezonowy

  • Avatar
    Sezonowy 4.05.2013 00:05
    Re: Nie i jeszcze raz nie
    Komentarz do recenzji "Kakumeiki Valvrave"
    Kiedy wymieniłeś nazwę studia, od razu przypomniał mi się Armored Trooper Votoms i zamierzałem napisać coś w stylu, że jak chcą to jednak potrafią. A potem zdałem sobie sprawę z tego, że Votoms i Valvrave dzieli trzydzieści lat.

    Z drugiej strony, od premiery Code Geass minęło lat zaledwie siedem, scenarzysta Code jak i Valvrave ten sam, a tymczasem różnica zarówno jeśli chodzi o fabułę jak i o bohatera jest kolosalna. Trudno mi zrozumieć jakim cudem wytwórnia decyduje się nakręcić serial na podstawie tak miałkiego materiału, skoro ma ludzi potrafiących napisać naprawdę dobry scenariusz, ma na to środki, do tego scenariusz jest dziełem oryginalnym a nie ekranizacją. Nie wierzę, że na zebraniu zespołu nikt nie podniósł ręki i nie powiedział: „Przecież to durne. Rozsądni ludzie zabiją nas śmiechem. Poprawmy choć trochę, żeby wstydu nie było.”

    Zresztą, może i podniósł, tylko co z tego? Nie śledzę wydarzeń na rynku anime i nie potrafię opisać kierujących nim mechanizmów, ale smuci mnie podsunięta przez Ciebie myśl, że taki a nie inny scenariusz mieści się precyzyjnie w planie biznesowym studia Sunrise. Że doskonale wiedzą co robią wypuszczając serial w takim a innym kształcie. I niepokoi mnie nasuwający się na tej podstawie wniosek, że skoro nie warto się wysilać i produkować delikatesów, bo do wyżywienia się wystarczy skoncentrować się na produkcji kaszanki, szansa na to, że w najbliższej przyszłości zobaczymy jakieś animowane frykasy opatrzone logo wytwórni Sunrise, jest mniejsza niżbym sobie tego życzył.
  • Avatar
    A
    Sezonowy 3.05.2013 13:58
    Nie i jeszcze raz nie
    Komentarz do recenzji "Kakumeiki Valvrave"
    Kiedyś, żeby zostać pilotem wielkiego robota bojowego, nastoletni bohater musiał wykazać się jakąś cechą, która czyniła prawdopodobnym fakt, że już wkrótce zostanie asem przestworzy: umiejętnościami, wrodzonym talentem, nadzwyczajnymi cechami ciała czy ducha albo przynajmniej solidną wiedzą teoretyczną. W Valvrave pilotem najpotężniejszej machiny bojowej może zostać byle cieć z ulicy, wystarczy że ukąsi go cybernetyczny wampir. Brzmi głupio? To jeszcze nic jeśli wziąć pod uwagę prostacki sposób, w jaki wyposażono bohatera w motywację do walki: STRRRRASZNA ZEMSTAAAA!!!! W jednej sekundzie z ciapowatego popychadła zrodził się zdeterminowany mściciel. Ach, jak wspaniale, że to akurat przed nim i właśnie w tym momencie pojawił się znikąd prototypowy robot bojowy z zapraszająco otwartym kokpitem. Nic, tylko zasiąść za sterami i ruszyć do boju, prawda? I jakie to szczęście, że do pilotowania maszyny bojowej nie trzeba niczego umieć ani na niczym się znać. Cuda, cuda, cuda, cuda, może to się sprzedać uda.

    Szczerze odradzam.
  • Avatar
    Sezonowy 2.05.2013 23:03
    Re: Kim Irrrr Seeeen!
    Komentarz do recenzji "Shingeki no Kyojin"
    W wersji na fortepian, bez całej tej chóralnej pompy, brzmi dużo lepiej. To autentycznie dobra kompozycja filmowa. W kinie fabularnym z powodzeniem mogłaby posłużyć za motyw muzyczny współczesnego dramatu miłosnego czy historycznego.

    [link]
  • Avatar
    A
    Sezonowy 26.04.2013 13:49
    Animacja rotoskopowa: nareszcie coś innego
    Komentarz do recenzji "Aku no Hana"
    Choć Aku no Hana nie obejrzę w całości, bo opowiedziana w nim historia to nie moje klimaty, to sięgnąłem po pierwszy odcinek zaciekawiony zarzutami stawianymi zastosowanej technice animacji. I moje wrażenie jest bardzo pozytywne: nareszcie pokazano coś, co odbiega od przyjętego kanonu.

    Nie, żeby była to nowa technika, ale jej wyjątkowość polega na tym, że jest tak rzadko stosowana. Ci, którzy oglądają coś więcej niż tylko animacje japońskie z pewnością wiedzą, że szeroko pojęte kino animowane jest prawdziwą ostoją eksperymentów twórczych, a technik animacji jest dużo więcej niż tylko rysunkowa i 3D. Tymczasem w anime forma jest tak skostniała, jak pozostałości po dinozaurach i w moim przypadku, po obejrzeniu kilkuset tytułów, najzwyczajniej w świecie już mi się opatrzyła. Dlatego cieszę się bardzo, że od czasu do czasu twórcy sięgają po coś innego niż nakazywałby zdrowy rozsądek i dział marketingu.

    Moim cichym marzeniem jest, aby takich odważnych i pomysłowych twórców pojawiało się jak najwięcej, bo każdy podobny eksperyment, niezależnie od tego czy i do jakiego stopnia udany, wnosi ożywienie i daje nadzieję, że gdy chodzi o stronę techniczną to w anime jako gatunku nie wszystko zostało jeszcze powiedziane.
  • Avatar
    Sezonowy 17.04.2013 13:08
    Re: Złe przeczucia
    Komentarz do recenzji "Shingeki no Kyojin"
    Rzeczywiście, nie zwróciłem na to uwagi w OP, ale skoro piszesz, że wynika z niego iż bohater szybko dorośnie, to mam nadzieję, że moje przeczucia się nie sprawdzą. Oby tak się stało: bardzo żałowałbym niezwykle obiecującej wizji postapokaliptycznego świata, jeśli miałaby być ocalona przez emocjonalnie niezrównoważonego nastolatka, co to zawsze i wie lepiej, i krzyczy głośniej niż reszta bohaterów.

    Cieszę się, że przypomniałeś mi scenę z przybraną siostrą, dającą chłopakowi w pysk. Sądząc po efekcie działania, jej prawdziwe imię to nie Mikasa, a Nervosol. Oby zawsze byłą pod ręką.
  • Avatar
    A
    Sezonowy 17.04.2013 10:40
    Złe przeczucia
    Komentarz do recenzji "Shingeki no Kyojin"
    Mam bardzo złe przeczucia odnośnie tego serialu. Z jednej strony zobaczyłem intrygujący i tajemniczy, bardzo brutalny świat obiecujący pasjonującą historię. Z drugiej strony mamy osobę głównego bohatera. Dzieciaka, który wiecznie chodzi wściekły, krzyczy, grozi, przypomina chodzącą bombę gotową wybuchnąć pod byle pretekstem, a do tego przekonanego iż wyłącznie on jeden ma rację, a dorośli to tchórze, egoiści i w ogóle słabiaki na ciele i na umyśle. Patos, jakiz każdym słowem Erena wylewa się z ekranu, przyprawia mnie o mdłości. Do tego strrrraszny osobisty drrrrramat, skrajne emocje, cierrrrrpienie, krew, pot i łzy. A na tym tle histeryczny gimnazjalista z ADHD.

    Nawet nie mam już siły na ironię, najchętniej wziąłbym pasa i spuścił twórcy porządne lanie na goły tyłek. Bez wątpienia, serial z pewnością będzie szalenie popularny.
  • Avatar
    Sezonowy 12.04.2013 14:52
    Komentarz do recenzji "Girls und Panzer"
    Obejrzałem fragment z Mausem na YT i było to fajne, przyznaję. Dlatego chcę zwrócić waszą uwagę na fakt, że celowanie w ruchu stanowi problem wyłącznie wtedy, gdy jedzie się z dużą prędkością po nierównym podłożu, a armata nie ma układu automatycznej stabilizacji (armata podskakuje, kołysze się itd.). Tu Maus jedzie po równym podłożu, z niewielką prędkością i po prostej, (co więcej, pierwszy strzał, między budynkami, został oddany z miejsca), w momencie oddawnia strzałów jego wieża jest nieruchoma. Jakimś argumentem byłoby, gdyby to cel znajdował był w ruchu, ale tu nawet gdy czołgi obu stron poruszają się, odległość miedzy nimi jest ta sama (mniejsze cofają się, większy podąża za nimi, utrzymując dystans) albo zmniejsza się (jak w scenie z zastawianiem pułapki). Celowniczy nawet nie będzie dotykał ustawień celownika określających prędkość celu. Co więcej, strzał z tej odległości to praktycznie strzał po linii prostej, nie po krzywej balistycznej, ponieważ pocisk nie zdążyłby utracić nic ze swej prędkości początkowej (w przypadku działa głównego Mausa to 930 metrów na sekundę). Widzisz pobliski cel w celowniku i otwierasz ogień: pocisk będzie w celu zanim zdążysz mrugnąć powieką. To jak strzał z przyłożenia z pistoletu: kaszka z mlekiem.

    Slova wspomniał o nastawach celowników. Zaciekawiło mnie to i zerknąłem tutaj:

    [link]

    Na przykładzie celownika Pantery, skalowanym co 100 metrów, od 0 do 4000, widać, że celowanie na dystansie do 100 metrów do kilkumetrowego celu nie było żadnym problemem. Zresztą, gdyby było, w literaturze znalazłby się na ten temat jakiś ślad, a na takowy nigdy nie udało mię trafić.

    Tak czy owak nie przywiązywałbym większej wagi do tego, czy celny strzał byłby w takich warunkach możliwy czy też nie: GuP to zabawa i szczerze wątpię, aby scenarzyści spędzali czas na spotkaniach rysując trajektorie pocisków i wyliczając szanse trafienia, tak by wiernie oddać realia pola walki. Miało być fajnie, widowiskowo i zabawnie – i takie też było. Proponuję dać sobie z tym spokój i po prostu cieszyć się niecodzienną rozrywką, bo skoro już zaakceptowaliśmy samo założenie dziewczynek w czołgach, choćby nie wiem jak bardzo naciągane, to przyjęcie innych, równie naciąganych rozwiązań czy scen, nie powinno być dla nas problemem.

    PS Jeśli już sama dyskusja o anime może wydać się hermetyczna dla kogoś, kto anime nie ogląda, pomyślcie teraz, za jakich oszołomów uważają nas tutaj ci, którzy militaria mają tam, gdzie Słońce nie dochodzi. Dziwacy wśród dziwaków. :)
  • Avatar
    Sezonowy 10.04.2013 21:29
    Re: Nie rozumiem
    Komentarz do recenzji "Shin Sekai Yori"
    IKa, jako ze publikacja mego i Twego komentarza a propos spoilerów nastąpiła synchronicznie, a mój z jakichś powodów znalazł się przed wcześniejszym komentarzem michal9o90, Twoja odpowiedź udzielona michal9o90 nie jest odpowiedzią na moje pytanie, które Ci umknęło. Dlatego pozwolę sobie powtórzyć: praktycznie każdy komentarz jest tu spoilerem. Ilość pustego miejsca nas tronie przyprawia o ból głowy, pomijam już niewygodę wynikającą z wielokrotnego klikania przycisku „spoiler”, zwłaszcza jeśli komentarzy trzeba ukryć spoiler więcej niż raz. A już czytanie tego w telefonie komórkowym bywa więcej niż problematyczne.

    Mam w związku z tym pytanie techniczne: czy zamiast zakrywania fragmentów tekstu dopuszczalne byłoby ewentualnie opatrzenie tytułu komentarza tagiem [spoiler]?

    Przykładowo: „Re: Nie rozumiem [spoiler]".
  • Avatar
    Sezonowy 10.04.2013 20:57
    Re: Nie rozumiem
    Komentarz do recenzji "Shin Sekai Yori"
    Rozumiem Twoją irytację. Z drugiej strony, spójrz na to z innej strony: praktycznie każdy komentarz jest tu spoilerem. Ilość pustego miejsca nas tronie przyprawia o ból głowy, pomijam już niewygodę wynikającą z wielokrotnego klikania przycisku „spoiler”, zwłaszcza jeśli komentarzy trzeba ukryć spoiler więcej niż raz. A już czytanie tego w telefonie komórkowym bywa więcej niż problematyczne.

    Mam w związku z tym pytanie techniczne: czy zamiast zakrywania fragmentów tekstu dopuszczalne byłoby ewentualnie opatrzenie tytułu komentarza tagiem [spoiler]?

    Przykładowo: „Re: Nie rozumiem [spoiler]".
  • Avatar
    Sezonowy 10.04.2013 15:34
    Komentarz do recenzji "Girls und Panzer"
    Ty, Slova, zawsze walczysz do upadłego i idziesz w zaparte? W myśl zasady: „mogą nas powalić, ale nas nie pokonają”?

    Wybacz, że napiszę to brutalnie i bez ogródek, ale wypisujesz tu straszne herezje, które nasuwają podejrzenie, że wiedzę o technice wojskowej czerpiesz głównie z gier i filmów, a nie z fachowej literatury. Wstydziłbyś się. Młodzież to czyta, ona się uczy. Żeby nie uprawiać pustosłowia, ale też nie odsyłać do literatury fachowej, będę się posiłkował linkami do Wikipedii.

    Ta armata była w praktyce haubicą dostosowaną do strzelania poziomego, nawet amunicja była rozdzielnego ładowania i miała trzy rodzaje ładunków miotających.


    Nie, Słova, nie była. Była rozwinięciem armaty przeciwlotniczej.

    [link]

    Gdybyś posiadał przynajmniej podstawową, ale rzetelną wiedzę, zapaliłaby Ci się czerwona lampka w momencie próby użycia słowa „haubica” w zestawieniu z działem czołgowym o lufie długości pięćdziesięciu pięciu kalibrów. Tymczasem Ty nawet nie pokusiłeś się o sprawdzenie informacji w internecie.

    Inaczej – sposób obsługi i ładowania był typowy dla haubicy i było to pierwsze niemieckie działo Ppanc zasilane amunicją rozdzielnego ładowania.


    O „haubicowatości działa” nie decyduje rodzaj amunicji. Nigdy. O tym, czy działo jest haubicą decyduje tylko i wyłącznie możliwość prowadzenia ognia stromotorowego. Skąd Ty w ogóle bierzesz podobne informacje? Nie ma ich w książkach, nie ma ich w sieci. No to skąd? Podejrzewam, że po prostu nie zdajesz sobie sprawy z tego, na czym polega różnica między armatą (w tym przypadku: przeciwpancerną) i haubicą. Jest okazja do nadrobienia zaległości:

    [link]
    [link] (podział ze względu na tor lotu pocisku)
    [link]

    Tym bardziej strzelanie z haubicy ogniem na wprost to żaden kłopot – Rosjanie zbudowali cały szereg czołgów uzbrojonych w haubice i przeznaczonych do walki z wozami niemieckimi, od niesławnego KW­‑2 zaczynając, a na ISU­‑152 kończąc


    Tego argumentu to już w ogóle nie rozumiem. Co z tego, że KW­‑2 był wyposażony w haubicę, a ISU­‑152 w armatohaubicę (a nie w haubicę, jak piszesz), ma takie znaczenie dla armaty 128 cm KwK 44 L/55 czołgu Maus jak fakt, że Sturmtiger był uzbrojony w moździerz rakietowy, czyli żadnego. Uzbrojeniem Maus'a była armata przeciwpancerna – nie haubica, nawet nie armatohaubica. Koniec, kropka.

    [link]

    Z całym szacunkiem, doceniam Twój gorący entuzjazm, ale ten nie zastąpi wiedzy.

    PS Przy okazji naszej niedawnej krótkiej dyskusji o „baszcie dowódcy” wspomniałeś o artykule w „Technika Wojskowa: Historia”. Ja dla odmiany polecam ci artykuł w ostatnim numerze „Militariów XX wieku”: „Acht­‑Acht w służbie”. To o niemieckim dziale przeciwlotniczym 88mm. Dowiesz się stamtąd m.in tego, dlaczego to właśnie działa przeciwlotnicze a nie haubice w czasie wojny zrobiły karierę jako broń przeciwpancerna. Tak jak większa siostra osiemdziesiątki ósemki, 12.8 cm Pak 44, której wersja rozwojowa weszła na uzbrojenie czołgu Maus. Armata przeciwpancerna, nie haubica.
  • Avatar
    Sezonowy 10.04.2013 12:16
    Komentarz do recenzji "Girls und Panzer"
    Jeszcze lepszym określeniem na uzbrojenie Mausa byłaby „armata przeciwpancerna” (wszystkie armaty strzelają ogniem na wprost), już całkowicie usuwające wszelkie wątpliwości. Działo, armata, ale w żadnym razie nie haubica, bo to uzbrojenie do prowadzenia ognia stromotorowego. Pojazd pancerny uzbrojony w haubicę należałby już do artyleria samobieżnej jako działo pancerne, jak Sturmpanzer IV Brummbär.

    A właśnie: jeśli mnie pamięć nie myli (widziałem tylko trzy odcinki), to w GuP, zdaje się, występował StuG III, prawda?
  • Avatar
    Sezonowy 10.04.2013 11:04
    Komentarz do recenzji "Girls und Panzer"
    Ja wiem, po raz kolejny czepiam się, podobnie jak w przypadku „baszty dowódcy”, ale głównym uzbrojeniem czołgu Maus nie była haubica, a działo przeciwpancerne.

    [link]

    Skoro na każdym niemal kroku podkreślasz wierność pojazdów i uzbrojenia w GuP względem realiów historycznych i wchodzisz w gorące, merytoryczne spory na temat broni pancernej, wypadałoby przynajmniej znać i rozumieć podstawową różnicę między haubicą (strzelanie stromotorowe) a działem przeciwpancernym (strzelanie na wprost), choćby po to, by inni dyskutanci nie nabrali przekonania, że w gruncie rzeczy Twoja wiedza na ten temat jest więcej niż skąpa, a używane argumenty – wątpliwe.
  • Avatar
    Sezonowy 10.04.2013 10:28
    Re: Nie rozumiem
    Komentarz do recenzji "Shin Sekai Yori"
    michal9o90, wydajesz się zapominać o jednym aspekcie, który jest kluczowy dla sprawy.  kliknij: ukryte 

    Zamaskowano spoilery.
  • Avatar
    Sezonowy 2.04.2013 14:39
    Komentarz do recenzji "Girls und Panzer"
    Jak sądzę, to nie gafa, a skrót myślowy, podobnie jak u Ciebie. Gdybym przeczytał go w TW:H, o ile faktycznie tam się pojawił, w co mocno wątpię, pewnie nawet nie zwróciłbym na niego uwagi, bo wiedziałbym o co chodzi. Tu jednak jest to kwestia rzetelności i wiarygodności z racji zarzutu, który wysunął Samiel pod adresem Twojej recenzji.

    Proponuję prostsze sprawdzenie, czy uwaga Samiela była zasadna czy też nie. Wystarczy wrzucić do wyszukiwarki słowa „baszta” oraz „czołg” i sprawdzić otrzymane wyniki. Potem wrzucić frazę „wieżyczka dowódcy typu basztowego”. Ewentualnie podobne kombinacje. Jest różnica?

    JA natknąłem się wyłącznie na pojedyncze przykłady użycia słowa „baszta” w kontekście broni pancernej, i to nie w rozumieniu wieżyczki dowódcy, a po prostu jako wieży, użyte przez modelarzy, wykopywaczy pamiątek oraz… fanów gry World of Tanks. I nie napawa mnie to optymizmem.

    (Baszta czołgu T­‑70M?! Litości!)
  • Avatar
    Sezonowy 2.04.2013 01:26
    Komentarz do recenzji "Girls und Panzer"
    Slova napisał(a):
    Baszta dowódcy występowała właściwie we wszystkich niemieckich czołgach. To ten element wierzy, który wystaje ponad jej profil i ma peryskopy dookoła. I tak, tak to się fachowo nazywa.


    Gwoli ścisłości: opisywany element wieży czołgowej to wieżyczka dowódcy, typu basztowego. Wieżyczka – nie baszta. Terminu „baszta” nie używa się w odniesieniu broni pancernej, a jedynie w odniesieniu do fortyfikacji. W tym punkcie rację wypadałoby przyznać Samielowi.
  • Avatar
    Sezonowy 31.03.2013 22:12
    Re: skąd się wzioł ten akki
    Komentarz do recenzji "Shin Sekai Yori"
    Naija napisał(a):
    Wszystko sprowadza się do tego, czy te kości sprowadzone po roku były już tymi prawdziwymi. Osobiście umknęło mi to, czy Saki przestraszyła się, że nie są to żadne podróby


     kliknij: ukryte 

    Piszę o tym wyłącznie dlatego, by dać upust radości i satysfakcji, jakie przepełniają mnie po obejrzeniu serialu, którego fabuła i bohaterowie biją na głowę wszystko, co widziałem ostatnimi czasy. Nie pamiętam, kiedy ostatni raz do tego stopnia poruszyła mnie filmowa opowieść. I już płaczę w duchu na samą myśl, że nieprędko znowu obejrzę historię podobnego kalibru, do przeżywania, do roztrząsania, do zagłębiania się w niuanse.
  • Avatar
    Sezonowy 31.03.2013 17:01
    Re: skąd się wzioł ten akki
    Komentarz do recenzji "Shin Sekai Yori"
     kliknij: ukryte 
  • Avatar
    Sezonowy 29.03.2013 14:40
    Komentarz do recenzji "Hametsu no Mars"
    A ja przewrotnie pozwolę sobie nie zgodzić się z Tobą w kwestii niekatowania się oglądaniem.

    Obejrzenie produkcji w rodzaju Hametsu no Mars pozwoliło mi przypomnieć sobie, co znaczy prawdziwa jedynka w tanukowej skali. A to rzeczywiście jest samo dno, niżej nie ma już niczego. I właśnie dlatego warto choć raz zajrzeć w tę głębinę, pod warstwę mułu i śmieci, by bardziej docenić inne produkcje, którym co prawda też nie wyszło, ale przynajmniej autentycznie starały się coś widzowi sprzedać. Hametsu no Mars niczego nie sprzedaje: zamiast tego zaczaja się w ciemnym zaułku, po czym wali widza po głowie pałką i zabiera mu portfel oraz telefon komórkowy.
  • Avatar
    A
    Sezonowy 27.03.2013 11:25
    Nierówne, ze słabym początkiem i lepszą końcówką
    Komentarz do recenzji "Psycho-Pass"
    Przerwałem oglądanie serialu w połowie, ponieważ nudziło mnie oglądanie pościgu za Hannibalem Lecterem z przyszłości. Epatowanie okrucieństwem wydawało mi się wtedy jedynym powodem, dla którego powstało to anime, bo sama koncepcja świata ani główna bohaterka do mnie nie przemawiały.

    Wróciłem do serialu po jakimś czasie, gdy z lektury komentarza w Sieci okazało się, że pan Lecter to co prawda psychopata, ale taki Lecter – Che Guevara. Kiedy podrzyna ludziom gardła, o coś mu chodzi. O coś walczy i to coś to rewolucja. Dla ludzi i w imię ludzi. Żeby świat był lepszy. Tylko dlaczego przy pomocy brzytwy i chorej estetyki?

    No i teraz jestem zdezorientowany: po co w ogóle zrobiono pierwszą połowę serialu o pościgu za psychopatą realizującym swoje chore dewiacje, skoro druga jest już o łapaniu anarchisty? Przejście od jednej tematyki do drugiej jest tak gwałtowne, jak zamiana charakteru głównej bohaterki z cichej płaksy na twardziela w obcasach. Pierwszej (zarówno połowy serialu, jak i wersji bohaterki) w ogóle mogło by nie być i anime tylko by na tym zyskało, bo wtedy więcej było by w nim z „Ghost in the Shell: Stand Alone Complex”, a mniej z „Milczenia Owiec”.

    Nierówna, bardzo nierówna produkcja, choć w ogólnym rozrachunku pozostawia dobre wrażenie. Widać pracę, jaką autor włożył w koncepcję świata, brawa należą się znakomitą scenografię, jest kilka widowiskowych scen i ciężki, duszny klimat, od którego niełatwo się uwolnić. Ale najważniejsze: narobiłem sobie smaku na powtórne obejrzenie „GitS: SAC”, którego duch błąkał się po ostatnich odcinkach.
  • Avatar
    Sezonowy 20.03.2013 22:47
    Re: Nie jestem estetą
    Komentarz do recenzji "Hyouge Mono"
    Zakładam, że zasugerowałaś się wysoką wypadkową oceną widzów, a ta jest zwykle niemiarodajna, bo większość niezalogowanych użytkowników ocenia na zasadzie „kocham/nienawidzę”, stawiając oceny skrajne 10/1. Prawdopodobnie robią to bardziej dla zabawy i z nudów niż z potrzeby podzielenia się autentycznymi wrażeniami. Bez oglądania, sugerując się opisem czy zrzutkami. Tu na 25 oddanych głosów jest aż 11 niezalogowanych dziesiątek, jakby serial był zjawiskiem na miarę wydarzenia roku, a tak przecież nie jest.

    Oceny użytkowników zalogowanych są już wyważone, nie ma wśród nich ocen skrajnych i dlatego zasługują na zaufanie. I te nie są już tak entuzjastyczne.

    Co zaś do samego serialu, to rzeczywiście może wydać się hermetyczny, jako że co rusz odwołuje się do kultury i historii – tych autentycznych, podręcznikowych, choć pokazanych w wersji alternatywnej i z przymrużeniem oka. Może nie wymaga od widza bycia estetą jak główny bohater, ale niewątpliwie przydaje się znajomość epoki, jak choćby przy samodzielnym wyłapywaniu smaczków towarzyszących okolicznościom śmierci Ody Nobunagi czy żartobliwym prztyczkom wymierzanym starym nawykom i obyczajom feudalnych przodków. Na swój sposób serial jest zabawnym, a do tego interesującym odzwierciedleniem Japonii określanej jako kraj chryzantemy (kultura) i miecza (wiadomo). Tu oba elementy łączą się ze sobą tworząc piorunującą mieszankę. Jedno jest pewne: Hyouge Mono stawia widzowi wymagania, co samo w sobie nie jest częstym zjawiskiem i już choćby z tej racji zasługuje na zainteresowanie, zwłaszcza tych widzów, którym przejadła się łatwa i efektowna rozrywka.
  • Avatar
    Sezonowy 19.03.2013 11:43
    Re: Słabe
    Komentarz do recenzji "Maoyuu Maou Yuusha"
    Wspomniany przez Ciebie motyw przemowy jest fatalny nie tylko z racji tego, że długi. Już sam fakt, że pozwolono dziewczynie wygłosić płomienną odezwę do sympatyzującego z nią i potencjalnie buntowniczego tłumu, zamiast po pierwszych słowach założyć knebel i zabrać z placu, źle świadczy o animowanej inkwizycji. Zupełnie jakbym oglądał na ekranie inkwizycję ze skeczu Monty Pythona, a nie budzącą postrach kościelną policję polityczną. Uczyć jej się od naszych papieskich specjalistów od polowań na astronomów i czarownice.

    Twoje porównanie scenariusza do streszczenia uważam za wyjątkowo trafne. Opowieść nie ma rytmu, to przyspiesza, to znów zwalnia, a wydarzeniom polityczno­‑społeczno­‑gospodarczym, które ze względu na skalę i rozmach powinny zostać pokazane w kilku odcinkach, poświęca się najwyżej jedną­‑dwie sceny. Jako ekranizacja powieści Maoyuu Maou Yuusha jest przykładem źle wykonanej roboty, bo dysponując zaledwie dwunastoma odcinkami próbuje choćby po łebkach, za to na siłę opowiedzieć wszystko, co było najważniejsze w oryginale, zamiast skoncentrować się na jednym wybranym wątku i opowiedzieć go rzetelnie, z werwą i odpowiednim rozmachem. Smutne, ale w przypadku anime stanowczo zbyt często występujące zjawisko.

    Jako widz stawiający fabułę na pierwszym miejscu mogę powiedzieć, że jestem bardzo rozczarowany serialem, który ponoć miał mieć w sobie sporo z ducha „Spice and Wolf”. Niestety, okazuje się, że to nie duch: to zombie.
  • Avatar
    R
    Sezonowy 4.03.2013 16:21
    Dobre kino dla dorosłych
    Komentarz do recenzji "Powrót do marzeń"
    Sulpice9 napisał(a):
    Pytanie brzmi – jak tak dobry film może być tak mało znany?


    Jako przyczynę tego stanu rzeczy wskazałbym wąskie grono odbiorców, do których film jest adresowany i mam tu na myśli osoby dorosłe. Dla dzieci i młodzieży, które stanowią przytłaczającą większość widowni animowanego kina, problemy, przemyślenia i wybory dokonywane przez Taeko będą nudną pogadanką o niczym. Retrospekcje z dzieciństwa, postrzeganego jako czas radosnej beztroski? Nie, dzieciństwo jest do kitu, bo trzeba wcześnie chodzić spać, starsi decydują za ciebie o wszystkim, nie możesz kupić piwa ani fajek, no i trzeba chodzić do tej durnej szkoły.

    Żeby wspominać dzieciństwo i prawdziwie cieszyć się tymi wspomnieniami, trzeba być niespełna rozumu. Albo być dorosłym i zderzyć się kilka razy z twardą rzeczywistością. Wtedy dopiero, w naturalny sposób nachodzi dorosłego człowieka refleksja, czy faktycznie światła wielkiego miasta, z wielkomiejskim sznytem i szalonym tempem życia to jest to, czego chce od życia. Czy dokonane w dorosłym życiu wybory i obrane priorytety sprawiły, że jesteśmy szczęśliwi i chcemy dalej iść obraną ścieżką.

    Dla dzieci i młodzieży – nuda i w ogóle nie wiadomo o co chodzi. Dla dorosłego – normalne rozmyślania, jakim chętnie oddajemy się w barze, siedząc nad szklaneczką czegoś mocniejszego.
  • Avatar
    Sezonowy 27.02.2013 21:35
    Komentarz do recenzji "Initial D: Second Stage"
    Obawiam się, że będziesz zawiedziony. Ja byłem. Nie tylko osobą głównego bohatera, który nie jest już tym samym amatorem­‑nie­‑wiem­‑czy­‑chcę­‑się­‑ścigać, a bliżej mu do profesjonalisty, ale zwyczajnym wyczerpaniem tematu. Wyścigi samochodowe są fajne, ale po jakimś czasie zaczynają nużyć, jeśli nie jest się fanem samochodów. Ja nie jestem. Niestety, strona fabularna (obyczajowa) kolejnych serii nie stoi na wysokim poziomie.
  • Avatar
    Sezonowy 26.02.2013 20:12
    Komentarz do recenzji "Ruchomy zamek Hauru"
    To niemal reguła, że osoby, które czytały powieść, oceniają „Ruchomy zamek Hauru” niżej niż te, które jej nie czytały. Jak się domyślam, chodzi o niespełnione oczekiwania? Zamiast ekranizacji, czy nawet adaptacji, obejrzały film na motywach powieści, wariację na temat (ze względu na skalę odstępstw od oryginału). To samo zjawisko mamy przy „Opowieściach z Ziemiomorza”, w dodatku na większą skalę, bo więcej osób czytało sagę Ursuli Le Guin. Nawet nie chodzi o to, że film jest gorszy od książki: on jest inny i to stanowi sedno problemu. Podejrzewam, że gdyby przy swojej inności jako film był lepszy, obiektywnie rzecz biorąc, to i tak czytelnicy oceniliby go surowiej od nie­‑czytelników. Wystarczy zerknąć na recenzję „Zamku” pióra Sulpice9 oraz recenzję „Opowieści” autorstwa Sevala i fm, które co chwila dokonują porównań między filmem a książkowym oryginałem, i co nie pozostaje bez wpływu na końcową ocenę. Moim zdaniem – niepotrzebnie. Oba filmy bronią się świetnie jako samodzielne produkcje – nie ekranizacje, nie adaptacje, a historie oparte na motywach powieści.
  • Avatar
    Sezonowy 25.02.2013 12:15
    Re: Porażka
    Komentarz do recenzji "Haibane Renmei"
    Do tego piękna, bogata i urozmaicona muzyka Ootani Kou, klasa sama w sobie. Jest fortepian, flet, są smyczki, gitara, od czasu do czasu pojawiają się harfa, klawesyn i akordeon. Z przyjemnością można jej słuchać dla samego brzmienia, nawet jeśli nie widziało się serialu. Ja sam, jeśli dobrze pamiętam, sięgnąłem po Haibane Renmei po tym, jak usłyszałem „Free Bird” [link][link][/link]. Dałem się złapać na muzyczny haczyk i nie żałuję.