x
Tanuki.pl korzysta z plików cookie w celach prowadzenia
reklamy, statystyk i dla dostosowania wortalu do
indywidualnych potrzeb użytkowników, mogą też z nich korzystać współpracujący z nami reklamodawcy.
Korzystając ze strony wyrażasz zgodę na używanie cookie zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki.
Szczegóły dotyczące stosowania przez wortal Tanuki.pl
plików cookie znajdziesz w
polityce prywatności.
Ayato mnie rzeczywiście denerwowal i mimo swego charakteru w postaci życzliwości i pomocnosci uważam go za plytka i nijaka postać do stopnia ze aż mdli na samą myśl. W przypadku MC z Rakudai zaś się nie do końca zgodze, tam w sumie dojrzałość może być skutkiem przeszłości i wychowania. Do tego nie jest to postać z charakterem w postaci przyklejonej cechy – uczynny, pomocny, życzliwy. Mi się w tej postaci podoba swego rodzaju rycerskosc i szlachetność. A to anime (rakudai) mocno by straciło gdyby zamiast niego wstawili jakiegoś retarda w stylu Makoto, heh. W przypadku Asteriska…może by pomoglo. Gdyby zrobiło się z tego School days w magicznej oprawie to mogłoby wyjść ciekawsze niż jest.
Ps. rakudai to nie haremowka
uh
Na początku miałam wrażenie, że to anime będzie nijakie. Ale niestety później nabrało w moich oczach jakiś charakter… charakter niezamierzonej komedii wynikającej z „po co w ogóle się starać”.
Fabularne skakanie z kwiatka na kwiatek, chaos, niepotrzebne wątki – to jeszcze można przeżyć.
Ale niektóre elementy wołają o fejspalma! Tego anime nie da się brać na poważnie. O ile zwykle gdy ludzie nazywają coś „niezamierzoną komedią”, ja tam tej komedii nie widzę, tylko obraz nędzy i rozpaczy który porzucam lub przewijam, bo nic wcześniej nie przyprawiło mnie o śmiech próbując być brane na poważnie. Taimadou jest pierwszym anime które tego dokonało. Nie potrafiłam się nie śmiac, gdy w dwunastym odcinku wyskoczył nagle ten szurnięty ksiądz z okrzykiem „alleluja!” albo gdy pod sam koniec bohaterowie wszyscy jak na zawołanie dramatycznie spojrzeli w stronę wschodzącego słońca. PLS STAHP
To nie tak, że wszystko było tu złe.
Super soundtrack! Wyróżnia się, bardzo mi sie podobał! Duży plus!
Główni bohaterowie – nie są jacyś specjalni, strasznie płytko wypadli właśnie, ale jednak są sympatyczni i większość z głównych postaci polubiłam. Szkoda że tak mało Lapis, nie że oczekuję od niej rozwiniętego charakteru ale fajnie się na nią patrzy.
Fajny jest też sam główny motyw, militarna tematyka wymieszana z magią i takie tam. Znaczy… fajne to jest chyba w teorii i tylko chwilami w rzeczywistości. Bo jednak czasami wręcz żenada ogarnia jak się widzi zdarzenia na ekranie…
O wadach nie ma co się rozpisywać, długo by gadać. Kuleje grafika, kuleje logika, villainowie to prawie sami psychole i w ogóle.
No ale jednak daję to 4/10. Było dla mnie tak pomiędzy 3 a 4, bo jednak oglądało się w miarę, jak wspomniałam soundtrack ekstra, a także sympatyczni bohaterowie i parę świeższych pomysłów (lub ich prób i zarysów).
To jest bardzo słabiutkie anime i nie polecam go nikomu, chyba że ktoś cierpi na nadmiar czasu i lubi czasem po prostu pooglądać kiepsko zrobione acz dające się oglądać serie. Niemniej pomijając ten tytuł nic nie stracisz.
Szczerze mowiac, to chętnie przeczytałabym sobie light novel, bo historia wygląda interesująco i sporo by mi się w niej podobało gdyby była porządnie przedstawiona i poprowadzona. Tak słabe anime zachęciło mnie do oryginału. Ale niestety szkoda mi męczyć oczek na czytaniu książek na ekranie, więc muszę niestety odpuścić.
!!!
Nie znajdziesz tu wielkiej, głębokiej fabuły, wielowymiarowych i psychologicznie skomplikowanych postaci.
Za to znajdziesz bardzo dobrze zrobioną serię rozrywkową.
Nie potrzeba wielkich fabuł, aby anime było interesujące. Rakudai rozpoczyna się jak twoja typowa adaptacja light novel. „Najgorszy” główny bohater, tsundere poznana w chwili przebierania się, pojedynek między nimi. A to wszystko osadzone w magicznej szkole!
Co więc sprawia, że Rakudai jest lepsze niż Twoja Typowa Adaptacja Light Novel?
Bohaterowie tak właściwie są udani. Ikki, w przeciwieństwie do każdego flakowatego protagonisty tego rodzaju serii ma jaja żeby robić rzeczy o której większości innych protagonistów się nie śniło. Podczas, gdy oni rumienią się i odwracają wzrok, a ich kontakt fizyczny z płcią piękną to głównie lądowanie twarzą w piersiach lub ich braku bohaterek, jest wystarczająco świeżą w takich kwestiach postacią, aby już zacząć go lubić. Jest oczywiście zdeterminowany i nie poddaje się, mimo bycia Najgorszym, tak jak każdy inny protagonista, który zaczynał od zera. Ciężko pracuje, aby stać się lepszym. Na jego drodze stanie wiele przeciwności, oprócz przeciwników, kłody pod nogi rzuca mu własna rodzina. Świetnie się patrzy, jak ten główny bohater wszystkie te przeciwności pokonuje.
Stella Vermillion – piękna, utalentowana księżniczka. Płomienna i gorąca. Nie tylko o jej moce tu chodzi, ale i aparycję, a jej wdzięki niejednokrotnie mamy okazję podziwiać w scenach których niekoniecznie uświadczymy w Twojej Typowej Adaptacji Light Novel. Stella bywa autentycznie urocza, zwłaszcza od czasu kiedy kliknij: ukryte jest już w związku z Ikkim. Nie irytuje, bywa zabawna, bywa słodka. A fanserwis w jej wykonaniu to pierwsza klasa. Ale o tym później.
Oprócz tego mamy tu chłopaka zwącego się Alice, mamy też młodszą siostrzyczkę Ikkiego zakochaną w swoim bracie i różne inne postaci. Nie irytował mnie nikt. Nikt! Nawet owa siostrzyczka nie powinna denerwować przeciwników tego typu postaci. Może jedynie na początku. Czy jednak to że postać „nie irytuje” może oznaczać już, że jest udana? Niekoniecznie, ale chodzi mi o to, że w najgorszym przypadku bohaterowie są odbierani neutralnie. A w dużej mierze i tak wywołują bardzo pozytywne uczucia, przynajmniej u mnie.
Rakudai to anime o magicznej szkole, magicznych rycerzach i takie tam. Tak więc ważną część tego serialu stanowić powinny walki. Są walki – i to jakie. Świetnie zaanimowane, autorzy bawią się grafiką i wychodzi to efektownie, walki mają przyzwoity czas trwania i naprawdę cieszą oko przeróżnymi szczegółami. Zdarzało mi się sporo razy przewijać aby zobaczyć jakiś pojedynek raz jeszcze, bo naprawdę robią wrażenie!
O ile większość Typowych Adaptacji Light Novel zostaje okraszona średniej jakości stroną techniczną, o tyle Rakudai stoi na wysokim poziomie. Grafika jest bardzo, bardzo dobra! Rzadko kiedy serwowane są nam zauważalne uproszczenia na drugim planie. Rysunek jest szczegółowy, postaci są ładne, kolorystyka jest dość specyficzna i nie każdemu może przypaść do gustu ale mi stuprocentowo odpowiadała. Animacja jest bardzo płynna. Warto też wspomnieć o różnych eksperymentach graficznych, najwięcej tego było w odcinku 11, ale zdarzały się dość często po drodze. Widać starania i efekt jest porządny. To anime jest naprawdę miłe dla oka i mocno dopracowane.
Dobra jest też muzyka, soundtrack bardzo mi się podobał a opening.. Ten opening! Po prostu mega, słucham go sobie często od kiedy tylko zaczęłam oglądać Rakudai i nie czuję aby mi się ta piosenka znudziła. Jest po prostu świetna. Ending również mi się podobał, uwielbiam Ali Project więc to nic nowego. Również grafiki towarzyszące openingowi i endingowi cieszą oko. Na swój sposób… Opening jest dynamiczny i też pełen ciekawych zabiegów graficznych, a ending… to esencja śmiałego fanserwisu Rakudai.
No właśnie. Fanserwis. To anime wszystko robi dobrze i pod tym względem też jest na poziomie. Głupi fanserwis, a zasługuje moim zdaniem na osobny akapit. Nigdy w życiu do tej pory nie zdarzyło mi się chyba żebym wręcz piszczała na anime, rozumiecie to? Niektóre sceny były naprawdę świetne!
Lubię anime przygodowe, lubię serie wykonane starannie, lubię dobre walki, audiowizualia i dobry fanserwis. Rakudai dostarcza tego wszystkiego.
No i warto zaznaczyć – to nie jest harem! Na początku emisji tego serialu pojawiały się zgryźliwe komentarze na temat tego stwierdzenia, ale po krótkim czasie rozwiewają się wszelkie wątpliwości!
Relacja Ikkiego i Stelli wychodzi na wielki plus dla tej serii. Kocham tą dwójkę razem i cieszy mnie bardzo postęp w ich relacji. Stąd też cieszył mnie ostatni odcinek. Oraz ucieszyły mnie pewne informacje co do bodajże 9 tomu light novel.. :>
Widać, że ludzie co robili Rakudai się przyłożyli. Bardzo dobrze, bo ta seria na to zasługuje. Można by nawet powiedzieć, że czasami troszkę przedobrzyli – pamiętny ep 11 (który swoją drogą był trochę za szybko poprowadzony! i niektóre rzeczy mogły nie zostać przekazane zbyt jaśnie, trzeba uważnie oglądać, bo dość szybko to leci i informacje mogą uciec). Ale ja tam doceniam wysiłek. Dzięki stosunkowi twórców do tego anime wyszła bardzo sympatyczna seria.
Moje wrażenia są całkowicie pozytywne. Czekałam niecierpliwie na każdy odcinek i nigdy nie poczułam się zawiedziona. Co tydzień łapałam się na myśli, jaki to najnowszy odcinek był dobry.
Ścianę tekstu tu wysmarowałam, a i tak na pewno nie opisałam wszystkich moich wrażeń.
Uważam, że seria oceniając obiektywnie zasługuje spokojnie na 7, bo nawet jeśli ktoś nie jest fanem tego typu anime, to jak tu nie docenić porządnego wykonania i tego, jak zgrabnie seria radzi sobie ze schematami z którymi może być kojarzona?
Jako że ja jestem fanką tego typu anime, jako że bardzo wczułam się w historię i polubiłam główną dwójkę a także zachwyciłam się walkami, openingiem i całą masą miłych szczegółów, pomimo tego że jestem świadoma pewnych niedoskonałości Rakudai,
wystawiam bez żadnych wyrzutów
9/10!
I będę najszczęśliwsza na świecie, gdy zobaczę newsa o kolejnym sezonie.
Nie czytałam light novel. Nie wiem, jak to dokładnie wygląda, ale z wypowiedzi osób zaznajomionych z pierwowzorem wynika, że jest on dużo lepszy niż animowana adaptacja. Jednak nawet bez znajomości oryginału widać zmarnowany potencjał.
Czy to anime jest bardzo złe? Nie. Są plusy. Główna bohaterka którą daje się lubić, ogólnie postaci żeńskie są calkiem w porządku (osobiście najbardziej lubię Kirin, jest przeurocza imo). Śliczny ending i udany opening. Ogółem soundtrack który mimo że nie zapadnie w pamięć poza tymi dwoma piosenkami, to mozna go zaliczyc na plus. Grafika która była całkiem niezła. Co prawda bolały mnie czasem biedne oczęta od CGI, zdarzały się okrutne deformacje w tle, ale jednak było to wszystko na przyzwoitym poziomie. No i na początku historia wydawała się ciekawa na tyle, że postanowiłam dać jej szansę.
Ale niestety, seria która wydawała się z początku interesująca i mimo braku wielkiej oryginalności strawna, okazała się z czasem coraz gorsza. Schematy zaczynały coraz bardziej irytować a zmarnowany potencjał dawał się zauważyć. Jest to chyba najgorszy problem, jaki spotkał to anime, razem z tym, że ono po prostu wieje nudą… Nawet pojedynki nie były zbytnio wciągające ani nie powiedziałabym żeby były na jakimś specjalnym poziomie. Jest sporo zmarnowanego czasu, a przy tym wątki które warto byłoby rozwinąć zamiast tego, na co poświęcono czas.
Warto poruszyć kwestię tego, jak Asterisk wypada przy Rakudai. Obydwie serie były emitowane równocześnie, wychodziły tego samego dnia. Zaczęły się praktycznie tak samo. No spójrzcie: [link] To jest wręcz zabawne, na początku myślałam że te dwie serie będą mi się myliły. Start był podobny ale im dalej, tym bardziej ta dwójka zaczęła się rozjeżdżać. Teoretycznie podobieństw jest cała masa, ale oprócz różnic w samym „sednie” obu tych serii, są też okrutne różnice w tym jak one są traktowane przez twórców! Asterisk nawet nie próbuje już wychodzić poza ramy, podczas gdy Rakudai wydaje się bardziej świadome siebie i świeże. Długo by można o tym pisać i porównywać te dwójkę, ale w skrócie można powiedzieć, że Rakudai ma lepsze praktycznie wszystko. Ma lepszego protagonistę (przekonał mnie już w pierwszym epku dzięki swojej reakcji na przebierającą się Stellę), lepsze walki, lepszych przeciwników, lepszy ogólny wydźwięk i stosunek do siebie (nie wiem jak to lepiej ująć), lepszy fanserwis, lepszą relację między główną dwójką! Można by wymieniać i wymieniać.
Dzięki temu porównaniu widać, że nawet z czegoś co na pierwszy rzut oka i z opisu wieje sztampą można wycisnąć fajną serię przy której można się dobrze bawić. Ale można też potraktować ją tak, jak stało się to w przypadku Asteriska.
Do fanów oryginału – przykro mi, że tak potraktowano serię którą lubicie.
Podsumowując, nie jest to jakieś bardzo złe, ale miało szansę byc lepsze. Koniec końców jest dość nijakie ale da się oglądać. Tylko po co?
4/10
Re: SUper
Re: SUper
Re: SUper
słabizna
Marność nad marnościami…
Re: Odc. 12 delay
Od czego by tu zacząć?
Najmniej zachęcające są początkowe odcinki, gdy jest jeszcze kolorowo i słodko, jednak dość szybko seria zaczyna wkraczać na właściwy tor.
Bohaterowie.. Z początku Kotonoha była dla mnie mdła i mimo że jest miła dla oka nie umiałam jej lubić, jednak już w połowie serii to do niej czułam największą sympatię i pozostało tak do końca – jest przeze mnie najbardziej lubianą bohaterką tutaj.
Makoto… Ten to dopiero im się udał. Postać, którą miałam kilkukrotnie ochotę rozszarpać, irytował mnie swoją lekkomyślnością, traktowaniem innych (Kotonohy! kliknij: ukryte całe szczęście że na koniec jednak ona z nim została! <3), koleś jest nie do zniesienia. Ale jak mnie zaskoczył – przed obejrzeniem slyszalam ze kliknij: ukryte przeleci każdą możliwą bohaterkę, ale nie myslalam ze DOSŁOWNIE każdą z nich. Nawet laski których imion przez cały seans nie zapamiętałam! Szacun, ten to wie jak uwodzić samice.
Nie znajdę tu postaci która byłaby jednocześnie stabilna psychicznie i do polubienia – jeśli już ktoś jest normalny, to irytuje mnie do bólu.
Realia w tym anime są okrutne i los bohaterów nie oszczędza podobnie jak oni siebie nawzajem: jakie to świństwa potrafi się zrobić swoim przyjaciołom i jeszcze bliższym osobom… Jak się to wszystko ma do rzeczywistości? Ja, poza rzeczywiście odrealnioną końcowką oraz ilością frontow na jakie grał Makoto, nie narzekałabym na brak realizmu w tym anime.
Historia jest ciekawa, zaskakuje, wcześniej się trochę pospoilerowałam ale liczyłam że i tak czekają mnie niespodzianki – nie przeliczyłam się!
School Days jest oryginalne i ogląda się je dobrze. Schematyczny to jest tu tylko chyba początek i zestawienie bohaterów – główny głupek na ktorego leca laski, cichutka dziewczyna, głośna przyjaciółka, przyjaciółka przyjaciółki, zboczony przyjaciel głównego.
Grafika jest po prostu brzydka. Postaci na drugim (nawet niekoniecznie) planie się rozjeżdżają, tła też są kiepskie, wszystko pozbawione szczegółów i nie prezentujące żadnego poziomu. Mimo tego grafika w swej brzydocie pasuje serii i oceniam ją pozytywnie właśnie dlatego. Charakterystyczna jest tez kolorystyka, rowniez odpowiednia dla tego anime.
Muzyka – piosenek jest duzo, w ucho specjalnie nie wpadną ale są spoko. Najlepiej wypadają utwory mojej Kanako Itou, kocham jej piosenki.
Miło patrzy się, jak drobny bigosik przekształca się w naprawdę niezły bigoch i co z tego wszystkiego wynikło.
Jak dla mnie skończyło się happy endem – kliknij: ukryte zniknęła problemowa Sekai mająca się za pępek sekai, Kotonoha i Makoto zostali naprawdę parą na zawsze i zrozumiał on swoje błędy, dziecko Sekai nie będzie musiało dzierżyć tak okropnych rodziców.. wszyscy szczęśliwi!
Nie dziwi mnie, że School Days zbiera tak niskie noty, ale dziwi mnie twierdzenie że jest to czas stracony! Ja nie żałuję zabrania się za to anime, dobrze że ta swego rodzaju „perełka” mnie nie ominęła. Koniecznie obczaję grę.
School Days skłania też do przemyśleń – czy to naprawdę złe, gdy protagoniści haremówek nie robią kroku w kierunku którejkolwiek ze swych dziewcząt? Może to chroni ich właśnie od katastrofy, która nastąpiłaby jeśli by ulegli wdziękom kilku panien?
Ode mnie 7/10 i jak najbardziej polecam osobom otwartym na rzeczy wyłamujące się z nudnych schematow.
!
Re: Powiązanie z seria tv
Seria okazała się lepsza niż się spodziewałam. Mamy tu schematy, dość przeciętną oprawę, proste postaci, a jednak bardzo dobrze ogląda się to anime. Ma fajny klimat, wciąga i szybko polubiłam tę serię. Fabularnie, ciąg dalszy zapowiada się ciekawiej, ale pierwsza część potrafiła zainteresować. Bohaterowie nie są specjalnie odkrywczy aczkolwiek ani razu chyba nie zirytował mnie nikt z głównych postaci, a nawet kilkoro zdobyło moją sympatię. Uwielbiana przez widzów Shinoa spodobała się i mnie, polubiłam też głównego bohatera, który mimo prostego charakteru wypada pozytywnie przez swój opór i energiczność. Takich protagonistów lubię o wiele bardziej niż spotykanych w większości przeciętnych serii flaków pozbawionych jakichkolwiek cech charakteru. Ogółem cała ekipa głównych to dość typowy zestaw dla shounenowego animca ale jest w porządku w odbiorze. Pochwalić wypada muzykę, jest naprawdę na plus, zwłaszcza ending bardzo mi się spodobał. Graficznie… Animacja na pierwszym planie jest płynna a postaci ładne, ale dynamika walk pozostawia wiele do życzenia, kiepsko wyglądają niefortunne CGI, tła są statyczne. Niemniej jakoś specjalnie całość nie boli, jest utrzymana charakterystyczna kolorystyka a także sposób rysunku przypadł mi do gustu.
Nie jest to wybitna seria ale na pewno bardzo miła w odbiorze i całkiem w porządku wykonana, jestem stanowczo na tak, czekam niecierpliwie na drugi sezon. Z tego co słyszę na temat ciągu dalszego historii to zapowiada się on jeszcze lepiej.
W skali do dziesięciu, wydaje mi się że seria zasługuje na coś pomiędzy 6 a 7.