
Komentarze
Toradora!
- Czy odgrzewany kotlet jest taki zły? : Jiri50 : 25.11.2024 05:54:25
- Gdzie by tak wysłać tę zarazę? : Jiri50 : 20.09.2024 04:43:00
- komentarz : Re: CD nie nastąpił : 19.09.2024 11:08:15
- CD nie nastąpił : Jiri50 : 19.09.2024 04:45:29
- komentarz : Re: W kwestii smaków wytrawnych : 18.09.2024 14:06:47
- Re: W kwestii smaków wytrawnych : Jiri50 : 18.09.2024 05:22:44
- W kwestii smaków wytrawnych : Jiri50 : 18.09.2024 05:10:34
- komentarz : Re: A może jednak coś umyka? : 17.09.2024 10:30:59
- A może jednak coś umyka? : Jiri50 : 17.09.2024 09:22:50
- komentarz : xx : 17.01.2024 14:12:34
Czy odgrzewany kotlet jest taki zły?
- W ramach porezentu mógłbyś się po prostu zachować dostojne milczenie. A te kotlety to każdy już widział i zna. Po tylu latach jak coś takiego może być świeże i zjadliwe.
- No nie wiem. Są tacy co nadal gustują.
- Dobra, dawaj o tych jakichś kotletach i Ami. Co to za kombinacje. Bo już nawet nabrałem apetytu?
- Wbrew pozorom sprawa nie jest wcale taka banalna.
- Kotlety niebanalne? Ależ to najtrywialniejsza sprawa na świecie. Mięcho, patelnia i odrobina tłuszczu. Żadna filozofia, nie komplikujmy tego na siłę.
- Matko co ty bredzisz. Oj widać, że „daleko od kuchni” panciowi i to bardzo. Jeśli to ma być porządnie zrobione wymaga trochę zachodu. Ale za to jak to potem smakuje.
- Wróćmy może lepiej do tej apetycznej, jak te schaboszczaki Ami.
- A tak, no właśnie. Odsłona pierwsza. Ami na wakacjach w tej jaskini. Złośliwie pyta Ryui czy bałby się i czuł by się samotny gdyby go teraz zostawiła samego. Sugerując przy tym, że właśnie ma ochotę wyciąć mu taki numer. Ryui odkrywa co kryje się za tym jej jej pytaniem. I odpowiada jej wieczorem na plaży. Tak bałbym się i czuł się bardzo samotny i zagubiony. Ale nie sądzę abyś Ty była osobą mogącą zrobić coś tak paskudnego.
- Myślisz, że ona odnosi się tu do swojej sytuacji i uczuć? Hmm to potwierdzało by nasze przypuszczenie co do natury jej zainteresowania tym chłopakiem. Podejrzewaliśmy, że czuje się biedna, samotna i praktycznie porzucona przez zbyt zajętych karierą i pracą rodziców celebrytów. Dla dziecka to duży dramat i cios dla jego poczucia wartości i bezpieczeństwa. Szuka więc kogoś z inteligencją emocjonalną która pozwoli mu wyczuć to jej zagubienie i ją wesprzeć.
- Tak, dokładnie coś takiego. I dobrze trafiła, cieszy ją, że ten chłopak jest na tyle bystry aby to zauważyć i zrozumieć. Jego też ktoś przecież porzucił więc wie co ona czuje. Do tego to, że ocenia ją tak dobrze bardzo jej pochlebia. Dla niej to najwyraźniej bardzo ważna sprawa. Aby był ktoś ją tak prawdziwie zobaczył.
- Dobra ale gdzie tu te kotlety? Tam było to wyśmienite Curry Takatsu.
- Chwila, coś ty głodzony czy jak? Po festiwalu Taiga nabywa statusu lokalnego bóstwa które uszczęśliwia swoim dotykiem. Przy czym np. smarowanie po łbie i kopniaczki też zaliczają się jako błogosławieństwo. No i są tacy desperaci którzy garną się jej pod tę jakże ciętą rączkę i nóżkę. W całej budzie aż huczy o tym jak w ulu. Tylko ten jeden Ryui zastanawia się, jakże cyniczne jest to, że ona nie może uszczęśliwić siebie samej. Ami początkowo kpi sobie z tej pogłoski.
- Sedno proszę. Gdzie te kotlety!?
- Zaraz, spokojnie, to trzeba 3 minuty smażyć z każdej strony. To wymaga cierpliwości. Dobra, koleżanki z klasy Ami wzdychają, że im też przydało by się trochę szczęścia w miłości. Bo niestety nie mają takiej prezencji jak Ami. Która dzięki urodzie może przecież praktycznie mieć każdego. I im te ciut fartu w miłości bardzo by się przydało. Ale one nie zaznały kontaktu fizycznego z błogosławiącą piąstką Tajgi.
- Narobiłeś mi smaku. Streszczaj się. Do brzegu . . .!
- Ami trochę wbrew swojemu zdrowemu rozsądkowi postanawia jednak sprawdzić czy może jest jakieś ziarno prawdy w tej legendzie. W końcu trochę ją Tajga przy okazji darcia kotów przecież naparzała. I kto wie może teraz będzie miała ciut więcej szczęścia z Ryuim. I jak to w animcach często bywa bez problemu zaraz namierza gościa w markecie. Akurat przy wybieraniu mięska na obiadek.
- Oho no to to teraz wreszcie czaję już te kotlety.
- Tak, chłopak zastanawia się co tu kupić na dobry posiłek dla Tajgi. Chce jej tym poprawić humor po przykrych przejściach z ojcem. No i zrobić konkurencję dla wykwintnych restauracji w których ona ostatnio dzięki ojcu bywała.
- Uuuu, czyli Ami chyba cóś jakby nie pykło? Ten dotyk Tajgi nie zadziałał?
- Owszem, niebywale rozczarowana tym Ami, złośliwie radzi Takatsu aby poszedł z wyborem mięsa na ilość. A nie na jakość, no bo Tajga i tak raczej żarta jest niesłychanie. A dobrze napchana będzie dużo mniej uciążliwa.
- I tu chłopak całkowicie zgadza się z jej diagnozą. Ignorując przy tym jej złość. Szczerze dziękuje za tę dobrą radę jak ma uszczęśliwić małą wściekliznę. Dobijając tym bardzo już rozczarowaną Ami zupełnie.
- Nie ma gość dla niej litości.
- Poruszonej dziewczynie, wymyka się, że Tajga to jednak jest szczęśliwa skoro ma kogoś kto tak o nią dba. Sam zresztą to sobie zobacz: [link]
- Nieźle, ale jak super ktoś piosenkę do tego dobrał. No proszę siadać, i co dalej?
- Ten ton rozczarowania, nie umyka znającemu ją już dobrze chłopakowi. Po wyjściu ze sklepu wręcza on Ami dwie tacki z kupionym mięsem. Dając jej poza jedzeniem pewną cenną radę i lekcję. A mianowicie tę aby nie była dalej takim dzieciakiem i aby najpierw nauczyła się troszczyć o siebie samą. Zrób sobie sama te kotlety, zadbaj o siebie. Doceń się sama, bo na to w pełni zasługujesz. Możesz, potrafisz a nawet musisz to zrobić. Nie szukaj szczęścia w drugim człowieku i w tym co on może zrobić dla Ciebie. Szukaj tej siły w sobie. Dopiero potem myśl o drugiej osobie do bycia razem. Ale najpierw ogarnij porządnie siebie.
- Ładnie. Co tu nam serwują? Kotlecik samoakceptacji, puree samodzielności i suróweczka z poczucia własnej wartości? Bardzo zdrowe i pożywne danie jak widać proponuje jej Ryui. Czuje się tu tę rączkę kucharza.
- Tak, ale zdaje się jest to skuteczna dieta. Biorąc pod uwagę rozmowę jaką Ami potem odbywa z matką. I to co ma do powiedzenia chłopakowi na końcu serii.
- A cóż to ona mówi na końcu?
- Przede wszystkim dziękuje Ryui za ten cenny dar jakim jest przyjaźń którą jej zaoferował. Dostała od niego wszak szacunek i zrozumienie. Miała co prawda apetyt na miłość czyli to samo ale z dodatkiem bliskości i intymności. Niestety to akurat dostała Tajga a nie ona. Zresztą ku rozpaczy sporej części widzów. Niemniej teraz ona już potrafi szczerze i z dystansem odnieść się do siebie i swoich uczuć. Dotrzeć do siebie. Przyznać do strachu, zazdrości i klęski jaką poniosła gdy np. jej bezczelna osobowość została przejrzana przez Tajgę i właściwie oceniona tym plaskaczem.
- Bardzo praktyczna lekcja dystansu do siebie oraz miłości własnej!
Tak, niewątpliwie. Czy to jest przyjaźń czy kochanie? Oto jest pytanie jadąc klasykiem. Ami w końcu przecież docenia tę szczerość Tajgi wobec niej. Sama zobaczyła też jaką maskę nosi ta mała wnerwiająca. Dogadały się i razem zaśpiewały ten świąteczny duecik. Zapewne oglądanie innej maski pozwoliło Ami w pełni dostrzec śmieszność i małość tej osobiście przez nią użytkowanej.
- Czy nie przesadzamy przypadkiem z mistyką tych kotletów? Zapewne będą tacy którzy zarzucą nam zbyt nachalne szukanie głębszych znaczeń w schaboszczaku. Terapia z wieprzowiną w tle? Serio? Oj będą oni bez litości cisnęli z nas bekę.
- Trudno się mówi. W razie czego cios patelnią w czyjś pusty czerep załatwia sprawę. Tak przemoc to podobno nie jest rozwiązanie. Ale jakże często to doskonałe „pacaneum” na złośliwą ironię. Guz będzie piękny, co do ew. szczęścia to są dosyć poważne wątpliwości. Ale jak ktoś chce ryzykować.
- Cóż dalsze tematy wymagają naprawdę sporo czasu i wysiłku. Trzeba by się zmierzyć z tym wychowaniem przez niedojrzałych rodziców co nam zasugerowała pewna ogarnięta babka i traumą jaką to powoduje. Będzie sporo czytania o bardzo trudnych sprawach.
- Ale może kiedyś damy radę coś napisać w tym temacie o Ryui i Yasuko no i Tajdze i jej ojcu.
- Być może. Kto wie zresztą . . . miejmy nadzieję że kiedyś wreszcie przeczytamy całość LN w „jęzka polska”. Swoją drogą wg. mnie tłumacz zrobił tu naprawdę wyśmienitą robotę. Wielki szacuneczek się należy.
- Eeeech . . . serio liczysz na całość LN? Oj Ty to chyba masz zamiar zostać wampirem i żyć te kilkaset lat?
- Marudzisz, masz za tydzień 11 tom mangi. „Doceń panią kundlu” i już nie skowycz.
- Na mikołajki jak znalazł. He, he . . . coś rok temu było . . ?
- Dobra, no klimat świąteczny czas tu zacząć. Wrzucę nam tu ten duecik. Bo natura za oknem robi nam niezłe tło.
- [link]
- A prezent dla mnie to już masz?
- Nie mam pojęcia co kupić.
- Wystarczy przecież zapytać.
- To co byś chciał.
- Najlepiej fajną niespodziankę.
- A to solidna rózga spełnia te kryterium w zupełności.
- Na wszelki wypadek Wesołych Świąt wszystkim. I zadbania o siebie.
Inni bohaterowie również są denerwujący, głównie przez to, że są śmiertelnie poważni o to 'kto kogo kocha'. Zazwyczaj oglądam anime gdzie postacie ocierają się o śmierć, więc oglądając tak wielką dramę czułem się dziwnie. To znaczy rozumiem to, ale tutaj przesadzili i wyszło nienaturalnie. Jeżeli oglądam romans (nie komedię), to takiej instensywności nie oczekuję.
5/10
Drugie niewielkie rozczarowanie to końcowe odcinki, ale rozumiem, że większość Japończyków popełniłaby seppuku, gdyby poprowadzono fabułę inaczej, kliknij: ukryte a bohaterowie nie powrócili na łono społeczeństwa pogodzeni z losem :) Niestety, finał jest przewidywalny i trochę żal, że nie pokuszono się tu chociaż o jakiś nagły zwrot akcji. I największe rozczarowanie – za mało było Yasuko Takasu :)
Pomimo narzekania polecam, bo warto :)
Toradora
Z czystym sumieniem mogę stwierdzić, że jest to mój ulubiony szkolny romans. Polecam!
Przypadkiem poznałem coś świetnego
Klasyk
10/10
GE NIAL NE!!!!!!!!!!!
daje ocenę 10/10!
anime jest:czasami śmieszne, czasami o miłości czyli wzruszające. O gólnie super
]Nie raz się poryczałam, ale też się śmiałam. ;-) !
polecam i pozdrawiam :)
Oliwia
OK
1. Przereklamowana
2. Przedramatyzowana
Nie mogę porównywać z nowelką, bo czytałam tylko 2 pierwsze części, ale za szybko polecieli z całym początkiem. Drugi odcinek, a tu już tacy zżyci – a kiedy to się niby stało? Nie wiem. W książce poświęcono na to troszkę więcej czasu. (Nie, nie dlatego, że wolno czytam)
Podobało mi się, ale niektóre odcinki się naprawdę dłużyły, a sporo, albo i większość sytuacji było do bólu nierealistycznych.
Duży plus za parę głównych bohaterów, ale żadnej części ciała mi nie urwało podczas seansu.
Świetne!
Co do końca Kończy się dobrze widać że większość osób nie oglądneła wstawki po endingu!
Bez żadnych wątpliwości dycha!
Minusy? Niewielkie, wręcz jak dla mnie niezauważalne. Jeśli ktoś liczy na typową serię shojo, gdzie od razu się pocałują i jedyna akcja, jaka będzie zawarta w serii, to gdy jedna połówka zostanie przyłapana na rzekomej zdradzie, a potem i tak okaże się to pomyłką, i tak w kółko, to może nie szukać pierwszego odcinka. Producenci i sam autor Toradory!, postawili na prawidłowe i dogłębne zobrazowanie emocji bohaterów, co możne co poniektórych znużyć w połowie serii. Toradora! potrafi nauczyć widza cierpliwości, a przy tym przekazać wiele innych, istotnych nauk.
Pozycja nie do przegadania. Szczerze mówiąc, żałuję, że tak długo zwlekałam z obejrzeniem Toradory!, gdyż jest to jedna z tych najjaśniej błyszczących perełek wśród anime.
Serdecznie polecam!
Pozycja obowiazkowa
[link]
Zapraszam
Warto zobaczyć MiniTygrysa w akcji
10/10
dlaczego dycha
Cóż, niedawno skończył się ostatni odcinek, a wraz z nim moje złudzenia. Werdykt pozostaje, jak co roku, ten sam- Toradora broni się absolutnie na wszystkich frontach i praktycznie nigdzie nie daje sobie nigdzie wetknąć szpili.
Zasługuje na wysoką ocenę za bohaterów, ani jakoś specjalnie skomplikowanych ani złożonych, ale naturalnych i wiarygodnych w swoich poczynaniach, reakcjach i emocjach. Przy całej swojej „normalności” główni protagoniści serii zostali jednocześnie wyposażeni w unikatowe dla nich problemy, spojrzenie na świat, systemy wartości. Dzielą się nimi z widzami i między sobą w licznych dialogach i wewnętrznych monologach, których naprawdę w żadnym momencie nie chce się przewijać albo pomijać.
Zasługuje na wysoką ocenę za historię, która zabiera widza na przejażdżkę po wszystkich możliwych scenach z życia szkolnej bandy znajomych. Zawartość fillerów- minimalna. Bywa wesoło, smutno, poważnie, refleksyjnie. Z całą pewnością nie jest to historia jednej emocjonalnej barwy albo jednego głównego motywu. Przy tym wszystko w Toradorze ładnie się ze sobą klei w logiczną fabularną całość.
Zasługuje na wysoką ocenę za to, że jest doskonałą komedią, z szerokim wachlarzem gagów. A to nie zawsze udaje się osiągnąć, z główną bohaterką jako modelową tsundere, która lubi często gęsto wyżywać się na innej pierwszoplanowej postaci. Ale tutaj takie sytuacje nie ściągają na siebie przeważającej części żartów.
Zasługuje na wysoką ocenę za to, że wszędzie gdzie było trzeba, seria kładzie kawę na ławę. Żadnych niedopowiedzeń, wątpliwości boleśnie zawieszonych w powietrzu. Koniec końców w zasadzie każdy wie, kto do kogo czuł/czuje mięte. Za tym idzie kolejna, sympatyczna zwłaszcza dla „zachodniego” widza rzecz. kliknij: ukryte Gdy główni bohaterowie na końcu wchodzą w fazę regularnego związku nie szczędzą sobie czułości, co jest rzeczą oczywiscie zupełnie naturalną, a jednak pomijaną w większości serii spod „szkolno‑romantycznego” szyldu.
Zasługuje na wysoką ocenę za to, że reżyser i scenarzyści naprawdę wiedzą jak dobrze podać plottwisty lub wyjątkowo emocjonalne momenty z fabularnej karuzeli. Poziom tychże sztuczek- Houdini łamany przez Copperfielda.
Zasługuje na wysoką ocenę za to, że jest serią pełną dyskretnego ciepła i mądrości, przemyconych zwłaszcza w końcowych odcinkach.
Zasługuje na wysoką ocenę za to, że to wszystko co wymieniłem powyżej podaje w świetnej oprawie audio‑wizualnej. Wspaniale oddano zwłaszcza emocje bohaterów, a animacja poradziła sobie także z co bardziej dynamicznymi scenami (postacie nabiegały się przez 25 odcinków tyle, jakby próbowały rzucić rękawicę Forestowi Gumpowi). Openingi i endingi raczej wpadają w ucho, pierwszy zestaw bardziej żywiołowy i beztroski, drugi- uderzający w poważniejsze, nostalgiczne tony. Pomiędzy nimi kilkanaście melodii tła- wszystkie co najmniej porządne, a niektóre nawet bardziej niż to („Lost my pieces” chociażby)
Zasługuje na wysoką ocenę za pracę seiyuu, która sprawia, że zdawanie się na dubbing powinno być poczytane jako grzech, co najmniej ciężki.
Na koniec zaś, dla mnie, zasługuje na najwyższą możliwą ocenę, ponieważ Toradora kupiła mnie całkowicie: zżyłem się z bohaterami, ich przeżyciami i kłopotami a sama historia, nie odrywająca się specjalnie od dość przyziemnych tematów i wydarzeń, które każdy pamięta ze szkolnych lat, zabrała mnie jak zwykle w fantastyczną podróż.
Szczerze współczuję tym, którzy z wrodzonej alergii na tsundere odbili się od Toradory, bo moim zdaniem naprawdę tracą kawał dopieszczonego w najdrobniejszych szczegółach anime.
Kubeł na śmieci & jego pani
Zarejestrowałam się specjalnie po to, żeby ocenić to anime, a bez wątpienia jest ono najgorszym, jakie kiedykolwiek oglądałam (a było ich tyle, że fiu, fiu!)
Pojęcia nie mam, jak można Toradorze dać tak wysokie noty, ale cóż, o gustach się nie dyskutuje. Zadziwia mnie natomiast tak dużo opinii, w których ludzie piszą o rzekomym „realizmie” anime *stawia oczy w słup*
Że… że co..? Realizm, niby? Ja rozumiem, że faktycznie po świecie szwenda się tędy & owędy sporo socjopatów (a spokojnie zaliczam do nich heroinę tego anime – Taigę). W pierwszym odcinku socjopatka chce zarżnąć bidnego chłopaka kataną. Dosłownie – chce go zabić. Jeśli podejdziewmy do tego realistycznie (tak, jak tego chcą piewcy realizmu w tym anime), to mamy do czynienia z osobą o poważnych (bardzo poważnych!) zaburzeniach psychicznych. Wiem, wiem… to przecież anime, gdzie zakładamy pewną umowność świata przedstawionego tudzież zaludniających go postaci – ale ten aspekt animacji(umowność) kłóci się z kolei z wychwalanym przez tak wielu „realizmem”.
Ktoś już napisał, jak to miał ochotę nadziać gały socjopatycznej kurduplicy na krawędź stołu. Ja miałam ochotę na różne rzeczy, naprawdę różne…: nadziać ją na kawał tępego kija (bo pal dla niej zbyt wielki), rozpołowić jej własną kataną, wsadzić na wieki do małego kosza na śmieci, zamknąć toto w pralce i porządnie wywirować, ewentualnie wrzucić do zsypu na śmieci.
Żadna – żadna! – bohaterka nie tylko żadnego szojca, ale jakiegokolwiek innego anime nie działała mi tak na nerwy.
Równie mocno na nerwy działała mi bezjajeczna masa w postaci stękającego „psa” owej bohaterki. Ktoś już o tym wspomniał – przybijam mu piątkę – ja także nie widziałam bardziej wykastrowanego mentalnie męskiego charakteru, ten koleżka to rozlazła do granic możliwości mamałyga.
To, co na ekranie wyprawia Tajga, po prostu przerasta normy tzw. dobrego smaku. Jej obecność podnosi mi ciśnienie i mam ochotę czymś walnąć w monitor – żeby ukatrupić tego kurdupla.
Na plus wychodzą postaci drugoplanowe, Ami jest w miarę realistyczna, tak samo Yuusaku – fajny gość, nawet nad wyraz żywotna Kushieda ujdzie w „tłoku”.
Ale nie para głównych bohaterów: koleżka, pozwalający się traktować gorzej niż kopany przez ulicznych chuliganów kubeł na śmieci & kurdupel, myślący, ze jest osią świata. I żadne gadki o tsundere do mnie w tym wypadku nie przemawiają.
Animacja postaci jest moim zdaniem straszna – krzywa gęba Ryuujiego będzie mi się chyba śnić po nocach do końca świata i o jeden dzień dłużej.
Nie zdzierżyłam.
Musiałam napisać tę recenzję zaraz po zakończeniu emisji ostatniego odcinka.
NIGDY WIĘCEJ.
A tak na serio, to jestem serią zachwycony. Świetne postacie i jak na tamten rocznik kreska jest bardzo dobra. Jest to również jedna z tych serii, które zjada się na raz.
To jak mniemam 4‑5 pozycja z tej kategorii, którą obejrzałem i zajmuje u mnie 1 miejsce.
Oglądając to przekonałem się jak bardzo Sakurasou no Pet na Kanojo podkradło zawartość z tej serii. Zwłaszcza odczuwalne jest to w postaciach :|
Został już tylko Clannad z (hitów), ale coś nie mogę się do tej serii zabrać.
8+/10
A takie pytanie odnośnie bohaterów i wiki.
uwaga możliwy spoiler
Czy ktoś kto czytał całą mangę/powieść mógłby powiedzieć
czy oni w powieści/mandze kliknij: ukryte pobrali się? Na wiki pisze przy Taidze – Ryuuji Takasu (mąż)-- Jestem ciekaw czy spełnili swoją obietnicę…
A nie chce mi się czekać aż JG wyda resztę tomów mangi, już nie mówiąc o LN na którą czekam od maja…
Pozdrawiam fanów Mini Tygrysa